Publiczne Okazywanie Uczuć
Tytuł oryginału: Public Display of Affection
Adres oryginału: http://users.livejournal.com/erythros_/593.html#cutid1
Autorka: Erythros
Zgoda autorki: jest
Tłumaczenie: Falka
Beta: TygrysiaLilia
Rating: PG -13
Nie bardzo interesowało ich Publiczne Okazywanie Uczuć (w skrócie POU).
Jak by na to nie patrzeć, on był Draco Malfoyem, a ona Hermioną Granger. Bezczelny dureń ze Slytherinu i panna Ja-Wiem-To-Wszystko z Gryffindoru.
To byłoby po prostu… niewłaściwe, gdyby ot tak przytulali się na oczach wszystkich mieszkańców Hogwartu.
Oboje inteligentni, pragmatyczni i rozsądni na tyle, by nie widzieć większego sensu czy celu ani w nieustannym flircie, ani też w miłosnych wyznaniach co pięć minut. Nawiasem mówiąc, czy ktokolwiek w ogóle słyszał, by Hermiona plotła słodkie nonsensy wrogowi swojego najlepszego przyjaciela lub też by Draco nazywał swą Szlamę „kruszynką” lub „żabeńką”?
Dlatego też nikt w Hogwarcie nie dowierzał plotkom, jakoby ci dwoje w ogóle byli razem.
Zresztą, dlaczego w ogóle ktoś miałby w to wierzyć?
Z całą pewnością nie zachowywali się jak para…
Nikt nie widział, by trzymali się za ręce na korytarzu. Nikt nie widział ich tulących się do siebie w cieniu drzew nad brzegiem jeziora w leniwe, sobotnie popołudnie. Nikt nie widział, by rozmawiali ze sobą dłużej niż dziesięć minut. Do diabła, oni nawet nie mówili do siebie po imieniu! Wiecznie „Malfoy” i „Granger”! Nigdy „Draco” i „Hermiona”…
Jeśliby się uprzeć, dałoby się zauważyć subtelne zmiany w ich relacjach. Mniej więcej na początku siódmego roku Draco przestał ją obrażać na każdym kroku (co, rzecz jasna, nie przeszkodziło mu obrzucać obelgami Bliznowatego i Wieprzleja, o nie!). Hermiona zaś witała go spokojnym „Dzień dobry” lub „Dobry wieczór”, gdy mijali się na korytarzach. Gdyby zapytać kogoś, kto ma z nimi obojgiem lekcje, powiedziałby, że mają oni zwyczaj siadać razem lub co najwyżej w odległości dwóch, trzech miejsc od siebie. A jeśli już rozmawiali, to grzecznie, co w sumie było dość dziwne, jak na Ślizgona i Gryfonkę.
Raz nawet Draco PODSZEDŁ do stołu Gryfonów, konkretnie do dziewczyny, którą przez ostatnie sześć lat dość aktywnie nienawidził i chłodno zapytał, czy nie mógłby przypadkiem pożyczyć od niej notatek ze Starożytnych Run. Każdy, absolutnie każdy w Wielkiej Sali był w ciężkim szoku, zwłaszcza Ron i Harry (którzy z właściwą sobie gracją gapili się na Ślizgona oczami wielkimi jak galeony i z szeroko rozwartymi otworami gębowymi), każdy też z zapartym tchem oczekiwał na reakcję Gryfonki.
Ta zaś zachowała się równie szokująco, jak stojący obok niej blond-włosy gagatek.
Ze spokojem odparła, że „przypadkiem mógłby”, następnie odszukała odpowiednie notatki w swej przepastnej torbie i podała mu je bez słowa. Kąciki ust Dracona uniosły się w czymś, co u kogoś innego prawdopodobnie zostałoby uznane za uśmiech, podziękował jej i odszedł ku swojemu stołowi. Oboje pozostali niewzruszeni tą jakże niezwykłą sceną.
To od biedy mogłoby w sumie świadczyć, że są razem, prawda?
Ale nie… To nadal nieprawdopodobne. Żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały na to, by Draco i Hermiona byli w sobie zakochani. Wszak pożyczanie sobie notatek (choć to w ich wypadku niezwykłe i definitywnie niecodzienne) nie bardzo można uznać za wyznanie miłości, czyż nie? W końcu oboje byli prefektami naczelnymi szkoły, dość normalne więc było, że pożyczali sobie notatki, szczególnie, że na ogół na zajęciach pracowali razem.
Cały Hogwart domagał się większego dowodu. Dużo większego.
Potrzebował jakichś spojrzeń, uśmiechów, uścisków, pocałunków. A przynajmniej tak oczywistych słów jak Kwiatuszku czy Kochanie.
Innymi słowy Hogwart potrzebował POU.
Publicznego. Okazywania. Uczuć.
***
Lunch.
Draco patrzył, jak wchodziła do Wielkiej Sali.
Wewnętrznie wzdrygnął się z irytacji. Lub zazdrości. Na jedno wychodzi.
Jak zawsze Hermiona była ze swoimi chłopcami. Dwoma pieprzonymi głupkami, których nazywała „najlepszymi przyjaciółmi”. I żeby przypadkiem nie zirytował się zbyt lekko - Potter i Weasley szli, trzymając ją w objęciach. A ona z właściwą sobie naiwnością nie miała nic przeciwko temu.
Ale Draco miał coś przeciwko. Całkiem sporo, jeśli czepiać się szczegółów.
Ileż razy musiał patrzeć, jak ci troje albo przytulali, albo łaskotali się nawzajem? Ile razy widział, jak Potter albo Weasley trzymał ją za rękę lub szeptał jej do ucha? Niezliczoną ilość. I co gorsza, ona nigdy nie miała nic przeciwko temu. Przeciwnie - śmiała się z nimi, rozmawiała, mierzwiła ich włosy. Co najgorsze - słodki Merlinie! - dawała im buziaki w policzki.
To jedno wystarczyło, by potęgować nienawiść Draco do dwóch Gryfonów. Okej, zdawał sobie sprawę, że byli cholernymi przyjaciółmi, w końcu byli niemal jak syjamskie trojaczki od jedenastego roku życia, ale bez przesady! To po prostu było przegięcie.
Do czasu gdy cudowne Trio dotarło do stołu Gryfonów, Draco zdążył stracić cały apetyt. Jedyne co był w stanie zrobić, to spoglądać na nich z pogardą (oczywiście pomijając pewną bujnowłosą dziewczynę).
Musiał się z nią zobaczyć po lunchu.
***
Historia Magii.
Hermiona usłyszała rozmowę Parvati Patil i Lavender Brown.
Zgodnie z ich słowami, Draco poszedł z jakąś dziewczyną na szczyt Wieży Astronomicznej kilka dni temu. Jeśli wierzyć Parvati, zdecydowanie z nią kręcił. Kiedy „wiarygodne źródło” widziało go wracającego z Wieży, był w stanie kompletnego nieładu. Rozluźniony krawat, rozczochrane włosy, zaczerwieniona twarz. Tożsamość jego towarzyszki pozostała nieznana.
Hermiona spytała o jakiej porze miało mieć miejsce to zdarzenie.
- Tuż po lunchu - odparły. Hermiona nic nie odpowiedziała.
Uśmiechnęła się tylko w duchu.
Dokładnie wiedziała, co Draco robił tego dnia tuż po lunchu.
***
Numerologia.
Dziś Draco siedział ławkę od niej. Spóźnił się trochę i oczywiście dzięki jego fartowi miejsca koło niej były zajęte przez Justina Finch-Fletchleya i Erniego McMillana.
A ona jak zwykle nie miała nic przeciwko temu.
Chyba w każdym domu miała jakichś kolegów. Zawsze facetów. Nigdy dziewczyny. Co takiego ciągnęło facetów do niej niczym ćmy do ognia?
Przez całą lekcję Justin rozbierał ją wzrokiem. Draco miał już tego dość. Czy oni nie mogli po prostu zrozumieć, że Hermiona jest zajęta?
***
Starożytne Runy.
Tym razem miał na tyle szczęścia, by znaleźć miejsce tuż obok niej. Oczywiście nie po to, by z nią rozmawiać. Po prostu lubił być blisko, a nie można było powiedzieć, żeby ona miała cokolwiek przeciwko temu.
Na nieszczęście, Terry Boot zajął miejsce po jej drugiej stronie, kompletnie ignorując groźne spojrzenia rzucane mu przez Draco. Jak gdyby nigdy nic rozpoczął konwersacje na temat niedawno opublikowanego artykułu o nowo odkrytych runach. Hermiona bardzo chętnie pogrążyła się w dyskusji; jak wyznała Terry'emu, już od dawna chciała z kimś o tym porozmawiać.
Draco przewrócił oczami. Jeśli chciała podzielić się z kimś wrażeniami, mogła przyjść do niego, w końcu czytał ten artykuł, do cholery!
Choć z drugiej strony, tego nie robili.
Jasny gwint. Któregoś dnia ujawni ich związek i w końcu będzie mógł rozmawiać z nią o wszystkim.
***
Biblioteka. Czas wolny.
Draco siedział naprzeciwko niej. Nie mogąc się skoncentrować, dał sobie spokój z pracami domowymi. Jego uwaga jak zawsze skupiona była na niej.
Pogrążona w rozmyślaniach nad pisaną właśnie pracą z Zaklęć Hermiona bezwiednie ssała koniec pióra. Jej brwi były zmarszczone w skupieniu, zaś włosy miała związane nad karkiem w luźny kok, spięty różdżką. Kilka kosmyków, które wydostały się z upięcia, okalały jej twarz. Jej policzki przybrały ciepły odcień różu zaś oczy przypominały ciemną czekoladę.
Siedząc przed nim, wyglądała przepięknie. Draco niczego nie pragnął w tej chwili bardziej, niż tylko wstać i pocałować ją, na nic nie zważając.
- Malfoy - zaczęła nagle, powodując, że prawie spadł z krzesła - przestań się na mnie gapić, dobrze?
Uśmiechnął się kącikiem ust.
- Widziano cię ostatnio w okolicach Wieży Astronomicznej - stwierdziła z podobnym uśmiechem.
- Doprawdy?
- Kto tym razem? - zapytała.
- Dobrze wiesz, Granger - odparł chłodno. - Poza tym, chodzę tam tylko z jedną dziewczyną.
- Farciara - powiedziała Hermiona z szerokim uśmiechem i znacząco uniesioną brwią.
***
Lochy Slytherinu.
Draco przy swoim nieskończonym szczęściu musiał usłyszeć rozmowę Pansy i Millicenty.
Niejaki Michael Corner flirtował z Hermioną tuż po wyjściu z Zaklęć. Według Millicenty, Szlama podobała się Krukonowi już na szóstym roku, ale dopiero teraz miał odwagę, by jej to okazać. Zaproponował, że odprowadzi ją do Wielkiej Sali a ona (jak zwykle bez zastanowienia) zgodziła się.
Pansy widziała, jak obejmował ją ramieniem w czasie drogi, co jej zdaniem nie było dla Granger przyjemne (na szczęście). Zanim dotarli do Wielkiej Sali, Michael zaprosił Hermionę na randkę.
Mniej więcej w tym momencie rozmowy Draco opuścił lochy i wyruszył na poszukiwania pewnego Krukona.
***
Korytarz na pierwszym piętrze. Pięć minut przed obiadem.
Znalazł go w towarzystwie dwóch przyjaciół. Krukoni spojrzeli na niego pytająco zaś on mocno zdenerwowany odpowiedział groźnym spojrzeniem.
- Ty jesteś Micheal Corner? - spytał, patrząc spode łba na chłopaka o piaskowych włosach.
Zapytany skinął głową, spoglądając na Draco podejrzliwie.
Draco również skinął głową.
Kilka sekund później Michael leżał na podłodze, trzymając się za szczękę i patrząc na prefekta naczelnego w szoku. Draco warknął coś w stylu: „Ona jest moja, odczep się” i odszedł, odwróciwszy się na pięcie.
***
Wielka Sala. Obiad.
Hermiona znów stała z Harrym i Ronem. Droczyli się z nią o Krukona, przez którego została przyprowadzona chwilę wcześniej, pytając, czy jest on potencjalnym przyszłym chłopakiem. Zarumieniła się i pokręciła głową.
Oczywiście, że nie - pamiętała Michaela Cornera z czasów, gdy na piątym roku umawiała się z nim Ginny. Jej opowieści wystarczyły, żeby wiedziała, że nie takiego partnera szuka.
Poza tym, była już w związku.
Nie zamierzała jednak mówić o tym dwójce swoich przyjaciół ani tym bardziej reszcie uczniów. Była w stanie wyobrazić sobie, jaki szok by to wywołało. Nie miała nic przeciwko temu, żeby ludzie o nich wiedzieli (lepsze to niż te ciągłe sekrety), jednak zdawała sobie sprawę, że lepiej, żeby znajomi jej i Dracona byli spokojni i nieświadomi niż zszokowani i wścibscy.
Tak rozmyślając, zauważyła blondyna, idącego w kierunku stołu Slytherinu. Był... poruszony. Poirytowany. Uroczy. Uśmiechnęła się na jego widok.
Zamyślony Draco przystanął i zmienił kierunek. Zamiast do stołu swojego domu, zmierzał do stołu Gryffindoru, by zatrzymać się przed zdziwioną Hermioną.
Nagle cała Wielka Sala zamarła, tak jakby wszyscy patrzyli na tych dwoje. „Kolejna niespodzianka”, zdawali się myśleć wszyscy, pamiętając, jak kilka dni wcześniej Draco pożyczył od Hermiony notatki. Może zapyta ją o jakąś pracę domową? Poprosi o wytłumaczenie czegoś? Albo poinformuje, że McGonagall jej szuka? Cokolwiek zamierzał powiedzieć, nie będzie to aż takim wydarzeniem, jak poprzednio.
Och, jakże zdziwieni byli, gdy to co nastąpiło, dostarczyło im wszystkim tematu do plotek na najbliższe tygodnie.
Harry i Ron zapytali, czego chce, ale Draco jak zwykle ich zignorował, nie odrywając oczu od Hermiony, która podobnie jak wszyscy, myślała, że zapyta ją o jakiś nieważny drobiazg.
Zauważyła jednak, że Malfoy wydawał się być zdeterminowany. Do czego?
Spojrzała na niego zaciekawiona, a wtedy...
- Mam tego dosyć - powiedział jak gdyby nigdy nic.
To, co po tym nastąpiło, zszokowało ją i wszystkich obecnych.
Draco przyciągnął ją do siebie, położył dłonie po obu stronach jej twarzy i pocałował ją.
Przy wszystkich.
Zaparło jej dech w piersiach, gdyż nie dość, że był to pocałunek w miejscu publicznym, to jeszcze był inny niż wszystkie, bardziej namiętny, jedna ręka Dracona była w jej włosach, zaś druga na jej talii, przyciągając ją do niego.
Kiedy w końcu przestał ją całować, pogładził ją delikatnie po twarzy i ściszonym głosem powiedział:
- Chyba już się domyślili, że jesteś moja, prawda?
A ona uśmiechnęła się do niego ze szczęściem w oczach i pocałowała go w policzek.
***
Kiedy opuszczali Wielką Salę, trzymając się za ręce, wszyscy obecni nadal trwali w szoku.
By nagle odetchnąć z ulgą.
Nareszcie.
Nareszcie Hogwart widział wystarczająco, by uznać, że Draco Malfoy i Hermiona Granger byli parą.
Potrzebował tylko Publicznego Okazania Uczuć i w końcu doczekał się go od dwójki najbardziej racjonalnych i inteligentnych uczniów Hogwartu.
KONIEC
7