Korekta: Rebellisch :)
WYWIAD Z WAMPIR(KI)EM
Edward Cullen zaprosił mnie do swojej posiadłości w Forks, ponieważ nie mógł znieść, że na przedpremierowych pokazach "Zmierzchu" siedzę po drugiej stronie ekranu i śmieję się do rozpuku z jego fryzury. Po przyjeździe zajmuję miejsce w przestronnym, białym jak śnieg rozsypany na prześcieradle salonie. W pokoju z uchylonymi drzwiami Bella Swan intonuje kolejne pieśni z płyty "Razorblade Romance" zespołu HIM i wodzi palcem za kroplami deszczu spływającymi po szybie. Spoglądam przez okno. Edward zeskakuje z pobliskiej sosny i dziarsko wchodzi do domu. Przynosi mi szklankę soku pomarańczowego. "Świeżo wyciskany – mówi – Musiałem oczarować ekspedientkę. Wiesz, wampiry za nic nie płacą, to wbrew zasadom". Szczwany z niego wąpierz. I szczupły jak cholera.
Michał Walkiewicz: Edwardzie, to niemożliwe! Jesteś jeszcze piękniejszy niż w kinie.
Edward Cullen: Ach, dziękuję, ale mów mi Ed. Czuję, że ten komplement bardzo nas do siebie zbliżył.
MW: A więc, Ed…
EC: (zalotnie) Mimo koniunkcji dusz, która najpewniej jest nam pisana, muszę Ci przypomnieć, iż nie zaczyna się zdania od "a więc", nawet wampiry to wiedzą.
MW: Edwardzie, Ed, tak jak Ci napisałem w liście, będziemy rozmawiać o młodości wampirów i o tym, jak obchodzi się z nią popkultura. Oglądasz filmy, czytasz książki i komiksy, grasz w gry wideo, toteż…
EC: Ba, w końcu mam na to całą wieczność.
MW: Otóż to. Czy dla Ciebie, wampira, młodość to realna, odczuwalna i istotna sfera, kończąca się jakąś dorosłością, "dojrzałością"? A może młodość to tylko kropla w morzu wieczności, na którą jesteś skazany z racji swojej nieśmiertelności? Idąc dalej, czy powierzchowność nastolatka wymusza na wampirze przypisane nastolatkom zachowania społeczne? Jeśli spojrzeć na kino, jest to rzecz trudna do ustalenia. Są przecież młode wampiry i wampiry, które młodość tylko odgrywają. Ty zaliczasz się do tej drugiej grupy. Masz dziewięćdziesiąt lat, ale zachowujesz się jak nastolatek.
EC: Sugerujesz odpowiedź już w pierwszym pytaniu. Lecz wybaczam Ci, gdyż mylić się jest rzeczą ludzką (na marginesie dodam, że nie wampirzą). Zgodnie z większością wampirycznych mitów, w których zakochało się kino, czas dla Syna Nocy zatrzymuje się w momencie przemiany, w chwili kontaktu ze szlachetną krwią. I ze mną tak było. Z drugiej strony, życie pod presją, w ukryciu a jednocześnie "na widoku", nie pozwala braciom o aparycji cherubinów na ciągłe przebywanie pośród wampirów równych im wiekiem, choć starszych fizycznie. To budzi podejrzenia i prowokuje domysły.
MW: Zostaje Wam grupa rówieśnicza?
EC: Właśnie. Ja i moi przyjaciele traktujemy ją jak wielką pelerynę-niewidkę. Pomyśl o fabułach związanych z wampirzą młodością lub młodością wśród wampirów. Zawsze zbudowane są wokół jakiejś młodzieżowej wspólnoty. Zazwyczaj można wyczuć, że to krwiopijcy, chociaż czasem udawanie nastolatków wychodzi im tak dobrze, że trudno się połapać. W przypadku bandy "Straconych chłopców" z Santa Carla sprawa jest oczywista – komiksy, rockowa muzyka, skórzane kurtki, fryzury mullet, chyba kilka subkultur naraz. To raczej mało prawdopodobne, że kogoś udają, co dowodzi, że wampiry przeżywają młodość dokładnie tak samo, jak ludzie. Przechodzą okres buntu, etc… Ale już kolega Tony’ego z "Wampirka" zachowywał się jak trzylatek, choć lat miał…
MW: 309! Tak przynajmniej mówią moje notatki.
EC: Mamy takie wampirze powiedzenie: "stealth over wealth". Kamuflaż jest najważniejszy. Na ogół, przebywając długo wśród ludzkiej młodzieży, uwsteczniamy się w celu lepszej adaptacji. Przejmujemy ludzkie nawyki, dzielimy problemy, podkradamy paletę emocji. W "Zmierzchu" na przykład nadążamy za trendami wśród nastolatków. Nie można jednak uniknąć sytuacji, gdy ktoś się zbuntuje, będzie kontestował dorosłość zaklętą w zbyt młodym ciele. Pamiętasz Claudię z "Wywiadu z wampirem"?
MW: Jasne.
EC: To był właśnie taki przypadek. Dziewczyna była pełna pasji i bólu. Cierpienie dorosłej kobiety w ciele dziecka nauczyło widzów więcej niż te wszystkie śpiewki o "klątwie nieśmiertelności".
MW: Widzę tu paradoks. Gdybyś był starszym i bardziej doświadczonym wampirem, nie byłbyś tak skutecznym drapieżnikiem. Mówię o Twojej aparycji. Nie chodzi więc tylko o kamuflaż, który pozwala Ci prowadzić jako takie życie społeczne, ale też o jakieś "łowieckie" umiejętności.
EC: Póki polujemy na zwierzęta, nie ma to większego znaczenia. Ale gdyby moja rodzina nie była "wegetariańska", byłby to wielki atut. Jak powiedziałem, wszystko we mnie ma przyciągać ofiary.
Edward wykonuje delikatny ruch ręką na wysokości szyi, jakby na modłę francuskiej damy dworu odpędzał upierdliwą muchę. Naraz z hukiem otwierają się drzwi sąsiedniego pokoju. Bella drobi nóżkami, zatrzymuje się przy Edwardzie i podaje mu dłoń. Wampir wstaje, wbija wzrok w dziewczynę. Zastygają, wpatrzeni w siebie. Moje przeciągłe ziewnięcie sprawia, że ich podróż na Księżyc kończy się przedwcześnie. "Zakrywaj usta, mógłbym wyrwać Ci migdałki" – rzuca w moją stronę Ed. Bella patrzy rozmarzona na deszcz za oknem i po chwili odpływa do pokoju.
MW: Ok, wróćmy do rozmowy. A co z seksualną żądzą? Zestawienie wampiryzmu z seksem to motyw stary jak świat. Czy wampiry, podobnie jak ludzie, mają tę swoją wyliczankę, że po dwudziestce to co godzinę, a po trzydziestce już tylko raz w tygodniu? Czy ich młodość można definiować według takiego kryterium?
EC: Tak definiuje się ją najczęściej. Dla dojrzałego wampira akt seksualny może być misteryjnym spektaklem, albo sztuką w ogóle, by wspomnieć Armanda z "Wywiadu z wampirem". Bywa też wyrafinowaną grą miłosną, w którą grali choćby bohaterowie "Zagadki nieśmiertelności". A spójrz tylko na tych gnojków ze "Straconych" z Twoją rodaczką Miko. Oni ciągle baraszkują w samochodach, piją wódkę, krew i polują dla sportu. Dla nich to ciągła zabawa, sex, drugs i rock&roll. Widać to gołym okiem. Kultura popularna jest przestrzenią wspólną dla obydwu ras. Młodość – ludzi czy wampirów, bez znaczenia – jest po prostu najatrakcyjniejsza.
MW: Czyli to młode wampiry przyczyniają się do spłycania kulturowego wizerunku całej rasy?
EC: Ameryki nie odkryłeś. Wystarczy poczytać Sapkowskiego. O ile dobrze pamiętam, bo pewien nie jestem, to czterystuletni wampir Regis obala mit o palącej potrzebie krwi i udowadnia, że dla Dzieci Nocy krew jest ekwiwalentem gorzały. Młode wampiry piją na umór i tym sposobem podtrzymują mit bezwzględnych potworów. A piją, bo mogą – bo nie ma opieki starszyzny, bo się im na wszystko pozwala.
MW: Właśnie o to chciałem zapytać. Na srebrnym ekranie wampiry żyją najczęściej w strukturach patriarchalnych. Zawsze jest jakiś ojciec rodziny, który trzyma swój klan/hordę na krótkiej smyczy. U Kinga w "Miasteczku Salem" jest to Kurt Barlow, jedyny obdarzony inteligencją przewyższającą suszarkę do włosów. W "Bladzie –Wiecznym Łowcy…"
W tym momencie Edward zaczyna kulić się jak niemowlę. Choć wydaje się to niemożliwe, robi się jeszcze bledszy. Nerwowo targa i tak już stargane włosy. "Ssssss!!! Chodzący za Dnia!!!".
MW: Przepraszam, bolesna pomyłka. W każdym razie funkcja i rodzaj władzy (od autorytarnej po umiarkowanie demokratyczną) są zmienne, ale zawsze musi być ten ojciec-dyrektor. Nawet w filmowym "Jestem legendą" spośród setek identycznie wyglądających wampirycznych stworów jeden się wyróżnia. Głośniej krzyczy i zawsze idzie na szpicy. Lestat z literatury Anne Rice i filmu Neila Jordana to "dawca życia".
EC: Wolnego, matriarchat miewał swoje momenty. Znamy przecież Lilith i sukuby, Akashę i Satanico Pandemonium. Często taki wyrazisty i, co najważniejsze, pojedynczy (ojcowski) wzór jest ważny. W okresie nastoletnim kształtuje się tożsamość wampira. Nie ma miejsca na bezstresowe wychowanie. Za duże ryzyko, za duża presja, zbyt wiele pokus i ograniczeń. Wyrywające się spod kontroli zdolności mogą doprowadzić do zaburzenia hierarchii, a podważyć autorytet wodza, mistrza, jakkolwiek go nie nazwiesz, to grzech śmiertelny. Nawet gdy jest niezawiniony.
MW: Niezawiniony?
EC: Pamiętasz Raziela? Żniwiarz dusz, Soul Reaver, w jego przygodach mogłeś uczestniczyć już za czasów świetności pierwszej konsoli Sony. No więc Raziel, imię nieprzypadkowe, bo od wygnanego anioła Serafińskiego, naraził się swojemu Panu, Kainowi. Raziel nie był młody wiekiem, lecz był młodszy w hierarchii klanowej. Nieopatrznie rozzłościł potężnego wampira, ponieważ ewolucja zaopatrzyła go w skrzydła. Skończył na dnie Jeziora Umarłych. Spalony, bez dolnej szczęki, z porwanymi skrzydłami.
MW: Co było dalej?
EC: Raziel z pomocą prastarego bóstwa wrócił na powierzchnię i pokazał Kainowi, gdzie raki zimują, ale, cytując klasyka, niesmak pozostał (mógł już tylko szybować). Morał z tej bajki taki, że nie warto zadzierać z rodzicami.
MW: A co z umiejętnościami młodych wampirów? Mogą się równać z pokoleniem ojców?
EC: Jest raczej regułą, szczególnie w kinie klasy B, że szeregowe wampiry to po prostu mniejsze i słabsze wersje lidera. Pamiętasz "Łowców wampirów" Carpentera? Młodziaki padały jak muchy, ale stary, mądry i sprytny wampir Valek czekał na godnego rywala. Bo one zawsze czekają. Gdy rywal się zjawia, arcywampir musi zaprezentować przynajmniej dwa stadia. Najpierw wysłannik Dobra spuszcza mu łomot, ale przy drugim podejściu będzie potrzebował pomocy siły wyższej, albo nieprawdopodobnego łutu szczęścia.
MW: Taki model przeważnie idzie w parze z wirusową koncepcją wampiryzmu. Ugryzieni automatycznie stają się wampirami. Wola gryzącego (zamienić czy nie zamienić?) nie ma tu nic do rzeczy.
EC: W sytuacji odwrotnej, to jest, gdy wampir świadomie tworzy nowego przedstawiciela swojej rasy na drodze, np. wymiany krwi, różnice w "umiejętnościach" są mniejsze. Wtedy wszystko rozbija się o doświadczenie. Dracula, nasz praojciec, kumuluje w sobie większość cech, które z wampira czynią trudnego przeciwnika – inteligencję, szybkość, siłę, możliwość transmutacji i doświadczenie.
MW: Kumuluje też wszystkie słabości.
EC: Oczywiście.
MW: Znamy dobrze wampiryczny romantyczny etos. Nieszczęśliwa miłość, przekraczająca bariery czasu i przestrzeni; nieśmiertelność, która nie jest darem, ale klątwą; "pacyfizm", niebędący czymś naturalnym, tylko sztucznym i krępującym. Jak szybko lęki związane z tym wzorcem pojawiają się w życiu wampira? Czy są one domeną młodości, czy może hałaśliwa młodość je zagłusza?
EC: (śmiech) Mówiąc szczerze, podobne narracje w sztuce wydają mi się zarezerwowane raczej dla wampirów sędziwych albo klasycznych, z kanonu, jak Dracula. Dziś wszystko się odwraca, demitologizuje i dekonstruuje. W serialu "Pod osłoną nocy" mamy wampira-detektywa, a przy okazji zwyczajnego gościa. On ma nawet swojego dealera. U zarania kina, gdy zaczęto się interesować postaciami wampirycznymi, model romantyczny był rozpowszechniony. Dziś tylko czekam, aż ktoś wreszcie skorzysta z jakiegoś oświeceniowego modelu.
MW: Oświeceniowego? Wampir żyje po to, by posiąść całą wiedzę świata? Nieskończenie pojemny umysł?
EC: Właśnie tak.
MW: Mnie też chyba ten aspekt najbardziej interesuje. Śmierć nie przeraża mnie z tego powodu, że oto kończy się moje życie i będę w jakiejś czarnej dziurze, niebie, piekle, Nibylandii. Martwi mnie, ilu filmów nie obejrzę, w ile gier nie zagram, ilu meczów "Ligi Mistrzów" nie będę śledził w środowe wieczory. Takich, które przejdą do historii, zapiszą się w pamięci milionów.
EC: Osobiście wolę baseball (udaje, że odbija piłkę). Ale na poważnie, spójrz na te wszystkie wampirze wizerunki, które przetoczyły się przez historię. Lamie, murony, wupary, bruxasy, strzygonie, upiry, wypierze. Raz ordynarne "żywe trupy", kiedy indziej istoty półboskie. Romantyzm, czyli "złoty wiek", Byron i Polidori. A potem kino: wampiry w lateksach i prochowcach, z długimi kłami i wielkimi giwerami, o obliczach odrażających i pięknych, wyemancypowane i stłamszone, agresywne i spokojne, emanacja czystego zła i metafora prześladowanych mniejszości. Już dla samej przyjemności z obserwowania tych przemian warto byłoby żyć przez wieczność.
Rozmawiał: Michał Walkiewicz