LATAJĄCE TALERZE....UFO
....WIELKIE KULE OGNIA!
SKĄD ONI PRZYCHODZĄ?
CZEGO ONI CHCĄ? DLACZEGO
SIŁY POWIETRZNE PRZYJĘŁY
POLITYKĘ CISZĘ I OŚMIESZANIA?
CZY UFO TRZYMA KLUCZ DO
PRZYSZŁOŚCI CZŁOWIEKA?
CZY ONI WYJAŚNIAJĄ TAJEMNICE
PRZESZŁOŚCI? CZY ONI SĄ TYLKO
ZJAWISKAMI NATURALNYMI?
CZY PLANETA ZIEMIA
JEST OBECNIE ODWIEDZANA PRZEZ
PRZYBYSZÓW Z NIEBA
Wszechstronne, prowokujące, zadziwiające spojrzenie na „sytuację spodka” autorstwa BRADA STEIGERA.
2
MISJONARZ W NOWEJ GWINEI...
SZEF ŚLEDZENIA SATELITÓW W NASA...
Nauczyciel z Iowa, kierowca ciężarówki z Oklahomy, portugalski nauczyciel przedszkolny, rosyjski fizyk, pastor z Virginii, lekarz ze Seattle, kapitan amerykańskich Sił Powietrznych, więcej niż 50 pilotów z komercyjnych linii lotniczych-
Wszyscy widzieli, relacjonowali, opisywali UFO!
Siły Powietrzne mówią społeczeństwu, że Latające Spodki są „fenomenem naturalnym” - że są one tylko plamami słońca, albo nawet wyobraźnią! Ale oczywistą sprzeczność wobec tej łatwej teorii wystawiają codziennie nowe, pojawiające się obserwacje UFO. Odpowiedź może być nadal poza zasięgiem – ale same fakty zadziwią Ciebie!
3
Z
NIEBA
BRAD STEIGER
AWARD BOOKS . NOWY JORK
4
AWARD BOOKS
Pierwsze wydanie 1966
Copyright @ 1966 Eugene Olson
Wszystkie prawa zastrzeżone
AWARD BOOKS jest rozpowszechniany przez
Universal Publishing i Distributing Corporation
800 Druga Aleja, Nowy Jork, Nowy Jork 10017
Wyprodukowane w Stanach Zjednoczonych
5
SPIS RZECZY
1. Spodki i „roboty”, które sterroryzowały argentyńskie ranczo
2. Potwory, które przyszły ze spodka.
3. –Czy one naprawdę są meteorami?
4. Ogniste UFO, które rozbiło się w pobliżu Pittsburgha.
5. Latające talerze w czasach starożytnych.
6. Latające talerze i znikający ludzie.
7. Ożywione lato spodkowe w 1965 roku.
8. Straszne latające galaretowate worki.
9. Duchowny, który zafalował cześć.
10. Turyści z przestrzeni kosmicznej również są brudni.
11. Obcy z hełmami ponad Nową Zelandią.
12. A zatem, dlaczego oni nie odwiedzają Waszyngtonu?
13. UFO, które wylądowało w amerykańskiej bazie Sił powietrznych.
14. Spodek, który gonił japoński samolot pasażerski.
15. Tajemnicza siła, która podkradła się do pewnej angielskiej wsi.
16. Fotograf i czerwony gorący spodek.
17. UFO tankujące w rzece
18. Brat cioteczny dla pioruna kulistego?
19. Wyrostki, które były ścigane przez spodek.
20. Ludzie, którzy przejechali się latającym spodkiem.
21 Latający portugalski kapelusz kardynalski.
22. Odciski stóp oraz odnośniki na Florydzie.
23. Jak oni się poruszają?
24. Powietrzny atak ponad Elmore, Ohio.
25. UFO w Deep Freeze.
26. Statek kosmiczny na autostradzie w Minnesocie.
27. Nie wiń za oszustwo Edisona.
28. Dziwni goście w Exeter, New Hampshire.
29. Gaz błotny czy statek kosmiczny w Michigan?
30. Siły powietrzne i UFO
1.
Spodki i „roboty”, które sterroryzowały argentyńskie ranczo
„Panie Moreno!, Panie Moreno!, obudź się!”
Antonio Moreno przekręcił się i mrugnął oczami w ciemności, dopóki jego oczy niechętnie odkryły kształt jego pracownika gospodarczego stojącego w drzwiach sypialni.
„Co się stało?” wymamrotał Moreno. „Co jest nie w porządku?”
Była 9:30 po południu wieczorem 21 października 1963 roku, i siedemdziesięciodwuletni Antonio Moreno oraz jego sześćdziesięciotrzyletnia żona Teresa, poszli wcześnie do łóżka. Żadnemu z nich nie spodobało się to, że ich sen został przerwany przez pobudliwego młodego pracownika, który prawdopodobnie został zdenerwowany przez jakąś sprawę, która mogłaby śmiało poczekać do rana.
„Wygląda na to, że był wypadek na torach kolejowych” powiedział młody człowiek.
„Wypadek?” zapytała Pani Moreno, owijając szlafrok wokół dookoła swojej koszuli nocnej. „Ale ja jestem bardzo lekko śpiącym człowiekiem. Tory kolejowe są tylko o pół mili stąd. Pewnie usłyszałabym hałas, jeżeli byłby wypadek”.
6
„Ale na torach jest bardzo dziwne światło oraz mężczyzna pracujący przy czymś”, zaprotestował młody człowiek. „Niech Pani zobaczy sama. Powinna być Pani w stanie zobaczyć światło z okna swojej sypialni”.
Obaj Moreno zrobili tak jak ich poprosił zdenerwowany pracownik i zostali zaskoczeni, zobaczyli bardzo jasne światło płynące ponad grupą mężczyzn, którzy wydawali się sprawdzać tory kolejowe.
„Co za jasne światło” powiedziała Pani Moreno, mrużąc swoje oczy jak gdyby spoglądała ona na światło łukowe. „Co ci ludzie robią, Antonio?”
„To jest naprawdę dziwne”, Moreno zmarszczył brwi. „Dlaczego ktoś sprawdzałby tory kolejowe o tej porze nocy?” Ranczo Morenów było w pobliżu Tranca, w prowincji Cordoba, Argentyna. Obszar nie jest aż tak bardzo izolowany, żeby brygady kolejowe potrzebowały wprowadzać nadgodziny, żeby wykonywać obowiązkowe remonty.
„To wielkie światło się porusza!” krzyknął pracownik. „Przesunęło się mniej dwadzieścia stóp w dół trakcji”.
Moreno przystawił palec wskazujący do swoich ust. „Nie krzycz!”, upomniał młodego człowieka. „Siostra Pani Moreno oraz jej dzieci, śpią w następnym pokoju. Nie ma żadnej potrzeby, żeby budzić ich z tak głupiego powodu. Światło jest oczywiście na jakimś wagonie platformy kolei nadziemnej”.
„Moja ciekawość jest pobudzona”, powiedziała Pani Moreno, sięgając po latarkę, którą trzymała obok łóżka. „Pójdę na spacer w dół torów i zobaczę co ci ludzie robią”.
Moreno zaczął protestować, potem wzruszył ramionami. Wiedział, ze daremne będzie sprzeczanie się z żoną, skoro ona zdecydowała się na tak szczególny sposób postępowania.
Pani Moreno nie dostała się bardzo daleko. Na dźwięk zamykanych drzwi, zauważyła jak nagle ludzie znajdujący się na torach zwrócili swoją uwagę w kierunku domu na ranczu. Prawie natychmiast, dyskokształtny przedmiot, mający około 25 stóp średnicy, spadał na Panią Moreno. Zaskoczona kobieta wycofała się do domu na ranczu, po czym cała rodzina, zaalarmowana przez jej wrzaski, oglądała z przerażeniem jak rozpromieniony dysk unosił się na poziomie wierzchołka drzewa i zaczął kierować promień białego światła na dom.
Pani Moreno oddychała z trudem zaskoczona oraz przerażona, a jej ciało zatrzęsło się z „uczuciem mrowienia”, kiedy promień światła wszedł przez okno i uderzył ją. Jedno z dzieci jej siostry obudziło się z wrzaskiem, kiedy promień przesuwał się przez jej ciało.
„Zostaliśmy najechani przez potwory z przestrzeni kosmicznej!” płakał młody pracownik rancza.
Pani Moreno uciszyła go. „Pomóż mojej siostrze przestawić jej dzieci na miejsca, w których światło nie może ich trafić. Musimy być cicho”.
Wyglądając przez okno, Antonio Moreno został przerażony, widząc jak cztery inne spodki szybują w górze, przyłączyły się do dysku, który wypuszczał dziwne belki światła do ich domu. Jednakże tylko jeden z nowo przybyłych uczestniczył w ataku. Pozostałe trzy wydawały się zadowalać unoszeniem się w powietrzu w odległości około 210 stóp. Każdy z przedmiotów był taki sam jak pozostałe – około 25 stóp średnicy z rzędem przypominających okna otworów, jasno oświetlonych, biegnących przez środek. Członkowie obleganego gospodarstwa domowego schronili się za meblami i unikali okien. Kiedykolwiek ktoś usiłował się poruszyć, promień jego „mrowiącego” światła był wysyłany w jego kierunku w celu pokrycia go.
„Co te istoty zrobią z nami?” Moreno nie pytał nikogo konkretnie. „Dlaczego oni muszą to robić na nas?” „I co te lśniące istoty robiły na torach kolejowych?”.
Pani Moreno jeszcze raz zdołała zerknąć za okno i zauważyła, że jeden z dysków zaczął wysuwać buraczkowy promień, podczas gdy inny utrzymywał białe promienie światła. „Dom stał się wtedy niczym piekarnik”, Moreno`sowie powiedzieli później korespondentowi Clarim , w Ranca, Argentyna.
„Oni próbują nas wygonić!” siostra Pani Moreno zaczęła płakać histerycznie. „Oni próbują wykurzyć nas z naszego domu, jak byśmy byli zwierzętami!”.
„Dobrze, nie będziemy ruszeni”, Pani Moreno oznajmiła z determinacją.
Przez czterdzieści minut, oblężony dom na ranczu stawiał czoła rosnącej temperaturze wywoływanej przez tajemnicze unoszące się spodki. W końcu, pracownik rancza zauważył, że „ludzie” na torach kolejowych zaczęli wchodzić do dysku, który zaopatrywał ich w światło w czasie ich kontrolnego obchodu. W ciągu sekund, okropne promienie światła zostały zgaszone i dyski, które otaczały dom rancza zaczęły się oddalać.
W momencie odlotu dysków, trzy pilnujące psy Moren`ów zaczęły wywoływać okropny hałas, wyjąc, szczekając, oraz warcząc. „Gdzie psy były przedtem?” zastanawiał się Moreno. „Było tak jak gdyby one zostały oszołomione”.
Cała rodzina Moreno była nadal „oszołomiona”, kiedy przyjechali dziennikarze z gazet, żeby przeprowadzić z nimi wywiad. Powiedzieli oni reporterom, „że gruby, przypominający mgłę dym, który pachniał jak siarka, wisiał ponad drzewami przez kilka minut po odlocie dziwnego statku powietrznego”.
Reporter z Clarim informował swoich czytelników, że zapach siarki nadal przesiąkał dom na ranczu, kiedy prowadził on swój wywiad dwa dni później. 24 października 1963 zarówno wydanie Tribuna Da Imprensa z Rio de Janeiro, oraz La Nacion z Buenos Aires przyniosły obszerne relacje o godzinie terroru doznanego przez rodzinę Moreno.
7
Chociaż opowieść o unoszących się spodkach, które skierowywały przemiennie „mrowiące” oraz duszące promienie świetlne, wydaje się mieć posmak bardziej fantastycznej fikcji niż rzeczywistości, historia Moren`ów nie była bez zeznań potwierdzających oraz relacji innych naocznych świadków, które skłaniają się do uczynienia całego wydarzenia raczej nieprzyjemnym do oglądania.
Pan Francisco Tropuano powiedział korespondentowi serwisu depeszowego France-Press, że był w odległości tylko jednej mili od rancza Morenów kiedy, około 10:20 wieczorem, zauważył sześć dysków podróżujących przez niebo w zwartej formacji. Pomimo iż nie wiedział on nic o strasznej godzinie wycierpianej przez rodzinę Moreno, dopóki nie przeczytał o tym w gazetach, Pan Tropuana omawiał swoją niezależną obserwację zupełnie swobodnie ze swoimi przyjaciółmi oraz sąsiadami.
Dwa dni przed oblężeniem Moren`ów, zostało opublikowane spotkanie kierowcy ciężarówki z „mrowiącymi” promieniami światła, co została doniesione w Monte Maix, opublikowały ją argentyńskie El Diario oraz brazylijski O Jornal z Rio de Janeiro.
Eugenio Douglas, zawodowy kierowca ciężarówki, powiedział korespondentom, że wieczorem osiemnastego października, na autostradzie zbliżając się do Monte Maix, cała jego ciężarówka została ogarnięta przez wspaniałe białe światło. Pan Douglas miał tylko kilka chwil na rozmyślania o źródle światła, kiedy całe jego ciało zaczęło mrowieć podobnie jak „szczególne uczucie jakie ma ktoś, kiedy stopa zasypia”.
Douglas stracił kontrolę nad swoją ciężarówką i skierował ją do rowu. Promień wydawał się „ wynikać gdzieś z dala” i kierowca po rozjaśnieniu jego głowy zauważył, że wspaniałe światło pochodziło z rozpromienionego dysku, mającego około 25 stóp, który zablokował autostradę. Kiedy zamrugał niedowierzającymi oczami, zbliżyły się do niego „trzy nie dające się opisać istoty”, które mógł tylko porównać do „lśniących metalowych robotów”.
Przerażony kierowca ciężarówki wyskoczył z szoferki swojego pojazdu, wypalił cztery kule z rewolweru do zbliżających się potworów i zaczął biec gwałtownie przez otwarte pole. Kiedy w końcu zatrzymał się, żeby złapać oddech, obejrzał się przez armię i zauważył, że „nie dające się opisać istoty” wsiadają do dysku. Wkrótce zorientował się, że „roboty” nie były podatne na ostrzelanie.
Kiedy dysk zaczął lecieć, świecący latający przedmiot wykonał kilka okrążeń ponad głową rozpaczliwie biegnącego kierowcy ciężarówki.
Za każdym razem kiedy dysk pikował nade mną”, powiedział Douglas reporterom, „Czułem falę strasznego, duszącego gorąca oraz to uczucie kłucia”.
Eugenio Douglas przejechał potem całą odległość do Monte Maix. Kiedy przybył na komisariat policji, był w stanie bliskim histerii. Jako bolesny dowód popierający swoja niewiarygodną opowieść, jego ciało nosiło kilka wypustek – jak po oparzeniach, o których, medyczny kontroler musiał przyznać, że „były dziwne oraz niepodobne do jakichkolwiek które on kiedykolwiek zobaczył”. Dziennikarze z wychodzącego w Agrega, Argentyna Accion opublikowali wywiad z doktorem, w którym lekarz przyznał, że on nie jest w stanie „zaproponować żadnego wytłumaczenia dla oparzeń”.
Spodki często były widziane wzdłuż szlaków kolejowych i ostatnio teoretycy zastanawiali się, czy dyski oraz ich załogi nie byłyby bardziej zainteresowane liniami wysokiego napięcia, które następują za szlakami aniżeli samymi szlakami. W czasie obserwacji w Exeter, New Hampshire, we wrześniu 1965 roku, UFO były najczęściej donoszone, kiedy unosiły się ponad liniami wysokiego napięcia. Spodki o średnicy około 25 stóp były zazwyczaj donoszone przez tych, którzy zauważyli latające dyski. I tak samo późniejsze przypadki ujawnią, że obserwacje „robotów” albo „ludzi w lśniących ubraniach”, w żaden sposób nie są ograniczone do pampasów.1 Ani, niestety, również „mrowiący” promień światła, które dyski często kierują na ludzi, żywy inwentarz oraz maszyny.
2.
Potwory, które przyszły ze spodka
„To wyglądało gorzej niż Frankensztajn” w ten sposób Pani Kathleen May opisała istotę, która ona oraz siedmioro innych mieszkańców Flatwoods, Wirginia Zachodnia zobaczyli 12 września 1952 roku.
8
Pani May powiedziała, że zwróciła swoją uwagę na spodek będąc zawołana przez grupę podekscytowanych dzieci obejmującą jej synów, 13- letniego Eddie oraz 12-letniego Freda. Dzieci były na pobliskim placu zabaw z Genem Lemonem, Neilem Nunleyem, Ronnie Shaverem oraz Tommym Hyerem, kiedy zauważyli „spodek wypuszczający jakieś wydmuchy wyglądające jak piłki czerwonego ognia”. Według chłopców, spodek wylądował na szczycie wzgórza ponad domem May.
„Powiedziałam im, że była to tylko ich wyobraźnia” opowiadała Pani May reporterom, „ale chłopcy upierali się, że zauważyli jak latający talerz ląduje poza wzgórzem”.
Gene Lemon, krzepki siedemnastolatek, znalazł latarkę i powiedział, że uda się to zbadać. Ponaglana przez dzieci, Pani May zgodziła się towarzyszyć nastolatkom, i niewielka grupa mieszkańców Wirginii Zachodniej wyruszyła w nocy.
„Wyżej na wzgórzu, mogłam zauważyć czerwonawy ogień” powiedziała Pani May. „Zmeiniłam swoje zdanie, że to wszystko istniało tylko w ich wyobraźni, byłam zadowolona, że Gene był na czele”.
Po pół godzinie włóczenia się przez krzaki, które przykrywały wąską prowadzącą w górę ścieżkę, odwaga opuściła Gene`a Lemona, który wydał z siebie długi wrzask z przerażenia, a nieustraszony zespół myśliwych spodka uciekł w panice na widok tego co oświetliła latarka Lemona.
Kiedy Lemon zaświecił promieniem na zielone jarzące się miejsca, pomyślał o nich, że są to oczy zwierzęcia. Zamiast tego, błysk rozświetlił ogromną, przypominającą człowieka istotę, z czerwono krwistą twarzą oraz zielonkawymi oczyma, które mrugały spod spiczastego kaptura. Za potworem była „ rozpromieniona kula ognia tak duża jak dom”, która w interwałach stawała się ciemniejsza oraz jaśniejsza.
Później, Pani May opisała potwora jako mającego „okropne pazury”. Jednakże, kilkoro dzieci nie zauważyło w ogóle żadnych rąk. O wiele bardziej byli zgodni, że istota nosiła czarną odzież, a czternastoletni Neil Nunley skonkretyzował kolor jako „ciemno zielony”. Obliczony wzrost istoty wahał się od siedmiu do dziesięciu stóp. Jednakże, towarzystwo było wyraźnie zgodne w sprawie jednej z cech charakterystycznych obcego, był to obrzydliwy zapach, który wydawał się on emitować. Pani May powiedziała reporterom, że był on trochę „jak siarka”, ale w rzeczywistości niepodobny do wszystkiego z czym ona się kiedykolwiek spotkała.
A. Lee Stewart, z wychodzącego w Braxton (Wirginia Zachodnia) Democrat, przyjechał na miejsce wydarzeń chwile przed szeryfem Robertem Carrem. Chociaż większość grupy była zbyt przestraszona, żeby spójnie rozmawiać a niektórzy z nich otrzymywali pierwszą pomoc ze względu na skaleczenia i siniaki otrzymane w ich bezładnej ucieczce w dół wzgórza, reporter przekonał Lemona, żeby towarzyszył mu do miejsca, w którym zobaczył on istotę.
Stewart nie zauważył żadnego śladu ogromnego kosmicznego komiwojażera albo pulsującej czerwonej kuli światła, ale był w stanie, wdychać dosyć dziwny zapach, który określił, że był „ obrzydliwy oraz irytujący”. Napisał później, że zaznajomił się dobrze z dużym wyborem gazów, kiedy służył w Siłach Powietrznych, ale nigdy nie został skonfrontowany z jakimkolwiek gazem o podobnym zapachu.
Każdy z grupy zapewnił potem, że potwór poruszał się w ich kierunku, ale byli również zgodni, że mogło tak być z powodu okoliczności, że znajdowali się pomiędzy stworzeniem a kulistym przedmiotem, który niewątpliwe obsługiwało jako swój statek kosmiczny.
Neil Nunley powiedział, że obcy „naprawdę nie szedł. Tylko się poruszał. Poruszał się równomiernie: nie skakał.”
Wieczorem 21 sierpnia 1955 roku, obcy rzekomo zrobili skaczący las ponownie, kiedy odwiedzili Kelly-Hopkinsville, Kentucky. Lądowanie oraz dalsza obserwacja dwóch do pięciu obcych zostały poświadczone przez pięciu dorosłych oraz trójkę dzieci. Siły Powietrzne, lokalne władze, policja oraz miejscowe gazety prowadziły obszerne oraz dobrze udokumentowane badania wydarzenia. Zaangażowane w nie osoby dorosłe byli raczej zrównoważonymi, zachowującymi się z rezerwą ludźmi, prawie nie nadającymi się do tego żeby wymyślić całą przygodę po prostu sensacyjnego rozgłosu. Niektórzy z nich nawet udawali się daleko poza miasto w którym mieszkali, kiedy zaczęli do nich przyjeżdżać poszukiwacze osobliwości oraz kultyści, jak również pozostawali konsekwentnie niechętni do rozmów o doświadczeniu z urzędnikami Sił Powietrznych oraz innymi oficerami śledczymi.
To był niedzielny wieczór i towarzystwo zebrało się na farmie Gaithera McGehe, która aktualnie była wynajmowana przez rodzinę Suttonów. Nastolatek Billy Ray Sutton musiał opuścić dom na farmie, żeby nabrać wody ze studni. Kiedy pił on chłodną, orzeźwiająca wodę z wystruganej miseczki, został zaskoczony zauważając duży jasny lądujący obiekt obok bloku miejskiego daleko od domu w gospodarstwie rolnym.
Oświadczenie Billy Raya o przybyciu obcego spotkało się z wyraźnym brakiem odzewu. Jednakże, zainteresowanie rodziny znacznie się zwiększyło, kiedy, według kilku sprawozdań, zauważyli oni „małych ludzi, mających mniej niż cztery stopy wzrostu, z długimi rękami oraz dużą okrągłą głową” zbliżających się do domu na farmie.
W kartotekach Sił Powietrznych zachowały się rysunki, które świadkowie wykonali dla badaczy. Suttonowie zapewniali, że oczy stworzeń jarzyły się na żółto. Oczy były niezmiernie duże i wydawały się być wrażliwe na
9
światło. To były światła na zewnątrz domu, które wydawały się powstrzymywać stworzenia od posuwania się naprzód w kierunku domu bardziej niż kule ze strzelb rolników, które zostały wystrzelone w wielkiej ilości.
„Kule wydawały się tylko odbijać od ich niklowanego rynsztunku”, powiedział jeden ze świadków.
Pomimo iż rolnicy zrobili kilka bezpośrednich trafień w obcych, oni wydawali się być „puknięci, po czym ponownie znikali w ciemności daleko od światła”.
Człowiek nazywający się Taylor powiedział badaczom: „Trafiłem jedno z nich poza beczką moją .22.( strzelba). Usłyszałem jak kula trafiła stworzenie i odbiła się rykoszetem na zewnątrz. Mały człowiek przewrócił się na ziemię i potoczył jak piłka. Zużyłem cztery pudełka naboi na tych małych ludzi”.
Sutton wypalił do jednego z nich bezpośrednio ze swojej dubeltówki, obcy po prostu zrobił fikołka i potoczył się do ciemności.
Tak samo mówili świadkowie o potworze z Flatlands, Wirginia Zachodnia, twierdząc, że obcy nie szedł lecz wydawał się płynąc w ich kierunku.
Rolnicy walczyli z widocznie niewrażliwymi stworzeniami przez prawie cztery godziny, zanim pojechali w panice po posiłki do komisariatu policji w Hopkinsville. Komendant Greenwell uzmysłowił sobie na podstawie histerii trójki dzieci oraz widocznego strachu ósemki dorosłych, że oni wyraźnie walczyli z czymś na gospodarstwie rolnym. Poza tym każdy wiedział, że Suttonowie „nie są pijącą rodziną”.
Kierowany przez komendanta Greenwella, więcej niż tuzin policjantów stanowych powiatowych oraz miejskich przyjechało, żeby zbadać oraz jeżeli pojawi się potrzeba walczyć z małym nadczłowiekiem. W drodze do gospodarstwa rolnego, oficerowie zauważyli „ dziwny deszcz meteorów, który nadchodził z kierunku domu na farmie Suttonów”. Jeden z oficerów oświadczył później, że meteory robiły „szeleszczący dźwięk”, kiedy przemykały na górze.
Badacze nie znaleźli żadnego śladu statku kosmicznego albo małych ludzi, ale za to odkryli „kilka dziwnych objawów oraz wskazówek”, że coś niezmiernie dziwnego miało miejsce tamtego wieczora na gospodarstwie rolnym Suttonów. Cokolwiek dokonało inwazji Suttonów tej niedzielnej sierpniowej nocy, dziury w ścianach nosiły nieme świadectwo, że rolnicy uważali je za wystarczająco prawdziwe, żeby do nich strzelać.
3.
-----Czy one naprawdę są meteorami?
9 lutego 1913 roku, kilka tysięcy ludzi w Kanadzie zostało poddanych działaniu wobec najniezwyklejszego zjawiska powietrznego, przybywającego ku nim z północnego wschodu – był to rząd czterech jarzących się świateł, mając dokładnie za sobą rząd trzech kolejnych oraz około co najmniej tuzina następnych, ułożonych w podobnej formacji.
Wzbudzająca grozę parada powietrzna pozostawała równoległa do ziemi na wysokości około 2400 mil. Kanadyjczykom został podany duży czas na szczegółową obserwacje, kiedy ona trwała jarzące się strumienie światła przez w przybliżeniu 3,3 minuty pokrywały dany punkt.
Profesor C.A.Chant z uniwersytetu w Toronto, wydawca Journal of the Royal Astronomical Society of Canada ( Pismo Królewskiego Kanadyjskiego Towarzystwa Astronomicznego), zbadał później mnóstwo zebranych sprawozdań, które napłynęły do biur towarzystwa, zarówno od wykwalifikowanych naukowców jak i niefachowych obserwatorów. Większość świadków unikalnego przelotu stwierdziło, że formacja składała się z od piętnastu do dwudziestu rozpromienionych przedmiotów. Astronomowie z potężnymi teleskopami donieśli, że każdy z „nienormalnych meteorów” był właściwie rojem złożonym z dwudziestu do czterdziestu mniejszych przedmiotów. Wszyscy obserwatorzy wydawali się być zgodni, że przedmioty były kształtu kulistego, w czerwonawo-złotym kolorze, pozostawiały za sobą długi ogon, który mierzył ponad 39 mil długości. Każdy doświadczył grzmotu - przypominającego przetaczający się dźwięk, który towarzyszył przedmiotom, zostały również zarejestrowane nieznaczne wstrząsy podziemne kiedy niebiańska parada przechodziła na górze.
10
Naukowcy postawili hipotezę, że przedmioty podróżowały przez przestrzeń, zostały złapane przez przyciąganie grawitacyjne ziemi, stały się tymczasowymi satelitami, dopóki nie zdezintegrowała ich w końcu atmosfera. Meteory – satelity przemknęły ponad częścią Kanady, z licznymi ośrodkami ludności, kontynuowały podróż przez Stany Zjednoczone, ponad Bermudami, oraz ponad Brazylią zanim znikły z zasięgu wzroku.
W 1913 roku rzeczą najbardziej zaskakującą byłoby sugerowanie, że przedmioty w ogóle nie mogłyby być meteorami ale inteligentnie obsługiwanymi pojazdami z przestrzeni które, daleko od dezintegracji ponad północno-wschodnim krańcem Brazylii, podjęły decyzję, żeby powrócić w przestrzeń kosmiczną po częściowym orbitowaniu ziemi. Pomimo iż jest niemożliwe, żeby zrobić bardzo mocne oszacowanie albo argument pro-spodek albo pro-meteor-satelita w tak późnym terminie, nadzwyczajne wydarzenie, które miało miejsce popołudniu następnego dnia dodaje inny wymiar do tajemnicy. Trzy grupy „masywnych, ciemnych obiektów”, przeleciały ponad miastem Toronto. To było w takim razie wyraźnie dzienne światło i z pewnością, w 1913 roku, było rzeczą nie do pomyślenia żeby pomylić, miotającą się formację prymitywnych samolotów z czymś innym niż te wątłe statki powietrzne jakimi one wtedy były. Według Toronto Star: „ One przechodziły z zachodu na wschód w trzech grupach, a potem powróciły do bardziej rozproszonej formacji, było ich wszystkich siedem albo osiem”.
Profesor Chant w Magazynie Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego ( Journal of the Royal Astronomical Society,) przedstawił inną opinię o pokazie powietrznym rozwijającym się w postępie arytmetycznym jak również w którym ogony „meteorów” wydawały się być niezwykle podobne do napędu rakietowego.
Byłoby głupie zapewnianie, że każda „spadająca gwiazda” jest w rzeczywistości latającym talerzem, ale niepokojąca ilość dzisiejszych naukowców ironicznie spisuje na straty obserwacje dokonane przez odpowiedzialnych obywateli oraz wykwalifikowanych obserwatorów, które to rzekomo były tylko jeszcze jednym przypadkiem błędnej identyfikacji meteoru albo planety.
Jednym z takich skwaszonych sceptyków był Dr. H. Percy Wilkins, członek Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego, oraz jeden z najznakomitszych na świcie autorytetów w sprawie Księżyca. Dr. Wilkins powiedział raz osobie przeprowadzającej z nim wywiad: „ Jestem nie tylko sceptyczny ale również mocno niewierzący w jakiekolwiek takie obiekty”.
To było przed zobaczeniem przez Dr. Wilkinsa trzech spodków w czasie swojego lotu samolotem do Atlanty, Georgia, 11 czerwca 1954 roku.
W jasnym świetle słonecznym na wysokości około 8 tysięcy stóp, Dr. Wilkins widział dwa lśniące, owalnie ukształtowane przedmioty unoszące się ponad dwiema formacjami chmur cumulusowych. „One były ostro zakończone, lśniły jak wypolerowane złoto w słonecznym świetle”, zauważył naukowiec. „Potem zauważyłem trzeci i podobny obiekt, mniej jasny, prawdopodobnie dlatego, że znajdował się w cieniu tej samej masy chmur. Na pewno one nie były spowodowane przez jakiekolwiek optyczne albo meteorologiczne szczególności”.
W ubiegłym roku, Dr. Carl Sagan zaliczany do najlepszych astronomów w Stanach Zjednoczonych, nie widział żadnego powodu żeby błędne było prawdopodobieństwo zakładające odwiedziny naszej planety przez pozaziemskie statki kosmiczne. „Dane które obecnie posiadamy”, powiedział Sagan, „ sugerują, że ziemia była odwiedzana wiele razy przez przedstawicieli różnych galaktycznych cywilizacji”. 2
Wiodący egzobiolodzy ( naukowcy badający formy życia poza ziemią) dochodzą do wniosku, że jedynie w naszej galaktyce, jest prawdopodobnie około 640 milionów planet mających podstawy życia. Tylko ta liczba wydaje się oszałamiająca, ale w umyśle rodzi się, że są miliardy innych galaktyk.
Dr. Sagan uważa, że z niewielką ostrożnością można przyjąć, że wiele z miliona planet w naszej galaktyce może posiadać zaawansowane cywilizacje podobne do tej na ziemi.
„Te stworzenia bez wątpliwości będą wysyłały wyprawy badawcze poprzez międzyplaneterną przestrzeń przez niezliczone tysiąclecia” wierzy Dr. Sagan. „Nie jest nie możliwe, że jakiegoś rodzaju baza jest utrzymywana w układzie słonecznym, zapewniając nieprzerwanność dla kolejnej wyprawy. Oczywistym miejscem dla takiej bazy jest nasz własny księżyc”.
W listopadzie 1955 roku, Frank Halstead, kustosz obserwatorium uniwersytetu stanu Minnesota w Duluth, zobaczył dwa latające talerze. Akceptując wstrząs dla jego własnych teorii, z postawą prawdziwego naukowca, Halstead zauważył: „Na całym świecie wiarygodni świadkowie donoszą o przeżyciach podobnych do mojego. Wystawianie tych ludzi na śmieszność, nie zmienia istniejących faktów. Musi jeszcze upłynąć dużo czasu zanim będzie akceptowana obecność tych rzeczy, czymkolwiek one są, oraz zajmowanie się nimi publicznie na podstawie uczciwości oraz realizmu”.
11
A wiarygodni świadkowie naprawdę od wielu lat donoszą o niezidentyfikowanych obiektach latających podobnych do zobaczonych przez Franka Halsteada. 12 sierpnia 1883 roku, Pan Jose Bonilla, dyrektor obserwatorium w Zacatecas, Meksyk, nastawił swój aparat fotograficzny, żeby sfotografować plamy na słońcu. Otrzymał zupełnie inną serię fotografii od tych, które oczekiwał. Ma on honor być pierwszym profesjonalnym astronomem, który wykonał fotografię latającego talerza.
„Ku mojemu zaskoczeniu”, napisał Pan Bonilla w naukowym periodyku, „obserwowałem małe świecące ciało przechodzące przez dysk słoneczny. Nie ocknąłem się z mojego zaskoczenia, kiedy to samo zjawisko się powtórzyło! Ponadto z taką samą częstością w przeciągu dwóch godzin doliczyłem się dwustu osiemdziesięciu trzech ciał krzyżujących tarczę słoneczną.
„Odkąd mój aparat fotograficzny został umieszczony żeby fotografować plamy na słońcu, sfotografowałem większość tych dziwnych ciał w rzucie i z profilu. Niektóre wydają się być zaokrąglone albo sferyczne, ale przeważa na fotografiach widok, dzięki któremu można określić, że ciała nie są kuliste ale nieregularne w swojej formie.”
Czołowy światowy autorytet od podróży kosmicznych Herman Oberth, prowadził przez trzy lata badania niezidentyfikowanych obiektów latających dla rządu Niemiec Zachodnich, zanim Stany Zjednoczone postanowiły objąć go kontraktem mającym za zadanie prowadzenie programu kosmicznego o nazwie Jupiter. Na zakończenie swoich badań, w czerwcu 1955 roku , kosmiczny naukowiec powiedział: ”One ( latające talerze) nie powstają na tej ziemi i prawdopodobnie nie powstają w naszym układzie słonecznym, ale bardzo możliwe, że pochodzą z innej galaktyki. Według naszego przypuszczenia, są one napędzane poprzez zakrzywianie pola grawitacyjnego.”
W trakcie konferencji prasowej, którą dr. Oberth miał pod koniec 1959 roku, po zakończeniu swojego kontraktu w Huntsville, Alabama, niemiecki mistrz kosmiczny uprzedził świat, że Siły Powietrzne zajmują się spodkami o wiele bardziej poważnie, niż wydaje się na to wskazywać ich oficjalne stanowisko. Dr. Oberth powiedział, że Stany Zjednoczone próbowały skopiować system napędowy, który przypuszczalnie jest używany przez niezidentyfikowane statki kosmiczne.
Według Dr. Obertha: „Znaczny sukces został osiągnięty w tym programie, wierzę, że w ciągu pięciu lat ludzie będą w stanie podróżować na księżyc w statku napędzanym przez elektromagnetyczny sposób.”
Nawet, jeżeli niemiecki naukowiec był trochę przedwczesny w swojej ocenie czasu wymaganego do doskonałej podróży elektromagnetycznej, Siły Powietrzne pozostają niezobowiązujące w tym temacie, będąc w jakiś sposób daleko za rzuconym przez Obertha planem, który mógł być już ich. Oraz, oczywiście, jasnym pozostaje pytanie: czy jest możliwe, że publicznie naśmiewające się Siły Powietrzne potajemnie schwytały, naprawiły albo zrekonstruowały pewna ilość niezidentyfikowanych przedmiotów latających, które umożliwiłyby im badanie metod napędu spodka?
4.
Ogniste UFO, które rozbiło się w pobliżu Pittsburgha
Oficjalnie ogłoszony jako „meteor” pojawił się 9 grudnia 1965 roku, kiedy tuż przed zachodem słońca, wspaniały pomarańczowy przedmiot skrzyżował niebo z Michigan ponad jeziorem Erie, ponad północno-wschodnim Ohio i rozbił się w lesie trzydzieści mil na południe od Pittsburgha, Pennsylvania.
Prawie w ciągu godziny po obserwacji Dr. Paul Annear z Baldwin-Wallace College wygłosił swoją opinię, że przedmiot był meteorem. Pentagon szybko zgodził się s profesorem.
Oficjalnie ogłoszony „meteor” pozostawił w ogniu trawę na 1000 stopowym obszarze kiedy się rozbijał. Przedmiot został dostrzeżony przez kilkoro ludzi na ziemi, oraz przez wielu doświadczonych handlowych i prywatnych pilotów. Meteory, oczywiście, nie robią „przelotów” , ale po prostu spadają przez przestrzeń i stają się widoczne kiedy tarcie z atmosferą ziemską prowadzi ich ku „żarzeniu”. Meteory zazwyczaj po raz pierwszy zauważane są na wysokościach pomiędzy 30 a 60 mil i „wypalają” swój ogień na mniej więcej 10milach.
12
Osobliwie, ten dziwaczny „meteor” zaplanował sobie zrobienie 25 stopniowego zwrotu ponad Cleveland, a jego zmierzony czas przelotu wynosił 1062.5 mil na godzinę.
Ivan T. Sanderson pisząc dla Północnoamerykańskiego Związku Dziennikarskiego, wyraził swoje niezadowolenie z oficjalnej analizy ognistego przedmiotu. „A zatem, ten przedmiot był meteorem; był on? Minimalna szybkość kiedykolwiek zarejestrowana dla meteoru wynosiła 27 tysięcy mil na godzinę, a maksymalna to 144 tysiące mil na godzinę, które to prędkości można określić kolejno jako siedem i pół mili na sekundę oraz 40 mil na sekundę! Od kiedy to mogą meteory albo bolidy, których miano również określa się jako meteory mogą się rozpadać w naszej atmosferze, puszczone w ruch wolno naprzód przy 1.062.5 na godzinę?”
Sanderson uważał również, że to bardzo dziwne, że wojsko objawiło tak wielkie zainteresowanie „meteorem”. Bolidy rozbijają się na ziemi prawie każdego dnia w roku, są ignorowane jako rzecz codzienna przez wszystkich oprócz tych amatorskich entuzjastów, którzy zbierają kawałki „spadających gwiazd”. Jednakże, dla tego dziwacznego „meteoru”, „przyjechały na miejsce spadku wielkie kontyngenty specjalistów z sił zbrojnych, prawie tak samo szybko jak dostali się tam stanowi policjanci”.
Rzecznik sił zbrojnych został zacytowany jak mówił: „Nie wiemy co tutaj mamy, ale jest w lesie niezidentyfikowany obiekt latający.”
Specjalista sił zbrojnych zrobił na pewno błąd jakiego nie popełnił by laik mówiąc, że meteor był „obiektem latającym”. Poza tym meteor na pewno nie jest „niezidentyfikowanym obiektem latającym”. Meteory są wokoło od wieków.
A zatem, wydaje się, że mają UFO.
5.
Latające talerze w czasach starożytnych
Na spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Astronautycznego ( American Astronautical Society), które miało miejsce w Waszyngtonie, Dystrykt Kolumbia na początku 1966 roku, Dr. Carl Sagan z uniwersytetu Harvarda zasugerował możliwość, że superczłowiek z dalekiej przestrzeni z poza „naszego małego zakątka wszechświata mógł odwiedzić ziemię tysiące razy w przeszłości na przestrzeni niewielu miliardów lat. Co najmniej jedna z takich wizyt mogła się zdarzyć w czasach współczesnych”.
Chociaż taki temat rozmów trąci albo papka z dzieł fantastyki naukowej albo irracjonalnym majaczeniem, o którym niektórzy urzędnicy Sił Powietrznych myślą, że jest w całości symptomatyczne dla „spodkowych świrów”, Dr. Sagan cieszy się pozycja autorytetu na polu astronomii. Jest interesującym, żeby zauważyć, że profesor Harvardu był zaprzysięgłym sceptykiem istnienia UFO w minionych latach pięćdziesiątych. Pisząc w Encyklopedia Americana (Amerykańska Encyklopedia) Sagan powiedział, że nie było żadnego „przekonującego dowodu”, że spodki były pochodzenia pozaziemskiego. Jednakże miniona dekada zrobiła wiele żeby zmienić poglądy wielu naukowców, również większość szyderców i sceptyków z lat pięćdziesiątych wierzy teraz, że muszą być dosłownie miliardy planet we wszechświecie podobnie jak ziemia wystarczające do tego, by podtrzymywać na nich życie. Czy starsze ranga cywilizacje techniczne od naszej prosperują na tych planetach, albo czy stadium rozwoju społecznego jest wszędzie w przekroju od mieszkańców jaskiń do greckiego Peryklesa, to dla większości astronomów wydaje się oczywiste, że my śmiertelnicy nie jesteśmy sami.
Inni naukowcy sugerują to, że nie tylko my nie jesteśmy sami, ale że mogliśmy zostać „posiani” tutaj mniej więcej miliard lat temu przez wyprawę pozaziemską. Okresowo, niebiańscy ogrodnicy powracają, żeby zobaczyć jak ich „obsiane grządki” rozwijają się.
Dr. Thomas Gold profesor astronomii na uniwersytecie Cornella, został ostatnio zacytowany jak mówił: ”Życie mogło zostać zainicjowane oraz rozpowszechnione przez kosmicznych podróżników, którzy odwiedzili ziemie miliard lat temu. Z ich porzuconych mikrobiologicznych odpadków, formy życia rozmnożyły się do istot inteligentnych.”
Zostały również postawione hipotezy twierdzące, że sławne „brakujące ogniwo”, które leży pomiędzy najbardziej podobnym do człowieka antropoidem oraz najsłabiej rozwiniętym człowiekiem nigdy nie zostanie znalezione, ponieważ nigdy nie istniało. Pierwsi rodzice ludzkości, według tej teorii , mogliby być pozostawioną częścią kosmicznych podróżników. To może być głos typowy dla starych kasztanów science-fiction, ale
13
stateczni naukowcy zaczęli o tym mówić bardzo poważnie, używając często tego wątku jako bardzo realnej możliwości godnej inteligentnej dyskusji.
Jako alternatywna teorię, niektórzy naukowcy ożywili jeszcze jedną znaną fikcyjną sztuczkę, że dawniej, zaawansowana cywilizacja, uciekła z tej planety na inną, unikając w ten sposób jakiejś grożącej im katastrofy takiej jak zatonięcie kontynentu albo nadejście epoki lodowej. Legendy o Atlantydzie oraz innych zaginionych kontynentach przeciągnęły się przez wieki do ludzkiego zasobu mitów. Być może, sugerują niektórzy naukowcy jest więcej niż niewiele prawdy w legendach mówiących, że skrajnie wyrafinowana cywilizacja prosperowała na tej planecie tysiące lat temu.
Dr. Sagan powiedział swoim kolegom astronomom na spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Astronautycznego, że najlepszym miejsce do poszukiwania dowodu na istnienie innych cywilizacji technicznych na innych planetach w tej albo innych galaktykach, jest dokładnie tutaj na ziemi.
Jako fizyczne udowodnienie teorii przyjętej przez Dr. Sagana oraz innych egzobiologów oraz astronomów, uważa się złotą nitkę, która została znaleziona osadzona w skale na głębokości ośmiu stóp w pobliżu Rutherford Mills, Anglia 22 czerwca 1844 roku czy żelazny gwóźdź jaki został odkryty w bloku kamiennym w kamieniołomie Kingoodie w północnej Brytanii w tym samym roku. Formacje geologiczne, w których ręczne – albo maszynowe –artefakty zostały znalezione, datują się na epokę paleocenu – pięćdziesiąt milionów lat zanim człowiek, jakiego znamy, zaistniał.
Kawałek złotej nitki oraz żelazny gwóźdź – są one wskazówkami na gości z przestrzeni kosmicznej, którzy przybyli oraz opuścili albo badali ziemię miliony lat przedtem zanim cywilizowany człowiek pojawił się na tej planecie? Archeologowie upierają się, że nie ma śladów jakichkolwiek podstawowych wyrobów człowieka sprzed 7000 lat przed naszą erą. Człowiek nie doskonalił kształtów elementarnych narzędzi przed 4000 lat przed naszą erą. Jak wobec tego ktoś może wyjaśnić nitkę oraz gwóźdź ( i być może inne tego typu „artefakty”) w pokładach skalnych mających co najmniej 60 milionów lat?
Jeżeli jest to prawdą, jak pewnego razu zauważył Charles Fort, że „jesteśmy czyjąś posiadłością”, wówczas to nie byłoby trudno przyjąć hipotezy, że fale UFO są po prostu wyprawami mającymi na celu sprawdzenie ich „inwestycji”. Ci, którzy studiowali klasyczne teksty, patrząc na nie okiem prawdopodobnego wpływu UFO doszli do wniosku, że starożytne ludy naprawdę były świadome okresowych nawiedzeń oraz interpretowały je w języku swojej własnej ograniczonej technologii.
Jedną z najpopularniejszych „obserwacji”, którą egzobiologowie ponownie zanalizowali, jest ta proroka Ezechiela oraz jego ognistych kół „idących w górze, pośrodku, w powietrzu”, jak powszechny murzyński duchowny świętuje nawiedzenie. Jeśli wydarzenie zostanie przeczytane jako wyrażające spotkanie żydowskiego proroka z niezidentyfikowanym przedmiotem latającym, w raczej poetyckim niż dosłownym języku, naukowcy, którzy będą badać oryginalne słowa Ezechiela, mogą znaleźć wiele co wynagrodzi ich wysiłki.
Gdy przetłumaczymy z Przejrzanej Standardowej Wersji Biblię ( Ezechiel 1:4-28): „ Kiedy spojrzałem, spostrzegłem, burzowy wiatr przychodzący s z północy, oraz wielką chmurę, z jasnym kołem dookoła niej, oraz błyski strzelające naprzód nieustannie, a w środku ognia, tak samo błyszczał brąz. I z jego środka przyszły cztery podobne żywe stworzenia...miały one ludzką formę, ale każdy z nich miał cztery twarze i każdy z nich miał cztery skrzydła. Ich nogi były proste a podeszwy ich stóp były jak podeszwy cielęcych stóp, one iskrzyły się jak wypolerowany brąz.... Pośrodku żywych stworzeń było coś co wyglądało jak palące się ognie węgielne, jak pochodnie poruszające się tam i z powrotem pomiędzy żywymi stworzeniami, ogień był jasny, wystrzeliwał szybko naprzód niczym błyskawica. ...Następnie, kiedy już popatrzyłem na żywe stworzenia, zauważyłem koła na ziemi obok żywych stworzeń, jedno przed każdym z czterech z nich. Co do wyglądu tych kół oraz ich budowy:...jak błyszczący chryzolit, cała czwórka miała podobny wygląd, ich budowa była taka jakby koło było w kole...Cztery koła miały obręcze a one miały szprychy, ich obręcze miały wokoło pełno okrągłych otworów. ( Rzeczywiście, to dobry opis latającego talerza. Zwłaszcza, jeżeli uznamy, że rzędy otworów były oknami.) Ponad głowami żywych stworzeń było coś przypominające firmament, świecące jak kryształ...”
Ktoś może od razu pomyśleć, że to nie oddychający tlenem obcy w swoich jasnych hełmach. Kulisty hełm mógł również zaprowadzić proroka do wniosku, że stworzenia miały „cztery twarze”.
Majowie mają legendę o olbrzymim orle, który przybył z nieba „z rykiem lwa”. Znowu jesteśmy zaprowadzeni do uwzględnienia, że mit może zawierać pewną obcą rzeczywistość, kiedy czytamy: „ Z jego dzioba przychodzą cztery stworzenia, obce dla naszego plemienia, które nie oddychają powietrzem, którym my oddychamy”.
W. Raymond Drake przeanalizował prace pięćdziesięciu wielkich pisarzy klasycznych, włączając w to Juliusza Obsequensa, Liwiusza, Pliniusza, Kasjusza Diona oraz Cycerona. Znalazł tuziny odniesień do zjawisk niebiańskich, które obejmują liczące dwa tysiące lat zapisy starożytnych obserwacji UFO. Wśród zjawisk, które odnotował Drake były światła i tarcze na niebie, ogniste kule, statki, ludzie, armie, dwa albo więcej księżyce, dwa albo więcej słońca, nowe gwiazdy, opadające światła, nieznane głosy, „bogowie” schodzący na ziemię oraz „ludzie” wstępujący do nieba.
14
W czasopiśmie Fate wydanie z grudnia 1964 roku, Drake napisał: „Nasi antropologowie odprawiają starożytnych bogów jako antropomorfizmy naturalnych sił, jak gdyby całe plemiona przez setki lat opierały swoje życie codzienne na błyskawicach i piorunach! Jednak logika sugeruje, że starzy bogowie Egiptu, Grecji, Rzymu, Skandynawii oraz Meksyku, to nie uwolnione od cielesności duchy albo antropomorficzne symbolizmy ale faktyczni astronauci z nieba. Wydaje się, że po wielkich katastrofach zapamiętanych w legendach, „Bogowie” wycofali się i od tego czasu byli zadowoleni zaledwie z obserwowania ziemi, za wyjątkiem sporadycznych interwencji w ludzkie sprawy”.
Profesor M.M. Agrest w artykule w Litieraturnoj Gazietie wyraził swoje przekonanie, że pozostałości Sodomy i Gomory stanowią dowód, że starożytne bliźniacze miasta zostały perfidnie zniszczone w pre-paleolitycznej eksplozji jądrowej. Profesor Agrest, rosyjski fizyk, utrzymuje również, że dziwna skalista platforma w Libanie, której pochodzenie oraz pierwotny cel zdumiewały archeologów oraz geologów przez kilka lat, została zbudowana przez obcych jako platforma dla wyrzutni rakietowej.
Agrest podziela punkt widzenia Dr. Sagana, że najlepszym miejscem do poszukiwania dowodów obcych ludzi znajduje się tutaj na ziemi. Jako dodatkowy „dowód” rosyjski naukowiec proponuje istnienie tektytów, dziwnych szklistych kamieni, które zawierają radioaktywne izotopy aluminium i berylu oraz mogą być odpadami obcych eksperymentów prowadzonych na naszej planecie kilka milionów lat temu; „okrągłych głów” zarówno pomników jak i materiałów ilustracyjnych, które mogłyby być przedstawieniem naszych gości z kosmosu; starożytne religie oraz „bogowie” schodzący na ziemię oraz „ludzie” jacy za życia zostali wzięci do nieba; traktaty naukowe ze starożytności, które są bardzo rozwinięte w porównaniu z prymitywna wiedzą otaczających kultur, co sugeruje udzielenie autorom specjalnych prywatnych lekcji przez rozwiniętych obcych.
Z daleka od naśmiewających się ich naukowych kolegów z teorii o obcych wizytujących przed oraz podczas rozwoju człowieka, załoga rosyjskich egzobiologów przemierza aktualnie świat poszukując dodatkowych artefaktów, które mogłyby zaoferować wskazówkę ku pozaziemskiemu kierownictwu ( albo ingerencji) co do własności oraz zdolności tej planety. Zespół radzieckich naukowców usiłuje również zlokalizować inne ślady eksplozji jądrowych mających miejsce przed 1945 rokiem.
Powiększająca się ilość naukowców czyta mity oraz legendy starożytnych ludów z ponownym zainteresowaniem, ponieważ oni poszukują jakiegoś znaku, który mógłby doprowadzić do ważnego odkrycia, takiego jak odgrzebanie kryjówki obcych artefaktów mających kilka milionów lat. Urywki takie jak ten, przetłumaczony z liczącego 2000 lat sanskrytu, są oceniane bardziej niż ich poetycki symbolizm: „Kiedy świt się przebił, Rama wszedł na pokład samolotu, który został nazwany Pushpaka i stanął gotowy do odlotu. Statek był duży, jasno pomalowany oraz z własnym napędem. Miał dwa pokłady, wiele okien oraz kabin. Kiedy podniósł się majestatycznie w powietrze oraz wypoziomował w oddali, wydawał naprzód melodyjny warkot.”
6.
Latające talerze oraz znikający ludzie
Dwunastoletni Raimunda da Silva z Diamantina, Brazylia, nigdy nie słyszał o latających talerzach, potworach z wyłupiastymi oczyma, czy króliku Rogerze. On nigdy nie przeczytał komiksu Flasha Gordona – ponieważ jest analfabetą – ani też nie oglądał programu telewizyjnego Zagubiony w przestrzeni ( Lost in Space) ponieważ jest on nieświadomy elektryczności, nie wspominając o radiu albo telewizji. To był właśnie taki zwykły, prosty chłopiec, który wpadł na komisariat policji 20 sierpnia 1962 roku, oraz powiedział niedowierzającym policjantom, że jego ojciec został zabrany do dwóch ogromnych piłek, które iskrzyły się ogniem oraz dmuchały wokół żółtym dymem.
To było wkrótce po brzasku, kiedy Raimunda po raz pierwszy zauważył niesamowity cień, obserwującej jego, jego ojca, Rivalino Da Silvę oraz jego dwóch braci sześcioletniego Fatimo oraz dwuletniego Dirceu. Stworzenie „nie było ukształtowane jak istota ludzka” powiedział Raimunda organom władzy, wydawało się raczej płynąc niż chodzić. Kiedy stworzenie ślizgało się z sypialni Raimunda dzielonej z jego ojcem, chłopiec zaklina się, że usłyszał jak ono mówi: „Rivalino jest tutaj. Musi zostać zgładzony”.
15
Rivalino de Silva zaczął się poruszać jak gdyby został wprawiony w trans. Otworzył on drzwi frontowe i Raimunda zauważył, jak zaczyna on iść w kierunku dwóch dużych kul, które unosiły się około sześć albo siedem stóp ponad ziemią. Przedmioty wydawały brzęczący dźwięk oraz migotały ogniem dziwnego rodzaju. Chłopiec wołał swojego ojca, ale Rivalino kontynuował wleczenie się w pobliże unoszących się dysków. Potem, zanim przeraziły się oczy Raimunda, kule wyemitowały ciężki żółty dym, który całkowicie otoczył ciało jego ojca. Kiedy dym się rozjaśnił, kule znikły, tak samo jak Rivalino da Silva.
Policja rozpoczęła natychmiastowe śledztwo. W szopie da Silvy, oficerowie znaleźli dziwny, wymieciony obszar kurzu, który miał około 16 stóp średnicy. Nie było żadnych odcisków stóp, ani jakichkolwiek śladów w tym obszarze. Oficerowie śledczy znaleźli kilka niewielkich kropli krwi około 160 stóp od domu da Silvy. Późniejsza analiza laboratoryjna zanalizowała krew jako należąca do człowieka, ale czy lub nie ciecz pochodziła od Rivalino Da Silvy było niemożliwe do określenia ponieważ nie było zapisu o grupie krwi da Silvy.
Policje są dość znacznie takie same wszędzie na świecie. Dla terenowego oficera jeden fakt jest lepszy niż tuzin teorii. Organy władzy zaczęły prowadzić śledztwo jak gdyby zajmowali się przypadkiem morderstwa.
Trochę nieludzko, policja zaczęła podejrzewać teraz osieroconych chłopców o – ich matka umarła mniej więcej rok wcześniej – zabójstwo ich ojca oraz pozbycie się jego ciała. Sugerowana propozycja, że trójka chłopców, wahająca się w wieku od dwóch do dwunastu lat, mogło popełnić morderstwo, chociaż pozornie śmieszna, nie jest bez precedensu. Oficerowie spróbowali pewnej ilości sztuczek psychologicznych, troskliwe wprowadzając przebiegłe podstępy, w celu naciągnięcia Raimunda na przyznanie się, ale wrzecionowaty dwunastolatek pewnie tkwił przy swojej historii kul oraz unoszącego się cienia. W końcu sami oficerowie stali się poruszeni przez oczywistą szczerość smutnych chłopców, i zaczęli prowadzić dochodzenie wzdłuż linii, którą oni uważali za zupełnie fantastyczną. Dość niezwykle, zaczęli oni przeobrażać potwierdzone zeznania niezwykle niesamowitej natury.
Wędkarz oświadczył, że widział dwa dziwne, kuliste statki powietrzne krążące ponad domem da Silvy wieczorem 19 sierpnia. Dwaj górnicy przyjaciele Rivelino da Silvy wyśmiali go 17 sierpnia, kiedy on opowiedział im o przybyciu do siebie „ dwóch dziwnych osób, wysokich na około trzy stopy, kopiących dziurę w ziemi”. Teraz, kiedy ich przyjaciel znikł, górnicy rozmyślali o „dziwnej historii” da Silvy, oraz zastanawiali się, czy nie mogłoby być jakiegoś związku pomiędzy jego tajemniczym zniknięciem oraz jego obserwacją „dwóch dziwnych osób”.
Raport z badań porucznika Wilsona Lisboa`sa został opublikowany w dwóch brazylijskich gazetach, wychodzącym w Belo Horizonte Diario de Minas, oraz w Rio de Janeiro Correio da Manha. W sprawozdaniu został zacytowany Dr. Giovani Pereia z Diamantina, mówiąc, że widział podobny przedmiot, który podobno pikował z dala od Rivelino da Silva, ponad jego własnym domem dwa miesiące wcześniej. Doktor nie wspominał wcześniej o przedmiocie, ponieważ, mądrze, wiedział, że nikt mu nie uwierzy.
Cztery dni po niebiańskim uprowadzeniu da Silvy, więcej niż pięćdziesięcioro ludzi, włączając w to komendanta policji, było świadkami lotu „dużego, okrągłego kulistego przedmiotu” ponad pobliskim miastem Gouveia.
Mieszkańcy wsi Brasila de Minas zostali powaleni przez uczucie bliskie paniki, kiedy 28 sierpnia przedmiot, który wyglądał „jak duża, rozpromieniona piłka futbolowa”, unosił się ponad miejscową strzelistą wieżą kościoła przez kilka minut. Wszyscy mieszkańcy małych społeczności rozmawiali o tajemniczym „porwaniu” Rivalino da Silvy oraz nieustannym pojawianiu się UFO, co wydawało się tylko wskazywać, że istoty poszukiwały dodatkowych ofiar.
Tymczasem porucznik Lisboa nakazał badania psychiatryczne Raimunda Da Silvy. Psychiatra, Dr. Joao Antunes de Oliveira, powiedział reporterom: „ Nie mam ochoty omawiać okoliczności tego przypadku. Sa poza moimi kompetencjami. Ale mogę powiedzieć Panom, że chłopiec jest normalny, mówi to co myśli, że jest prawdą”.
Miesiąc po dziwacznym zniknięciu Rivalino, policja oficjalnie zamknęła przypadek. Oni nie odkryli żadnego ciała, żadnych dowodów, absolutnie żadnego dowodu informującego trafnie co do miejsca pobytu albo śmierci nieszczęśliwego człowieka. Oficer policji Clemente powiedział dziennikarzom: „ Nikt nie spodziewa się znaleźć zadowalającego wytłumaczenia co do zniknięcia Pana da Silvy”.
Mogło tak być, że Rivalino Da Silva przypadkowo natknął się na obce istoty zajęte jakąś działalnością, którą oni postanowili, że musi zostać utrzymana w tajemnicy? On powiedział swoim przyjaciołom, że mógł on zobaczyć „ dwie dziwne istoty kopiące dziury w ziemi”. Czy stworzenia coś sadziły w urodzajnej brazylijskiej ziemi? Albo może da Silva natknął się na pozaziemskie przyjęcie pogrzebowe? Jego syn Raimunda, upierał się na policji, że on słyszał „głosy” na zewnątrz chałupy tamtego ranka uzgadniające, że Rivalino jest w domu i musi zostać zniszczony. Zadanie dziwnego „cienia”, którego Raimunda zobaczył w sypialni dzielonej ze swoim ojcem, wydawało się mieć na celu ustalenie pozytywnej identyfikacji Rivalino. Może ten biedny brazylijczyk „zobaczył za dużo” i tym samym naraził bezpieczeństwo obcej wyprawy na ziemię? Czy stworzenia z przestrzeni kosmicznej okresowo porywają w górę śmiertelników dla badań i przesłuchań?
16
To było w wigilię Świąt Bożego Narodzenia, w 1909 roku, kiedy „oni” porwali w górę do nieba jedenastoletniego chłopca Olivera Thomasa.
Tamtego dnia oraz wieczora spadło pięć cali świeżego śniegu co przyniosło zimno na zewnątrz. Jednakże, wokół wesołego kominka pastora Owena Thomasa było ciepło i wesoło a tuzin zadowolonych ludzi piekł kasztany w gorących węgielkach oraz śpiewał kolędy czekając aż zegar wybije dzień Bożego Narodzenia. W dodatku do ich rodziny Thomasów byli przyłączeni ich bliscy przyjaciele. Duchowny oraz jego żona byli tam wraz z miejscowym weterynarzem oraz licytatorem z pobliskiej wsi.
Około jedenastej Owen Thomas zauważył, że wiadro z wodą potrzebuje napełnienia. „Oliver, chłopcze”, walijski duchowny powiedział do swojego syna, „potrzebujemy trochę więcej wody. Jest jeszcze godzina do północnego sezamu, a nasze gardła będą wkrótce wyschnięte od śpiewania”.
Zawsze posłuszny syn, Oliver wsunął swoje buty i swój ciężki płaszcz. Nie minęło nawet dziesięć sekund kiedy odszedł jak cale towarzystwo usłyszało jak chłopiec krzyczy o pomoc. Duchowny chwycił latarnię naftową i podobnie jak wszyscy pognał na zewnątrz, żeby zauważyć co mogło prawdopodobnie zdarzyć się chłopcu. Miotające się światło latarni sforsowało ciemność zalegającą zaśnieżony ogród, ale Olivera nigdy nie było, nie można go było dostrzec. Jednakże on, był obficie słyszany.
„Oni mają mnie! Ratunku, ratunku! Oni mają mnie!”. Głos Olivera był słyszany jak krzyczał raz za razem.
„Jego głos wydaje się pochodzić z nieba!” powiedział duchowny, rzucając słaby promień lampy naftowej ku czarnemu, bezgwiezdnemu niebu ponad nimi.
Rodzice Olivera byli na krawędzi histerii, kiedy rozpaczliwie poszukiwali widoku ich syna. On po prostu nie mógł zostać zobaczony a jego błaganie o pomoc stawało się coraz słabsze i słabsze. W końcu, nic tam nie pozostało oprócz echa błagań chłopca w ciszy zimnej zimowej nocy.
W głębokim, nietkniętym śniegu jako świadku, przerażona rodzina Thomasa oraz jej przyjaciele mogli zauważyć, że ślady Olivera przechodziły 75 stóp przez podwórze w kierunku studni, kiedy to jego szlak zatrzymywał się nagle jak gdyby został on wyrwany w górę przez sznur pułapki. Drewniane wiadro, które niósł ze sobą, leżało w odległości około piętnastu stóp od jego śladów. Nie było żadnych innych tropów albo jakiegokolwiek rodzaju znaków na nieskazitelnym śniegu.
Kiedy dzień Bożego Narodzenia był mile witany przez bicie dzwonów kościelnych w dolinie Brecon, pastor zaoferował modlitwę nadziei dla szlochającej oraz pogrążonej w smutku rodziny Thomas. Ta cudowna walijska wigilia Bożego Narodzenia została zamieniona w koszmar przerażenia przez jakichś nieznanych napastników.
Nazajutrz, funkcjonariusze policji z pobliskiego miasta Rhayader utworzyli grupę badawczą oraz kompletnie przetrząsnęli okolicę. Sondowali studnię z przymocowanymi hakami oraz gruntownie przesłuchali tych wszystkich, którzy byli obecni w czasie poprzedniego wieczoru. Pomimo faktu, że na podstawie śladów Olivera na śniegu było oczywiste, że nigdy nie dotarł on do studni ani też nie zszedł z prostej linii cały czas podążają w kierunku swojego celu, policjanci nalegali na dokonanie satysfakcjonującego ich pełnego śledztwa.
Był tylko jeden wniosek ostateczny, który organy władzy były zdolne do przedstawienia: Oliver Thomas zniknął w sposób niewytłumaczalny – prosto w górę.
Ale gdzie udał się Oliver oraz co albo kto go zabrał? Chłopiec był o wiele za ciężki dla jakiegokolwiek znanego ptaka, który mógł by go pochwycić, a już na pewno był za duży dla wszystkich ptaków z Walii. Stadium rozwoju samolotów było w 1909 roku takie, że miały one wystarczające kłopoty żeby zostać źródłem transportu lotniczego bez szarpania w górę niechętnych pasażerów za pomocą jakiegoś rodzaju zawieszenia na ponad ziemnym haku.
Jedenastu ludzi usłyszało jak Oliver Thomas krzyczy: ”Oni mają mnie!”
Dobór słów kiedy ktoś wpada w panikę jest bardzo ważny i zawsze ujawniający. Wyglądało na to że chłopiec mógł dobrze się przyjrzeć „tym”, którzy pochwycili go w górę, bowiem inaczej wydaje się bardziej prawdopodobne że „to”, „coś”, albo „ogromny ptak” złapał go. Ale nawet w swoim wielkim strachu, młody Oliver Thomas powtarzał nieustannie, że „oni” go mają.
„Oni”, również, czasami chwytają zwierzęta.
Po południu 21 kwietnia 1897 roku dobrze prosperujący hodowca bydła w pobliżu Yates Center, Kansas, poinformował organy władzy, że statek powietrzny wciągnął jedną z jego jałówek w górę do ładowni statku. Ranczer, Alexander Hamilton był byłym członkiem stanowego ciała ustawodawczego oraz był znany w całym Kansas jako człowiek o całkowitej prawdomówności.
Hamilton powiedział w wydaniu z 23 kwietnia pisma Farmer`s Advocate ( Rzecznik Rolników),: ”Ostatniej poniedziałkowej nocy około 10:30, zostaliśmy obudzeni przez hałas wśród bydła...po podejściu do drzwi, zobaczyłem, ku mojemu całkowitemu zdziwieniu statek powietrzny powoli schodzący ponad moją grupą krów, około 40 prętów3 od domu.
17
„Zawołałem mojego lokatora, Gida Heslipa, oraz swojego syna Wall`a, chwyciliśmy jakieś siekiery i pobiegliśmy do zagrody. W międzyczasie, statek delikatnie schodził, aż znalazł się nie więcej niż 30 stóp ponad ziemią, podeszliśmy około 30 jardów4 od niego. Składał się z wielkiej cygarokształtnej części mającej prawdopodobnie 300 stóp długości z wagonem pod spodu.
„Wagon został zrobiony z płyt szklanych albo innego przezroczystego materiału, następujących kolejno z wąskim pasem jakiegoś innego materiału. Był znakomicie oświetlony wewnątrz...Był on zajmowany przez sześć najdziwniejszych istot jakie kiedykolwiek widziałem. To byli dwaj mężczyźni, kobieta oraz trójka dzieci. Oni trajkotali razem, ale nie mogliśmy zrozumieć zgłosek, które wypowiadali.
„...po uchwyceniu nas wzrokiem, włączyli jakąś nieznaną energię, wielkie wirniki turbiny mające około 30 stóp średnicy, które powoli obracały się wokół statku, zaczęły buczeć...i podniósł się on tak lekko jak ptak.
„Kiedy znalazł się około 30 stóp ponad nami, wyglądał jakby się zatrzymał i unosił się bezpośrednio ponad trzyletnią jałówką...Idąc ku niej znaleźliśmy kabel, miał pół cala grubości, wykonany był z czerwonego materiału, przymocowany za węzeł wsunięty dookoła jej szyi, jeden jego koniec przechodził aż do statku...
„Spróbowaliśmy uwolnić ją z tego, ale nie byliśmy w stanie...staliśmy w zdumieniu obserwując statek, krowę i to wszystko powoli unoszące się oraz odpływające w dal, znikło na północnym zachodzie. Poszliśmy do domu, ale byłem tak przestraszony, że nie mogłem spać, wstałem we wtorek wcześnie rano, wsiadłem na mojego konia i wyruszyłem, żeby znaleźć jakiś ślad mojej krowy, ale wracając do LeRoy wieczorem odkryłem, że Lank Thomas, mieszkający w hrabstwie Coffey około trzy albo cztery mile na zachód od LeRoy znalazł skórę, nogi oraz głowę tamtego dnia na swoim polu.”
Jedenastu wybitnych obywateli obszaru podpisało pisemne oświadczenie zapewniające o reputacji Alexandra Hamiltona z uwagi na jego prawdomówność a ich podpisy zostały poprzedzone przedmową z tymi uwagami: „ Ponieważ są teraz, zawsze byli oraz zawsze będą sceptycy i niewierzący, kiedykolwiek jest prezentowana prawda o czymkolwiek co graniczy z nieprawdopodobnym, jak również wiedząc, że niektórzy ignoranccy albo podejrzliwi ludzie będą wątpili w prawdomówność twierdzeń powyższego ( Hamiltona) teraz, dlatego, my, niżej podpisani, niniejszym czynimy poniższe pisemne oświadczenie. Że znamy Alexandra Hamiltona od 15 do 30 lat, oraz że zgodnie z prawdą i autentycznością nigdy nie usłyszeliśmy żeby jego słowo było poddawane w wątpliwość, oraz że doprawdy wierzymy, że jego stwierdzenie było prawdziwe oraz wolne od błędów”.
Dużo bardziej ambitne od porwania jedenastoletniego chłopca czy niebiańskiego zaszeleszczenia niedużej świeżej wołowiny było porwanie całego pułku brytyjskiego w sierpniu 1915 roku.
Wydarzenie zostało poświadczone przez 22 ludzi z trzeciej sekcji pierwszej kompani polowej nowozelandzkich sił lądowych, z ich pozycji w okopach na odnodze górskiej Rododendron, w pobliżu zatoki Suvla, Anzac (słowo oznaczające żołnierzy z Australii oraz Nowej Zelandii). Ludzie, którzy ocaleli z tej szczególnej kompanii, podpisali ostatnio pisemne oświadczenie oświadczające, że dokonano masowego porwania, w czasie ich pięćdziesiątego jubileuszowego lądowania sił Anzac. W czasie pierwszej wojny światowej brytyjski pułk składał się wszędzie od 800 do 4000 ludzi. Na pewno, to na dużą skalę porwanie spodkowe musi stanowić rekord porwania przez UFO.
Według Pana F. Reicharta z Nowej Zelandii, jednego z naocznych świadków tego tajemniczego zniknięcia, szwadrony w okopach zauważyły sześć do ośmiu dużych „ wałęsających się chmur w kształcie bochenków chleba, w jasno szarym kolorze” o świcie tamtego ranka. Żołnierze zauważyli okoliczność, że lekki wietrzyk powiewający tamtego ranka, nie zrobił niczego żeby zmienić pozycje tych szczególnych chmur, które wydawały się być masywne w swojej strukturze.
Kiedy dziwne chmury unosiły się ponad wysuszonym łożyskiem strumienia, została dostrzeżona jedna czwarta pułku Norfolk, maszerująca w górę łożyska strumienia, pod pretekstem zasilenia ludzi w okopach na wzgórzu 60. Jedna z dużych chmur obniżyła się na ścieżkę maszerujących oddziałów i żołnierze na wzgórzu patrzyli w zdumieniu jak ich posiłki wchodziły w chmurę, ale nigdy nie wyłoniły się z niej!
Kiedy ostatni z pułku Norfolk wmaszerował „do chmury”, duży, szary, „wałęsający się bochenek chleba” , podniósł się w powietrze, połączył się z chmurami unoszącymi się ponad nim, a kiedy żołnierze w okopach patrzyli przerażeni osiem chmur odleciało naprzeciw wiatrowi.
Oficjalnie jedna czwarta pułku Norfolk została spisana jako zgładzona przez armię turecką, albo że jej ludzie zostali schwytani, zabici, lub zaginęli w akcji.
Były żołnierz F. Reichart, cytowany w marcowym wydaniu magazynu Flying Saucers, powiedział: „Po poddaniu się Turków w 1918 roku, pierwszą rzeczą, którą władze brytyjskie zażądały od Turcji był powrót pułku, przypuszczając, że został on pojmany. Turcja odpowiedziała, ze ona nie schwytała tego pułku, nie poczyniła z nim kontaktu, a nawet nie wie, że taki regiment istnieje”.
Reichart posuwa się dalej, stwierdzając, że takie wydarzenia nie są unikalne w historii brytyjskiej armii. Według Reicharta, oficjalne dzieje rejestrują podobne zniknięcie plutonu brytyjskiego w Sudanie w 1898 roku.
18
Oddziały penetrujące w obszarze przełęczy Chajberskiej (pogranicze Afganistanu i Pakistanu), również w 1898 roku, zgłosili tajemnicze zniknięcie załogi brytyjskich saperów. Tropy zaginionych ludzi kończyły się nagle: „Wszystkie ślady stóp prowadziły prosto przed siebie, za to żaden w bok ani wstecz”.
7.
Ożywione lato spodkowe w 1965 roku
Do 1965 roku, rok 1952 był rokiem z największą ilością bo 1501 zarejestrowanymi obserwacjami latających talerzy. Oficjalne obserwacje z ożywionego lata spodkowego z 1965 roku są nadal oceniane i analizowane, ale wydaje się, że kilka tysięcy UFO wszystkich wielkości, kształtów oraz niesamowitych rodzajów zostało zauważonych, przez co Siły Powietrzne były niechętne żeby przyznać się do „ponad przeciętnych” obserwatorów spodka. Nigdy przedtem tak wielu ludzi nie zostało poruszonych sprawą UFO oraz nigdy wcześniej krajowe gazety tak otwarcie nie krytykowały kierunków metod badawczych Sił Powietrznych, wyjaśniających z daleka każdą obserwację takimi samymi nużącymi odprawieniami o balonach pogodowych oraz planecie Wenus. Ostatniego lata, każdy mówił o latających talerzach – najczęściej, po raz pierwszy, poważnie. Ludzie zaczęli żądać, żeby zrobiono coś z dziwnymi intruzami z nieba. Obywatele nalegali żeby Siły Powietrzne oraz urzędnicy rządowi mówili wszystko, co oni mogą wiedzieć o niezidentyfikowanych obiektach latających. Latem 1965 roku UFO stało się tematem wszelkich analiz oraz w końcu zostało usunięty z umysłów przeciętnych ludzi jako wyłącznie dziedzina dziwactwa, dziwaków, czy kultystów. Po raz pierwszy, można było dyskutować o UFO na koktajlu parweniuszowskim bez zostania natychmiast skrytykowanym i oznaczonym „ jako jakiegoś rodzaju dziwak”.
Masowe „pacnięcie” (flap) spodka ( „pacnięcie”(flap) jest żargonem Sił Powietrznych dla dużej grupy wprawionych w zakłopotanie ludzi, tylko kilka stopni poniżej paniki), zaczęło się 1 lipca, kiedy, prawie równocześnie, niezidentyfikowany przedmiot latający został relacjonowany podczas obserwacji ponad Francją, oraz ponad portem lotniczym w Santa Maria na Azorach, który zatrzymał wszystkie zegary elektroniczne.
3 lipca chilijski, brytyjski oraz argentyński personel stacjonujący na Antarktydzie, doniósł o obserwacjach kilku rozpromienionych obiektów na niebie. Argentyna stwierdziła, że przedmioty przeszkadzały instrumentom mierzącym pole magnetyczne.
Sprawozdania antarktyczne z 9 lipca były o wiele bardziej ekscytujące, kiedy Mario Jahn Barrera, dowódca bazy chilijskiej, nadał przez radio, że kapral wykonał kolorowe fotografie UFO. Dowódca Barrera opisał przedmiot jako „ tajemniczy, soczewko kształtny latający obiekt, manewrujący oraz poruszający się z wielką szybkością ...( w kolorze) żółtawo – czerwonym, zmieniającym się do zielonego, żółtego oraz pomarańczowego”.
Dowódca Barrera powiedział przez radio chilijskiemu ministrowi obrony. „To było coś realnego, przedmiot, poruszający się z zadziwiającą szybkością, szybko manewrujący oraz wydzielający niebiesko-zielony blask. Spowodował również zakłócenia w przyrządach elektromagnetycznych z argentyńskiej bazy, która znajduje się naprzeciw naszej na pobliskiej małej wyspie.”
„Poruszał się szybko zygzakowatą drogą. Potem zatrzymał się, a my natychmiast sięgnęliśmy po lornetki polowe, teleskopy oraz wszystko co mieliśmy pod ręką do obserwacji. Patrzeliśmy jak utrzymywał się tam cicho przez około 20 minut.
„Mogę powiedzieć, że to nie była gwiazda, ponieważ jego ruch był szybki i nieprzerwany. Tak samo jak to, czy był to samolot, nie myślę tak. Jestem człowiekiem sił powietrznych wobec czego znam się na samolotach, nie ma niczego takiego jak to, z powodu jego kształtu, szybkości oraz manewrowalności.”
Komunikat marynarki wojennej od dowódcy bazy argentyńskiej potwierdzał sprawozdanie Barrery. „Cechy przedmiotu oraz ruch pokazują, że nie był to ani balon, ani gwiazda, ani samolot, powiedział porucznik Daniel Perisse.
19
„Obiekt był obserwowany w trakcie warunków atmosferycznych, które można rozpatrywać jako wyjątkowe o tej porze roku: Jasne niebo, jakiś odizolowany stratocumulus, księżyc widoczny w zanikającej kwadrze.
„Niezależny meteorolog oraz 10 innych ludzi oglądało przedmiot przez jakieś 15 do 20 minut. Zostały wykonane fotografie...Wątpię, czy zdjęcia będą chociaż trochę dobre, ponieważ zostały zrobione w całkowitej ciemności.”
Mieszkańcom apartamentu w wieżowcu w dzielnicy Copacabana, zostało dane z pierwszej ręki oglądać jeden z tych przedmiotów, o którym mogli oni przeczytać w gazetach, kiedy to „bezdźwięczny, okrągły obiekt z ośmioma iluminatorami” powoli przeciął niebo o siódmej wieczorem 10 lipca.
W Lizbonie, Portugalia, UFO było widziane przez kilkoro ludzi, którzy opisywali obiekty jak wyglądające niczym „spłaszczone balony”. Manuel Fernandes oraz jego żona byli zgodni, że ich przedmiot był podobny do „przewróconego talerza. Spodek zatrzymał się przez około trzy minuty na raczej dużej wysokości, potem, z niewiarygodną szybkością, popędził na północ”.
Rzecznik stacji meteorologicznej w Villa do Porto stwierdził, że pole energii „białego cylindrycznego przedmiotu”, poruszającego się na wysokości od 24 tysięcy do 30 tysięcy stóp „zatrzymało elektromagnetyczne zegary stacji”.
15 lipca spodki miały jeszcze raz zanurzyć się „nisko-na dół”, tym razem w Canberze, Australia. Stany Zjednoczone, poprzez swoją sondę kosmiczną Mariner, sądziły, że skupią całą uwagę na zdjęciach z Marsa, które były retransmitowane z powrotem na ziemię. Jednakże, w porcie lotniczym Canberra, tajemniczy rozpromieniony przedmiot zrobił wszystko co w jego mocy, żeby odwrócić uwagę oficerów kontroli ruchu lotniczego.
Sześciu członków załogi kontroli ruchu, że żarzące się UFO wisiało zawieszone na wysokości około 5 tysięcy stóp przez co najmniej 40 minut. Kiedy słońce zaświeciło spoza niego, stało się wyraźnie widoczne. Znikło, kiedy samolot Sił Powietrznych został wysłany, żeby je zidentyfikować.
Niektórzy eksperci zaczęli rozważać możliwość, .że niezwykłe trudności doświadczone przez stację naziemną w Tidninbilla, zanim była ona w stanie odebrać sygnały z Marinera, miały coś wspólnego z pojawieniem się UFO.
17 lipca latający spodek został obserwowany kiedy unosił się ponad rzeką Rio Plata rozdzielającą Argentynę i Urugwaj. Sześć osób idących na opuszczonej plaży w pobliżu Colonia, Urugwaj, doniosło o obserwacji UFO. Równocześnie z tym zgłoszeniem była obserwowana formacja przedmiotów ponad Buenos Aires.
Ojciec Benito Reyna, S.J., jezuita duchowny-astronom i profesor matematyki na uniwersytecie Salvador w Buenos Aires, powiedział, ze zobaczył kilka UFO na argentyńskim niebie. Ojciec Reyna, astronom z 30 letnim doświadczeniem, nie nadaje się do tego, żeby pomylić UFO z czymś innym, co można założyć, że będzie na niebie.
„Pierwszy raz widziałem UFO, kiedy byłem w Cordobie” powiedział Ojciec Reyna reporterom. „Z pomocą mojego teleskopu, byłem w stanie podążać wyraźnie za ich lotem, oraz zanotować ich kształt oraz kolor, przeważnie białej, żółtej, czerwonej, oraz niebieskiej barwy.
„Później ostatniego marca widziałem je przez dwie kolejne noce w San Miguel. W tamtym czasie Echo II orbitował ziemię, wierzyłem, że załoga latającego talerza podążała blisko amerykańskiego sztucznego satelity, żeby zbadać jego cechy.
„My nie jesteśmy pewni istnienia innych istot inteligentnych podobnych do nas, ale z drugiej strony, nie mamy żadnego przeciwnego dowodu”, powiedział Ojciec Reyna.
Dość niezwykle, astronauta James McDivitt stwierdził, że sfotografował nieznany obiekt latający w trakcie lotu kosmicznego Gemini-4. W trakcie jego drugiego pełnego dnia na orbicie, McDivitt przekazał, że zobaczył coś „z dużymi sterczącymi ramionami”. Astronauta uchwycił swoja kamerą filmową kilka stóp filmu z tajemniczym przedmiotem oraz jedno szybkie zdjęcie swoim nieruchomym aparatem fotograficznym typu Hasselblad. Wywołany film dał dowód niczego, co wyglądałoby z dala jak cokolwiek umieszczone uprzednio przez Stany Zjednoczone, czy Rosyjskiego satelitę, albo opisany uprzednio przedmiot przez McDivitta.
Urzędnicy Agencji kosmicznej wypuścili oświadczenie, że McDivitt zobaczył ważący 23,100 funtów Pegasus-2, który mógł być rozpatrywany jako mający „duże sterczące ramiona”. To musi zostać zauważone, jednakże, Pegasus-2 był w odległości 1,200 mil, kiedy McDivitt zadeklarował, że jego obiekt był „ w odległości około 20 mil oraz silnie zamknięty”.
Wspaniały obiekt pokrył wrzesz smugami niebo ponad Pittsburghiem, Pennsylwania, z niezmiernie dużą szybkością w nocy 24 lipca. Policyjne centrale telefoniczne zostały zatłoczone rozmowami o obserwacjach wykonanymi przez zdenerwowanych obywateli. Prawie wszyscy mieszkańcy z rejonu Pittsburgha, opisali przedmiot jako rozżarzone do białości światło z pomarańczowym ogonem. Personel w stacjach radiolokacyjnych w Dakocie Północnej, Minnesocie, oraz stacji powietrznej Luther w Kanadzie raportowali zlokalizowanie kilku UFO na zmieniających się wysokościach od 5,200 stóp do 17,000 stóp. Stacja powietrzna Luther powiedziała, że jej radar otrzymał blokadę elektryczną przez tajemniczy przedmiot.
20
Odrzutowe samoloty przechwytujące uganiały się za UFO ponad Duluth, Minnesota, ale nie były w stanie dorównać szybkością do rozpromienionych przedmiotów.
Wydawało by się, że taka sama bądź co bądź jednodniowa wycieczka do Ameryki Północnej może być jedynie w rodzaju harcerskich ekspedycji. 25 lipca UFO zostało jeszcze raz doniesione z Ameryki Południowej – tym razem z Limy, Peru.
Nocny stróż w centrum elektrycznym Limy powiedział, że o 3:00 rano został zaalarmowany przez „burzący oraz buczący dźwięk” który pochodził z dużego okrągłego przedmiotu, unoszącym się ponad parkingiem zakładu. Ocenił wielkość UFO na około 15 stóp średnicy. Miało okna, które wydzielały nieregularne kolorowe światła, poza tym kulokształtny przedmiot miał jakiegoś rodzaju wieżyczkę na swoim szczycie, która obracała wysunięte metalowe ramię, jak gdyby było to jakiegoś rodzaju urządzenie skanujące. UFO wystartowało natychmiast kiedy stróż pojawił się w oknie centrum elektrycznego.
Mieszkańcy Chinchero, Peru donieśli, że dyskokształtny przedmiot unosił się ponad ich miastem przez całą godzinę 28 lipca.
Tego samego dnia w Maracaibo, Wenezuela, trzy UFO były śledzone na radarze w porcie lotniczym Grano de Oro. Latające talerze były niemożliwe do zlekceważenia, ponieważ unosiły się ponad głównym pasem startowym kiedy instruktor na radarze operacyjnym prowadził ćwiczenia dla nowego personelu wieży kontroli lotów.
„Nie mogę powiedzieć, czy były one spodkami czy nie”, powiedział instruktor dziennikarzom. „Wiem tylko, że były one dziwnymi obiektami oraz że były widoczne na ekranie radarowym. Miały one wydłużony kształt przypominający cygaro, ale z wybrzuszeniem w centrum”.
30 lipca stali klienci opuszczający kino w Cumana, Wenezuela zostali poczęstowani dodatkową atrakcją kiedy przedmiot wydzielający żółtawe światła oraz „ wyglądający jak spodek zawinięty w płomienie” opadał z nieba. Minuty później, kurort nadmorski Lecheria, odległy o około 60 mil doniósł, że płomienisty przedmiot przemknął ponad jego plażami.
Niepotwierdzone sprawozdanie z Santiago, Chile zawiera informacje o lądowaniu UFO w mieście, ale zasadniczo poświadczona obserwacja latającego talerza na ziemi pochodziła z Puerto Monte, Chile. Tam, 30 lipca, więcej niż 15 osób utrzymywało dozór nad ciałem zmarłego dziecka, które zostało śmiertelnie ranne w wypadku ulicznym. Nagle dom, w którym oni siedzieli został oświetlony przez purpurowe światło. Kilku żałobników wyszło na zewnątrz, żeby określić przyczynę dziwnego oświetlenia. Zostali oszołomieni, widząc „dziwną maszynę” unosząca się tylko kilka cali ponad ulicą. Ich zbiorowy opis przedmiotu był niejako zmieszany, ponieważ wkrótce po ich przybyciu, UFO wyemitowało oślepiające światło i odpaliło w dal z hałaśliwym rykiem. Chociaż ich indywidualne opisy tego co oni zobaczyli mogą się różnić, byli całkowicie zgodni w jednym podstawowym punkcie: „dziwna maszyna” wylądowała bardzo blisko nich.
Po 30 lipca spodki wydawały się być gotowe do dokonania inwazji na Stany Zjednoczone w pełnej skali, ustanawiając w ten sposób wysyp obserwacji do tego stopnia, że zwykły ogrom oraz pojedyncza dramaturgia przewyższyły równie wielki 1952 rok spodkowy.
Spokane, stan Waszyngton doniosło o pierwszym letnim UFO zbiorze zawierającym pełną szklankę niebiańskich zjawisk. Obywatele Spokane widzieli dwa dziwne obiekty na swoim niebie, oba niebieskawo białe z nieznacznym czerwonawym zabarwieniem oraz prostokątnego kształtu.
Biuro szeryfa twierdziło, że przedmioty były balonami meteorologicznymi, dopóki biuro meteorologiczne Stanów Zjednoczonych nie poinformowało stróżów prawa, że w regionie nie było żadnych balonów.
Rzecznik z bazy Sił Powietrznych Fairchild przyznał się że „ światło na niebie zostało spostrzeżone przez personel bazy”, ale idąc dalej zaprzeczył pogłoskom, że samoloty myśliwskie zostały wyekspediowane w celu zbadania światła.
W niedzielną noc 1 sierpnia, władze zwierzchnie w częściach Teksasu, Nowego Meksyku, Oklahomy oraz Kansas zostały zalane sprawozdaniami o UFO.
Biuro szeryfa hrabstwa Sedgewick powiadomiło dziennikarza, że stacja meteorologiczna wyśledziła „kilka z nich na wysokości od 6 do tysięcy stóp”.
Patrol policyjny na autostradzie stanowej w Oklahomie stwierdził, że baza Sił Powietrznych Tinker w mieście Oklahoma wyśledziła więcej niż cztery niezidentyfikowane obiekty latające na swoich ekranach radarowych w tym samym czasie. Operatorzy ocenili ich wysokość na około 22 tysiące stóp. Reporter skontaktował się z rzecznikiem bazy Sił Powietrznych, ale on odmówił potwierdzenia albo zaprzeczenia obserwacji radarowych. Oficer prasowy porucznik John Walmsly powiedział prasie: „ Obserwacje doniesione dzisiejszego wieczoru zostaną zbadane przez personel Sił Powietrznych”.
Patrol policyjny z autostrady stanowej w Oklahomie był o wiele mniej niechętny, do skomentowania rzeczywistości UFO niż były Siły Powietrzne. Oficerowie policji z trzech różnych wozów patrolowych donieśli o obserwacji spodków lecących w formacji w kształcie rombu przez około 30 minut w rejonie Shawnee. W
21
oficjalnej relacji, patrol powiedział, ze oficerowie opisali UFO jako zmienne w kolorze od czerwonego poprzez biały do niebiesko-zielonego.
Kierownik ruchu z biura szeryfa w hrabstwie Sedgwick , Kansas został zacytowany jak mówi: „ Byłem osobą niewierzącą, ale ja coś widziałem tam na górze dzisiaj wieczorem, to samo zrobili inni obserwatorzy w biurze meteorologicznym oraz bazie Sił Powietrznych McConnell.”
John Shockley, obserwator z biura meteorologicznego w Wichita, wyśledził kilka UFO pomiędzy 2:00 a 6:00 rano na wysokościach pomiędzy 6 a 9 tysięcy stóp i powiedział, że jeden „wyglądał mniej więcej jak wielkość samolotu Cessna na ekranie”.
W zarejestrowanym na taśmie wywiadzie dla stacji radiowej KFH w Wichita, oficer policji Edward Roberts opowiedział o obserwacji jednego przedmiotu na wschód od portu lotniczego. „Staliśmy na przedzie samochodu”, powiedział oficer Roberts. „Mógłby Pan widzieć obiekt gołym okiem. Wyglądał jakby znajdował się na ziemi albo unosił się ledwie ponad nią...był czerwony, zielonkawo-niebieski, oraz żółtawo biały...długi na około 100 jardów oraz jajowaty”.
Dan Carter, zastępca szeryfa z Canyon w Teksasie powiedział dziennikarzowi, że po raz pierwszy mógł on wyobrazić sobie że „statek powietrzny eksplodował w powietrzu. Potem wydawało się, że obiekt odlatuje na południe”.
W poniedziałek, 2 sierpnia Siły Powietrzne zrobiły oficjalną analizę końca tygodnia, który dosłownie został zalany za pomocą sprawozdań o UFO. Jako swój „wstępny wniosek”, Siły Powietrzne stwierdziły, że ludzie, którzy myśleli, że zobaczyli latające talerze, prawdopodobnie widzieli gwiazdy.
„Wstępne badania raportów otrzymanych z Teksasu, Nowego Meksyku, Oklahomy oraz Kansas wskazywały, ze były astrologiczne w swej naturze”, przeczytał wymownie urzędnik.
Wyraźnie, Siły Powietrzne oświadczyły, że niebiańscy sprawcy odpowiedzialni za pacnięcie (flap) UFO byli planetą Jowisz oraz jakimiś dobranymi gwiazdami.
Robert Risser, człowiek zarządzający nauką w Oklahomie oraz planetarium fundacji sztuki w mieście Oklahoma, mówił jawnie i powiedział, że obserwatorzy w Oklahoma zdecydowanie nie zobaczyli planety albo gwiazd skatalogowanych przez Siły Powietrzne.
„To jest tak daleko od prawdy jak tylko może być”, stwierdził otwarcie Risser. „Ktoś popełnił błąd. Te gwiazdy i planety o tej porze roku są na przeciwległej stronie ziemi z punktu widzenia miasta Oklahoma.
Wychodzący w Forth Worth w Teksasie Star Telegram oświadczył: „Oni mogą zatrzymać nabieranie nas o nie istnieniu takich rzeczy jak `latające talerze`”.
„Zbyt wielu ludzi o oczywiście zdrowym umyśle widziało oraz raportowali oni niezależnie ze zbyt wielu odseparowanych miejsc. Ich opisy czegoś co oni widzieli były zbyt podobne jeden do drugiego, na dodatek niepodobne do jakichkolwiek znanych obiektów.
„I trzeba będzie przeprowadzić coś więcej niż statystyczny raport na to jak wiele zrelacjonowanych `spodków` okazało się być samolotami odrzutowymi oraz balonami meteorologicznymi, żeby przekonać nas, że było inaczej.”.
Denver Post zrobił natychmiastowe wydanie zawierające analizę Sił Powietrznych gorączkowego spodkowego końca tygodnia. „Gwiazdy letniej nocy nie powodują punktów na ekranie zwykłego radaru, a te rzeczy zostały dostrzeżone na ekranach radarowych stacji meteorologicznej w Wichita, zrozumiale powodując coś więcej niż sezonowe podekscytowanie przez niezidentyfikowane obiekty latające.
„Punkty na ekranie wskazywały na tego samego rodzaju przedmioty, które były raportowane ponad co najmniej sześcioma zachodnimi stanami, włącznie z Kolorado i Wyoming. Być może nadszedł czas, żeby więcej ludzi zajęło się poważnie sprawą UFO.
„Ale my wysuwamy nasz język wystarczająco daleko poza nasz policzek podkreślając, że spojrzenie Sił Powietrznych na ten najnowszy rozgardiasz obserwacyjny mówi nam ponadto coś oprócz faktu, że są oni pod działaniem dochodzenia”.
4 sierpnia, 23 letni nauczyciel angielskiej szkoły średniej w Sioux City, Iowa, powiedział organom władzy: „Każdy, kto powiedziałby, że to była gwiazda, skompromitowałby się”.
Co najmniej półtuzina osób dzwoniło na policję w Sioux City, amerykańskich stacji meteorologicznych, oraz środków masowego przekazu donoszących, że widzieli „rzeczy na niebie” pomiędzy 9:30 a 10:45 wieczorem. Większość dzwoniących mówiła, że przedmioty były jasno czerwone i poruszały się z wielkim impulsem szybkości.
Nauczyciel, który zażyczył sobie pozostać niezidentyfikowanym, powiedział władzom zwierzchnim, że on i jego żona zauważyli jasne, żółtawe światło, zygzakujące nieznacznie oraz poruszające się z niezmiernie dużym tempem szybkości. Był pewien, że nie był to samolot, ponieważ wyłączył silnik i wyszedł z samochodu „ próbując posłuchać jakiegokolwiek rodzaju dźwięków silnika. Nie było takich”.
Według nauczyciela przedmiot był „klinowaty” i został poświadczony przez kilka innych osób w terenie.
22
Pani Ray LeFebvere ze Sioux City powiedziała że zobaczyła czerwone światło z dwoma albo trzema mniejszymi światłami poruszające się bardzo szybko na niebie. „To nie była gwiazda i to nie był samolot”, podkreśliła Pani LeVebvere.
Gazety jak również prywatni obywatele byli nadal obrażani przez Siły Powietrzne oficjalnym zaprzeczaniem coraz bardziej rozpowszechnionym obserwacjom. Wychodzący w Richmond, Wirginia, News-Leader napisał w artykule redakcyjnym: „ Urzędnicy projektu Błękitna Księga, ludzie Sił Powietrznych, którzy mogą przypuszczalnie zidentyfikować tajemnicze obiekty na niebie, widza znowu gwiazdy. Rzecznik Sił Powietrznych powiedział, że rozpromienione przedmioty zgłoszone ponad obszarem czterech zachodnich stanów, były astronomiczne w swej naturze. Planeta Jowisz oraz gwiazdy Betelguese, Rigel, Aldebaran oraz Capella były według rzecznika Pentagonu oglądanymi prawdopodobnie obiektami.
„To odkrycie odesłało zaskoczonych profesjonalnych astronomów do swoich diagramów, tylko po to, żeby potwierdzić ich tylko początkowe przekonanie: Wtedy, kiedy Siły Powietrzne zakomunikowały, że te gwiazdy były widoczne w Stanach Zjednoczonych, w rzeczywistości były ono dostrzegalne z drugiej części świata...”
News-Leader konkludował w tonie sprawiedliwego oburzenia, że takie niezdarne i słabe próby podejmowane przez Siły Powietrzne żeby „odprawić doniesione obserwacje pod pozorem racjonalnego uzasadnienia w ten sposób jak chce wyeksponować to projekt Błękitna Księga, nie rozwiązują tajemnicy”, ale, utrzymują one, istnienie „ tylko postępującego zwiększania podejrzeń, że jest w tym coś o czym Siły Powietrzne nie chcą, żebyśmy wiedzieli w tej sprawie”.
Don Tennopir, 44 – letni kierowca ciężarówki z Beatrice, Oklahoma, poznał na własnej skórze że „coś w tym jest”, oraz, że Siły Powietrzne chcą, żebyśmy wiedzieli o tym albo nie, on, osobiście, nigdy nie będzie chciał wiedzieć jeszcze jednej rzeczy o latających talerzach.
Blady i wstrząśnięty kierowca ciężarówki opowiedział swoja historię funkcjonariuszom policji oraz dziennikarzom: „ Jechałem na północ autostradą numer 15 około 25 mil na południe od Abilene. Transportowałem ładunek pełen orzeszków ziemnych i byłem w drodze do Lincoln, Nebraska. Przypuszczam, że to było około 1:30 w nocy, kiedy nagle zgasły wszystkie światła mojej ciężarówki. Potem włączyły się znowu, ponownie zgasły, poczym jeszcze raz zaczęły działać.
„Mniej więcej w tym samym czasie, ta rzecz, spodek, albo cokolwiek, przeleciała ponad moją ciężarówką ze skwierczącym czy przypominającym podmuch wiatru dźwiękiem. To piekielnie mnie przestraszyło. Wydawało się prawie dotykać szoferkę, było być może na wysokości 20 stóp w powietrzu, z trudem pikowało ponad drogą oraz unosiło się tam nie więcej niż w odległości 100 stóp naprzeciwko mnie.
„Powiedziałem Panu, że znajdowałem się w tych ograniczeniach. Nie wiedziałem tylko, co się wydarzy. Wyglądało tak, jakby chciało obniżyć się na samym środku drogi, ale nie zrobiło tego. Zrozumiałem, że moje oprzyrządowanie jest zatrzymane i mniej więcej w tym samym czasie ta rzecz zaczęła się podnosić trochę w górę, powoli wystartowała na zachód a następnie podążyła na południe. Nie wiem jak długo to tam było. Wydawało mi się, że ponad 20 sekund, ale byłem zbyt cholernie przestraszony, żeby odróżniać czas.
„Rzecz wydawała mi się okrągła. Domyślam się, że miał około 14 albo 15 stóp średnicy oraz silny pomarańczowy kolor. Wystrzeliwała na boki czerwonawe promienie, w rodzaju strumieni. Promienie nie były w rzeczywistości mocne, były podobne do tych z latarki elektrycznej.
„Przedmiot wydawał się być podobnym do spodka. Domyślam się, że to miało dwie stopy grubości, krawędź była okrągła. Był garb, albo coś takiego pośrodku. Ten garb wystawał na wysokość mniej więcej czterech stóp. W garbie był ciemny punkt, mogło to być okno albo coś takiego. Tego nie wiem”.
W Lincoln, Nebraska, załoga pociągu pracująca w pobliżu Weeping Water również miała nieco wątpliwy przywilej obserwacji UFO w bliskim zasięgu, kiedy to unosiło się ponad nimi przez ponad trzy minuty.
„My wszyscy byliśmy lodowato-zimno trzeźwi”, powiedział dziennikarzom Don Huff, dziewiętnastolatek, hamulcowy w towarzystwie kolejowym Missouri-Pacific. „To nadeszło z północy, przeleciało około dwóch mil z przodu pociągu, skierowało się na niewielką odległość względem wzgórz, potem powróciło i unosiło się na wysokości około jednej mili.”
Innymi pracującymi członkami załogi pociągu, którzy widzieli spodek byli Aca Butler, konduktor; George Barton, inżynier, oraz R.D. Rue, hamulcowy.
Rue zobaczył UFO jako pierwszy i zwrócił na nie uwagę Bartona i Huffa. Butler jechał z tyłu pociągu, ale powiedział reporterowi, że on również zobaczył przedmiot.
„Po unoszeniu się przez jakiś czas ponad nami, rzecz obniżyła się na dół, jak gdyby zamierzała patrzeć na nas”, powiedział Huff. „Mogłem zobaczyć szczyt przedmiotu, kiedy się obniżał. Szukałem konturów drzwi albo jakiegokolwiek rodzaju luku, ale nie mogłem dostrzec żadnego”.
Mężczyźni byli zgodni, że zewnętrzna krawędź przedmiotu była zaopatrzona w kilka świateł, które migotały równomiernie zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara. Nie pozostawiał żadnego śladu dymu, nie miało żadnego widocznego sposobu napędu.
23
„W pierwszej chwili myśleliśmy, że to był sterowiec” powiedział Huff. „Ale kiedy to się przechyliło oraz obniżyło, całkowicie zmieniliśmy swoje opinie”.
3 sierpnia oficjele z Minneapolis, Minnesota mieli pełne ręce wyłudzonych sprawozdań o UFO, które „ dygotały, obniżały, unosiły się, zatrzymywały się, wykonywały naprzód nagłe ruchy oraz pędziły daleko”.
Jeszcze raz, urzędnicy Sił Powietrznych spokojnie poinformowali mieszkańców regionu Minneapolis, że zobaczyli oni „ niezwykle jasne gwiazdy, które wydawały się zmieniać kolory z powodu niezwykle jasnego nieba. Również, była pewna ilość samolotów wojskowych B-52 w tym obszarze.”
Minneapolis Star odwzajemnił się, że „ niezwykle jasne gwiazdy oraz B-52 nie są dziwnymi wielokolorowymi przedmiotami, które odbijają się w górę i na dół niczym jojo, unoszą się, pędzą daleko z karkołomnymi szybkościami oraz czasami tworzą szeregowe formacje i odlatują w kosmos.”
Prawie wszyscy z ponad 50 policjantów i funkcjonariuszy szeryfów będących na drogach pomiędzy 12:20 w nocy a 2:30 nad ranem telefonowało donosząc o obserwacjach przedmiotów.
Oficerowie policji, którzy doświadczyli w czasie przelotów cech charakterystycznych UFO, nie byli w stanie zaakceptować jakiegokolwiek oficjalnego zdemaskowania.
„Widzieliśmy trzy różne przedmioty”, zameldował posterunkowy. „Wyglądały jak białe gwiazdy z zielonymi oraz czerwonymi światłami migającymi. Jeden z nich zatrzymał się dokładnie ponad naszą głową przez około 20 minut, po czym wystartował w kierunku północno-wschodnim poruszając się z przerażającym tempem szybkości”.
Oficer Shorewood zawzięcie świadomy oficjalnego wyroku Sił Powietrznych, że obywatele Minneapolis widzieli „niezwykle jasne gwiazdy”, ogłosił o jednej z pierwszych popołudniowych obserwacji mających miejsce około 12:30. „Spodziewam się, że pomyślisz, że zwariowałem”, powiedział dyspozytorowi, „ale właśnie zostałem minięty przez gwiazdę”.
Później, oficer zrobił sprawozdanie w którym opowiedział o wspaniałym, białym, wyglądającym jak gwiazda przedmiocie, który huczał ponad jego wozem patrolowym na niskiej wysokości.
Po siedmiu następujących po sobie nocach coraz bardziej aktywnej działalności spodka, Denver Post, opublikował 9 sierpnia „UFO dziennik”.
5:50 po południu – Bill Lamberton, siedemnastolatek, ze 1266 University bulwaru, jadąc z pracy na zachód po zachodniej alei Missisiippi, oglądał srebrzysty obiekt unoszący się w powietrzu, który za pierwszym razem wyglądał jak cylinder, po czym poleciał w górę ku niebu i znikł na zachodzie powyżej gór.” Lamberton oglądał go przez sześć albo siedem sekund, tak samo jak dwaj pasażerowie w jego samochodzie.
9:15 po południu – Randy Holmes, szesnastolatka, z 6120 Everett ulicy...relacjonowała obserwację „jasnego, żółtego, cygarokształtnego przedmiotu poruszającego się wzdłuż horyzontu. Zniknął zupełnie na północnym wschodzie”.
9:55 po południu, - Don Storres, zamieszkały przy bulwarze Greenwood nr 81, w okręgu Adams, powiedział, „To przyleciało z północy z bardzo wysokim tempem szybkości i udawało się prosto na południe. W ciągu kilku sekund pokrył trzy czwarte nieba i zniknął w jasnym, czerwonym ogniu.”
10:05 po południu – Pani Lawrence Ausdahl powiedziała: „Obserwowaliśmy UFO naszymi lornetkami. Za pierwszym razem skręciło w prawą stronę, po chwili bardzo szybko wróciło i stało tam przez kilka minut. Wydawał się być kopulastym przedmiotem, z czerwonymi i zielonymi światłami na jego krawędzi, przypominającymi przednie światła samochodowe, oraz bardzo jasne.”
10:10 po południu – Barbara Fisher, ulica Yost 2915, „Były trzy światła, pierwsze dwa wydawały się poruszać szybciej niż trzecie. Poruszały się z północy na południe, w pobliżu Buckley Field....”
10:25 po południu – Dan Terkins, ulica Independence 6602. „ To był stożkowaty przedmiot, z kopułą na szczycie, jego oświetlenie zmieniało się od żółtego poprzez czerwony do zielonego.”
10:30 po południu – C.I. Speaks, ulica Tennyson 8220. „Moja żona, Ja oraz nasi sąsiedzi widzieliśmy jasną smugę w pobliżu Gwiazdy Północnej, która znikła ponad górami w pobliżu Boulder”.
11:00 po południu – Pani William McCall, ulica Umatilla 1620, powiedziała, że ona oraz jej dwie córki widziały „trzy punkty, wyglądające najpierw na czerwone oraz będące blisko siebie. Następnie rozdzieliły się i okrążyły ponad miastem z południowego zachodu na południowy wschód. Nie było żadnego dźwięku silników”.
Voughan Aandahl, nauczyciel matematyki w szkole średniej Goerge`a Waszyngtona, miał zwyczaj pokonywania kilku okrążeń dookoła bieżni, przed wieczornym odejściem. Aandahl został zaskoczony zauważając „ bardzo duży, biały, świecący, błyszczący przedmiot na wskroś otwartej przestrzeni w chmurach ponad południowym Denver”.
„Zatoczył łuk na swojej drodze kiedy przecinał otwartą przestrzeń. Zrobił dokładny łuk. W ogóle nie było żadnego odgłosu. Poruszał się z olbrzymią szybkością.”
Aandahl jest przekonany, że w jakimkolwiek przypadku nie był to żaden znany samolot. „To było znacznie większe od jakiegokolwiek samolotu komercyjnego – było większe od boiska do piłki nożnej wokół którego biegałem.
24
Oficer dyżurny w Północnoamerykańskim Dowództwie Obrony Przeciwlotniczej w centrum wykrywania oraz śledzenia przestrzeni w Colorado Springs, powiedział Denver Post, że nie może on zaproponować żadnych wytłumaczeń dla obserwacji. „My nie jesteśmy w branży ufologicznej”, powiedział. Potem, zgodnie ze swoim oficjalnym stanowiskiem, poczuł się zmuszony dodać, że duży srebrny balon znany jako satelita Echo 2 mógł być widoczny poruszając się z północnego wschodu na północ w poprzek horyzontu.
6 sierpnia kilka spodków zamieniło swój plac zabaw w Górach Skalistych na płaskie tereny w Iowa. Policjanci oraz mieszkańcy z Washington, Muscatine, Clinton, Centerville, oraz Iowa City przedstawili raporty z dokonanych przez siebie obserwacji dziwnych przedmiotów na niebie. Większość mieszkańców stanu Iowa, donosiła ciągle o jasnym świetle, które zmieniało kolor z błękitnego na pomarańczowe oraz pozostawało przez około trzy minuty zanim przeminęło ponad głową.
Trzej szesnastoletni chłopcy z Ames powiedzieli, że widzieli UFO poruszające się na niebie w kierunku zachodnim. Kiedy patrzyli, przedmiot zatrzymał się, zmienił kierunek po czym udał się dokładnie na północ przed zniknięciem w oddali.
John Johnson z Iowa City złożył sprawozdanie dotyczące obserwacji, której dokonał on ze swego domowej roboty punktu obserwacyjnego na miejscowym polu golfowym. Stwierdził, że UFO zbliżyło się z południowego horyzontu, przechodząc w pobliżu Gwiazdy Północnej, poza nią ostro zmieniło kierunek na północno wschodni i znikło.
Chociaż większość obserwacji ożywionego lata spodkowego w 1965 roku wydawała się przytrafiać albo w Północnej lub w Południowej Ameryce, również kontynent europejski nie obył się bez swojego dramatycznego wydarzenia.
9 sierpnia żandarmi w górskiej wsi Valensole, Francja, badali sprawozdanie zrobione przez rolnika, który powiedział, że widział jak tajemniczy obiekt startuje z jego pola.
„Wyglądał jak duża piłka do rugby, miał cztery metalowe nogi”, Maurice Masse, 41 lat, powiedział władzom lokalnym. „Spostrzegłem statek o świcie. Razem z nim, była mała ludzka postać wielkości ośmioletniego dziecka.
„Nagle statek wystartował i zniknął na niebie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom”.
M. Masse ma solidną reputację w górskiej wsi z uwagi na bycie opanowanym i rzetelnym obywatelem. Żandarm potwierdził historię Masse, mówiąc reporterom, że widział on dziwne ślady, które obca istota oraz jej statek kosmiczny na należącym do rolnika polu lawendy. „Nie uważamy, że jest to kawał”, powiedział prasie żandarm.
Z trudnością jakikolwiek myślący człowiek bierze pod uwagę UFO jako po prostu „kawał” w 1966 roku, ale prawie każdy trwa wprawiony w zakłopotanie przez kolidujące sprawozdania wyemitowane przez Pentagon, a z drugiej strony przez profesjonalnych astronomów oraz wytrenowanych obserwatorów oraz tysiące naocznych świadków pola działalności spodka. Wychodzący w Alalmeda, Kalifornia Times Star, powtórzył opinię milionów zdumionych Amerykanów, kiedy stwierdził: „ Nie zaskoczyłoby prawie nikogo gdybyśmy dowiedzieli się, że niektóre UFO są statkami kosmicznymi z innego miejsca w układzie słonecznym albo spoza niego. Faktycznie, byłoby nawet bardziej zaskakujące, gdybyśmy dowiedzieli się, że oni nie są stamtąd. W związku z tym, jedynym wyjściem które może zostać przedstawione zainteresowaniu publicznemu w tej sprawie ze strony rządu, to ujawnienie wszystkiego, co wie on na temat tych zjawisk”.
8.
Straszne latające galaretowate worki
To sprawozdanie przygotowane przez dwóch młodych ludzi jest najdziwniejszym ze wszystkich przypadków znajdujących się w archiwach Szwedzkiego Sztabu Obrony. Według Hansa Gustaffsona oraz Stiga Rydberga, koszmarne stworzenia z latającego talerza zaatakowały ich oraz spróbowały porwać rankiem 20 grudnia 1958 roku.
25
Ponieważ wydźwięk tej historii był fantastyczny, dwaj psycholodzy przeprowadzili obszerne testy młodych ludzi, podczas których obaj młodzi ludzie znajdowali się pod hipnozą, badacze doszli do wniosku, że obaj Szwedzi opowiadali coś co według nich było prawdą oraz, że ich historia spoczywała na realnym zdarzeniu.
Szczegółowe relacje obcej próby porwania zostały zamieszczone w więcej niż 70 europejskich gazetach, włączając w to Svenska Dagbladet, Stockholf Tidnigen, Helsingbord Dagblad, oraz szwajcarski Weltaumbote.
Gruba mgła spowolniła ich szybkość tamtego ranka do około 25 mil na godzinę, kiedy jechali oni z Helsingborg do Hoganas. Tuż przed 3:00 rano wjechali oni na polanę gęstego lasu, który był obsadzony po obu stronach autostrady. Kiedy znaleźli się tam, zauważyli tajemnicze światło.
Z uwagi na całkowitą śmieszność oraz umysłową udrękę, której oni później zostali poddani – nie wspominając o przerażającym doświadczeniu – dwaj młodzi Szwedzi często zakładali, że zatrzymają jazdę.
Ale nie zrobili tego. W końcu poczuli się zmuszeni, żeby to zbadać. Pozostawili swój samochód i weszli ostrożnie we mgłę.
„Zauważyliśmy dziwny dysk” powiedział Hans Gustafsson dziennikarzom i funkcjonariuszom. Spoczywał on na nogach mających około dwóch stóp długości. Wydawał się posiadać dziwne, migotające światło, które zmieniło kolor.
Mężczyźni mieli zaledwie czas na to, żeby wyrazić swoje zdumienie, kiedy nagle zostali skonfrontowani z kilkoma „kropelkami”. Według Hansa i Stiga, „ one były jak protozoa, tylko trochę ciemniejsze niż prawdziwe, był to odcień koloru niebieskiego, podskakiwały oraz podrywały się dookoła spodka, niczym kule animowanej galaretki.”
Zanim Szwedzi mieli czas, żeby zareagować na stworzenia, galaretowate – torby owinęły ich, wraz z potężnym ssaniem przypominającym wyciąganie, próbując w ten sposób wciągnąć ich do spodka.
„Przeciąganie stosowane przez te rzeczy było przerażające” powiedzieli później mężczyźni. „Wydzielały one jakiś straszny zapach – jak eter i spalona kiełbasa”.
Stig Rydberg powiedział oficerom śledczym, że jego prawa ręka była ssana aż do łokcia przez jedną z kropelek. „To niemal wyglądało tak jak gdyby te stworzenia mogły odczytywać mój umysł. Oni odpierali każdy ruch, jeszcze zanim go zrobiłem. Ich siła nie była tak wielka jak technika, nad która oni sprawowali władzę”.
Po kilku desperackich momentach szalonej walki, Rydberg uwolnił się od ssącej galaretowatej torby i pobiegł do samochodu, mając za sobą dwie pulsujące kropelki ścigające go w bliskiej odległości. Rzucając się przez otwarte drzwi, nacisnął swoją rękę na klaksonie samochodowym w rozpaczliwej nadziei, że ktoś mógłby usłyszeć trąbienie i przyjść im na ratunek.
Dwaj młodzi Szwedzi zostali uratowani przez klakson samochodowy.
Szorstkie trąbienie, które przecinało wczesno poranną mgłę, wydawało się wywoływać na drżących galaretowatych torbach skutek dźwięku rogu wybawiającego kawalerię. Pozostawiając Hansa Gustafssona, którego oni rozciągali pionowo kiedy on trzymał się wytrwale słupa ogrodzeniowego, protoplazmatyczne stworzenia szybko wycofały się do migotającego spodka i wzniosły się do nieba.
„Kiedy wystrzelił w górę”, zauważyli oblężeni towarzysze, „wyemitował wspaniałe światło oraz ostry, wysoki gwizd”.
Prawie wyczerpani nieprawdopodobnym rejwachem, w który właśnie zostali zaangażowani, obaj Szwedzi kontynuowali swoją podróż, każdy z nich był zgodny, że powinni zachować tą historię w tajemnicy.
„Wiedzieliśmy, że ludzie będą się tylko z nas wyśmiewali, jeżeli tylko opowiemy im tą fantastyczną historię”, powiedzieli później mężczyźni. „A władze prawdopodobnie odesłałyby nas do szpitala psychiatrycznego. Poza tym, taki rozgłos nie przyniósłby nam jakiegokolwiek pożytku.”
Ale ten straszny smród wydawał się pozostawać Hansem i Stigiem. Wydawało się, że pozostał w ich nozdrzach ze swoim strasznym zapachem. A w ich wewnętrznej stronie wyczuwali, jak gdyby zostały one odwrócone do góry nogami.
„Znieśliśmy to przez trzy dni” powiedział Hans dziennikarzom, „potem zdecydowaliśmy, że powinniśmy spotkać się z lekarzem. „Baliśmy się, że te potwory mogłyby trwale uszkodzić nas w jakiś sposób, być może wewnętrznie”.
Doktor, po ostrożnym oraz intrygującym badaniu dwójki ludzi, powiedział im, że nie mógł znaleźć nic niewłaściwego w którymkolwiek z nich. Ale straszny, piszczący gwizd nadal wibrował w ich uszach, a oni nadal wydawali się być zanieczyszczeni tym wstrętnym zapachem, który został wydzielony przez chciwe kropelki. W końcu zdecydowali się oni zrobić publiczne oświadczenie w sprawie swego doświadczenia oraz stawić czoło kpinom oraz niepożądanemu rozgłosowi, co oni uznawali za pewne następstwo takiej deklaracji.
Przez dwanaście godzin Stig i Hans byli przepytywani oraz badani przez funkcjonariuszy Szwedzkiego Sztabu Obrony, psychologów, lekarzy oraz policjantów. Wielokrotny potok pytań nie był w stanie stwierdzić u młodych ludzi sprzeczności albo niekonsekwencji. Złożyli oni ofertę – która została szybko przyjęta – żeby zabrać ekspertów oraz prasę na miejsce gdzie zobaczyli spodek oraz jego koszmarną załogę. Tam, nadal widoczne, były wgłębienia, które zrobił trójnóg osiadłego statku kosmicznego na polance miękkiej ziemi. Psychologowie doszli
26
do wniosku, że ich przeprowadzone pod głęboką hipnozą badanie, wskazało, że obaj towarzysze wyraźnie zostali złapani w jakimś tajemniczym polu magnetycznym.
Duńscy funkcjonariusze którzy zostali dopuszczeni do uczestnictwa w przesłuchaniu Stiga i Hansa oświadczyli, że duńskie rejestry zawierają podobne wstrząsające doświadczenie, które zostało doznane przez duńską kobietę.
Żaden z tych młodych ludzi nie wierzył w ”szalone historie o latających talerzach”, zanim nie zatrzymali się, żeby zbadać to tajemnicze światło na polance. Żaden z nich już nigdy nie będzie ponownie wątpił w takie opowieści.
9.
Duchowny, który zafalował cześć
Wielebny William Booth Gill, który od trzynastu lat był szefem anglikańskiej misji w Papui, Nowa Gwinea, zawsze rozpatrywał sprawozdania o UFO jako po prostu „wymysły wyobraźni, albo jakieś fenomeny związane z elektrycznością. Jednakże, w czerwcu 1959 roku duchowny przedstawił sprawozdanie składające się z ośmiu dokładnie zapisanych stron, które opowiadały o rozległej obserwacji spodka, jaka zdarzyła się w pobliżu jego misji 21, 26, 27, i 28 tamtego miesiąca.
Ojciec Gill został zacytowany w wychodzącym w Sydney Sun-Herald jak mówi, że on oraz 37 innych świadków oglądało UFO przez cztery godziny 26 dokładnie po zachodzie słońca.
„Cztery istoty pojawiły się na szczycie dużego przedmiotu, który wydawał się być statkiem matką. Istoty wyglądały jakby robiły coś na najwyższym pokładzie. Jedna z istot wydawała się że stojąc, patrzy na nas w dół. Rozpostarłem moją rękę ponad głową i pomachałem. Ku naszemu zaskoczeniu, istota zrobiła to samo.”
Dziwny pojazd z przyjaznymi obcymi popłynął w dół na wysokość ” być może 450 stóp, być może mniej, być może 300 stóp”. Ojciec Gill zauważył, że promień niebieskiego światła wydobywał się z centrum pokładu UFO i przesuwał z przerwami co kilka sekund. Według duchownego, „statek wyglądał jak dysk z mniejszą okrągłą dodatkową strukturą, ponadto również na szczycie znajdował się inny rodzaj nadbudowy – raczej zaokrąglony jak burta łódki. Pod spodem miał cztery nogi skierowane na dół po przekątnej. One wydawały się być naprawiane, nie były wsuwane, wyglądały tak samo w czasie kolejnych nocy”.
W czasie dalszych prób mających na celu nawiązanie kontaktu z obcymi, nauczyciel o nazwisku Ananias pofalował swoimi obiema ramionami ponad swoją głową i był zachwycony, widząc jak dwie istoty odwzajemniają jego pozdrowienia w identyczny sposób. Ojciec Gill dołączył do nauczyciela w dwuramiennej fali, wszystkie postacie na pokładzie UFO odpowiedziały w podobny sposób. „Nie było żadnej wątpliwości, że ruchy zrobione ramionami były odpowiedzią ze strony istot”, powiedział Ojciec Gill Sun-Herald oraz podkreślił w swoim osobistym sprawozdaniu.
Krajowcy z misji zostali wzruszeni perspektywą przyjęcia takich niezwykłych gości, zaczęli kiwać oraz wołać, żeby istoty na statku kosmicznym dołączyły do nich na ziemi. Obcy nie zrobili żadnej słyszalnej odpowiedzi na owacje oraz krzyki krajowców z misji, Ojciec Gill powiedział, że nie mógł on dostrzec żadnych wyrazów na twarzach tych ludzi. „Oni byli”, stwierdził, „ raczej jak gracze na boisku piłkarskim w nocy”.
W zdecydowanej próbie, żeby przekonać ich do lądowania, jeden z misyjnych nauczycieli zaczął błyskać i machać latarka w załogę UFO. „Huśtał się niczym wahadło”, powiedział Ojciec Gill, „ przypuszczalnie w rozpoznaniu...unosił się, przybył całkiem blisko do ziemi...i nawet myśleliśmy, że będzie lądował, ale nie zrobił tego.”
Chociaż twierdzi, że jest „kiepskim matematykiem”, anglikański duchowny ocenia, że wielkość statku była około 35 stóp średnicy wzdłuż dolnej części pokładu oraz 20 stóp wzdłuż wyższego pokładu. Kolor spodka kiedy był nieruchomy był żółtawy, w trakcie ruchu zmieniał się na niebiesko-zielony.
27
Spokojny oraz metodyczny Ojciec Gill twierdzi, że wszyscy świadkowie podpisują jego sprawozdanie jako świadectwo wiarygodnej relacji. Mieszkańcy anglikańskiej misji zdecydowanie zgadzają się z Ojcem Gillem, „nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że one ( UFO) są obsługiwane przez jakiegoś rodzaju istoty”.
10.
Turyści z przestrzeni kosmicznej również są brudni
Czy jest jakiś związek pomiędzy dziwnymi odchodami w postaci substancji przypominającej kosmate włosy anielskie i UFO? Wielu obserwatorów wydaje się uważać, że tak.
W styczniu 1966 roku, siedziałem w pracowni badawczej Ivana T. Sandersona i studiowałem dorobek sławnych naukowców z dziedzin nauk przyrodniczych z niedawno zorganizowanej Fundacji. W szklanym słoiku były jakieś dziwne metalowe wióry, wyglądające niepoważnie w przeciwieństwie do „sopli lodu” wiszących na jego drzewie świątecznym. Według pewnego młodego badacza spodka, który przyniósł słoik dla naszego zbadania, wióry ukazywały się prawie co noc w jednym szczególnym miejscu w regionie New Jersey. Było rzeczą nieznana w jaki sposób materializowała się resztka metalu oraz kto albo co przeniósł wióry. W tym czasie, próbki metalowe analizowane były w laboratorium w celu określenia przynajmniej, z jakiego rodzaju metalu pochodziły wióry.
W lipcu 1958 roku, wychodzący w Miami Herald, wydrukował historie o policyjnym detektywie, który zameldował o dziwnej, białej kuli, która spadła na tył jego ogrodu.
Detektyw Faustin Gallegos powiedział dziennikarzowi, że ciało piłki wydawało się być zrobione z tysięcy drobnych komórek przypominających te z plastra miodu. „To nie było białe kiedy pojawiło się spadając, lecz było jasne niczym szkło. Zdumiewająco, ten przeświecający przedmiot pulsował całym swoim ciałem”.
Uciszając potężne sprzeciwy wewnętrzne, jak również te ze strony jego żony, detektyw Gallegos w końcu pochylił się ponad nią, żeby dotknąć pulsująca kulę. Zdumiał się odkrywając, że on jest „niezdolnym, żeby to poczuć”.
Usiadł na swoich rękach oraz kolanach próbując wykryć zapach. Ostrożnie położył swój palec wskazujący jeszcze raz dotykając przedmiotu. „Znów nie miałem żadnego uczucia dotknięcia, ale mój palec wyżłobił bruzdę na jego całej długości. Zauważyłem, że nic nie przyczepiło się do mojego palca – to było tak jakby coś co widziałem przed moimi oczami, właściwie się tam nie znajdowało”.
Detektyw Gallegos zauważył, że regularny przedmiot szybko kurczył swoje rozmiary. W celu zachowania trochę substancji dla badań przez ekspertów, szybko zaczerpnął nadal pulsującą rzecz do słoika po kiszonych ogórkach. W tym czasie Gallegos przyjechał do laboratorium policyjnego dostarczając słoik do analizy, jednakże, nie zawierał on niczego, co wskazywałoby, że cokolwiek innego niż kiszone ogórki były w nim kiedykolwiek trzymane w domu.
Ludzie, którzy próbują chwycić oraz zachować naniesione kule „włosów anielskich” doświadczają podobnych trudności w zachowaniu tajemniczej substancji, która, według tych, którzy doświadczyli spadku kosmatego materiału, wydaje się
Pani W. J. Dail z Puente, Kalifornia zadzwoniła 1 lutego 1954 roku do obserwatorium na górze Wilsona , szukając porady w jaki sposób zebrać najlepiej okaz „spalin spodkowych”.
Pani Daily właśnie doświadczyła obserwacji UFO, podczas której zdziwiła się odnotowywując lśniący, przypominający pajęczynę materiał wypływający ze spodka mającego czerwonawy kolor. Substancja dryfowała na dół, oraz opadła na drzewa, krzaki i druty telefoniczne. Według pani Daily: „To było długie, srebrzyste niczym sieć pająka. Ale to znikało, kiedy próbowałam je dotknąć swoimi rękoma”.
Równie tak samo powszechnym jak obserwacja dziwnych „włosów anielskich” jest odkrycie dziwnej przypominającej pianę substancji kojarzonej z UFO.
28
Rankiem 12 grudnia 1963 roku, strażnik urzędu celnego Ignacio Gonzalez Baz doniósł zaobserwowanie oraz sfotografowanie dwóch kulistych struktur pienistego materiału, które odbijały się po kontrolowanej stacji oraz zaczepiły się o krzew Prosopis. Dziwne porcje puchu miały z grubsza sześć stóp średnicy, Baz za pierwszym razem pomyślał, że muszą one być skupieniem mydła albo mydlin detergentu, które w jakiś sposób wymknęły się z ograniczeń pralni.
Jednakże po bliższym badaniu, Baz zauważył, że małe bańki wydawały się być połączone przez włóknistą substancję. Substancja trzymała się razem spoiście, była przylepiona do krzewu Prosopis niczym duże kłęby klejącej waty cukrowej. Oczywiście mydlane mydliny zostałyby natychmiast zdezintegrowane przez szorstki kontakt, który miałyby odbijając się od kilku skał oraz gałęzi krzewu Prosopis, przed zaistnieniem okoliczności zaczepienia. Ulewa rozpuściła tajemnicza substancję zanim mogła zostać zbadana, ale wykonane przez Baza dwie fotografie dziwnych pianowych kulek ukazały się w wychodzącej w Douglas, Texas Gazette.
!6 listopada 1953 roku taka duża ilość „włosów anielskich” spadła w dolinie San Francisco, że samochód ciężarowy piekarni został całkowicie owinięty kosmatym materiałem. Dwa miejskie bloki dosłownie pokryła „zamieć” nieziemskiej substancji.
„To wyglądało jak drobno poszatkowana wełna, albo szklane włókno” został zacytowany mieszkaniec. „Ale trzymane pomiędzy palcami, rozpuszczało się w nicość”.
W październiku 1952 roku, ponad 100 obywateli francuskiego Gaillac, zgłosiło formację 16 latających talerzy, które okrążały duży, cygarokształtny przedmiot. Według relacji prasowych: „Przedmiot ten wypuszczał substancję opisaną jako jasne, białawe włókno, podobne do szklanej waty.” Materiał był obserwowany jak spływał ku wierzchołkom drzew oraz drutom telegraficznym „ a wielu naocznych świadków zebrało całe jego kępki. Niestety rozpadły się one i znikły zanim mogłyby zostać zabrane do analizy laboratoryjnej”.
Jeżeli tylko, pewnego dnia, współpracujące UFO rozładowałoby trochę tych pozostałości w pobliżu dogodnego laboratorium chemicznego, mógłby zostać znaleziony ślad, dla jednego z dwóch, czy jest to dostarczane paliwo czy śmieci obcych.
11.
Obcy z hełmami ponad Nową Zelandią
O 5:30 rano 13 lipca 1959 roku Pani Frederick Moreland przechodziła przez podwórko stodoły na swojej drodze do mleka oraz krów. Morelandowie cieszą się wiejskim życiem oraz dziewięcioakrowym gospodarstwem rolnym, które oni utrzymują w Old Renwick Road w Blenheim, Marlborough , Nowa Zelandia, świetnie do siebie pasują. Pan Moreland jest pracownikiem cywilnym w stacji Woodbourne królewskich Sił Powietrznych Nowej Zelandii, a podczas weekendów, Pani Moreland jest pomocą pielęgniarską w szpitalu Lister.
Pani Moreland sennie zabierała się rano za swoje wczesne prace domowe, kiedy zauważyła zieloną poświatę w chmurach. Według tego co powiedziała ona miejscowej policji oraz dziennikarzowi z wychodzącego w Nelson Evening Mail: „...nie było w ogóle księżyca, zatem zastanawiałam się co to było. Kiedy byłam w połowie drogi przed wybiegiem dla koni, dwie duże zielone rzeczy, jak oczy albo duże lampy, ukazały się nade mną i opadły na ziemię.
„Zauważyłam, że zostałam skąpana zielonym światłem, oraz, że wybieg dla koni jest również zielony. To był nieprzyjemny rodzaj koloru. Moją pierwszą myślą było `Nie powinnam być tutaj`, szybko schowałam się za drzewa (sosny stały po drugiej stronie wybiegu dla koni). Stałam tam patrząc.
„Spodkokształtna łuna z dwiema wciętymi na dnie zielonymi światłami, opadała. Powietrze stało się bardzo ciepłe. Dwa rzędy dysz wokół środka wystrzeliwały na zewnątrz płomienie pomarańczowego ognia. Wydawały się obracać w przeciwnych kierunkach. Rzecz miała około 20 do 30 stóp średnicy. Unosiła się na wysokości dachu.
„Dysze zatrzymały się a światło zostało włączone w czymś co wydawało się być...szklanym dachem albo kopułą, która zaczęła się jarzyć. Dno wydawało się być w kolorze szarego metalu. Był słaby szum, kiedy to unosiło się w powietrzu. „
29
Wczesno ranne oszołomienie Pani Moreland nie miały jeszcze zostać przerwane, kiedy ona zauważyła następną rzecz, którą „byli dwaj ludzie wewnątrz tego, ubrani w dość przylegle dopasowany kostium ze lśniącego materiału. Jedyną rzeczą, o której mogę myśleć opisując to, to aluminiowa folia. Nieprzezroczyste hełmy wznosiły się z ich ramion. Nie mogłam nigdy zobaczyć ich twarzy.
„Jeden z ludzi wstał i położył swoje ręce naprzeciw siebie, ponieważ wychylił się, żeby spojrzeć na dół. Potem usiadł, a po minucie lub dwóch, dysze wystartowały ponownie, a przedmiot, przechylając się najpierw nieznacznie, wystrzelił pionowo w górę z ogromną szybkością i zniknął w chmurach. Kiedy to czynił, zrobił delikatny ale wysoki dźwięk.”
Wyrozumiale, Pani Moreland przyznała się władzom lokalnym, że doświadczenie pozostawiło u niej „ odebranie mowy – trwające przez chwilę”. Kiedy stała w drzewach odzyskując swoją równowagę umysłową,, odnotowała „zapach w powietrzu czegoś co było podobne do pieprzu”.
Z kobieca logiką, Pani Moreland kontynuowała swoje obowiązki domowe i zakończyła dojenie krów zanim poszła do domu, żeby obudzić swojego męża, który pracował poprzedniej nocy na nocnej zmianie w bazie Sił Powietrznych. Po jego naleganiach, zadzwoniła do miejscowego policjanta oraz lokalnej prasy. W ciągu tygodnia, opowiedziała swoją historię powtórnie prowadzącemu, śledztwo oficerowi nowozelandzkich Sił Powietrznych.
Badacze UFO często byli wprawiani w zakłopotanie przez okoliczność, że tyle obserwacji zdarza się w Australii, Nowej Zelandii, Nowej Gwinei oraz na Antarktydzie, oraz, że większość z tych samych obserwacji zawiera przedłużony kontakt wizualny z obcymi istotami, które pilotują UFO. Obcy mogą osłabić swoje poczucie bezpieczeństwa, kiedy znajdują się „na dole”5 ponieważ są świadomi opóźnionej komunikacji pomiędzy tym obszarem a resztą świata. Nigdy obcy nie pozostawali dłużej w zasięgu wzroku niż czterogodzinny okres zarejestrowany przez Ojca Gilla oraz jego misje w Papui Nowej Gwinei. Wyobraź sobie furię, jaką takie wydarzenie zrobiłoby gdyby taki przypadek miał się wydarzyć ponad Nowym Jorkiem, Londynem czy Moskwą. Ryknęłyby syreny nalotu a uzbrojone odrzutowce wzleciałyby pionowo w górę wysłane w celu ścigania.
Jacques Vallee, urodzony we Francji doradca realizowanego przez NASA projektu „Mapa Marsa ( Mars Map), tak skomentował obserwacje w opóźnionych w rozwoju obszarach w swojej książce Anatomia fenomenu ( Anatomy of a Phenomena): „ Nieliczne przypadki w których został dokonany bezpośredni kontakt z ludźmi ( np. gesty z odległości kilku metrów), są kojarzone z opuszczonymi obszarami, albo, co najmniej, z bardzo zacofanymi okolicami Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Stanów Zjednoczonych oraz Ameryki Południowej. ...Lądowania mające miejsce w zaludnionych obszarach były niezmiernie krótkotrwałe.”
Jeżeli załogi spodków są wystarczająco inteligentne, żeby pilotować swój statek przez kilka milionów mil w przestrzeni, możemy spokojnie przyjąć, że posiadają oni maszyny do przetwarzania danych, które poinformują ich, że Nowa Gwinea, z jednym z najuboższych systemów komunikacyjnych na świecie, byłaby dobrym miejscem, żeby „ zmienić płaską oponę”.
12.
A zatem, dlaczego oni nie odwiedzają Waszyngtonu?
Sześciu inżynierów z korpusu sygnalizacyjnego armii, wyjrzało przez okna swoich biur w centrum Waszyngtonu, Dystrykt Kolumbia, na rozkaz jednego z ich grupy, który dostrzegł jakieś dziwne punkty na niebie. Była 4:20 po południu 11 stycznia 1965 roku. Biura były umieszczone w budynku Munitions ( Uzbrojonym), a inżynierowie mieli szansę obserwacji punktów, które odbijały niskie popołudniowe słońce, wystarczająco długo, żeby mogli uzgodnić ilość oraz przybliżony kształt przedmiotów oraz ocenić ich wysokość na pomiędzy 12 a 15 tysięcy stóp.
30
Kiedy inżynierowie patrzyli, łatwo zygzakujące w poprzek nieba dyski, skierowały się w kierunku gmachu Kapitolu, poruszając się z północy na południe. Nagle dwa deltoidalne odrzutowce pojawiły się na scenie i rozpoczęły ściganie dysków, ale te zdystansowały swoich prześladowców, na pozór bez wysiłku. Dwaj z inżynierów, Paul M. Dickey i Ed Shad, donieśli o obserwacji komercyjnego samolotu pasażerskiego robiącego w tym samym obszarze nieba przepisowe podejście lądowania w narodowym porcie lotniczym.
Wydarzenie było jednym z wielu zgłoszonych wokół narodowego Kapitolu w styczniu 1965 roku. Prasa, chętna do potwierdzenia albo wytłumaczenia dysków oraz obecności dwóch ścigających je samolotów odrzutowych w tym obszarze, próbowała wycisnąć oświadczenie z ministerstwa obrony. Oficjalna reakcja była taka: „Nie było żadnego wydarzenia. Nic takiego się nie wydarzyło.”
Niczym pułk milczący przez jakieś niewypowiedziane prawo, funkcjonariusze jednostek wojskowych wokół Waszyngtonu, dali taką sama odpowiedź na pytania dziennikarzy.
To nieugięte stanowisko, podpowiedziało jednej z gazet regionu Waszyngtonu, zamieszczenie nagłówka, że „Pentagon nie może dostrzec punktów na niebie”, kończąc opowiadanie wydarzenia.
To nie po raz pierwszy UFO odwiedziło Waszyngton. Fala obserwacji w 1952 roku spowodowała największą konferencję prasową od drugiej wojny światowej. Ale podobnie jak we wczesnych latach pięćdziesiątych, niektórzy funkcjonariusze, którzy komentowali obserwacje z lat 1964-65, winili za nie meteorologiczne złudzenia, szalone urojenia, oraz tym podobne.
Ale obecność na ekranie radarowym stałego przedmiotu poruszającego się z większą szybkością niż jakikolwiek znany odrzutowiec, nakazuje bardziej wyrafinowane wytłumaczenie.
Pierwsza obserwacja zdarzyła się oficjalnie 29 grudnia 1964 roku, ale niektórzy niezależni badacze rozważali, że w rzeczywistości obserwacja radarowa miała miejsce dziesięć dni wcześniej tylko wyszła na jaw dla społeczeństwa w późniejszym terminie.
Trzy przedmioty zostały dostrzeżone na ekranach radarowych. Najpierw jeden odosobniony, potem dwa razem, wszystkie podróżowały z szybkością oszacowaną na 4.800 mil na godzinę. Tygodnie po tym jak obserwacja miała miejsce, oficjalne źródła Sił Powietrznych obwiniły za obecność przedmiotów na ekranie radarowym wadliwe wyposażenie.
W okolicy otaczającej Waszyngton, obserwacje UFO zdarzały się zarówno przedtem jak i potem, kiedy sprawozdania zostały zrobione w samym mieście. Horace Burns, rusznikarz z Grottoes, Virginia doniósł o fantastycznym doświadczeniu z 21 grudnia 1964 roku.
Kiedy jechał wzdłuż autostrady federalnej numer 250, pomiędzy Staunton i Waynesboro, został zaskoczony widząc jak ogromny stożkowaty przedmiot unosi się w zasięgu wzroku. Posuwał się gładko w poprzek drogi naprzeciw niego, za jednym razem, kontury jego formy bardziej niż wypełniły przednią siłę z jego niego. Bez jakiegokolwiek uprzedzenia o kłopotach silnika, powiedział, że poczuł „jakiegoś rodzaju siłę” która spowodowała, że jego samochód zatrzymał się.
Dziwnie wyglądający statek osiadł swobodnie na łące około sto jardów od autostrady, kiedy Burns wychodził ze swego zatrzymanego samochodu. Rusznikarz doliczył się sześciu koncentrycznych kołowych pierścieni, które zmniejszały swoja średnicę w kierunku szczytu stożkowatego przedmiotu. Szczyt był zwieńczony kopułą, a cały obiekt emitował niebieskawą poświatę.
Oglądał statek przez okres czasu, który według jego oceny wynosił półtorej minuty. Potem statek wystartował pod „kwadratowym kątem”, osiągając momentalnie ogromną szybkość. Burns ocenił wielkość UFO na 75 stóp wysokości oraz około 125 stóp w podstawie. Nie miał żadnych dostrzegalnych otworów albo szczelin.
Chociaż Siły Powietrzne nie kłopotały się wykonaniem natychmiastowego śledztwa, Ernest Gehman, profesor w uczelni Eastern Mennonite, był wystarczająco ciekawski, żeby wykonać swoje własne niewielkie badania. Wziął licznik Geigera na raportowane miejsce lądowania, odkrył tam koncentrację promieniowania wynoszącą około 60 tysięcy jednostek na minutę.6 Używając swojego licznika Geigera, profesor potrafił wytropić zarys miejsca lądowania, które zgadzały sięz dokonanym przez Burnsa oryginalnym oszacowaniem wielkości statku. Dwaj inżynierowie z Dupont sprawdzali obszar i odkryli, że ich interpretacje są tożsame z tymi autorstwa Gehmana.
Około trzy tygodnie po doniesieniu lądowania, Siły Powietrzne były łaskawe zbadać przypadek. Do tego czasu obszar został poddany opadom deszczu, śniegu, oraz podeptany stopami wielu poszukiwaczy osobliwości. Wypuszczona wreszcie oficjalna opinia była taka, że obserwacje były mirażami.
Jednakże „miraże” nie były zadowolone z pojedynczej manifestacji. 23 stycznia 1965 roku, dwaj mężczyźni podróżujący autostradę federalną numer 60 w pobliżu Williamsburga donieśli, że zobaczyli unoszący się stożkowaty przedmiot. Chociaż ludzie byli w oddzielnych samochodach i podróżowali w różnych kierunkach, obaj zatrzymali swoje samochody, kiedy zbliżyli się do obiektu.
31
Jeden z raportów opisywał przedmiot zabarwiony w kolorze aluminium oraz stożkowaty. Unosił się ponad polem obok zatrzymanego kierowcy przez 20 albo 30 sekund, zanim nie zniknął prosto w górę w powietrze.
Kierowca przejeżdżający z przeciwnego kierunku autostrady federalnej numer 60 opisał podobny obiekt przyrównując go do odwróconego stożka lodów. Jego wysokość ocenił na 75 stóp, opisał „szeleszczący” dźwięk, który usłyszał kiedy przyspieszył kroku poza swoim samochodem. Tak samo jak w pierwszej obserwacji, przedmiot z wielką szybkością zniknął prosto w górę.
Dempsey Bruton szef śledzenia satelitów z należącej do NASA bazy Wallops Island w Virginii, stał 5 stycznia 1965 roku z przodu swego domu, czekając na pojawienie się sztucznego satelity ziemskiego, podczas gdy jasny przedmiot pojawił się ponad południowo-zachodnim horyzontem. Poruszał się w ogromnym tempie oraz wydzielał żółtawo-pomarańczową łunę, która to pokrywała bruzdami na wskroś niebo. Kilku mieszkańców zamieszkałych w pobliżu bazy w Wallops Island potwierdziło obserwację Brutona donosząc o niej niezależnie do ośrodków NASA.
Dokładnie tydzień później 12 stycznia, jasny, żółto-pomarańczowy przedmiot parował po niebie i wydawał się kierować w prawą stronę ponad członkiem sztabu relacji publicznych NASA. Światło wydawało się tworzyć smugi bezpośrednio ponad kobieta oraz jej mężem, kiedy szli oni do domu.
Baza NASA była już wcześniej sceną jeszcze większej aktywności UFO. Wydarzenie z października 1964 roku, które otrzymało niewielki rozgłos otrzymało nowe światło. Czterej mężczyźni, trzej technicy oraz inżynier spostrzegli przedmiot w kształcie trójkąta poruszający się ponad bazą oraz wykonujący zwrot o 90 stopni. Wszyscy byli zgodni, że przedmiot poruszał się szybciej niż jakikolwiek konwencjonalny samolot odrzutowy, oraz że nagły zwrot był niemożliwy do wykonania dla jakiegokolwiek samolotu każdej marki.
Grupa obywateli Marion, Virginia udała się na wycieczkę żeby zbadać obserwację UFO doniesioną 25 stycznia. Woody Darnell, policjant z Marion twierdził, że on jego rodzina oraz kilku policjantów oglądało rozpromieniony przedmiot, który unosił się przez kilka minut ponad nimi zanim wystartował z eksplozja oraz prysznicem iskier.
Grupa badaczy nie znalazła UFO, ale znaleźli oni pewną ilość drzew, które miały zgięte szczyty a jedno zielone drzewo znajdujące się w terenie gdzie był raportowany obiekt było opalone. W Byrd Field, Virginia, urzędnicy dowództwa TAC szybko wyszli z wytłumaczeniem, że przedmiot był samolotem zaopatrzonym w nowe światło łukowe. Chociaż nie wyjaśnia to ognia, uprzejmy urzędnik leśnictwa zasugerował, że „martwe drzewo” zostało postawione w płomieniach przez myśliwego próbującego ustrzelić wiewiórkę. Takie wytłumaczenia były zbyt naciągane dla każdej rozważnej osoby na miejscu wydarzeń.
Dokładnie dwadzieścia minut po obserwacji w Marion, dziewięć osób w pobliżu Fredricksburga 275 mil od Marion, raportowało UFO, które opisali oni jako „iskrzący się fajerwerk świąteczny”. Wydawało się wirować z wielka szybkością oraz wyrzucało iskry z dna kiedy sunęło ponad doliną Rappahannock.
26 stycznia UFO ponownie odwiedziło Marion, ale tym razem było obserwowano przez wielu mieszkańców. Lokalne stacje radiowe oraz policja zostały zalane rozmowami. Wszystkie obserwacje dotyczyły podobnych, wyrzucających z siebie ogień albo strzelających iskrami przedmiotów. Wielebny H. Preston Robinson opisał UFO wydzielające mocno brzęczący dźwięk oraz posiadało dno w okrągłym kształcie „ na którym było widoczne kilka świateł”. Statki wydawały się wypuszczać kulę ognia, kiedy przyspieszały daleko od świadków.
Być może najdziwniejszą ze wszystkich historii była ta opowiedziana przez mieszkańca Waynesboro, Virginia, który opisał wydarzenie właściwe opowiadaniom science-fiction. Kiedy rąbał jakiś las w rejonie August Archery na równinie Brands we wtorek 19 stycznia 1965 roku, zauważył dwa jasne obiekty ponad sobą na niebie. Jeden był mniejszy od drugiego i podążył osiadać na ziemie nie więcej niż pięćdziesiąt stóp od niego.
Mężczyzna ( który zażyczył sobie pozostanie niezidentyfikowanym) patrzył zaskoczony kiedy otwór ukazał się w czymś co wydawało się być zupełnie jasną powierzchnią. Wtedy pojawiły się trzy istoty i podeszły kilka stóp w jego kierunku. Wydawały się być miniaturowymi ludźmi z czerwoną barwą ich skóry oraz oczu, które wyglądały w nich jak dziury wiertnicze. Ta cała procedura wydarzyła się z bardzo małym odgłosem, dopóki goście nie zrobili jakichś niezrozumiałych prób wysłowienia. Trzymając nadal siekierę w swojej ręce, mężczyzna stał sparaliżowany, gapiąc się na dziwne istoty oraz statek którym przybyli. W końcu karzełkowaci astronauci zdecydowali się odejść, wrócili piechotą do statku, ponownie pieczętując wejścia.
Po wydarzeniu, człowiek napisał opis przypadku i wysłał go pocztą sam do siebie, przyrzekając otworzyć to tylko wtedy, kiedy wydarzą się kolejne obserwacje. Kiedy sprawozdania o UFO trwały nadal, człowiek ujawnił co zaobserwował.
13.
32
UFO, które wylądowało w amerykańskiej bazie Sił Powietrznych
Jeżeli jest jakikolwiek obszar na świecie, w którym konsekwentnie zgłaszano więcej obserwacji UFO, aniżeli w jakimkolwiek innym, to jest to niekwestionowanie poligon testowy White Sands w Nowym Meksyku.
Zbytecznym jest dodawać, że ludność cywilna w pobliżu jest bardziej niż niewiele zaniepokojona częstymi obserwacjami.
Czy oni przyznają się czy nie, tam jest wojsko. Pomimo wszystko, mogą być całkowicie zakłopotani, jeżeli nie przestraszeni, przyznając się, że niekonwencjonalny samolot może przeniknąć przypuszczalny szczelny kobierzec bezpieczeństwa do tego stopnia, że może on podobno wylądować w pobliżu z jednej z bardziej gruntownie oprzyrządowanej z baz w Stanach Zjednoczonych. Od wczesnych lat pięćdziesiątych stało się wiadomym, że UFO może zablokować częstotliwości radiowe samolotów oraz monitory nadawcze. Przykrym dowodem takiego oświadczenia jest fakt, że demonstrujące się UFO wie dużo o naszych postępowaniach powietrznych, do tego stopnia, że mogą oni symulować kodowane sygnały rozpoznawcze FAA.7
30 kwietnia 1964 roku, lokalny personel mediów informacyjnych szumiał pogłoską, że UFO zostało schwytane na ziemi oraz było przetrzymywane pod silną strażą w bazie Sił Powietrznych Holloman.
Niestrudzona badaczka spodków, Coral Lorenzen, autorka Wielkiego Żartu Latającego Talerza ( The Great Flying Saucer Hoax) oraz dyrektor Międzynarodowej Organizacji Badań Zjawisk Powietrznych (APRO Aerial Phenomena Research Organization), natychmiast podążyła poprzez przerażające pogłoski przeprowadzając rozmowę z Terrym Clarkiem z rozgłośni radiowej KALG w Alamagordo, dziewięć mil na wschód od Holloman.
Clarke powiedział Pani Lorenzen, że jego źródło informacji monitorowało tamtego dnia zakres komunikacji radiowej. Najważniejsze rzeczy tego nagrania na taśmie zostały opublikowane w artykule autorstwa badaczki Lorenzen w wydaniu magazynu Fate z października 1964 roku.
„Z głośnika głównego nadzoru w bazie Sił Powietrznych Holloman – Poligon Doświadczalny White Sands miał to same połączone zintegrowane pasmo - zabrzmiały nagle głośno te elektryzujące słowa: „ Dostałem UFO.”
„To było w czwartek 30 kwietnia 1964 roku. Samotny B-57 leciał w rutynowej misji w pobliżu Stallion Site, kilka mil na wschód od San Antonio, Nowy Meksyk, w obszarze północnym...
„Potem kontroler zapytał: „Jak to wygląda?”
„Pilot B-57 odpowiedział: „Jest jajokształtny i biały”.
„...minuty później, kiedy duży odrzutowiec wykonał zwrot i wszedł ponad obszar gdzie po raz pierwszy było zobaczone UFO, pilot ponownie skontaktował się z główną kontrolą i doniósł: „To jest na ziemi!”.
Potem, według informacji źródła Terry`ego Clarke`a, załogi fotograficzne zostały poproszone żeby pozostawać w pogotowiu, było to dokładnie przed tym, zanim przerwano transmisje radiowe, a główny nacisk środków bezpieczeństwa został położony na wyrażone działania.
Z powodu zastosowanych surowych środków bezpieczeństwa, Pani Lorenzen nie była w stanie dowiedzieć się z pełną satysfakcją, czy pilot cierpiał na jedno ze standartowych w Siłach Powietrznych „złudzeń optycznych” albo, czy Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych naprawdę miały latający talerz ukryty na uboczu w hangarze w Holloman. Późniejsze śledztwo dostarczyło tylko ujawnienie jeszcze jednej historii UFO na ziemi, które zostało odkryte przez strażnika w terenie w nocy. Kiedy zakłopotany żołnierz powrócił do głównej siedziby bazy, według informatora Pani Lorenzen, wymagał on uspokojenia i hospitalizacji.
14.
33
Spodek, który gonił japoński samolot pasażerski
Yashika Inaba przechylił się do tyłu na przepustnicy TOA Airlines Convair 240, który pilotował on kiedy kołował na ziemi na pasie startowym. To był początek kolejnego rutynowego lotu. W tym locie, z 18 marca 1965 roku, przewoził on 28 pasażerów, po wzniesieniu się, on oraz jego drugi pilot, Tetsu Umashima, wykonali wszystkie procedury kontrolne systemów samolotowych, przed ponownym udaniem się w celu popłynięcia po podniebnych drogach.
O 7:00 po południu na ciemnym niebie pojawił się przedmiot, zaraz potem jak samolot ominął małą wyspę Himeji. Inaba sprawdził swój wysokościomierz i stwierdził, że pokazuje on prawidłowe 6 tysięcy stóp, zastanowił się co jeszcze leciało na tym poziomie. Kiedy przedmiot zbliżył się, odkrył, że to nie było nic, o czym można by przypuszczalnie pomyśleć, że jest zamieszkiwane przez ziemskie linie lotnicze.
Według jego opisu przedmiot emitował zielonkawy kolor, a kiedy zbliżył się, przerwał normalną pracę jego automatycznego wskaźnika kierunkowego oraz uciął komunikację radiową z pobliskim obszarem lądowania.
Podczas wywiadu dotyczącego wydarzenia, Inaba oświadczył: „Leciałem na wysokości około 6 tysięcy stóp. Przedmiot zbliżył się w ciągu chwili, po czym zatrzymał się na około trzy minuty, potem podążał wzdłuż mojego lewego skrzydła w odległości koło 55 mil, dopóki nie dotarliśmy do Matsuyama na Shikoku. Po tym zniknął”.
Drugi pilot Umashima próbował kilka razy rozbić cisze radiową, ale nie mógł skontaktować się z jakąkolwiek stacją na ziemi. Po jednym z jego wezwań, odebrał on rozszalały głos innego pilota, Joji Negishi, który osobiście pilotował należący do Tokijskich linii mały Cherokee 140. Negishi również miał za sobą dziwny świecący przedmiot, kiedy leciał wzdłuż północnej krawędzi Matsuyama City.
Nie było żadnego ratunku dla samolotu pasażerskiego, przez co obydwaj ludzie w kokpicie byli zaniepokojeni tym, że przedmiot może się z nimi zderzyć. Inaba zrobił zwrot o 60 stopni w prawo, ale przedmiot, który ścigał ich dokładnie obok prawego skrzydła, w ogóle się nie cofnął tylko pozostał unosząc się w pobliżu skrzydła. Chociaż przedmiot nie zrobił samolotowi pasażerskiemu żadnej krzywdy, podążał zdumiewająco blisko samolotu , oraz powielał z łatwością jego manewry.
Po starannym rozważeniu sytuacji, funkcjonariusze badający przypadek ustalili, że było nieprawdopodobne, żeby piloci zostali wystrychnięci na dudka przez jakieś zjawiska meteorologiczne. W czasie obserwacji niebo było jasne, a księżyc był w pełni. Być może była możliwa jedna chwilowa iluzja, być może taka, która była odbiciem od innego samolotu, ale nie taka żeby unosiła się w pobliżu ruchomej linii lotniczej przez więcej niż pięćdziesiąt pięć minut. Jeszcze później ustalono taki fakt, urzędnicy linii lotniczej TOA zbadali pilotów oraz samoloty, poddając ich prawie identycznym okolicznościom, rezultaty pokazały, że ani samoloty ani piloci nie byli w sąsiedztwie jakichkolwiek okresowych zjawisk naturalnych.
Przedmiot który zobaczył Joji Negishi ścigał jego Piper Cherokee 140 bardzo blisko przez chwile zanim znikł w mgnieniu oka. Kiedy to znikło, Negishi był w stanie nawiązać kontakt z samolotem pasażerskim pilotowanym przez kapitana Inabę.
Cztery dni po wydarzeniu, tokijskie biuro New York Times`a doniosło, że lotniczy, astronomiczni oraz obronni eksperci przybyli do Japonii ze Stanów Zjednoczonych. Ci ludzie byli przypuszczalnie zainteresowani tajemniczymi katastrofami powietrznymi, które zdarzały się ponad Oceanem Indyjskim pomiędzy Japonia oraz lądem stałym kontynentu azjatyckiego. Ewentualność, że tego typu przedmioty latające były zamieszane w te nieszczęśliwe wypadki, była zdecydowanie brana pod uwagę.
24 marca zostało ożywione jeszcze większe zainteresowanie incydentem, kiedy to trzej ludzie z Zespołu Obserwacyjnego UFO przybyli na japońskie miejsce wydarzeń, żeby porozmawiać ze świadkami. Drobiazgowe śledztwo międzynarodowej oraz półprofesjonalnej organizacji odkryło więcej obserwacji UFO, w czasie których samoloty ścigały obiekty ponad morzem wewnętrznym.
Pasażerowie różnych linii lotniczych zgłosili, że zobaczyli dwa lśniące, okrągłe, białe przedmioty jak leciały one ponad południowym Hokkaido, po wystartowaniu z portu lotniczego Chitose w drodze do Tokio 18 marca.
Co te dziwne przedmioty wykonywały ponad japońskim niebem w marcu 1965 roku? Jedna z sugestii była taka, że były to manifestacje rzadkiego zjawiska jakim jest piorun kulisty. Jest to wysoce nieprawdopodobne, chociaż, są stany pogodowe, które normalnie wytwarzają takie zjawiska elektryczne jak elektryczne turbulencje powietrza, następujące za burzami z piorunami. Warunki pogodowe we wszystkich tych obserwacjach były doskonale wyraźne. Konkretna tożsamość UFO pozostaje tajemnicą, podczas gdy samą postać obserwacji łączy dużo, to jednak nie rozwiązuje to łamigłówki katastrof lotniczych ponad morzem wewnętrznym.
34
15.
Tajemnicza siła, która podkradła się do pewnej angielskiej wsi
Kombatant wojenny, major William Hill z Warminster, Anglia, zmierzał na cotygodniową paradę okręgowej armii, kiedy o 8:22 po południu, nagle zatrzymał się silnik jego samochodu i pojazd wykonał nagły ruch zatrzymania. Chociaż samochód był w bardzo dobrym aktualnym porządku, światła migotały a rozrusznik nie mógł uruchomić silnika.
Mamrocząc do siebie, Bill Hill, który kieruje dużym przedsiębiorstwem naprawiającym samochody, wyszedł ze swojego pojazdu, żeby go zbadać. Kiedy jego stopy dotknęły ziemię, został uderzony przez siłę, która zakołysała go na swoich piętach. W relacji dostarczonej UPI ( United Press International – w wolnym tłumaczeniu Zjednoczona Prasa Międzynarodowa) opisał on wibracje powietrza, które wydawały się go otaczać. Usłyszał złowrogie jęczenie oraz trzaski. „Wyczuwałem coś fantastycznego oraz naprawdę groźnego w powietrzu powyżej”, powiedział. „Wraz z odgłosami harmonizowało dużej mocy oziębienie czy też głębokie zamarznięcie komórek. Ale to był stan, stan na takim poziomie, że był potęgowany o tysiące godzin. Po trzech minutach sprawy powróciły do normy. Nacisnąłem przycisk startera, mój stary gruchot warknął zupełnie doskonale – jak gdyby nigdy nie został nagle zatrzymany na jego szlakach z dużą szybkością”.
Opis Hilla pasuje do wzoru wydarzeń, które zdarzały się od pewnego czasu wokół wsi Warminster. Mężczyzna upierał się że: „To było sprecyzowane wrażenie czegoś cisnącego mnie niemiłosiernie na dół. W pobliżu był rów albo kanał, do którego wskoczyłem z przyjemnością oraz ulgą”.
Inni mieszkańcy Warminster opisali podobne przytrafiające się im sprawy. Ale wraz z tą dziwnego rodzaju siłą, która wydawała się wbijać w dół z nieba, zdarzyły się inne rzeczy, które tak jak ta były nie do wyjaśnienia.
Wielebny P. Graham Phillips, proboszcz z Heytesbury, małej społeczności w pobliżu Warminster, obserwował dziwny przedmiot na niebie ponad południowym Warminster. Obserwowała go również jego żona oraz trójka dzieci, proboszcz opisał go tak: „ To był jasny, żarzący się cygaro kształtny obiekt, pozostawał na niebie przez ponad 20 minut”.
W sumie, 17 ludzi doniosło o obserwacji o obserwacji obiektu z różnych części Warminster, Harold Horlock, strażnik fabryczny, oraz jego żona Dora opisali to jako „ podwójny, gorąco czerwony pogrzebacz na niebie, rozdzielony czarną przestrzenią oraz zwisający na dół”.
Mieszkańcy Warminster, Anglia, byli nękani przez dziwne zdarzenia poczynając od Bożego Narodzenia 1964 roku. Od nich, niesamowita potęga podkradła się do zazwyczaj spokojnego miasta i dziwne światła były dostrzegane na niebie. Wszystkiemu temu, co powodowało te dziwne zjawiska nadali oni nazwę „ta Rzecz”.
Więcej niż jeden obserwator zauważył, że może być związek pomiędzy obserwacjami UFO w niebie na górze oraz dziwną siłą która ujawniała się ponad pojedynczymi mieszkańcami miasta. UFO nie były dostrzegane zanim siła nie zaczęła „upuszczać się” na miasto. Siła była niezmiennie opisywana jak schodząca z góry. Również inne UFO, które przelatywały dały się poznać z powodowania zatrzymań silników pojazdów, tak jak zrobiły z Williamem Hillem, zanim został on uderzony przez tajemniczą siłę.
Ale, czy te wydarzenia były ze sobą połączone czy nie, zarówno obserwacje jak i manifestacje dziwnej siły kontynuowały swoje występowanie. Eric Payne, dziewiętnastoletni mieszkaniec Warminster wracał do domu po spotkaniu ze swoja dziewczyną. Ponad mokradłami unosiła się mgła pozdrawiając go.
„To była niedziela. Zbliżałem się do szkoły Draytona. Dokładnie za wierzchołkiem zakrętu, usłyszałem głośne brzęczenie. Nie pochodziło od drutów telegraficznych. Nie byłem całkowicie pewien, z którego kierunku ono dochodziło – pojawiło się ponad moją głową tak szybko, że zainteresowanie tym było wynikiem mojego zaskoczenia. Kiedy to unosiło się nade mną, spowodowało dreszcze w górze mego kręgosłupa.
„Wyobraź sobie ogromną blaszaną puszkę, wypełnioną ogromnymi nakrętkami oraz śrubami, która wiruje oraz turkocze ponad twoją głową. To było tak jakby miało uderzyć we mnie. Potem to coś uderzyło mnie w rzeczywistości! Spojrzałem w górę patrząc, czy był to nisko lecący samolot. Poczułem deszcz kąśliwych, parzących uderzeń na mojej głowie oraz policzkach. Wiatr szarpnął moje włosy oraz zranił oczy, to było takie gwałtowne. Moja głowa i ramiona została naciśnięte na dół, mocno. Spróbowałem zwalczyć niewidocznego napastnika. Tuż przed tym jak ostro na mnie napadł, nie widziałem żadnego samolotu na niebie, żadnych świateł samolotowych ani czegokolwiek.
35
Przez pewien czas zataczałem się dookoła drogi, potem zdołałem opaść na kolana na trawie na krawędzi pobocza drogi. Ziemia była mokra, ale to mnie nie zmartwiło. Wszystko, co usilnie chciałem zrobić to uwolnić się od tej dławiącej, trzymającej kurczowo „Rzeczy”.
Po ataku, który trwał około trzech minut, Eric pobiegł do domu tak szybko jak tylko mógł się poruszać. Jego matka powiedziała badaczom: „On nie opowiedział nam potem całej historii przez kilka tygodni. Tata oraz Ja naciskaliśmy mocno, żeby doprowadzić go do złamania.”
Alan Chapman, 26 letni kowal z miasta, opisał UFO, które wykrył za pomocą pary szkieł lornetki. „Oglądałem niebo i zauważyłem coś bardzo niezwykłego lecącego na dużej wysokości z północnego zachodu na południowy wschód”, powiedział. Nie było słychać żadnego dźwięku, chociaż przelatujący wkrótce potem samolot zrobił go wystarczająco dużo. Tym co pierwsze uchwyciło moją uwagę było błyskające z przerwami czerwone światło. Zrobiłem zbliżenie mojej 10X50 lornetki, co dało mi dobre powiększenie. Samolot ma światła, ale zapewne nie tyle co ta rzecz. Oprócz mrugającego czerwonego światła, były tam również białe oraz inne jasne na jego obydwu stronach. Świeciły one stale. Policzyłem sześć. Nie mogłem dostrzec jakiegokolwiek wyraźnego zarysu. Wydawał się lecieć bokiem, tak mogłem z sądzić z odległości. Jego szybkość była przerażająca, nie utrzymywał w ogóle przed sobą prostego kursu. Przekreślił całe niebo, znikając przed zanurzeniem się pod horyzontem w ciągu około trzech minut. Czas ten ustaliłem na podstawie swojego zegarka.”
Podobne obserwacje oraz inne dziwne zdarzenia nakłoniły mieszkańców, do zwołania nadzwyczajnego zebrania. 28 sierpnia więcej niż 600 obywateli przybyło na publiczne badania. Wiele sugerowanych wytłumaczeń zostało rozważonych przez ludzi, ale żaden z nich nie znalazł wystarczająco dużo żeby zrozumieć ofiary sił albo świadków obserwacji UFO. Niektórzy teoretyzowali, że obserwacje oraz inne dziwne zdarzenia były skutkiem masowej historii. Chociaż trudno jest powiedzieć co ludzie odczuwali prywatnie, opinia publiczna wzięła stronę tych, którzy spisali „Rzecz” na straty, jako zestaw bredni.
Ale niektóre konsekwencje nie mogły zostać zaprzeczone przez jakiegokolwiek inteligentnego obserwatora. UPI zamieściło relację Terry`ego Simpsona, mieszkańca Westminster oraz kierowcy ciężarówki.
„Jechałem wzdłuż ulicy Westbury w Warminster, o 5:25 rano z ładunkiem owoców”, zaczyna się jego sprawozdanie. „Potem nagle bardzo blisko mnie, pojawiło się bardzo bliskie światło z mojej lewej strony. To nie był reflektor, przysięgam, że tak było. To oświetliło moja taksówkę oraz oślepiło mnie w ciągu ułamka sekundy. Musiałem mocno nacisnąć na moje hamulce i zjechać poza autostradę. Wyskoczyłem na zewnątrz i mogłem dobrze spoglądać na światło. Wydawało się być solidnym przedmiotem. Znajdowało się na górze oraz było w kształcie piłki. Tańczyło dookoła. Nie było żadnego promienia światła pod spodem, jaki trafia w ciebie wraz z blaskiem reflektora. Patrzyłem na to, dopóki nagle nie zgasło – zdmuchnięte jak świeca – z zabawnym, skwierczącym dźwiękiem. To zszokowało mnie naprawdę. Trafiłem tam do piekła”.
O 1:55 w nocy 5 sierpnia kilku kpiarzy na obozie publicznym zostało obudzonych przez coś co oni określili jako „olbrzymi wybuch”. Około 30 ludzi, większość z nich to mężczyźni, opisali 200 stopowy, koloru pomarańczowego „grzyb” dymu, z rozpromienionym pomarańczowym centrum. Pomarańczowe światło zalało miasto, które w niektórych dzielnicach zamieniło „noc w dzień”. Eksplozja roztrzaskała wiele okien w Warminster, a Bill Curtis mieszkaniec przyzwyczajony do słuchania wymian ognia z pobliskiego terenu wojskowego powiedział, że nigdy nie słyszał jakiejkolwiek artylerii podobnej do tego. „Nasz dom był niczym statek kołyszący się na wielkim morzu”, powiedział Curtis. Urzędnicy armii nie byli w stanie wyjaśnić wybuchu.
Ostatnio wszelkiego rodzaju dziwne wydarzenia, zostały przypisane niesamowitej sile. Wszystko od pojawienia się zasilanego źródła wody u kogoś z tyłu podwórza, do ostu, który urósł na wysokość 12 stóp znalazło swoje wytłumaczenie w „Rzeczy”.
Chociaż ani jeden renomowany naukowiec nie zbadał sprawozdań z Warminster, wielu mieszkańców wyczuwa osobiście, że siła mogła zostać spowodowana tylko przez coś z „przestrzeni kosmicznej”. Szukając po omacku wytłumaczenia dla tuzinów tajemniczych wydarzeń, wielu obywateli zgadza się Panią Dorą Horlock, która mówiła o dwunastostopowym oście, który urósł na zewnątrz jej domku: „ Coś musiało spaść z nieba, żeby spowodować tak duży jego wzrost”.
16.
Fotograf i czerwony gorący spodek
36
„Na razie, do widzenia Tato”, Edgar Schedelbauer powiedział do swego postarzałego ojca, kiedy zamykał drzwi domu w Wildon, w Leibnitz w pobliżu granicy Jugosławii z Austrią.
Schylona sylwetka starego człowieka pokuśtykała się do drzwi. „Nie przejmujesz się synu”, powiedziała sylwetka podnosząc swój palec. „Nie lubię mieć ciebie biegającego dookoła z tym urządzeniem tak późno w nocy”.
„Tak?” Edgar uderzył mocno siedzenie swojego motocykla. „To zawsze zależy ode mnie gdzie będę jechał”.
„Ale o pierwszej trzydzieści rano nigdy nie wiesz co będziesz spotykał pomiędzy tutejszym miejscem oraz Wiedniem”.
„Martw się, martw się, martw się” powiedział delikatnie Edgar. „Idź do łóżka”. Przejeżdżałem tą drogą wiele razy. Nic się nie przytrafiło.”
„W porządku” starszy człowiek ustąpił.
Schedelbauer kopnął dwa razy starter zanim zaskoczył silnik, potem hucząc spokojnie opuścił Wildon, ruszając do miasta i swojej pracy. Pracował jako fotograf etatowy w Wiener Montag, gazecie z Wiednia, miał swój aparat fotograficzny przepasany ponad swoim ramieniem kiedy pędził swoją drogą przez wczesny poranek opuszczając wiejskie drogi Austrii. Powietrze było chłodne wczesnego ranka 2 marca 1960 roku, ale wibrujący pod nim motocykl dawał jemu poczucie siły.
Wkrótce potem kiedy pozostawił Labuttendorf, zwykle nie zakłócana podróż stała się tą, której nie zapomniał on przez resztę swojego życia. Naprzeciw siebie, dostrzegł duży oraz jasno rozpromieniony przedmiot unoszący się ponad lasem. Jego motocykl jechał w jego kierunku, a kiedy on na niego patrzył, rozpromieniona rzecz przecięła przydrożną polankę. Później zaczęło zakreślać zarys półkola kiedy dryfowało bliżej i bliżej względem ziemi.
Przezwyciężając swoje początkowe zdziwienie, Schedelbauer pozostawił swój motocykl w rowie, poczym wykonał nagły ruch przez głowę swoim aparatem fotograficznym oraz rozwiązał skórzany pokrowiec. Nie miał żadnego pojęcia jak długo niezwykle jasny przedmiot będzie unosił się w jednym miejscu, ale chciał zrobić jego fotografię zanim zniknie z widoku.
W podnieceniu, był w stanie raz pstryknąć migawką, zanim rzecz zaczęła się poruszać ponownie. Fotograf opisał później, że wyglądało to jak „ogromny pająk”, oraz, że ledwie po tym jak on wykonał fotografię zanotował olbrzymią ilość gorąca, którą wydzielał przedmiot. Niski brzęczący dźwięk wypełnił wczesno poranne powietrze, kiedy przedmiot przesuwał się z łatwością dookoła.
Bez ostrzeżenia, dźwięk zmienił się z niskiego brzęczenia do ogłuszającego ryku. Schedelbauer powiedział, że to przypominało jemu odrzutowiec. Później UFO przesunęło się poza pole widzenia w kierunku Radkersburga.
Schedelbauer popędził do Wiednia, modląc się żeby zdjęcie, które pstryknął on obiektowi zostało właściwie naświetlone. Wykonywanie zdjęć w ciemności jest skomplikowane, nawet dla profesjonalnego fotografa, miał on czas zaledwie na to, żeby stwierdzić przedmiot w wizjerze aparatu fotograficznego zanim popędził on poza zasięg wzroku. Rozwinął rolkę i odkrył, że naprawdę jego aparat fotograficzny zarejestrował jasny, żarzący się biały przedmiot, chociaż jego ruch spowodował zamazanie się jego konturów. Wiener Montag opublikował zdjęcie razem z relacją fotografa.
Edgar Schedelbauer nie był zupełnie gotowy na to, co nastąpiło po opublikowaniu tej sensacyjnej fotografii oraz historii. Stał się natychmiast ośrodkiem dużej uwagi. Eksperci zarówno jego jak i jego fotografię podporządkowali szczegółowemu badaniu. Ale obojętnie jak był on sprawdzany, trzymał się swojej historii. „Aparat fotograficzny jest moim świadkiem. Oprócz tego poczułem gorąco. Przez trzy dni wielkie czerwone plamy były widoczne na mojej twarzy i rękach, ale one ani nie swędziały ani nie bolały”.
Jego historia została rozpatrzona i zbadana ponownie. Wiedeńscy eksperci meteorologiczni przekreślili możliwość, że obserwowane były jakieś normalne zjawiska naturalne, ale sceptycy oglądali samą fotografię nadmiernie krytycznym okiem.
Więcej niż jeden doświadczony fotograf rozpoczął śledztwo, całkowicie tak samo sceptycznie jak każdy inny, ale skończył potwierdzając prawdziwość fotografii, nazywając je najbardziej sensacyjnym zdjęciem wieku. Zgodzono się, że zdjęcie zostało wykonane w czasie około 1/50 sekundy, raczej powolną migawka dla poruszających się przedmiotów. Obojętnie czym to było, eksponowało na filmie jako bardzo jasne, oraz obracające się z dość dużą szybkością.
Kiedy migawka była otwarta, przedmiot mógł poruszyć się od pięciu do piętnastu stóp albo nawet więcej w zależności od dokładnej szybkości migawki, której użył fotograf. Zamglona jakość zarejestrowana na filmie była spowodowana ruchem przedmiotu, kiedy była otwarta migawka. Kilku fotografów uważa, że właściwa analiza zdjęcia ujawni dokładny kształt UFO oraz przybliżona szybkość, z jaką ono podróżowało.
Profesjonalne oczy tych ludzi potwierdziły, że przedmiot był prawdopodobnie jednym ze „ spodkokształtnych pojazdów”, które były oglądane w różnych miejscach na całym świecie. Określili oni kąt wznoszenia się statku, oraz fakt, że przedmiot kołysał się nieznacznie, kiedy poruszał się w górę podczas ekspozycji filmu.
37
Autorytety po rozważeniu wszystkich dowodów, wraz z opiniami profesjonalnych fotografów wobec doświadczenia Edgara Schedelbauera, jego osobowości oraz reputacji, doszli do tej samej decyzji, co redaktorzy Wiener Montag kiedy Schedelbauer po raz pierwszy opowiedział im o tym: wydarzenie musi zostać potraktowane poważnie.
17.
UFO tankujące w rzece
Ruth de Souza dziewięcioletnia córka Pani Elidii Alves de Souzy, bawiła się w pobliżu brzegu rzeki Peropava, kiedy przestraszył ją głośny ryk oraz skłonił ją, żeby popatrzyła w górę do nieba. To co ona zauważyła, że zbliża się do niej, było więcej niż wstrząsające.
Lśniący, dyskokształtny przedmiot poruszał się powoli dokładnie na poziomie wierzchołków drzew. Kiedy to poruszało się w kierunku domu Pani Souza, straciło wysokość i zderzyło się z palmą rosnącą pomiędzy domem i rzeką. Niezdolna do tego, żeby się poruszać, mała dziewczynka patrzyła pełna strachu, kiedy lśniący statek wydawał się próbować zyskać na wysokości, gdy poruszał się ponad wodą rzeki. Zakołysał się gwałtownie oraz manewrował niezgrabnie przez chwilę jak gdyby próbując odzyskać stabilność. Potem spadł nagle prosto w wodę rzeki.
Dziewięciolatka pobiegła do swojej matki, która wyszła na zewnątrz z powodu odgłosu przerażającego łoskotu. Oprócz łoskotu nie było tam żadnych innych konsekwencji, dyskokształtny przedmiot, który miała opisać mała dziewczynka, mógł być potraktowany jako konstrukcja z dziecięcej wyobraźni. Ale kiedy Pani Souza dotarła do rzeki, woda wrzała gwałtownie, tam gdzie jej córka powiedziała że spadł przedmiot, poruszając gwałtownie muł oraz inne rumowiska z dna. Raul Alves de Souza, wujek Ruth, pracujący około sto jardów od tego miejsca, przybył biegiem do domu, na dźwięk łoskotu. Kiedy spojrzał ponad rzekę, także on, poświadczył dziwne wrzenie, gwałtownie wzburzonej wody.
Ale nawet pomimo tych świadków, historia Ruth mogłaby zostać potraktowana bez wiary, gdyby nie miała weryfikacji pochodzącej z drugiej strony rzeki. Rybacy pracujący po drugiej stronie rzeki opisali dokładnie te same zjawiska, które miała Ruth. Oni wszyscy usłyszeli ryk oraz zauważyli, jak statek poruszał się ponad rzeką, po czym zanurzył się w niej.
To było 31 października 1963 roku o 2:30 po południu, kiedy spodek spadł. Dom Pani de Souzy zlokalizowany jest w brazylijskiej prowincji Sao Paulo, sprawozdanie z obserwacji oraz upadku przedmiotu trafiło do miasta Sao Paulo. Policjanci z najbliższego miasta, Iguape, natychmiast przybyli na miejsce wydarzeń, oraz przesłuchali świadków kiedy wydarzenie było jeszcze świeże w ich umysłach.
Historia, która oni złożyli opisuje dysk malej grubości, około jednego metra (39, 37 cali), ale około pięciu metrów średnicy ( 16.5 stopy). Zgodnie z wszystkimi relacjami, był on podobny do „aluminiowej miski”. Był bardzo jasny, w biały dzień jego szeroka płaszczyzna wyglądała jakby świeciła.
Zobaczony po raz pierwszy, statek poruszał się bardzo powoli i w tym czasie nie wykazywał jakiejkolwiek zdolności do tego, żeby przyspieszyć z jakimkolwiek ogromnym tempem. Ryk, który oznajmił jego przybycie był niemal ogłuszający, oraz wydawał się wskazywać, że statek posiada wielką siłę. Kiedy poruszał się w kierunku domu de Souzy, miał trudność w utrzymaniu swojej wysokości. Po kilku nieregularnych ruchach, jego energia wydawała się wyczerpać i dysk zanurkował do rzeki.
Wszyscy świadkowie uzgodnili, że rzeka gwałtownie wybuchła a woda zaczęła wrzeć. Statek nie pozostał na tafli wody w ogóle nawet przez najmniejszy okres czasu, ale natychmiast osiadł pod powierzchnią, wskazując, że było to większej średniej gęstości niż woda.
Głębokość wody w tym miejscu wynosi 12 stóp, ale tam gdzie kończy się woda zaczyna się muł, a błotnista warstwa na dnie ma około 15 stóp grubości i jest zmieszana z gliną.
Dysk uderzył w wierzchołek drzewa palmowego rosnącego w pobliżu domu pani de Souza, zanim wyruszył ponad rzekę. Policjanci zauważyli, że coś niedawno wydłubało kawał z drzewa około piętnaście stóp ponad
38
ziemią. Jakakolwiek jest tożsamość przedmiotu, był on bardzo realny, cięższy od wody oraz miał kłopoty przed zanurzeniem się do wody.
Wydarzenie spowodowało natychmiastową sensację w Brazylii. Badacze UFO którzy czekali przez lata na lądowanie albo katastrofę spodka, w celu dowiedzenia ich twierdzeń o istnieniu inteligencji pozaziemskiej. To wydawało się być doskonałą okazją. Statek był zatopiony w rzece, ale nie spadł na posiadłość wojskową. To wydawało się być tylko kwestią odzyskania tego tam, gdzie to spadło.
Pierwsza próba odszukania dysku została zrobiona przez instruktora nurkowania Caetano Germano Iovanne, razem z dwójką towarzyszy, Peterem Rungerem i Manoelem Batistą Andrade. Spędzili cztery godziny przeszukując dno wykonując kilka prób, ale zostali oni skrępowani przez błoto. Pomimo iż dokładne miejsce spadku do rzeki zostało oznaczone, właśnie to co stało się z dyskokształtnym obiektem, kiedy znalazł się pod taflą, było sprawą spekulacji. Jedną z możliwości było to, że zapadł się prosto w dół w błoto i pokładów mułu na dnie. Jednakże, nawet jeżeli nie przesuwał się natychmiast w błocie, prąd mógł popchnąć obiekt w kierunku oceanu. Mógł również poruszać się pod wpływem własnej energii pod wodą, przed ostatecznym nastaniem spoczynku na rzecznym dnie.
Kolejna próba mająca na celu odzyskanie dysku została zrobiona przez drugi zespół nurków prowadzony przez człowieka nazywającego się Gigi del Maschio. Pomimo iż zostało sprowadzone dużo specjalistycznego wyposażenia przez zdeterminowaną grupę ludzi, mieli oni tak samo niewiele szczęścia jak pierwszy zespół. Po raz kolejny, błoto na rzecznym dnie było brzemienną przeszkodą dla pomyślnego nurkowania.
Więcej niż jedna osoba próbując znaleźć dysk zastosowała wrażliwe wykrywacze min oraz inne sondy w nadziei, że takie wykrywacze metali mogłyby przeniknąć zasłonę błota okrywającą dno rzeczne. Dotychczas każda próba nie została wynagrodzona, a tajemnica otaczająca dysk, który skrył się pod powierzchnią rzeki Peropava, stała się tak samo gruba jak błoto na jego dnie.
Kilka teorii dotyczących tego co stało się z dyskiem było rozwijanych przez mieszkańców Iguape oraz przez nurków, którzy udali się w celu poszukiwania przedmiotu. Najbardziej prawdopodobna możliwością jest to, że mógł on zostać zsunięty w dół rzeki. Ale większość świadków tego wypadku uważa, że jest to niemożliwe. Sposób w jaki dysk zanurkował do rzeki sugeruje, że był to prawdopodobnie bardzo ciężki przedmiot.
Te przypuszczenia, że dysk pochodził z jakiegoś punktu w przestrzeni kosmicznej sugerowały, że mógł on zostać potajemnie odzyskany którejś nocy jaka nadeszła natychmiast po wypadku. Ale naoczni świadkowie kwestionują to stanowisko wskazując, że natychmiast potem gdy pojazd uderzył w wodę, błoto zostało wyrzucone w górę co mogłoby sygnalizować, że prawdopodobnie zakopało się głęboko w szparze, czyniąc taką operację niezmiernie trudną. Ponadto, jakakolwiek tajemnicza działalność w zaalarmowanym obszarze Iguape została by zapewne spostrzeżona przez mieszkańców.
Pozostaje możliwość, którą wielu ludzi nadal uważa za najbardziej prawdopodobną, że dysk nadal tam jest! Być może porusza się z prądem pod wodą, albo nawet pod wpływem swojej energii, ale prawdopodobnie jest zakopane gdzieś pomiędzy brzegami Peropavy, nadal spoczywa na dnie owinięty warstwą piętnastostopowego, prawie nieprzenikliwego mułu.
Zgodnie ze sprawozdaniami świadków oraz dowodu w postaci naciętego drzewa palmowego, fakty wydają się wskazywać, że niezidentyfikowany dysk latający miał nawigacyjny problem ponad Brazylią i został zmuszony obniżyć się w dół w rzekę Peropava. Nie jest wiadome czy to było obsługiwane przez kogoś czy też było zdalnie sterowane, ale świadkowie są zgodni, że to wydawało się poruszać pod wpływem własnej mocy, kiedy nurkowało do wody. Stwarza to jeszcze jedną tajemnice do rozwiązania.
18.
Brat cioteczny dla pioruna kulistego?
12 sierpnia 1956 roku, rosyjski samolot transportowy leciał przez powoli przemieszczający się zimny front atmosferyczny we wschodniej Syberii. Samolot znajdował się na wysokości 11 tysięcy stóp, była 12:45 po południu, kiedy wszedł w grubą, przenoszącą deszcz chmurę cumulonimbus.
39
Wtedy, zgodnie z pilotem Dubinskim, drugim pilotem Sergienko oraz nawigatorem Fedeyevem, członek załogi zauważył „szybko zbliżającą się kulę ognistą mającą od 25 do 30 centymetrów średnicy. To była głęboka czerwień, prawie pomarańczowa. Kiedy to znalazło się w odległości mniejszej niż stopa od dziobu naszego samolotu, zboczyło w lewo i zaczęło pędzić wokół prowadzącego światła. Potem ognista kula zderzyła się z ostrzem lewego śmigła, które znajdowało się w swojej wierzchniej pozycji i eksplodowała, powodując palącą się strefę, poruszającą się wzdłuż lewej strony samolotowego kadłuba”.
Chociaż siła eksplozji spowodowała podrzucenie transportowca wokoło, pilot szybko odzyskał kontrolę. Później, jeden z lotników powiedział, że wybuch był „oślepiającym białym błyskiem z tak głośną eksplozją, ze mogła być ona słyszana ponad hałasem silników. Operator radiowy ucierpiał z powodu porażenia prądem, kiedy usiłował odłączyć antenę”.
Po wylądowaniu samolotu brygada remontowa odkryła, że końcówka ostrza lewego śmigła została roztopiona.
Czy jest możliwe, że wielu ludzi, którzy twierdzą, że zobaczyli UFO, w rzeczywistości doświadczyli chaotycznego lotu charakteryzującego jedno z bardziej dziwacznych ziemskich zjawisk naturalnych? Kule światła czy pioruny kuliste, powstają podczas burz przez co można sądzić, że utworzone są z jonizującej strefy cząsteczek powietrznych, które zgromadzone są razem w super gorących kulach elektromagnetycznego żarzącego się światła.
Dr. Harold W. Lewis, profesor fizyki na uniwersytecie stanu Wyoming, przeanalizował obserwacje kilkuset świecących kul. „One zazwyczaj materializują się po zwykłym uderzeniu pioruna”, powiedział fizyk.”Kula może mieć niemal dowolny kolor, chociaż zielony i fioletowy są rzadkie. Większość wydaje się świecić równomiernie, ale niektóre pulsują”.
Chociaż większość okazów piorunów kulistych okazała się nieszkodliwa, niektóre mogły podpalić las, płonąć poprzez druty, oraz zabijać zwierzęta i ludzi, którzy weszli w kontakt z nimi. Biuletyn Francuskiego Towarzystwa Astronomicznego zamieszcza przypadek siedemnastoletniej francuskiej dziewczyny, która została dotknięta i zabita przez piorun kulisty, kiedy szukała schronienia przed burzą w drzwiach domu. Śmiertelna energia kuli ognistej jest zrozumiała zważywszy, że szacowane temperatury niektórych kulistych piłek wynoszą od 9 do 10 tysięcy stopni Fahrenheita.
Zjawisko jest, oczywiście, po prostu masą energii a nie złośliwym stworzeniem. Zazwyczaj żadna krzywda nie dzieje się ludziom, ponieważ większość piorunów kulistych unika przewodów, jako że niesione są z prądami powietrznymi. Jednakże, piorun kulisty z wysokim natężeniem prądu, może oczywiście przytwierdzić się do takiego delikatnego przewodu elektrycznego podobnie jak do ludzkiego ciała i spowodować w ten sposób pożar albo śmierć.
Piorun kulisty jest na tyle niesamowitym zjawiskiem, że jego obserwacja oraz podany opis łatwo mógłby pasować do wielu przypuszczalnych obserwacji UFO. Według Dr. Waltera Branda, który w 1923 roku skompletował obszerny przegląd obserwacji piorunów kulistych, „ syczący, brzęczący albo trzepoczący dźwięk jest zazwyczaj słyszany kiedy kula znajduje się w pobliżu. Może ona zniknąć bardzo cicho, z łagodnym trzaskiem, albo z oślepiającą eksplozją.”
Dr. Carl Benedicks, były dyrektor Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk zaproponował teorię, która jak uważa może wyjaśnić kilka obserwacji, które zostały przypisane do UFO. Dr. Benedicks stwierdza, że napięta powierzchnią gazów w piorunie kulistym odbija światło, wytwarzające iluzję srebrzysto metalowego zjawiska. Szwedzki fizyk idzie dalej teoretyzując iż, ponieważ masa gazu ochłodziłaby się w wyniku szybkich ssących ruchów daleko od kierunku chłodzącej siły, piorun kulisty mógłby wyglądać jakby „odlatywał” od samolotu, mogąc w ten sposób spróbować „kursować w dół”.
19.
Wyrostki, które były ścigane przez spodek
40
Ford Victoria z 1956 roku wyjeżdżał łatwo z teatru dla klientów w samochodach Kerasota na górze Vernon, Illinois. Wewnątrz samochodu, Ronnie Austin i Phyllis Bruce, oboje z Fairfield, Illinois rozmawiali o filmie który właśnie zobaczyli, Wielka Ucieczka. (The Great Escape). Było około 11:30 wieczorem 5 sierpnia 1963 roku.
Niebawem po minięciu portu lotniczego na górze Vernon, jadąc na wschód drogą numer 15, para zauważyła okrągłą kulę światła, dokładnie ponad poziomem wierzchołków drzew na południowym zachodzie. W czasie pierwszego spostrzeżenia miała on pozornie wielkość wanny, para oglądała dziwnie wyglądającą, mającą zamazane kontury kulę, która ku ich zaskoczeniu, wydawała się dotrzymywać im kroku kiedy poruszali się po nawierzchni.
To było niepodobne do jakiegokolwiek rodzaju samolotu, wydawało się nie posiadać żadnego wyraźnego konturu. Kiedy Ronnie popuścił gazu, świetlista piłka również zwolniła. Płomienny śledczy stawał się czymś więcej niż tylko zabawnym zbiegiem okoliczności, stawał się niepokojącą okolicznością, ponieważ młody człowiek naciskał pedał gazu do deski podłogowej, wzywając w górę wszystkie posiadane przez Forda moce. Samochód uciekał przez drogę, ale światło dotrzymywało kroku szybko poruszającemu się pojazdowi, nawet kiedy przyspieszył do 120 mil na godzinę.
Światło pozostawało przez jakiś czas błyszczące na prawym tylnym zderzaku samochodowym, aż nagle zboczyło bezpośrednio na samochód, zatrzymało się, kiedy wydawało się, że jest w odległości kilkuset stóp. Później, dokładnie tak samo nieoczekiwanie, skręciło, wzniosło się oraz usadowiło się chwilowo ponad szczytem elektronicznej wieży przekaźnikowej. Ale nie pozostało stacjonarne na długo. Kiedy opuściło posterunek oraz popędziło ponad drogą, zakończyło ruch około dwustu jardów z przodu samochodu gdzie podskakiwał niczym oszalały królik w wyścigach chartów.
Niebawem, kiedy przyjął taką pozycję, Ronnie zawrócił swojego Forda 1956 z nawierzchni na drogę żwirową, która prowadziła do domu jego dziewczyny. Światło pozostawało dokładnie prosto przed nimi w odległości półtorej mili od jej domu. Kiedy Ronnie zatrzymał samochód, światło zatrzymało się również i pozostało bez ruchu na południowo-wschodnim niebie. Para oglądała to z domu Bruce przez około 15 minut.
Kiedy później samochód wyjechał z drogi dojazdowej do Bruce, światło zaczęło poruszać się ponownie, aż powróciło na znajomą pozycję z przodu samochodu. Samochód przejechał ponownie liczący około mili dystans wzdłuż drogi żwirowej, ale obojętnie jak młody kierowca zygzakował, nie mógł uciec uporczywemu światłu.
Kiedy Ford skręcił na wschód w inną drogę żwirową, milę od gospodarstwa rolnego Bruce, światło rozpoczęło rozmaite nowe wybryki. Ronnie Austin nie chciał spędzić ani chwili więcej czasu niż musiał w towarzystwie tego niesamowitego światła, przez co zaczął jechać z bardzo dużą szybkością, kiedy światło zaczęło zmieniać kolor. Jego oryginalny oślepiający biały kolor zmienił się na matowy pomarańcz. Po zrobieniu zakrętu, światło popędziło prosto na jadący z przekroczoną prędkością samochód, poruszając się z olbrzymią prędkością i nie zmieniło swojego kursu, dopóki nie znalazło się w odległości 100 stóp. Z tej odległości, młody człowiek ocenił wielkość tego światła na równą jego samochodowi. Potem kula zboczyła daleko z jego kolizyjnego kursu i pomknęła ponad szczytem samochodu. Równocześnie, radio samochodowe wybuchło porcją zakłóceń a silnik zaczął się miotać i prawie zgasł zanim światło nie przesunęło się ponad odległą stodołę. Kiedy światło zbliżyło się, zmieniło się z matowej na wspaniałą pomarańcz, ale w lokalizacji do której powróciło na przód samochodu, powróciło do pierwotnej apatycznej pomarańczy.
Samochód spadał z łoskotem w dół drogi do gospodarstwa rolnego Austina a groza objęła młodego człowieka w letniej ciemności. Przez prawie trzy mile pozostawało jego odbicie na jego prawym tylnym zderzaku, kiedy on podróżował na północ przez żwir. Kiedy skręcił na zachód, światło przecięło drogę za nim i dogoniło go dosłownie dokładnie, aż do jego drzwi.
Biegnąc z samochodu, Ronnie obudził swoją rodzinę i jego matka, ojciec, brat i siostra wszyscy patrzyli na tajemnicze światło z okien ich kuchni. Wydawało się być przymocowane na wschodnim niebie ponad pogrążonym w ciemności domem na farmie około 200 jardów od miejsca zamieszkania Bruce`a.
O 12:25 w nocy Pan Austin postanowił zatelefonować na lokalną policję i kazał im umożliwić mu nawiązanie kontaktu z Siłami Powietrznymi. Urzędnicy z Sił z którymi skontaktował się zastępca szeryfa Harry Lee, nakazali temu ostatniemu wykonanie raportu badawczego. Jednakże, nie był pierwszym, który przyjechał na miejsce wydarzeń, ponieważ stanowy policjant konny Richard Gidcumb z McLeansboro oraz George Sexton, znajdujący się we wsi Marshal w pobliżu miasteczka Wayne, przejęli informację radiową i zatrzymali się na farmie Austina około 12:45 w nocy. Potrzebując większej weryfikacji, którą mogliby oni otrzymać, Austinowie zawołali również swoich najbliższych sąsiadów Pana oraz Panią Dwight Withrow, którzy wyszli na zewnątrz i obserwowali światło.
W czasie, kiedy zastępca szeryfa Lee przyjechał do gospodarstwa Austinów, była 1:10 w nocy, a światło blakło na południowschodnim niebie. Zastępca Lee opisał to co widział na niebie jako niezmiernie jasną gwiazdę, która pozostała tam do świtu.
41
Ronnie Austin był wyraźnie wstrząśnięty kiedy przyjechał do domu. Mógł on się ledwie wyrażać. Austinowie zawołali Dr. S. W. Conarski`ego, który przepisał środek uspokajający, która rodzina miała podawać, w celu wspomożenia opadnięcia zmąconych nerwów młodego człowieka. Zastępca szeryfa Lee nie miał żadnych wątpliwości, że chłopiec Austin`ow widział coś co go całkowicie przeraziło.
Nie było długo zanim historia nie trafiła na nagłówki gazet. Chicago Tribune poświęciło mu 15 calową kolumnę na swojej pierwszej stronie. Inne gazety wybrały coś z tego, wkrótce potem cały środkowy wschód ( Midwest) szumiał od informacji o świetle, które ścigało Ronnie`go Austina poprzez zakrzywioną ścieżkę w południowym Illinois.
W nocy, sprawozdania z obserwacji innych dziwnych świateł na niebie, nadeszły z całego środkowego wschodu. Wokół samego miasta Fairfield, przenikliwe oczy obywateli zwróciły się ku niebu, spodziewając się ujrzeć przelot czegokolwiek, co odwiedziło ich społeczność niewiele wcześniej. Obserwacje jakichś dziwnych zjawisk niebiańskich stały się prawie conocnym zdarzeniem. Nadchodzący pokaz powietrzny w Fairfield, został wykorzystany jako wydarzenie stanowiące część ich reklamy, wzywającej ludzi, żeby przybyli do Fairfield i otrzymali w ten sposób szansę zobaczenia gości z przestrzeni kosmicznej. Obszar stał się miejscem polowania na spodki, co było swego rodzaju odświętną działalnością.
Dla Ronniego Austina oraz rodziny Austinów następstwa tego były o wiele bardziej poważne. Przyzwyczajony do wychodzenia każdej nocy na zewnątrz, Ronnie został tak wstrząśnięty tym wydarzeniem, że nie ruszał się z gospodarstwa rolnego Austinów przez kilka dni. Nękani przez dziennikarzy, badaczy, oraz poszukiwaczy osobliwości, od czasu obserwacji Austinowie zebrali pokłosie dalekie od sympatycznego.
Rygorystyczne przesłuchania ludzi, którzy obserwowali światło, pozostawiło wiele wątpliwości co do jego właściwej natury. Przez cały czas kiedy to ścigało samochód, Ronnie nie widział jakiegokolwiek rodzaju stałych konturów, tylko pewnego rodzaju zamazaną jasność. Noc była idealnie bezchmurna, a w nocy temperatura dochodziła do nawet 75 stopni. ( w skali Fahrenheita). Chociaz kilka osób doniosło o jakiejś mgle na ziemi, Ronnie Austin powiedział, ze nie widział jej przez cały okres swojej jazdy poczynając od góry Vernon. Policjant konny Gidcumb, komendant Sexton, oraz zastępca szeryfa Lee byli wszyscy zgodni co do tego, że było oczywistym że Ronnie coś zobaczył, ale byli oni całkowicie stanowczy w porozumieniu, że rzecz, która została im pokazana wyglądała jak niezmiernie jasna gwiazda na południowo-wschodnim niebie.
Co właściwie przeprowadziło pogoń z szybkością autostradowej za Ronnie Austinem na bocznych drogach południowego Illinois wciąż pozostaje zagadką. Kilka możliwości – wszystkie teoretyzujące, że światło było osadzone na naturalnych zjawiskach – zostało zasugerowanych.
Najjaśniejszym światłem na niebie piątego września była, oprócz księżyca, planeta Jowisz. A o północy była około 3 stopni ponad horyzontem, niewiele na południe od wschodu. Ponadto niewyraźny przedmiot wydawał się równolegle do poruszającego się pojazdu oraz względem obserwatora wewnątrz samochodu.
Jednakże, jeżeli światło było po prostu Jowiszem, Jak mogłoby zmienić pozycję z jednej strony samochodu na drugą, albo zniknąć na południowym wschodzie, ponieważ była grupa Jowiszów na zachodzie?
W niektórych przypadkach, światło docierające na ziemię z gwiazd albo księżyca jest ugięte albo spotęgowane przez dziury powietrzne, które ulegają zmianie pod wpływem temperatury. To jest tak zwany miraż. Nawet, jeżeli stacja meteorologiczna nie przekreśliła by tego, nie wyjaśnia to zdolności światła do podążania za samochodem przez wszystkie rodzaje terenu.
Inna możliwość jest taka, że przedmiot był piorunem kulistym. Chociaż jest to rzadkie zjawisko, piorun kulisty jest znany z tego, że pojawia się zaraz po ulewie, w powietrzu, które zostało przeładowane statyczną elektrycznością. Pogoda wokół Fairfield była gorąca i sucha a noc była bezchmurna.
Jedną z niewielu pozostałych możliwości jest to, że światło było pozaziemskie.
20.
Ludzie, którzy przejechali się latającym spodkiem
42
Howard Menger nie tylko nawiązał pomyślny kontakt z obcym, on poślubił jedną z nich. Albo przynajmniej Howard Menger tak twierdził.
Kompletna historia latających talerzy nie może zostać opowiedziana bez odbiegających trochę od badań twierdzeń tzw. „kontaktowców”, czyli osób, którzy utrzymują, że mieli zażyłą relację z obcymi załogantami z UFO, które rozciąga się na zapraszanie ich na pokłady statków kosmicznych na między planetarne loty.
„Skaczący spodek” był ogromnie popularną rozrywką we wczesnych i środkowych latach pięćdziesiątych, a dla wszystkich tych odważnych osób, które śmiało akceptowały szybka podróż na Wenus i z powrotem, Howard Menger z pewnością miał bardziej romantyczną opowieść – przynajmniej tak on to wszystko mniej więcej odebrał.
Zgodnie z Mengerem, cofając się do 1932 roku, kiedy był on tylko dziesięcioletnim chłopcem, on oraz jego brat zobaczyli zdumiewający lśniący dysk, który wylądował na pobliskim polu. Będąc odważnymi młodymi chłopcami, zbliżyli się do rozpromienionego przedmiotu i zostali pozdrowieni przez niewiarygodnie piękną kobietę z długimi złotymi włosami oraz plamkami w jej oczach. Była ubrana w jeden z tych konwencjonalnych dopasowanych przeświecających kombinezonów, który wydawał się być standardowym ubiorem dla kobiety na podróże kosmiczne przedstawianym we wszystkich papkowatych okładkach fantastyki naukowej. Jako zdrowy, 10-letni amerykański chłopiec, młody Howard był w stanie zauważyć, że piękna złota Pani naprawdę miała odpowiednio proporcjonalne kształty. Chociaż jego pierwsza rozmowa ze zmysłową obcą była krotka, Howard wiedział, że uległ jej w duchowej miłości.
Dopóki nie nadszedł czerwiec 1946 roku, w którym to Wenusjanie i Marsjanie naprawdę zaczęli pojawiać się w życiu Howarda z bardzo dużą częstotliwością, dawniej pozyskane ich zaufanie spowodowało, że robił co tylko mógł na korzyść międzygalaktycznego pokoju oraz życzliwości. Nauczył obcych posługiwania się amerykańskim żargonem oraz poinformował ich o lokalnych zwyczajach, żeby mogli oni zmieszać się z obywatelami oraz obserwować krajowców przy pracy i zabawie nie będąc zauważonym. Z drugiej strony, Howard został zaproszony na pokład ich statków kosmicznych, został zabrany na krótką wycieczkę na księżyc, pozwolono mu również wykonywać wszystkie fotografie kiedy tylko chciał. Fotografie, które szeroko były reprodukowywane w spodkowych publikacjach, zawsze były ciemne, zniekształcone i zaplamiony, Menger przepraszał za to mówiąc, że jest on takim nędznym fotografem.
W dodatku stosownie do otrzymanych instrukcji w sprawach niebiańskich, Howardowi udzielono lekcji polegającej w których efekcie rozwinął swoje własne wewnętrzne talenty okultystyczne, takie jak teleportacja czy projekcja astralna. Dowiedział się, że w rzeczywistości, był on Saturnianinem, który został ponownie wcielony w ciało ziemskiego dziecka nazywającego się Howard Menger. Przyjął rolę Howarda kiedy ziemskie dziecko zmarło. Dowiedział się również, po przelotnym ujrzeniu ślicznej dziewczyny nazywającej się Marlene Baxter, że była ona siostrą zmysłowej złotej Pani. Piękna Wenusjanka, która miała około 500 lat, powiedziała Mengerowi, że zostało zrządzone, że on i Marla powinni stać się mężem i żoną. Było to trochę skomplikowane przez to, że Howard już był żonaty, ale nie mógł on pozwolić na to żeby taka rzecz jak zwyczajne, starego typu ziemskie małżeństwo stanęło na drodze do kosmicznego związku. Szybko rozwiódł się ze swoją żoną i Marla stała się drugą Panią Menger.
Alyn ( to była prawdziwe Saturniańskie imię Howarda) oraz Marla stali się bardzo poważni w rewirze spodkowym w 1958 roku. Posiadali pewną ilość artefaktów, takich jak księżycowe ziemniaki, pokazywane w czasie ich wykładów, oraz, oczywiście, Howard napisał książkę podającą szczegóły jego przygód z jego wenusjańskimi oraz marsjańskimi towarzyszami.
Howard Menger oraz współcześni mu „kontaktowcy” ( niektórzy z nich zostaną przedstawieni trochę później) po prostu zbili kapitał na dużych falach spodkowych we wczesnych latach pięćdziesiątych. Nauka rozwija się w tempie, które jest po prostu za szybkie dla dużych mas ludzkich. Zostali oni przestraszeni, że złośliwi obcy oraz przypominające owady potwory z programów telewizyjnych oraz filmów fantastyczno naukowych wkrótce staną się nieuniknioną rzeczywistością. W dodatku wobec naturalnego dla człowieka strachu przed nieznanym, niektórzy z „kontaktowców” spostrzegli pewien żarliwy sposób, żeby odnieść korzyść z szeroko utrzymywanej nadziei, że latające talerze przynoszą w swoich kopułach nadrzędne istoty pozaziemskie, które są mądrzejsze, życzliwsze oraz bardziej wspaniałomyślne niż ziemski człowiek. Wraz ze spodkami miałby nadejść koniec wojen, chorób oraz grzechów cielesnych. Nowy rajski ogród rozkwitnąłby dalej na tym zmęczonym, starym globie.
Załogi spodków, według „kontaktowców”, były zawsze majestatycznie spokojne oraz mądre. Oni wszyscy mieli, bez wyjątku, „przesłanie” dla śmiertelników, które mogły być dostępne po nabyciu książek „kontaktowców”. Wielu ludziom, „spodkowcy” zaoferowali klucz do wszechświata – magiczny klucz, który jak oni oczekiwali był zawsze w tamtym miejscu, oczekując na odkrycie.
Rodzina Williama Dentona z Wellesley, Massachusetts ogłosiła, że doświadcza regularnych wizyt z Marsa od bardzo dawna, ponieważ od 1866 roku.
43
Dentonowie byli rodziną praktykującą psychometrię, która wierzy w duchowy wszechświat. Ich „podróże”, były w takim razie wyłącznie duchowej natury, ale w wielu dziedzinach, ich sprawozdania wydają się być dzisiaj dziwnie prorocze.
Psychometrą jest ten, kto „czyta” historię przedmiotu za pomocą fizycznych wibracji, które otrzymuje on trzymając daną rzecz w swojej ręce. William Denton mówił często w swoich wykładach, że osobiste szczątki Szekspira mogłyby, w ciągu pół godziny, ujawni więcej na temat tego barda każdemu, kto posiada psychometryczne uzdolnienia niż jego biografowie byli w stanie odkryć w ciągu 200 lat.
„Mogę odróżnić niewielki kurz z miedziowego noża, żeby odsłonić historię starożytnych górników z jeziora Superior”, powiedział Denton. „Dla psychometry, sekrety czasów starożytnych są tak samo otwarte jak pole w świetle słonecznym. Pozwólmy jedynie, otworzyć nasze duchowe oczy, żeby to odkryć!”.
Denton przeprowadził wiele eksperymentów ze starożytnymi pozostałościami i osiągnął naprawdę godne uwagi „wrażenia”, które potem zostały udowodnione, że są poprawne.
W 1866 roku, zainteresował się on w użyciu psychometrii, do połączenia mostem wielkich odległości pomiędzy planetami.
„Teleskop”, powiedział on, „umożliwia nam jedynie oglądanie, ale zdolności duchowe dają możliwość ich posiadaczom usłyszeć, powąchać, posmakować oraz poczuć, oraz stać się na jakiś czas, niemalże mieszkańcami planety, którą oni badają.”
Pewnego wieczoru po kolacji, Denton oraz jego syn Sherman, byli w sadzie. „Wenus świeciła niczym młody księżyc na zachodnim niebie”, napisał później Denton w jednej ze swych licznych książek, „powiedziałem do Shermana, ` popatrz na tę gwiazdę; potem zamknij swoje oczy i powiedz mi co widziałeś`.
„Sherman opisał drzewa, zwierzęta, które był pół rybie pół szczurze, oraz wodę, która była ciężka ale nie mokra. To był pierwszy z pewnej ilości eksperymentów w przestrzeni kosmicznej, dokonanym poprzez wybranie przedmiotu, potem zamykając oczy.”
Podczas innego eksperymentu, Sherman udał się „ na zewnątrz w kosmos” i doniósł, że na Marsie byli ludzie, którzy wyglądali zdumiewająco podobnie jak ludzie na Ziemi. „Unoszą się na górze podróżując na osobistych latających rowerach”, powiedział swojemu ojcu. Wydają się szczególnie lubić podróże powietrzne. Tak samo więcej niż 30 ludzi zajmuje niektóre z tych dużych latających transporterów”.
Na własnej planecie Dentonów, w latach 1860-tych, o aluminium zaledwie słyszano, jednakże psychometryczny podróżnik kosmiczny napisał, że Marsjanie używali go szeroko do budowania swoich domów, maszyn latających oraz naczyń do gotowania.
Badania Dentona przekonały go, że Marsjanie badali naszą planetę oraz że odkryli nas jako ludzi na początku dziewiętnastego wieku. „Wierzę, że możemy w samą porę nauczyć się utrzymywania komunikacji z nimi”, napisał. Być może są oni psychometryczni!”.
Dentonowie wiedli bardzo wygodne życie z objazdowych wykładów, prezentując na nich demonstracje swoich umiejętności psychometrycznych oraz opowiadając o życiu na innych planetach.
Każdy z bardziej pomysłowych „kontaktowców” naszych czasów użył tego samego wzoru: nawiązał kontakt z obca wyższą kulturą, otrzymał ich szczególne sekrety - sekrety na które „świat” nie jest gotowy – następnie opowiedział światu o tych tajemnicach za sensownym honorarium. Na nieszczęście, „kontaktowcy” reprezentowali osobę takiego rodzaju, która uważa, że UFO traktowane jest poważnie w umysłach pracowników Sił Powietrznych, dużą część społeczności naukowej, oraz wielką ilość obywateli.
Dwa stanowiska „kontaktowców” wydawały się zawsze szczególnie nie możliwe do utrzymania. Dlaczego obcy poszukiwali jego ze wszystkich mieszkańców Ziemii, jako jedynego zdolnego do otrzymania takich potężnych informacji; oraz dlaczego, jeżeli wiedza zawarta w tych informacjach jest zbyt potężna do ujawnienia dla Pentagonu, Parlamentu oraz Politbiura8, to mimo to obcy pozwalają „kontaktowcom” szerzyć wiadomości w tanio wydrukowanych, kiepsko napisanych książkach oraz w przemówieniach z podestów wykładowczych? Co do zawartości niebiańskich kazań, mogą one zazwyczaj zostać sprowadzone do jakiejś ukierunkowanej okultystycznie filozofii zmieszanej w równej części z „ potęgą pozytywnego myślenia”.
Może nie być trudne do uwierzenia, że obcy obserwują tą planetę. I z pewnością nie można krzyknąć „kłamca” do duchownego z Nowej Gwinei, który opowiedział, że obserwował ich przez cztery godziny oraz komunikował za pomocą ręcznych sygnałów, albo biednego chłopca z Brazylii, który twierdził, że oni porwali jego ojca, albo dwójki młodych ludzi, którzy prawie zostali wessani do UFO przed Helsingborgiem w Południowej Szwecji. Ale jeżeli załogi latających talerzy naprawdę ujawniają swoje sekrety „kontaktowcom”, wtedy nie poradzimy nic na pytanie dotyczące wyboru obcych powierników.
44
George Adamski na pewno nie ukrywał jakichkolwiek sekretów kosmicznych. Jego książka na temat UFO sprzedała się nadzwyczajnie dobrze, a jego wykłady zawsze były obsadzone w całości przez UFOlogów oraz ciekawskich.
Adamski spotkał swojego astronautę 20 listopada 1952 roku. On, podobnie jak wszyscy astronauci wydają się być, był niezmiernie przystojny oraz pięknie zbudowani proporcjonalnie oraz niedawno przybyli w dużym cygarokształtnym spodku. Po swoich początkowych kontaktach z Marsjaninem Firkonem oraz Saturnianinem Ramu, Adamski spotkał Orthona, Wenusianina oraz nieuniknioną piękną Wenusjankę ( to jest nieodłączne, że wszyscy „kontaktowcy” spotykają kobiety z innego świata które powodują, że ziemskie kobiety wydają się być w porównaniu z nimi chudymi chłopcami).
Fakt, że załogi kosmiczne z którymi komunikował się Adamski były złożone ze zbieraniny obcych z różnych planet wskazuje, oczywiście, że śmiertelnicy sa jedynymi stworzeniami we wszechświecie dopuszczającymi się krzywd, zbrodni, wojny, nienawiści oraz wszelkiego innego planetarnego zła. Adamski wykonał swoją podróż w latającym talerzu – 50 tysięcy mil ponad ziemią – oraz otrzymał swoją sekretną filozofię, przekazując ją każdemu, kto kupił bilet w celu posłuchania jego wykładu albo nabył kopię jego książki w celu przeczytania jej ezoterycznej zawartości.
Nawiązywanie kontaktów z obcymi jest zdecydowanie poza modą w latach sześćdziesiątych. Żadne z ważnych proroctw „kontaktowców” nie mogło się zdarzyć, ale tyle niewiarygodnych rzeczy wydarzyło się w świecie nauki w ciągu minionych dziesięciu lat, że dla większości ludzi zgubiła je ich naiwność oraz przygotowanie, do przyjęcia prawie wszystkiego co może zostać właściwie zademonstrowane dla ich satysfakcji. Ciekawość dotycząca zawsze rozszerzającego się wszechświata nigdy nie była bardziej ożywiona niż jest to dzisiaj wśród obywateli.
Jednakże rankiem 24 kwietnia 1964 roku, Gary Wilcox 28 letni rolnik z Newark Valley, Nowy Jork, twierdził, że miał przydługą rozmowę z jakimiś „małymi ludźmi”, którzy przybyli w latającym spodku.
Wilcox rozrzucał nawóz, kiedy został przyciągnięty na pobliskie pole przez jasny błysk światła. „Dziwne uczucie przeszło nade mną”, powiedział później, „podobne do tego, że coś się wydarzy”.
Osoba przeprowadzająca wywiad opisała Gary`ego Wilcoxa jako „nie-głupiego” człowieka, ciężko pracującego oraz nie znoszącego przerw w jego procedurach na gospodarstwie rolnym. Tego szczególnego dnia, Wilcox został zmuszony do tolerowania wtargnięcia obiektu na jego pole, który wydawał się mieć około 20 stóp długości oraz 15 stóp szerokości. Mógł on usłyszeć dźwięk przypominający „próżny silnik”, jednakże szedł prosto do UFO i dotknął je.
Jego pierwszą reakcją na dwóch małych ludzi, którzy upuścili się na ziemię pod pojazdem, była taka, że ktoś igra z nim w żartach. Dlaczego on pomyślał, że ktoś wydał pieniądze w celu ukształtowania pojazdu o tak dużych proporcjach oraz zatrudnił dwa karzełki wystrojone w kosmiczne wyposażenie tylko po to żeby ożywić jego rozrzucony nawóz, tego Wilcox nigdy jasno nie przedstawił. W żadnym przypadku, obcy nie pozwolili się mu zaniepokoić, więc rolnik po prostu stał bezczynnie i patrzył jak humanoidzi zabierają się za swoją robotę polegającą na zbieraniu próbek ziemi i darni.
Kiedy zaczęli się go pytać o procesy ziemskiej gospodarki rolnej, Wilcox przekonał się, że to nie jest żaden żart. Zdecydował się odpowiadać na ich pytania grzecznie oraz w cierpliwy sposób.
Obcy powiedzieli rolnikowi ze stanu Nowy Jork, że pochodzą oni z planety Mars. Ich misja miała szukać sposobów, dzięki którym gleba na marsie mogłaby zostać przywrócona do poprzedniego stanu. Poprosili o worek z próbką nawozu handlowego, który mogliby przywieźć z powrotem na swoją planetę.
Wilcox rozmyślał o wydarzeniu przez kilka dni zanim opowiedział on epizod szeryfowi hrabstwa Tioga w Owego.
„Nie dbam o to, czy ktoś mi uwierzy czy nie”, powiedział Wilcox. „Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia w takim czy innym sensie. Opowiedziałem im o tym co widziałem i słyszałem. Myślę, że powinienem.”.
Brat Wilcoxa, Floyd, stwierdził, że wierzy że jego brat powiedział prawdę: „Jeżeli gary mówi, że taka rzecz się zdarzyła, to naprawdę się wydarzyła. Nie ma niczego do zyskania, a bardzo wiele do stracenia opowiadając taką historie jak ta. Wiem, że to jest prawda.”
Floyd Wilcox miał w tym miejscu takie stanowisko. Jego brat różnił się od innych „kontaktowców” tym, że po spotkaniu, nie napisał on żadnej książki ani nie wygłosił żadnych objazdowych wykładów. Oraz, poza przekazaniem swego sprawozdania szeryfowi, nie poczynił niczego innego, żeby wywołać trochę więcej rozgłosu jakiegokolwiek rodzaju dla siebie.
Niewątpliwie, należy utrzymywać otwarty umysł – sceptyczny, ale otwarty.
Ponownie, nic nie mogę poradzić na zrobienie uwagi przez kogoś, ze jest to tylko „kontaktowiec” opisujący obce załogi spodka jako byty humanoidalne. Dla ustawionych w szyku bitewnym rolników z Kelly-Hopkinsville, Kentucky, obcy byli długo ramiennymi, pływającymi potworami, które udowodniły, że są niewrażliwe na broń palną. Dla zdesperowanych Szwedów, obcy byli strasznymi protoplazmatycznymi kuleczkami, które próbowały ich obwinąć.
45
Ewolucja, tak jak widzą ją ziemscy naukowcy, jest sprawa niepewną. Chociaż naukowcy zasadniczo zgadzają się, że życie musi być dosyć liczne w tej oraz innych galaktykach, to jednak nie są do końca przekonani, że coś podobnego do człowieka rozwinęło się gdzieś indziej. Podstawa życia może być dokładnie taka sama we wszystkich częściach wszechświata, są odpowiednie powody ku temu żeby wierzyć, że węgiel jest elementarna podwaliną życia zarówno w najdalszych jak i najbliższych systemach planetarnych.
Ale inteligentne, podobne do ludzkiego życie nie musi być wszędzie nieuniknionym produktem rozwoju. Nie było tak, na przykład, na naszej własnej planecie. Nic, co by przypominało człowieka nie rozwinęło się na Północnej czy Południowej Ameryce jak również Australii. Człowiek migrował do tych kontynentów, ale nie rozwinął się tam. Mogą istnieć tysiące planet, przeto mogą być one bogate w życie, ale zdominowane przez stworzenia pozbawione inteligencji takie jak olbrzymie owady, które mają konieczną „wartość przeżycia” ażeby rozwinąć się do planetarnych panów, ale którym brakuje intelektualnego aparatu niezbędnego do wymiany informacji z istotami z innych planet.
Istoty, które są zdolne do sięgania do wszechświata, niezależnie od ich kształtu fizycznego, muszą posiadać wysoki poziom własnego wyrafinowania technologicznego, takiego samego rodzaju jaki posiadają na Ziemii tylko te istoty, które opanowały techniki rozszerzania swoich własnych ograniczonych zmysłów za pomocą zakresu niewidocznych elektromagnetycznych fal radiowych, promieni Roentgena oraz promieni gamma.
Dr. Charles S. Sheldon II z Narodowej rady Aeronautyki i Kosmosu powiedział ostatnio, że Ziemia zrobi swój „pierwszy kontakt ze światami zewnętrznymi” około 22 wieku.
Dla astronomów wydaje się oczywiste, że istnieją nadające się do zamieszkania planety, które uformowały się być może miliardy lat wcześniej niż Ziemia, gdzieś w odległości kilku tysięcy albo kilku miliardów lat świetlnych od Ziemii. Jeśli nawet jedna z tych nadających się do zamieszkania planet rozwinęłaby się na planie ewolucyjnym podobnym do naszego, wówczas wydaje się całkiem możliwym dojście do wniosku, że to nasze „pierwsze spotkanie ze światami zewnętrznymi” już zostało osiągnięte – przez „światy zewnętrzne”.
21.
Latający portugalski kapelusz kardynalski
„Jestem przyzwyczajona do zajmowania się przenikliwą obserwacją Wenus, którą nazywamy „gwiazdą poranną” powiedziała Pani Manuel Fernandez z Paico, Portugalia, do dziennikarza UPI, „ nawet jeżeli mój mąż mówi, że to nie jest gwiazda, ale planeta”.
Pani Fernandez opisała wczesne godziny poranne 12 lipca 1965 roku, w którym ona oraz jej mąż byli świadkami najdziwniejszych zjawisk jakie kiedykolwiek zobaczyli oni w życiu.
„A więc obserwowałam ją jak zwykle”, ciągnęła dalej swoją relację. „Wenus jest dla mnie jak skinienie na dzień dobry. Jeśli niebo jest zachmurzone i nie widzę jej, czuję się smutna. My, wiejskie kobiety nic nie poradzimy na to, że jesteśmy trochę przesądne, nawet jeżeli parafialny ksiądz powie, że nie powinnyśmy być takie.
„Tak było właśnie wtedy, gdy zauważyłam tę rzecz. To nadchodziło z oceanu, z prawej strony, z bardzo dużą szybkością”, kiedy to mówiła wskazała w kierunku północno-wschodnim.
„W pierwszej chwili nie byłam w ogóle zaskoczona, ponieważ mam w zwyczaju obserwować samoloty startujące albo lądujące przez cały dzień w pobliskim porcie lotniczym Pedras Rubras. Był w tym czerwony ogień, ale przecież wiem, że samoloty mają zielone i czerwone światła na zakończeniach swoich skrzydeł, dlatego nie wywarło to na mnie wrażenia. Ale kiedy to zatrzymało się pośrodku – w powietrzu – Valha-me Nossa Senhora! ( Matko Nasza Możesz nam pomóc!) naprawdę zostałam zszokowana, ponieważ wiem, ze samoloty nie zatrzymują się na niebie.
„To było bardzo czerwone. Wyglądał jak kapelusz kardynalski. Wiem, ponieważ raz widziałam naszego kardynała podczas uroczystości religijnych w świątyni w Fatimie. On nie nosił go, ale trzymał przywiązanego za
46
plecami, przymocowany za pomocą czerwonego sznura dookoła jego szyi. A zatem, rzecz była bardzo podobna do kapelusza kardynała Cerejeira, z bardzo dużym rondem. Był nadal w powietrzu, unosił się ponad lasem, którego nie mamy zbyt daleko od domu. Opuściłam wiadra i pobiegłam z powrotem ostrzec mojego męża”.
Manuel Fernandez był pogrążony we śnie w czasie godzin wczesno porannych i jego 200 funtowa żona musiała zużyć trochę czasu, żeby go obudzić. Fernandez pracuje w biurze Stowarzyszenia Właścicieli Trałowców ( Trawler Owners Association) w Matosinhos, utrzymuje rejestry dotyczące ilości ton ryb przywożonych codziennie przez flotę rybołówczą. Kiedy on potknął się za łóżkiem, radio przy jego łóżku, które grało delikatnie, wybuchło gwałtowną porcją hałasu. Stwierdził, że chwycił mocno swoją żonę, która prowadzi przedszkole w sąsiedztwie, na początku kobieta była silnie nagląca.
„Historia Laury ( Pani Fernandez) była tak pogmatwana, że najpierw” powiedział Manuel Fernandez, „pomyślałem, ze znalazła ona kapelusz kardynalski na naszym podwórzu. Ale wysocy dostojnicy kościelni zwykle nie mają w zwyczaju spacerowania po naszym podwórzu oraz gubienia tam swoich kapeluszy.
„Myślę, ze przedmiot był w odległości 400 metrów ( jedna czwarta mili) od nas. Dokładnie tak jak powiedziała moja żona, wyglądał jak kapelusz kardynalski. Miał ciemne, okrągłe rondo oraz znakomicie oświetlony, w kolorze pomarańczowym okrągły wierzchołek, który sprawiał nam wrażenie, że był oświetlany od wewnątrz.
„Na jednym punkcie ronda, ściślej na boku znajdującym się bliżej portu lotniczego, znajdowało się czerwone, intensywnie migoczące światło. Ta `rzecz`, która wyglądała dla mnie mniej więcej tak jak opisy latających spodków o których czytaliśmy w różnych gazetach w ciągu ostatnich 20 lat, wydawała się być prawie nieruchoma, dokładnie ponad wierzchołkami drzew. Przechylał się przemiennie bardzo nieznacznie w obie strony.
„Niełatwym jest powiedzieć, jaki był on duży”, powiedział Fernandez w późniejszym wywiadzie. „Był nadal ciemny, chociaż noc wydawała się być dziwnie jasna. Być może był to skutek tego pomarańczowego światła. Nie wiem. Kiedy patrzyłem na tą rzecz była ona ciągle dokładnie ponad wierzchołkami drzew, a kiedy wyciągnąłem swoje ręce naprzód przed siebie, żeby uzyskać wyobrażenie o jego wielkości , była odległość około 50 centymetrów ( mniej więcej 20 cali) pomiędzy moimi rękami, z których każda wskazywała na koniec latającego talerza. Wyobrażam sobie, że z tej odległości, około 400 metrów, to powinno być raczej ogromny spodkiem, nie uważa tak Pan?
„Nie wiemy jak długo przedmiot się tam unosił. Zostawiłem swój naręczny zegarek w sypialni, ale nawet jeżeli wziąłbym go ze sobą, byłem za bardzo zajęty patrzeniem na tę nieprawdopodobną rzecz. Uważamy, że pozostawała ponad lasem przez jakieś trzy minuty po 4:30. nagle to podążyło na północ z maksymalną szybkością. Tym co mnie najbardziej zaskoczyło był jego start, ponieważ odleciał bez jakiegokolwiek uprzedzenia. Nie było żadnego widocznego przyspieszenia przed tym ruszeniem na północ. Oznacza to, że pozostawał on ponad wierzchołkami drzew i nagle ruszył prosto – niczym kula z lufy karabinu.
„Jest jedna rzecz, której nie uważałem wtedy za bardzo ważną. Kiedy rzecz pędziła daleko na północ, radioodbiornik w naszym pokoju przestał nagle robić ten okropny hałas i mogliśmy usłyszeć muzykę, którą słyszałem kiedy Laura mnie obudziła. Nie mogę rozstrzygnąć przypuszczenia, czy mógł istnieć związek pomiędzy odlotem spodka oraz zanikiem zakłóceń. To nie robiło wtedy na mnie wrażenia, ponieważ spodek pędził w dal przed moimi oczami a radiowy hałas zanikał za plecami. W zeszłym roku udałem się do Oporto ( Porto) i widziałem tam ruchomy obraz, w którym dźwięk wydawał się docierać do widowni ze wszystkich stron, kiedy oglądaliśmy film. A więc to było tak samo.”
Obserwacja ponad Paico, Portugalia, w żaden sposób nie była odosobniona. Trzy dni wcześniej oraz kilkaset mil na zachód od małego kraju na wyspach Azorach, została doniesiona inna obserwacja UFO. Rzecz wydawała się dryfować powoli ponad wyspą Santa Maria, została zaobserwowana przez wielu ludzi na niej. Ale wkrótce po obserwacji, kilkoro z bardziej wykwalifikowanych świadków odmówiło jej skomentowania, przez co całe wydarzenie zostało zacienione atmosferą skrytości.
Jednym ze świadków był 31 letni ogrodnik z hotelu Terra Nostra Aristides Arruda. Po raz pierwszy zauważył przedmiot o 4:30 po południu, kiedy uprawiał grządkę kwiatów hotelowych. Przerwał swoją pracę i zaczął wpatrywać się w niebo.
„To wyglądało dla mnie jak balon”, zrelacjonował reporterowi UPI. „Albo przynajmniej taka była moja pierwsza myśl, ponieważ to poruszało się tak powoli, że wydawał się stać nieruchomo. Podążał prostym kursem z południowego wschodu na południowy zachód, co było raczej zaskakujące ponieważ wiatr wiał właśnie w odwrotnym kierunku. Odwróciłem się i zauważyłem, że pewien amerykański gość hotelowy również patrzy na tę rzecz.
Richard Goldbold z Nowego Jorku przebywał na Azorach, przydzielony do pracy na urządzeniach radiowych na Santa Maria. Pracował w amerykańskiej bazie Sił Powietrznych w Lajes, Azory.
47
„Tak, widziałem tę rzecz”, powiedział, „ale ponieważ jestem ekspertem radiowym, nie mogę dać Panu kwalifikowanej opinii. To było na pewno coś, prawdopodobnie balon albo nawet coś innego. Kto wie? Była ona zbyt wysoko, żeby to stwierdzić gołym okiem.
Angelo de Braga Chaves, obserwator wielorybów z Marvao, miał okazję patrzeć na poruszający się przedmiot przez lornetkę.
„Oglądany przez lornetkę wyglądał jak płynący pionowo cylinder, ale czasami był niczym księżyc”, powiedział Chaves. „Z południowo zachodniej części wyspy miałem wrażenie, że było to wykonane z przezroczystego plastiku oraz zawierało coś przypominające dwie lampy. Tak czy owak to świeciło w słońcu. Zauważyłem, że to poruszało się naprzeciw wiatru albo przynajmniej w kierunku, który był przeciwny wiatrowi wiejącemu na poziomie ziemi. Ale to może niczego nie oznaczać, ponieważ na tej wysokości wiatr mógł wiać w innym kierunku”.
Z opisów świadków, prawdopodobieństwo, że przedmiot był balonem nie może zostać odrzucone. Ale bardziej wykwalifikowani obserwatorzy przedmiotu, urzędnicy portu lotniczego, pozostali niezmiernie z zaciśniętymi wargami jeśli chodzi o tę sprawę. Jeżeli przedmiot był pogodowym albo obserwacyjnym balonem, dlaczego wobec tego pracownik portu lotniczego powinien odmówić zidentyfikowania go jako takowego?
Antonio Francisco Pimental da Cunha, 28 letni kierowca taksówki, czekał na klientów w porcie lotniczym. „Przyspieszyłem kroku poza moją taksówką, kiedy to usłyszałem ludzi wołających głośno jeden do drugiego”, mówi. „Widziałem tę rzecz także. Od tego czasu usłyszałem tuziny ścierających się opinii na jego temat. Mam wrażenie, że ci, którzy naprawdę coś o nim wiedza mają zaciśnięte usta z powodów, których taki kierowca taksówki jak ja na pewno nie jest zdolnym odgadnąć. Mógł to być balon, ale mógł to być także latający talerz. Ale im więcej o nim myślę, tym bardziej wierzę, że było to coś nadzwyczajnego”.
Inny dziwny „zbieg okoliczności” który zdarzył się wtedy był taki, że zegary elektromagnetyczne w porcie lotniczym zatrzymały działanie na dziesięć minut, kiedy przedmiot unosił się w górze na niebie. Chociaż żadne oficjalne komentarze nie zostały zrobione, niektóre autorytety zasugerowały, że mógł to być deficyt w układzie zegara.
Tożsamość przedmiotu, który był na niebie ponad Azorami pozostaje tajemnicą. Świadkowie nie zaakceptują odpowiedzi, że był to balon pogodowy, ponieważ to zatopiło się w chmurę, która poruszała się w przeciwnym kierunku i znikła. Razem z „kardynalskim kapeluszem”, który przeleciał ponad Portugalią, formułuje jednakże jeszcze jeden kawałek dramatu w wielkiej tajemnicy UFO.
22.
Odciski stóp oraz odnośniki na Florydzie
James W. Flynn, dobrze znany psi treser oraz wysoce szanowany mieszkaniec Fort Myers, Floryda, prowadził kilka swoich psów myśliwskich przez bagna na Florydzie po zmroku w łagodną marcową noc w 1965 roku.
Kiedy pogrążył się w obfite trawy bagna, był ostrożny, w celu uniknięcia złapania stopy przez korzenie, mógł usłyszeć swoje psy w górze przed sobą, jęczące oraz drepczące wokoło. Skrzywił się z powodu swojego oszołomienia. Jeżeli one zapędziły w kozi róg szopa pracza, powinny ujadać i szczekać z powodu swego podekscytowania, nie robiąc wysokich odgłosów strachu i zakłopotania.
Potem, kiedy Flynn przedarł się na polankę, mógł tylko zamrugać swoimi oczami zdziwiony, widząc jak jego psy myśliwskie hałaśliwie poruszają się wokół dużej, stożkowatej, metalicznej maszyny. Z czterech przechylonych iluminatorów, emanowało miękko promieniujące światło.
Florydyjczyk ruszył bliżej w celu zbadania dziwnego urządzenia, które wylądowało na polance na florydzkich bagnach. Ostatnią rzeczą, jaką Flynn pamięta z tej nocy, było „uderzenie młotem” w jego głowę. Kiedy następnego ranka powrócił on oszołomiony do cywilizacji stwierdzono, że doznał łagodnego wstrząsu psychicznego.
48
Ponieważ James Flynn był wysoce szanowanym obywatelem Fort Myers, Floryda, poradził sobie lepiej zarówno z wynikła na bagnach bolącą czaszką jak i historią o stożkowatej, rozpromienionej maszynie na bagnistej polanie, niż gdyby był „zalanym nędznikiem”. Historia Flynna została zbadana przez inteligentnych oraz dobrze poinformowanych ludzi, odkryli oni duży, kolisty obszar graniczący z przypalonym podszyciem oraz listowiem drzew, na miejscu w którym Flynn twierdził, że zobaczył UFO.
Marzec 1965 roku był ożywionym miesiącem dla obcych na Florydzie. 2 marca służby telegraficzne przeniosły historię pochodzącą z Weeki Wachee Springs która opowiadała o Florydyjczyku, któremu wykonał fotografię pozaziemski astronauta.
John Reeves jest 66 letnim, emerytowanym dokerem z miasta Nowy Jork, który mieszka sam w małym domku którym jest jego przyczepa samochodowa. Reeves lubi chodzić na długie spacery na świeżym powietrzu oraz rzetelnie myśli o sprawach.
Kiedy był na jednej ze swoich wycieczek, zauważył UFO po drugiej stronie „mieszkania”. Powoli zbliżył się do maszyny, używając krzaków do osłony, będąc ostrożnym nie robił wiele hałasu.
Znajdował się 150 stóp od dyskokształtnego przedmiotu kiedy „wysoka na pięć stóp istota” wyszła na zewnątrz z poza jakichś krzaków, w odległości zaledwie 100 stóp od niego. Reeves zamarł, patrząc na stworzenie poruszające się w kierunku maszyny. Jego wygląd był humanoidalny, Reeves przypomniał sobie później dla dziennikarzy, ale „dziwny”. Jego ciało było ubrane w materiał przypominający brezent, srebrno szarego koloru, wydawał się również nosić jakiegoś rodzaju rękawice. Nie oddychająca tlenem istota nosiła misko kształtny hełm wokół ludzko kształtnej twarzy z nadzwyczajnie szeroko rozstawionymi oczami oraz bardzo zaostrzonym podbródkiem.
Reeves otrzymał jeszcze lepszy widok fizjonomii obcego, po tym kiedy stworzenie wydawało się wyczuć jego obecność i zmieniło swoją drogę, żeby mieć lepiej popatrzeć na śmiertelnika. Szło prosto w kierunku przestraszonego Reeves`a, dopóki nie znalazło się w odległości około piętnastu stóp. Wtedy to „sięgnęło na swój lewy bok i wyciągnęło czarny przedmiot mający sześć albo siedem cali średnicy”.
Kiedy obcy podniósł przedmiot na wysokość brody oraz zaczął przez niego patrzeć, Reeves zaczął uciekać. Widział on pod dostatkiem filmów fantastyczno naukowych, żeby wiedzieć, że noszące hełmy istoty z przestrzeni kosmicznej prawie zawsze noszą śmiertelne pistolety promienne a on nie miał żadnego zamiaru zostać upieczonym na mieliznach Florydy.
Zanim on odszedł daleko, Reeves zauważył, że przedmiot błysnął wspaniałym światłem i nagle przyszło mu do głowy, że właśnie zostało wykonane jego zdjęcie przez turystę z innego świata. Obcy nie posunął się dalej naprzód, ale po prostu stał nieruchomo, obserwując dziwaczny zryw przestraszonego człowieka. Kiedy Reeves zatrzymał się, istota błysnęła przedmiotem w jego kierunku raz jeszcze.
Po raz ostatni, kiedy Reeves zatrzymał się żeby złapać oddech, obcy zawrócił w kierunku statku kosmicznego. Potem według byłego dokera, wszedł w górę po jakichś schodkach, które prowadziły do spodu spodka. Kiedy wszedł on do maszyny, cylinder mieszczący w sobie schodki wycofał się do dna pojazdu. Stał się słyszalnym ryczący dźwięk, który wkrótce został zastąpiony przez wysoki gwizd. W ciągu kilku sekund, UFO znalazło się poza zasięgiem wzroku.
Kiedy był wystarczająco pewny, że latający talerz nie ma zamiaru wykonania nagłego ponownego pojawienia się, Reeves powrócił na teren, żeby zobaczyć, czy nie mógłby on znaleźć jakiegokolwiek dowodu, który spowodowałby, że jego historia stałaby się wiarygodna dla innych. Był zadowolony odnotowując, że istota pozostawiła w obszarze znaczną ilość odcisków stóp, oraz, że podwozie zrobiło głębokie odciski w ziemi.
Kiedy on badał ukształtowane w formie cyfry osiem ślady stóp, Reeves natrafił na ciasno zrolowany zawiązany w snopy splot cienkiego papieru. Ostrożnie rozwijając rękopis, Reeves zdumiał się odkrywając dwa arkusze cienkiego papieru pokryte dziwnymi, nie dającymi się odszyfrować znakami.
Nazajutrz, Reeves udał się do Brooksville, opowiedział swoją historię członkom personelu radia WFFB, oddał rękopis pracownikom bazy Sił Powietrznych MacDill oraz powrócił z dziennikarzami oraz badaczami na miejsce w którym zobaczył obcego oraz spodek. Fotografowie prasowi wykonali zdjęcia dziwnych odcisków stóp oraz wcięć zrobionych przez podwozie.
Reeves poddał się próbie na wykrywaczu kłamstw ( poligrafie), jego operator doszedł do wniosku, że Reeves nie był winny oszustwa czy kłamstwa dając odpowiedzi na pytania odnoszące się do jego obserwacji UFO oraz obcego. Pan E. J. Edwards egzaminator wykrywacza kłamstw dodał: „Dodatkową oraz najbardziej znaczącą kwestią wartą zainteresowania jest, we wnioskach testowych, pierwsze spostrzeżenie Pana Reevesa na pytanie `Czy chciałby Pan teraz zobaczyć miejsce w którym zauważył Pan spodek?` Zwykła reakcja zmieszanej osoby poddawanej badaniom z uwzględnieniem nie odpowiadania przez nią zgodnie z prawdą może być najprawdopodobniej mniej więcej taka ` Cóż, w jaki sposób mogę to zrobić z daleka? W tym miejscu był, u Pana Reevesa, całkowity spokój dotyczący wyników próby na wykrywaczu kłamstw. Dlatego, według mojej opinii, był on prawdomówny pod każdym względem”.
49
Dwa miesiące później, Siły Powietrzne zwróciły domniemany obcy rękopis z oskarżeniem, że cała rzecz była oczywistym żartem. Według oficerów dochodzeniowych Sił Powietrznych, którzy zdekodowali szyfry, odczytana wiadomość brzmiała: „Planeta Mars – Przybywaj do domu wkrótce – My tęsknimy bardzo za tobą – Dlaczego przebywałeś tak długo tak daleko”.
Reeves, zakłopotany i zmieszany oskarżeniami przez Siły Powietrzne, upierał się, że kartki papieru, które zwrócili mu ich oficerowie śledczy nie były tymi samymi, które on dał im 3 marca.
I w tym miejscu sprawa pozostaje. Podstarzały kolega. Ktoś może zgodzić się z oskarżeniami Sił Powietrznych, że 66-letni emerytowany doker był zdolny do popełnienia zawiłego żartu - uzupełnionego dziwnymi odciskami stóp, wcięciami podwozia, szczegółowym opisem obcego oraz przekonującym rękopisem na dziwnym delikatnym papierze – albo można przyjąć oskarżenia NICAP, że Siły Powietrzne jeszcze raz „zakryły” główna wskazówkę do tajemnicy UFO.
23.
Jak oni się poruszają?
„Wydajemy miliony, żeby rozwijać nasze urządzenia wspomagające rakiety, po to, żeby wynieść nasz statek kosmiczny na księżyc i dalej. Proszę wyobrazić sobie jaką wielką pomocą byłoby dla nas otrzymanie w nasze ręce statku z innej planety oraz zbadanie jego urządzeń napędowych.”
Chociaż major Hector Quintanella mógł jedynie udawać powagę kiedy mówił te słowa, pozostaje faktem, że kiedy pewnego razu nasi naukowcy odkryją w jaki sposób napędzane są UFO, spowodują, że człowiek będzie mógł rozporządzać całym wszechświatem.
Tak niedawno bo w 1955 roku, po skompletowaniu obszernych badań na temat UFO dla rządu Niemiec Zachodnich, Dr. Hermann Oberth czołowy światowy autorytet w sprawie podróży kosmicznych, wyraził swój wniosek, że UFO prawdopodobnie powstają w innej galaktyce oraz że są napędzane przez zniekształcenie pola grawitacyjnego. Podczas konferencji prasowej w 1959 roku, Dr. Oberth powiedział mediom informacyjnym, że Stany Zjednoczone próbowały skopiować system napędowy UFO, oraz, że wkrótce „ człowiek będzie w stanie podróżować na księżyc w statku napędzanym przez napęd elektromagnetyczny”.
Innym reprezentantem szkoły grawitacyjnego zakrzywienia albo anulowania napędu UFO jest wielebny Guy J. Cyr, salezjanin z Lawrence, Massachusetts.
Niedawno temu, wielebny Cyr napisał: „...poszukiwanie wstrzymywania antygrawitacji może być niedorzeczne, ponieważ sama grawitacja jest istotna. To często jest przypisywane jako przyciąganie pomiędzy kawałkami substancji. Symetrycznie mówiąc, to powinien być odpowiednik nazywający się umniejszanie.
„Autor ma wiele powodów, żeby wierzyć, że to umniejszanie jest antygrawitacją; oraz że ta siła także, jest prawdziwa oraz obiektywna, ze swoją własną wartością i nie tylko pozbawia przyciągania ziemskiego. Ośmielam się również pójść krok dalej i stwierdzić, że ta realność jest bardziej fundamentalna od grawitacji: To jest bodziec dany podstawowej przyczynie, która wywołała ekspandowanie wszechświata, najpierw wobec jego podatomowych cząstek a dzisiaj wobec jego ogromnych części, galaktyk, które najczęściej miotają się daleko od nas w fantastycznych szybkościach.”
Duchowny Cyr wierzy, że jest silna możliwość, że zaawansowane obce kultury mają doskonałe pojazdy, które stosują anulowanie siły grawitacyjnej jako sposobu napędowego oraz, że człowiek w końcu nauczy się czynić to samo.
Myślę, że można ostrożnie przyjąć, że jeżeli Siły Powietrzne zdobyłyby UFO oraz były w stanie wyprodukować wydobyte z nich głowice czy części końcowe, wówczas one nie kłopotałyby się z tymi samymi starymi metodami napędowymi na przylądku Kennedy`ego. Opierając się na tym samym dowodzie, dla tych, którzy obawiają się, że latające talerze mogą należeć do Związku Radzieckiego, wydaje się logicznym żeby przyjąć, że ponieważ Rosjanie kontynuują produkowanie rakiet oraz konwencjonalnych pocisków, to nie posiadają oni również sekretów napędu UFO.
50
UFO wykonują pewne niewiarygodne rzeczy wobec standardów ziemskiej nauki. Pomimo iż było kilka doniesień o przypominającym śmigło dodatku czy spalinach przypominających te z odrzutowca, typowy UFO unosi się ponad ziemią bez żadnej widocznej metody wsparcia, po czym wystrzela bez jakiegokolwiek widocznego przygotowania, niczym strzał kuli z pistoletu. Zatrzymują się, po czym startują ponownie, zwalniają do szybkości niższych niż używanych przez samoloty konwencjonalne, po czym przyspieszają do takich prędkości, że mogłoby się wydawać że każda załoga zostałaby zgnieciona na miazgę.
Jest oczywiste, że prawa Newtona w połączeniu z koncepcjami Einsteina, są podstawami dla większości z naszego naukowego światopoglądu, jednak oba z nich mogą w niewielkim stopniu wpływać na UFO, czyli inaczej pozaziemianie mogli nauczyć się przezwyciężać niektóre prawa fizyczne – jeżeli faktycznie obowiązują ich jakiekolwiek „prawa”.
Powinno też zostać po raz kolejny podkreślone, że istnieje wiele rodzajów UFO. „Pospolite” określenie „latający talerz” zostało użyte w tej książce, ale z przypadków cytowanych tutaj, musi stać się oczywiste, że tylko niektóre są spodkokształtne, niektóre mają kształt przypominający ustawione do góry nogami stożki lodów, niektóre są tylko nieznacznie wydłużone od jajek, i tak dalej. Czy różnica w kształtach dowodzi wielu różnych modeli z tego samego źródła czy tez wskazuje na okoliczność, że kilka różnych kultur wysyła wyprawy na tą planetę, może to być dyskutowane przez wielka ilość czasu przez tych, którzy posiadają go dla tego rodzaju spraw. Kwestia, która być może rodzi się w umyśle jest taka, że ponieważ jest wiele rodzajów spodków to również, niewątpliwie, istnieje wiele różnych metod ich napędu.
Większość obserwacji spodków, dla przykładu, zawiera jakiegoś rodzaju ingerencje elektromagnetyczne takie jak zatrzymanie silników samochodowych, reflektorów, dzwonków elektrycznych, radioodbiorników i tak dalej. Ingerencja to wydaje się wskazywać, że pole siłowe UFO oddziałuje na funkcjonowanie działania elektromagnetycznego pojazdów oraz przyrządów wyposażonych w uziemienie. Pewien rolnik, skarżący się na spodek, który krążył ponad jego gospodarstwem rolnym kolejno przez kilka nocy, został pozostawiony przez niego z niewiarygodnie wyższym rachunkiem za światło, jako dziwnego rodzaju dowodem, że UFO tam było oraz wtrącało się w przedmioty użytkowe znajdujące się w jego gospodarstwie.
Kilka cygarokształtnych spodków zostało dostrzeżonych z pionowymi zespołami biegnącymi dookoła ich środków, niektórzy badacze spekulowali czy lub nie zespoły te mogły by być ogromnymi zwojami rolek solenoidowych, produkujących silne pole magnetyczne kojarzone z latającymi talerzami. Duże „statki matki” ze sterczącymi pionowymi zespołami były obserwowane wraz z mniejszymi UFO skupionymi wokół nich, jak gdyby te spodki były w trakcie „ponownego ładowania” albo „w czasie zaopatrywania w paliwo”.
Poza tym, oczywiście, mamy obserwacje spodków, w których nie została doniesiona absolutnie żadna ingerencja elektromagnetyczna. Co napędzało te UFO?
Zróbmy jeszcze jedne spojrzenie na niutonowski wszechświat, którego trzy podstawowe prawa ruchu w skrócie wyrażały takie stwierdzenia:
Każde ciało kontynuuje w stanie swobodnym ruch jednostajny wzdłuż linii prostej, chyba że albo dopóki nie zostanie zmuszone żeby zmienić ten stan poprzez zadziałanie siły zewnętrznej.
Szybkość zmiany pędu ciała jest proporcjonalna do działającej siły oraz ma miejsce w kierunku linii prostej z której zadziałała siła.
Wobec każdego działania jest jednakowa oraz przeciwna reakcja.
Znów, musimy zauważyć, że jeżeli spodki przestrzegają naszych reguł oraz definicji fizycznego wszechświata, robią one niemożliwe rzeczy, które powinny zgnieść ich załogi oraz dawno temu spalić ich statek kosmiczny za pomocą tarcia atmosferycznego.
Oczywiście, człowiek tylko nazywa prawa fizyczne, on ich nie tworzy. Być może ziemskie pojęcia dotyczące tego co tworzy wszechświat fizyczny będą musiały zostać radykalnie zmienione, po to żeby zalegalizować nową wiedzę, którą inne galaktyki mogą pewnego dnia w bliskiej przyszłości być w stanie nam udzielić.
Fantastyczne, przynajmniej takie może się to wydawać w 1966 roku, jest rozważanie prawdopodobieństwa że UFO przybywają tutaj za pośrednictwem teleportacji. Teleportacja jest „ przemieszczeniem obiektów, ożywionych albo nieożywionych, natychmiastowo, albo prawie tak, z jednego miejsca do innego.” Innymi słowy, zjawisko składa się dosłownie z przejścia materii przez materię. Przestrzeń nie jest przejeżdżana, to jest pomijane. Nie spędza się lat świetlnych w podróży przez kosmos, jest się po prostu tam, natychmiast „albo prawie tak”.
Charles Fort opisuje setki przypadków tajemniczych ludzi, którzy posiedli zdolność do „teleportacji” samych siebie albo przedmiotów z jednego miejsca do drugiego. Często, doskonałe media mogły skłaniać się do „teleportacji” ( albo „aportu” jako spirytualistycznego określenia zjawiska) podczas seansów. Zjawisko złośliwego ducha domowego ( Poltergeista) zostało poznane jako produkt kilku dramatycznych teleportacji owoców, książek, szpilek, ubrań, oraz elementów mebli.
51
Jeżeli parapsychologowie, badacze materii oraz fizycy dopiero teraz rozpoczynają stosowanie poważnych technik naukowych do badań teleportacji na tej planecie, czy jest wobec tego całkowicie prawdopodobne, że kultura wyprzedzająca nas o kilka milionów lat, już dawno nauczyła się poświęcać „umysł ponad materią”? Na pewno taka teoria wymagałaby ponownego opisu wszechświata a nie takiego jakim on jest teraz znany, ale czy będące tu nie „niemożliwe”, obecne spodki już wcześniej tego nie zrobiły?
24.
Powietrzny atak ponad Elmore, Ohio
Richard Crawford, szef policji z Elmore, Ohio, prowadził swój wóz patrolowy w kierunku małego miasta w nocy 12 czerwca 1964 roku, kiedy zrobił opóźnioną reakcję zauważając wspaniałe światło na boku drogi stanowej numer 51. Pociągnął samochód na bok drogi, żeby uzyskać dobry widok na obiekt. Swoją pierwszą myśl, że jest to samolot albo helikopter natychmiast odrzucił, ponieważ przedmiot był zbyt jasny oraz posiadał aurę wokół siebie, która rozciągała się według jego oceny na ćwierć mili w każdym kierunku.
Kiedy patrzył, naczelnik Crawford stał się świadomy śmiertelnej ciszy, która wisiała w powietrzu. Niebo na górze było jasne, a gwiazdy migotały w swój sposób poprzez atmosferę do jego oczu. Nawet najmniejszy wiatr nie poruszał liści na pobliskim drzewie. Crawford doszedł do wniosku, że będzie w stanie usłyszeć dźwięk jakiegokolwiek konwencjonalnego silnika z kilku mil, jednak przedmiot, który wydawał się być w odległości wynoszącej mniej niż milę, nie robił absolutnie żadnego dźwięku.
Przypuszczając, że coś na co patrzy jest być może małym oświetlonym sterowcem, Crawford włączył swoje światła reflektorów i wymierzył je na to światło na niebie. Przedmiot, który mrugał na niebie ponad Elmore, poruszył się nieznacznie, po czym zaczął jarzyć się równomiernie. Zastanawiając się czy lub nie przedmiot zareaguje na jego światło, szef Crawford zamrugał w tamto miejsce dwukrotnie. Natychmiast potem, przedmiot zamrugał sam dwukrotnie. Potem miejsce wydarzeń stało się czarne. Crawford oglądał obszar przez kolejne pięć minut, ale przedmiot nie pokazał się ponownie.
Elmore, miasto z populacją liczącą 1300 osób, zlokalizowane jest około dwadzieścia mil na południowy zachód od Toledo. Nic podobnego do jasnego światła oraz towarzyszącej mu aury nie odwiedziło kiedykolwiek wcześniej tego małego miasta.
Wciąż zaintrygowany tym co spostrzegł na niebie, naczelnik kontynuował swoją nocną służbę. O 11:30 sprawdził szkołę Harris-Elmore, która była częścią zaplanowanego patrolu. Kiedy opuszczał ten obszar, przedmiot pojawił się ponownie na niebie. Tym razem pole widzenia Crawforda zostało częściowo utrudnione przez drzewa, ale sam przedmiot wydawał się być bliżej ziemi. Szacowana wysokość obiektu podczas jego pierwszej obserwacji wynosiła około 2 tysiące stóp, tym razem szef przypuszczał, że wynosi ona tysiąc stóp. Być może ponieważ znajdował się bliżej, przedmiot wydawał się być znacznie większy oraz jaśniejszy niż kiedy on zobaczył go za pierwszym razem. Jeszcze raz, zaświecił on swoimi światłami w tę rzecz, ale tym razem odeszła ona szybko z widoku w północno-zachodnim kierunku. Jego ruch został wykonany w towarzystwie miękkiego szeleszczącego dźwięku, przypominającym szybko poruszający się obiekt gnający obok jednego ucha.
Naczelnik Crawford był przekonany, że było więcej światła niż jakieś złudzenie optyczne. Włączył radio i skontaktował się ze swoim zastępcą, Carlem Soenichsoenem, który krążył w innym wozie patrolowym. Brał pod uwagę zawołanie zastępcy już kiedy po raz pierwszy zauważył obiekt, ale wiedział, że jego głos będzie doskonale słyszalny dla każdego, mającego radio krótkofalowe nastrojone na strefę policyjną. Nie chcąc wywołać powszechnej paniki, nakazał swojemu zastępcy spotkanie się z nim przed miejscowym sklepem spożywczym na peryferiach Elmore.
Soenichsoen był bliżej sklepu spożywczego niż Crawford, przez co wyprzedził swojego szefa tam o kilka minut. Kiedy samochód szefa się zatrzymał, zastępca wyszedł ze swojego samochodu i pobiegł żeby się przywitać.
52
„To jest to o czym Pan mówi”, zapytał w podnieceniu, wskazując na jasny przedmiot. Wyglądał podobnie jak wtedy, gdy Crawford zauważył go po raz pierwszy. Kiedy zastępca przyjechał po raz pierwszy, przedmiot promieniał stale, ale w momencie kiedy Crawford się zatrzymał, zaczął mrugać, według oceny mężczyzn w jednosekundowych odstępach.
Dokładnie jak wcześniej, było rzeczą niemożliwą dostrzec jakikolwiek odmienny zarys, tylko zamazaną kulę światła oraz dużą aurę, która ją otaczała. Potem, kiedy dwaj mężczyźni patrzyli, przedmiot ruszył się ze swojej stacjonarnej pozycji, która wydawała się znajdować w odległości jednej mili ponad płatną autostradą stanu Ohio i zaczął podążać bezpośrednio na nich. Naczelnik Crawford połączył się przez radio z patrolem znajdującym się na autostradzie stanowej, podczas gdy jego zastępca kontynuował obserwację przedmiotu. Patrol na autostradzie widział samolot, Crowford wywnioskował, że w związku z tym będą oni bardziej zdolni coś zrobić w sprawie dziwnego światła na niebie niż on mógłby to uczynić. Kiedy zbliżyło się do nich, wzmógło swoją jasność oraz wielkość i zmienił się z nieokreślonej łuny w formę klina albo V, lecąc przez niebo.
Niezdolni, żeby zrobić cokolwiek oprócz obserwacji, dwaj ludzie przyglądali się jak lecący V przeleciał na wysokości 500 stóp ponad nimi. Obaj wyraźnie opisali później przedmiot. Przedni odcinek V był trzy razy dłuższy od dna, a cały przedmiot poruszał się z „fantastycznym tempem szybkości”. W bardzo krótkim czasie znikł ponad horyzontem.
Chwile po zniknięciu rzeczy, dwaj policjanci z patrolu na autostradzie stanowej przyjechali na miejsce wydarzeń. Przybyli zbyt późno, żeby zobaczyć dziwny przedmiot, ale zarówno Crawford jak i Soenichsoen opowiedzieli im o tym, co oni zobaczyli.
Stanowi policjanci natychmiast połączyli się telefonicznie z portem lotniczym Toledo Express, który jest zlokalizowany 10 mil na zachód od Toledo, po wyjaśnieniu obserwacji, zapytali o radarową kontrolę terenu.
„Nie ma niczego w waszym obszarze w promieniu 45 mil”, przyszła odpowiedź.
Ludzie stojący na parkingu będącym częścią terenu marketu spożywczego zrozumieli, że przedmiot był zbyt nisko albo przesunął się poza dzielnicę oraz zasięg radaru. Kiedy oni rozmawiali o obserwacji, śmigło lecącego samolotu pojawiło się na niebie. Był bardzo łatwo identyfikowalny jako samolot, ponieważ jego skrzydła i kadłub były właściwie oświetlone a dźwięk jego motoru był wyraźnie słyszalny. Ale ten samolot zachowywał się bardzo dziwnie. Krążył niebezpiecznie blisko ziemi jak na nocny lot, pomimo tego ani przez chwile nie wydawało się, żeby był w jakiegoś rodzaju kłopocie. Ponadto, przeczesywał obszar, który jasny przedmiot właśnie opuścił.
Zaintrygowani, funkcjonariusze z patrolu ze stanowej autostrady rozpoczęli kolejną rozmowę z portem lotniczym oraz poprosili o radarowe przeszukanie terenu. Natychmiastowa odpowiedź: „Przepraszamy, ale nie ma niczego w Pańskim obszarze w promieniu 45 mil.”
Policjant z patrolu na autostradzie śmiał się z tego, wyjaśnił, że czwórka ludzi miała napędowe śmigło samolotu w doskonałym widoku, i poprosił operatorów o ponowne sprawdzenie. Po przerwie, głos wyjaśnił, że samolot ćwiczący nocne lądowania błąkał się ponad Elmore. Operator radarowy zasugerował, że być może to samo zauważyli Crawford oraz Soenichsoen.
Ta propozycja nie przekonywała dwójki ludzi, którzy oglądali wybryki dziwnego przedmiotu przelatującego na niebie ponad Ohio. Zbyt wiele rzeczy nie zostało wytłumaczonych przez to wyjaśnienie. Dźwięk silnika napędzającego samolot był słyszany tylko potem, gdy światła znikły z widoku. Ponadto, podobne konwencjonalne pojazdy nie mają zdolności do unoszenia się w jednym miejscu, albo przenoszenia aury światła wzdłuż całej podróży, albo dowolnego zmieniania kształtu.
Naczelnik Crawford jest pewien, że coś co on zobaczył, nie było żadnego rodzaju konwencjonalnym samolotem. Brak jakiegokolwiek dźwięku, pozwalającego zidentyfikować go jako samolot odrzutowy albo typowo napędzany samolot, oraz jego zdolność do unoszenia się po czym poruszania się z szybkością zbyt wielką, żeby mogła zostać powielona przez jakikolwiek znany rodzaj samolotu, doprowadziło jego do podejrzeń, że było to „...albo wysoce wyszukany samolot wojskowy...albo statek z przestrzeni kosmicznej.”
Jest skłonny uwierzyć, że Elmore zostało odwiedzone przez pojazd z przestrzeni kosmicznej oraz uważa, że z konkretnego powodu. W Elmore zlokalizowany jest zakład przemysłowy, w którym produkowany jest beryl. Jest to lekki metal, trwały, posiadający również wysoką temperaturę topienia. Jest to przydatne przy wielu stopach miedzi oraz aluminium, jest to również integralny element konstrukcyjny w erze atomowej. Jeżeli obca potęga, potrzebowała by rejestru naszych postępów cywilizacyjnych w obszarach technicznych, dobrym miernikiem byłoby tempo produkcji berylu.
Sam metal jest tak lekki, że pyły oraz wióry, które pojawiają się podczas przetwarzania, są łatwo przenoszone przez jakikolwiek prąd powietrzny. Koncentracja berylu w próbce powietrza, może pozwolić do określenia jak wiele tego metalu jest produkowane.
Naczelnik Crawford wskazuje, że jest to po prostu teoria, ale zastanawia się on, dlaczego oprócz tego takie dziwne przedmioty byłyby na niebie ponad tak małym miastem jak Elmore.
53
25.
UFO w Deep Freeze
„Odkrycie! Podziemny świat nadludzi został odkryty przez admirała Byrda pod Biegunem Północnym...i utrzymywany jest w sekrecie przez rząd Stanów Zjednoczonych. Dr. Raymond Bernard z uniwersytetu Nowy Jork...znakomity uczony oraz autor Pustej Ziemi (The Hollow Earth), twierdzi, że prawdziwa siedziba latających talerzy to ogromny podziemny świat do którego wejście znajduje się w otworze na Biegunie Północnym. W pustym wnętrzu Ziemi żyje wspaniała rasa, która nie chce mieć nic wspólnego z człowiekiem żyjącym na powierzchni. Oni uruchomili swoje latające talerze tylko dlatego, ponieważ człowiek zagroził światu bombą atomową.
„Admirał Byrd, według źródeł cytowanych przez Dr. Bernarda zaprowadził ekipę z marynarki wojennej do polarnego otworu i natknął się na ten podziemny region. Jest on wolny od lodu i śniegu, ma pokryte lasami góry, jeziora, rzeki i dziwne zwierzęta. Ale wiadomości o jego odkryciach zostały przemilczane przez rząd amerykański, w celu powstrzymania innych narodów przed badaniem wewnętrznego świata oraz roszczenia pretensji do niego”. ( Z reklamy dotyczącej Pustej Ziemi [The Hollow Earth], wydawnictwa Fieldcrest.)
Chociaż rzekomo zakazana wiedza która została ujawniona przez książkę Bernarda, mogła rozwinąć granice łatwowierności posiadanej przez większość ludzi, po ostatnim letnim wzroście działalności UFO w regionach polarnych – szczególnie w Antarktyce – personel wojskowy stacjonujący w ziemskim „głębokim zamrożeniu” („deepfreeze”) nęci niemal żeby przyjąć nawet taką historyjkę o „podwodnym świecie nadludzi” jako wyjaśniającą zjawiska, które oni zaobserwowali.
Wartość obserwacji zdarzających się w regionach antarktycznych jest duża, ponieważ jedynymi ludźmi, którzy mogą dokonać tam obserwacji są przedstawiciele wykwalifikowane personelu naukowego. Ale naukowe placówki nie tylko obserwowały obiekty, mogły one również pokusić się o sfotografowanie ich. Sekretarz argentyńskiej marynarki wojennej przygotował poniższe oświadczenie dla prasy, które zostało przetłumaczone w gazetach z Buenos Aires.
„Garnizon wojskowy marynarki wojennej w argentyńskiej Antarktyce ( Deception Island [ Wyspa Oszustwa]) spostrzegła 3 lipca, o 19:40 ( czasu lokalnego) olbrzymi, soczewkowaty przedmiot latający, masywny w wyglądzie, w kolorze przeważnie czerwonym i zielonym, zmienianymi od czasu do czasu na żółte, niebieskie, białe oraz pomarańczowe odcienie. Przedmiot poruszał się po zygzakującej trajektorii w kierunku wschodnim, ale kilka razy zmienił kurs na zachodni oraz północny z różną szybkością oraz bez dźwięku. Przeszedł na wysokości 45 stopni ponad horyzontem, w odległości ocenionej na 10 do 15 kilometrów od bazy.
„Podczas manewrów wykonywanych przez przedmiot świadkowie byli w stanie zarejestrować jego olbrzymią prędkość oraz fakt unoszenia się bez ruchu przez około 15 minut na wysokości oszacowanej na około 5 tysięcy metrów ( 3,10 mil). Warunki meteorologiczne w rejonie obserwacji mogą zostać rozważone jako bardzo dobre jak na tą porę roku: jasne niebo, kilka stratocumulusów, księżyc w ostatniej kwadrze oraz doskonała widoczność.
„Przedmiot został poświadczony przez meteorologa razem z 13 członkami garnizonu oraz trzema chilijskimi podoficerami, którzy akurat odwiedzili bazę. Obserwacja trwała przez 20 minut, zostały wykonane fotografie przedmiotu.
„Popołudniu tego samego dnia9 identyczny przedmiot został zaobserwowany w argentyńskiej bazie na Południowych Orkadach, poruszając się w kierunku północno zachodnim na wysokości 30 stóp ponad horyzontem, w odległości ocenionej na około 10 do 15 kilometrów ( sześć do dziewięciu mil). Baza chilijska również zauważyła, że przedmiot unosił się ponad nią popołudniem tego samego dnia.”
Argentyńskie bazy antarktyczne są jednymi z najstarszych z południowych placówek naukowych. Każda jest wyposażona w precyzyjny sprzęt wyczuwający zmiany w polu magnetycznym obszaru. 3 lipca 1965 roku to całe wyposażenie działało właściwie, przez co oni wszyscy zarejestrowali nienormalne zmiany w polu magnetycznym dookoła baz.
54
Późniejsze oświadczenie prasowe zrobione przez sekretarza argentyńskiej marynarki wojennej, przyniosło bardziej szczegółowy opis obserwacji, który tylko potwierdził tajemniczą naturę przedmiotu. Dowódca argentyńskiej bazy na Wyspie Oszustwa (Deception Island) powiedział, że wszyscy z siedemnastu pozostających pod jego rozkazami ludzi zobaczyło przedmiot, włączając w to trzech chilijskich podoficerów, którzy odwiedzili bazę ponieważ jeden z nich miał złamaną rękę, która potrzebowała troski medycznej.
Interesujący urywek tekstu w raporcie stwierdza, „...informacja z garnizonu marynarki wojennej z Południowych Orkadów, zwraca uwagę na okoliczność ekstremalnej wagi; podczas przelotu dziwnego przedmiotu ponad ta bazą, dwa wariometry pracujące w doskonałych warunkach zarejestrowały zaburzenia w polu magnetycznym, co zostało zapisane na ich taśmach magnetycznych.”
Ta publikacja wyjaśniała również, że prawdopodobieństwo iż zdjęcia wydadzą rozstrzygający wynik było niskie, ponieważ obszar był ciemny oraz został użyty film o niskiej czułości. Było rzeczą niemożliwą natychmiastowe obrobienie filmu, ponieważ bazy były nieosiągalne pośrodku antarktycznej zimy, kiedy zostały wykonane zdjęcia.
Tego samego dnia 7 lipca 1965 roku, ministerstwo obrony w Santiago, Chile, pozwoliło na opublikowanie w prasie treści swoich obserwacji. Pierwsza obserwacja wydarzyła się 18 czerwca i została doniesiona przez dowódcę Mario Johna Barrerę.
„Muszę zgłosić że dzisiaj o 4 po południu ( czasu lokalnego) został dostrzeżony z tej bazy powietrzny przedmiot, świecący z intensywnością gwiazdy pierwszej wielkości, pojawił się na wschód od wyspy na wysokości 60 stopni, zmienił kierunek w lewo wykonując skręt o 180 stopni na zachód po czym skręcił o 90 stopni w prawo; oddalił się na południe podążając nieregularną trajektorią o 4:20 po południu. Warunki meteorologiczne – dobre, niebo ciemne. Zjawisko było obserwowane przez wszystkich w garnizonie.”
Sprawozdanie dotyczące obiektu, który obserwowano w bazie argentyńskiej 3 lipca również zostało opublikowane.
„Sierżant Moya w trakcie obserwacji meteorologicznych 3 lipca, zauważył obecność powietrznego przedmiotu obserwowanego przez 20 minut przez dziewięciu członków garnizonu. Świecący na żółto – czerwono, zmieniający kolory, na wysokości 45 stopni, przeleciał wyspę z południowego zachodu w kierunku na północny zachód a w końcu południowy wschód. Duża prędkość, kurs oscylacyjny, świecenie niczym gwiazda pierwszej wielkości. Dobre warunki widzialności. Skontaktowanie się tego samego dnia o godzinie 20:30 ( czasu miejscowego) z bazą angielską ujawniło, że 2 lipca o 19:45, pięcioro członków jego garnizonu zobaczyło niebiański przedmiot na północy wyspy, poruszający się idącym zygzakiem kursem, który zatrzymał się na środku nieba przez pięć do dziesięciu minut po czym znikł w kierunku pionowym. Czerwono – żółty kolor zmienił się na zielony, wysokość 20 stopni i jasność gwiazdy pierwszej wielkości.
„Skontaktowanie się z bazą argentyńską na Wyspie Oszustwa ( Deception Island) ujawniło, ze 3 lipca szesnaście osób, włączając w to trzech chilijskich podoficerów obserwowało powietrzny przedmiot ponad północnym obszarem wyspy poruszający się w kierunku północno – północno wschodnim ze zmienną szybkością, kursem oscylacyjnym, przemiennie w żółtym, zielonym i pomarańczowym kolorze, pozostawiając smugę kondensacyjną na wysokości 30 stopni. Był okrągłego kształtu, znikł w pierzastych chmurach. Był śledzony przez teodolity oraz potężne lornetki. Kapral Duran, z tego garnizonu, wykonał 10 kolorowych fotografii przez teodolit. Wciąż tego samego dnia, w argentyńskiej bazie na wyspie Orkney, dwaj obserwatorzy meteorologiczni widzieli powietrzny przedmiot lecący z dużą szybkością po parabolicznej trajektorii, kursem wschód – zachód, biało świecący, spowodował zakłócenia w polu magnetycznym zanotowane na przyrządach geomagnetycznych za pomocą struktur znacznie odbiegających od normalnych.
„Nie było żadnej uprzedniej komunikacji pomiędzy wymienionymi kolejno bazami, co mogłoby wytworzyć psychozę tego rodzaju obserwacji – które muszą stać się przedmiotem zainteresowania organizacji naukowych zajmujących się nimi.”
Opublikowanie tych dwóch komunikatów przez Chilijskie Ministerstwo Obrony, popędziło dziennikarzy ku ich maszynom do pisania, ale wkrótce wrócili pukając do drzwi, z pobudzonym apetytem o więcej. Wywiad, przez radio, został nadany z dowódcą bazy chilijskiej, Mario Johnem Barrerą. Radio było obsługiwane przez komendanta Jose Berichevskiego szefa publicznych relacji ( public relations) chilijskich Sił Powietrznych, z centrum radiowo operacyjnego Sił powietrznych w Santiago.
Barrera nie cedził słów, „ Jest nonsensem mówić, że widzieliśmy latający talerz, podobny do tych z opowieści fantastyki naukowej. Coś co widzieliśmy było prawdziwym, solidnym przedmiotem, który poruszał się z niewiarygodną szybkością, wykonywał manewry, wyemitował zielonkawe światło oraz spowodował ingerencję w przyrządach elektromagnetycznych w bazie argentyńskiej, usytuowanej w pobliżu naszej, na małej wyspie.
„Jego żółto – czerwony kolor zmienił się na zielony i pomarańczowy. Leciał w bliskiej odległości od bazy na wysokości 45 stopni ponad północną częścią wyspy, poruszał się idącym zygzakiem kursem.
„Unosił się w powietrzu po wykonaniu jednego ze swoich manewrów, pozostawał bez ruchu przez około 20 minut, po czym oddalił się z dużą szybkością. Obserwowaliśmy ten przedmiot przez potężne lornetki.
55
„Nie wierzę, że mógł to być statek powietrzny produkcji ziemskiej. Jako oficerowi Chilijskich Sił Powietrznych, moja wiedza o wytworzonych przez człowieka maszynach daje mi absolutne przekonanie, że nic podobnego nie istnieje na ziemi w kształcie, szybkości oraz manewrowalności w przestrzeni.
„Wkrótce po tym jak zobaczyliśmy przedmiot, spróbowaliśmy skontaktować się przez radio z bazą argentyńską oraz angielską. Ale taki kontakt był niemożliwy, ponieważ były bardzo silne zakłócenia radiowe, na wszystkich kanałach. Z bezużytecznym radiem oraz pod wpływem intensywnych emocji kontynuowaliśmy obserwację przedmiotu w przestrzeni, jasnej nocy bez wiatrów...”
26.
Statek kosmiczny na autostradzie w Minnesocie
19 letni konferansjer radiowy stacji KEYL z Long Prairie, Minnesota, James Townsend, jechał na zachód wzdłuż autostrady 27 około cztery mile na wschód od Long Prairie 23 października 1965 roku. Była w przybliżeniu godzina 7:15 po południu kiedy, młody człowiek brał zakręt z dużym tempem szybkości, po czym stanął naprzeciw wysokiemu, stojącemu pośrodku drogi przedmiotowi.
Naciskając na hamulce, konferansjerskiego samochodu model z roku 1956, ślizgał się na miejsce postoju, znajdujące się 20 stóp naprzeciw czegoś co on opisał jako statek startujący pionowo. Natychmiast, silnik, światła oraz radio samochodu przestały funkcjonować, pomimo tego teren naprzeciw niego pozostawał oświetlony. Startujący pionowo statek, był ukształtowany niczym cylinder za stępionym zwężeniem na jednym końcu oraz, pomimo iż miał on tylko około dziesięć stóp średnicy, Townsend ocenił, że miał ponad 30 stóp wysokości. Uświadamiając sobie konsekwencje takiego odkrycia, natychmiastową intencją konferansjera stało się przewrócenie rzeczy na druga stronę oraz zachowanie zasadniczego dowodu jego obserwacji. Ale samochód nie poruszył się, kiedy on przekręcił kluczem w zapłonie.
Wysoki, wąski statek wyglądający na niestabilny, siedział na swoich wystających podporach pośrodku autostrady. Townsend pomyślał, że mógłby być w stanie, przewrócić statek ręcznie. Wyskoczywszy z samochodu, zaczął posuwać się do wyglądającej na opuszczoną rakiety.
Ale młody konferansjer został zdumiony, kiedy trzy niewiarygodnie wyglądające przedmioty wyszły z niej na spotkanie z nim. Te rzeczy były w kształcie cylindrów i poruszały się na wrzecionowacie wyglądających nogach, które nie były grubsze od ołówków. Chociaż nie miały one żadnych dostrzegalnych cech, Townsend opisał ich ruchy, jako bardziej podobne do istot żywych niż robotów.
Townsend nie miał żadnego pojęcia, jak długo on oraz istoty stały naprzeciw siebie, ale on powiedział, że „wydawało się to jakby było to wiecznie”. Potem on wycofał się do swojego samochodu, a małe przypominające puszki istoty cofnęły się do swojej rakiety. Znikły w błyszczącym promieniu światła, który świecił pod główną częścią rakiety. Później, kiedy spiker radiowy patrzył przez przednią szybę swego samochodu, światło stał się bardziej intensywne niż przedtem, pojawił się również wysoki brzęczący dźwięk o silnym natężeniu, który zranił bębenki uszne Townsenda. Kiedy rakieta wzniosła się, przypominała spikerowi radiowemu promieniującą latarkę elektryczną, a miejsce wydarzeń na wschód od Long Prairie, Minnesota, zostało oświetlone „tak jasno jak w dzień”. Kiedy rzecz zaczęła lecieć, światło na dnie zgasło.
Kiedy Townsend patrzył, jak obiekt unosi się w górę ku niebu, wróciły światło oraz zaczęło ponownie grać radio w jego samochodzie. Samochód, który nie był w stanie zaledwie minuty wcześniej zastartować, zaczął jechać sam. Townsend powiedział później, że jest pewien, że nie dotknął startera, pomimo iż samochód był pozostawiony w pozycji spoczynkowej, a zapłon pozostawał włączony.
Wytrącony z równowagi Townsend przekręcił samochód i popędził z powrotem do Long Prairie. Bez wahania poszedł bezpośrednio do biura szeryfa, żeby donieść o tym co zauważył. Ze sporym wysiłkiem, szeryf James Bain oraz policjant Lubern Lubitz byli w stanie uciszyć podekscytowanego młodego człowieka. Oboje z tych ludzi potwierdzili, że Townsend był wyraźnie silnie przestraszony. Szeryf Bain opisał go jako „
56
podnieconego, zdenerwowanego oraz trzęsącego się,” podczas gdy Lubitz zauważył, że był on „ nie w swoim naturalnym kolorze.”
Pierwszą rzeczą, która Townsend powiedział tym ludziom było: „Nie jestem pomylony ani też nie jestem pijany, ani też nie jestem nieświadomy.”
Szeryf Bain i Lubitz zgodzili się z tym stwierdzeniem, chociaż nie wiedzieli oni, że Townsend powiedział to jako pierwsze. Wszyscy, którzy znają Jamesa Townsenda zapewnili później, że jest on rozsądnym, pracowitym młodym człowiekiem, nie znanym z pijaństwa. Ponadto, ma on silne przekonania religijne i spędza każde lato jako doradca na biblijnych obozach.
Obaj mężczyźni wysłuchali w biurze szeryfa jego historię i zadziałali natychmiast. Pomimo iż Townsend był niechętny żeby się tam udać, szeryf Bain i Lubitz przekonali go, że powinien zabrać ich na miejsce gdzie on zobaczył dziwny statek.
Po przyjechaniu na miejsce cała trójka mężczyzn zaobserwowała równocześnie dziwne pomarańczowe światło poruszające się na północnym niebie. Lubitz sądził, że to była „bardziej żółta biel niż pomarańcz, migotało z przerwami oraz pozostawiało jakiegoś rodzaju żółty ogon.”
Bliższe zbadanie miejsca, gdzie stał rakietowy statek zademonstrowało, trzy pasy przypominającej olej substancji która została pozostawiona na chodniku. Miały trzy stopy długości oraz cztery cale szerokości, biegły równolegle do autostrady. Lubitz powiedział, że on nigdy nie widział niczego podobnego do tych znaków, pozostawionego na jakiegokolwiek rodzaju powierzchni. Po zastanowieniu się nad tym przez jakiś czas, mężczyźni powrócili do Long Prairie. Szeryf Bain nie był w stanie, rozstrzygnąć jakąkolwiek przyczynę śladów, które zostały pozostawione na chodniku, innej niż fantastyczna opowieść, którą opowiedział jemu Townsend.
Nie potrwało długo zanim historia nie zaskwierczała ponad całym krajem za pośrednictwem służb depeszowych. Niezwłocznie reakcje na historię Townsenda zmieniły się od wysławiania jego odwagi, do ośmieszania jego „fantastycznych urojeń.” Wielu mieszkańców Minnesoty zostało pozostawionych z otwartymi umysłami po ostatnim lecie oraz runięciu dużej koncentracji aktywności UFO. 2 sierpnia obserwacje UFO zostały doniesione wszędzie na całym Środkowym Wschodzie a prawie każdy dyżurujący policjant w Minneapolis we wczesnych godzinach rannych zobaczył dziwne światła na niebie.
Pomimo iż historia została potraktowana życzliwie i sprawiedliwie przez niektóre media informacyjne, inni albo otwarcie ośmieszyli historię albo dali wyraźne znaki swoich prywatnych uprzedzeń do tej sprawy.
Townsend otrzymał wszelkiego rodzaju dziwaczną pocztę, a ludzie podróżowali wiele mil tylko po to, żeby mieć okazję nazwać go kłamcą albo pijakiem.
Jeden z opisów w gazecie stwierdzał, że Townsend przestudiował artykuł o UFO znajdujący się w aktualnym wydaniu ogólnokrajowego magazynu oraz dał do zrozumienia, że rakieta oraz cylindryczni ludzie byli manifestacjami wyobraźni spikera radiowego. Po tygodniu takiego obrzydliwego działania, Townsend odmówił jakichkolwiek dalszych wywiadów. „Żałuję, że kiedykolwiek poinformowałem o tym wydarzeniu”, powiedział.
Ale więcej niż kilkoro ludzi potraktowało poważnie to co powiedział Townsend. Badacze UFO z całego kraju spróbowali skontaktować się z nim. Telewizja WCCO z Minneapolis dała mu możliwość do osobistego wyjaśnienia historii. Late Don Dahl Show dostarczył podatnej atmosfery w której Townsend mógł zrelacjonować swoją historię bez obawiania się, że osoba przeprowadzająca wywiad ucieknie się do wyśmiewania oraz insynuacji przy otwartym mikrofonie.
Dzięki tak rozpowszechnionemu rozgłosowi, zaczęły pojawiać się potwierdzenia. Ray Blessing, czternastoletni syn Pana Franka Blessinga, przedsiębiorcy z Minneapolis, użytkował swój trzy calowy powiększający dwustukrotnie reflektor teleskopu, kiedy zauważył „ rzecz przypominającą Królika Rogersa (Buck Rogers)”, przelatujący naprzeciw jego obiektywu przez dokładnie piętnaście minut ( siódma po południu 23 października) przedtem zanim James Townsend nacisnął na swoje hamulce w celu uniknięcia uderzenia w stojącą rakietę. Blessing opisał odwrócone sombrero, które był on w stanie zbadać dokładnie, kiedy przelatywało przez niebo od horyzontu po horyzont. Pomimo że młody astronom doniósł w tym czasie swoim rodzicom o obserwacji, nie zrobili nic dopóki Townsend nie opowiedział swojej historii w telewizji.
Wracając do Long Prairie, troje chłopców którzy polowali na szopa pracza stwierdziło, że widzieli dziwne światło na niebie w tym samym czasie, kiedy Townsend spotkał się z rakietą pośrodku autostrady numer 27. Inni mieszkańcy rejonu zgłosili oficerowi policji Lubitzowi, że zobaczyli oni dziwne rzeczy wokół niewielkiej społeczności, ale nie chcieli, żeby ich nazwiska zostały upublicznione.
Reasumując: James Townsend nacisnął na swoje hamulce w celu uniknięcia uderzenia w wysoki pojazd rakietowy. Widział trzy cylindryczne postacie, oraz zauważył jak rakieta startuje i znika. Kiedy szeryf Bain, Lubitz oraz on powrócili na miejsce wydarzeń, zauważyli dziwne „ pomarańczowe światło” na północnym niebie. Wtedy zostały doniesione inne liczne obserwacje, a trzy tajemnicze pasma zostały pozostawione na chodniku. Wobec tego jest łatwym do zrozumienia dlaczego James Townsend jest przekonany, że to coś, co on widział było prawdziwe.
57
27.
Nie wiń za oszustwo Edisona
Robert Walsh, zastępca miejskiego pełnomocnika do spraw lotnictwa z Syracuse, Nowy Jork, leciał swoim prywatnym samolotem ponad miastem, kiedy zgasły mu światła. To było o 5:22 po południu 9 listopada 1965 roku – dniu, który długo będzie pamiętany przez mieszkańców Wschodniego Wybrzeża jako Wielkie Zaciemnienie (Big Blackout).
Walsh zdołał wykonać bezpieczne lądowanie, gdy tylko znalazł się na ziemi, robił wszystko żeby inne samoloty zostały sprowadzone na dół bezpieczne.
Kiedy wylądował na ziemi wraz z kilkoma innymi ludźmi, „ wydarzyła się dziwna rzecz...zauważyliśmy nagle kule ognia na południe od nas – w kierunku ulicy Thompsona oraz ronda Carriera.
„Wydawała się być na wysokości około 100 stóp w powietrzu, miała średnicę 50 stóp. Wszystko co mogłem o niej pomyśleć, to że była ona rezultatem rozszerzania się.”
Dziesięć minut później, grupa mężczyzn zauważyła jeszcze jedną kulę ognia, podobną do tej pierwszej.
„Mam nadzieję, że znajdę jakieś wyjaśnienie”, powiedział Walsh dziennikarzowi wychodzącej w Syrakuzach gazecie Herald-Journal.
Czy Wielkie Zaciemnienie, które pogrążyło 80 tysięcy mil kwadratowych oraz kilka amerykańskich wielkich miast „w ciemności”, zostało spowodowane zapoczątkowanymi przez UFO zakłóceniami elektromagnetycznymi? Wielu ludzi wydaje się tak uważać popierając swoje domniemania dokonanymi przez naocznych świadków obserwacjami jarzących się spodków w regionie, tylko na chwilę przed zgaśnięciem świateł, co pogrążyło 30 milionów ludzi w całkowitych ciemnościach w siedmiu stanach USA oraz części Kanady.
Weldon Ross z Syracuse, przygotowywał się do lądowania swojego prywatnego samolotu na lotnisku w Hancock, kiedy zauważył UFO „mające około 100 stóp średnicy” w pobliżu nowojorskiego przedsiębiorstwa energetycznego. W trakcie jego obserwacji, przedmiot minął później centralne szlaki kolejowe Nowego Jorku pomiędzy jeziorem Oneida i lotniskiem Hancock.
Czy pole elektromagnetyczne UFO wywołało wzrastające przeciążenie kiedy przelatywało ponad nowojorskim przedsiębiorstwem energetycznym w pobliżu portu lotniczego Hancock?
Ross, instruktor lotnictwa, który był razem ze studentem Jamesem Brookingiem, powiedział że, „kula pomarańczowo czerwonawego ognia która płonęła w górze bardziej niż pożar domu”, unosiła się ponad linią wysokiego napięcia biegnąca od Clay do wodospadu Niagara przez około 10 sekund.
Pan oraz Pani John Derr z Somerville, New Jersey donieśli o obserwacji „ bardzo dużego światła, większego niż gwiazda wieczorna”, poruszającego się chwilę po zgaśnięciu ich świateł.
Tom Doxsee z Manlius w pobliżu Syracuse, również doniósł o obserwacji kuli ognia, „mniej więcej w czasie kiedy światła zgasły.”
NICAP zebrał więcej niż 100 przypadków miejscowych zaciemnień spowodowanych rzekomo przez elektromagnetyczne działania UFO. Niezaprzeczalnie, żadne nie było tak dramatyczne jak zaciemnienie na Wschodnim Wybrzeżu, większość z nich dotyczyło niewielkich elektrowni oraz przednich świateł samochodowych. Jednakże, niektóre były wystarczająco ambitne, że mogły wydawać się zdolne do doprowadzenia do wielkiego uderzenia.
25 września tropikalne miasto kurortowe Cuernavaca, Meksyk, doznało trzech kolejnych zaciemnień energetycznych w czasie mniejszym niż godzina. Oficjele przedsiębiorstwa elektrycznego byli zdumieni oraz całkowicie niezdolni żeby wyjaśnić zagadkowe defekty. Kilku mieszkańców, turystów, policjantów, urzędników portu lotniczego, oraz operatorzy kontroli lotów w międzynarodowym porcie lotniczym zauważyli UFO ponad regionem w czasie zaciemnień. Władze zwierzchnie nie mogły nic poradzić na nakreślone analogie pomiędzy przybyciem latających talerzy oraz cofnięcia się mocy elektrycznej.
58
Również we wrześniu 1965 roku UFO praktycznie muskało szczyty dachów w mieście Meksyk, ponieważ opadło na dół na wysokość szacowaną na 30 stóp. Świadkowie mogli zauważyć wyraźnie, że miało to około 25 stóp średnicy z rzędem jarzących się iluminatorów. Tak samo wiele samochodów zostało zatrzymanych przez zakłócenia elektromagnetyczne z obiektu, który praktycznie unieruchomił ruch.
Mniej więcej miesiąc po dramatycznym zaciemnieniu na Wschodnim Wybrzeżu, 2 grudnia, inny duży obszar został poddany defektowi energetycznemu, który zaczernił cztery istotne bazy wojskowe oraz wyłączył światła ponad milionowi mieszkańców Nowego Meksyku, Teksasu oraz Meksyku.
Prezydent Lyndon B. Johnson nakazał przeprowadzenie federalnego śledztwa w celu znalezienia przyczyn, dlaczego kluczowe bazy wojskowe powinny zostać pogrążone w ciemności, narażając w ten sposób bezpieczeństwo narodowe. Tego samego dnia, kilka hrabstw w Pennsylwanii, narzekało na osłabione światło oraz miejscowe zaciemnienia. Ponownie, niebo było pełne UFO.
Nie trzeba posiadać wielkiego zasobu wyobraźni, żeby uzmysłowić sobie znaczenie latających talerzy zaczerniających bazy wojskowe. Jeżeli UFO naprawdę posiadają zdolność do zbełtania elektrowni, obrona narodowa staje się złym żartem.
Jeżeli, jak wielu uważa, spodki były odpowiedzialne za awarię zasilania, czy wobec tego Wielkie Zaciemnienie było sprawdzianem energii albo po prostu sposobem na powiedzenie, „ Cześć, tam na dole; czy zaczniecie traktować nas poważnie?”
Nie wiń za oszustwo Edisona. Oni mogli być kozłami ofiarnymi kosmicznego figla.
28.
Dziwni goście w Exeter, New Hampshire
Wkrótce po północy 3 września 1965 roku, oficer Eugene Bertrand z Exeter, New Hampshire, policyjny dowódca zatrzymał się w pobliżu samochodu zaparkowanego na drodze numer 101 w pobliżu Exeter.
Samochód był zajmowany przez dwie zdenerwowane kobiety, które, pomiędzy blisko histerycznymi sapaniami, opowiedziały oficerowi Bertrandowi, że były ścigane przez jasno czerwony, iskrzący, latający przedmiot, który podążał za nimi przez prawie 12 mil. Musiały się trochę uspokoić zanim ośmieliły się znowu jechać. Ich nerwy zostały zrujnowane przez wstrząsające doświadczenie.
Oficer Bertrand potrząsał swoją głową ze skrzywionym uśmiechem, kiedy jechał od przestraszonych Pań. Jego spostrzegawczy nos powiedział mu, że Panie nie były pijane, ale one oczywiście przestraszyły się przypuszczając, że jakiś niesamowity, promieniujący przedmiot ścigał je. Prawdopodobnie było to jedynie odbicie księżyca od zderzaka. Biorąc pod uwagę gazety donoszące bez przerwy historię o ludziach obserwujących latające talerze, nie było nic dziwnego, że obie Panie jadąc samotnie w nocy uzmysłowiły sobie, że mają za sobą coś nieziemskiego.
Policjant wykonał rutynowe sprawozdanie o domniemanej obserwacji i ponownie usadowił się wygodnie w poduszkach po długiej nocy spędzonej na jeździe patrolowej. Co najmniej dwie Panie dały mu coś, z czego było można się chichotać wokoło. To trafiało się tylko samotnym jadącym wokół Exeter.
Ale wydarzenia z 3 września nie pozwoliły żeby oficer Bertrand pozostał samotny w czasie tego szczególnego wieczoru.
Mniej więcej o 2:30 nad ranem odebrał telefon od Reginalda Tolanda policjanta, który dyżurował w biurze, prosząc go żeby zgłosił się na posterunek policji. Kiedy Bertrand przyjechał, spotkał Tolanda oraz bardzo wstrząśniętego Normana Muscarello, osiemnastolatka z Exeter, który podróżował autostopem do domu z Amesbury, Massachusetts. Zgodnie z Muscarello, ogromna rozpromieniona kula przybyła z nieba bezpośrednio nad niego. Rzucił się do rowu i schronił obok kamiennej ściany. UFO, które według jego oceny miało około 80 stóp średnicy, posiadało jasno czerwone migające światła oraz wydawało się być masywnym pojazdem powietrznym o niekonwencjonalnej konstrukcji.
Oficer Bertrand przerwał wyrostkowi, wystarczająco długo, żeby poinformować krótko o swoim wcześniejszym doświadczeniu z dwiema kobietami, które opisały zasadniczo taki sam przedmiot.
59
Norman Muscarello ciągnął dalej, opowiadając policjantom jak cicho unoszący się przedmiot poruszał się spokojnie ponad pobliskim domem na farmie, oświetlając cały region. W końcu przesunął się wystarczająco daleko, żeby zachęcić młodego człowieka do opuszczenia chroniącej go ściany oraz pobiegnięcia ku domowi na farmie.
Zaczął walić w drzwi, obudził rolnika, ale ów człowiek nie mógł odkryć jakiegokolwiek sensu z jego podekscytowanych słów, które przestraszony Norman Muscarello paplał. Oszołomiony Norman oddalił się daleko od domu na farmie, pobiegł z powrotem na autostradę, gdzie został zabrany przez parę w średnim wieku, która przywiozła go do komisariatu.
Kiedy wpadł na posterunek policji, oficer Toland natychmiast zobaczył, że chłopiec jest bliski szoku. Dał Muscarello papierosa, zmuszając go do lekkiego uspokojenia się, zanim rozpoczął on w niewiarygodnym napływie słów opowiadać o jakimś tajemniczym przedmiocie latającym. Kiedy Toland uporządkował historię Muscarellego oraz odkrył jej sens, chwycił za telefon i wezwał kolegę oficera Bertranda.
Bertrand pozostawał otwarcie sceptyczny. Było oczywiste, że zarówno Muscarello jak i dwie Panie coś zobaczyły, ale oni musieli po prostu błędnie osądzić jakiegoś rodzaju zjawisko naturalne z tą monstrualną promieniującą kulą, która rzekomo ścigała każde z nich.
Oficerowie zadecydowali, że Muscarello powinien zabrać oficera Bertranda na miejsce, w którym zobaczył UFO. Za pierwszym razem wyrostek podniecił się na ten pomysł tak jak człowiek, który został poproszony o dokonanie ochotniczej misji samobójczej, ale w końcu, zgodził się towarzyszyć Bertrandowi na pole pomiędzy dwoma domami na farmie, gdzie on kucnął obok kamiennej ściany.
Bertrand spędził większość czasu, który minął do wyjazdu na miejsce wydarzeń, na próbach uspokojenia Muscarello. Młodzieniec był nadal wstrząśnięty jego poprzednim doświadczeniem z obiektem, i nie rozkoszował się drugą konfrontacją. Kiedy przyjechali na miejsce wydarzeń, oficer Bertrand zaparkował swój pojazd w pobliżu autostrady, powiedział Tiolandowi, że on oraz nastolatek pozostawią samochód i wejdą na pola.
To była jasna noc, bezksiężycowa oraz ciepła. Obaj mężczyźni przeszli około 100 jardów po polu, kiedy Muscarello krzyknął: „To jest tam!”.
„On miał rację”, powiedział później Bertrand. „To przelatywało ponad rzędem drzew. Nie było w ogóle żadnego odgłosu. To było w powietrzu na wysokości około 100 stóp, oraz w odległości około 200 stóp od nas. Mogłem widzieć pięć jasnych czerwonych świateł w prostym szeregu. Przygasały z prawej na lewą a potem z lewej na prawą – dokładnie tak jak robi to jakiś szyld reklamowy...”
Żywy inwentarz na polu oraz w zagrodzie w pobliżu stodoły, zaczął tupać oraz wydawać nerwowe odgłosy strachu. Psy w pobliżu domów na farmie zaczęły wyć. Bertrand zauważył, że cała okolica została skąpana w krwisto-czerwonym świetle i bojąc się promieni podczerwonych, chwycił wyrostka i pobiegli schronić się w wozie patrolowym. Oficer Toland, wzywając ponownie posterunek policyjny krzyczał: „ Mój Boże, widzę tę przeklętą rzecz osobiście!”.
Po wysłuchaniu przez kilku minut niewiarygodnej rozmowy pomiędzy oficerami Tolandem i Bertrandem, oficer Dave Hunt przybył na miejsce wydarzeń w jeszcze jednym wozie patrolowym.
Hunt był w stanie zauważyć przedmiot, „przemieszczający się z lewa na prawo, pomiędzy wierzchołkami dwóch dużych drzew” z wyraźnie dostrzegalnymi „ pulsującymi światłami”.
UFO przesunęło się poza pole widzenia oficerów oraz przestraszonego chłopca Muscarello nie wcześniej niż Toland nie nawiązał rozmowy z nocną operatorką telefoniczną z Exeter. Operatorka doniosła że mężczyzna był „tak rozhisteryzowany, że ledwie mógł jasno mówić”, jak na kogoś kto zadzwonił na płatny telefon w celu powiedzenia jej, że latający talerz podąża prosto na niego. Rozmowa została rozłączona kiedy mężczyzna nadal wrzeszczał w podnieceniu do ustnika.
Następnego ranka, porucznik Cottrell z policji w Exeter wysłuchiwał cierpliwie historii, którą opowiadali jemu trzej oficerowie. „Chociaż nie uwierzyłem tym facetom”, powiedział później, „ Umieściłem ich w zamkniętym pokoju oraz dałem im kilka arkuszy żeby opisali to wraz ze mną”.
Menchesterski Union-Leader oraz wychodzący w Exeter News-Letter w pełni zrelacjonowały to wydarzenie oraz zestawiły listę kilku innych raportów z obserwacji dokonanych przez obywateli o nienagannej reputacji. Tylko nie dający się przekonać, profesjonalni sceptycy z Sił Powietrznych, pozostawili sklasyfikowanie obserwacji w oficjalnie aprobowalnych kategoriach jako „światła samolotowe” albo „ognie Świętego Elma.”
John G. Fuller zaintrygowany tym, że policja stanowa z Oklahomy wypuściła dziewięciostronicowy sprawozdanie, zaprzeczające analizie obserwacji dokonanej przez Siły Powietrzne, stanowisko to wykonane przez funkcjonariuszy policji zrealizowano podczas trwającego w ich stanie ożywionego lata spodkowego w 1965 roku, Fuller poświęcił mu „pasaty” kolumny wydania Saturday Review z 2 października zwracając w nim uwagę na nieustające sprzeczności pomiędzy informacjami podanymi przez obserwatorów spodka, oraz dalszą ocenę sprawozdań dokonaną przez Siły Powietrzne. Decydując się na napisanie głębszego reportażu o obserwacjach w Exeter, Fuller przyjechał do tego miasta w New Hampshire i nagrał na taśmie magnetofonowej wywiady z około sześćdziesięcioma ludźmi, którzy widzieli UFO.
60
W artykule zatytułowanym „Historia ducha z przestrzeni kosmicznej ( Outer-Space Ghost Story)” i w wydaniu magazynu Look z 22 lutego 1966 roku, Fuller zajął się kilkoma obserwacjami, o których dyskutował on z obywatelami regionu Exeter. Dowiedział się na przykład, że „ w pobliżu Bessie Lunch, we Fremont, tuziny samochodów zbierały się co noc pod liniami energetycznymi, wzdłuż których unosiły się obiekty.
„Rodzina Jalbert mieszkająca w pobliżu linii energetycznych, zgłosiła stałą obserwację, matowo-pomarańczowych dysków poruszających się dziwacznie wzdłuż linii.
„Szefo policji z Fremont, wraz z pół tuzinem członków jego rodziny, widział przedmiot unoszący się ponad jego domem i stodołą. Zewnętrzne światło, obsługiwane przez ogniwo fotoelektryczne, zgasło kiedy pojawił się przedmiot.”
Ludzie wokół Exeter, New Hampshire, nie poświęcają zbyt wiele uwagi zaprzeczeniom Sił Powietrznych. Oni wiedzą, że coś dziwnego odwiedziło ich miasteczko ostatniego września.
29.
Gaz błotny, czy statek kosmiczny w Michigan?
Frank Mannor, 47 lat, który wynajmuje dom na farmie poza Dexter, Michigan oraz jego 19 – letni syn, Ronald, byli zdumieni, kiedy trójkątnokształtny przedmiot błyskający czerwonymi oraz zielonymi światłami, opadł w ich pobliżu po czym unosił się ponad bagnem 500 jardów od nich. Mannorowie byli wśród mnóstwa ludzi, którzy opisali podobne przedmioty na niebie Michigan 21 marca 1966 roku.
Associated Press dostarczyła relację, w której Mannor opisał to co zobaczył. „To było prawie płaskie na dnie, miało coś wysokiego i spiczastego na szczycie. Nie mogliśmy dostrzec wiele oprócz zarysu oraz świateł na końcach, ponieważ cała rzecz była ukryta w świetle przypominającym aureolę, poza tym kontynuowało migotanie.
„To było tak jakbyśmy oglądali coś poprzez pustynie. Wie Pan jak fale gorąca mogą zmienić coś co Pan obserwuje”.
Mannor oraz jego syn zbadali bagno, kiedy obiekt znikł. „Zeszliśmy do bagna, ale nie było tam niczego. Żadnego zapachu jakichś spalin”.
Douglas J. Harvey, szeryf hrabstwa Washtenaw w którym jest umiejscowione Dexter, był najpierw całkowicie sceptyczny co do prawdziwości obserwacji. „Nie wierzyłem w te sprawozdania”, powiedział Harvey w wywiadzie dla AP. „Ale ponieważ tylu wykwalifikowanych policjantów oraz godnych zaufania obywateli miało coś zobaczyć, muszę wierzyć, że coś było na niebie hrabstwa Washtenaw”.
Obserwacja Roberta Huniwella, policjanta na patrolu z Dexter, mogła dobrze zlikwidować sceptycyzm szeryfa. Policjant doniósł o przedmiocie migającym czerwonym oraz zielonym światłem który, w pewnej chwili, unosił się „w granicach stopy” ponad wozem patrolowym.
Weston Vivian demokratyczny kongresmen z Michigan, naradzał się z szeryfem Harve`yem oraz innymi obywatelami z regionu i zaplanował poprosić ministerstwo obrony żeby zbadało dziwne obserwacje podobnych przedmiotów, które zostały doniesione na niebie ponad Michigan trzy razy w tygodniu.
Jak zwykle, oficjalne reakcje były sceptyczne. Dr. Allen J. Hynek, astrofizyk z uniwersytetu Północno-Zachodniego oraz konsultant Sił Powietrznych, zbył obserwacje w Michigan jako „gaz bagienny”.
Obserwacje dziwnych świateł nadchodziły też z innych obszarów spoza Michigan. R.D.Landversicht, policjant patrolujący autostradę w Ohio, doniósł obserwację dziwnych świateł zbliżających się do bazy Sił Powietrznych Wright-Patterson w pobliżu Dayton. Będąc fotografem amatorem, Landversicht sfotografował i przekazał film oficjelom Sił powietrznych w Wright-Patterson.
Ale to nie była pierwsza próba w fotografowaniu dziwnych świateł. W Michigan, inny niezidentyfikowany fotograf spróbował swojego szczęścia w zarejestrowaniu latających przedmiotów na błonie filmowej. Hynek, astrofizyk z Północno-Zachodniego, powiedział, że fotografie „bez jakiejkolwiek wątpliwości”, były ekspozycjami w czasie wschodzącego Księżyca oraz planety Wenus.
61
W liście do redaktora naczelnego wychodzącej w Cedar Rapids, Iowa, Gazette, Robert Lynn, z tego samego miasta w dodatku współpracujący członek NICAP, wskazał, że stwierdzenia Hynka dotyczące fotografii były niemożliwe do utrzymania.
„Ratunku”!”, rozpoczął Lynn. „Ktoś powinien dostarczyć kalendarz Dr. Hynekowi, astrofizykowi oraz naukowemu doradcy Sił Powietrznych. W piątkowej oraz nocnej Sobotniej gazecie, stwierdza on, że fotografia wykonana w albo w pobliżu Ann Arbor szesnastego ( albo siedemnastego – obie godziny zostały podane dla tej samej fotografii) jest „bez żadnej wątpliwości”, czasem ekspozycji wschodzącego Księżyca oraz planety Wenus. Fotografia została wykonana o 3:30 nad ranem.
„Jedno ze źródeł podaje, że szesnastego Księżyc wzeszedł o 3:37 rano. Inne źródło podaje dodatkowy dwuminutowy margines na te dni. W każdym przypadku, zdjęcie zostało wykonane ZANIM Księżyc wzeszedł.
„Pozwólmy sobie na opinię, że zdjęcie zostało wykonane szesnastego ( Księżyc wzeszedł wtedy o 3:37 rano). Biorąc pod uwagę długość śladu na „dziesęciominutową” ekspozycję, przedmiot był ponad horyzontem przez około 40 minut ( przyjmując, że przedmiot utrzymywał jednolitą szybkość).
„Różnica pomiędzy czasem w którym zostało wykonane zdjęcie, a czasem w którym wzeszedł Księżyc, wynosi w przybliżeniu siedem minut. Te siedem minut, plus 40 minut odkąd się to podniosło, równa się 47 minut. Dlatego, zdjęcie zostało wykonane 47 minut ZANIM Księżyc znalazł się na tej pozycji. Jeśli chodzi o siedemnastego, różnica wynosiłaby 88 minut.
„Ta pomyłka porównywalna jest z jego założeniem, że niezidentyfikowany przedmiot latający ( z migającymi czerwonymi oraz zielonymi światłami), zaobserwowany w Michigan, był efektem wypuszczenia „`gazu bagiennego`”.
Wkrótce po obserwacji w Michigan, światła zostały doniesione także ponad Wisconsin i Ohio. Pracownik straży pożarnej z Toledo Sylvania obserwował kilka przedmiotów przez lornetkę. W relacji dla miejscowej stacji radiowej, mężczyzna opisał cztery przedmioty przejawiające się w kolorach od czerwonego poprzez zielony do białego. „Wyglądały one jak gwiazdy, kiedy spojrzy Pan na nie po raz pierwszy, ale one migotały z przerwami”, mówił jego opis.
W pobliżu Dayton, Ohio w bazie Sił Powietrznych Wright-Patterson, szef projektu Błękitna Księga major Hector Quintanella, w oficjalnym komunikacie, stwierdził: „Nie jest rzeczą niezwykła po wydarzeniach takich jak te w Michigan w zeszłym tygodniu, otrzymywanie dużej ilości sprawozdań o `obserwacjach`. To jest normalne następstwo wzorca.”
Ale takie komentarze są małą pociechą dla tych ludzi, którzy wychodząc na zewnątrz domów, obserwują przedmioty, które „oficjalnie” nie istnieją. Nie każdy jest przekonany, że tego typu obserwacje mogą zostać przemilczane tak łatwo. Gerald R. Ford10 republikański poseł uważa, że ta sytuacja zasługuje na narodowe śledztwo. Czuje, że wydarzenia w Michigan są „wystarczające, żeby usprawiedliwić takie działania przez nasz rząd.”
W programie radiowo telewizyjnym Face the Nation ( Twarzą do Narodu), poseł Ford powiedział: „ Przyprowadźcie świadków z Sił Powietrznych i Narodowej Aeronautyki oraz Administracji Kosmicznej, zróbmy im przesłuchanie przed członkami komisji senackiej, pozwólmy im przedstawić swoje dokumenty w tym zakresie. Pozwólmy ludziom, którzy rzekomo zobaczyli te przedmioty przybyć i złożyć zeznania”.
Ledwo Ford zdołał przedstawić swoja propozycję, kiedy nowe obserwacje zostały zrobione w regionie Ann Arbor – Dexter, przez pewnego inżyniera aeronautycznego, który powiedział: „ Mam odmienne odczucie od tego, że był to fenomen elektroniczny.”
Emil Grenier, 55 lat, powiedział, że obserwował on „ wspaniałe światło na niebie” przez około dwie minuty, jak również wykonywało to rzeczy, które opisał on jako „niemożliwe manewry”, zanim to pozornie osiadło w zagajniku drzew dokładnie na zewnątrz Ann Arbor.
„Światło przemieszczało się z szybkością 150 do 200 mil na godzinę”, powiedział Grenier, który mieszka w pobliżu, „ potem zdarzyło się jego nagłe zatrzymanie.”
Lawrence Espey, fizjolog z uniwersytetu stanu Michigan powiedział, że widział zasadniczo taką samą rzecz, kiedy jechał samochodem przez rejon.
Grenier powiedział reporterom: „Nie znam niczego co mogłoby anulować masę ( to znaczy spowodować, że przedmiot jest faktycznie nieważki, posiadając pełną zwrotność) ponieważ ta rzecz wyraźnie była szybsza od małego samolotu, żeby wyzerować się w mgnieniu oka.”
Obszar, w którym Grenier i Espey donieśli o swoich obserwacjach znajduje się mniej niż ćwierć mili od należącego do uniwersytetu stanu Michigan nuklearnego laboratorium badań kosmosu. Dr. Hynek ograniczył swoje śledztwo do obserwacji wykonanych w pobliżu Dexter i w Hillsdale. Dexter jest około 50 mil na południowy zachód od Detroit, Hillsdale znajduje się 100 mil na zachód.
62
Komendant Taylor szef policji w Dexter, wyraził swoje wątpliwości wobec analizy astrofizyka dotyczącej „piramidokształtnego obiektu”, który zobaczyła rodzina Mannor oraz kilkoro jego policjantów na patrolu. „Nie mam żadnego pojęcia czym to coś było, ale nie uważam, że był to gaz bagienny. To było coś inne niż to.”
William Van Horn dyrektor obrony cywilnej hrabstwa Hillsdale był otwarcie niezadowolony wyjaśnienia Dr. Hyneka. Van Horn oraz 87 uczennic i uczniów szkoły wyższej z Hillsdale, spędziło trzy godziny na obserwacji czerwonego oraz białego mającego około 20 stóp średnicy z okien akademików.
„Myślę, że wykazałem pomyłki Hynka z kilku tygodni”, powiedział Van Horn.
Wychodzący w Lansing, Michigan Journal State zauważył, że “ dwa lata temu badacz kontrolujący spodkowe raporty przewidział, że Michigan będzie miało więcej sprawozdań o spodkach od rozwoju prac na uniwersytecie.”
Wkrótce po analizie Sił Powietrznych, która przypisała wydarzenia w Michigan „gazowi bagiennemu”, Donald E. Keyhoe, głowa NICAP, powtórzy reporterom swoje oskarżenia, że Pentagon ma na najwyższym poziomie politykę dyskontowania wszystkich sprawozdań o UFO.
W środę, 30 marca, na zwołanej konferencji prasowej rzecznik Sił Powietrznych oświadczył, że Pentagon posiada „otwarty umysł w sprawie UFO” oraz „ nie robi żadnej próby, żeby uciszać rozmowy w sprawie latających talerzy.”
Wyśmiewając zarzuty, że Siły Powietrzne usiłowały zamknąć usta obserwatorom spodków, rzecznik kontynuował: „Po pierwsze bylibyśmy całkowicie głupi, próbując powstrzymywać ludzi od mówienia o czymś, co sami zobaczyli swoimi własnymi oczami. Nasza praca ma wyjaśnić co zostało zobaczone – niekoniecznie przy tym zmieniając pamięć kogokolwiek.”
W tym samym tygodniu, Roscoe Drummond, w swojej szpalcie która ukazała się w całym kraju, powtórzył sugestię Geralda Forda republikańskiego lidera izby reprezentantów, że „grupa w rodzaju Komisji Warrena...wydaje się być stosowna w tym przypadku”.
Drummond wzywał do „ bardziej wiarygodnej i obiektywnej oceny dowodu niż dostajemy to teraz” od takich, których felietonista określił „niewierzącymi ekspertami.”
Waszyngtoński felietonista wyraził frustracje całego narodu kiedy napisał: „Nie może Pan zbyć możliwości, że kilka niezidentyfikowanych przedmiotów latających...których wielu ludzi zobaczyło w tylu różnych miejscach – było prawdziwych, nie wymyślonych.
„Są oczywiście fanatycy UFO, którzy wydaje się, że chcą wierzyć we wszystko oraz dyskontować wszelkiego rodzaju logiczne wytłumaczenia.
„Ale urzędnicy Sił Powietrznych wyznaczeni do sprawdzania tych obserwacji wydają się być tak znudzeni oraz całkowicie sceptyczni, że wielu ludzi odnosi wrażenie iż myślą oni, że społeczeństwo wpadłoby w panikę, jeżeli wszystkie okoliczności zostałyby jawnie przedstawione.
„Nadszedł czas na to żeby albo Prezydent albo Kongres wyznaczyli obiektywną oraz respektowaną grupę w celu zbadania, oszacowania oraz zraportowania wszystkich obecnych oraz przyszłych dowodów które są dostępne na ten temat.
„Potrzebujemy otrzymać wszystkie dane nakreślone razem w jednym miejscu oraz musimy je zbadać w znacznej mierze o wiele bardziej obiektywnie niż ktokolwiek zrobił to dotychczas. Stanowcza opinia publiczna będzie ze wzrastającym zaufaniem patrzeć na dowód, nie bagatelizując go.”
Mogłoby się wydawać, że trwające nadal tempo przypływania raportów o fenomenie do oficjalnych instytucji, jest rzeczywistą okazją do utworzenia„ obiektywnej i respektowanej grupy do zbadania oszacowania i zraportowania” obserwacji UFO w sposób, który wydaje się być świadomy słusznego postępowania oraz inteligencji wolnych ludzi, którzy są uprawnieni do znania prawdy o kwestiach bezpieczeństwa narodowego oraz którzy będą postrzegani jako osoby traktowane z respektem i godnością, kiedy zbiorą się na odwagę żeby donieść o nienaturalnym zjawisku.
„Ludzie z daleka próbują zrobić ze mnie fanatyka”, skarżył się Frank Mannor z okręgu Dexter, Michigan dziennikarzowi Life Paul`owi O`Neil`owi. „Oni włóczyli się tutaj dookoła o trzeciej rano, widzę ich również teraz. Oni mówią `Jak wiele pieniędzy potrzebuje Pan, żeby to zrobić? To jest zwariowane. Nie chcę żadnych pieniędzy. Nie chciałem na pierwszym miejscu żadnego rozgłosu. Teraz też nie chcę żadnego. Jestem tylko zwykłym człowiekiem. Ale widziałem to co zobaczyłem i nikt nie może przyjść i powiedzieć mi coś innego. To nie był żaden dezorientujący mnie ogień albo wielka iluzja. To był przedmiot. Być może powróciłby, gdyby ci wszyscy ludzie trzymali się z daleka a my moglibyśmy wykonać fotografię i uzyskać w ten sposób jego potwierdzenie. Jeżeli ktoś zechce poddać mnie badaniu na detektorze kłamstw, to zrobię to”.
30.
63
Siły Powietrzne i UFO
W wydaniu magazynu True ze stycznia 1965 roku, Donald E. Keyhoe, dyrektor Narodowego Komitetu Badań Zjawisk powietrznych ( National Investigations Committee on Aerial Phenomena ( NICAP)), obwinił Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych o umyślne cenzorowanie informacji dotyczących latających talerzy.
Od wczesnych lat pięćdziesiątych, Keyhoe regularnie powtarza swoje oskarżenia że, podczas gdy Siły Powietrzne potajemnie poważnie analizują dane o UFO, utrzymują oficjalną politykę demaskowania talerzowych historii dla prasy oraz ośmieszania wszystkich obywateli, którzy zgłaszają obserwację.
„Teraz taktyka musi się zmienić”, zgodnie z artykułem Keyhoe. „Obecna taktyka całkowicie tłumi obserwacje. Zgodnie z rygorystycznym rozkazem Sił Powietrznych, zatytułowanym AF 200-2, personelowi Sił Powietrznych nie wolno opowiadać publicznie o obserwacjach UFO oraz wstrzymać informację o UFO do prasy, dopóki zaobserwowana rzecz ` nie zostanie pozytywnie zidentyfikowana jako znajomy albo poznany obiekt.`”
Chociaż Keyhoe przyznaje, że pośredni nacisk może zostać zastosowany na pracownikach przedsiębiorstw pracujących nad projektami obronnymi oraz innymi obszarami podlegającymi kontroli rządu, emerytowany zespół marynarzy nigdy nie pozwoli się powstrzymywać przez jakikolwiek edykt Sił Powietrznych. W artykule w True, Keyhoe oskarża Siły Powietrzne o cenzurowanie kilku rzeczy, które społeczeństwo zasługuje na poznanie. Między innymi: Cztery „statki kosmiczne nieznanego pochodzenia” krążyły wokół dwóch mężczyzn znajdujących się w kapsule Gemini 8 kwietnia 1964 roku, kiedy znajdował się na swojej pierwszej orbicie, skontrolowało kapsułę, po czym wystrzeliło w dal; 10 stycznia 1961 roku UFO leciało tak blisko pocisku Polaris, że spartaczyło na 14 minut radar, a prawdopodobnie operacja „ponownego ładowania” UFO miała miejsce w pobliżu Canberry 15 maja 1964 roku.
28 marca 1966 roku, po spodkowej „fali” w Michigan, Keyhoe jeszcze raz powtórzył swoje oskarżenia że „ Pentagon ma najwyższy poziom polityki dyskontującej wszystkie sprawozdania o UFO oraz przez ponad kilka lat stosował ośmieszanie dyskredytujące obserwacje.”
W środę 30 marca, rzecznik Sił Powietrznych wołał na konferencji prasowej upierając się, że utrzymują oni otwarty umysł w sprawie UFO oraz zdementował jakiekolwiek „tuszowanie” sprawozdań spodkowych. W przypadku ostatnich obserwacji w Michigan, rzecznik powiedział, „ gaz bagienny został sprecyzowany jako źródło kolorowych świateł obserwowanych przez pewną ilość mieszkańców”.
W tym samym czasie co konferencja prasowa Sił Powietrznych, trzej zajmujący się przestrzenią kosmiczną naukowcy, zwołali swoje własne spotkanie z prasą w formie zjazdu, w Baltimore, Maryland.
Dr. Paul A. Campbell, pionier medycyny kosmicznej, wyraził swoją wiarę w to, że UFO są „w całości w umysłach tych, którzy donoszą o ich obserwacji.”
Dr. John S. Hall, astronom z obserwatorium Lowella w Arizonie, czuje, że rzekomi turyści z przestrzeni kosmicznej „ mają na pewno bardziej wyrafinowane upodobania, niż wskazują na to obserwacje”.
„Jestem zaniepokojony tymi, którzy obserwują latające spodki”, powiedział Dr. Edward C. Walsh. „A zatem wieloma pilotami linii lotniczych widzących je. Właśnie dlatego jestem zaintrygowany”.
Dr. Campbell nazwał UFO „ mechanizmem ucieczki od dużych ziemskich problemów i zmartwień. Ludzie pragną wierzyć, że jest inteligentne życie na innych planetach. Oni widzą latające talerze, ponieważ chcą je zobaczyć”.
Astronom Hall stał się trochę żartobliwy, kiedy zastanawiał się, z korzyścią dla zgromadzonych dziennikarzy, dlaczego cywilizacja z technologią tak rozwiniętą, że może wysłać załogowy i manewrowalny statek kosmiczny na odległość co najmniej trzech lat świetlnych, to miałby się ten statek kosmiczny unosić ponad bagnami w Michigan albo skrzyżowaniem dróg w Oklahomie. „Oni powinni raczej zerkać na huczący Paryż, Nowy Jork czy Londyn!”.
Siły powietrzne posiadają specjalne biuro relacji publicznych, które w ciągu roku odpowiada na tysiące listów od ludzi chcących wiedzieć więcej o UFO. Szkolne dzieci, grupy funkcjonariuszy, gospodynie domowe, członkowie klubu latających talerzy, oraz obywatele zagraniczni to tylko niektóre z reprezentatywnych środowisk dociekliwych. Ubiegłego roku wysłano 3717 odpowiedzi na pytania dotyczące UFO. Ogólna suma dla stycznia i lutego 1966 roku już przewyższyła 800 próśb o informacje albo wytłumaczenie nawet przedpotopowych zdarzeń, które napłynęły po ostatnich obserwacjach w Michigan.
Niektóre odpowiedzi Sił Powietrznych stanowią praktycznie formularz listu, mówiący, że Siły Powietrzne nie mają żadnych fotografii latających talerzy, oraz że nie cenzurują ani nie trzymają w sekrecie sprawozdań o UFO, oraz że Kongres przynajmniej na razie nie uważa za stosowne przeprowadzenie dochodzenia w sprawie UFO.
Prawie wszystkim prośbom o materiały towarzyszyło to samo dotyczące rocznego sprawozdania projektu Błękitna Księga.
„Przejrzałem zapisy prawie każdego przypadku UFO poczynając od 1947 roku”, powiedział ostatnio major Hector Quentanella junior, kierujący projektem Błękitna Księga. „Moje odczucie jest takie, że ogromna większość z nich odnosiła się po prostu do złej interpretacji zjawisk naturalnych”.
64
Rozpoczęty w roku 1947 projekt Błękitna Księga, przedłożył to co Siły Powietrzne uważają za zadowalające wytłumaczenie dla 9501 z ogólnej sumy 10147 obserwacji zgłoszonych przez 1966 rok. Wobec 646 oficjalnie niewyjaśnionych wydarzeń z UFO oficjalny komunikat stwierdza: „ Opis przedmiotu albo jego ruch nie może zostać skorelowany z jakimkolwiek znanym przedmiotem lub zjawiskiem.”
Sztab projektu Błękitna Księga został wyznaczony do przeprowadzenia trzech głównych czynności: 1) spróbować znaleźć wytłumaczenie dla wszystkich doniesionych obserwacji UFO, 2) określić, czy lub nie UFO stanowią jakieś zagrożenie bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, oraz 3) zdecydować czy UFO eksponują jakąkolwiek rozwiniętą wysoko technologię, którą Stany Zjednoczone mogłyby wykorzystać.
W tym miejscu należy stwierdzić, że w każdej bazie Sił Powietrznych w kraju stacjonuje oficer Błękitnej Księgi. Jest on odpowiedzialny za badanie wszystkich doniesionych obserwacji oraz za dostarczanie sprawozdań do centrali Błękitnej Księgi w bazie Sił Powietrznych Wright-Patterson w Dayton, Ohio. Większość dochodzeń zinterpretowanych przez tych oficerów sztabowych, skłoniła urzędników Błękitnej Księgi do zdecydowania, że większość ludzi nie widziała pozaziemskiego statku kosmicznego ale jasne gwiazdy, balony, satelity, komety, pioruny kuliste, konwencjonalne samoloty, przesuwające się chmury, smugi kondensacyjne, pociski, odbicia, miraże, refleksy, ptaki, latawce, fałszywe znaki radarowe, fajerwerki albo race.
Dlatego, na podstawie sprawozdań Błękitnej Księgi, Siły Powietrzne wnioskowały:
Żadne UFO nie dało kiedykolwiek jakiegokolwiek znaku groźby wobec bezpieczeństwa narodowego.
Nie ma żadnego dowodu że UFO reprezentują rozwój technologiczny albo prawa wykraczające poza wiedze naukową dnia dzisiejszego.
Nie ma żadnego dowodu, że jakiekolwiek UFO są „pojazdami pozaziemskimi”.
Starannie zaadaptowany dowód oraz sceptyczni naukowcy kosmiczni są przeciwieństwem, wielu wykwalifikowanych obserwatorów zgadzających się z Donaldem Keyhoe i NICAP, że Siły Powietrzne nie mówią wszystkiego co wiedzą.
Historia latających talerzy rozpoczyna się 24 czerwca 1947 roku, kiedy to młody biznesmen o nazwisku Kenneth Arnold, zobaczył dziewięć dysków w pobliżu góry Rainiera w stanie Washington. Arnold opisując ruch niezidentyfikowanych obiektów latających stwierdził, że wyglądał on jak „ spodek skaczący po wodzie.” W dalszych sprawozdaniach oraz późniejszych obserwacjach, opis został skondensowany do „latających talerzy”, w ten sposób przedsiębiorca z Boise, Idaho ukuł określenie, które stało się znane w większości języków świata.
Siły Powietrzne natychmiast zaprzeczyły, że mają one jakikolwiek podobny pojazd, w tym samym czasie, oficjalnie obalili twierdzenie Arnolda o zauważeniu przez niego niezidentyfikowanych obiektów latających. Cywilny pilot musiał niewłaściwie dostrzec formację samolotów wojskowych albo szereg balonów pogodowych. Donald H. Menzel, profesor astrofizyki na Harvardzie, który później został profesjonalnym sceptykiem spodkowym oraz odbrązawiaczem powiedział, że Arnold został wystrychnięty na dudka przez nachylone chmury śnieżne albo opary lekkiej mgły odbite w słońcu.
Jednakże Arnold mocno tkwił przy swojej historii przez co informacja o niej wypełniła aktualne informacje w gazetach całego kraju. Dla ufologów, były to narodziny ery.
Następnym klasycznym przypadkiem w kronice obserwacji UFO, było tragiczne spotkanie kapitana Thomasa Mantella z latającym talerzem ponad obszarem bazy lotniczej Sil Powietrznych Godman w Kentucky, 7 stycznia 1948 roku.
O 1:15 po południu, wieża kontroli lotów w bazie przyjęła rozmowę telefoniczną od patrolu autostradowego policji stanu Kentucky pytającego, o jakiś niezwykły samolot, który mógłby być testowany w regionie. Mieszkańcy Marysville, Kentucky, donieśli o obserwacji nieznanego samolotu ponad ich miastem. Obsługa lotów w Wricht-Patterson dostarczyła lotnisku Godman informację, że nie było żadnych lotów samolotów testowych w rejonie.
W ciągu dwudziestu minut, Owensboro oraz Irvington doniosły o dziwnym samolocie, który ich mieszkańcy opisali jako „kulisty, mający około 250 do 300 stóp średnicy.”
O 1:45 po południu operatorzy wieży w bazie zobaczyli go. Kiedy przekonali się, że nie jest to samolot ani balon pogodowy, zawołali oficera operacyjnego, bazowego oficera wywiadu, oraz kilku innych przedstawicieli personelu o wysokiej randze.
O 2:30 popołudniu nadal dyskutowali co zrobić z przedmiotem, kiedy cztery samoloty F-51 zostały zobaczone jak zbliżają się do bazy z południa. Kapitan Mantell, prowadzący lot, zaczął ścigać UFO, po tym kiedy wieża poprosiła go, żeby bliżej przyjrzał się obiektowi w celu spróbowania zidentyfikowania go.
Mantell wciąż wspinał się na wysokość 10 tysięcy stóp, kiedy zrobił swój ostatni kontakt radiowy z wieżą: „ To wygląda metalicznie i jest olbrzymiej wielkości. To jest ponad mną, zwiększa swoją wysokość. Udaję się na 20 tysięcy stóp”.
To były ostatnie słowa Mantella. Jego dowódca dywizjonu widział, jak znika on w chmurach stratosferycznych. Kilka chwil później Mantell rozbił się na ziemi i zabił się. Siły Powietrzne puściły w obieg
65
oficjalne wytłumaczenie wydarzenia, które było śmieszne, biorąc pod uwagę skomplikowaną śmierć tego odważnego człowieka. Doświadczony pilot, twierdzili oni, miał „niestety zabić się, kiedy próbował dolecieć do planety Wenus”.
To miało być to coś, czego przez cały czas oczekiwali wszyscy w wieży kontroli lotów – planeta Wenus. I ta cholerna planeta była tym, co zwabiło Kapitana Mantella ku jego śmierci. Pilot miał myśleć, że to coś co jest „metaliczne i olbrzymiej wielkości” było bezpośrednio ponad nim, podczas gdy w rzeczywistości, kierował on swój F-51 na Wenus.
Podobnie brzmiące jak to naciągane oficjalne wytłumaczenie Sił Powietrznych, nie było bezprecedensowe. Podczas drugiej wojny światowej, okręt wojenny New York, kiedy zmierzał na kampanię w Iwo Jima, zobaczył dziwny przedmiot ponad sobą. Oficerowie na mostku kapitańskim badali to i nie mogli określić co to było. Był zaokrąglony, w srebrnym kolorze, wielkości mniej więcej dwupiętrowego domu.
Dowódca, kontradmirał Kemp C. Christian, skupił swoją lornetkę na UFO, które wydawało się podążać za statkiem. Konsensus na mostku kapitańskim był taki, że jest to jeden z olbrzymich balonów, które Japończycy wypuszczają w powietrze w celu rozpoczęcia zmasowanego ostrzelania oraz bombardowania miast w północno-zachodnich Stanach Zjednoczonych.
Dowódca polecił swoim artylerzystom, żeby ustalili jemu odległość obiektu.
„Tysiąc siedemset jardów” brzmiała odpowiedź.
Taki sam rozkaz został wysłany do radiolokatora, nadeszła również ta sama odpowiedź.
„Otworzyć ogień!”, rozkazał dowódca Christian.
Trzycalowe armaty zostały zmuszone do działania, ale wydawało się, że nie mogą one dotknąć wielkiego srebrnego balonu. Eskortujący New York niszczyciel otworzył ogień ze swoich pięciocalowych armat. Ich udowodniła, że nie są lepsze.
W tym czasie nawigator, który został obudzony przez ogień zaporowy, przyszedł na pokład. Przez śpiące, pokryte puszkiem oczy obserwował, jak pociski wznoszą się do góry i upadają daleko od ich celu. Przez kilka minut kontynuował obserwację tej dziwnej bitwy, po czym, drapiąc się sennie w głowę, wrócił z powrotem do swojej kwatery, żeby wykonać kilka obliczeń.
„Proszę Pana”, zameldował dowódcy trochę później, „jeżeli byłoby możliwe obserwować Wenus o tej samej porze dnia, to widziałby Pan ją dokładnie w tej samej pozycji co srebrny balon.”
Dowódca Christian bełkocząc, zasygnalizował eskortującemu ich niszczycielowi żeby jego nawigatorzy również zrobili obliczenia pozycji planety Wenus. Żenujące odpowiedzi które nadeszły, były dokładnie takie same. Okręt wojenny New York zaangażował w walkę Wenus.
Wieczorem 24 lipca 1984 DC-3 wschodnich linii lotniczych, wystartował kursowym lotem ku Atlancie, Georgia z Houston w Texasie. Dwadzieścia mil na południowy zachód od Montgomery, Alabama, piloci Clarence S. Chiles oraz John B. Whitted poinformowali o UFO z „dwoma rzędami okien z których żarzyły się jasne światła.” Spód miał „głęboko niebieską poświatę”, oraz ”liczącą 50 stóp pomarańczowo-czerwoną smugę płomieni strzelającą z tyłu”, Chiles i Whitted byli przekonani, że4 to nie planeta Wenus była tym co zobaczyli.
George F. Gorman 25 letni podporucznik z Narodowej Straży Powietrznej w Dakocie Północnej, czekał na swoją kolej do lądowania w Fargo, 1 października 1948 roku, kiedy to jasne światło wykonało minięcie pod nim. Kiedy wezwał wieżę, żeby ponarzekać na błądzącego pilota, został poinformowany, że nie było żadnego innego samolotu w pobliżu oprócz Piper Club, który właśnie lądował oraz jego własnego F-51.
Gorman mógł nadal widzieć z jednej strony to tajemnicze światło, zatem zdecydował się je zbadać. W ciągu chwil, znalazł się na kolizyjnym kursie z dziwnym światłem i musiał skierować swój F-511 do nurkowania, żeby uciec niezachwianej kuli światła. UFO powtórzyło atak raz jeszcze, i ponownie Gorman ledwo zdołał uniknąć kolizji.
Kiedy w końcu UFO znikło, pilot Gorman pozostał wstrząśnięty i przekonany że „ jego manewry były kontrolowane przez myśl albo rozum”.
Po tych trzech „klasycznych przypadkach” z 1948 roku, jak również licznych innych mniej dramatycznych obserwacjach, wielu pilotów Sił Powietrznych przypomniało sobie niesamowite „fóó fighters” (wojownicy foo), które część załóg alianckich mogła oglądać podczas drugiej wojny światowej. Często, podczas misji bombardującej załogi zauważały dziwne światła, które podążały za nimi. Czasami „foo`s” pędziły wokoło. Innymi razy, były widziane lecąc w formacji. Kilku pilotów doniosło o obserwacji „foo-fighters” podczas walki.
Koszary oraz pozostali wojskowi11sklasyfikowali „foo-fighters” jako jeszcze jedną tajną broń nazistów, ale żaden pojedynczy z rozpromienionych pojazdów nie został nigdy zestrzelony ani też nie został zdobyty. I, alianccy piloci musieli być zgodni, że jeżeli Niemcy ujawnili się z kolejnym wynalazkiem wojskowym, to był z pewnością dosyć nieszkodliwy – zwłaszcza jeżeli porównamy go do „bzyczącej bomby”. Oprócz przerażających
66
dowcipów początkujących pilotów, nie ma żadnej wzmianki o tym, żeby „foo” kiedykolwiek uszkodziły jakiś samolot albo skrzywdziły kogokolwiek z załogi.
„Foo Fighetrs” były obserwowane zarówno na europejskim jak i daleko wschodnich teatrach działań wojennych, było czymś zaskakującym dla tysięcy pilotów kiedy Siły powietrzne oficjalnie postanowiły, że te tajemnicze światła właściwie nigdy nie istniały – albo w najlepszym wypadku były halucynacjami.
Jeżeli wielu alianckich pilotów, twierdziło, że utrzymuje prawdziwe relacje o „Foo Fighters”, zaczęli również teoretyzować, że te rzeczy działały pod inteligentną kontrolą. Nie było żadnym szokiem dla tych pilotów, kiedy fala „Foo Fighters” było obserwowana ponad Szwecją w lipcu 1946 roku.
Pewnego rodzaju histeria chwyciła ten skandynawski kraj, jednakże ten tajemniczy „najazd” był relacjonowany przez dużą ilość czasu we wszystkich znaczących gazetach europejskich. Niektóre władze obawiały się, że został odkryty jakiś nowy rodzaj niemieckiej broni „V”, oraz został uwolniony na narodzie, który pozostał neutralny podczas trwania drugiej wojny światowej. Inni próbowali wyjaśnić dalekie niezidentyfikowane obiekty latające jako meteory – dziwne meteory, które znikały oraz pojawiały się ponownie oraz robiły piekielne ryczenie, ale niemniej jednak meteory.
Zbyt wiele sprawozdań naocznych świadków ukazało się w gazetach, żeby twierdzić, że którakolwiek z tych teorii jest możliwa do obrony. Jeżeli byłyby one jakimś nowym rodzajem V-2 albo „ciskających bomb”, na pewno spowodowałyby wielkie zniszczenia w Szwecji. Ponadto wtedy, kto wypuszczałby bomby? Maszyna wojenna nazistów została zniszczona, sojusznicy byli zajęci podzielonym Berlinem, przeprowadzając szlak okrucieństwa oraz aresztując niemieckich naukowców dla ich indywidualnych programów kosmicznych. Co do rzekomych meteorów, bolidy po prostu nie manewrują w kółko, zatrzymują się i startują, albo wyglądają jak metalowe cygara.
Ze względu na wielką skalę zainteresowania przedmiotami, która została wytworzona w Europie, londyński Daily Mail, wysłał reportera Alexandra Clifforda, żeby przeprowadził wywiady ze szwedzkim oraz duńskim personelem wojskowym oraz przeprowadził swoje własne dochodzenie.
Późniejszy raport Clifforda umieścił w spisie pewne okoliczności, wobec których wszyscy szwedzcy naoczni świadkowie „duchowych rakiet” byli zgodni: 1) przedmioty były w kształcie cygar; 2) pomarańczowe albo zielone płomienie wylatywały spoza ich ogonów; 3) podróżowały na wysokości pomiędzy 300 a 1000 metrów; 4) ich szybkość była mniej więcej taka jak samolotu; 5) nie robiły one żadnego hałasu, oprócz, być może, niewielkiego pogwizdywania.
Być może oficer Sił Powietrznych, który wydał 26 lutego 1952 rozkaz „zestrzel ich!”, kiedy to tuziny UFO nagle skupiły się nad Waszyngtonem, Dystrykt Kolumbia, pamiętał „Foo Fighters”.
Kilku wybitnych naukowców, włączając w to Dr. Alberta Einsteina, zaprotestowało przeciwko rozkazowi Białego Domu wywierając nacisk, na odwołanie rozkazu, nie tylko w imieniu przyszłości pokoju między galaktycznego ale również w imieniu samoobrony. Jeżeli Waszyngton miałby być gospodarzem grupy pozaziemskich stworzeń kosmicznych, które posiadały zdolność do podróżowania przez przestrzeń, one na pewno wskazałyby atak prymitywnej, odrzutowej siły ogniowej jako naruszenie uniwersalnych praw gościnności.
Rozkaz „zestrzel ich!” został wycofany tego samego dnia o piątej po południu na polecenie Białego Domu. Tej nocy, oficjele obserwowali intrygujące przedmiot zarówno na ekranach radarów jak i gołym okiem, jak również UFO łatwo wyprzedzające odrzutowce Sił Powietrznych, których pilotom rozkazano ścigać przedmioty, ale mieli trzymać swoje palce z dala od cyngli.
Chociaż Siły Powietrzne nonszalancko w ciągu następnych 24 godzin wyparły się fali ponad Waszyngtonem, Dystrykt Kolumbia, a cywilne obserwacje spodków przypisały zwykłym przyczynom takim jak halucynacje, planety i gwiazdy, krajowe serwisy depeszowe już uprzednio wysłały wiadomości, że w tym czasie urzędnicy Sił Powietrznych byli na tyle wystarczająco zdenerwowani, żeby wydać rozkaz „dowolnego ognia”.
15 maja 1954 roku sezef sztabu Sił Powietrznych generał Nathan Twining, powiedział swojemu audytorium w Amarillo, Texas, że „najlepsze umysły w Siłach Powietrznych” próbują rozwiązać problem latających talerzy. „Jeżeli oni pochodzą z Marsa”, powiedział Twining, „ oni dotychczas nie ujawnili przed nami niczego, żeby się ich bać”.
W jakikolwiek sposób generalskie zapewnienie, że skrajnie rozwinięta kultura byłaby automatycznie życzliwą albo nie zainteresowaną, zrobiło jednak zbyt mało, żeby uciszyć coraz bardziej zdumione i zaniepokojone społeczeństwo amerykańskie. Później, kiedy znaczący ludzie zaczęli wymagać, żeby Siły Powietrzne zakończyły swoją „sekretną politykę”, do całego personelu Sił Powietrznych zostało wyemitowane bardzo dyskutowane zarządzenie Sił Powietrznych 200-2.
Zwięźle, AR 200-2 zawiera proste i bezpośrednie stwierdzenie, że Siły Powietrzne są zdecydowanie zainteresowane wszystkimi zgłoszonymi raportami o UFO „jako prawdopodobnej groźby dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych i jego sił, a po drugie określeniem związanych z nimi aspektów technicznych.”
67
Później, w kontrowersyjnym paragrafie dziewiątym, sekretarz Sił Powietrznych przedstawił określone instrukcje, żeby personel Sił Powietrznych nie publikował sprawozdań o UFO. „Tylko sprawozdania...w których przedmiot został zdecydowanie zdefiniowany jako obiekt znany”.
Na początku 1959 roku, John Lester z wychodzącego w Newark Star-Ledger poinformował, że grupa ponad 50 pilotów linii lotniczych, każdy z nich z ponad 15 – letnim stażem doświadczenia, nazwał politykę cenzury Sił Powietrznych jako będącą „absolutnie zabawną”. Każdy z tych pilotów zobaczył co najmniej jedno UFO, wszyscy zostali przesłuchani przez Siły Powietrzne. Zgodzili się, że zostali zupełnie rozgoryczeni polityka oraz procedurami Sił Powietrznych.
Lester zacytował pilota który mówił, że jakikolwiek pilot, który nie zdoła utrzymać w tajemnicy obserwacji UFO zostanie poddany maksimum dziesięcioletniemu więzieniu oraz grzywnie w wysokości dziesięciu tysięcy dolarów.
„Jesteśmy zordynowani, żeby donosić o wszystkich obserwacjach UFO”, skarżył się pilot, „ ale kiedy to zrobimy, zazwyczaj jesteśmy traktowani jako niekompetentni i mówi się nam, żebyśmy byli cicho”.
„To nie jest zabawne, zwłaszcza po wielu godzinach przesłuchiwania – czasami przez całą noc. Jesteś zmęczony. Właśnie wróciłeś z wyczerpującego lotu, chętnie poszedłbyś do domu do żony oraz dzieci. Ale tak czy owak robisz swoje sprawozdania a Siły Powietrzne mówią tobie, że rzecz, która przemieszczała się za twoim samolotem przez 15 minut była mirażem albo grotem pioruna. Do tego zwariowałeś. Kto to potrzebuje?”
Piloci komercyjni mają wystarczająco dużą ilość powodów, żeby czuć się obrzydzeni kiedy Siły Powietrzne robią AR 200-2 przystosowane do nich jak również do żołnierzy. Wzrastająca ilość linii lotniczych staje się niewygodna wobec tajemniczych eksplozji i wypadków powietrznych, które pociągają za sobą wielką ilość pasażerów oraz członków załóg każdego roku.
Dr. Warren Lovell, patolog ze Seattle, Washington, zbadał więcej niż 150 katastrof powietrznych, które pociągnęły za sobą śmierć 2000 ludzi. Ostatniego lata, Dr. Lovell został zacytowany jak mówi, że on nie może całkowicie wykluczyć możliwości, że siły „ zupełnie obecnie nie znane nauce” są przyczyną wielu powietrznych wypadków.
„Nie wykluczyłbym również, że odpowiedzialna jest również siła z przestrzeni kosmicznej” powiedział Dr. Lovell, „ obojętnie jak nieprawdopodobna wydaje się być taka możliwość”.
Ta możliwość wydaje się coraz mniej nieprawdopodobna z każdym przemijającym miesiącem.
Chemicy badający wrak DC –6B należącego do kanadyjskich pacyficznych linii lotniczych, w którym 52 osoby straciły swoje życie, doszli do wniosku, że samolot został zniszczony przez eksplozję, która powstała w toalecie, powodując rozdarcie się samolotu na boki. Jednak badający go chemicy nie znaleźli żadnych śladów azotanów, które byłyby wystarczającym dowodem na konwencjonalna eksplozję. Nie było też żadnego dowodu na uszkodzenie przez bombę, zostało również rozstrzygnięte, że nikt nie był w toalecie, kiedy wydarzyła się eksplozja. Czy siła „ całkowicie nieznana obecnej nauce” była przyczyną wypadku?
27 lutego 1960 roku, emerytowany wiceadmirał marynarki wojennej USA Robert Hillenkoetter, były dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA-Central Intelligence Agency), wstrząsnął Siłami Powietrznymi kiedy pozwolił na opublikowanie w prasie fotokopii egzemplarzy wytycznych Sił Powietrznych, przypominających rozkazy Sił Powietrznych, żeby traktować UFO jako „poważną sprawę”.
Siły Powietrzne przyznały się, że wyemitowany rozkaz pochodzi z 24 grudnia 1959 roku, ale dodały, że egzemplarz fotokopii rozkazu, który Hillenkoetter przedstawił prasie, był tylko częścią siedmiostronicowego rozporządzenia, które zostało wydane w celu uaktualnienia podobnych wcześniejszych rozkazów oraz „ nie wyrażało żadnych poważnych zmian w ich polityce”.
Oficjalna dyrektywa Sił Powietrznych, która została wyemitowana do wszystkich oddziałów Sił Powietrznych 24 grudnia 1959 roku, wskazywała niepospolicie podwójną rolę, przy której Siły Powietrzne pozostawały grając dalej w rozwijającym się dramacie UFO.
„Niezidentyfikowane obiekty latające – czasami traktowane lekko przez prasę i nazywane przez nią `latające talerze` musi zostać szybko oraz dokładnie zidentyfikowany jako poważna sprawa dla Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych. Jak wskazuje AFR 200-2, zainteresowanie Sił Powietrznych tymi obserwacjami jest potrójne: Po pierwsze czy przedmiot stanowi groźbę dla obrony Stanów Zjednoczonych? Po drugie, czy mogą przyczynić się do wzrostu wiedzy naukowej? A potem jaka jest właściwa odpowiedzialność Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, żeby wyjaśnić amerykańskiemu społeczeństwu poprzez publiczna informację w środkach przekazu, co porusza się po ich niebie.
„Fenomen, albo rzeczywiste obiekty stanowiące UFO będą zmierzały do wzrostu w społeczeństwie większej świadomości dotyczącej zachowania się przedmiotów w ich terenie, ale wciąż będą skłaniać do kilku obaw. Techniczne oraz obronne rozważania będą istniały nadal w tej erze.
„...AFR 200-2 szkicuje konieczny sposób kwalifikowania relacji jak również jakie powinny być procedury wobec środków masowego przekazu. Jest tam również to co w bazach powinno się teraz zdarzać, praktykowanie zadowalającej oceny obserwacji przez co najmniej dowódcę oraz inspektora:
68
„Obowiązek załatwiania obserwacji UFO powinien spoczywać na albo wywiadzie, operacjach, komendancie żandarmerii albo rzeczniku – w tym przypadku według rozkazu mają pierwszeństwo narzucone ograniczenia w organizacji bazy;
„Określony oficer powinien zostać wyznaczony jako odpowiedzialny;
„Powinien mieć doświadczenie w badaniach technicznych, oraz jeżeli to możliwe, w środowisku naukowym oraz specjalistycznym;
„Powinien zostać upoważniony do otrzymania pomocy specjalistów w bazie;
„Powinien zostać zaopatrzony w lornetkę, aparat fotograficzny, licznik Geigera, szkło powiększające oraz posiadać pojemniki w których zgromadzi próbki.
„Tym co jest wymagane, to, żeby każde zaobserwowane UFO zostało zbadane oraz doniesione do centrum technicznego wywiadu powietrznego ( Air Technical Intelligence Center ATIC) w bazie Sił Powietrznych Wright-Patterson a wyjaśnienia dla społeczeństwa powinny być realistyczne oraz znające się na rzeczy. Normalnie to wytłumaczenie będzie zrobione tylko przez rzecznika amerykańskich Sił Powietrznych. ...”
Spory komunikat jak na organizację która wielokrotnie twierdziła że 1) UFO nie istnieją; 2) każdy, kto twierdzi że widział coś takiego cierpi na halucynację albo jest nieświadomy prawdziwych zjawisk naturalnych ( np. planet, gwiazd oraz gazu bagiennego) które on zaobserwował; 3) są one całkowicie nieważne oraz niegodne badania.
Oczywiście Siły Powietrzne są bardzo świadome UFO – świadome oraz aktywnie badające – pomimo oficjalnych zaprzeczeń.
Zlokalizowany w Waszyngtonie, Dystrykt Kolumbia, Narodowy Komitet badań Fenomenów Powietrznych ( National Investigation Committee on Aerial Phenomena (NICAP)), oskarża Siły Powietrzne o robienie dużo więcej poza emitowaniem oficjalnych zaprzeczeń. Stanowisko NICA jest takie, że Siły Powietrzne rygorystycznie cenzurują informacje o UFO oraz tłumią fakty, które wskazywałyby, że spodki mogą być pochodzenia pozaziemskiego.
NICAP nie szuka swoich członków w szalonych obrzeżach obserwatorów spodków. W założonym przez Donalda Keyhoe emerytowanego majora korpusu morskiego Komitecie, mile widziany jest były szef C.I.A. R. H. Hillenkoetter jako członek jego zarządu. Członkiem jest Dewey J. Fournet Junior, były ekspert do spraw UFO Sił Powietrznych, tak samo Dr. Charles P. Oliver emerytowany profesor astronomii uniwersytetu stanu Pensylwania, Albert Chop, urzędnik NASA zajmujący stanowisko w zajmującymi się statkami kosmicznymi centrali w Houston; kontradmirał H. B. Knowles ( emerytowany marynarz amerykańskiej marynarki wojennej); oraz J. B. Hartfranft Junior, przewodniczący stowarzyszenia właścicieli samolotów i pilotów, to nazwiska zaledwie kilku innych.
A zatem, z jednej strony jest NICAP oskarżający Siły Powietrzne o cenzurę oraz dostarczający swój własny 184-stronicowy raport zatytułowany Dowód UFO ( The UFO Evidence) w którym stwierdza, że latające talerze są „najprawdopodobniej statkami kosmicznymi” pozaziemskiego pochodzenia, które „ wydają się być kontrolowane inteligentnie”, a na przeciwnej mamy majora Hectora Quintanellę Juniora, dyrektora projektu Błękitna Księga, który podsumowuje stanowisko Sił Powietrznych mówiąc: „ Nie ma niczego co wskazywałoby, że którekolwiek z tych zjawisk są pozaziemskiej natury”.
Dr. J. Allen Hynek, dyrektor należącego do uniwersytetu Północno-Zachodniego obserwatorium w Dearborn, oraz były szef projektu Błękitna Księga, został odnotowany jak mówi, że wierzy, że musi być coś w przynajmniej niektórych obserwacjach UFO. „Poziom inteligencji obserwatorów oraz piszących o UFO jest na pewno co najmniej średni, a w wielu przypadkach zdecydowanie ponad średnią. W wielu przypadkach, kłopotliwie ponad średnią.”
Po obserwacjach w Michigan tego marca, Dr. Hynek powiedział dziennikarzom że ”kiedy bardzo solidni obywatele donoszą, że coś jest zagadkowe, sądzę, że mamy obowiązek wykonać tak dobrą pracę jak tylko możemy. Traktuję `Niezidentyfikowane` jak jakąś plamę na tarczy herbowej. Za wszelką cenę my naukowcy powinniśmy być w stanie, doczekać się odpowiedzi na te rzeczy.”
Major Quintanella zgodził się, że było „niemożliwe do udowodnienie, że latające talerze nie istnieją” , oraz, że Siły Powietrzne powinny trwać w badaniach obserwacji UFO. „Wydaliśmy miliony żeby wysłać nasz statek kosmiczny na Księżyc oraz jeszcze dalej. Proszę sobie wyobrazić jaka wielka pomoc mógłby stanowić przekazany w nasze ręce pojazd kosmiczny z obcej planety oraz zbadanie zainstalowanej na nim energii”.
Chociaż major Quintanella mógł wypowiedzieć to stwierdzenie ze swoim językiem zaklinowanym mocno do swego policzka, publiczne pokazy ostentacyjnych zaprzeczeń, maskowanie prywatnych zapytań oraz żmudne badania stają się coraz bardziej oczywiste nawet dla przypadkowego obserwatora.
5 kwietnia 1966 roku Dr. Harold Brown powiedział przed Komisją Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów, że nie ma żadnego dowodu, popierającego twierdzenia, że UFO są statkami kosmicznymi. Formalne przesłuchania w sprawie UFO zostały pobudzone przez marcowy wysyp obserwacji w Michigan.
69
„Mógłby Pan nazwać badania nad UFO badaniami w zakłopotaniu”, powiedział Dr. Brown kiedy przypisywał spodki z Michigan do „gazów bagiennych”.
Dr. Brown zakończył mówiąc: „Siły Powietrzne nie ukrywają niczego”.
Niczego? Kiedy Dr. J. Allen Hynek miał swoją konferencję prasową odprawiająca obserwacje w Michigan jako będące wstęgami na bagnie, był on jednak wystarczająco uczciwy, żeby dodać zaprzeczenie: „ Naukowcy z 2066 roku mogą pomyśleć, że byliśmy bardzo naiwni w naszym samozaparciu.”
6 kwietnia kilka osób zgłosiło obserwację niezidentyfikowanego obiektu latającego trzy mile na południe od Iowa City, Iowa. Howard Fountain, który mieszka w tym obszarze, że widział czerwone powoli opadające światło na wysokości 2 do 3 tysięcy stóp. Policja z Iowa City oraz policjanci patrolujący autostradę powiedzieli, że przedmiot wydawał się im być prawie nieruchomym. Pan i Pani Lyle Wilson oraz ich troje dzieci spostrzegli dwa jasno czerwone światła poruszające się w kolistym szablonie przez około 15 minut.
7 lipca Wayne Aho, emerytowany major armii, ogłosił swój zamiar wykorzystania sześćsetstopowego obszaru światowych targów w Seattle, na miejsce postojowe dla UFO. Aho powiedział, że zamierza umieścić dwóch obserwatorów uzbrojonych w teleskopy albo lornetki na każdej stronie wieży.
„Mielibyśmy ich na dyżurze dzień i noc”, powiedział Aho dziennikarzom.
Dr. Hynek był mądry robiąc zwrot w jego obecnym orzeczeniu tematu. Brytyjski autor Arthur C. Clarke, podał doskonale praktyczną regułę w swojej książce, Profile przyszłości ( Profiles of the Future): „ Kiedy naukowiec stwierdza, że coś jest możliwe, jest to niemal z pewnością poprawne. Kiedy stwierdza on, że coś jest niemożliwe, jest bardzo prawdopodobnie w błędzie”.
Książka nie zawiera fotografii ani ilustracji. Dwie ostatnie strony zawierają reklamę innych książek oferowanych wówczas do sprzedaży przez wydawnictwo
Czwarta strona okładki.
Uwierzyłbyś...Gaz bagienny?
Jeżeli to podążałoby za tobą krętą wiejską drogą?
Jeżeli to unosiłoby się ponad twoim domem przez prawie godzinę, wywołując nieznośną temperaturę oraz wywołując uczucie „mrowienia” na członkach twojej rodziny?
Jeżeli odkryłbyś, że twoja skóra jest pokryta bąblami z dziwnymi przypominającymi poparzenia obrzeżami?
Uwierzyłbyś...Balony pogodowe?
Pioruny kuliste? Planeta Wenus?
Nie jeżeli byłbyś wybitnym Kapłanem Jezuitą – Astronomem.
Nie, jeżeli byłbyś amerykańskim astronautą, który sfotografował UFO, kiedy orbitował w czasie załogowego lotu kosmicznego.
Nie, jeżeli byłbyś dziewięcioletnią dziewczynką brazylijską, która oglądała jak spodek zatapia się nagle we wrzącej rzece!
Czy uważasz, że tylko żartownisie, dziwacy oraz kultyści obserwują latające talerze lub akceptują prawdopodobieństwo, że pochodzą one z innych planet?
Czy wiesz, że ich grupa zawiera także niemieckiego naukowca, który jest największym światowym autorytetem w sprawie podróży kosmicznych oraz głową prowadzonego przez Amerykanów programu kosmicznego Jupiter?
Czy wiedziałeś, że regulacja Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych 200-2 stwierdza, że UFO są „poważną sprawą”?
Czy wiedziałeś, że między innymi Albert Einstein protestował przeciwko rozkazowi Sił Powietrznych żeby „strzelać” do tuzinów UFO skupionych ponad Waszyngtonem?
Czy mógłbyś uwierzyć, że latające talerze przywożą obecnie przybyszy z niebios?
Mógłbyś, po przeczytaniu zadziwiających faktów udokumentowanych w tej nadzwyczajnej nowej książce!
Przetłumaczył – Adam Chrzanowski 1 wrzesień – 26 październik 2006.
On the laws of manuscript – Na prawach rękopisu.
1 Region Argentyny – przypis tłumacza.
2 Sagan niedługo później zmienił zdanie o 180 stopni. Po tej transformacji do końca życia w 1996 roku uważał odwiedziny przedstawicieli obcych cywilizacji na ziemi za nierealną. Otwartą pozostaje kwestia, dlaczego tak kilka lat po przedstawionym w książce oświadczeniu uczynił – przypis tłumacza.
3 Jeden pręt = 5,0292 metra – przypis tłumacza.
4 Jeden jard amerykański = około 0,91440183 metra – przypis tłumacza.
5 W oryginale „down-under” – potoczne w Stanach Zjednoczonych określenie Australii i pozostałych ziem półkuli południowej – przypis tłumacza.
6 Jeżeli chodzi tu o promieniowanie radioaktywne, to wówczas jednostką jest Bekerel (Bq). – przypis tłumacza.
7 Federal Aviation Administration – Federalny Zarząd Lotnictwa – amerykańska agencja zawiadująca i regulująca wszystkie aspekty cywilnego lotnictwa w USA. – przypis tłumacza.
8 Aluzja do biura politycznego rządzącego KC KPZR – jedynej partii w byłym Związku Radzieckim –przypis tłumacza.
9 Nie jest to do końca logiczne, bowiem jeżeli pierwsza obserwacja miała miejsce 3 lipca już o 19:40, to było to już zdecydowanie popołudniu. Być może autor po prostu się pomylił i zamiast afternoon - popołudniu, powinien w przypadku obserwacji z Południowych Orkadów napisać słowo evening – wieczorem – przypis tłumacza.
10 Późniejszy 39 prezydent USA w latach 1974-1977 – przypis tłumacza.
11 Autor użył tu sformułowania ..”and locker-room scuttlebutt” co dosłownie może oznaczać „szafka-pokój beczka z wodą” – przypuszczalnie jest to jakieś potoczne określenie armii. – przypis tłumacza.