Listy o. Józefa Warszawskiego do Jana Dobraczyńskiego (4)
Posted czw., 01/01/1970 - 01:00 by admin
Listy o. Józefa Warszawskiego do Jana Dobraczyńskiego (4)
13) [22 IV 1985]
Drogi Panie Janie
Nie daje Pan nawet odetchnąć czytelnikom - przynajmniej takim jak ja - atu co rusz, to nowa książka. Już nie mówię: Podziwiam! Dał Pan Bóg Panu talent i wyzyskuje go Pan stokrotnie. Właśnie wczoraj przeczytałem w „Słowie” zakończenie książki o Felińskim [1] też przedziwne dzieje Boga. Jak on nas prowadzi! Aż się nie chce wierzyć. Książka o "Chrzcicielu", to istotnie „grom” [2] dobry na rozbudzenie sumień. A już arcyciekawe są "Spotkania Jasnogórskie" - Podziwiam zasięg tematów. I wszystko uzasadnione. Partię o O. Męcińskim przekazałem od razu do naszej "Bibliografii" jezuickiej. Przyjęto z radością. Bo na temat polskich jezuitów niewiele się pisze. A tu najpiękniejsza sylwetka. Może zachęci do naśladownictwa.
Ciekawym co to za "Piórkowski". Niby krytykuje "Powstanie" etc. a uwielbia Piłsudskiego i nie koniecznie lubi Dmowskiego. Jakie te rozumy polskie powikłane! Pocieszam się tym, że i Panu Jezusowi się nie udało wtłoczyć żydom prawdy. Cóż dopiero nam biedulom.
W Rzymie ukazała się ostatnio biografia ks. kard. Rubina [3]. Wcale rzeczowa. Nie omija nawet partii lwowskich. Szkoda, że nam choruje. Parkinson. I zdaje się nie do uleczenia. Cóż poza tym. W Anglii tzw. "Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza" zaatakował ks. Prymasa. Odpowiedzieli mu Narodowcy. Wykazali, że redaktorami to byli urzędnicy z RWE i BBC. Też dobre, prawda. I tak to się bawią agentury. Ano. Żadnemu narodowi ich nie brak. Wie Pan to lepiej ode mnie.
U nas wiosna zwleka i zwleka. Jak "wiosna narodów" - Prędzej się doczekamy "wojny narodów" aniżeli owej "wiosny”. Jak na razie cicho. Daj Boże, oby jak najdłużej owa cisza trwała.
Mój warsztacik spoczywa. Ledwom skrobnął omówienie książki o "wizjach" głośnych w polskim Londynowie [4]. Ale to was w Kraju nawet nie wzrusza. I dzięki Bogu. Im dłużej człowiek tu przebywa, tym bardziej się przekonywa, jak bardzo tzw. emigracja może się wykolejać, a już na pewno, wykruszać. Co nie ma być zaprzeczeniem wielkiej roli, jaką odgrywała nasza "emigracja" amerykańska w okresie obydwu wojen światowych.
Ot, rozpisałem się. Szczęść Boże Panu w dalszej pracy pisarskiej i społecznej. Bo w "Słowie" co krok spotykam Pana nazwisko. Bardzo dobre było "przemówienie'' na temat: Być odpowiedzialnym za pokój..." A kto nas nauczył "nienawiści"? Kto na niej żeruje? Wszystko się mści na tym świecie. - Ale Bóg silniejszy. - Oddany w Panu
ks. J. Warszawski
[1] Jan Dobraczyński, „Przed ostateczną decyzją (fragment opowieści o arcybiskupie Zygmuncie Szczęsnym Felińskim)”. „Słowo Powszechne” 12-14 IV 1985 nr 73 s. 3, 11.
[2] J. Dobraczyński, „Grom uderza po raz trzeci”. Warszawa 1985 „Pax”. Powieść biblijna o św. Janie Chrzcicielu.
[3] Wacław Szetelnicki, „Lwowianin na drogach świata. Władysław kardynał Rubin. Przedmowa bp Marian Jaworski. Roma 1984 Tipografia Poliglota della Pont. Univ. Gregoriana”
[4] Zob. przypis w liście poprzednim.
14. [15 I 1986]
Drogi Panie Janie.
Na pewno już Pan zna ostatni paszkwil przeciwko Bolesławowi napisany przez J. Nowaka, agenta z Free Europe, w jego książce pt. „Wojna w eterze” [1]. Na wszelki wypadek przesyłam Panu istotny wycinek z tej książki. Wraz z owym wycinkiem wysyłam również własną odpowiedź na błędy i zakłamania tyczące się mej osoby a zawarte w tej książce. Aż boleśnie czytać.
A Zachód wierzy. Już trzecie wydanie tej książki. Te świadczy o naiwności emigracji i o kompletnej dezorientacji co do położenia w Kraju. Wysłałem załączony materiał również Księdzu Prymasowi. A także Hagmajerowi. Dobrze że wyszedł ostatni numer "Kierunków". Na 30-lecie. Szkoda, że żadna z pras na Zachodzie nie przedrukuje artykułu choćby Hagmajera i Kobylańskiej. Dowiedzieliby się prawda. Ale oni nie chcą prawdy.
Przeczytałem oczywiście Pańskie: „Co o nas sądzą”. Bardzo rzeczowe. Wiem, że macie wrogów. Ale Chrystus też ich miał. Ładnie tam napisał Olszewski o Felińskim. Ten ma cięte pióro. I tak, choć z daleka, biorę udział w waszym życiu nie tylko literackim. Wspieram was swoimi modlitwami. Jedyne co jeszcze zostało. Resztę i tak musimy pozostawić Opatrzności Bożej. A Pan Bóg silniejszy od największych nawet zakłamańców świata. I On będzie wymierzał ostatecznie wian zwycięstwa tym, co nieustraszenie walczyli pod sztandarem prawdy. Będzie Pan się cieszył, jak stanie u niebios bram ze stosem swoich książek i trudów całożyciowych, by je pokazać Chrystusowi: Patrz com dla Ciebie uczynił. I chyba miło będzie usłyszeć Jego słowa: Pójdź, sługo wierny w radości wiekuiste Pana swego. Cieszmy się tym. Bo tę właśnie nadzieję Chrystus nam przyobiecał i nią też wynagrodzi.
Załączam pozdrowienia w domu. Mam nadzieję, że sprawy rodzinne rozwijają się pomyślnie i że serce ojcowskie raduje nie patrząc również i na zejście tego siewu.
Załączam wszystkich w swoich modlitwach kapłańskich i pozdrawiam jak najserdeczniej -
zawsze oddany
Ojciec Paweł
[1] W książce „Wojna w eterze” Jan Nowak-Jeziorański
15. [8 II 1986]
Drogi Panie Janie.
Serdeczne Bóg zapłać za "Ewę" [1]. Przepięknie dobrany zbiór opowiadań. Ta nasza historia. Pisana bólem i krwią. I kiedy się Pan Bóg nad nami zlituje. A może to właśnie istotne wybraństwo, choć tak bolesne.
Zabolał mnie najwięcej "Powrót", ów chłop, co to został w Niemczech, bo miał "konie i krowy". I owa Lusia złotowłosa, co to nie umiała słowa po polsku. Sam byłem świadkiem podobnych scen. Wyrosłem przecież w Niemczech i widziałem tragedię odchodzących od polskości. Trochę "naprawił" obecny Ojciec św. Ale fale uciekinierów z Polski pokazują, że nawet taki Papież nie zdołał przykładem swoim powstrzymać ich od pogoni za dobrobytem materialnym. Zna Pan to lepiej ode mnie. Ufam w przyszłe wyroki Boże. Może będą bolesne. Ale zbawienne.
Podziwiam jak zawsze rozmach i poziom twórczości. Niech Panu Bóg błogosławi na wielorakim polu działalności dla udręczonej Ojczyzny.
Zawsze Oddany w Panu -
Ojciec Paweł
NB. Czytuję pilnie „Słowo Powsz.” i „Kierunki”. Więc jestem cokolwiek zorientowany w działalności Pana. Mogę ją tylko wspierać modlitwą. A trochę i cierpieniem.
Oddany
ks. J. W.
[1] Jan Dobraczyński, Ewa. Kraków 1985 Wydawnictwo Literackie
Tom zawiera opowiadania „Busola, Ewa, Agonia Mokotowa, Stasiek, Powrót, Stary człowiek i dziecko”.
16. [29 IV 1986]
Drogi Panie Janie.
Stokrotne Bóg zapłać za "Felińskiego" [1]. Przepraszam, że zaraz nie odpisałem po jego otrzymaniu. Ale musiałem go przecież przeczytać, by móc jakieś słowo prawdy o nim napisać. Książka przeszła wszelkie moje oczekiwanie. Żeby Pan widział przesłany mi egzemplarz, ile w nim zakreślonych ustępów i podkreślonych wypowiedzi! Miejscami tylko łzy były reakcją. Co za dola naszego narodu. Co za bohaterska matka. A portret duchowy Felińskiego jedyny w swoim rodzaju. Inaczej myślał o swej drodze życiowej. Inaczej go Pan Bóg poprowadził. Przetrwał wszystko. I zakończył na Dźwianaczce. Któżby pomyślał. W wielkim Kościele Bożym nie znalazło się inne miejsce. Tylko płakać. I tylko podziwiać bohatera i świętego.
Znakomicie Pan ujął rolę agentur, istotę powstań polskich, a i ślepotę prowadzącej nas szlachty. Prawdziwy podręcznik historii polskiej. Dobrze że wcale wielki nakład. Będą się mogli Polacy nauczyć historii. Bo dziś ta sama taktyka ośrodków zagranicznych. Wszędzie. Choćby dla tej jednej racji książka Pana zasługuje na rozpowszechnianie.
Co za drogi Pana Boga z ludźmi - powtarzałem sobie raz po raz czytając stronice tego żywota. I co za drogi z naszym narodem. "Świeca gasnąca” i "świeca samo się zapalająca". Ufajmy w prowadzącą nas boleśnie, ale świadomej swej nieomylności Opatrzności.
Jeszcze raz stokrotne "Bóg zapłać"! Modlę [się], by dobra Opatrzność zachowała nam Pana jak najdłużej. Podziwiam rozmach pisarski. Jeszcze bardziej działalność społeczną. Szczęść Panu Boże.
Zawsze oddany
ks. J. Warszawski
[1] Zygmunt Szczęsny Feliński, „Pamiętniki”. Oprac., przygotował do druku i opatrzył przedmową Eligiusz Kozłowski. Warszawa 1986 „Pax”
17. [31 V 1986]
Drogi Panie Janie.
Trzy przesyłki. Jedna za drugą. Już nawet nie powtarzam swego "uświęconego” zwrotu o "świętej zazdrości”. Podziwiam płodność i dziękuję Panu Bogu, że nam dał takiego katolickiego a rozumnego pisarza.
Cóż napisać o książkach. Znalazłem oczywiście Sarbiewskiego [1] - (i pięknie dziękuję za uwiecznienie). Znalazłem również Dawida Warszawskiego - (gdzież to Pan go znalazł!). Pamiętam, w obozie w Sandbostel przyprowadzili nam pod koniec wojny obóz koncentracyjny z oddziałem tyfusowym. Był w nim także niejaki Warszawski. Pokazywał mi fotografie swej rodziny. Żydowska. Imiennie pamiętam. Już nie wyszedł żywy z tej zarazy. Ot, taka sobie refleksja. Ale utkwiły mi dwie postacie. Św. Teresa: „Dlatego masz przyjaciół tak mało”. Oraz postać Rokickiego [2]. Niestety tak było. U nas też panowała opinia, że "nie potrafi". A to taktyka piłsudczyków. Niebywale mnie poruszył artykulik o Dmowskim [3]. Podziwiam odwagę i charakter Pana. Nie przypuszczałem, że z Pana aż taki narodowiec. I tak walczący o prawdę historyczną katolik. Gani Pan swój wierszyk [4] ze str. 112 - a taki jest śliczny. Czytałem go sobie po kilka razy.
Wspomina Pan Gałczyńskiego i jego pisanie filmu o św. A. Boboli [5]. To ja też w tej historii brałem udział. Nawet sprowadzano aparatury, by nakręcić film. Przeszkodziła wojna. Świetny jest zwrot: „nie mają nic wspólnego z Polską" [6]. ([s.]148)
Sapienti sat [7]. Tragiczne owe opisy filmów oskarżających nas o antysemityzm [8]. Podziwiam odwagę po raz wtóry. Dobrze, że Pan ukazał rolę Komeńskiego. W ogóle musiałbym wspominać o każdym prawie rozdzialiku książki. (Znalazłem także wzmiankę o moich kazaniach w Sandbostell) [9]. Człowiek zawsze siebie wszędzie szuka na pierwszym miejscu. A tu Ojczyzna woła! I Pan stał się ponownie ustami jej wołania. Oby usłyszeli wszyscy ów głos. I poszli za nim. W oficjalną emigrację już nie wierzę. To agenci. A tłumek, jak zawsze, głupiutki.
Nie wiem, czy Pan czyta londyński „Dziennik Polski". W numerze z 7 lutego b.r. jest opublikowana "Rozmowa z przywódcą Konfederacji Polski Niepodległej, tj. z Leszkiem Moczulskim. Straszne. Stwierdza, że w owej Konfederacji posiada 80 000 ludzi, bo tyle legitymacji zostało wydanych w Polsce. - Nie do wiary. I przygotowują "zorganizowaną eksplozję"! Czyli nowe powstanie obejmujące tym razem nie tylko Warszawę, ale całą Polskę. Alias: Krwawa Łaźnia. I takich moczulskich przyjmuje figuralny "prezydent" Polski w Londynie! Zdziwiło mnie, że w Pańskim referacie na otwarcie II Kongresu PRONU [10] nie było wzmianki o tym właśnie niebezpieczeństwie. I o walce z nim. Na nic wszystkie akcje pozytywne, gdyby miało wybuchnąć nowe powstanie. Jeden zauważyłem błąd, chyba drukarski: Str.182: Ecclesia dormiens powinno być. Zaczyna Pan od "hymnu" na cześć Matki Boskiej. I kończy Pan wzmianką o niej. Dobrze, że to Ona się unosi nad Pańskim „światem popiołów". Jedyna nadzieja.
Musiałbym drugi list napisać chcąc opisać swoje refleksje o albumie „W państwie środka”. Niech choć tyle wiedzą Polacy. A „Pamiętniki moje” ks. Mikoszewskiego [11] to tragiczna lektura. Miejscami „zgrzytałem zębami”. Te nasze powstania.
Na marginesie: Był wczoraj u mnie sodalis marianus, którego pożegnałem 40 lat temu w Londynie. Zamieszkał w Holandii. W Nijmegen. I wspomina mi, że czyta właśnie książkę Pana „W rozwalonym domu”. Znajduje się w bibliotece w Nijmegen. Niech Pana i to ucieszy. Załączam moc pozdrowień - i pamięć w modlitwach. Oddany -
Ojciec Paweł
Usiłowałem odczytać pańskie chilskie imię i nazwisko! Kombinacja nie wychodziła - Potwierdzam również numer „Odrodzenia” z referatem Pana. Daj wam Boże zwyciężyć.
[1] Jedną z nadesłanych książek jest zbiór esejów, felietonów, szkiców J. Dobraczyńskiego „O każdego człowieka”. (Warszawa 1987 „Pax”). Opublikowano w niej recenzję książki o. Warszawskiego o Macieju Sarbiewskim („Sarbiewski w Rzymie”), recenzję książki Jędrzeja Giertycha „U źródeł katastrofy dziejowej Polski. Jan Amos Komensky” (gdzie autor podkreśla antypolską działalność Komenskego), „Pamięć o Romanie Dmowskim”.
[2] Józef Rokicki (1894-1997) ps. Karol, Michał, oficer Wojska Polskiego i Armii Krajowej, komendant główny Narodowej Organizacji Wojskowej. Autor poświęcił mu tekst „Wspomnienie o dowódcy i przyjacielu”. Pisał o decyzji, jaką musiał podjąć w czasie Powstania Warszawskiego: „Był początkowo zdecydowany zginąć, a nie skapitulować. Ale czy mógł skazać rannych i ludność cywilną na pewną zagładę? Pozostawało więc tylko jedyne rozwiązanie: wycofać żołnierzy z Mokotowa. Akurat 25 września została przetkana droga kanałowa i odejście oddziałów stało się możliwe”.
[3] Tekst ten nosi tytuł „Pamięć o Romanie Dmowskim”. Autor wspomina fakt, że w 1943 roku wydano konspiracyjnie książkę Dmowskiego „Myśli nowoczesnego Polaka” z jego przedmową. Pisał tam: „Myśli są zrębem światopoglądu, z którego w dwadzieścia cztery lata później powstanie „Kościół, Naród i Państwo. I gdy Dmowski powiada, że «naszym zadaniem, jako członków narodu, nie jest zapewnienie mu wiernego istnienia, ale tylko wydobycie z niego jak największych sił, wywalczenie mu jak najszerszego, jak najbogatszego, pod każdym względem najpełniejszego życia» to pisząc w 1933 r. przedmowę do czwartego wydania Myśli wypowie już całkiem wyraźnie, że «trzeba odbudować duszę narodu... trzeba zacząć od wytępienia chwastów moralnych i umysłowych, zanieczyszczających polską duszę... Chcąc mieć Polskę trzeba przede wszystkim przeprowadzić ostrą walkę o uzdrowienie jej duchowe... »”.
Na stronach 144-145 jest drugi tekst „Rocznice” także poświęcony Dmowskiemu.
4 Mowa o wierszu napisanym po powrocie z pasterki w 1945 roku:
Garść gruzu, popiołu i sława -
oto Warszawa.
Dom zwalony, pod nim obrońcy -
to wszystko, Jezu płaczący.
Lecz podnieś dłoń łaskawie
i otrzyj łzy
Wróg zniszczył wszystko w Warszawie -
nie zniszczył Twojej czci.
[5] Zob. J. Dobraczyński: „O każdego człowieka”. Warszawa 1987 „Pax” (tekst „Kościół zagrożony od wewnątrz”).
[6] Dobraczyński ustosunkowując się do pojęć lewica - prawica, pisał, że grupa ekspertów Solidarności „nie wywodziła się na pewno z prawicy. Są oni produktem pewnych kół zdemoralizowanych korzyściami władzy. Dziś zresztą nie należą już ani do lewicy, ani do prawicy, a przede wszystkim nie mają nic wspólnego z Polską. Nie mają również nic wspólnego z katolicyzmem, chociaż nie brakło takich, którzy usiłowali ukradkiem wsunąć ich do Kościoła jako „:życzliwych” i „przyjaciół” Polski. Prymas Wyszyński na szczęście dobrze wiedział, z kim miał do czynienia”.
[7] Sapienti sat (łac.) - mądremu wystarczy
[8] Mowa o recenzjach filmu „Shoah” i „Wybór Zofii”.
[9] Zdanie to brzmi: „Gdy wywieziono mnie do Sandbostel, już go tam nie było, ale pozostała żywa pamięć jego wspaniałych konferencji, które potem wydał w książce „Myśl jest bronią”. (Zob. recenzja Sarbiewski w Rzymie).
[10] II Kongres PRON odbył się w dniach 8-10 maja 1987. J. Dobraczyński został ponownie wybrany przewodniczącym Prezydium Komitetu Wykonawczego Rady Krajowej PRON.
[11] Karol Mikoszewski, „Pamiętniki moje”. Oprac., przedmowa i przypisy Ryszard Bender. Warszawa 1987 „Pax”. Wspomnienia księdza, spiskowca, członka Rządu Narodowego w powstaniu styczniowym, więźnia cytadeli warszawskiej, zesłańca.
18. [15 VIII 1986]
Drogi Panie Janie.
Potwierdzam odbiór "Świata popiołów" [1]. Przeczytałem. Na dwie raty.
Pierwszą do chwili dotarcia Jana Pawła V do Częstochowy. Łzy ino ciurkiem leciały. Zwłaszcza gdy się samemu jest oddalonym od Kraju. To była mocna partia książki. Nigdy bym takiej wizji nie wyśnił sobie. Straszne te popioły. I wpleciony pomiędzy nie sceny towarzyszy Papieża. Ufam, że mimo Pańskiej wizji aż tak tragicznie nie wypadnie los Europy. Choć jestem
przekonany, że tzw. przyjaciele zachodni taki właśnie zamierzają los i dział naszemu kontynentowi. Może to i słuszna kara za nasze grzechy. Bo jest ich aż za dużo. Ale najwięksi zbrodniarze świata nie mieszkają w Europie. Wie Pan to lepiej niż ja.
Sceny odrodzenia i nowego powstawania Polski, i Europy są tylko szkicowane. Trudno je przemyśleć do końca. Trzeba by tysiącleci! Rozpamiętywując Pańskie "Popioły" aż ręce się załamują i człowiek się pyta o sens aktualnej pracy. Co jeszcze warto, a co już nie. Idziemy drogą wyznaczoną przez Opatrzność. Tak było w dniach Powstania. Pozostawiliśmy poza sobą gruzy i popioły. Odrodziło się miasto. Odrodziła Polska. Jak będzie po bombie atomowej trudno przewidzieć. Ojciec św. ile razy wspomina ową broń, tyle razy maluje jej skutki w najczarniejszych obrazach. Samobójstwo ludzkości. A to nie tyle samobójstwo, ile największy kryminał dziejowy zamierzony przez antykościół.
Ale dobrze, że Pan ten książkę napisał. Zmusza do refleksji. A to najważniejsze. Ludzie nie chcą myśleć. Każdy żyje na dzień.
U mnie nic jeszcze nowego. Zacząłem rozczytywać się w Janie Pawle II. I w zagadnieniach z jego problematyką związanych. Może ukończę jakoś swój uniwersalizm. Idzie jak z kamienia.
Tymczasem jak najserdeczniej pozdrawiam. Oremus pro invicem. Niech Bóg błogosławi w pracy nie tylko pisarskiej, ale i społecznej. Ze "Słowa Powszechnego" dowiaduję się o Nagrodzie I Stopnia [2]. Łączę gratulacje. Oby się przekonali do pańskich pism wszyscy.
Zawsze oddany w Panu -
ks. J. Warszawski
[1] Jan Dobraczyński, „Świat popiołów”. Warszawa 1986 „Pax”. Akcja powieści rozgrywa się w 2030 roku po III wojnie światowej, w świecie zamienionym w górę popiołu. Autor pozostawia jednak światu szansę odbudowy, wiążąc ją z Kościołem i opieką Matki Bożej. Powieść była drukowana w odcinkach w „Słowie Powszechnym” pt. „Off limits”.
[2] Jan Dobraczyński, „Nagroda państwowa i Stopnia. Rolę pisarza wyznacza jego twórczość”. Rozm. Zofia Zdrojkowska. „Słowo Powszechne” 24 VII 1986 nr 14 s. 1,2, portr.
Pisarz otrzymał nagrodę za całokształt twórczości.
Opr. Mirosława Pałaszewska
CDN
Fot. Jan Dobraczyński na początku lat 90. (Archiwum Rodzinne)
Nr 44-45 (4-11.11.2007)