Dekonstrukcjonizm można rozumieć najogólniej jako literaturoznawczą orientację ukształtowana przez badaczy amerykańskich zainspirowanych filozoficzną twórczością Jacquesa Derridy, której w głównej mierze zawdzięczają oni filozoficzne oraz operacyjno-analityczne podstawy swej refleksji krytycznej
W dwudziestoletniej już historii dekonstrukcjonizmu, wyodrębnić można trzy fazy, typowe zresztą dla dziejów każdej teorii w szerokim rozumieniu: okresy konstytuującego rozwoju, instytucjonalizacji oraz adaptacji i krytycznych przekształceń. Za moment spektakularnej inauguracji tego ruchu uznaje się powszechnie referat pt. Struktura, znak i gra w dyskursie nauk humanistycznych, wygłoszony przez Derridę na konferencji w 1966 roku. Idee i procedury sformułowane przez Derridę wzbudziły żywy oddźwięk i wzrastające zainteresowanie, a także aktywność badawczo-dydaktyczną. Za orientacyjną datę zamknięcia tej pierwszej, założycielskiej i badawczej, fazy literaturoznawczego dekonstrukcjonizmu uznać wypada rok 1979.
Fazę drugą, analitycznej kodyfikacji oraz poważnej krytyki świadczącej o wybitnej, ustalonej już pozycji nowej orientacji, wyznaczają książki metakrytyczne, jakie jej wyłącznie, lub w przeważającej mierze, poświecono.
Wreszcie okres aktualny, adaptacji i krytycznych przekształceń, charakteryzuje się – jak można sądzić na podstawie lektury czasopism – zarówno dążeniem do rozszerzenia operacyjnego zasięgu oddziaływania dekonstrukcjonizmu na nie spenetrowane dotąd tereny wiedzy o literaturze, jak eksterioryzacja jego metod na obszary innych dyscyplin.
Filozoficzna twórczość J. Derridy jest bez wątpienia niekwestionowanym źródłem dekonstrukcjonalizmu w teorii literatury.
Istotny i deklarowany sens tej krytycznej teorii polega na generalnym „przewartościowaniu wszystkich wartości”, tzn. na zakwestionowaniu nie tylko innych teorii literatury, lecz i powszechnie dotąd akceptowanych pojęć, metod, założeń, a niekiedy i racji bytu samej dyscypliny.
Najczęstsze obiekty dekonstrukcjonistycznych analiz: status tekstu i problem tekstualności oraz status interpretacji i problem możliwości czytania.
Niezwykły impet filozoficznego projektu Derridy wynika z przemyślenia konsekwencji prostego spostrzeżenia: filozofia jest rodzajem pisarstwa. Tymczasem filozofowie piszą wprawdzie, lecz nie są skłonni uznać, by mogło to w decydującej mierze warunkować zakres i charakter ich działalności (stanowisko Derridy). Przeciwnie: traktując pisanie jako nieuniknione narzędzie mediacji, określają zazwyczaj specyfikę swych zadań z pominięciem roli pisma czy, ogólniej, języka – zwróconych bowiem bezpośrednio ku fundamentalnym porządkom znaczenia, myśli rozumu czy Słowa. Filozofia w swej typowej, profesjonalnej postaci stara się zatem, rzec można, zignorować lub zatrzeć swój tekstualny status; jednak zarówno ślady tych usiłowań, jak i faktyczna rola języka mogą zostać zdekonspirowane w rekonstrukcyjnej uważnej lekturze, ujawniającej rozmaite sposoby, dzięki którym bezwiednie stosowane figury i retoryczne strategie języka zniekształcają i rozkładają sformułowane filozoficzne programy.
Krytyka Derridy zogniskowana jest na – pozornie – marginalnym przypadku asymetrycznych uporządkowań: na uprzywilejowaniu mówionego słowa nad pisanym, gdzie uznanie prymatu naturalnej mowy łączy się bezpośrednio z możliwością odsłonięcia prawdy oraz samoobecnością tego, co istnieje.
Powszechnie przyjęty model komunikacji ma, wedle niego, charakter monocentryczny, tzn. uprzywilejowujący głos kosztem pisma (uznawanego za mistyfikujący substytut mowy). W koncepcji tradycyjnej mowa rozumiana jest jako proces bezpośredniego i spontanicznego ujmowania znaczenia. Zatarcie sygnifikansów w mowie (będące zatarciem pisma) ma istotne konsekwencje filozoficzne; łącząc „możliwość obiektywności, tj. powtarzalność manifestacji, z prymatem znaczenia nad zjawiskiem” – staje się bowiem zasadniczym warunkiem idei prawdy. W ten sposób monocentryczna opcja daje podstawę nastawieniu logocentrycznemu, polegającemu na wierze w samoobecność znaczenia, na uznaniu prymatu i uprzywilejowanego statusu rozumu, który zdaje się obywać bez pomocy języka w dociekaniu fundamentalnej prawdy.
Poglądy Derridy o naturze i funkcjach języka nigdy nie wyprowadzane są wprost, lecz zawsze w toku rekonstrukcyjnej analizy dominujących stanowisk. Główne elementy jego stanowiska: o języku jako systemie różnic, o niezdeterminowaniu znaczenia, o nieuniknienie figuralnym charakterze języka – zawarte są w krytycznych roztrząsaniach tekstów de Saussure’a, Austina…
De Saussure definiuje język jako system znaków. Znaki są arbitralne i diakrytyczne; każdy z nich określa się nie przez swe esencjalne, odrębne własności, lecz przez różnice. (Przyjęcie nieumotywowanej natury znaku oraz koncepcja języka jako systemu różnic). Język i pismo to dwa odrębne systemy znaków; jedyną racją bytu pisma jest to, że jest obrazem języka. Pismo jest jedynie technicznym środkiem zapisu i utrwalenia znaku.
Stąd konkluzje rozważań Derridy zmierzają do odwrócenia i przeformułowania hierarchicznej opozycji mowy i pisma poprzez dostrzeżenie, iż jeśli nawet pismo jest określone tylko przez cechy tradycyjnie mu przypisywane, to mowę można uznać za pewną formę pisania. Ten nowy, generalny sens pisania, archi-pisania czy proto-pisania, obejmuje teraz i sytuuje w nowym kontekście dawną opozycję.
Argumentacja Derridy zmierza:
- do ujawnienia sprzeczności między radykalnymi implikacjami koncepcji języka jako systemu różnic a równoczesną afirmacją „logocentryzmu” w koncepcji znaku;
- następnie do ukazania szczególnej logiki rządzącej nierozstrzygalną grą między tymi ujęciami na przykładzie opozycji mowa / pismo.
Nie chodzi tu więc o próbę dowodzenia pierwszeństwa pisma nad mową.
Idzie o pewną zasadę badania – polegającą na rozpoznaniu w tym, co dodatkowe i wtórne, modelowych postaci generalnych cech obu antagonistycznych form badanego zjawiska.
Jeśli lektura Kursu językoznawstwa ogólnego posłużyła Derridzie, najogólniej biorąc do, do analizy znaczenia elementarnych jednostek języka jako systemu różnic, to lektura Jak działać słowami Austina wykorzystana została zasadniczo do wyjaśnienia kwestii znaczenia wypowiedzi poprzez analizę systemu aktów mowy.
Austin rozpoczyna swe dociekania od rozróżnienia dwóch klas wypowiedzi:
konstatywów – czyli zwykłych wypowiedzi, które mogą być prawdziwe bądź fałszywe;
performatywów – które nie podlegają pod to kryterium, a wypowiadanie jest tu zarazem wykonywaniem tego, o czym mowa. Kryterium prawdy / fałszu wskazuje na relację, która zawsze obowiązuje; kryterium stosowności / niestosowności, któremu podlegają performatywy, ma natomiast charakter społecznej konwencji – zmienić się zatem może wraz ze zmianą warunków wypowiedzi. W toku dowodzenia okazuje się jednak, że w pewnym sensie wszelkie (także konstatywne) wypowiedzi są „zarażone” performatywnością.
Odrzuciwszy opozycję mówienia i robienia, Austin wprowadza koncepcje innego zróżnicowania aktów mowy – ze względu na ich moc lokucyjną (mówienie, budowanie zdania), illokucyjną (to, co się robi mówiąc – budowanie obietnic, zobowiązań...) i perlokucyjną (skutki, oddziaływanie na słuchacza).
Celem Austina jest odróżnienie „poważnych” wypowiedzi naturalnego języka jako podstawowych, podpadających pod kategorię prawdy / fałszu i respektujących konwencjonalną procedurę ich uznawania, od „niepoważnych”: wypowiedzi fikcyjnych, scenicznych, cytatów etc. – jako pochodnych, imitujących faktyczne akty mowy i pasożytniczo uzależnionych od ich spełnienia.
Argumentacja Derridy zmierza tu do wykazania dwóch rzeczy. Po pierwsze, jeśli warunkiem znaczenia jest spełnienie konwencjonalnej, powtarzalnej procedury, to „imitacyjność” nie jest zjawiskiem pochodnym w stosunku do „oryginalnej” wypowiedzi, lecz odwrotnie: stanowi jej warunek możliwości.
Interabilność – szczególna zasada odkryta przez Derridę, która wiąże w sposób konieczny powtórzenie z innością, odróżnieniem i zmianą – jest tu uznawana za generalny warunek inteligibilności.
Skoro znaczenie i illokucyjna moc wypowiedzi zależy w istotnej mierze od kontekstu i jego rozpoznania, to teoria aktów mowy winna być zdolna zasadniczo do przewidzenia i specyfikacji każdej ewentualnej cechy kontekstu, która mogłaby wpłynąć na powodzenie danej wypowiedzi. Wszelako całkowity kontekst jest nie do pojęcia ani praktycznie, ani teoretycznie. Znaczenie jest zatem kontekstowo uwarunkowane, lecz same konteksty nie mogą zostać domknięte czy ograniczone. Derrida pisze: oto jest mój punkt wyjścia: żadne znaczenie nie może być określane poza kontekstem, ale nie ma kontekstu w pełni nasyconego.
Toteż w miejsce znaczenia danego w tekście i odkrywanego w akcie lektury czy interpretacji Derrida proponuje ujęcie znaczenia jako „nieskończonej implikacji”, rozumianej jako proces dyseminacji, przeciwstawny kontrolowanej polisemii języka.
Dekonstrukcja, czyli rozbiórka. Najprostsze znaczenie dekonstrukcji najbliższe jest też swojskiemu dla badaczy literatury pojęciu analizy, w jej etymologicznym znaczeniu roztrząsania i rozbioru. Z tego punktu widzenia można by dekonstrukcjonizm określić po prostu jako rygorystyczną w założeniu analitykę tekstualności. W pierwszej wersji Derrida używał jeszcze innego określenia: pojęcia destrukcji w Heideggerowskim znaczeniu, a więc jako swego rodzaju „oczyszczenia” fundamentalnej struktury z mistyfikujących i tłumiących ja późniejszych warstw dyskursu. W ostatecznej wersji stosowane jest, obocznie z dekonstrukcją, pojęcie de-sedymentacji (wywodzącej się z kolei z Husserlowskiego pojęcie sedymentacji – zestalania czy osadzenia). W tym znaczeniu dekonstrukcja byłaby „przebyciem drogi wśród tekstualnych warstw w celu pobudzenia i ujawnienia zapomnianych czy uśpionych osadów znaczenia, jakie narosły i osadziły się w materii tekstu”; „techniką roz-warstwiania (de-sedymentacji) tekstu w celu wydobycia z powrotem na powierzchnię tego, co zawsze już wpisane było w jego teksturę”.
Derrida zauważa, że pisarz pisze w jakimś języku i w obrębie pewnej logiki, nad których systemem, prawami i życiem jego dyskurs z definicji nie może w pełni zapanować. Posługuje się nimi, pozwala zatem, by w jakiś sposób i do pewnego stopnia władał nim ów system. A lektura powinna zawsze mieć na względzie pewien niedostrzegalny dla pisarza stosunek między tym, czym- spośród schematów języka, jakiego używa- on sam rządzi a tym, czym nie rządzi.
Uwaga ta brzmi jak dalekie echo hermeneutycznej dewizy: „lepiej zrozumieć autora, niż on sam siebie zrozumiał”. Istotnie, wydaje się, że dekonstrukcja działa na analogicznym poziomie, konfrontując to, co bezwiednie stosowane czy nieświadomie zakładane, z prowadzoną explicite argumentacją tekstu. Nie lekceważy też wypracowanych w tradycji hermeneutycznej sposobów odczytywania.
Zupełnie inne przynosi jednak rezultaty. Wyprowadzone na powierzchnię sprzeczne porządki znaczeń wytwarzają nieodmiennie efekt niekonkluzywności, nierozstrzygnięci i dyspersji sensu, pozbawionego kontekstowych granic – a zatem i możliwości wykroczenia poza różnicującą aktywność języka.
Dekonstrukcja niczego nie odrzuca. Nie zmierza do wyeliminowania dominującego stylu myślenia w kategoriach binarnych opozycji – wpisuje je natomiast w ramy odkrytego przez siebie układu uwarunkowań i zreinterpretuje wedle swej wiedzy o aporetycznej logice sygnifikacji, jaka w tekstach najrozmaitszego rodzaju faktycznie funkcjonuje. Nie dyskwalifikuje też istniejącego repertuaru pojęć i technik analityczno-interpretacyjnych – sytuuje je jednak w kontekście, który pozwala poddać to, co wydaje się obowiązujące, naturalne czy bezdyskusyjne, krytycznej problematyzacji, odsłaniającej historyczne i kulturowe procesy uprawomocniania takich pojęć i twierdzeń.
Nie proklamuje dekonstrukcjonizm ani idei „bezsensowności” tekstu, ani całkowitej swobody czytelników w przypisywaniu mu dowolnych znaczeń. Kwestionuje natomiast przekonanie o istnieniu określonego jednolitego znaczenia oraz możliwość dokonania jego właściwej, by tak rzec, ostatecznej wykładni.
Nie aspiruje dekonstrukcjonizm do statusu obiektywnej nauki i ustalenia niepodważalnej wiedzy. Pryncypialnie antydogmatyczny, świadom jest też uwarunkowań własnego stanowiska, jak i możliwości pojawienia się innych odczytań oraz płodniejszych poznawczo strategii krytycznych.
„Nie ma nic poza tekstem” – Derrida.
- tekst nie ma poza sobą żadnej podstawy, a wszelkie odniesienia zewnętrzne są iluzjami czy „mirażami” retorycznych strategii języka
- tekst nie ma granic, a tekstualność w najogólniejszym znaczeniu jest także właściwa sposobowi istnienia tego, co rzeczywiste.
Tekst w tej nowej postaci to fragment wycięty z pola owej uniwersalnej tekstualności.
Trzy najważniejsze językowe procesy (kluczowe pojęcia Derridy): różnia, dyseminacja oraz suplementacja.
Różnia („differance”) to neologizm (ewokujący równocześnie znaczenia słów: „differee” – ‘różnić się, odraczać’; „different” – ‘odmienny’; „differend” – ‘różnica zdań’; „difference” – ‘różnica’) wprowadzony dla określenia prymarnej aktywności czasoprzestrzennego różnicowania, występującej również u podstaw tego, co wydaje się bezpośrednie i samoobecne, i nadającej swe charakterystyczne cechy wszystkim nadbudowanym nad nią procesom semantycznej organizacji. Jest ona „grą wytwarzającą różnice”, tak jak archi-pismo jest „splotem śladów”, a tekstualność „tkaniną szczepów”.
Pojęcie dyseminacji, przywołujące znaczenia samoczynnego rozsiewania, rozpleniania, dążności do nieograniczonego rozprzestrzeniania i roztrwaniania się w tym procesie – określane jest przez Derridę w relacji do pojęcia polisemii, do którego, jak powiada enigmatycznie, „nie sprowadza się”.
Bez większego ryzyka błędu można powiedzieć, że dyspersja sensu, wynikająca z różnicującej energii tekstualnej, rozplenienie znaczeń, ginących i tworzących się w zależności od ciągle zmieniających się kontekstów, oraz niemożność ich domknięcia czy ograniczenia – to cechy dyseminacyjnego procesu prowadzące bezpośrednio do badań związanych z kategorią intertekstualności. Dekonstrukcjonizm, jak się zdaje, nie wypracował własnej teorii intertekstualności. Niewątpliwie natomiast przyjmowane są w dekonstrukcjonizmie – z wszystkimi radykalnymi konsekwencjami – ogólny sens i podstawowe elementy tej idei.
Uznanie osadzenia tekstu w tej intertekstualnej przestrzeni implikuje tu istotną zmianę jego charakterystyki: w miejsce aprobowanej jedności – wypada przystać na heterogeniczność tekstu; stabilną hierarchiczną strukturę wypiera – jak się przyjmuje – „pluralność” zmiennych ośrodków organizacji; w końcu zakładana integralność znaczenia okazuje się iluzją – wobec konieczności zakwestionowania pojęcia kontekstu jako zamkniętego i wystarczającego układu odniesienia.
Ostatnia kategoria – pojęcie uzupełnienia. Uzupełnienie jest jakąś nadwyżką, jakąś pełnią wzbogacającą jakąś inną pełnię, nadmiarem obecności. Uzupełnienie uzupełnia. Dodaje się tylko po to, by zastąpić.
Niewinna współzależność znaczeń dodawania i zastępowania w pojęciu suplementu kryje więc w sobie niezwykłą moc i konsekwencje filozoficzne..
Zbyteczny i konieczny, niebezpieczny i zbawczy, suplement rządzi wszystkimi wcześniej wspomnianymi opozycjami; warunkuje i określa wszelkie ludzkie poczynania; jest wreszcie faktycznym modelem rekonstrukcyjnej badawczej procedury.
Kategorie suplementacji oraz dyseminacji (z których pierwsza zwrócona jest raczej przeciw formalno-strukturalnym, druga zaś raczej przeciw hermeneutycznym tradycjom myślenia o literaturze) służą charakterystyce tekstu w jego nowej postaci, dokonując dwóch złożonych operacji: dekonstrukcji opozycji dzieło/tekst oraz tekst/interpretacja. Operacja pierwsza zmierza do podważenia przeciwstawienia między dziełem jako duchową całością, zamkniętą, spójną i harmonijną, wyrażającą wiernie intencję autora i kształt przedstawionego świata – a tekstem jako niedoskonałym zapisem, utrwalającym jedynie grafemiczno-brzmieniowo-znaczeniowy schemat dzieła i odciętym od bezpośrednich związków z podmiotem i światem. Cechy właściwe ogólnie pojętej tekstualności charakteryzują tyleż to, co nazywano tekstem, ile to, co nazywano dziełem.
Każde odczytanie jest nieodczytaniem – ta formuła może być traktowana jako generalne określenie kierunku rozważań o możliwości interpretacji i naturze rozumienia, jakie zawierają rekonstrukcyjne analizy. Dekonstrukcjoniści wyrozumiale wyjaśnili, iż „nieodczytanie nie jest odczytaniem niepoprawnym, lecz błędnością czy dewiacyjnością każdego odczytania”.
Nietrudno dostrzec, w widocznej na pierwszy rzut oka odmienności praktyki rekonstrukcyjnej, krytyczne nastawianie wobec tradycyjnego modelu, założeń i celów sztuki interpretowania. Praktyka ta pomija w wielu wypadkach znaczną część semantycznej zawartości tekstów, koncentrując się na elementach marginalnych i dewiacyjnych. Nie docieka też za wszelką cenę jednoczącej struktury ani głębokiego sensu; przeciwnie, chętnie podkreśla brak identyczności tematycznej i nieobecność nadrzędnego czy niepowtarzalnego znaczenia. Standardowy sposób postępowania krytyki wypływa, generalnie biorąc, z założenia o integralności tekstu, które warunkuje i uprawomocnia interpretacyjną strategię zmierzającą do odkrycia tego, co centralne, wytłumaczenia osobliwej jedności i całościowości „treści i formy” dzieła sztuki. Umiejętność lektury i rozumienia byłaby zatem, w ogólnym hermeneutycznym znaczeniu, sztuką odtwarzania i koniecznej transpozycji znaczenia z sytuacji obcej na znajomą, przekładu z tekstu niezrozumiałego na bardziej czytelny, wypowiadania czegoś nowego w języku starym i przyswojonym; byłaby, jak to określa de Man, sztuką parafrazy.
Rekonstrukcyjna strategia zmierza do przeobrażenia tradycyjnych poglądów na temat relacji miedzy tekstem a interpretacją.
PRÓBA CHARAKTERYSTYKI
Dekonstrukcjonizm w teorii literatury można ogólnie określić jako zespół metodologicznych oraz teoretycznoliterackich poglądów na sposób istnienia, budowę i właściwości dzieła literackiego, a pochodnie wszelkich obiektów semiotycznych i tekstów kulturowych. Wypracowywany od schyłku lat 60. dojrzałą postać osiągnął na przełomie lat 70. i 80. Filozoficzne oraz metodologiczne podstawy zapewniły dekonstrukcjonizmowi koncepcje J. Derridy, zaadaptowane i rozwinięte dla potrzeb literaturoznawstwa głównie przez badaczy amerykańskich – de Mana, Hallisa Millera, Hartmana, Felman, Johnson.
Dekonstrukcjonizm nazwę swą wywodzi z filozoficzno-metodologicznego pojęcia dekonstrukcji, charakteryzowanego przez Derridę jako określenie swoistej, dwuaspektowej analizy tekstualnej. Zmierza ona, po pierwsze, do rozwarstwienia semiotyczno-językowej budowy tekstu celem zlokalizowania takich słowno-znaczeniowych elementów (zwanych „nierozstrzygalnikami”), które nie tylko opierają się hierarchiczno-binarnemu porządkowi powierzchniowej organizacji, lecz w istocie go dezorganizują. Po wtóre zaś, do ukazania „faktycznej” budowy tekstu; mianowicie poprzez wykazanie, że owe pozornie marginalne elementy mają charakter kluczowy, logicznie prymarny i w rzeczywistości rządzą „od wewnątrz” dyskursywnymi opozycjami.
Metoda dekonstrukcji stosowana była zarówno do analizy poszczególnych tekstów, jak poetyk, teorii literackich (strukturalizm) i językoznawczych (Saussure’a, teorii aktów mowy Austina i Searle’a) oraz koncepcji i systemów filozoficznych. Wyniki prowadziły nieodmiennie do wniosku, że hierarchiczny ład systemowej organizacji jest lokalnym i jedynie powierzchniowym efektem oddziaływania elementarnej aktywności czasoprzestrzennego różnicowania („differance”) oraz dwóch wywodzących się zeń podstawowych procesów; dyseminacji – czyli zjawiska rozpraszania sensu (przeciwstawnego polisemii); i suplementacji – czyli zjawiska jednoczesnego zastępowania i uzupełniania (przeciwstawnego logice myślenia w kategoriach binarnych opozycji).
W odniesieniu do teorii dzieła literackiego zakwestionowano nie tylko założenia formalistyczne, dotyczące autonomicznego statusu dzieła („nie ma tekstu samego w sobie”), lecz także pozytywistyczne z ducha koncepcje historyczno-socjologiczne, dotyczące uprzedniego i niezależnego od tekstu – również w najogólniejszym znaczeniu semiotycznej mediatyzacji – istnienia przedmiotu odniesienia („nie ma nic poza tekstem”). W odniesieniu zaś do teorii interpretacji, zanegowano zarówno istnienie określonego – obiektywnego i stałego – znaczenia tekstu („znaczenie jest zawsze nieokreślone”), jak i możliwość uzyskania właściwej, poprawnej interpretacji („każde odczytanie jest nieodczytaniem”).
Przedmiotem szczególnego zainteresowania dekonstrukcjonizmu był wzajemny związek filozofii i literatury. Uznając kryterialne cechy dzieła literackiego za właściwe wszelkim wytworom tekstowym, dekonstrukcjonizm miedzy innymi zwracał uwagę na konsekwencje użycia pozornie neutralnej retoryki dla rozwijanej argumentacji filozoficznej. Badając teksty literackie natomiast – uzmysławiał obecność utajonych opcji światopoglądowych oraz bezwiednie przyjmowanych filozoficznych założeń. Inspirował też merytorycznie nie tylko inne, poststrukturalne teorie literatury, lecz i wiele nurtów współczesnych badań filozoficznych, takich jak postmodernizm, neopragmatyzm czy nowa hermeneutyka.