Różne ujęcia tematyki wiejskiej w literaturze renesansowej - wizerunek arkadyjski i realistyczny
Arkadia to kraina w starożytnej Grecji, położona na środkowym Peloponezie, zamieszkała przez ubogich pasterzy. W I wieku przed naszą erą rzymski poeta Wergiliusz odnalazł w niej idealny krajobraz dla swoich "Bukolik". Opisał w nich złoty wiek ludzkości. Z kolei motyw złotego wieku rozwinął i utrwalił Owidiusz w "Metamorfozach", dokładnie określając jego ramy, przyrodę i panujące warunki. Z czasem pejzaże Arkadii i złotego wieku nałożyły się na siebie. I taki gotowy już schemat przejęli renesansowi twórcy. Arkadia stała się symbolem wiecznej szczęśliwości, idylli, krainą cudów natury, miłości i radości.
W 1504 roku włoski humanista i poeta Jacopo Sannazzaro stworzył pierwszą alegoryczną powieść pasterską, w której bohaterowie ze świata codziennego, pełnego trosk i przeszkód, uciekają do Arkadii - szczęśliwego kraju niefrasobliwych pasterzy, i tam odnajdują ukojenie. Taki właśnie sposób tworzenia literatury na długo zagościł w literaturze renesansu. W gruncie rzeczy sprowadzał się do tego, by - przez połączenie kunsztu poetyckiego i tematyki miłości - dzięki mitowi Arkadii postawić typowe dla epoki pytania o sens procesu tworzenia, znaczenie miłości oraz sposoby szukania szczęścia. Fabuła była w tym wszystkim sprawą najmniej istotną. Arkadia stała się sposobem na ucieczkę w samotność, na zagłębienie się w siebie, pogodzenie z własną psychiką, odnalezienie równowagi między swoimi myślami i przekonaniami a światem zewnętrznym. Chrześcijaństwo na mit o Arkadii nałożyło swój Raj - idyllę po śmierci. Tak więc Arkadia uzyskała trzy główne nurty: stała się idyllą miłości, samotności i świętości.
Polscy poeci odrodzenia odnaleźli swoją Arkadię na wsi. To ona ma zapewnić człowiekowi życie moralne, pożyteczne i szczęśliwe. Niewątpliwie do takiego poglądu przyczyniła się ówczesna sytuacja gospodarcza i polityczna Rzeczypospolitej, która zaopatrywała w zboże całą północną Europę. Następowała stopniowa decentralizacja kraju - małe wioski szlacheckie uzyskiwały coraz większe znaczenie. Ekspansja polityki folwarku pańszczyźnianego zapewniła jego właścicielowi - szlachcicowi stały i wysoki dochód. Ponieważ panował względny pokój i nie zwoływano pospolitego ruszenia, ziemianin mógł spokojnie cieszyć się urokami życia w swoim dworku. Nic więc dziwnego, że właśnie na wsi szlachcice znajdowali swój Eden. Niezwykłą popularność zdobyła sobie w tym czasie "Epoda II" Horacego, w której autor przedstawia spokojne życie, z dala od wojen i miejskiego bruku. Jest to życie proste, skromne, ale dostatnie, bo przecież pola i lasy pełne są zwierzyny, a oliwki rwane prosto z drzew sprzyjają zdrowiu. Wieś pozwala poza tym na bliski kontakt z naturą, ta z kolei niesie ukojenie, uwalnia od niepokojów i trosk.
Taki ideał w pełni poparli Mikołaj Rej, Jan Kochanowski i Szymon Szymonowic. Co prawda trudno przypuszczać, że Rej znał oryginalną "Epodę" Horacego, nigdy bowiem nie otrzymał należytego człowiekowi renesansu wykształcenia. Mimo to w swoim "Żywocie człowieka poczciwego", dokładnie w jego drugiej księdze, rozdziela rok na cztery części i w każdej z nich odnajduje bezcenne pożytki płynące z życia na wsi. To tam ów poczciwy człowiek żyje moralnie i godnie, tam prowadzi wzorowe gospodarstwo, czerpiąc zyski z pól i lasów, hodując zwierzęta. Tam również zakłada rodzinę z idealną małżonką. Tylko na wsi człowiek poczciwy może odnaleźć radość a pociechę, zbudować własną idyllę.
Pod taką wizją wsi podpisuje się Jan Kochanowski. Dodatkowo w swoich fraszkach, między innymi "Na lipę" i "Na dom w Czarnolesie", zaznacza, że spokojny wiejski żywot przedkłada nad wszystkie inne. Poecie zamiast marmurowych pałaców wystarczą bowiem cień lipy, zdrowie, czyste sumienie i ludzka życzliwość. Dom zapewnia mu życie spokojne, bezpieczne, wolne od ciągłych zmian Fortuny. Na wsi, przy uczciwej żonie, koronie głowy swego męża, może poeta sam decydować o swoim losie, czas rozdzielać według własnego życzenia na pracę, czytanie i własną twórczość. Taki ideał życia to już nie stoickie męstwo, odporność na wyroki losu, bohaterstwo i cnota - tutaj nie trzeba wcale być bohaterem. Na wsi człowiek osiąga Arystotelesowy "złoty środek", odnajduje istotę samego siebie, jedność ducha i ciała.
Do sielankowej idylli życia wiejskiego dochodzi Kochanowski w "Pieśni świętojańskiej o Sobótce". W noc Świętego Jana chłopi, porzuciwszy swe codzienne prace, bawią się przy ognisku. Beztroskie tańce i piosenki opisują chłopskie miłostki i romanse. W ten sposób chłopi odrealniają swoje życie, uzyskując nową jakość - rodem z renesansowych pieśni pasterskich. Apoteozą wsi, a przy tym parafrazą "Epody" Horacego jest "Pieśń Panny XII", rozpoczynająca się od słów: "Wsi spokojna, wsi wesoła, który głos twej chwale zdoła?" Tu zaczyna się pochwała, znanych nam już z utworów Reja, pożytków płynących z wiejskiego życia. Wreszcie Kochanowski przeciwstawia styl życia dworaka, żeglarza, żołnierza i oratora, którym los przynosi niespodziewane troski i burze, kondycji oracza. To oracz bowiem jako jedyny może pracą własnych rąk wyżywić siebie i rodzinę, to jemu sady dają owoce, pszczoły - miód, owce - wełnę, lasy - zwierzynę, a rzeka - ryby.
Niedalekie takiego obrazu szczęśliwego życia są "Sielanki" Szymona Szymonowica. Jego bohaterowie jednak posuwają się jeszcze dalej w swej antycznej sielankowości. Nie tylko, pracując, dyskutują o swoich problemach miłosnych, ale w dodatku śpiewają pieśni w antycznym metrum, prosząc Muzy o wsparcie i w swych wypowiedziach odwołują się do postaci z mitologii antycznej. Jednakże ten odrealniony obraz wiecznej szczęśliwości przesycony był realnymi i rzeczywistymi epizodami z prawdziwego życia.
Także bowiem w Arkadii zdarzały się pęknięcia, brutalne zderzenia z rzeczywistym światem. Najsłynniejszym malarskim przedstawieniem tego pęknięcia jest obraz Giovanniego Guercina pod tytułem "Et in Arcadia ego" przedstawiający błogi arkadyjski krajobraz, a w jego centrum nagrobek z czaszką i tytułowym napisem: "i ja jestem w Arkadii". Na idealnym obrazie krainy wiecznej szczęśliwości rysuje się odrażająca skaza - nawet tutaj dotarło to, co najstraszniejsze w kondycji człowieka - śmierć. Nagle Arkadia przestaje być rajem, ziemią obiecaną. Zresztą tak naprawdę nigdy nim nie była - w historycznej realności owa kraina na Peloponezie była skalistą i nieurodzajną ziemią, nadającą się co najwyżej do wypasu owiec. Dopiero ludzka wyobraźnia, spragniona ideału, przekształciła rzeczywistość w znane z literatury obrazki.
Także polska wieś XVI wieku miała swoje wady. Chłop pańszczyźniany musiał za darmo pracować na ziemi pana i na jego konto. Był od urodzenia przypisany do ziemi, co pociągało za sobą konieczność pozostawania w jednej wsi przez całe życie. Mit arkadyjski nie zaślepił do końca polskich poetów, którzy wskazywali w swych dziełach także tę drugą stronę rzeczywistości. Już bowiem w "Pieśni świętojańskiej o Sobótce" Kochanowskiego Panna I, przypominając o konieczności pokładania wiary w Bogu, wymienia: grad, upały, słaby urodzaj i bezustanną pracę jako czynniki sprawiające, że chłopskie życie było bardzo ciężkie. O wiele dalej posuwa się Szymonowic we wspomnianej sielance "Żeńcy". Tam dwie chłopki - Oluchna i Pietrucha - w rozmowie między sobą przedstawiają wiarygodny obraz życia polskiego chłopa. Dowiadujemy się zatem, jak ciężko muszą pracować; nadzorca skąpi im przerw, nakazuje pracę od wschodu do zachodu słońca, nie krępuje się także używać bicza, który zawsze nosi przytroczony u pasa. Nietrudno na podstawie "Żeńców" wyobrazić sobie wielu podobnych sytuacji, jakie na pewno zdarzały się na polskich folwarkach.
Z innej nieco strony przedstawia niedolę chłopa Mikołaj Rej w swojej "Krótkiej rozprawie...". Skupia się autor na krytyce stosunków społecznych panujących w XVI-wiecznej Polsce. Przy okazji jednak opisuje dokładnie pozycję chłopa w hierarchii. Poza tym, że szlachta wykorzystuje rolników, to jeszcze robi to kler, wymuszając różne dary pieniężne, z których większość trafia na plebanię. Księża wmawiają przy tym prostodusznym chłopom, że wszelkie datki i daniny w naturze stanowią najlepszy sposób na osiągnięcie wiecznej szczęśliwości.
Tak więc ani Arkadia, ani arkadyjska wieś nie stanowiły miejsca zapewniającego ludziom niezmącone szczęście. Czym zatem były? W moim przekonaniu - ucieczką od świata doczesnego, jego rozczarowań i przykrości. Człowiek renesansu potrzebował takiego miejsca, gdzie mógłby w spokoju oddać się swoim rozmyślaniom i marzeniom. Potrzebował odrębnego obszaru, na którym mógłby przebywać sam ze sobą - stworzył więc iluzję odciętej od realności Arkadii, spełniającej jego marzenia o bezpiecznym azylu. Polscy humaniści utożsamili ją z wsią, tym miejscem, od którego rzeczywiście świat polityki wydawał się daleki, a które - dzięki ówczesnej sytuacji gospodarczej kraju - spełniało idealne warunki dla beztroskiego oddania się "słodkiemu próżnowaniu". W dzisiejszych czasach mało kto potrafi stworzyć sobie warunki dla osiągnięcia wewnętrznej równowagi, spokoju, szczęścia. A humaniści stworzyli ku temu piękną baśń o wiecznie radosnej i szczęśliwej Arkadii.