Meitsa Mei the Vampire
Kamikaze Kaito Slayers #02
"Tyle lat..."
-Filia, co ty tam robisz?! Chcesz się spóźnić do pracy?! Jest wpół do
dziesiątej! - dało się słyszeć stłumiony, kobiecy głos, któremu towarzyszył dzwonek elektryczny. Ryuzoku gwałtownie zerwała się z łóżka, zarzuciła szlafrok i pobiegła do drzwi po czym z rozmachem je roztworzyła.
-Sorry Aguś, ale zaspałam. To przez te chińskie zupki. Wczoraj
zjadłam jedną na kolację i długo zalegała mi na żołądku. - zaczęła się tłumaczyć jakieś dziewczynie, która stała przed nią. Była niska, miała błękitne oczy i krótkie, brązowe włosy z blond pasemkami. Była ubrana w biały golfik z krótkim rękawem, półdługą spódnicę w panterkę i czarne sandałki, a przez ramię miała przewieszoną czarną torebkę. Mieszkała obok, i odkąd się tu wprowadziła, zostały przyjaciółkami. Miła, sympatyczna, czasami trochę zwariowana. Tak w wielkim skrócie można było ją scharakteryzować.
-Każdemu może się zdarzyć. - uśmiechnęła się beztrosko - W każdym
bądź razie ja muszę już lecieć. Wpadnę po ciebie po pracy. Narka! - odwróciła się i pobiegła schodami w dół.
-Narka, narka... - westchnęła i z rezygnacją wróciła do mieszkania. Wzięła jakąś tabletkę i zaczęła na prędce się szykować. Śniadania nie zdąży już zjeść więc weźmie ze sobą. Rozejrzała się jeszcze po mieszkaniu po czym wyszła.
Spojrzała na zegarek. Była dziewiąta pięćdziesiąt cztery. Nie da rady, będzie musiała czymś pojechać. Rozejrzała się za jakimś środkiem transportu publicznego. Miała szczęście, akurat nadjeżdżał tramwaj linii numer jeden. Wsiadła do niego, skasowała bilet i usiadła na wolnym miejscu. Odetchnęła z ulgą, jeszcze nie było tak źle.
* * *
Przetarła zmęczone oczy dłonią i przeciągnęła się leniwie na krześle. W końcu skończyła tą papierkową robotę i jeszcze trafiło się jej paru nadzianych klientów. Mało kiedy się tak zdażało. Zerknęła na stary, srebrny zegarek, który miała na ręce. Za dwadzieścia trzecia!? Ale ten czas zleciał. W porównaniu do innych sklepów wcześnie kończyła pracę. O trzeciej, jak pracownicy w firmach. A co ją to obchodzio, sama była sobie szefową z czego była bardzo zadowolona. Prawie zapomniała, przecież Agnieszka miała po nią wpaść. W takim razie ogarnie co nieco tutaj dla zabicia czasu. Zaczęła zbierać rozrzucone na biurku teczki na jedną gromadę i w tym momencie wparowała wyżej wymieniona cała w skowronkach.
-Ello Fifi! Zbieraj się, mam coś co na pewno cię zaciekawi! - była wyraźnie podekscytowana co Smoczyca zdążyła dostrzec.
-Doprawdy? - drażniła się z nią - Ciekawe co to takiego?
-Pójdziemy do jakiegoś baru mlecznego na obiad to wszystko ci powiem,
więc streszczaj się! - pomału zaczynała się denerwować.
-Dobra, dobra. Nie pali się... - wzięła aktówkę pod pachę po czym obie wyszły ze sklepu dokładnie go zamykając.
Po chwili w barze.
-Więc co chciałaś mi oznajmić? - wzięła do ust widelec z kawałkiem schabowego. Ta, zamiast mówić, położyła przed nią jakąś kartkę.
-Wiesz co to jest? - uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-Niby skąd? - zmarszczyła brwi.
-To, droga Filio, jest wycinek danych naszej Spółdzielni
Mieszkaniowej, który pozwoliłam sobie skopiować z internetu.
-Włamałaś się do ich bazy danych?! Przecież to przestępstwo!
-A niby nasi politycy są święci kradnąc nasze uczciwie zarobione
pieniądze? - oburzuła się.
-Racja... Więc co tu się znajduje? - zainteresowała się ów kartką.
-Pamiętasz naszego sąsiada, Marchlewskiego, którego wyeksmitowali
parę tygodni temu?
-Pewnie, staruszek nie płacił czynszu i teraz mieszkanie stoi puste.
-Nie na długo. Tutaj piszą, że w krótce wprowadzi się ktoś nowy. - spojrzała na papier - Widzisz? Pisze, że to mężczyzna, kawaler, ma
dwadzieścia osiem lat i jest obcokrajowcem, tak jak ty zresztą.
Niestety w momemcie kiedy drukowałam wystąpiły jakieś przekłamania i
nie mam jego zdjęcia, imienia i nazwiska. Pamiętam, że było jakieś
śmieszne, jakby z Łaciny.
-Ciekawe... Ech, Aguś, znam cię tyle czasu, a wciąż mnie zaskakujesz.
Czy ty nie minęłaś się czasem z przeznaczeniem? Powinnaś być
hakerem, a nie grafikiem komputerowym. - roześmiały się.
* * *
Znalazły się przed blokiem. Weszły do środka cały czas zawzięcie o czymś dyskutując. W momencie kiedy Filia była na półpiętrze stanęła przed dużą, metalową skrzynką pocztową. W jej przegródce nic nie było. Westchnęła ze smutkiem i głebokim żalem. Odwróciła się i poszła dalej dołączając do przyjaciółki. Znowu beztrosko o czymś rozmawiały.
-Mówię ci, nie kupuj tego tuszu, bo wyrzucisz pieniądze w błoto. - przestrzegała ją Aga.
-Wiem coś o tym, kiedyś kupiłam jakiś za trzydzieści złotych i
nadawał się tylko do śmieci. Rzęsy miałam całe posklejane i
strasznie się kruszył. - dopowiedziała złotowłosa.
Wymieniając swe poglądy na temat kosmetyków szły dalej nie zwracając uwagi gdzie idą w wyniku czego wpadły w... stos kartonów, który znajdował się akurat przed drzwiami do ich mieszkań.
-Hej!!! Co za idiota zostawił to na środku korytarza?!! - Fi była
"lekko" wkurzona.
-Przepraszam, to moje rzeczy. Właśnie się wprowadzam obok. - Filię zmroziło. Ten głos, taki znajomy... Jego właścicielem mogła być tylko jedna osoba. Aby potwierdzić swoje podejrzenia skierowała wzrok na ów osobę.
-Xe... Xellos?!! To ty, co tutaj robisz?! - dziwne, nie czuła do niego jakiegoś wstrętu czy odrazy, raczej... radość ze spotkania dawnego znajomego i nie liczyło się to, że był jej wrogiem.
-Filia, co za niespodzianka, kto by pomyślał, że jeszcze się
spotkamy. Odpowiadając na twoje pytanie, od dzisiaj mieszkam tu.
Masz coś przeciwko?
-Na razie nie. - pomógł jej wstać po czym to samo uczynił z Agnieszką
-To wy się znacie?! - Aguś była mile zaskoczona.
-Taa... Choć nie widzieliśmy się z parę tys... - w porę ugryzła się w język.
-Z parę lat. Prawda Filio? - dokończył - Jeśli się nie mylę to chyba trzy... - jasne, trzy... trzy TYSIĄCE lat. Pomyślała w duchu.
-Racja. A ty co? Chcesz dorównać nastolatkom? - miała na myśli jego strój. Mianowicie miał na sobie szarą bluzę dresową i luźne spodnie z granatowego dżinsu z obniżonym krokiem oraz gruby, srebrny łańcuszek na szyi.
-Mam swój styl, a coś od życia mi się należy. Ups, przepraszam, nie
przedstawiłem się. - zwrócił się do krótkowłosej - Xellos Metallium.
Miło mi. - otworzył swe oczka i ucałował jej dłoń. Ta nabrała lekkich rumieńców.
-Ag... Agnieszka Lutomska. - Demon najwyraźniej wpadł jej w oko gdyż zaczęła się jąkać.
-Czym się zajmujesz? - próbował ją zagadać.
-Pracuję jako grafik w firmie komputerowej. Ciekawa praca. A ty?
-Na razie jestem bez pracy, ale szybko coś znajdę.
-Ciekawe gdzie, tutaj trudno o pracę. - wtrąciła Ryuzoku.
-O mnie nie musisz się martwić, poradzę sobie. A co ty robisz?
-Prowadzę sklep z antykami. Dochodowa praca.
-Miło mi się z wami rozmawia, ale obowiązki wzywają. Muszę wnieść
jeszcze te graty do środka. Jeśli nie macie nic przeciwko, opuszczę
was. - na pożegnanie puścił im oczko i zniknął za drzwiami swojego mieszkania.
-Fifi, jaki on przystojny i w dodatku skejt!!!(Sorry za pisownię, ale tak ma być - dop. aut.) Ciekawe czy słucha hip hopu... - zamyśliła się - On to na prawdę ma styl, nie dość, że ma przefarbowane włosy to
jeszcze załatwił sobie szkła kontaktowe z pionowymi źrenicani. Co za
facet!
-Lepiej uważaj na niego, znam go wystarczająco długo i wiem do czego
może być zdolny. Chociaż... wydaje mi się taki jakiś inny...
-Dobra, dobra. Nie kombinuj, to ja mam go na oku.
-Co, o czym ty mówisz?! Daj se siana! - jej twarz oblał rumieniec. Odwróciła się i weszła do mieszkania - Phi, jeszcze czego. -powiedziała do siebie - Tylko tego by brakowało. - poszła do sypialni i przebrała się w luźną bluzeczkę na ramiączkach i jakąś spódnicę do kolan po czym wyszła na balkon. Wzięła parę głębokich wdechów. Zwariowany dzień. Najpierw zaspała do pracy, potem okazało się, że Aga ma zadatki na hakera, a na koniec on... Ciekawe na jak długo się tu wprowadził?
-Cześć. - z zamyślenia wyrwał ją czyjś głos. Zdziwiła się trochę i przekręciła głowę na prawą stronę gdyż stamtąd dochodził.
-A... to ty. - Xell miał mieszkanie zaraz obok jej i mieli balkony obok siebie - Słuchaj... Co konkretnie cię tu sprowadza?
-Właściwie to nic. Mojej pani już nie ma więc z nudów zwiedzam świat.
-Ja tak samo... Dwadzieścia osiem lat na ponad siedem tysięcy,
nieźle.
-Skąd wiesz? - zdziwił się.
-Aga skradła dane z internetu. - podała mu kartkę.
-No, a ty ile niby masz?
-Dwadzieścia siedem.
-Na trzy i pół. A ile ona ma?
-Mówisz o Agnieszce? Dwadzieścia pięć. Młodziutka, w porównaniu do
nas.
-Fakt. Ładny widok.
-Prawda? - myślała, że chodziło mu o widok zielonego Placu Zabaw -
Ale na wiosnę jest jeszcze ładniejszy. Wtedy kwitną kasztanowce,
mirabelki i mlecze...
-Nie o to mi chodziło.
-A o co? - zdziwiła się. Ten się głupio uśmiechnął i wskazał palcem na jej klatkę piersiową. Ta nadal nie wiedziała o co mu chodzi więc się spojrzała i... zrozumiała. Jej bluzeczka była tak luźna, że odsłoniła połowę jej czarnego, koronkowego stanika - TY NAMAGOMI!!! - zrobiła się cała czerwona i uciekła do pokoju trzaskając drzwiami balkonowymi. Ten tylko uśmiechnął się z satysfakcją.
* * *
-CO?!! Miłość od pierwszego wejrzenia?! - Filia aż wstała z krzesła, na którym uprzednio siedziała.
-Tak. Jestem tego pewna. - potwierdziła Aga - I co za tym idzie...
nie wchodź mi w paradę. W końcu sama mówiłaś, że zmieniłaś o nim
zdanie.
-O czym ty w ogóle mówisz?! On mi się wcale nie podoba! Jesteśmy
tylko znajomymi, a na dodatek zawsze traktowałam go jak największego
wroga! Czy ty wiesz jakiej nerwicy przez niego się nabawiłam przez
te wszystkie lata?!
-No ja myślę...
-Proszę państwa o spokój i zajęcie miejsc. - do sali właśnie wszedł wykładowca - Chcę poinformować, że od dziś będziecie mieli nowego
kolegę. Proszę, wejdź. - w drzwiach pojawił się... - Poznajcie,
Xellos Metallium.
-Znowu ty?! - exkapłanka ponownie wstała.
-O, Filia. Ja to mam szczęście.
-Po kiego grzyba tutaj przyszedłeś?
-Wiesz... Znalazłem pracę, ale wymagają znajomości wiedzy na temat
Unii Europejskiej, więc się zapisałem.
-Ciekawe co to za praca, morderstwa na zlecenie?
-Chciałabyś, jestem ochroniarzem. - aż ją zatkało gdy to usłyszała -
O, cześć Agnieszka. - uśmiechnął się do niej.
-Cześć Xell. Chodź, tu jest wolne miejsce. - wskazała wolne krzesło znajdujące się między nią, a Filią.
-Dzięki. - odetchnęła z ulgą, zajął się Agą - Filia-san, czy
poszłabyś ze mną dziś wieczór na romantyczną kolację? - odwróciła
się gwałtownie w jego stronę.
-TY BEZCZELNY NAMAGOMI!!! Co ty sobie wyobrażasz?!! - podciągnęła spódnicę i pokazała mu swoją "nieśmiertelną" maczugę.
-Jeszcze ją masz? - powiedział z lekkim rozbawieniem.
-Fifi, opanuj się. - błękitnooka próbowała ją uspokoić.
-Fifi, taa..? Podoba mi się. Też będę tak do ciebie mówił.
-Xell, nie drażnij niej. - dziewczyna zrobiła do niego maślane oczka.
-Skoro tak ładnie prosisz...
-Właśnie, czemu nie zaprosisz Agusi? - zaciekawiła się.
-No, czuję się zraniona i pokrzywdzona. - powiedziała z pretensją w głosie wyżej wymieniona.
-Ponieważ... - spałzował i w tym czasie oczy mu się jakoś dziwnie zaświeciły. Fi przeszedł dreszcz i przypomniała sobie wczorajsze zdarzenie. A jeśli to jest powód... O nie!
-MILCZ!!! - zakleiła mu usta taśmą klejącą - Znając ciebie wolę nie
znać odpowiedzi.
-Proszę o ciszę! - wykładowca się w końcu zdenerwował. Smoczyca ucieszyła się w duchu. Na jakiś czas będzie miała spokój z tym Demonem - Pani Ul Copt, nie oddała mi pani ostatniego wypracowania.
-Och, przepraszam. Już daję. - zaczęła nerwowo przeszukiwać czarną teczkę, wreszcie wzięła jakieś kartki i chciała je odłożyć na biurko gdy ktoś złapał ją za nadgarstek. Zdumiała się i odwróciła. Xellos...
-Przemyśl moją propozycję. - patrzył jej prosto w oczy.
-Wybij to sobie z głowy! - oburzyła się. Oddała wypracowanie i wróciła na miejsce. Przez cały wykład nie odwróciła się w jego stronę ani na moment.
* * *
Późny wieczór. Zrobiła już łóżko i przebrała się w koszulę nocną. Była bardzo zmęczona dzisiejszym dniem. Miała wrażenie, że nie będzie się nudzić przez najbliższe parę lat z takim sąsiadem. Cóż, wróciły stare czasy.
-Trochę tu duszno... Przydałoby się wywietrzyć... - jak powiedziała, tak uczyniła. Otworzyła drzwi od balkonu, po czym udała się do łazienki. Gdy wróciła poczuła świeże powietrze w sypialni. Już chciała zamknąć drzwi gdy coś przykuło jej uwagę. Mianowicie coś w ciemnościach przemieszczało się z dużą prędkością. Wręcz jakby się... teleportowało się z miejsca na miejsce. Wyszła na balkon i zaczęła się baczniej przyglądać. Mogła stwierdzić tylko tyle, że była to jakaś osoba i miała... pelerynę? - Xellos..? - zaintrygowało ją to.
Koniec części 2
Tylko szczerze, czy ktoś w ogóle czyta te moje marne zlepki słów?
Już tracę wiarę we własne możliwości gdy tak czytam fanfiki innych autorów. Mam pomysły, a nie potrafię ich zrealizować - -'. Ech życie... Dobra, koniec ględzenia, macie jeszcze mój adres (tak na wszelki wypadek ^ ^):
meitsa@op.pl