Croma, Croma... 7, "Ten pierwszy raz"


Croma 7 - czyli pojawiają się nowe postacie.

__________________________

Filia pojawiła się przy jakiejś sporej bramie. Była spalona i cała czarna. Z ziemi wystawały ciemne i powyginane pręty ogrodzenia.

-Paskudnik...-chlipnęła i rozejrzała się. Gdzie ją poniosło??? Dostrzegła bramę i podeszła bliżej.

-Co to za miasto?- przeszła przez bramę i wstąpiła na brukowaną drogę, obsypaną kilkucentymetrową warstwą popiołu. Białe buty od razu zabrudziły się na szaro. Filia minęła spalone budynki. Wyglądały okropnie. Raz tylko się zdarzyło, żeby ujrzała jedną ścianę, która stała w całości. Osmalone belki, pręty i cegły leżały w zupełnym nieładzie. Dziewczyna przeszła główną ulicą. Wiatr przerzucał osamotnione kartki papieru z jednej strony na drugą.

-Martwe miasto...- sama odpowiedziała sobie na zadane wcześniej pytanie. W mieście faktycznie nie było żywej duszy. Wszystko spalone. O boże...co tu się stało? Pożar czy...czy ktoś specjalnie spalił miasto?

Z przerażeniem rozglądała się po miejscowości. Utkwiwszy wzrok w ratuszu, którego ogromny zegar ścienny został jedynie osmalony skręciła w ciemny zaułek.

-Oh!- gwałtownie zatrzymała się, gdy zobaczyła przed sobą ciemność. Cofnęła się kilka kroków i nastąpiła na coś obcasem. Pod butem coś cicho pękło. Z drżeniem serca dziewczyna obróciła się i spojrzała pod nogi, po czym wydała z siebie głośny i przeciągły krzyk. Zaczęła gwałtownie się cofać przylgnęła plecami do wystającej z pozostałości czyjegoś domu belki. Szeroko otwarte oczy utkwione były w nagiej i błyszczącej kości, na którą nastąpiła. Teraz była ona złamana i pokruszona. Filia powędrowała wzrokiem wyżej.

-Matko...

Był to szkielet człowieka. Po masywnych kościach mogła stwierdzić, że był dobrze zbudowany. Jak to się mogło stać? Nie był przecież przykuty kajdanami do ściany. Dlaczego nie uciekł z miasta, które płonęło?

Filia nie mogła znieść widoku czaszki, którą niektórzy nazywają "uśmiechniętą". Wybiegła na plac gdzie stała nienaruszona studnia. Oparła się o nią i rozejrzała po raz kolejny. Musiała wiedzieć co to za miasto. Spłonęło chyba dość dawno, więc chyba nie spotka tu żadnych "niedobitków".

Szybko oddychała. Bała się. Miotała oczami na wszystkie strony, aż dostrzegła nadpaloną, drewnianą tabliczkę. Podbiegła do niej, a ta zleciała ze ściany rozsypując się. Filia ostrożnie podniosła kawałki starając się odczytać nazwę miejscowości. Położyła ułamki na ziemi i zaczęła składać jak obrazek z puzzli. Część napisu była zupełnie niewidoczna ze względu na to, że w drewnianej tabliczce "pisano" smołą. I tak cud, że zostały jakiekolwiek litery.

-Ze...-zaczęła składać widoczne litery i przeraziła się.- Czyżby to była...

***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~

Lina czuła się jakby ktoś uderzył ją Mono Voltem.

-Co?- wyjąkała po chwili.

-Zefelia...nie istnieje?- spytał z niedowierzaniem Zelgadis.

-Mhm.- pokiwał smutno głową karczmarz wycierając kubek szmatką.

-Ale...jak to? Jak to się stało?- jąkała Lina.

-Dokładnie nie wiadomo, ale podobno miasto spłonęło w wielkim pożarze.

-Proszę nam powiedzieć coś więcej.- Zelgadis usiadł na krześle, a w ślad za nim Lina.

-A czego się napijecie?- spytał chytrze karczmarz licząc na zarobek.

Zelgadis zmrużył oczy i już chciał warknąć na mężczyznę, gdy Lina zatrzymała go gestem. Rzuciła mu znaczące spojrzenie. No tak...jeśli chcieli się dowiedzieć czegoś istotnego, to musieli tańczyć, tak jak zagrał im karczmarz.

-Do czasu.-szepnęła i spojrzała na oberżystę- Herbata.

-Ja też.- Zel niechętnie kiwnął głową poprawiając kaptur.

-Się robi.- karczmarz liczył chyba na coś więcej...no, ale niech im będzie. Po chwili podał dwa parujące kubki i sam usiadł na przeciwko nich.

-Więc...-Lina zaczęła mieszać herbatę łyżeczką.-...co pan może nam więcej powiedzieć o Zefelii?

-Szczerze mówiąc...niewiele. Słucham podróżnych i sporo z nich twierdziło, że Zefelia spłonęła w porzarze. Widziałem również ludzi z tobołkami i kuframi. Zatrzymawszy się u mnie, twierdzili, że uciekli z Zefelii. Potwierdzili wcześniejsze plotki o pożarze. Niektórzy twierdzili, że to mag rzucił na miasto zaklęcie i spłonęło, ale więcej nie wiem.

-Jak dawno widziałeś mieszkańców Zefelii?- spytał Zelgadis.

-Dawno...może nawet rok temu...-podrapał się po głowie.

-A...-zaczęła Lina energiczniej mieszając- Czy była wśród nich taka kobieta...pracowała wcześniej jako kelnerka. Włosy za ucho, fioletowe...

-Hm...-zamyślił się, a ciszę, która zapadła przerywał brzęk łyżeczki mieszającej napar.

Lina uwarznie przyglądała się mężczyźnie.

-Niestety...nie potrafię sobie przypomnieć.- bezradnie rozłożył ręce.

-Szkoda.- Lina spuściła wzrok. Mimo strachu przed Luną, Lina miała nadzieję, że siostra nie zginęła. Tfu! Zresztą jak ona mogła myśleć, że lunie coś groziło? To bez sensu! Luna była potężniejsza od niej samej, więc czemu głupi pożar miałby coś jej zrobić, hę?

"Tylko dlaczego prześladuje mnie słowo...'była'...a nie 'jest'?"- Lina popadła w zamyślenie. Ciszę przerwał karczmarz.

-A czemu mnie tak wypytujecie? I jak to się stało, że nie słyszeliście o tym wydarzeniu? Było głośno.

-Byliśmy bardzo zajęci. Niewiele do nas docierało.- mruknął Zelgadis grzejąc ręce na ciepłym kubku.

-A czemu interesuje was Zefelia?

Zelgadis spojrzał na Linę, która nie była obecna świadomością w karczmie.

-Lina...-mruknął Zel. Nie chciał wyjaśniać za nią. Może rudowłosa czarodziejka nie miała ochoty wyjawiać wszystkiego.- Lina!

-Oho, chyba panienka nam tu przysnęła.- zaśmiał się mężczyzna patrząc w nietrzeźwe oczy Liny.

-Nie, nie...o co chodzi?- obudziła się- O czym mówiłeś Zel? Wyłączyłam się na chwilę.

-Widać, widać!- ponownie roześmiał się karczmarz.

-Pan pytał czemu nas tak interesuje Zefelia.- mruknął Zelgadis.

-A...ja pochodzę z Zefelii.

-A to przykro mi...

-Chciałam tam wrócić.

-No to teraz chyba panienka nie ma do czego.- smutno pokiwał głową. Zelgadis rzucił mu mordercze spojrzenie, aż karczmarz zatrząsł się.- To...eee...ja już pójdę...dopijcie...i tego...jakbym był potrzebny wystarczy zawołać.

Zebrał się wyjątkowo szybko i zniknął w drzwiach prowadzących zapewne do kuchni.

Zelgadis nachylił się bardziej nad stołem i szeptem spytał.

-I co teraz?

-Nie wiem. Jakoś trudno mi uwierzyć w historyjkę, że Zefelia spłonęła.

***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~

Zawiał północny wiatr i rozrzucił poukładane przez smoczycę fragmenty tabliczki. Nie odczytała do końca napisu, ale była pewna, że to miasto nazywało się Zefelia. Filia obrzucała wzrokiem strawione przez żywioł budynki. Lina opowiadała jej kiedyś o tym miejscu. Podobno tu się urodziła i miała siostrę. Czyżby wszyscy zginęli? A może udało się im gdzieś uciec?

Filii zaschło w gardle, a że siedziała na brzegu studni położyła dłoń na korbie i zaczęła kręcić. Wiadro było ciężkie, więc pełne wody. Tylko ochlapie gardło...Miała nadzieję, że zostało tam coś.

-Hyyyp!!!- ostatni raz zakręciła i wiadro ukazało swą zawartość. Filia założyła blokadę i włożyła dłoń do wiadra. Wyczuła palcami coś twardego i długiego. Zacisnęła prędko oczy i zaczęła się modlić, aby to nie było to o czym myśli. Uchyliła powieki i naraziła swoją krtań na poważne wytężenie. Odsunęła się gwałtownie od studzienki. Zrobiła to na tyle gwałtownie, że potknęła się o belkę i upadła. Jej wzrok jednak nadal utrzymywał się na wiadrze.

-Jak można być tak okrutnym...-zajęczała z przerażeniem w głosie i zaczęła się czołgać do tyłu. Byle dalej...byle opuścić to potworne miasto śmierci...Bo jak można wrzucić niemowlę do studni?

***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~

-Death stanowczo przesadził.- warknęła Sorrow.

-Myślisz? Przecież nie on wrzucił dziecko do studni i nie on spalił miasto.- odpowiedział Red.

-No tak, ale...

-Mówisz tak bo ten widok podziałał na psychikę Cute.

-Może...- spojrzała w stronę małego aniołka, który kulił się na fotelu i cicho pojękiwał.

***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~

-Ja już dłużej nie zniosę!!!!!- kobiecy głos rozdarł panującą ciszę. Ktoś, kto siedział na niebieskim fotelu odwrócił się.

-Ależ Warior...czemu się denerwujesz?

-Bo nie wytrzymuję! Chcę załatwić tę sprawę raz na zawsze!!!- uderzyła czymś twardym o podłogę.

-Niedługo wszystko się samo załatwi.

-Łatwo ci mówić bo stoisz z boku i nie grasz takiej postaci jak ja.

-Grasz?

-Życie jest grą, przecież wiesz.

-I koniecznie chcesz wygrać?

-Tak.

***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~

Lina potarła dłonią czoło.

-To gdzie się teraz kierujemy?- spytał Zelgadis partrząc w puste już kubki.

-Nadal do Zefelii.

-Jak to? Przecież...

-Chcę sprawdzić czy to prawda. Moje miasto...

-Lina. A co jeśli okaże się, że to prawda?

Lina, głęboko w duchu miała ogromną nadzieję, że pogłoski są jedynie plotkami wyssanymi z palca, a nie prawdą. Przecież jeśli straciła Zefelię...straciła wszystko. Zawsze miała jakiś azyl, miejsce, do którego mogła uciec. A teraz? Jeśli to prawda, że Zefelia nie istnieje, to co ona pocznie? Gdzie się uda? Gdzie znajdzie dom?

-To wtedy się zastanowię...

***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~

-Oho...-Red poruszył się niespokojnie.

-Co się stało?- Sorrow była zaniepokojona.

-Zdaje mi się, że nowy gracz wchodzi do gry...

***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~

-Nie czekam. Idę.

-Warior.

-Nie zatrzymuj mnie. Wiem co robię.

-Obiecaj mi jedno.

-Nic mi się nie stanie.

Mężczyzna zaśmiał się.

-Nie o to chodzi moja droga. Obiecaj, że nie złamiesz zadnych zasad.

-...

-Obiecaj.

-Zobaczę.

-Warior. Przestań już. Nie twoja racja jest tu najważniejsza. Nie można dla niej poświęcać ludzkiego życia. Powinnaś to rozumieć, byłaś przecież...

-Nie, nie byłam!!!-krzyknęła.- Ja nigdy nie byłam człowiekiem. Nie jestem taka jak inni. "Uświęceni ludzie"!- warknęła z ironią i zniknęła.

-No tak...-mruknął mężczyzna składając smukłe dłonie.- Jesteś uczłowieczonym aniołem...

***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~

-Południe.-powiedziała Lina i wstała od stołu.- Nie wiem jak ty, ale a ruszam.

-Dobrze.- Zelgadis również się podniósł i wyszli z karczmy.

-W następnej karczmie spytamy gdzie jest Zefelia. Zobaczymy co nam odpowiedzą.

Pod wieczór doszli do dość dziwnego miejsca.

-Krzyżówka?- zdziwiła się Lina. Dwie, bardzo szerokie drogi przecinały się, a po czterech stronach stały cztery pensjonaty, każdy z inną nazwą.

-Jakie to badziewne.- mruknęła Lina. Hotele wzięły nazwy od czterech stron świata.-Mam przeczucie, że tu się wiele nie dowiemy.

-To rozdzielmy się i popytajmy.- powiedział cicho Zelgadis. Lina skręciła do błękitnego budynku z napisem "West".

-Tragiczne...-szpnęła do siebie gdy była w holu.

-Witam panienkę!!!- wysoki mężczyzna we fraku podbiegł do niej w podskokach.- Czego panienka sobie życzy?

-Chcę wiedzieć w którą stronę trzeba iść by dotrzeć do Zefelii.

-Ale Zefelia spłonęła w wielkim pożarze.- mężczyzna wydawał się być zdziwiony.

-Tak, wiem.- warknęła. Jednak sie potwierdziło- Ale w którą stronę trzeba iść?

-Na zachód. Tak aby mieć za plecami nasz hotelik.

-Dziękuję.- odwróciła się na pięcie i skierowała do drzwi.

-A...nie potrzebuje pani pokoju??!!!

-Na razie!- pomachała ręką i wyszła. Akurat Zelgadis zmierzał ku niej.-DO Zefelii trzeba iść na wschód.- mruknął pokazując kciukiem hotel, który odwiedził.

-Nie. Na zachód.-Lina pokazała hotel, w którym była.

Zapadła cisza.

-E...to może sprawdźmy w innym.-Lina pokazała na biały hotel z napisem "North". Gdy weszli przez piękne drzwi niski człowieczek podleciał do nich i zaczął nawijać jak katarynka o wspaniałości ich pokoi.

-Moment.- słowotok mężczyzny przerwał Zelgadis- Szukamy tylko informacji jak dotrzeć do Zefelii.

-Nie musi nam pan mówić co się z nią stało.-warknęła Lina patrząc na zdziwiona minę człowieka.

-Jasne...-zaskrzeczał.-Na północ oczywiście.

***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~

-To żałosne...- warknęła Sorrow.

-Daj spokój.- mruknął rozbawiony Red- Mystery musiał to wymyślić...

-Przecież to wstyd dla nas! Jak by nie można było załatwić tego raz a dobrze. Ale nie!!!! Musimy się bawić z ludźmi w kotka i myszkę!!!!- krzyknęła.

-Mówisz jak Warior...jakbyś sama człowiekiem nigdy nie była...

***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~

Po tym jak Lina i Zelgadis dowiedzieli się, w czwartym hotelu, że Zefelia leży na południu usiedli przy stole i zamówili obiad. Lina zaczynała coraz więcej jeść.

-Skandal!!!- mało nie opluła siedzącego naprzeciw niej Zelgadisa.

-Mhm...Ciekaw jestem tylko co tak naprawdę przydarzyło się miastu.

-Hm...-na chwilę przestała jeść- Fakt...coś mi tu nie pasuje.

Drzwi do jadłodajni otworzyły się i weszła doń wysoka osoba, całkowicie okutana w brązowy płaszcz. W ręku dzierżyła ogromny, złoty krzyż, który kończył się gdzieś nad jej głową. Stanęła przy ladzie i poprosiła o coś do picia. Lina popatrzyła znacząco na Zelgadisa. Kiwnął głową. Niepodobała im się ta postać. Linę rzadko myliło przeczucie. A jeśli takie samo miał Zelgadis to było wręcz pewne, że coś tu nie jest w porządku. Zelgadis dyskretnie obrócił się i spojrzał na przybysza. Dłonie okryte czarnymi i lśniącymi rękawiczkami zrzuciły kaptur z głowy i długie kasztanowe włosy opadły na plecy osobnika.Kobiecy głos zapytał karczmarza o kierunek do miasta Zefelii...

***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~

Filia nie miała zamiaru dłużej siedzieć w tym martwym mieście. Trzeba było gdzieś iść. Tylko gdzie? Jest sama na tym psim świecie. Spusciła wzrok.

-Właśnie...sama...-jęknęła cicho. Cichuteńko. Aby nikt na całym świecie jej nie usłyszał. A być samemu jest bardzo ciężko. Wierzcie mi...

-...bardzo.

___________________________________________

No i co? Jeszcze więcej niewiadomych, ta?

A zbliża się rok szkolny i nie bedzie czasu na pisanie...:(

Shi-san

Chimi@vp.pl <- moi drodzy, maila nie podaję, aby ładnie wyglądał, tylko po to, żeby ktoś mi PRZYSŁAŁ JAKĄŚ OPINIĘ!!!!!!!!!!!!!!

4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Croma, Croma... 1, "Ten pierwszy raz"
Croma, Croma... 3, "Ten pierwszy raz"
Croma, Croma... 4, "Ten pierwszy raz"
To czego pragniesz naprawdę, To, czego pragniesz naprawdę... 3, "Ten pierwszy raz"
To czego pragniesz naprawdę, To, czego pragniesz naprawdę... 8, "Ten pierwszy raz"
To czego pragniesz naprawdę, To, czego pragniesz naprawdę... 9, "Ten pierwszy raz"
To czego pragniesz naprawdę, To, czego pragniesz naprawdę... 7, "Ten pierwszy raz"
ten pierwszy raz, smieszne teksty
Nagini - Ten pierwszy raz, FF Draco Hermiona
To czego pragniesz naprawdę, To, czego pragniesz naprawdę... 5, "Ten pierwszy raz"
To czego pragniesz naprawdę, To, czego pragniesz naprawdę... 1, "Ten pierwszy raz"
Ten pierwszy raz (drabble)
ten pierwszy raz,46
ten pierwszy raz
Ten pierwszy raz
Ten pierwszy raz i duzo wiecej
Jej pierwszy raz
35 lat temu Polacy pierwszy raz sprzeciwili się PZPR

więcej podobnych podstron