ZAGADNIENIE 14.
Świat wewnętrzny poezji katastrofistów bywa mało przejrzysty, zawikłany, oparty na sprzecznościach, na dysharmonii. Zapowiada wszechogarniającą katastrofę. Wszystko to miało swoje znamienne źródła. Katastrofiści często wiązali swoją twórczość z obrazami wstrząsów społecznych, rewolucji i wojen. Unikali jednak zajmowania się sprawami polskimi. Zajmowały ich bardziej sprawy całego globu – wydawały się ciekawsze i ważniejsze od polskich, a jednocześnie pełne grozy, która musiała zastanawiać. Stawali się moralistami zaniepokojonymi przyszłością świata, losem cywilizacji. W wyniku ich głębokich przekonań moralistycznych, w imię prawdy zaczęli weryfikować tradycje tyrtejską romantyzmu.
W pewnym stopniu miały na to wpływ czynniki zewnętrzne wobec literatury. W Europie ujawniła się przecież wizja kolejnej wielkiej wojny. Owa groźba – stanowiąca składnik powszechnej świadomości – przenikała do świata wewnętrznego wielu utworów literackich.
Widoczne jest to w wierszu Władysława Sebyły „Otwarcie” oraz w utworze Aleksandra Rymkiewicza „Jedenaście wierszy”.
„OTWARCIE” (1935) | „JEDENAŚCIE WIERSZY” (1938) |
---|---|
[…]. Teraz noc
|
|
Antycypując groźne wydarzenia, katastrofiści musieli określić swój stosunek do naszego, narodowego zafascynowania wojną, utrwalonego w tradycji tytrejskiej romantyzmu, w żołnierskiej piosence oraz ikonografii, zwłaszcza dziewiętnastowiecznej, powstańczej.
We wspomnianej weryfikacji mieli oni swoich poprzedników: futurystów, skamandrytów, awangardzistów. Katastrofiści jednak realizowali ową weryfikację przede wszystkim w poezji, brakowało w zasadzie wypowiedzi publicystycznych.
Katastrofistom nie chodziło wyłącznie o przekreślenie wszystkiego, co wiązało się z przeszłością, o ostentacyjne zajęcie postawy Herostratesa, lecz zależało im przede wszystkim o dogłębne przemyślenie – przede wszystkim w aspekcie moralnym – całej istoty tyrteizmu. Inaczej niż u poprzedników nie chodziło o lekceważenie tradycji tyrteizmu ze względu na odzyskanie niepodległości, lecz o zdarcie z niej maski fałszu. Mimo to, jeden z motywów walki z tyrteizmem pozostał na pozór niezmienny – była to złudnie wyczuwalna zbędność owej tradycji. Czas zweryfikuje tę opinię. Kilka lat później romantyzm tyrtejski stanie się tradycją, która ze względów historycznych będzie wybierana na nowo.
Wcześniejsze od katastrofistów pokolenia, wyrastające w niewoli, marzyły o „wojnie powszechnej za wolność ludów”. Taka wojna była przecież najważniejszym sposobem na odzyskanie niepodległości. Dlatego w wierszach poprzedników brakowało refleksji zarówno śmierci, o cierpieniu fizycznym, moralnym, jak i o sprawach eschatologicznych. To właśnie te elementy – wcześniej zwykle ukrywane – eksponują katastrofiści. W ten sposób polemizują z traktowaniem wojny jako „wojenki”, kwestionują mity i stereotypy myślenia o wojnie, które stworzyła narodowa przeszłość, a utrwaliła kultura. Będąc moralistami, stali się pacyfistami.
Na gruncie poezji dwudziestolecia pacyfizm zwykło się rozpoczynać od „Hymnów” (1920) Józefa Wittlina. Jednak nie odegrały one wybitniejszej roli, nie oddziałały na zbiorową świadomość. Było bowiem dopiero co po odzyskaniu niepodległości. Wojny kojarzyły się więc albo z walką o niepodległość, albo z jej obroną. Data wydania „Hymnów” uzasadnia takie rozumienie. Dalsze prace Wittklina, m.in. „Wojnie, pokoju i duszy poety” (1925), szkicach literackich, „Soli ziemi” kontynuowały nurt pacyfistyczny. Był to pacyfizm o nurcie ekspresjonistycznym.
Jeszcze innym poetą, który na początku dwudziestolecia rozpoczął niebanalną rozprawę z tradycją tyrtejską był Leopold Staff w „Ścieżkach polnych”(1919). Niedawny kontynuator tej tradycji tym razem ją podważał. Dostrzegał jej nagłą nieaktualność w skutek zmienionej sytuacji historycznej. Ukazywał kłamstwa i ułudy. Obnażywszy bezsens wojny, preferował w jej miejsce wartości na pozór mało efektowne – codzienną pracę i życie w poczuciu godności.
Dopiero druga faza pacyfizmu – idąca do pewnego stopnia tropem myślenia Staffa – okazała się pogłębiona myślowo i filozoficznie. Był to pacyfizm katastrofistów, głównie Józefa Czechowicza, Władysława Sebyły, Jerzego Zagórskiego, Aleksandra Rymkiewicza, Czesława Miłosza.
Postawy antytyrtejskie widać już w pierwszym tomie liryków Czechowicza „Kamień”(1927). Biorą się one z doświadczeń poety, żołnierza z roku 1920, zauroczonego z resztą tradycją patriotyczną. Doświadczenie antytyrtejskie unaocznia wiersz „Front”.
„FRONT” |
|
---|---|
|
To zrozumiałe, że ocena wojny jaką formułowali poeci, kierujący się przesłankami moralnymi, musiała wpłynąć na ich stosunek do tyrteizmu. Uczulała na stereotyp myślenia o wojnie, fałsz tkwiący w tradycji tyrtejskiej romantyzmu.
Pośród utworów przeczących tyrtejskiemu mitowi o aspektach ludycznych, że wojna to „wojenka”, znajduje się cykl Sebyły „Cztery wiersze o wojnie” pochodzący z „Pieśni szczurołapa” (1930). Tu najważniejsze wydają się dwa wiersze: „Piechota maszeruje” i „Sztab”.
„Piechota maszeruje” – Za pomocą techniki naturalistycznej wojna została ukazana jako absurdalny, urzeczowiający żołnierzy, „mozolny i pozbawiony celu marsz w męce, brudzie i pocie”.
Wiersz „Sztab” wydaje się ciekawszy i ważniejszy. Na pozór stanowi projekcję ćwiczeń wojskowych. Tak naprawdę unaocznia kierujące wojną diaboliczne mechanizmy i obnaża jej moralny bezsens. Uderza w legionowy mit tak zwanej „szarej piechoty”, utrwalony w piosence Leona Łusiny „Maszerują strzelcy, maszerują” (1918). Mit ten zostaje przez Sebyłę skompromitowany za pomocą przedstawienia realiów bitewnych („po pas w lepkim błocie”; „wypadnie szarym ludziom łazić, gwarzyć, kurzyć, / Strzelać i konać w szumie oszalałej burzy”). Mit zostaje sprowadzony z nieba na ziemię! U Łusiny – wbrew temu co głosi jego piosenka – piechota wcale nie jest „szara”. Jego piechurzy są w znamienny sposób nobilitowani podczas walki. Nobilitacja polega na „podążaniu na bój” w pierwszym szeregu. U Sebyły zaś mit „szarej piechoty” okazuje się złudnym i wygodnym kłamstwem. Kłamstwem okaże się przede wszystkim romantyczna legenda o urokach bitew, znana szczególnie z „Reduty Ordona” oraz „Pana Tadeusza”. Szczególnie „Reduta…” stanowi znaczący utwór dla polskiego tyrteizmu, bowiem Mickiewicz zawarł w nim moralną i filozoficzną akceptację wojny wyzwoleńczej. U Sebyły tymczasem „dzieło zniszczenia” nie posiada już motywacji patriotycznej w postaci jakiejś dobrej sprawy, dlatego nie może być ani „święte”, ani piekne, to znaczy czyste moralnie. Przeprowadzając kompromitacje tyrtejskich mitów i legend o wojnie Sebyła użył czasu przyszłego i teraźniejszego. W czasie przyszłym toczy się, pozorowana na mapie, gra wojenna, która, ni stąd, ni zowąd, przeradza się w rzeczywistą, okrutną bitwę. Ona sama zaś odbywa się w czasie teraźniejszym. Imitowana wojna uzyskuje dodatkowy wymiar - stanowić będzie w pewnym stopniu spełnienie Chrystusowego proroctwa o zburzeniu Jerozolimy i końcu świata („nie zostanie kamień na kamieniu”).
Zakorzenione w naszej kulturze mity wojny jako „wojenki” i żołnierza jako kolorowego ułana kompromitowali także: Zagórski, Miłosz, Rymkiewicz, Pleśniarowicz.
Ja liryczne w wierszu Zagórskiego „C.K.M.” (1932), napomykając o ćwiczeniach wojskowych, stwierdza bez ogródek: „Oficer mówił po prostu / nauczam mordować ludzi”.
Pozostali mniej brutalnie uderzają w owe mity, jednak podobnie jak Sebyła wykorzystywali do ich skompromitowania zabawę w wojnę, ćwiczenia wojskowe.
MIŁOSZ – „KOŁYSANKA” |
|
---|---|
|
Nieco inaczej – bo w scenerii nadrealistycznej – wygląda zabawa w „wojenkę” u Rymkiewicza w „Pieśni VI – O ślepnącym przyjacielu” (1936).
RYMKIEWICZ - „PIEŚŃ VI – O ŚLEPNĄCYM PRZYJACIELU” |
|
---|---|
|
Wracamy na grunt poezji Czechowicza. Do świata wewnętrznego wierszy z tomu „Kamień” rzeczywistość pozaliteracka wnika na wszystkie sposoby. Ujawnia sprzeczności świata, wśród których przyszło żyć autorowi i jego współczesnym. Ta rzeczywistość pozaliteracka wpływa na postawy pacyfistyczne, a zarazem antytyrtejskie. Owa rzeczywistość, która jest udziałem jednostki i zbiorowości, okazuje się nad wyraz pełna napięć i sprzeczności. Podlega nagłym przemianom. Grozi rewolucją. Niesie Sąd Ostateczny i Apokalipsę.
„PRZEMIANY” |
|
---|---|
|
Takie pojęcia o znaczeniach symbolicznych, jak Sąd Ostateczny, archanioły, Apokalipsa nie są u katastrofistów ozdobnikami. Za każdym razem odnoszą się do rzeczywistości pozaliterackiej: do rewolucji lub wojny.
W twórczości katastrofistów obowiązuje „filmowa” metoda przenikania obrazów oraz wspomniana wcześniej zasada zestawiania. Podmiot liryczny rzadko mówi o sobie samym. W wyniku zestawień i przenikających się obrazów do głosu zdaje się dochodzić nade wszystko świat rzeczywisty. Wykorzystując zdobycze awangardowe, katastrofiści nie byli już ani Tyrteuszami, ani parnasistami, lecz – wyposażeni w świadomość stricte dwudziestowieczną – pełnili rolę mediów. W ich jaźni, niczym w lustrze przeglądała się rzeczywistość pozaliteracka, ujawniając pasmo groźnych sprzeczności. A jednak dzięki stosowanej przez nich poetyce niestabilny świat dawał się opanować pod względem intelektualnym.
Motywy Apokalipsy, Sądu Ostatecznego itd. Za każdym razem miały swoje znaczenie: realne lub symboliczne. Często dowodzą pacyfistycznym, katastroficznym i antytyrtejskim postawom poety. Takim postawom towarzyszy pamięć o doświadczeniu historycznym wielkiej wojny.
Uzasadnione kwestionowanie romantycznej tradycji tyrtejskiej, a tym samym hołdowanie pacyfizmowi nie mogło trwać do końca dwudziestolecia międzywojennego. Nadciągały bowiem wydarzenia, które przekreślały antytyrtejską motywację. Krytyka tyrteizmu stała się bezzasadna, gdyż wojna zbliżała się w sposób nieuchronny.
Widmo owej nieuchronności wojny widoczne jest w wierszu „żal” Czechowicza oraz „I znów tupot nóg sołdackich… (inc.)” Sebyły.
„ŻAL” - Z TOMU „NUTA CZŁOWIECZA” (1939) | „I ZNÓW TUPOT NÓG SOŁDACKICH… (INC.)” - Z TOMU „OBRAZY MYŚLI” (1938) |
---|---|
|
O mój rozmarynie… |
Grozę nadchodzących wydarzeń sugerował Czechowicz z punktu widzenia poety – moralisty. Tymczasem Sebyła tę samą grozę ujmował przez pryzmat wielkiego dziedzictwa romantyzmu. Znajomą, bo nawet tyrtejską nutą brzmi ten wiersz. Podkreśla to dodatkowo motyw zaczerpnięty z ułańskiej piosenki legionowej „O mój rozmarynie…”. Stanowi on ślad obecności tradycji romantycznej w czasach niedawnych. Świadomość znamiennej cykliczności narodowych dziejów zmusiła poetę – pacyfistę do wyboru tradycji, którą wcześniej odrzucał. Z resztą nie tylko Sebyła dokonał wyboru odrzucanej niedawno tradycji, podobnie postąpił Rymkiewicz.
Pod koniec dwudziestolecia międzywojennego nastąpiło więc odwrócenie zjawiska, swego rodzaju odbicie fali, zamknięcie kręgu. Otóż zamiast odrzucania tradycji tyrtejskiej widać jej wzmożoną akceptację. Było to zjawisko powszechne, na swój sposób niezwykłe. Dotyczyło twórców różnych pokoleń. Ów nagły zwrot ku romantycznej tradycji wynikał – jak zawsze – z zagrożenia dla bytu narodowego i polskości.