CO chcesz zrobić? - spytał Edward, mój wiecznie siedemnastoletni ojciec, czochrając przy tym swoje, tak złudnie podobne do moich, miedziano-brązowe włosy. Odsunął moją rękę od swojej twarzy.
-To co ci pokazałam. Chcę pojechać do Forks.-powtórzyłam tym razem na głos. Mój tata przyjrzał mi się badawczo, zapewne przeszukując moje myśli. Sprawdzał czy rzeczywiście chcę tam pojechać. Nie dałam za wygraną i zaczęłam myśleć o przepysznym jeleniu, którego upolowałam na moim ostatnim polowaniu. Opisywałam w myślach dokładnie jak wyglądał, jak smakowała jego krew, jak cudownie było zanurzyć zęby w jego miękkiej skórze...
-Dość. Zrozumiałem aluzję.-powiedział, wzdychając.-Renesmee, jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? Dlaczego?-zastanowiłam się przez chwilę. Jeżeli skłamię, będzie o tym wiedział.
-Mi po prostu...żal jest Charliego. Dziadek siedzi całymi dniami sam w domu, nie ma z kim porozmawiać...a poza tym mama mówiła, że nie potrafi sobie przygotować nic do jedzenia, poza rozgotowanymi kartoflami i przypalonym kotletem. No i trzeba pamiętać...-zaczęłam wyliczać, jednak widać było, że mój tata mnie nie słucha. Pochylił głowę i zaczął się nad czymś gorączkowo zastanawiać. Po chwili skończyłam, wiedząc, że dalsze argumenty nic tu nie dadzą.
Teraz trzeba było tylko czekać na decyzję.
-Tato? Więc mogę?-spytałam ostrożnie. Naprawdę zależało mi na wyjeździe.
-Powiedz prawdę. Dlaczego chcesz wyjechać?
Kurczę, jednak się zorientował.
-Częściowo naprawdę o to mi chodzi.-powiedziałam z przekonaniem. Była to prawda, ale nie cała.-A poza tym...ja już tutaj nie mogę!-wybuchłam.-To wszystko co się tutaj dzieje...tyle wędrujących wampirów...tyle zagadek, niewyjaśnionych spraw...ciągle coś przede mną ukrywacie! Nie wiem ile jeszcze tajemnic czeka do odkrycia, ale ja już powoli mam dość! Poza tym jesteśmy teraz uznawani za rodzeństwo! A przecież ty jesteś moim ojcem, ja tak nie mogę! O to mi chodzi!-gniew, który kumulował się we mnie przez kilka dnia w końcu opuścił moje ciało. Odetchnęłam z ulgą. Nareszcie komuś to powiedziałam.
-A więc o to chodzi.-odpowiedział na mój monolog Edward.-Rozumiem. Ja na twoim miejscu pewnie już bym zwariował.-zaśmiał się melodyjnie.-Tak, no więc jeżeli taka jest twoja potrzeba...cóż, jeśli mama się zgodzi to ja nie widzę przeszkód.
Zwróciłam głowę w jego kierunku.
-Co? Pozwalasz mi?-spytałam z niedowierzeniem. Pokiwał głową, uśmiechając się jak anioł.-Naprawdę? Oj, dziękuję!-wykrzyknęłam rzucając mu się na szyję.
-Ja też się zgadzam!-usłyszeliśmy głos Belli, mojej mamy. Odsunęłam się od Edwarda i odkrzyknęłam:
-Tobie też dziękuję, mamo! Wszyscy jesteście kochani!
Wysiadając z samolotu czułam przejmujące zimno i zobaczyłam zachodzące słońce. W Brazylii przez trzy czwarte całego roku była słoneczna pogoda, wręcz upalna. Odetchnęłam z ulgą. Zimno i deszcze mi nie przeszkadzały. Cieszyłam się, że wyjechałam do Forks. Będę mieszkać ze zwykłym człowiekiem, będę chodzić do zwykłej szkoły, będę mieć zwykłych znajomych. I mogę zostać tu tyle ile tylko chcę!
-Hej, Nessie!-usłyszałam w tłumie.
-Dziadku!-powiedziałam rozradowana, kiedy tylko ujrzałam jego rozpromienioną twarz. On też się cieszył. Nareszcie wszyscy będą zadowoleni.
Podeszłam do niego i razem poszliśmy odebrać bagaż. Wzięłam wszystkie moje małe torby, a Charlie zabrał moje dwie najcięższe walizki.
-Dziecko, co ty tam trzymasz?-spytał zdziwiony, wsadzając wszystko do bagażnika radiowozu. Zachichotałam tylko i usiadłam na przednim siedzeniu.
Kiedy dojechaliśmy do domu stwierdziłam, że wygląda tak samo jak wtedy, kiedy byłam tu ostatnio z Bellą i Edwardem. Pomogłam Charliemu wyładować bagaż z samochodu i wtaszczyć go na górę, do pokoju.
-Taak...tutaj spała Bella podczas swojego pobytu. To ten sam pokój.-powiedział lekko zakłopotany. Jak zwykle zachowywał się jak moja mama sprzed przemiany. Przynajmniej tak twierdził Edward.
Po chwili krępującej ciszy Charlie podszedł do drzwi.
-Jakbyś czegoś potrzebowała to jestem na dole.-i wyszedł.
Rzuciłam się na łóżko i wtuliłam głowę w poduszkę. Pierwszy raz od wyjazdu zaczęły mnie dręczyć wątpliwości. Co jeśli nie odnajdę się w nowej szkole? Jeżeli nie znajdę przyjaciół? Co jeżeli...jeżeli...
Nie potrzebnie się przejmujesz.-powiedział cichy głosik w mojej głowie.
-No tak. Zaczęłaś nowe życie, Renesmee.-mruknęłam do siebie i po chwili zasnęłam.