„Narkomania. Interpretacja problemu społecznego.”
Wydana przez Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych w Warszawie
w 1987 roku, licząca 315 stron, nakład 8000 egzemplarzy
W XXI wiek weszliśmy z wieloma nierozwiązanymi problemami, które dotyczą całej ludzkości zamieszkującej na Ziemi. Jednym z nich nazywanym już zjawiskiem patologii społecznej jest narkomania. Większość twierdzi, że problem ten nie dotyczy
ich bezpośrednio. Dlatego też poglądy o narkomanii opieramy na przypadkowo zasłyszanych w mediach informacjach lub z artykułów prasowych. Znamy zazwyczaj nazwy kilku narkotyków oraz wiemy, że powodują one nałóg degradujący psychikę i zdrowie fizyczne człowieka. Twierdzimy, że powinno się z tym problemem walczyć, ale muszą to robić osoby posiadające odpowiednią wiedzę na ten temat, oraz instytucje do tego powołane, a uczestników tej niebezpiecznej strefy życia społecznego trzeba surowo karać.
W celu złamania stereotypów oraz poszerzenia własnej wiedzy dotyczącej zjawiska narkomanii warto sięgnąć po książkę Kazimierza Frieske oraz Roberta Sobiecha „Narkomania. Interpretacja problemu społecznego”. W części I „Narkotyki – spory o sens terminu” poznamy narkotyki i to nie tylko te, które są tym mianem określane ze względu na swoje właściwości lecz także ich substytuty, dzięki którym zapotrzebowanie na określone przeżycia psychiczne może być realizowane. W części II „Historia naturalna narkomanii” czytamy nie tylko o tych klasycznych narkotykach lecz także o innych środkach służących do odurzania się w różnych etapach historycznego rozwoju społeczeństwa. Służy to zrozumieniu ich roli w życiu ludzi a także powodów, dla których narkomania zaczęła być postrzegana jako problem społeczny, z którym trzeba coś zrobić. Ale co? Próby odpowiedzi na to pytanie znajdziemy w wymienionej już części II jak i w III „Interpretacje”. Poznajemy tu mechanizmy polityki społecznej, której celem jest zapobieganie i zwalczanie narkomanii oraz leczenie osób już uzależnionych. Nie znajdziemy tam jednak jednoznacznej recepty na rozwiązanie tego problemu a jedynie opisy różnych metod postępowania w tym zakresie wraz z zaletami i wadami każdej z nich. Możemy sami wywnioskować, że dzieje się tak dlatego, ponieważ tego jedynego i skutecznego środka na roztrzygnięcie problemu nie ma.
Autorzy książki na samym wstępie przyznają, że obiektywne przedstawienie zjawiska narkomanii może zburzyć powszechnie obowiązujące o niej przekonanie, a brak potępienia narkomanów spowoduje, że książka zostanie odebrana przez niektórych jej czytelników jako „promocja” uzależnienia.
Podjęta już w I części książki rozprawa o naturze narkotyków, z właściwościami których jednoznacznie utożsamiamy negatywne skutki narkomanii ma na celu przedstawienie faktycznych przyczyn, dla których możemy mówić o zjawisku jako o problemie społecznym. Powszechnie przyjęte definicje narkotyków mówią o ich właściwościach jako „powodujących zmianę stanu psychicznego człowieka, prowadzących do uzależnienia od nich oraz szkodliwych – powodujących zmiany chorobowe w organizmie”. Definicje tego typu same cechy narkotyku kojarzą z negatywnymi skutkami ich zażywania. Jednak przedstawione dowody już nie tak jednoznacznie tym właściwościom przypisują kojarzone z nimi zło. Każda z tych cech narkotyku może zostać częściowo podważona przez wyniki badań medycznych prowadzonych nad narkomanami. Kryterium „substancji powodujących zamiany stanu psychicznego” podważone jest stwierdzeniem, że nie tylko środki z listy zakazanych narkotyków zmieniają nasze nastroje. Wyznacznik mówiący o „uzależnieniu” jako o właściwości tych środków podważają badania stwierdzające brak uzależnienia u osób, które poddano działaniu narkotyku bez ich wiedzy, mimo że dawki powinny prowadzić do uzależnienia. Kryterium to również upada po stwierdzeniu, że wiele środków odurzających nie powoduje jakiegokolwiek uzależnienia. Istnieją zaś substancje, od których ludzie są uzależnieni, lecz nie są one narkotykami np. insulina dla chorych na cukrzycę. Skąd więc powszechne przekonanie o szkodliwości narkotyku? Przekonanie, które w zasadzie zaczęło istnieć dopiero w czasach współczesnych.
Od zarania dziejów człowiek starał się poznawać najbliższe otoczenie i świat. Nie przestawał jednak tylko na podróżach. Okrywał, że przyroda oprócz zaspokajania głodu daje również przyjemności poprawiając nastrój choć na krótką chwilę, czyniąc życie łatwiejszym i mniej bolesnym. Ludzie przy różnych okazjach starali się zmienić wizję ustalonego świata, a czynili to przy pomocy różnych „darów natury”. Indianie stosowali np. liście krzewu coca jako środka pozwalającego oszukać zmęczenie i głód, a wśród plemion Scytów znany był obrzęd wdychania oparów rozgrzanych konopi wprawiający organizm w dobry nastrój pozbawiony strachu. Możemy więc stwierdzić, że narkotyki znane są od wieków. W czasach gdy wiedza medyczna pozwalała już na stwierdzenie charakterystycznych cech środków odurzających, każdy nowy z nich fascynował lekarzy, którzy widzieli w nim lekarstwo na ludzkie cierpienie. Tak było z wynalezieniem heroiny, którą pod koniec XIX wieku wprowadzono do lecznictwa uznając ją za środek silnie przeciwbólowy oraz skutecznie działający przeciw kaszlowi i astmie. Początkowo używana była też do leczenia uzależnionych morfiną, stając się następnie sama silnym środkiem narkotycznym. Podobnie było z syntezą kokainy dokonanej przez neurologa S. Freuda – pierwszy okres świetności przeżyła ona w czasie I wojny światowej. Używali jej lotnicy, dla których narkotyczne „przyśpieszenie” reakcji jakie dawała roztrzygało często o życiu lub śmierci. Możemy teraz postawić pytanie – dlaczego współcześnie w narkotykach upatruje się sprawcy nieszczęścia, któremu nadano imię „narkomania”.
Frieske i Sobiech w swojej książce utożsamiają to z myleniem skutków tego zjawiska ze skutkami działania samego narkotyku. Same właściwości środka odurzającego to jeszcze trochę za mało aby zyskał on miano szkodliwego narkotyku. Wyróżniamy go za taki bardziej na podstawie szkodliwości skutków, które powoduje gdy jest zażywany.
Takie spojrzenie na poruszany temat nasuwa stwierdzenie, że w życiu jednostki narkotyk może mieć pozytywne działanie. Pozytywne w tym znaczeniu, że łagodzi trudy naszego dopasowania się do warunków świata zewnętrznego, zwłaszcza tego współczesnego gdzie człowiek jako pojedyncza jednostka to tylko narzędzie w istniejących mechanizmach społecznego współżycia, ciągle przystosowująca się do istniejących układów społecznych. To właściwości narkotyków pozwalają na wywołanie subiektywnego uczucia zwanego euforią czyli nadmiernie dobrego samopoczucia. Czasami przecież sami byśmy chcieli aby w krótkim czasie po trudach codziennego życia osiągnąć względny komfort psychiczny w postaci spokoju, odprężenia i poczucia bezpieczeństwa. Dążymy do tego celu różnymi sposobami. Narkotyki zaś są „najkrótszą” drogą do osiągnięcia tego celu.
Społeczeństwo samo jednak broni ustalonych norm postępowania, przeciwstawia się naruszaniu ustalonego porządku. Właśnie taka swoista „samo-terapia” psychiki zwłaszcza gdy dynamicznie rozrasta się zostaje włączona w szersze układy społeczne. Prawo zaczyna regulować obrót narkotykami co powoduje, że ich poszukiwanie uruchamia nielegalną produkcję i sprzedaż. Społeczna krytyka takiego zjawiska uruchamia z kolei mechanizmy walki z nim – ściga się nielegalnych producentów, handlarzy i przemytników a dla osób już uzależnionych tworzy się ośrodki gdzie są oni poddawani leczeniu i rehabilitacji. W takim układzie to już nie sam narkotyk powoduje degradację jednostki lecz warunki w jakich najczęściej będzie zdobywany i przyjmowany.
Nielegalność sfery życia związanej z narkomanią powoduje, że rośnie zagrożenie dla zdrowia – narkotyki przyjmowane są w mało sterylnych warunkach, które powodują infekcje, zarażenie chorobami zakaźnymi itp. To również szczególna podatność na zarażenie chorobą, która dopiero po publikacji książki „Narkomania......” została określona mianem dżumy XX wieku czyli AIDS. W 1993 roku w Polsce na ogólną liczbę 2500 zarejestrowanych 70% narkomanów była nosicielami tej choroby. Jakość pokątnie zdobytego narkotyku nie jest znana, zróżnicowanie siły oddziaływania często doprowadza do przedawkowania, zanieczyszczenia zaś powodują pogorszenie ogólnego stanu zdrowia. Konieczność nielegalnego zaopatrywania się w narkotyki to „koło zamachowe” mechanizmu uruchamiającego przestępczość wśród producentów, handlarzy jak też samych narkomanów, którzy usiłują zdobyć narkotyk. Wreszcie konieczność zdobycia środków pozwalających na realizację uzależnienia to też często przestępstwo – włamania, wymuszenia czy rozboje. Reglamentacja środków psychotropowych, ich niedosyt na rynku jest czynnikiem zmuszającym do „wynalazczości” w tej dziedzinie. Pojawiają się substytuty narkotyków, które w sposób szczególny czynią narkomanię niebezpieczną. Przypadkowe zażywanie różnych środków farmaceutycznych, eksperymenty z substancjami chemicznymi, których właściwości nie są nikomu znane a przez to mogą być bardzo szkodliwe, to wybór z konieczności pozwalający zaspokoić potrzeby tym co jest najłatwiej dostępne. Wspaniałym potwierdzeniem tej tezy w książce jest charakterystyka polskiej narkomanii. To nie klasyczne narkotyki w okresie międzywojennym świadczyły o problemie lecz szacowane na dziesiątki tysięcy konsumentów zjawisko odurzania się eterem etylowym, łatwo dostępnym i tanim. Lata powojenne to przede wszystkim nadkonsumpcja leków przeciwbólowych zobrazowana wzrostem spożycia w okresie 5 lat jednego z nich – elenium z 500 sztuk do około 65 tysięcy. Początek lat siedemdziesiątych z wpływem zachodnich młodzieżowych ruchów kontestacyjnych to nie jak tam LSD, haszysz i opium lecz polskie substytuty – opary rozpuszczalników, klejów oraz początek doświadczeń z rodzimym makiem. Wreszcie przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych to zainteresowanie opiatami lecz nie klasycznymi a uzyskiwanymi „rewolucyjną” technologią gdańskich studentów chemii, pochodnymi krajowego maku. Powszechne, tanie i łatwe do zakupu substytuty narkotyków aczkolwiek o trudnych do określenia właściwościach przyczyniły się do powstawania bardzo tragicznych skutków przypisywanych narkomanii.
W I części książki „Narkomania......” Frieske i Sobiech pozwolili nam zrozumieć przyczyny, dla których tak wielu ludzi sięga po narkotyk, którego „użycie jest najprostszą drogą, na której normalni ludzie zakosztują doznań niezwykłych ...”A także z właściwej strony pozwalają nam zobaczyć szkodliwość narkomanii, nie bezpośrednio narkotyku jako takiego lecz skutków, które jako szkodliwe odbiera społeczeństwo gdy narkotyk zostanie zażyty.
Przedstawiony powyżej pogląd autorów na naturę narkotyku jest celowym wstępem pozwalającym na łatwiejsze określenie przyczyn, które powodują, że może być on atrakcyjnym środkiem przystosowania się jednostki do zbiorowego życia. Dla osób z deformacją osobowości, niedojrzałych emocjonalnie, z niedorozwiniętym systemem wewnętrznej kontroli, charakteryzujących się nieporadnością wobec życiowych trudności - narkotykowe „zniekształcenie” rzeczywistości będzie swoistą ucieczką od tych problemów. Młodym ludziom odczuwającym problemy niestabilności rodzin, zanik wpływu rodziców na ich życie narkotyk to równoważnik ciepła rodzinnego i uczuć, oderwanie się od szarej codzienności w złudny świat radości i szczęścia. Osobom, których nie nauczono samodzielności i dlatego nie widzą szans na znalezienie się w nowych rolach społecznych środki odurzające to wybór możliwości doraźnego pokonania zarówno niskiej samooceny jak i nieśmiałości oraz lęku przed takimi wyzwaniami. Wreszcie ludziom, którym realia życia są wrogie a nie istnieje sposób zmiany takiego faktu, narkotyk staje się sam w sobie symbolem odrzucenia powszechnego stylu życia, negacją istniejących celów i sposobów ich osiągania. W konsekwencji tych doświadczeń z narkotykiem i tak pojawią się już nam znane negatywne skutki, jednak książka „Narkomania....” sprawia, że chociaż na chwilę zastanowimy się nad tymi ludzkimi problemami, pozwoli nam ona chociaż w niewielkim stopniu zrozumieć fakt, dla którego ludzie sięgają po narkotyk. Jeszcze lepiej zrozumiemy postrzeganie atrakcyjności środków odurzających gdy te osobiste decyzje o ich zażywaniu skojarzymy z funkcjonującymi w społeczeństwie wzorami takiego zachowania. Ludzie odczuwający w/w problemy dostają najczęściej gotowy sposób na ich rozwiązanie – to nie oni sami odnajdują narkotyczne „lekarstwo”, pomagają im w tym inni. Narkotyki podsuwają znajomi, koledzy, przyjaciele, którzy wcześniej po niego sięgnęli. Wzór takiego postępowania wydaje się bardzo atrakcyjny, więc dlaczego z niego nie skorzystać?
Z kolei rozważania autorów nad powodem, dla którego skutki narkomanii są powszechnie negatywnie odczuwane przez społeczeństwo to wstęp do zastanowienia się nad mechanizmami, które uruchamiane są w celu przeciwdziałania zjawisku. Skutki są aż nazbyt widoczne, jednak może szczególnie mocno odczuwać te lub inne – jedni ze zjawiskiem narkomanii utożsamiają przestępczość wyrosłą na jej gruncie, inni skłaniają się do stwierdzeń, że uzależnienie to przede wszystkim degeneracja stanu zdrowia narkomanów. Praktyka instytucji realizujących politykę społeczną w zakresie przeciwdziałania uzależnieniom przystaje w zasadzie do takiego podziału. Z jednej strony ukierunkowana jest na walkę ze zjawiskiem, które z racji prawnych uregulowań umiejscowione zostało w sferze nielegalności, z drugiej natomiast narkomanów jako chorych traktuje bardziej liberalnie stwarzając możliwość specjalistycznej opieki medycznej. Powstały już w latach 30-tych model leczniczo-represyjny dominuje w polityce społecznej większości współczesnych państw. Rodzi to dylematy czy narkoman to osoba chora, czy też może potencjalny przestępca? Sprzeczność taka wymusza wybieg w formie leczenia osób uzależnionych i karanie handlarzy i producentów środków odurzających. A gdzie umieścić narkomana, który jednocześnie produkuje narkotyk na własne potrzeby lub jednocześnie obraca nim w celu osiągnięcia środków na życie? Otwiera to furtkę możliwości ucieczki od odpowiedzialności za łamanie prawa do ośrodka leczącego i poddanie się długotrwałej kuracji. Sama realizacja celów przeciwdziałania narkomanii napotyka wiele trudności. Zbyt pobłażliwe prawo, to wzrost bezkarności przestępców czerpiących zysk z dystrybucji narkotyków i na pewno znaczny wzrost dostępności tych środków. Zbytni rygor natomiast to konsolidacja tych środowisk, często wywołanie faktycznej wojny ze „stróżami prawa” bo popyt na narkotyki musi być i tak zaspokojony. Większe ryzyko procederu to wyższe ceny środków odurzających, większe więc trudności ze zdobyciem ich przez osoby uzależnione, które same będą zmuszone do przestępczości związanej ze zdobyciem narkotyku lub środków na ich zakup. Problemy z lecznictwem narkomanów to konieczność przeznaczenia dużych nakładów finansowych na tworzenie specjalistycznych ośrodków i długotrwałą terapię wymagającą zarówno farmaceutycznego odtrucia, jak również psychologicznej pomocy z rozwiązaniem przyczyn, dla których narkotyki były zażywane. Trzeba też pamiętać, że wspólna terapia uzależnionych pochodzących z różnych środowisk to często wzajemna edukacja dotycząca miejsc gdzie handluje się „towarem”, sposobów produkcji narkotyku jak i sposobu zdobycia środków na ich zakup. Nawet zwalczenie przyczyn uzależnienia w sterylnych, szpitalnych warunkach nie jest jednoznaczne z sukcesem gdyż po powrocie do własnego środowiska, konieczność pokonywania codziennych trudów życia to bardzo często przyczyna ponownego sięgnięcia przez „kuracjusza” po środek odurzający. Możemy sądzić, że leczenie to tylko azyl dający darmowy wikt i opierunek, pozwalający rozwiązać problemy zdrowotne narkomana, którego celem nie jest jednak chęć wyjścia z nałogu. Powyższy model przeciwdziałania niesie za sobą jeszcze jeden istotny problem, nad którym sami na pewno nie zastanawialibyśmy się. K. Frieske i R. Sobiech w książce „Narkomania ...” sposobom realizacji walki z tym nałogiem przypisują również określone role społeczne, które sami narkomanii sobie narzucają. Gdy uzależniony przyswoi sobie obraz, że jest zagrożeniem dla porządku prawnego to powoli stanie się przestępcą gdyż tak będzie mógł zaspokoić oczekiwania innych wobec siebie. Z kolei utożsamiając się siebie za osobę chorą, wymagającą interwencji lekarza w samej kuracji nie dostrzeże możliwości zerwania z nałogiem, widzieć będzie tylko kolejny etap stawania się narkomanem. Formy przeciwdziałania narkomanii stają się więc, wbrew założeniom przyczynami, które wikłając psychikę uzależnionych powodują, że jeszcze mocniej widzą oni niemożność skutecznej walki z własnym problemem.
Pisząc dotychczasowy tekst oparty na stwierdzeniach zawartych w książce „Narkomania. Interpretacja problemu społecznego” często używałem stwierdzenia „problem społeczny” gdyż na takie miano zasługuje zjawisko narkomanii czyli coś co narusza w jakiś sposób ład społeczny i jest niezgodne z powszechnie uznawanymi normami. Co zaś tyczy się intensywności z jaką to zjawisko jest postrzegane przez społeczeństwo to w bezpośredni sposób wiąże się to z liczbowymi statystykami. Jednoznaczne określenie narkomanii w połowie lat 80-tych jako problemu społecznego wynikałoby ze wzrostu liczby zarejestrowanych w szpitalnych kartotekach narkomanów, w latach 80-83 z 8300 do 14 tysięcy osób, wzrostu ilości przestępstw związanych z narkomanią w tych samych latach z 1500 do 3014 czy wzrostu liczby zgonów w wyniku przedawkowania z 18 do 110 osób. Jednak autorzy książki mniej uwagi przywiązują do statystyk twierdząc, że kategorie badań tylko wyrywkowo traktują zjawisko i trudno je ze sobą porównywać a zwłaszcza na tej samej podstawie jednoznacznie charakteryzować problem. Czym podyktowane jest więc takie zainteresowanie prowadzące do wniosków, że oto mamy przed sobą problem? Książka dostarcza nam pewnego wzorca, który pozwala wytłumaczyć rozwój problemu społecznego. Bazuje on na teorii amerykańskiego socjologa H.S. Beckera, który w przejściu zjawiska przez określone etapy przypisywał jego późniejsze uznanie za problem. W etapie pierwszym następuje rozpowszechnienie, gdy ludzie zauważą, że istnieją rażące odstępstwa od stanu właściwego i w pełni są przekonani co do zagrożenia dla funkcjonowania społeczności. Niejako automatycznie następuje legitymizacja owego odkrycia – opinia publiczna dowiaduje się o tym niebezpieczeństwie poprzez prezentację, która łatwo trafia do przekonania. W trzecim etapie zwanym instytucjonalizacją ludzie mający potrzebne kwalifikacje i pełniący określone funkcje społeczne muszą dalej przejąć odpowiedzialność za zjawisko gdyż w społeczeństwie powołani są do rozwiązywania problemów. Przy takim spojrzeniu to już duża liczba tych, którzy są przekonani o zagrożeniu jakie niesie narkomania, szerokie publiczne nagłośnienie przypisujące narkomanii szczególne niebezpieczeństwo oraz duża liczba profesjonalnych instytucji naukowych, organizacji społecznych, organów administracji publicznej, ośrodków leczenia zajmujących się zjawiskiem kreuje go na problem społeczny. Dochodzimy w tym momencie do wniosku, że nawet niewielka grupa narkomanów zauważana przez ludzi stanowczo definiujących to niebezpieczeństwo, wśród innych wymusi działanie instytucji dążące do wyeliminowania zjawiska a tym samym grupa tych narkomanów urośnie do rangi realnego problemu. W mechanizmie tym odkrywamy też dzięki autorom wytłumaczenie falowego wzrostu zainteresowania narkomanią, potrafimy zrozumieć emocje jakie jej towarzyszą, chociaż w porównaniu z innymi problemami nie jest bardziej poważna. Bardzo często w procesach zauważenia problemu i jego legitymizacji biorą udział osoby najbliższe narkomanom, stąd apele o pomoc i szybkie działanie są bardzo dramatyczne, nasycone obrazami ich osobistych koszmarów a tym samym szczególnie mocno oddziaływują na innych, którzy jednogłośnie włączają się w chór wołających o pomoc. Z kolei w procesach instytucjonalizacji profesjonaliści zajmujący się rozwiązywaniem problemu mogą być sami zainteresowani w kreowaniu narkomanii na wielki problem a wręcz patologię społeczną. Dopatrują się przy tym swoich interesów – stają się bardzo potrzebni w społeczeństwie, rośnie ranga sprawowanych funkcji a często ilość środków na prowadzoną działalność. Rozdział książki noszący podtytuł „Interpretacje” wiąże również fakt różnego postrzegania problemu z warunkami wynikającymi z ideologicznych przesłanek panującego systemu rządów. Przytoczone przykłady wyciszania problemu społecznego narkomanii w Polsce końca lat sześćdziesiątych utożsamiano z biurokratyczną zasadą socjalizmu, która twierdziła, że samo pojawienie się problemu sprzecznego z żywotnymi interesami klasy rządzącej równoznaczne było z jego rozwiązaniem. Takie kwestie poruszane w książce wydanej w 1987 roku gdy system ten funkcjonował i miał się całkiem dobrze, zwiększają tylko zaufanie do obiektywizmu Kazimierza Frieske i Roberta Sobiecha w interpretowaniu zjawiska narkomanii.
Bogactwo wszelkich kategorii w jakich rozpatrywany jest problem społeczny narkomanii w książce „Narkomania. Interpretacja problemu społecznego” przyczynia się do rozszerzenia wiedzy o tej tematyce, ale co najważniejsze autorzy przekonują, że pewne obiegowe sądy nad samym zjawiskiem i ludźmi uzależnionymi nie są do końca słuszne. Żeby zrozumieć cechy narkotyku, jego funkcje w życiu ludzi i problematykę negatywnych skutków, dla których jest społecznie potępiany, trzeba zagłębić się w treść tej publikacji do czego bardzo serdecznie zapraszam zwłaszcza w te długie zimowe wieczory.