Łęczyckie
Gwary Łęczyckiego to gwary przejściowe między trzema wielkimi dialektami polskimi: wielkopolskim, małopolskim i mazowieckim.
W istocie na tym terenie - pogranicznym pomiędzy trzema wielkimi regionami Polski, czyli Wielkopolską, Małopolską a Mazowszem - spotyka się cechy charakterystyczne dla wszystkich tych trzech głównych dialektów polskich; stąd też dialektolodzy obecnie traktują je jako typowe dialekty przejściowe.
Dwie podstawowe cechy dialektalne łączą gwary łęczyckie głównie z Małopolską, tzn.:
Fonetyka międzywyrazowa udźwięczniająca, np.: jag na , jag oroł , nidz nie robił , siedym lad miałam , jag u nas, itp. Udźwięcznianie dotyczy ponadto 1. os. lm. cz. przeszłego, której końcówka fleksyjna -śmy jest realizowana najczęściej jako -źmy, np. byliźmy , chodziliźmy , wyglądaliźmy , mieszkaliźmy .
Spółgłoska dźwięczna odpowiadająca ogólnopolskiej spółgłosce bezdźwięcznej pojawia się ponadto w wyniku udźwięcznienia spółgłoski przed samogłoską w niektórych wyrazach, np. poledziało , skródziło sie = poleciało, skróciło się, czy w formie pastużym, w której obok udźwięcznienia sz > ż w wyrazie pastusz występuje ponadto zwężenie artykulacji samogłoski przed spółgłoską półotwartą nosową m, w końcówce N. lp. r.m. -em.
Mazurzenie notowane tylko w pojedynczych przykładach: juz , cegoś jesce , zeście upiekli , csa , czsza.
Pewien związek z mazurzeniem ma , np. źryć , reśte , śpaler czy ciort = żreć, resztę, szpaler, czart. Miękka spółgłoska ś jest też rezultatem upodobnienia fonetycznego do następującej spółgłoski miękkiej, np. kesini , przyśli , pośli, wyśli = kieszeni, przyszli, poszli, wyszli.
Odmienna od języka literackiego jest wymowa dawnych samogłosek ścieśnionych , tj.:
dawnego é jako y (lub dźwięk pośredni ye) po spółgłoskach twardych i stwardniałych, np. dwudziestygo ósmygo , pierszygo , z jednygo , mlykim , plyśnieje , znaleźć, a po miękkich zaś przeważnie jako i, np. do śmichu , śmiszne , kobitom , przyniś , powidz , do drugigło , ale śpiywałam.
dawnego á jako o, np. dziod , loske , po śniodaniu , kozały , słuchocie , schowoł , wyganioł , zabroł , dużo, drewniano, a także w przyrostkach, takich jak -ak, -arz czy -al, np. dzieciok , chłopoków , świnioka , gospodorz , kowol .
Ten sam rezultat, czyli y lub i na miejscu ogólnopolskiego e, zaś o na miejscu a, wynika ponadto ze zwężenia artykulacji samogłosek przed spółgłoskami półotwartymi, rzadszego przed ustnymi r, l, ł, np. ciort , częstszego zaś przed nosowymi, np. siedym czy razym , nom , wom , som , pon .
Gwary łęczyckie zachowują dawne grupy ir, yr z brakiem rozszerzenia artykulacyjnego, np. prześciradło , przebirało sie , zabirali , ubiyrali czy piyrszy.
Wskazana powyżej realizacja samogłosek przed spółgłoskami nosowymi sprowadza się nie tylko do wymowy w tej pozycji samogłoski:
e jako y po spółgłoskach twardych, zaś jako i - po spółgłoskach miękkich (głoska y jest w tej pozycji wyjątkowa), por. więcej przykładów: jednymu , pod łoknym , potym , tyn Nimcioszek , wy mnie oraz na tydziń , piniążek , Nimiec , kijim , pługim , zimia , ni mogły , ni mo zimi i po swojymu ,
ale także niekonsekwentnie i rzadko (czasem tylko w opowiastkach ludowych):
o jako u, np.: una , łun , kuńczyny , kuniec = ona, on, kończyny, koniec.
Podobnie wymowa samogłosek nosowych w gwarach łęczyckich bywa zwężona, czyli:
ę jako nosowe y lub grupa yN po spółgłoskach twardych lub jako nosowe i (iN) - po miękkich, głymbij , kryńciło , pryndzyj , pynkła , ze synkatym , minsa , dziesińć , wincy = głębiej, prędzej, pękła, z sękatym, mięsa, dziesięć, więcej;
ą - jako nosowe u przed spółgłoskami szczelinowymi, np. sunsiada , sunsiadka , ale też piniążek .
Częsty jest natomiast zanik nosowości w czasie przyszłym czasownika być, np. bydziesz , bydzie więcej , bydzie mioł , bydzimy jeść , też bede mogła .
Przed spółgłoskami l, ł spotyka się typowo gwarową realizację typu: rozdyna sie, wzinam .
Przejście wygłosowego -aj > -ej występuje zarówno w przysłówkach typu tutej, jak i w formach 2 os. lp. trybu rozkazującego, np. czekej , pchej , a w wyniku analogii - także w liczbie mnogiej, np. dejcie .
Konsekwentny brak przegłosu samogłoski e w o dotyczy form czasownikowych, np. przyniese , przyniesłam , przyniesłaś , przyniesły.
Gwary łęczyckie cechuje typowy dla Polski południowej i zachodniej, związany z ruchomym e szerszy zakres występowania przyimków i przedrostków we, ze, łączących się z wyrazami zaczynającymi się pojedynczą, taką samą lub podobną spółgłoską, co potwierdzają takie przykłady, jak: we wojne, ze synkatym.
Także uproszczenia grup spółgłoskowych w dialektach łączą gwary łęczyckie raczej z dialektami małopolskim i wielkopolskim, np. przyniś , pierszygo , piyrszy , śpiywałam. Konsekwentna jest realizacja wszysko oraz uproszczenia fragmentów wyrazów takich jak: se, czsza = sobie, trzeba.
Zmiana w grupach spółgłoskowych z ch obejmuje przejście w spółgłoskę k w takich wyrazach, jak: kcioł czy krzciny.
!Z dialektem mazowieckim łączą z kolei gwary łęczyckie wyraziste fonetyczne cechy mazowieckie, których w porównaniu z gwarami sieradzkimi jest tu więcej. Są to, poświadczone na ogół sporadycznie:
a) asynchronicza wymowa spółgłosek wargowych miękkich, tu tylko w wyrazie mniałam ,
b) stwardnienie spółgłoski wargowej zarówno w grupach św', ćw', dźw', tu tylko w formie śwyństwo także stwardnienie m' w odmianie zaimka ja, por. między innymy celownik my = mi,
c) uproszczenie grup spółgłoskowych powstałych w wyniku asynchronicznej wymowy spółgłosek wargowych miękkich przez zaniechanie wargowości, co dotyczy tylko spółgłosek wargowych szczelinowych w', f' oraz nosowej m', a co tu poświadcza wyjątkowa forma cojek = człowiek,
d) sporadyczna twarda wymowa spółgłoski miękkiej k', np. kesini, take Nimcy , take było = kieszenie, takie,
e) wyjątkowa wymowa twarda spółgłoski l, np. polyliśmy .
Cechy fleksyjne
W odmianie zaimków zachowuje się archaiczna końcówka M lmn. form niemęskoosobowych, np. uny : „Uny były tam łod Buga czy gdzieś, take Nimcy”; więcej przykładów tego typu to: formy męskoosobowe wyśta byli i byliśta.
W wyniku analogii w D. lp. r. męskiego i nijakiego zaimków pojawia się końcówka -igo, np. jakigo , takigo .
Słowotwórstwo (wybrane zagadnienia):
Mazowiecki przyrostek -ić, np. polecić , wiedzić , też: zmelić `zemleć', mić = mieć.
Liczne zdrobnienia nie tylko rzeczowników, np.: pioseneczka, krótkie sukieneczki, tak o sukienkach ślubnych, Nimcioszek, piniążki, ale także przymiotników i przysłówków, np.: bialutka, czyściutki, drobniutko.
Słownictwo (wybór):
aby - partykuła `tylko': „Umiał śpiewać, to łączył tam swoje jeszcze trzy grosze, a nie umiał, to aby mówił, żeby na niego nie śpiewać”.
bania `dynia'.
bułka `ciasto zostawiane jako zakwas do następnego wypieku', też: `bochenek chleba'.
dziargotać `mówić niby innym, niezrozumiałym językiem': „Po swojymu tam dziargotałam”.
dzieża // dzierża `drewniane, zwykle okrągłe naczynie do zarabiania chleba'.
galancie `dużo', też: `dobrze, ładnie, fajnie': „Galancie ty margaryny było”.
ino - partykuła `tylko': ino jednymu , ino pilnowała dzieci.
kobieta - tak o żonie: „Przyszed do mnie, z kobitą przyszed”.
kopańka `duże, podłużne drewniane naczynie do zarabiania chleba'.
leberka - przez samą informatorkę zdefiniowana jako: „to inaczej pasztetowa”;
nażreć się `najeść się': „Jak sie nażarła, to sie rozdyna i pynkła” (o krowie)
przewoziny `obrzęd kończący wesele, a polegający na przewiezieniu państwa młodych wozem przez wieś, z towarzyszącymi im muzykantami'.
przód - przysłówek `najpierw, początkowo, wcześniej': „Przód to tak było rzetelnie, że kiedy sie urodził, to czsza było zapisać”.
stary mój - tak o mężu: „Mówił stary mój, że to ze żydowskich nosów”.
tarka `ręczna pralka do prania'.
wychodzić `pochodzić': „Z bogatego rodu ona wychodziła”.
zsiadłe `kwaśne', tak o mleku.
żarcie `jedzenie dla zwierząt', ekspresywnie bądź niestarannie tak też o jedzeniu dla ludzi.
TEKSTY:
- O, dzień dobry sąsiedzie, cóż to, słuchocie muzyki?
- Tak, tak, słuchom muzyki.
- Ale jo wos pytom co innego.
- Co? Na jednego mie zapraszacie, z przyjemnością se gozołki wypije.
- Ale ja nie myśle wcale o tym.
- Potym? Może być i potym, niepilno mi przecie.
- E, sąsiad troche nie dosłyszy i z tego wychodzi ambaras.
- Ano, dlatego nie zaraz, bo czekam tu na kogoś, a umówiłem sie z nią właśnie.
- Mniejsza z tym. A jak tam waszyj córki zdrowie?
- Hy, romanse? Romanse to mi już nie w głowie, to nie dla mnie.
- Toż to można dostać z nim żółtaczki!
- Bliźniaczki? Tak, tak, bliźniaczki, dwóch ślicznych chłopczyków.
- Ciort swoje i dziod swoje, toż to istne kpiny!
- Ano mówili mi, że bydą krzciny, bydzie muzyka, dużo gości.
- Żegnom cie, stary bałwanie!
- Moje uszanowanie, moje uszanowanie.
- Toż to można dostać z nim gorączki!
- Całuje rączki, całuje rączki.
- Sąsiedzie, do licha ciężkiego, czy żeście sie wściekli?
- O, kure żeście upiekli, o, lubie, bardzo lubie kure.
- Uch, żeby cie pokręciło!
- Ano, bardzo mi było miło.
- Uch, żebyś diabła zjod, pieronie!
- Ano, powim żonie, przyjdziemy tu razym.
- Gwałtu, rety, szlag go trafi!
- Ona sama tu nie trafi.
- Uch, żebyś spuch, głuchmanie!
- Moje uszanowanie.
- Uch, żebyś spuch jak ta deska!
- Mm, bardzo miła sąsiadeczka, tylko że ma jeden feler, że troche przygłucho.
*
-Co Pani robiła jak młoda była?
Ja miałam siedem lat i krowy już pasłam na polu u ojca, siedym lad miałam.
-To się przeganiało krowy?
Kotuś, pyntało sie je. Były takie pęta, tak, no z czegoś to było, nie, i sie ładnie skrynciło i sie tam zawiązało żeby, skródziło im sie, tak że ni mogły tak polecić prosto, prędko, tylko tak drobniutko szły sobie. Były kuńczyny siane, tam różne rzeczy. Były saladery, były take. Tu możno było na łańcuchu uwiązać i by sie najadły, nie? to cholera csa było paść, pilnować. A ja byłam dobrym pastużym, to żym siedem lat pasła krowy. I krowa nie rozdyna sie ani nie pynkła ani nic. Sie nażarła, to sie rozdyna i pynkła. Albo jak ją, przebili jum, no to już nie, tylko jag nie przebito była. No przebili, żeby to, to powietrzo wyszło. No jak sie tak najadła kończyny za dużo, no to już, takie miała boki oba wielkie.
-Mieli Państwo ziemię?
Nie, a u ojca to była zimia, to łojciec łoroł pługim, pługim robił. To jak kartofle sie wykopało, bo pod skibe sadzili, to znaczy. Wiecie, co to jest skiba? No to powidz. No, sadziło sie kartofle na przykład, nie? I znów jechały i przykrywały tom zimią. To zawsze było głymbij te kartofle były.
syn p. Baranowskiej: Wiy Pani, to tak było, pojedyńczo ten ziymniak, jeszcze przydepnuł wtedy go, a później ten koń szed z pługim i zaorali.
p. Baranowska:
I, kochanie, i potym jag już wykopane były, chodziliźmy razym tak, no, jag u nas było dwadzieścia ludzi kopać kartofle, nie? no to przez dziń sie wykopało, to potem sie chodziło znowu do sumsiadów, do drugigło, łodrabiało im sie. No to łojciec jag oroł tum ziymie, co kartofle były pod tą skibe, jak to ja mówie, no to czsza było jeszcze z wiadrem chodzić, bo jeszcze były, jeszcze kartofle sie wyłorywały, a szkoda było, to czsza było wyzbiyry zbierać je do wiadra i na kupe wysypywać.
-A ile miała Pani lat, jak wyszła za mąż?
łosimnaście.
-Zakochała się Pani, czy rodzice kazali?
Rodzice, bo kowal był, zarabiał dobrze piniążek, a nie tam, bo miałam fajnych chłopoków jak cholera takich, i krawiec, i szewc, i piekarz był, to ooo, ale ni mo ziymi, to co to z tego. Ale ten wóz, wóz ojcu łokuł tak porzonnie, no i, i widzioł tu, łojciec widzioł, jak tu łobkuwały, roboty było pełno, piniążki były, to mówi, o taki to bydzie mioł, nawet zimi ni mo, a piniądze są. Kowol to to, robote robił w kuźni i. Konie kuł, pługi robił nowe, brony nowe robił, wszysko robił.
-To ojciec Panią wydał?
Tak.
-Ale chyba dobrze?
Dobrze było, jak dzieci były i cojek sie najad, to co to niedobrze, nie? Jak sie nie było głodnym, to juz dobrze.
-A ile dzieci Pani miała?
Trzy, dwie dziewczynki i ten chłopiec, co tu był. To akurat na wojne był i taki mały jes, no, co było, margaryna była tylko, cholera jasna, margaryna była i co było, nic wiyncyj, razowy chleb ciemny. Jak przyniesłam margaryny, taką dużą kostke, bo nas było, troje dzieciaków i nas dwoje, no to było galancie tyj margaryny było, nie? tako dużawo kostka była, no i wyjyłam na stół wszystko ładnie pięknie, a mąż jak złapoł tum margaryne i lufcik otworzył, a to było, mróz, zima była, śnieg był, to jag rąbnuł tą kostke. Śwyństwo, mówi, przyniesłaś, to ze żydowskich nosów. I to bydziymy jeść. Jak puścił śnieg, pani, na wiosne, to nawet kury tygo nie chciały źryć. Bo ni mogłam znalyźć, chciałam poszukać, nie? w śniegu, ale gdzie, jak tam poledziało gdzieś. I nie chcioł tego jyś, i broń Boże, żeby mu polać tam jakieź jedzenie margaryną. Śmierdziała, wypryskała, jak sie smażyła, to wszystko wypryskało. No ze żydowskich nosów, mówił stary mój, ale z czego to było, to diabli. Dobre nie było, no. Dzieci to jadły, no bo co miały zrobić? Czym im posmarować było? Miały dziesińć deko masła, to na tydziń, to co to było?
*
-W czasie wojny była Pani tutaj w Tumie?
Byłam. A nidz nie robiłam we wojne, bo nie wolno mi było robić. Bo mniałam takigo szefa, to mówi, że, bo tu, tu byliźmy na innym, inny mioł ten plac. No jak to Nimce zabirali, no gospodorzy, no to zabirali zimie, nie? No to ten plac zabroł tu jeden, a drugi nam zabroł kuźnie tam dali, nie? Wszysko z kuźni zabroł. I tak powiedzioł, żebym nigdzie nie chodziła do roboty, ino pilnowała dzieci i mężowi jeś gotowała, bo przydzie na południe, to musi mić obiad, o tak powiedzioł.
-Bo mąż pracował w kuźni?
W kuźni. Nie w swojyj, zabrane. A i przyszed do mnie Nimiec, ten, co, na tyj zimi było tutej pomieszkanie, i jo ściele łóżka akurat, bo mąż poszed po śniodaniu do roboty, a łun przychodzi i mówi: no, przyjdźcie, mówi, sadzić kapuste, mówi, pumóż nom, nie? A jo mówie: dwóm panom nie służe, ino jednymu. To jak wyciągnył lache, to jak mi chcioł rąbnąć, ale że nie rąbnył mnie. Chcioł mie uderzyć za to, że tak powiedziałam, ale nie uderzył mnie. A jak potym po wojnie przyszed do mnie, z kobitą przyszed, jak go wywieźli, nie? To potem przyszły do mnie tu do domu, a ta jego żona była krawcowom, a on był szewcym. Ale po polsku mówiły. Uny były tam łod Buga czy gdzieś, take Nimcy, co po polsku dobrze mówiły. I był z takum, nie z laską, ino był, ze synkatym kijim takim przyszed, bo mu loske zabrały. A jo mówie: panie, dobrze, że pon mie nie uderzył wtedy, co pon mi kazoł do roboty przyść, bo bym tero tym kijim synkatym łoddała, a un mówi: człowiek był głupi, powiado. Jo mówie: wyśta były mądre jak cholera, takie mądre byliśta.
-Wywieźli ich po wojnie czy zostali tutaj?
Jak tu zaczyły już Ruskie wchodzić, to wszystko w pierony uciekało, poszykowały se w nocy wszystko tam do żarcio.
-A Ruscy jak tutaj przyszli, to nie bali się (ich ludzie)?
E tam, porzonne były Ruskie. Poprzywoziły takie różne rzeczy, to rozdawały, tam dywan czy coś tam tego, ja to sobie tyko ciastków, ciastek wziłam. Zabrały z woza jag Nimcom. Albo tu przyśli do nas, to sobie świnioka przyniesły. I mąż poszed im, bo musiał, musioł iść, bo kozały mu iś przyniść dużo słomy. I pod łoknym świnioka wrzuciły tam w tum słome, i łun sie, tyn świoniok łopalił, nie? łopalił sie i czyściutki był ładny, piynkny jak. To mnie dały łeb tylko potym i wątrobe, i nogi, i tam jeszcze coś.