Dalsze losy 2, Dalsze losy Renesmee


Oparłam głowę o łokieć i starałam się skoncentrować na monotonnym głosie profesora Bannera. Mówił coś o profazach i anafazach, jednak moje myśli odbiegały daleko od tematu lekcji.
Myślałam o tym co przyniesie następny dzień, zastanawiałam się czy poznam jeszcze kogoś miłego i wreszcie zaczęłam wymyślać jakieś oryginalne danie na kolację dla Charliego.
-Panna?-głos profesora dochodził do mnie jak przez mgłę. Dopiero kiedy mój sąsiad z ławki szturchnął mnie łokciem w bok ocknęłam się.
-Cullen. Renesmee Cullen.-odpowiedziałam na wcześniej zadana pytanie, domyślając się, że było skierowane do mnie.
-Tak, panno Cullen, otóż przed chwilą zadałem pytanie i chciałem, żebyś na nie odpowiedziała.
-Ja..yy..-bąknęłam, ale na moje szczęście w tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Wszyscy zerwali się na równe nogi i wybiegli z sali lekcyjnej. Jak na wszystkich dzisiejszych lekcjach, mojego pierwszego dnia w szkole, z klasy wyszłam ostatnia, bez jakiegokolwiek znajomego przy boku. W Forks wszyscy się znali i nie było mowy, żeby obecnie był w tej szkole większy dziwak ode mnie. Co prawda na hiszpańskim udało mi się zagadnąć pewną miłą dziewczynę, która chyba na imię miała Joe. Miała czarne, rozczochrane włosy i uśmiechała się bardzo przyjaźnie. Jednak na następnych zajęciach nie udało mi się z nią spotkać.*
Westchnęłam i udałam się w stronę stołówki.
Może tam...-pomyślałam z nadzieją.
Kiedy weszłam do dużego pomieszczenia prawie wszyscy już siedzieli przy stolikach. Zrezygnowana, nie umiejąc doszukać się w tłumie uczniów czarnej czupryny, poszłam po tacę i nałożyłam sobie trochę jedzenia. Usiłowałam się nie skrzywić patrząc na to ludzkie jedzenie. Ono nie jest takie złe - próbowałam sama siebie przekonać. Idąc za radą Emmetta odszukałam w stołówce stolik, od którego wszyscy trzymali się z daleka, tak jakby otaczała go jakaś magiczna aura. I w rzeczywistości prawie tak było.
Zajęłam miejsce przy oknie i zajęłam się jedzeniem. Szybko przeżuwałam każdy kęs, chcąc jak najszybciej odłożyć tacę i pójść na lekcje. Potem już tylko do domu i będę mieć spokój.
-Ej, ty, nowa!-usłyszałam głos zza pleców. Odruchowo odwróciłam się w jego kierunku chociaż nie tylko ja byłam tu nowa. W końcu był początek pierwszego semestru.
-Nie wiem czy wiesz-mówił do mnie jakiś niski chłopak o blond włosach.- ale ten stolik jest przeklęty. Kto przy nim siada zmienia się w zombie.
-Och tak?-powiedziałam z przekąsem.-Chcesz przez to powiedzieć, że cała moja rodzina to zombie?-szelmowski uśmiech, który gościł na jego twarzy zbladł i przeniósł się na moją.
-Cz-czyli to ty...? Ty jesteś...?
-Renesmee Cullen, do usług.-powiedziałam, wyciągając przed siebie rękę. Nie odwzajemnił gestu. Odwrócił się i poczłapał do stołu obok. Wysiliłam mój pół ludzki-pół wampirzy słuch.
-Ona jest tą córką Cullenów! Słyszycie? To jest ta cała Nessie!
-Renesmee!-krzyknęłam zdenerwowana. Czemu wszyscy tak na mnie mówią? I skąd wiedzą o tym zdrobnieniu?-pomyślałam z irytacją. Wszyscy ludzie, którzy siedzieli przy stoliku, do którego podszedł owy chłopak spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, po czym szybko się odwrócili jakby mój wzrok miotał laserem.
-Swan ciągle się nią przechwala przed moimi rodzicami...-ciągnął dalej chłopak. Jęknęłam. A więc to tak - Charlie rozpowiada o mnie za moimi plecami całemu miastu!
Miałam już tego dość. Wstałam gwałtownie od stolika i skierowałam się do wyjścia, nawet nie zawracając sobie głowy sprzątnięciem tacy na miejsce. Szłam buntowniczym krokiem, patrząc prosto przed siebie.
Kolejny błąd pół-człowieka.
W jednej chwili stałam, w drugiej już leżałam plackiem na zimnej posadzce stołówki. Wszyscy ryknęli śmiechem, który zadźwięczał mi w uszach jak kreda przesuwana po tablicy pod złym kątem. Podźwignęłam się na rękach i jęknęłam ponownie. Połowa mojej lewej nogawki była umorusana czymś żółtym, a koszulka wyglądała jak szmata.
Szybko podniosłam się i wybiegłam ze stołówki najszybciej jak umiałam, tym razem patrząc pod nogi. Biegłam przez całą drogę do domu, nie myśląc o tym co powie Charlie jeżeli wróci wcześniej z pracy, o tym czy zrobi mi kazanie na temat wagarów, nie myślałam o niczym. Tylko biegłam.
Kiedy dotarłam do mojego celu, drżącymi rękami wyjęłam z torby klucze do mieszkania i otwarłam drzwi. Powlokłam się na górę i wchodząc do łazienki, ściągnęłam z siebie brudne ubrania, które cisnęłam w kąt pomieszczenia. Przebrałam się w coś czystego i hamując łzy cisnące się do oczu weszłam do mojego pokoju z zamiarem rzucenia się na łóżko.
Kłopot w tym, że ktoś już na nim siedział.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dalsze losy 7, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 14, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 5, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 18, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 13, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 12, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 15, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 6, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 11, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 4, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 3, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 1, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 8, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 19, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 10, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 9, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 16, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 17, Dalsze losy Renesmee
Dalsze losy 7, Dalsze losy Renesmee

więcej podobnych podstron