Bunt na pokładzie ciała / 26 październik 2007
Grażyna Wieczorkowska
Czy warto się odchudzać? Odpowiedź brzmi: NIE. Najpierw trzeba rozwiązać problem tycia. W badaniach przeprowadzonych przez Amerykański Instytut Zdrowia w 1993 roku dowiedziono, że 90 - 95 proc. osób odzyskuje w ciągu roku od 1/3 do 2/3 straconych kilogramów, całość zaś w ciągu 5 lat.
Chociaż środki odchudzające są doskonale prosperującym biznesem w USA, w ciągu ostatniej dekady Amerykanie przytyli średnio 10 funtów. Rozkład wagi jest bimodalny - duża grupa ćwiczy, utrzymuje idealną wagę, ale jeszcze większa tyje coraz bardziej. Wśród tej drugiej grupy prawie wszyscy odnieśli przynajmniej jeden sukces w czasowym zrzuceniu sporej liczby kilogramów. Najczęściej jednak przyrost wagi przewyższył jej spadek.
Jak pisze Seligman w książce „Co możesz zmienić, a czego nie możesz, ucząc się akceptować siebie”, odchudzanie jest nieskuteczne. Po odchudzeniu ciężar ciała wraca prawie zawsze do stanu wyjściowego, dieta wywołuje liczne niebezpieczne skutki uboczne, w tym bezradność i utratę nadziei, depresję, bulimię i uczucie ciągłego zmęczenia. Tracenie i odzyskiwanie wagi jest tak samo szkodliwe dla zdrowia jak nadwaga. Nie ma więc sensu się odchudzać, jeżeli nie usuniemy przyczyn tycia. A są one różne: zbyt szybkie połykanie pożywienia, brak regularności posiłków, problemy z trawieniem lub zaparciami, mała aktywność fizyczna, upodobania do tłuszczów lub słodyczy itd.
Czy można postanowić, że od dzisiaj zmienimy nawyki żywieniowe? Postanowić można, ale samo postanowienie nic nie da. Można z dnia na dzień rzucić palenie, picie alkoholu, ale nie można przestać jeść. Można uniknąć kontaktu z papierosami, alkoholem, ale kontakt z jedzeniem jest nieunikniony. Reakcje automatyczne, a do nich należy jedzenie, są uruchamiane przez bodźce wyzwalające np. widok jedzenia. W uzależnieniach największym problemem jest przerwanie rozpoczętej czynności. Alkoholik nie może skończyć konsumpcji po jednym kieliszku, co oznacza, że nie wolno mu zacząć pić. Jeść trzeba i dlatego tak trudno wydostać się z tego uzależnienia.
Czy to oznacza, że sytuacja jest beznadziejna? Nie, ale na pewno problemu nie rozwiąże kolejna dieta odchudzająca. Nadwaga jest tylko objawem, tak jak reakcja alergiczna. Można atakować problem, ale jedyną skuteczną metodą jest usunięcie przyczyny. A to, wbrew temu, co słyszymy w reklamach, a co Fromm już wiele lat temu określił jako wszechobecną doktrynę „bez trudu i bólu”, nie jest łatwe.
Dodatkowym problemem jest to, że będziemy musieli pełnić jednocześnie rolę nauczyciela i ucznia. Już James wskazywał na konflikt między JA poznającym i JA poznawanym. Liczne badania psychologiczne wykazały, że chociaż niekwestionowana jest zasada uprzywilejowanego dostępu (o naszych uczuciach wiemy więcej niż obserwator), to bardzo często formułujemy nieprawdziwe sądy na temat przyczyn naszego zachowania.
Oto przykład. W badaniach zespołu Wilsona studenci przez pięć tygodni zapisywali, co się zdarzyło danego dnia, w jakim byli nastroju, jak długo spali itd. Pytano ich o korelaty nastroju. Większość uważała, że nastrój zależy od ilości godzin snu. Analiza statystyczna zapisów nie wykazała takiego związku. Chociaż często nie wiemy, dlaczego coś odczuwamy, prawie zawsze potrafimy to wyjaśnić własnymi teoriami przyczynowymi (niestety najczęściej całkowicie fałszywymi). Dodatkowym problemem jest to, że nasze JA składa się z wielu części, takich jak JA realne (np. uwielbiam serniki), JA idealne (np. chciałabym, żebym nie musiała się wstydzić mojej figury), JA powinnościowe (np. potrzeby moich dzieci są ważniejsze niż moje). Często te różne JA pozostają w konflikcie, który może przejawić się w kłopotach decyzyjnych - iść na siłownię (ja idealne), wyspać się (ja realne), czy też smażyć faworki na studniówkę syna (ja powinnościowe). Czasem te różne struktury JA nie są rozdzielone. Problemy w kierowaniu własną motywacją prawie zawsze świadczą o braku komunikacji między poszczególnymi częściami JA.
O naszej motywacji możemy wnioskować na podstawie analizy naszych deklaracji (Schudnięcie 10 kg jest moim największym marzeniem.) lub na podstawie analizy naszego zachowania (Co robię, aby przybliżyć się do mojego marzenia?). Często wyniki tych analiz prowadzą do odtworzenia zupełnie różnej struktury motywacyjnej. O tym, co deklarujemy, decyduje JA idealne lub JA powinnościowe, na nasze zachowanie zaś wpływa nasze JA realne, choć pewne jego elementy mogą być w ogóle niedopuszczane do świadomości. Fakt, że nic nie robimy, aby przybliżyć się do naszego celu nie zmienia faktu, że jesteśmy głęboko przekonani, iż chudnięcie jest dla nas sprawą „życia i śmierci”. To znak, że JA idealne tłamsi skutecznie JA realne. Podobnie dzieje się, gdy nie ma komunikacji między systemem intencjonalnym i ekstensjonalnym (główne składniki osobowości wg najnowszej teorii Kuhla). Planowanie diety, stawianie sobie celów to część systemu intencjonalnego - wprowadza napięcie do naszego życia. System ekstensjonalny zawiera m.in. wiedzę o sobie, uczucia, preferencje. Podstawowa teza teorii Kuhla mówi, że jakość naszego funkcjonowania zależy od stopnia, w jakim te systemy się komunikują. Odwoływanie się tylko do systemu intencjonalnego może prowadzić do „buntu na pokładzie”. Precyzyjnie planujemy naszą dietę, a nasze uparte ciało się buntuje i budzimy się z poczuciem, że nie jesteśmy wiele warci, ponieważ zamiast schudnąć, przytyliśmy.
Postanowienia powinny więc być „negocjowane” (odnoszone do) ze wszystkimi częściami naszej osobowości. Może się okazać, że JA realne wcale nie chce się odchudzać, a bez uspójnienia naszych postanowień z dążeniami JA realnego nasz sukces może być tylko krótkoterminowy.
Pierwszym krokiem do zmiany musi być uświadomienie sobie stanu aktualnego i jego AKCEPTACJA. Przeglądamy się w lustrze i pozbywamy się złudzeń. Zbieramy wszystkie potrzebne informacje i zaczynamy coś rozumieć, np. to, że chociaż jemy „jak ptaszek”, w sumie w ciągu dnia zjadamy „tyle co słoń”. Musimy zaakceptować zaobserwowane fakty - inaczej nasz umysł będzie je racjonalizował („Nie jem przecież tak dużo”, „Może to niezdrowe, ale przyjemne”). Akceptacja rzeczy takimi, jakimi są, nie oznacza, że w przyszłości nie będziemy starali się ich zmienić. W akceptacji ważne jest pozwolenie rzeczom NA RAZIE być takimi, jakimi są, bez nakładania na nie brzemienia ocen i nienawiści. To jest najtrudniejszy etap. Zaakceptować swoją nadwagę? Dla wielu osób jest to niemożliwe (sama do nich przez lata należałam). Dlaczego jednak takie ważne? Emocje związane z przeżywaniem naszej niedoskonałości zabierają znaczną część naszych zasobów poznawczych - w takim stanie mamy niewielkie szanse na racjonalne myślenie i dostrzeżenie prawdziwych zależności.
Następnym etapem jest próba ZROZUMIENIA. Na tym etapie badamy swe myśli, przekonania i zachowania, by wytropić ich przyczyny i cele. Patrzymy na siebie z pozycji obserwatora, ale z czułością - tak jak patrzylibyśmy na najukochańsze dziecko, które nie radzi sobie z jakąś sprawą. Można dziecko zawstydzać, wyszydzać, przekupiać. Teoria dysonansu nie pozostawia wątpliwości, że silne kary są mało skuteczne. Dziecko zacznie się objadać, gdy się tylko odwrócimy. Tak się właśnie dzieje z silnymi postanowieniami opartymi na negatywnych emocjach, np. muszę schudnąć za wszelką cenę, bo już nie mogę patrzeć na siebie. Gdy jesteśmy zmęczeni, niewyspani, zaprzątnięci innymi problemami, jemy więcej niż gdybyśmy nigdy nie postanawiali się odchudzać. Wyjaśnia to ładnie teoria paradoksalnych efektów kontroli mentalnej, o której pisałam w poprzednich numerach „Charakterów”.
Warto pamiętać o zasadzie reaktancji, która mówi, że wszelkie formy ograniczenia swobody powodują opór (reaktancję), co w konsekwencji oznacza przerwanie zachowania, jeśli tylko nadarzy się po temu okazja. W badaniach koncentrowano się na ograniczeniach zewnętrznych. Dla wielu osób (w tym dla mnie) reaktancja jest silniejsza, gdy ja sama jestem autorem moich ograniczeń, niż wtedy, gdy pochodzą one z zewnątrz. Dlatego zamiast powtarzać sobie: „Nie możesz zjeść tego kawałka czekolady”, lepiej powiedzieć: „Wszystko możesz zjeść, ale potem trzeba to spalić na dodatkowym treningu”. Sama świadomość, że istnieje wybór - że można albo realizować podjęte zadanie, albo je przerwać - jest bardzo często czynnikiem zmniejszającym atrakcyjność zakazanej czekolady. Nasze patologiczne zachowania pełnią lub pełniły jakąś funkcję. Może w dzieciństwie jedliśmy ponad miarę, bo mama się cieszyła. Szybkie jedzenie, niezostawianie niczego na talerzu - znane korelaty nadwagi - bardzo ułatwiają życie rodziców. Utulanie żalu dziecka łakociami jest też często stosowane. Dlatego jedzenie może nam się kojarzyć z bezpieczeństwem i akceptacją. Czy zrozumienie, skąd nabraliśmy złych nawyków jedzeniowych rozwiąże problem? Te powody mogą już od dawna nie być aktualne, ale teraz zachowanie - na zasadzie autonomii funkcjonalnej - stało się nagradzające samo w sobie. Zrozumienie pozwala spojrzeć na nasze doświadczenia z innej perspektywy i umożliwia nam zaakceptowanie siebie takimi, jakimi jesteśmy.
Grażyna Wieczorkowska
Grażyna Wieczorkowska jest profesorem psychologii. Pracuje na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego i w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Jest członkiem Instytutu Studiów Społecznych. Autorka pięciu książek, w tym „Inteligencja motywacyjna: mądre strategie wyboru celu i sposobu działania” oraz „Kontrola naszych myśli i uczuć” (z E. Aronsonem). Kieruje Centrum Otwartej i Multimedialnej Edukacji UW. Prowadzi pierwszy internetowy kurs „Psychologia motywacji”, który można znaleźć na www.come.uw.edu.pl