Teoria chaosu, teoria chaosu 4


Witam Kochani! ^_^

 

No dobra, przyznaję się bez bicia - nie napisałam już nic przed wyjazdem ;P Z tym, że naprawde nie miałam czasu. Sami wiecie, pakowanie i te sprawy.

 

A co do samego wyjazdu to naprawdę mi się podobało, ale nie wiem czy was tu zanudzać moimi tunezyjskimi opowieściami ;) Więc bez zbędnego przedłużania zapraszam do rozdziału IV ^_^

 

PS: Dziękuje wszystkim czytelnikom, którzy odwiedzali moją stronę i pozdrawiam! ^_^

 

***

 

*Ostatnie tchnienie*


    Amelia długo nie mogła zasnąć. Wpatrywała się w słabo widoczny na tle mroku zarys sylwetki, jego sylwetki. Spał tak spokojnie. Cóż się dziwić, w końcu ma szansę na to czego najbardziej w świecie pragnął. Coś czego pragnął bardziej niż jej...
    Ognisko już dawno wygasło, jedynie światło księżyca i gwiazd dawało odrobinę pocieszenia. Amelia oparła się plecami o pobliski głaz i przytuliła nogi do siebie. Czuła się tak bezpieczniej. Zabawne... Ona Amelia Will Tesla Saillune, obrończyni sprawiedliwości, sprzymierzeniec w walce z Władcą Piekieł, odważna i zdeterminowana... bała się ciemności! Bała się jak małe dziecko. Oczywiście nie mogła się do tego przyznać. Pan Zelgadis napewno pomyślałby o niej jak o dzieciaku, a panna Lina w życiu by jej nie dała spokoju. Ale teraz Amelia bała się nie tylko ciemności, bała się wyprawy, która właściwie już się rozpoczęła. Zerknęła na Kazuki'ego... Dobrze wie, że tam w lesie nie przewidziało jej się i coś się wydarzyło. Ale zrobi to, zrobi to dla niego, wszystko zrobi dla niego...

- Lina! Amelio, pomóż nam! - Amelia powoli otworzyła oczy, była sama w ich obozowisku...

- Amelio! Nieee! - czyjś krzyk rozdarł ciemność.

- Panie Zelgadis?! - księżniczka zerwała się natychmiast z miejsca. Nadal było ciemno, musiała przysnąć na chwilę w czasie swoich rozmyślań - Gdzie jesteście?!

Bez zastanowienia puściła się biegiem przez las w stronę krzyków i odgłosów walki. Jej mięśnie napięły się do granic możliwości, biegła coraz szybciej gotowa do walki, do obrony. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że z każdym jej krokiem las oraz wszystko wokół, coraz bardziej i bardziej pochłaniało się w mroku. Nie zatrzymała się jednak i po chwili wbiegła w czarną otchłań. Przerażona zamknęła oczy, a gdy ponownie je otworzyła zobaczyła u swoich stóp miasto. Albo coś, co kiedyś mogło nim być. Pod krwistą kopułą nieba wznosiły się krzywe wieże i domy. Rdza pochłonęła łańcuchy, wijące się niczym węże po całym mieście. Miasto zawieszone było nad ciemnością. Krzyki dochodziły z centrum. Zbiegła ze wzniesienia i popędziła w tamtym kierunku. Kiedy się odwróciła i spojrzała w stronę, z której przybiegła zobaczyła tam już tylko mrok.

- Amelio! Choć tutaj!

- Panie Gourry? Panno Lino? - zawołała najodważniej jak tylko potrafiła, jednak w jej głosie zabrzmiała tylko rozpacz.

Kiedy znalazła się na głównym rynku, skąd dochodziły krzyki, nagle wszystko wokół niej zawirowało... Pod stopami poczuła zimny metal. Spojrzała w dół i zobaczyła, że stoi na potężnym łańcuchu zawieszonym nad otchłanią. Próbowała rzucić jakiś czar jednak czuła się zupełnie pozbawiona mocy.

- Amelia? - spojrzała w stronę Zelgadisa, łańcuch niebezpiecznie zachwiał się nad przepaścią.

- Zel... - nie zdążyła dokończyć, zobaczyła jak chłopak osuwa się z łańcucha i spada w ciemność. Jego oczy stały się puste, pozbawione życia...

Bezlitosny śmiech rozdarł jej serce... Był tam ktoś jeszcze? Nie zastanawiając się nad tym dłużej Amelia rzuciła się w nieskończoną otchłań za Zelgadisem, za ukochanym? Ciemność pokryła wszystko...

Woda? Księżniczka otworzyła oczy. Była gdzieś pod wodą! Jasna cholera! Spojrzała w górę i zobaczyła nad sobą światło gwiazd zatrzymujące się na gładkiej tafli wody. Czuła, że brakuje jej powietrza w płucach. Spróbowała wypłynąć jednak poczuła, że coś krępuje jej ruchy. Nogi zaplątały się w glony.

- Już po mnie... - pomyślała Amelia - pan Zelgadis nigdy się nie dowie, co do niego czułam, panna Lina i pan Gourry, nigdy już ich nie zobaczę! Ale...jak to? Zostało tylko kilka chwil by żyć, by istnieć, by kochać. Nie ma już nic więcej, nigdy, nic! W imię sprawiedliwości nie!

Amelia zobaczyła przed sobą obrazy. Wirowały wokół niej niczym puzzle. Puzzle jej życia, tylko kto poskłada je ponownie? Miała z siedem lat i bawiła się z ojcem w ich zamku. Mama leżąca w kałuży krwi. Zelgadis uśmiechający się do niej...
Nagle poczuła na swoim ramieniu dotyk. Wszystko to trwało ułamki sekund. Zelgadis podpłynął do niej i złapał za ramiona. Czuła, że w jej płucach nie zostało już ani trochę powietrza...

- To miłe zobaczyć cię przed śmiercią... - pomyślała i powoli zamknęła oczy zachowując ten obraz na wieczność...

***

Zelgadis leżał na twardej ziemi. Nie mógł spać. Wiedział, że Amelia też nie śpi, ale jakoś nie miał odwagi spojrzeć jej w twarz. Dlaczego ta dziewczyna poświęca się aż tak dla niego? Czy może... Nie, nie to nie możliwe! - powiedział sobie w duchu i uciął te rozmyślania zamykając ponownie oczy.

- Panie Zelgadis? - dobiegł go głos zza pleców. Czy powinien się odezwać? Tylko, co powiedzieć?

- Tak Amelio? - zapytał z wymuszoną ciekawością, wcale nie miał ochoty rozmawiać.

- Gdzie jesteście?! - teraz to był krzyk pełen strachu.

Zelgadis odwrócił się natychmiast zbity z tropu. Zobaczył, że Amelia zerwała się z miejsca, w którym wcześniej siedziała i ruszyła biegiem w las. Nie zastanawiał się nawet przez chwilę, pobiegł za nią.

- Amelio! Chodź tutaj! - zawołał za nią zdesperowany.

- Panie Gourry? Panno Lino? - krzyknęła dziewczyna po czym przyspieszyła biegu (o ile to w ogóle było możliwe) tak, że chimera straciła ją z oczu.

Chłopak szukał jej zagubiony w lesie. Musi ją odnaleźć. Co się dzieje? Po paru chwilach dotarł nad pobliskie jezioro. Zobaczył przed sobą Amelię stojącą na grubej gałęzi drzewa tuż nad głęboką wodą. Przez chwilę nawet poczuł ulgę, że ją odnalazł.

- Zel... - usłyszał swoje imię po czym, po sześciu uderzeniach serca zobaczył Amelię wpadającą w głęboką toń jeziora. Ulgę zastąpiło przerażenie.

Zelgadis rzucił się za dziewczyną. Płynął coraz niżej i niżej, aż w końcu zobaczył ją na dnie jeziora. Szarpała się splątana w wodorosty. Wszystko to zdawało się trwać zaledwie ułamki sekund. Złapał ją za ramiona i spojrzał w jej oczy. Nie zobaczył w nich zwykłego błysku, widział tylko ulatujące z nich, z każdą chwilą życie...

- Nie możesz teraz mnie opuścić! - wykrzyknął w myślach.

Amelia... czy ona ucieszyła się na jego widok, czy tylko mu się tak wydawało? Tlen! Cholera! Wyplątanie jej z tego zielska zajmie parę chwil, a on nie miał ani chwili więcej! Ona musi żyć... - pomyślał po czym nachylił swoją twarz w jej kierunku. Jego usta dotknęły jej ust... Jej delikatnych ust. Po czym wpuścił do jej ciała swój ciepły oddech...

Nie, to nie był pocałunek. To było tylko przekazanie oddechu. Nadanie tchnienia w ciało, z którego ulatywało życie...



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Alternatywa II Teoria chaosu
Teoria chaosu, teoria chaosu 10
Teoria chaosu, teoria chaosu 16
Teoria chaosu, teoria chaosu 7
Teoria chaosu, teoria chaosu 18
Teoria chaosu, teoria chaosu 5
Teoria chaosu, teoria chaosu 12
Teoria chaosu, teoria chaosu 3
Teoria chaosu
Teoria chaosu, teoria chaosu 17 cz.1
Teoria chaosu, teoria chaosu 9
Teoria chaosu, teoria chaosu 20
Teoria chaosu, teoria chaosu 15
Teoria Chaosu skrypt, Informacja Naukowa i Bibliotekoznawstwo, Materiały
Teoria chaosu ~$oria chaosu
Efekt motyla i Teoria chaosu
Teoria chaosu, teoria chaosu 1
Teoria chaosu, teoria chaosu 13

więcej podobnych podstron