Kieleckie, filologia polska, DIALEKTOLOGIA


Kieleckie

Gwary kieleckie są znane w opisach dialektologicznych jako gwary województwa kieleckiego, gwary kielecko-sandomierskie, gwary środkowej części północnej Małopolski, gwary świętokrzyskie, dialekt kielecki, dialekt świętokrzyski, poddialekt Małopolski (Kieleckie).

Fonetyka

Do najważniejszych zjawisk fonetycznych gwary kieleckiej należą:

- mazurzenie: przezegnało, puscoł, drozdzówke, zajezdzajo, uzniscone, urznęły, cekać, przysed, uciescie się, łokienecka, sanować.

- fonetyka międzywyrazowa udźwięczniająca i nieudźwięczniająca: jak uprzedzieta, juz ni mos roboty, jak mozno, juz u niego, łuwioz jedne, juz ile, jez róża, juz nie pamiętam, bierz mietłe, zjeź jagody, dziź na jutro, tyz na taki

- rozszerzenie artykulacyjne samogłosek i, y przed spółgłoskami półotwartymi do e, np.:

pokropieło sie , oplewieło sie , połozeło sie , sie młócieło , poleło sie , nie beło , nosieły , useła , zrobiełam , lubieli , nie postawieli , zaziebieł , w babieńcu ,

- reliktowe zachowanie zwężonego tylnego a przed j w formami imperatywu od dać: dej, dejcie(obok: grojta, słuchojcie)- brak przykładów,

- Samogłoski pochylone zazwyczaj ulegają jeszcze zwężeniu artykulacji samogłoski: a do o:

zasioło się , nojprzód , bioły ,się łomie , zdrowio ni mo , niezdrowo , pijowka , zaporzcie , rumionku , wtenczos , się trzymoł , mom , gorzołki ,

- zwężenie artykulacyjne o do ó przed spółgłoską nosową, np.:

zapóminom , cerwóniały , w kómorze , tytóń , ło pómoc , cerwóne , pómogło , óna , łogóna ,

- także zwężona wymowa e do i lub y, np.:

łogiń , płominia ,dali , co dziń , downi , podpłominie , na jaki , nie daliście ji , kisony , późni , nojwyży ,wierzchni , ni mos ,

- labializacja:

a) nagłos: łobtarło sie , sie łoparła , łumełabyś , łogniska , łutar , łowcorz , łoj łoj łoj , łochrzcił , łobtegowało ,

b) śródgłos: nałokoło ,

c) prejotacja: jich , ji ,

-całkowity zanik nosowości ę→e, ą → o we wszystkich pozycjach!

- samogłoska ę: prose , zmiekło , wegle , wiecy , zwiniete , pijowke , kłebki , łokrećcie , mame , zieć , zakrecieli ,

- samogłoska ą: wiozało sie , do miodlenia , drugo , porzodek , wzioć , w gorocke , stamtod .

Czasem wygłosowe ą realizowane jako -om: wodom świeconom , kijonkom , tom krwiom , somsiadka , naftom .

- podwojenie spółgłoski s →ss w śródgłosie: bosso ,

- uproszczenia grup spółgłoskowych, np. wyrós , kwos , na jarmak , cierpliwoś , tero , złoś stozecke , wszyskie , pomólcie się , jeś , jes .

Fleksja, słowotwórstwo, składnia

- zachowanie form z końcówką - ta zamiast - cie: weźta , idźta , dodrzeta , uprzedzieta , cekojta , kupta , zyjdźta , wieta , sie postarojta , pogodojta , przydźta , bedzieta ,

- formy grzecznościowe pluralis maiestaticus: Źmiocek powiedzieli , beło im Adom , to cekojcie Źmiocku , powiedzieli moi łociec , pojechali tata , no wzieni tata , włozeli w ten worecek , zwineli , zakrecieli , dobrze zawiozali , pośli , włozeli , A mama jak usneli , to przez dwa dni to my się ni mogli dobudzić pokormić jich ,

- mieszanie form męsko- i niemęskoosobowych: chłopy były , przysły chłopoki , chłopoki się postarały .

Wybrane słownictwo regionalne

. Charakterystyczną cechą leksyki gwarowej w porównaniu z polszczyzną ogólną są synonimiczne ciągi wyrazowe lub odmienne znaczenia wyrazów, np. nazwy człowieka eleganckiego: alegant, elegant, panek, paradka; nazwy brzozowej gałązki służącej do poganiania gęsi: chabina, łyć, łytka, pręt, pręć, wić, witka; nazwy otworu wyrąbanego w lodzie na rzece lub w stawie: ducka, przerębla, skarobla, nazwy wysokiej temperatury powietrza: gorąc, sparek, spierka, upał, war, nazwy zakrzywionego pręta żelaznego, służącego do przegarniania popiołu, węgli pod kuchnią i zdejmowania fajerek: pogrzebacz, haczyk, kulosek, kociuba, nazwy dużych klusek ziemniaczanych (nadziewanych lub pustych): goły, byki, bumbuny, pardygoły, bomby, męcybuły i inne.

TEKSTY

A proszę mi powiedzieć, jak wyglądała obróbka lnu?

Wzieło sie ten len, przezegnało sie krzyzem pańskim, pokropieło sie wodom świeconom, no ji posło sie ji sioło sie. Zasioło sie ten len. Jak juz wyrós tak na pare centymetrów, no to sie sło, patrzało sie, czy zarós, cy jes kwos w nim. No to tak, posło sie oplewić. Oplewieło się. Wyrós do połków, puscoł kwiat nojprzód. Okwit, potym takie połki na lnie.

A mówiło się kwitnie czy jakoś jeszcze inaczej? Czy starsi ludzie inaczej mówili na to, że jak len kwitnie?

Nie. Len zakwit. Len zakwit cy niebiesko, bo beły róźne kolory. Ji biało i niebieski.

A mówiono tylko niebieski, czy jakoś inaczej? Nie siwy przypadkiem.

O siwy, siwy. Siwy, a jo juz ło tym, juz nawet nie myśle, to juz zapóminom. Bo gdzie to cłowiek myśli co innego, ale jesce pamieto wszysko.

Czyli dawniej mówili siwy, tak?

Siwy, siwy tak. Len siwy. No bo jak był bioły to bioły, ale tak to siwy. I prose pana i tak jak sie te połki ustoły na żółciutko, to sie sło wyrywało, wiozało sie w takie medołki, stawiało sie w kopecki. Ji łón wysech. Jak wysech, to sie zbierało. Wiozało sie w powrósło duze snopki. Przywiezło sie do domu, do stodoły, połozeło się, brało sie kijonke, siadało sie w stodole na bojowie i na progu sie kijonkom młócieło ten len. Omłócieło sie tak, zeby nie beło uzniscone. I dopiero sie zebrało to siemie, bo to beło siemie, a te len, te łudka, to sie brało, prose pana, i do miodlenio. Ale trza beło dopiero w wodzie namocyć, zeby to zmiekło i brało sie do miodlenia. Jak do miodlenia to nie, ino jak sie namoceło i ón scerznioł, to sie wynosieło prose pana na ten, na łoke, na łoke. Ji łón tam w rosie dochodzieł ten len. A potym jak juz scerznioł całkiem w rosie, posło się, wzieno sie tak troche i zoboceło się, cy sie łomie. Jak sie łomoł, zostawoł włókno, to juz sie zbierało i tyz takie koziełki . Brało sie to w koziołki, wysychoł. Jak wysech, to sie brało nazod w powrósło, prose pana, no ji do miodlenio. Poleło sie łognisko, łogiń sie taki, dołek sie wykopało, bo juz chłopy były przy tym. Dołek sie wykopało, pokładło sie takie.

A gdzie te dołki były?

Dołki to były tak, abo z daleka budynków, na tym, na polu, a jak nie to, z daleka, nie było budynków blisko, bo to były dołki, polił sie łogiń, w tych dołkach. A na tych dołkach to sie kładło takie zerdki i dopiero te koziołki, ten len sie rozwijało jak juz wegle zostały. Nie beło płominia ino łogiń, taki żar. Dopiero sie kładło, prose pana, ten len i obracało sie na wszyskie strony, zeby sie nie przypolił, nie zajon. A kobiety juz cekały miodlić. To pobite miały kołecki, ji na tych kołeckach miedlice. Toto jedno było takie. Jedno cieno sie tak i prose pana, a potym jak juz to sie omiodleło z dużych paździur, to sie brało do pocieranio, drugo znów. To mówieło sie cierlica. I w te cierlice to miała dwa takie przedziały. To sie, to sie pacuski. To sie mówieło tak. Toto zgrzebne pierse beło miodlone, a to drugie było pacuski.

*

Granie, czyli pohulanka

Proszę mi powiedzieć jakie zabawy dzieci dawniej miały?

Oj downi, downi zabawy miały dzieci? Panie kochany, downi zobawy miały dzieci, jakie zobawy miały dzieci Miały takie już podlotki, ale nie dzieci. A dzieci to wiedziały ło jaki zobawie. Boso toto chodzieło, z płótna miało syte portcyny i kurtcyne, a dziełuchy to miały sukienki z płótna syte takie rozpinane z tyłu na guzikach. No a takie podlotki no to tak, to robieły se grania bo tak. A przeważnie to robieły, ale w zimie, bo w lecie nie beło casu. Broń Boze jakby tak, gdzie któro sie łoparła i nie robieła nic, to zaro lecieli: „Psia krew już stois, juz ni mos roboty? To weź no sie ty zojm cym, jakom robotom. Ni mos roboty na polu, a w chałupie łumełabyś podłoge, łobtarłabyś tam gdzie powałe, godo, zamietłabyś w kómorze te pajoki. No i nie wolno beło próźnować. A te podlotki to tak prose pana: przysła środa, bo przeważnie w środe, bo tero wesela w sobote, downi beły w środy, i prose pana, to przysły chłopoki i godojo tak, ale to w zimie, a jak nie, to jesieniom, bo było mni roboty, już na polu nie było tyle, to. Dziewuchy weźta no się, zyjdźta, i zrobimy tako no zabawe, tako, granie, granie. Bo to nie beło nic ino granie. Robimy granie. No ji co chłopoki, a gdzie zrobimy? A łu Źmiocka, bo tam łu mnie sąsiod to nazywoł sie Maciejski, Źmiocek i Źmiocek, i Źmiocek zostoł, u Źmiocka. Dobrze, ale cekojta chłopoki. Idźta nojprzód do gospodorza, pogodojta, bo gospodyni ni mo nic do godanio. Kupta dobre papierosy. Dobrze, kochano Ewuniu idziemy, idziemy, idziemy do Źmiocka i zamówimy chałupe. A wy sie postarojta, upiecta placek jaki, drozdzówke. A jo mówie tak: „Słuchojta, drozdzówka drozdzówkom, dzisioj mama moja, no juz nie zyje, święty pamięci, bedzie piekła chleb, upiece podpłominiów. Jak upiece podpłominiów, to bedzie lepse jak drozdzówka. Dobrze, dobrze. To Ewuniu bierzes podpłominie. To weź ta i chleba bułecke. Abo jak tam bedzies widzić jak ci dadzo, no bo dzisioj chleb to kostuje, mówi, rarytas. No ji dobrze, zrobieły to granie, ale godajo tak, Źmiocek powiedzieli tak: „Papierosy, papierosami, ale wieta co, jo papierosów tak nie pole ino kupta mi tabaki i te, fajke. O fajka bedzie gorzy, tabaka jak tabaka, bo to len, ten tytóń suseli i tak wędzili tak. Kto tam mioł ten tytóń, no to nakruseł, nakruseł, łutar jak ni mioł. A ji bibułke mi kupta. No to kto bibułke kupi. No to, a dobrze, to jo tu papieru urwe. To urwoł kawoł papieru, ugniót, ugniót ty tabaki i w ten zawinoł, zawinoł no, a jak nie to wsypoł w te fajke, ugniót tyz. No ji poleł toto. Jak dostoł ty tabaki, dostoł te fajke: „Chłopoki kochane nie ino dzisioj, kiedy bedzieta chciały, to przydźta. To cekojcie Źmiocku. Cekoł, nie gniewoł sie, ze tak. Beło im Adom. Cekojcie to my wom tu jesce cosi przyniesiemy. No to chłopoki sie postarały. Posły i przyniesły okowity, okowity. No to ta łokowita no to cóz był, bimber.

*

Owczarz, czyli znachor

Kto to był ten owczarz?

To był znachór. Znachór tych chorób takich. No i dobrze, to gdzie pojechać? Jedźcie do Starachowic. Tam jes taki mówi łowcorz . Bo downi nie powiedzieli znachor, ani nijaki tylko łowcorz. Pojechali tata. Ale co mom wzioć. Bierzcie kosule z chory i jedźcie predko do tego łowcorza, łón wom wszystko powie, co sie dzieje, z cego ta choroba wynikna i co jes. To szybciutko kosule my zdjeni z mamy i do tego łowcorza do Starachowic. Zajezdzajo tata do tego łowcorza z tom koszulom. Tam siedzi pore łosób juz u niego. Taki starsy, ale godo tak: „Pocekojcie kochany, cłowieku, bo jo tu mom jesce tero tako babcie mówi, co mo chłopa chorego. Pocekali tata. No i mówi: „Dawojcie te kosule. Koszuleście tak. Dawojcie. Ino wzioł do rok te kosule i godo: „Acha, juz wiem co jes. Zachciało ji sie cosi, nie daliście ji. To widziciez, to wyście sami choroby narobieli. Ano tak panie dochtorze, no, zachciało ji sie kisony kapusty, kejze jo tero póde za tom kapusto. Łoblecieli my cało wieś; kapusty ni ma. Ji to panie dochtorze wszyskie włosy, sie placek zrobił, bo sie kołton zwieł. I tero nie musicie rusać tego kołtona az som spadnie, bo inacy to byście wegnali kobiete do dołu. Dobrze. Boze siedem tygodni włosy zwiniete beły na głowie. A pod temi włosami to moze pon wiedzić co beło? Jak sie nie cesało, nie meło? Jeden rój. I mówi: „Jak spadnie som ten kołton z głowy, zebyście nie brali nigdzie nie wyrzucali, ino weźcie zbierzcie i do jaki torebki, do jakiego worecka lnianego, łokrećcie dobrze, włóźcie folio na nio i włóźcie na strych tam za dach za krokwe. Na dachu mówi, ino w środku na strychu. Zebyście nie chodzieli tam, zebyście nie rusali. Ji łón som zniknie. Som wom zniknie stamtod. No ji tak beło. Kochany, siedem tygodni, spadło z głowy, głowa goło, a tam rój jeden. Tata godajo tak: „Boze, weź no ty idź tam i włóż toto do tego worecka. Jo mówie: „Jo nie pójde, bo jo sie brzydze”. No wzieni tata włozeli w ten worecek, zwineli, zakrecieli, dobrze zawiozali. Pośli za te krokwe tam włozeli {mmp3}S2961) Boze mówi, niech sie Bóg łopiekuje tym. A mama jak usneli, to przez dwa dni to my sie nie mogli dobudzić pokormić jich . Jak juz ta koszula włożono beła na siebie, ten kołton spod i to uleceło. To takie były choroby zachciewajki. I beły choroby znowu takie, ze jak kto mioł na kogo złoś, beły takie ludzie, to potrafieł. Jak to mówio potrafione mo i choruje. To beł potrafiony. To podłozy co pod próg, przejdzie się, no ji koniec. To były takie, ze moja somsiadka to siedem tygodni lezała, nie ruseła się, ni mogła mówić, ani nic, i mówi tak: „Stańcie w lusterku, pomólcie sie troche w tym lusterku i proście Boga ło pómoc. I zobocycie, zobocycie, w lusterku jo zobocycie, kto wom potrafił”. I tak beło. To sie trafieło, to pamietom. Miałam moze pietnaście lot.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
SPISZ teksty, filologia polska, DIALEKTOLOGIA, małopolska
SUWALSZCZYZNA, filologia polska, DIALEKTOLOGIA
Lubelszczyzna wschodnia, filologia polska, DIALEKTOLOGIA, małopolska
MAZURY, filologia polska, DIALEKTOLOGIA
Łęczyckie, filologia polska, DIALEKTOLOGIA
Wielkopolska zachodnia, filologia polska, DIALEKTOLOGIA
DIALEKT WIELKOPOLSKI, filologia polska, DIALEKTOLOGIA
DIALEKT MAZOWIECKI, filologia polska, DIALEKTOLOGIA
Podhale teksty, filologia polska, DIALEKTOLOGIA, małopolska
KUJAWY, filologia polska, DIALEKTOLOGIA
malopol.dot, filologia polska, DIALEKTOLOGIA, małopolska
KURPIE, filologia polska, DIALEKTOLOGIA
LUBELSZCZYZNA ZACHODNIA, filologia polska, DIALEKTOLOGIA, małopolska
Teksty gwarowe Śląsk, FILOLOGIA POLSKA, Dialektologia - przeanalizowane teksty gwarowe
Tekst gwarowy, FILOLOGIA POLSKA, Dialektologia - przeanalizowane teksty gwarowe
ŁOWICKIE, filologia polska, DIALEKTOLOGIA
Mazowsze dalsze, filologia polska, DIALEKTOLOGIA
Ziemia chełmińsko-dobrzyńska, filologia polska, DIALEKTOLOGIA

więcej podobnych podstron