Keynesizm - to jedna z dwóch wiodących XX-wiecznych szkół makroekonomicznych, której inicjatorem był John Maynard Keynes. Teoria przez niego prezentowana została po raz pierwszy przedstawiona w publikacji "Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza" w 1936 roku. Nowa teoria ekonomii szybko zyskała dużą popularność wśród ekonomistów, którzy popierali interwencjonizm państwa. Przeciwnikami ruchu byli monetaryści oraz szkoła austriacka, w tym przede wszystkim laureat nagrody imienia Alfreda Nobla w dziedzinie ekonomii Fryderyk von Hayek oraz Ludwig von Mises.
Keynes posługiwał się często pojęciem całkowitego popytu, będącego ogólną sumą zapotrzebowania na dobra i usługi w całym systemie ekonomicznym. Pojęcie to znane było też w klasycznej ekonomii. Zdaniem Keynesa poziom produkcji i zatrudnienia wynika właśnie z całkowitego popytu, podczas gdy w ekonomii klasycznej to osiągnięty poziomprodukcji i dostosowane do niego płace decydowały o całkowitym popycie.
W klasycznej ekonomii przyjmowano, że mechanizm popytu i podaży automatycznie reguluje całkowity popyt. Samoregulacja poziomu płac i cen miała gwarantować stałą równowagę między pełnym zatrudnieniem i całkowitym popytem. Nadmiar produkcji miał być zachowywany na przyszłość lub pożytkowany na nowe inwestycje. System stóp procentowych w tym modelu funkcjonował jako "koszt pieniądza", regulujący automatycznie optymalne proporcje między bieżącym spożyciem a tendencją do oszczędzania i inwestowania.
Chwilowa nierównowaga na rynku pracy wynika w teorii klasycznej tylko z istnienia zbyt dużej liczby chybionych inwestycji. Chybione inwestycje dają zatrudnienie i generująpopyt, ale same nie generują właściwej podaży. Stąd na rynku pojawia się nadmiar pieniędzy wywołujący sztuczny popyt. Aby ten nadmiar zlikwidować, trzeba w czasach kryzysu obcinać płace, zamykać nierentowne firmy (będące efektem chybionych inwestycji) i podrażać koszty inwestycji przez wzrost bankowych stóp procentowych, aż do ponownego uzyskania równowagi.
W analizie Keynesa taki sposób radzenia sobie z kryzysem tylko pogarszał sytuację. Obniżanie płac i wzrost stóp procentowych powoduje w jego ujęciu spadek popytu i jednocześnie wzrost środków na kolejne inwestycje. Inwestowanie przy spadku popytu staje się jednak zbyt ryzykowne i dlatego środki na inwestycje ściągnięte z rynku zamiast generować nowe miejsca pracy i co za tym idzie powiększać całkowity popyt, pozostają niewykorzystane w bankach. Popyt więc cały czas spada, nie powstają nowe inwestycje, kolejne przedsiębiorstwa bankrutują na skutek spadku popytu i kryzys się coraz bardziej pogłębia.
Zdaniem Keynesa, aby wyjść z tego błędnego koła, należy w czasie kryzysu pobudzać popyt poprzez działania odwrotne do tych wynikających z teorii klasycznej. Należy zatem obniżać stopy procentowe, obniżając tym samym koszty inwestycji, stosować ulgi inwestycyjne w systemie podatkowym, ratować upadające przedsiębiorstwa, a nawet bezpośrednio "pompować" pieniądze w rynek za pomocą bezpośrednich inwestycji państwa, czyli stosować na możliwie jak najszerszą skalę rozmaite działaniainterwencjonistyczne.
Jakkolwiek Keynes zgadzał się, że teoretycznie pieniądze inwestowane w gospodarkę przez państwo nie zwiększają ogólnej ilości dostępnego kapitału na inwestycje, gdyż przecież pochodzą tylko z podatków lub długów uszczuplających wolny kapitał inwestycyjny w rękach prywatnych, to jednak zachodzi tu efekt mnożnika inwestycyjnego Keynesa. Polega on na tym, że pieniądz zainwestowany generuje w przyszłości wielokrotnie więcej pieniędzy na spożycie, które z kolei pobudzają następne inwestycje i cała gospodarka nabiera rozpędu.
Istnienie mnożnika Keynesa było później najczęściej krytykowanym elementem tej teorii, szczególnie przez monetarystów. Po uchyleniu sztucznego założenia o stałości poziomu cen, mnożnik traci na atrakcyjności, jako narzędzie interwencjonizmu państwowego. Realny mnożnik inwestycyjny wprost zależy od oczekiwań inflacyjnych. W takiej sytuacji popytowy impuls rządu może równie dobrze pomnożyć poziom cen, a nie realny produkt i dochody.
Efekt Keynesa
Gdy rośnie podaż pieniądza, nie są one wydawane na konsumpcję, lecz lokowane w papierach wartościowych. Wskutek tego rosną kursy akcji, a oprocentowanie spada. To z kolei wzmaga popyt na dobra inwestycyjne, co w rezultacie daje wyższe dochody. Za dodatkowe pieniądze utrzymujący się z płacy kupują więcej dóbr konsumpcyjnych, co pociąga za sobą wzrost cen. Tak opisuje Keynes mechanizm inflacji, ale zjawisku temu nie przypisuje zbyt wielkiego znaczenia
W latach 70. dolar amerykański był nadal walutą powiązaną ze złotem na poziomie rozliczeń międzynarodowych. Ograniczało to możliwość nieograniczonego interwencjonizmu w myśl głoszonych przez Keynesa zasad: kreacja popytu w postaci wzrostu podaży pieniądza i napędzania w ten sposób popytu. Z problemem tym poradzono sobie odchodząc w tym okresie zupełnie od powiązania walut ze złotem i rozpoczęła się znana nam obecnie era pieniądza fiducjarnego, w skrócie nazywanym papierowym. Umożliwiło to urzeczywistnienie postulatów Keynesa w pełnym zakresie, dając rządowi nieograniczoną możliwość kreacji pieniądza.