Umrzeć jeszcze zdążysz
Jak przekonać kogoś, dla kogo życie straciło wszelki sens i stało się jednym wielkim cierpieniem, żeby nie odbierał sobie życia? - Mówię mu, że jutro, pojutrze też zdąży się zabić. Następnego dnia to powtarzam. A w międzyczasie przekonuję go, żeby poszedł do psychologa, lekarza, wziął leki antydepresyjne. A jak mówi, że nadszedł dzień śmierci, interweniuję. Tak zrobiłam w przypadku Małgosi z Białegostoku.
Nie chcę już żyć!
26-06-2008
To internautce z Pruszkowa 19-letnia Małgosia zawdzięcza to, że żyje. Kobieta w nocy z poniedziałku na wtorek zaalarmowała białostocką policję.
- Zróbcie coś, znajdźcie ją. Połknęła tabletki, nie odbiera już telefonu. Jeśli nic nie zrobicie, dziewczyna umrze! - powiedziała przed 2.00 w nocy oficerowi dyżurnemu z białostockiej komendy miejskiej.
Funkcjonariusze stanęli na głowie. Do mieszkania kobiety wysłali mundurowych z Pruszkowa, którzy ustalili adres mailowy, numer komunikatora gadu-gadu i „komórki” 19-letniej desperatki. Ponadto wiadomo było tylko to, że ma na imię Małgosia i mieszka w Białymstoku. To była prawdziwa walka z czasem, ale udało się. Około 4.00 w nocy policjanci zapukali do drzwi mieszkania przy ul. Zielonogórskiej na os. Zielone Wzgórza w Białymstoku.
Długotrwała depresja
Małgosia walczyła z depresją od dłuższego czasu. Leczyła się, w przeszłości kilkakrotnie próbowała odebrać sobie życie. Problemy nawarstwiały się stopniowo: w szkole, w domu, w grupie rówieśników.
Rodzice nie potrafią jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, co takiego się stało, że w poniedziałkową noc Małgosia napisała dwa listy pożegnalne, połknęła sześćdziesiąt tabletek, wysłała pożegnalnego SMS-a do znajomej internautki i położyła się do łóżka czekając na śmierć.
- Co ja mogę powiedzieć? - zastanawia się ojciec dziewczyny. - Ona jest już dorosła. Robimy, co możemy, ale to nie jest już małe dziecko, które można przełożyć przez kolano, wyperswadować pewne rzeczy. Leczyła się i jak widać leczenie to nie przyniosło rezultatów. Sam jestem bardzo ciężko chory.
Mężczyzna nie potrafi powiedzieć, co w poniedziałek pchnęło jego córkę do tego desperackiego kroku.
- Nawarstwiły się różne rzeczy. Co bym nie powiedział, to wszystko zabrzmi powierzchownie. To głębszy problem, to problem nie tylko jej, ale całej naszej rodziny - dodaje.
Nie chce nic więcej powiedzieć. Z półsłówek można wywnioskować, że ma żal do różnych instytucji, służby zdrowia. I że sam ma dużo różnych problemów.
- Dobijaliśmy się do drzwi ze trzy minuty, zanim zaspana matka dziewczyny nam otworzyła - mówi sierż. Bartosz Turosiński z Komisariatu III Policji w Białymstoku, który feralnej nocy razem z kolegą pojechał ratować Małgosię. - Nieprzytomna dziewczyna leżała w pokoju sąsiadującym z sypialnią rodziców, którzy nie mieli pojęcia o tym, co zrobiła córka. Zaczęliśmy ją cucić, prowadzać po mieszkaniu, żeby nie zasnęła. I tak aż do przyjazdu karetki pogotowia.
Małgosia połknęła najprzeróżniejsze tabletki, które znalazła w domu. Nawet takie, które jej matka przyjmowała lecząc się na stawy.
Prywatna wojna z depresją
- Małgosia w nocy z poniedziałku na wtorek wysłała mi SMS-a, że to już koniec, że odbiera sobie życie. Odpisałam, że daję jej 10 minut na zwymiotowanie prochów. Przed upływem tego czasu dostałam SMS-a, że decyzja jest ostateczna. Dzwoniłam, ale nie odbierała już telefonu - mówi mieszkanka Pruszkowa. Ponieważ zastrzega anonimowość, nazwijmy ją Alina Kowalska.
Alina Kowalska poznała Małgosię kilka miesięcy temu na internetowym forum dla osób z depresją, z myślami samobójczymi. Znajomość zacieśniała się stopniowo. Najpierw rozmawiały na forum, potem zaczęły wysyłać do siebie maile, rozmawiały za pomocą internetowego komunikatora gadu-gadu, potem przez „komórkę”. Dwa razy widziały się w „realu”.
- Prowadzę swoją prywatną wojnę z depresją - mówi kobieta. - Przeżyłam osobistą tragedię. Ktoś bardzo mi bliski popełnił samobójstwo, bo cierpiał na depresję. Postanowiłam pomagać młodym ludziom z myślami samobójczymi.
Alina Kowalska nie jest psychologiem, nie zajmuje się też ratowaniem młodych ludzi ze szponów depresji zawodowo. Robi to w czasie wolnym od pracy. Od dwóch lat.
Wchodzi na forum internetowe na stronie www.przyjaciele.org. Jest to jedyny portal dla osób z depresją, który jest moderowany. Wybiera takie osoby, które, jej zdaniem poważnie myślą o odebraniu sobie życia. Nawiązuje z nimi kontakt. Rozmawia z nimi zawsze, gdy tego potrzebują. Nawet wtedy, gdy jest już późno w nocy.
- Są sprawy, które nie mogą czekać - mówi.
Chodziłam z nim po dachu
Desperaci, z którymi Alina Kowalska rozmawia na forum, mają przeważnie od 16 do 35 lat. Myślą o samobójstwie, bo cierpią na bulimię, anoreksję lub depresję. Bo są słabi psychicznie, mają zaburzenia emocjonalne, nie radzą sobie z rzeczywistością. Czują się odrzuceni przez rodzinę, rówieśników, zakochali się nieszczęśliwie, czują się nieatrakcyjni, mają niską samoocenę. Przyczyny można wymieniać bez końca. Jedna z nich powtarza się jednak najczęściej: w bliskim otoczeniu brakuje im kogoś, kto służyłby im wsparciem, przez kogo czuliby się akceptowani. Dlatego rozmówców szukają w Internecie.
- Ale nie nabierają się na slogany, nie jest łatwo zyskać ich zaufanie, dotrzeć do nich - mówi kobieta. - Czują fałsz i hipokryzję z daleka. Zawsze namawiam ich na wizytę u specjalisty, skorzystanie z fachowej pomocy. Nie jest to łatwe. Niektórzy z nich mają złe doświadczenia w tym względzie. Od początku wiedziałam, że z Małgosią jest źle.
Alina Kowalska nie czuje się bohaterką, choć uratowała od śmierci już kilka osób. Miesiąc temu zaalarmowała rodziców pewnej dziewczyny, która ukryła się u koleżanki i nałykała tabletek. Rodzice nastolatki wraz z policją wyważyli drzwi od mieszkania, ale zdążyli na czas. Innym razem zadzwonił do niej chłopak, który wszedł na wieżowiec i zamierzał z niego skoczyć.
- „Chodziłam” z nim po tym dachu dość długo, ale w końcu udało mi się go nakłonić do zejścia na dół - mówi. - Niestety, były też przypadki, że uczestnicy forum odbierali sobie życie, bo najdłuższe nawet rozmowy nie były w stanie ich skłonić do zmiany decyzji.
Nie chcą martwić bliskich
Osoby ze skłonnościami samobójczymi nierzadko nie mówią bliskim o swoich rozterkach i problemach, żeby ich nie martwić. Dopiero na forum internetowym opowiadają o swoim cierpieniu.
- Są jednak pewne symptomy wskazujące na to, że ktoś chce się zabić - mówi Wiesława Gołąbek, psycholog. - Sygnałem może być rozdawanie swoich rzeczy, dysponowanie majątkiem na „wypadek śmierci”.
Najczęściej o samobójstwie myślą osoby cierpiące na depresję. Jej oznaki to: brak dbałości o wygląd zewnętrzny, brak chęci do życia, dynamizmu, senność, gorszy nastrój.
- Coraz więcej ludzi cierpi na tę chorobę, ale z nią można żyć, pracować, normalnie funkcjonować - mówi psycholog. - Niezbędne jest jednak leczenie i wsparcie osób bliskich. To leczenie musi odbywać się pod kontrolą, zaleca się wręcz, żeby ktoś bliski pilnował przyjmowania leków.
Jednak nie każdy samobójca to osoba cierpiąca na depresję. Niektórzy odbierają sobie życie pod wpływem impulsu, bo nie radzą sobie z problemami w pracy, zawalili sesję egzaminacyjną na studiach.
Zabiję się i zaraz wrócę - tak nierzadko myślą nastolatki targające się na swoje życie. Tak naprawdę nie wszyscy chcą się zabić. Wielu z nich chce tylko zwrócić na siebie uwagę, wzbudzić współczucie. Ale nigdy nie wiadomo, gdzie przebiega granica między prawdziwą a udawaną desperacją.
- Małgosia czuje się już dobrze, jeszcze w tym tygodniu wyjdzie ze szpitala - mówi jej ojciec. - A co będzie dalej, naprawdę nie wiem.
Alina Kowalska ma nadzieję, że Małgosia nie obrazi się na nią za to, że zaalarmowała policję.
- Skontaktuję się z nią i powiem, że jest dla mnie naprawdę ważna, że obchodzi mnie jej los i dlatego to zrobiłam - mówi. - Mam nadzieję, że ona też mnie lubi. I że dalej będzie ze mną rozmawiała.
Jolanta Gadek
http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20060310/MAGAZYN/60309009