CZARNY POTOK, LEOPOLD BUCZKOWSKI - STRESZCZENIE
Heindl
Nad ranem Heindl dowlókł się do domu, do Trójnoga. Odtworzył mu ktoś drzwi i mówi mu, że Żydzi z bandy Szaji go szukali, również na zmianę Cyruliński i Dukat, Kunda i Latadywan. Kunda znalazł zabitego wnuka Buchsbauma. Szukali Heindla cały rok. Ten, który odtworzył drzwi opowiada, że Arbuzowski nie żyje: „mazepińcy” przyszli zabierać krowę, on chciał coś zrobić, ale został zabity. Później znaleźli zabitą Rózię Arnstein. W lesie siedział Aron Tykies i robił trumny dla zabitych Polaków w Cisnej.
Tej nocy narrator, Tykies i Szaja zastali w warsztacie szpicla, Arona; nic mu nie zrobili, siedzieli i odpoczywali przy ogniu. Była jesień. Nagle na zewnątrz, w lesie strzelił granat; na strychu stały przestraszone dzieci; o czwartej byli w polu wraz z dziećmi. Po raz pierwszy nie wiedzieli co dalej robić; Chuny Szaja zdecydował, że pójdą na Pasieki.
Narrator opowiada w 1-osobie: „Mieszkałem z Tońką w piecu cegielni, na Seńce”. Raz wyszedł nocą, żeby zdobyć coś do jedzenia i zobaczył jakiś domek, poszedł tam, podsłuchiwał i zobaczył jak Kurdiuk chce dać Sitwie pierścionek, ale jej było to obojętne. Po tym narrator odszedł bo Kurdiuk naładował pistolet.
[Przypomnienie: Szerucki opowiadał kiedyś narratorowi, jak Sitwa gościła wódką trzech „hilfspolicajów”.]
Kurdiuk wyszedłszy z domu zaczął strzelać, narratorowi udało się uciec; w lesie spotkał Chaima, którego poznał jesienią 42 roku - siedział z nim na strychu u Brandona w Szabasowej. Tej samej nocy Tykies z Chaimem opatuliwszy dziecko w szmaty poszli czarną łąką do lasu. W drodze zatrzymał ich Wąskopyski, który trzymał porządek w lesie, zabijał policjantów żydowskich; potrzebował Chaima, bo jakaś dziewczyna zachorowała. Dziewczyna miała postrzeloną nogę, Chaim napisał receptę, a narrator pojechał klaczą Znajdy po zastrzyki. Jak wrócił nad ranem, to Tońki już nie było; minął już rok, a wspomnienia o niej go prześladują.
Hilfspolicaje dręczyli Żydów, zabijali ich. Obok Szabasowej szła piechota niemiecka na Kijów. Żandarmi zastrzelili Nudla, zabierali mężczyzn do pracy do kamieniołomów lub rozstrzeliwali ich pod lasem, dzieci dręczyli lub zabijali, dziewczyny gwałcili.
Tombak z Josiem stali na ulicy; z pociągu wysiedli trzej cywilni i dziewczyna, podeszli do staruszków i kazali się zawieść do najbogatszego Żyda z Szabasowej, do Bernhauta; szukali brylantu Bernsteina, twierdzili, że musi być gdzieś w Szabasowej. Robotnicy żydowscy pod nadzorem policjantów budowali parkan oddzielający getto. Ci trzej „rozwalili na podwórzu magistrackim 17 ludzi”; Tombak z Szeruckim rozmawiają w domu: Klare zabrała policja kryminalna, bo służyła u Żydów.
Największy brylant w Szabasowej miał Nudel, ale on nie żyje. Josie Propsta do 40 roku życia nosił wodę zamożnym na kąpiel, potem kupił konia, dorożkę i wozi ludzi. Josie opowiadał o swojej przeszłości, a Tombak, Szerucki i Chuny Szaja słuchali go. Wąskopyski to człowiek, który umie, wie gdzie, kiedy i jak uciekać z powiatowych kryminałów. Josie Propst ruszył ostatni spod dworca Szabasowej; leciały ciężkie bombowce; na krańcach Szabasowej mieszkali najbiedniejsi gałganiarze, szczotkarze i robotnicy tartaku; jak wracali do domu z pracy, to zawsze kogoś zastrzelono. Nocą zaczynały się rabunki; kobiety z dziećmi uciekały z domu, ale często umierały gdzieś na polu lub w lesie. Chuny Szaja wyprowadził nocą Cirlę i dzieci do Sewerynki; domy były podpalane; wszyscy uciekali gdzie mogli, bo „Paliła się Szabasowa”. Ludzie z hilfspolicji przetrząsali sklepy, rzucali granaty, tam gdzie słyszeli jakieś szepty dzieci czy starszych. Spadł pierwszy śnieg.
Cirla chowała się cały czas na cmentarzu polskim z dzieckiem, ale w chwili, kiedy nic jej nie groziło przyleciała do domu, do Arbuzowskiej.
Ksiądz Bańczycki nie szukał ani potęgi, ani bogactwa „chciał złamać siłę przeznaczenia, zmusić do zmartwychwstania to, co było, ożywić - czego już nie ma”. Pod koniec lata kupił parę łosząt, bardzo starannie opiekował się nimi; przed Bożym Narodzeniem przyszedł do księdza garbaty człowieczek i prosił, żeby mógł zostać na służbie; ksiądz się zgodził, ale przybyłemu spadł karabin i ksiądz go wygonił, stwierdził, że to był szpicel.
Miś Kunda i Dudi przyszli do browaru, a tam leżały trupy; skądś wyszła mała dziewczynka i kobieta, a na zewnątrz byli żandarmi; za chwilę wyszedł z browaru szlifierz, jego też zabili. Chłopcy (Kunda i Dudi) poszli sobie dalej; rodzice ich nie żyli (zabici przez Niemców). Po drodze spotkali starą kobietę, która wzięła ich do siebie.
Przyszła już wiosna; ludzie głodowali, cały czas musieli się chować przed Niemcami. Miś Kunda, Dudi i Kalma bawią się, że jedzą chleb z masłem, że widzą nadchodzących Niemców; rozmawiali też o Wąskopyskim; wiedzieli z opowiadań Szeruckiej i Tombaka, że posiada wiele sposobów zabijania Niemców, że ma dużo pistoletów, dużo pieniędzy i chleba. Dzieci bawiły się na cmentarzu; wieczorem przyszła Klara i powiedziała im, że Niemców nie ma, więc mogli wrócić do domów.
Narrator mieszka w lesie. Przyszedł do niego Tombak, ale nie znał narratora, ten mu powiedział „Ja jestem, ten, który kupił u Szeruckiego karabin za kilogram tytoniu i 5 kilo mąki”. Tombak mu opowiada, że w Szabasowej wszystko jest inaczej: jego domu nie ma, a także domu Szeruckiego; wczoraj pozabijali dużo dziewczyn, leżały na śniegu, nadeszły „ciemne czasy”. Wywożą resztki Żydów z Szabasowej na piaski i strzelają ich. Chaim musiał uciekać z plebanii Bańczyckiego, bo przyszli policjanci, rabowali, szukali Żydów i pieniędzy, ale nadszedł Wąskopyski ze swoją bandą i wygonili ich. Chuny Szaja i Wąskopyski zabrali ze sobą Chaima i Klarę (kucharka księdza) i poszli do Hucisk. Ksiądz dowiedział się, że „Niemcy oberwali pod Stalingradem”, powiedział to Szeruckiemu. Tombak dalej opowiada, że policja trafiła na bandę Wąskopyskiego, z czego ocaleli tylko: Chaim, Wąskopyski i Kalma; Szaja i Szerucki również, bo byli wtedy u księdza.
Na zimę Wąskopyski umiescił Misia Kundę i Dudi w Podlaskach, u Mazurka. Przed Bożym Narodzeniem podpalili Podlaski; chłopcy ocaleli, ale Mazurek nie. Przyszedł Wąskopyski ze swoimi ludźmi, pozbierali dzieci i zaprowadzili na plebanię, ale po dwóch dniach musieli uciekać do Trójnoga, bo nadjeżdżało jeszcze więcej żandarmów. Dziećmi zajęła się Klara, było ich 9. Dudi był synem Arona Tykiesa; z tych 9 dzieci ocalała tylko Kalma, reszta poumierało w lesie; Chuny Szaja zachorował na tyfus.
Kuba Szerucki przyniósł do domu nieznajomego, rannego; żandarmi podejrzewali, że to on ma brylant Bernsteina. Był to Julian Brodzki.
Jest lato; Gabe Gudeł, Miś Kunda i Dudi spali w polu, zaczął padać deszcz. Policjanci kogoś szukali. Chuny Szaja zaproponował chłopcom, żeby dołączyli do ich bandy, oni się zgodzili. Ojciec Rózi pracował w kamieniołomach, ona poszła do niego, ale już nie wróciła. Po zabójstwie Arbuzowskiej Cirla ukrywała się u matki Klary Wasicińskiej.
Huciski były już całe spalone, teraz zaczęto palić Smólno.
Jest zima. Następnego dnia Szerucki znalazł Chaima pod lasem Trójnoga, potrzebowali go ponieważ wdowa po Turkociu rodziła; czekali w domu na poród; Szerucki wyszedł, żeby przynieść wody, ale już nie wrócił, dopiero na wiosnę Latadywan go znalazł, był bardzo zmarnowany.
Ksiądz Bańczycki został zupełnie sam na plebanii, zachorował i nie miał mu kto w piecu rozpalić i ugotować coś do zjedzenia. W jakimś domu umiera Lula Heim, postrzelona na wątrobę, przy niej jest Szerucki i Kierasiński, dołączył też do nich Dudi, Latadywan posłał go, żeby powiedzieć, że trzeba uciekać, a sam leży gdzieś postrzelony; przyszedł i Chaim po czym ruszyli w drogę. W drodzę ktoś ich gonił, strzelano do nic, pomyśleli, że to może Ciszka. Miejscowości były wyludnione, domy spalone „już nic nie ma oprócz bandy szpiclów tropiących brylant Bernsteina i rudą bekieszę Hocha z zaszytymi dolarami, prócz kilkorga dzieci włóczących się za psem i bandy Chuny Szaji, która dusi tajniaków i prowokatorów”.
Chaim opowiadał narratorowi o swoim dzieciństwie: ojciec mu zmarł, był organistą w kościele, więc musieli z matką szukać innego miejsca, bo przyszedł inny organista. Długo szukali aż znaleźli u Gailów, żeby prać im ubrania; matka dużo pracowała i wysyłała Chaima do szkoły; teraz syn Gailów pracuje dla policji. Ludzie z bandy Szaji nie mieli zaufania do Kierasińskiego, bo szukał złoto u trupach i nikt bliżej go nie znał tylko z jego opowiadań.
Chaim i Dudi są na plebanii u Bańczyckiego; Dudi jest chory a w oddali widać jak płoną Sapiska. Narrator pilnuje, żeby w piecu się paliło i przygotowuje Dudiemu coś do picia; nie mają co jeść, wszy im dokuczają. Przyszedł Chuny Szaja z jakimiś kobietami, przynieśli jedzenie; tylko te kobiety ocalały z Sapisk; Chaim pisze receptę na leki dla Dudi-ego i wysyła narratora z kobietami do Ksawery, do Szabasowej; jedna z nich, Domińka zostaje, bo jest jeszcze dziewczyną. [Narrator przypomina sobie matkę, jak uciekali do Tałeśni. Matka chciała szukać jakiejś pracy a narrator mówi jej, że w Tałeśni już nic nie ma, wszystko spalone, a policja chodzi po ulicach; nagle zaczęto do nich strzelać, zabili matkę; on dotarł do domu Arbuzowskiej, tam opiekowała się nim Klara Wasicińska; jak leżał w gorączce to przypomniała mu się bitwa z Niemcami na pograniczu Prus; po dwóch tygodniach przyszli po niego Chuny Szaja z Szeruckim; zabrali go do jakiegoś domu, gdzie Leit - Latadywan wytłumaczył mu, że oni są dla niego nową rodziną, że nie wszyscy są Żydami. Dowiadujemy się, że narrator to Heindl, matka była Żydówką. Heindl dostał za zadanie zbadać grupę Czaczkiesa.]
Kobiety mówią Heindlowi, że Latadywan został spalony.
Heindl dotarł do Ksawery; zostawiła go w domu i poszła po te lekarstwa; [on sobie przypomniał rozmowę Chaima z Szeruckim o Ksawerze: była Żydówką, miała męża alkoholika, który ją bił, a po roku odeszła od niego i żyła z Latadywanem, on grał na wiolonczeli, a ona na skrzypcach; jej ojciec był Austriakiem, ale nie interesował się nią]. Po godzinie Ksawera wróciła i powiedziała mu, że nie może iść, dopiero nad ranem bo kilku jeńców sowieckich uciekło z obozu i wszędzie jest policja. Czasami słychać strzały na mieście. Z tamtej strony ściany mieszka stary Trypka: interesuje się bronią i tresuje psy. Ksawera chciała zapoznać Heindla z Trypką, bo mógł dostać od niego broń; kiedy wszedł Trypka, Heindl rozpoznał go, był to wspólnik Bulca, zeszłej jesieni miał go zabić; kupił od Trypki jeden karabin, nad ranem ruszył w drogę.
Heindl poszedł w stronę getta; nie było tam nikogo, domy spalone, niczego już tam nie było; szukał swojego domu białego z czerwonymi oknami; potem poszedł w stronę Pasiek; [przypomniała mu się matka i ojciec, jak został bez pracy, żył bardzo zmartwiony 2 tygodnie po czym zmarł]. Doszedł na plebanię a tam pusto, nikogo już nie było; w lesie czekał go Wąskopyski. Chuny Szaja, Chaim, Dudi i Domińka nie wiadomo gdzie uciekli; Bańczyckiego powiesili żandarmi w sieni na plebanii; znaleźli Chaima i resztę gdzieś w skale, była z nimi Bernsteinowa z dzieckiem.
Wąskopyski, Heindl i Chuny nad ranem odeszli od Chaima, zostawili go z Dudim i z Bernsteinową. Byli już blisko plebanii, widzieli jakąś „babe”, że wynosiła stamtąd ubrania Bańczyckiego. Potem weszli do środka, znaleźli kawałek chleba, zjedli go i potem chcieli pogrzebać ciało księdza, ale nie znaleźli siekiery, żeby wykopać dół, gdyż ziemia była zmarznięta. Poszli dalej do Pasiek; doszli do domu, gdzie był Kierasiński i Domińka, jakiś nieznajomy i młoda Żydówka - koleżanka Luli Heim, była u Czaczkiesa ( Czaczkies to szef innej bandy, do niego chcieli dojść Wąskopyski, Heindl i Chuny Szaja). Dziewczyna im powiedziała, że policja złapała Latadywana ( on żyje, nie zginął) i chcą go oddać w zamian za Gaila( chyba jest przetrzymywany przez kogoś z bandy Szaji lub Czaczkiesa). Chuny rozkazał, żeby Kierasiński z Domińką poszli do Chaima, a ta dziewczyna zostanie z tym starym nieznajomym, któremu Niemcy zabrali wszystkie dzieci do pracy. Było słychać strzelaninę, wyszli z domu i poszli w kierunku drogi na Pasieki (Wąskopyski, Chuny i Heindl); żandarmi i policja zaczęli polowanie na ludzi po lesie; mężczyźni schowali się, ale wszystko widzieli, trochę strzelali i przesiedzieli w swoim schowku do wieczoru. W oddali było słychać smutny śpiew dziewczyn; potem siedzieli w ciszy i czekali „ gdyż trzy wystrzały z karabinu miały być odpowiedzią i zapewnieniem, że Czaczkies przyjął propozycję poszukiwania razem Leita i Szeruckiego.”
CZARNY POTOK, LEOPOLD BUCZKOWSKI - OPRACOWANIE
Leopold Buczkowski (pseud. Paweł Makutra, ur. 15 listopada 1905 r. w Nakwaszy na Podolu, zm. 27 kwietnia 1989 r. w Warszawie), polski prozaik, malarz, artysta grafik. Syn Tomasza Buczkowskiego i Anny Zając. Od 1914 mieszkał w Podkamieniu koło Złoczowa. W Podkamieniu w latach 30. prowadził zakład rzeźbiarsko-kamieniarski. Studiował polonistykę na Wydziale Humanistycznym UJ oraz malarstwo na ASP w Warszawie. Uczestnik kampanii 1939, wzięty do niewoli. W czasie II wojny początkowo przebywał we Lwowie, potem wrócił do Podkamienia. Tam przeżył atak ukraińskich nacjonalistów, w czasie którego zginęło dwóch jego braci. W 1944 r. Buczkowscy przenieśli się do Warszawy. Uczestnik powstania warszawskiego. Żołnierz AK. Po powstaniu trafił do obozu jenieckiego w Pruszkowie skąd uciekł. Po wojnie zamieszkał w Krakowie, zajmując się ilustrowaniem książek. Od 1950 r. do śmierci mieszkał w Konstancinie pod Warszawą. W 1982 r. został członkiem Tymczasowej Rady Krajowej PRON, rok później - członkiem Rady Krajowej. Pochowany na cmentarzu w Skolimowie.
Odznaczenia i nagrody: Krzyż Kawalerski OOP (1956), Nagroda I stopnia Prezesa Rady Ministrów za całokształt twórczości, Krzyż Komandorski OOP (1980).
Twórczość
Wprawdzie jego wiersz pojawił się w 1929 r. w "Gazecie Polskiej" (drukowanej przez Kadena Bandrowskiego, pod pseud. Paweł Makutra), ale za rok właściwego debiutu uważa się 1936 (wiersze: Lato i upał). Prowadził teatr amatorski, dla którego napisał sztukę Zabójstwo. Jego pierwsza powieść Wertepy ukazująca surowy obraz ówczesnej wsi wołyńskiej została zarekwirowana przez policję. Drugą powieść - Czarny Potok napisał w Zakopanem w 1946 r. Od 1953 r. zaczął malować i wystawiać swoje prace w Warszawie. Czarny Potok, Dorycki krużganek, zbiór opowiadań Młody poeta w zamku i Pierwsza świetność są wstrząsającym świadectwem okupacyjnego terroru i bohaterskiej walki jego ofiar w imię obrony człowieczeństwa. Są także dokumentem wymierającej kultury. Cechy jego twórczości literackiej to: autentyzm, dosadność i plastyczność obrazu. Pisał z całkowitym pominięciem podstawowych zasad prozy. Tym samym tworzył dzieła bardzo oryginalne, będące nietypowym, wysoko cenionym przez krytyków, eksperymentem.
Lektury polonistyczne, tom I,Kraków 1997.
Nadrzędna struktura powieści Buczkowskiego, organizująca narrację i występująca na różnych jej piętrach, jest struktura "szkatułkowego cytatu" tworząca dialog w dialogu, scenę w scenie, narrację w narracji. Cały Czarny potok można nazwać mozaiką z różnych przytoczeń.
Ponieważ powieść zbudowana jest z fragmentów narracji trzecioosobowej i pierwszoosobowej, również cytat występuje w podwójnej formie: w wypadku narracji 1-osobowej jest normalnym cytatem czy autocytatem, w narracji 3-osobowej występuje w formie zmodyfikowanej, jako przytoczenie w mowie pozornie zależnej.
Heindl jest po pierwsze bohaterem powieściowym, nie częściej zresztą eksponowanym niż inne postacie, posiadający własną, fragmentarycznie ukazaną biografię, uczestniczącym aktywnie w wydarzeniach, o których się opowiada, i równie zagubionym w tym, co się dzieje, jak pozostali. Równocześnie pełni on, po drugie, rolę narratora, od którego dowiadujemy się o wypadkach. Heindl - narrator opowiada nie tylko o tym, w czym uczestniczył, ale także o tym, czego się dowiedział z relacji innych, odtwarzając posiadane informacje zarówno w formie narracji 1-osobowej, jak i 3-osobowej, przy czym cytuje tak siebie, jak innych. I trzecią jego rolę można nazwać rolą redaktora tomu, odpowiedzialnego za wybór i uporządkowanie materiału, którym dysponuje tak, aby utworzyła się spójna całość o wyraźnie zaznaczonej ramie konstrukcyjnej. W rozdziale I mamy sytuację, w której Heindl jest medium przekazującym w zobiektywizowanej narracji 3-osobowej wspomnienia o wydarzeniach, w których jako bohater aktywnie uczestniczył; tak więc istnieje wyraźny dystans między Heindlem-narratorem a Heindlem-bohaterem. W kilku innych wypadkach, jak na przykład w trzech ostatnich rozdziałach, dystansu tego nie ma; Heindl-narrator 1-osobowy cytuje sam siebie.
Można powiedzieć, że do wypowiedzi bohaterów została wprowadzona zasada normalnie rządząca tylko narracją - przeplatanie opowiadania dialogiem, mowy narratora słowami bohaterów. Powoduje to komplikację struktury powieści, zwielokrotniając liczbę czasów, narratorów, bohaterów, punktów widzenia.
Jeżeli zwrócimy uwagę na miejsca występowania różnych form narracji w całej powieści, dostrzeżemy nasilenie narracji 1-osobowej w początkowych i końcowych partiach książki. Środkowe partie są bardziej "literackie", przy czym ich "literackość", jak się wydaje, spowodowana jest głównie przez długie liryczne opisy lata i jesieni w Szabasowej. Stanowiąc scenerię, w której kona Szabasowa, jednocześnie służą zwolnieniu akcji - jej spokojny, wolny tok z rzadka przerwany zostaje jakimś kolejnym dynamicznym wydarzeniem, przedstawiającym dobijanie nielicznych osób, jakie się jeszcze uchowały.
Struktura "szkatułkowego cytatu" tworzy iluzję opowiadania naocznego świadka wydarzeń, iluzję dokumentaryzmu, głównie przez to, że wprowadza wielu narratorów, jednocześnie obiektywizując zapis wydarzeń. Opowiadanie nie sprowadza się już do subiektywnych wspomnień czy pamiętnika Heindla lub innej postaci, lecz staje sie wycinkowym, panoramicznym przedstawieniem historii zagłady jednego miejsca, historii widzianej zresztą tylko z jednej strony - skazanych na likwidację. I tu dopiero wolno się doszukiwać subiektywizmu powieści, zamierzonego przez Buczkowskiego, bowiem zbyt starannie unika jakiejś konkretyzacji, indywidualizacji obrazu tych, którzy "likwidują".
Właściwym początkiem opowiadania, a równocześnie symbolicznym początkiem wszystkich wydarzeń, które doprowadza do zagłady miasta, zdarzeniem przełomowym oddzielającym dwa światy jest obraz sponiewierania gabe Gudela i szamesa Buchsbauma przez szupowców, zbudowany zresztą za pomocą dalekich aluzji do scen ukrzyżowania Chrystusa. Po tej symbolicznej scenie następuje sucha rejestracja trwałych zmian, które zaszły w obrazie i życiu miasta, ukazanych panoramicznie. Następne rozdziały ukazują wydarzenia albo równocześnie, albo też występujące w porządku chronologicznym - obejmują one okres około dwóch lat. Upływ czasu zaznaczany jest przez zmianę pór roku oraz postępujące zniszczenia, brak natomiast jakichkolwiek dat.
W miarę upływu czasu i związanego z nim w sposób nierozerwalny procesu zabijania, palenia i niszczenia miejsc opisywanych wydarzeń zmienia się, akcja przenosi się z miasta do jego okolic. Miasto jest martwe, nic już się w nim nie dzieje, teraz ważny jest obszar okolicznych wiosek i lasu, tam bowiem uciekają ci, którzy ocaleli, którym udało się z miasta wymknąć, i tam za nimi idzie pościg. Czternaście środkowych rozdziałów zbudowanych jest na zasadzie panoramy przypadkowych fragmentów losów poszczególnych ludzi. Ostatnie cztery ukazują jakieś przypadkowo wybrane cztery doby grupy ludzi.
Pierwsza część poświęcona jest więc prezentacji tego, co działo sie w Szabasowej i co doprowadziło do zabicia miasta. Krótkie najczęściej sceny pokazują poszczególne epizody tego procesu wyludniania, co oznacza różne sposoby zabijania i mordowania zarówno pojedynczych osób, jak i całych grup. Do miasta, oprócz żandarmów, szupowców czy mazepińców przybywa policja kryminalna (kripo) ze swoimi tajniakami i prowokatorami. Co groźniejsze dla mieszkańców, w jej składzie znajdują się też ludzie z Szabasowej, tacy jak Bulc, Geil, Ciszka czy Kurdiuk, doskonale znający miejsce oraz swych sąsiadów, do których prowadzą teraz żandarmów. Ludzie, w pierwszej chwili tak zaskoczeni nową sytuacją, dają się bezwolnie zabijać, próbują się ratować przede wszystkim ucieczką. Obok strachu i przerażenia dławi ich poczucie bezsilności, gdy widzą, jak bezkarnie morduje się innych.
I te uczucia są przyczyną pierwszych, spontanicznych prób już nie tylko ucieczki przed śmiercią, ale także obrony i ataku, którego celem jest ratowanie siebie i innych. Pierwszą taką próbą jest uratowanie dziecka Bernsteina znajdującego się w rękach anonimowego tajniaka czy pomoc Tombaka dla Rózi Arnstein. Potem próbuje się zdobyć jakąś broń. Zaczynają się tworzyć grupy osób związanych ze sobą początkowo pokrewieństwem czy długoletnią znajomością, które następnie rozszerzają się o kolejnych uciekinierów z miasta. Na takiej zasadzie powstaje grupa Wąskopyskiego. Są to ludzie, którzy nie mają nic do stracenia, bo czy to z racji swego żydowskiego pochodzenia, czy dlatego, że w jakiś inny sposób narazili się kripo, w razie schwytania czeka ich tylko śmierć. Śmierć czyha na każdym kroku, nikt nie może czuć się bezpiecznie.
Śmierć powszednieje, staje sie naturalną częścią krajobrazu, w miarę postępu procesu likwidacji obok anonimowych zabójców pojawiają się w coraz większej ilości anonimowe ofiary. I na tle powraca obsesyjnie motyw dzieci. Ich losy i śmierć jest już jedyną rzeczą, która potrafi postacie powieściowe poruszyć, skłonić do lirycznych i patetycznych słów.
Poza zabiciem pary tajniaków i żandarmów grupa Wąskopyskiego nie ma żadnych osiągnięć; nie potrafili skutecznie pomóc tym, których wzięli pod swoją opiekę, nie umieli ochronić ich przed śmiercią.
Stanisław Burkot, Literatura polska po 1939 roku:
- jest to powieść określana mianem „pogranicza powieści”. Powieść sięga do wydarzeń wojennych, podejmuje temat największej zbrodni, do jakiej doszło w Europie za sprawą obłędnej ideologii, którą wydała jej kultura- holokaustu: planowej, założonej i przeprowadzonej zagłady Żydów.
- Czarny potok wprowadza temat zagłady w generalny porządek tragicznej materii świata i szuka adekwatnego artystycznego odpowiednika do jej ujęcia. Znaczenia wynikają nie tylko ze szczątkowych fabuł, ale także, a może przede wszystkim ze struktury utworu.
- istotnym elementem w tym utworze staje się poszukiwanie nowej formuły powieściowej; utwór więc powinien być rozważany jako świadomie podjęty eksperyment artystyczny, związany korzeniami z tradycją awangard Dwudziestolecia. Prawda o epoce, o zbrodni, przenika wszystkie piętra struktury utworu - od jakości, konstrukcji fabuł, kreacji bohaterów, sposobów prowadzenia narracji, ewokowania czasu i przestrzeni, kompozycji, do języka i stylu.
- w Czarnym potoku nie chodzi o utrwalenie faktów, pojedynczych zdarzeń, nawet masowych zbrodni, nie chodzi o cierpienie. Buczkowski pyta o to, co doprowadziło świat do katastrofy; zagłada Szabasowej, żydowskiego miasteczka na kresach dawnej Rzeczpospolitej, tworzy temat wyodrębniony, ale uwolniony od wymogów dokumentaryzmu; zamknięta przestrzeń (tylko miasteczko i jego okolice) przypomina płaszczyznę malowidła ograniczonego ramami; tak wyznaczona przestrzeń pozbawiona zostaje głębi, jak w obrazach kubistów, jest wyraźnie „płaska”, zamknięta. Nakładają się na siebie i wzajemnie przenikają zdarzenia, których nie porządkuje ani przestrzenny, ani czasowy porządek linearny; dotyczy to też narracji, prowadzonej przez różne osoby z różnych perspektyw.
- pytania o przyczyny i siły sprawcze zagłady na poziomie najprostszym dotyczą natury człowieka: jego chciwości, egoizmu, okrucieństwa; wyraża to w powieści motyw poszukiwania legendarnego diamentu i jego właściciela; mord staje się jedyną drogą łatwego zdobycia bogactwa, nie objaśnia jednak do końca samej zagłady. Z rąk oprawców ginie powoli całe miasto; jeden człowiek, jeśli ma władzę w ręku, może wyzwolić działanie niszczących sił: zawsze zjawi się gromada drobnych oprawców, szakali, niemieckich zbirów, współpracujących z nimi ukraińskich policjantów, szpiegów, żydowskich donosicieli.
- dyskusja, jaka prowadzi w powieści ksiądz Bańczycki z Gailem, jednym z oprawców, zmierza nie tylko do odkrycia przyczyn zagłady; sięga głębiej: jest próba dotarcia do natury człowieka, tkwiących w nim ciemnych, niszczących sił, do ich przejawów w historii - krótki fragment tej rozmowy:
- Jezusie Nazareński! Kto rządzi światem?
- Stukanina.
- Powiada pan?
- Stukanina, Sam ksiądz chce mnie stuknąć jak psa.
Ta rozmowa ma swoją pointę fabularną: ksiądz zginie z rąk oprawcy, okryty przez niego żydowskim tałesem.
- w powieści słychać stale „ stukaninę” - strzały karabinowe: to one wyznaczają rytm narracji i rytm świata, mówią o czyjejś śmierci, czasem o szczęśliwej ucieczce, która jednak nie ocala, bo z góry wiadomo, że zakończy się inną stukaniną. Ciemnemu porządkowi świata odpowiada ciemny porządek narracyjny: chaos. Ów brak ładu w narracji, łamiący konwencje sztuki powieściowej, nacechowany jest znaczeniem: zagłady nie da się opowiedzieć wprost, można się do jej tragizmu zbliżyć na drodze metaforycznej i symbolicznej, poprzez nową strukturę utworu.