Listy O. Józefa warszawskiego do Jana Dobraczyńskiego (2)
1) [Rzym, 1 XI 1979]Drogi i kochany Panie;Najmocniej przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, na obie przesyłki. Nie chciało mi się wierzyć. Co za płodność - zawołałem. Co za niespożyty charakter i twórca. Trudno mi powiedzieć, które z obu dzieł bardziej mi, się spodobało. „Samson” [1] to prawie że monografia, choć utrzymana w stylu powieści. Wyobrażam sobie ile Pan musiał uczynić studiów, żeby móc podobną powieść napisać. I nie rozumiem, skąd Pan bierze tyle czasu i sił. Przecież to swego rodzaju synteza i obraz obiektywny Sobieskiego. Czytelnik poznaje równocześnie człowieka w nim i genialnego króla.
Obecny Ojciec św. zasłania nam co prawda w pewnym sensie wszystkie nasze wielkości historyczne. Ale bez nich nie byłoby i jego. Ze „Spotkań Jasnogórskich” [2], wyczytałem na pierwszym miejscu "Męcińskiego" [3]. Wspominałem go w swoich "Polonica z jezuickiego Kodeksu Nowicjuszy". Tym bardziej był mi bliski. Nie mogę Panu napisać podobnego listu, jaki napisał Ksiądz Prymas. Ale dobre słowo od przyjaciela także nie zawadzi. Czytelnik po przeczytaniu inaczej przyklęka przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Poczuwa się jednostką kroczącą w wielkiej procesji historycznej. Nie tylko pobożnym sobkiem. Dopiero jako część całości człowiek modli się w całej pełni.
Dziękuję Panu z całego serca za napisanie tych książek. I tak już Pan wie, że dzięki swej dotychczasowej twórczości "non omnis moriar" [4]. Będzie Pan miał co pokazać Ojcu Niebieskiemu, gdy z paką swych książek zjawi
się u bram nieba i gdy złożywszy je u stop Najwyższego wypowie słowa Chrystusowe: Servus inutilis [5]. Bo choć tak mamy mówić, Bóg jeden jest sprawiedliwy i odda nam według dokonań naszych.
Przeglądałem wysokość nakładów. 30 000! Jak mnie „święta zazdrość” brała! Taka to już słabość ludzka. Ile dusz te książki podniosą duchowo. Ile dzięki nim się wyprostuje i odnajdzie właściwą drogę. Ilu wleje otuchę na dalszą walkę z życiem!
Ja się czuję obecnie jak Pan w lutym. Zmachany. Jakoś nic mi nie wychodzi, choć zaczętych prac kilka. Myślę że choć jedną z nich wykończę. Może potem trzeba będzie spakować manetki i wybrać się za tylu innymi, którzy wcześniej ode mnie odeszli. Dzięki Bogu, że tam się spotkamy.
NB: Ponieważ byłem swego czasu w Wiedniu i szukałem dróg Sobieskiego i ponieważ siedzę w Rzymie i szukałem również jego i Marysieńki dróg - więc owe partie z książki Pana szczególnie mnie elektryzowały i wmyśliwałem się w Pańskie głęboko ujęte rozwiązania psychologiczne.
Zawsze oddany w Panu
ks. J. Warszawski
Przy okazji proszę pozdrowić również „Oleńkę” z rodziną.
1.XI.79
[1] J. Dobraczyński, „Samson i Dalila”. Warszawa 1979 Iskry.
[2] J. Dobraczyński, „Spotkania Jasnogórskie”. Warszawa 1979 „Pax”. Tom opowieści związanych z Jasną Górą. „Spotkania” znanych postaci od bł. Jadwigi, Kopernika, Hozjusza, Sobieskiego, Poniatowskiego, Felińskiego, św. Maksymiliana, prymasa Wyszyńskiego.
[3] Opowiadanie „Męciński” poświęcone jest jezuicie Wojciechowi Męcińskiemu, który odwiedził częstochowski klasztor przed wyprawą w dalekie kraje, by nawracać pogan. Poniósł męczeńską śmierć wraz z kilkoma towarzyszami w Nipponie.
[4] Non omnis moriar (łac.) - Nie wszystek umrę.
[5] Servus inutilis (łac.) -sługa nieużyteczny
2.
24 III 1981
Drogi Panie
Wiem że jestem wielkim niewdzięcznikiem. Żeby otrzymać taką książkę, jak Pańska ostatnia: „...byśmy ten Pański dźwignęli świat!” [1] nie podziękować z miejsca i to najserdeczniej. Już nie mówię o egzemplarzu z dedykacją. Ale wie Pan z własnej praktyki, że nie tylko poczta nawala - (zarówno polska jak i włoska) - ale pióra pisarskie też. A u mnie w ostatnim roku szczególnie.
Niechaj więc zacznę od "czytania" książki. Rozpocząłem od wskazanego rozdziału o Wersalu. Ale tak jak mi się otworzyła książka. Natrafiłem w sam raz na zdanie, że "nie było dwóch orientacji". Zatkało mnie w pierwszej chwili. Odczytywałem je bowiem, jakoby między Dm.[owskim] a Piłs.[udskim] nie było "dwóch orientacji". Napisałem nawet w tym sensie do Giertycha [2] Nie odpowiedział do dzisiaj. Zresztą i jemu zaczyna nawalać zdrowie. Szkoda). Aż dopiero dzisiaj poczta mi przynosi Słowo Powsz.[echne] z 11.III. i czytam sobie" o "stoliku wirującym"3. Świetnie to Pan napisał. I dopiero, zrozumiałem Pańską myśl. Oczywiste że przekonywująca. Druga rzecz, która zastanowiła w owym rozdziale, to sprawa dojrzewania Dm. w poglądzie na R. Nigdym takiego ujęcia, nie znalazł. Ciekawe - i zastanawiające. Szkoda, że nie mogę na ten temat podyskutować, bo pisać, to by trzeba stronicami. Całość tego rozdziału to doskonałe ujęcie "Wersalu" i roli Dm. Pamiętam jak mi w Londynie opowiadano scenę, gdy Dm-go, już schorowanego, zawieziono nad morze i gdy zapatrzony w jego fale powiedział, jakby w ocknieniu: „Warto było o to walczyć”. Potem przerzuciłem się na owe "liściki", w których Pan wychowuje młode pokolenie. "Dźwiga" - powiedziałem sobie. Może to najważniejsze rozdziały z książki. Ucieszył mnie również artykuł o „powstaniach, które uratowały Belgię i Francję”. Dobrze że mamy takie mózgi, jak Pana, w Kraju. Książkę Pana czytałem odstępami. Co dzień po trochu. Tak jak się zajada, smakołyki. Aż tu otrzymuję list - (na „imieniny") - o ks. Marku! Jej! - krzyknąłem. Co też ten Pan Jan dobrego zrobił. A wie Pan, że to opatrznościowe?! Bo tego roku przeżyłem rodzaj wielkiej depresji. Tak mnie pognębili za ostatnią moją książkę. Byłem poniekąd w położeniu bez wyjścia. A tu taki „cukierek". Zaiście "dar boski". Bo jak to inaczej nazwać, kiedy tak to właśnie przeżywam. Niech Opatrzność Boża Panu stokrotnie wynagrodzi. - U mnie tego roku "grypa szalała". Już się z niej wylizuję. Warsztat pisarski płacze. Ale nie daję za wygraną. I mimo międzynarodowych chmur, które zdają się utrącać nadzieję na jakiekolwiek jeszcze wyczyny pisarskie, zabieram się "do muzy", żeby ukończyć rozpoczęte studia.
O Ojcu św. rozpisywać się nie potrzebuję. Wiecie czasami więcej o Nim niż my. Modlimy się jedynie, by mu zdrowie dopisywało. Poza nim, wszystko wzmagającą się ciemnością i burzą. Ufamy Bogu - i polecamy się - za wskazaniami S. Faustyny - Miłosierdziu Bożemu. Tyle tylko całemu światu pozostanie w najbliższej przyszłości. I to właściwy sens ostatniej encykliki Ojca św.
Proszę pięknie pozdrowić córeczkę z rodziną.
Zawsze oddany w Panu
Ojciec Paweł
[1] Jan Dobraczyński: „... byśmy ten Pański dźwignęli świat”. Warszawa 1980 „Pax”. Zbiór felietonów zamieszczonych w latach 1972-1979 w tygodnikach, m. in. „Wspomnienie o Bolesławie Piaseckim” (s. 73-81)
[2] Jędrzej Giertych (1903-1922), działacz polityczny, publicysta, pisarz, historyk, wydawca, nieprzejednany przeciwnik Józefa Piłsudskiego, propagator myśli Romana Dmowskiego. Po wojnie na emigracji w Londynie.
[3] Jan Dobraczyński, „Informacje wirującego stolika”. „Słowo Powszechne” 1981 nr 49 s. 3
Jest to polemika z artykułem Andrzeja Micewskiego zamieszczonego w „Tygodniku Powszechnym”, który pisał: „Dobraczyński jest wierny swojej młodości, co może budzić respekt ale i zdumienie. Nie sądzę też by dobrze pojmował nauki Dmowskiego. Dmowski w określonej sytuacji był przede wszystkim antyniemiecki i z tego powodu prorosyjski. Ale z orientacji rosyjskiej zrezygnował najpierw w 1915... a następnie w 1917 roku. A w dwudziestoleciu nawet przez krótki czas zachwycał się Hitlerem, z czego zresztą uczciwie się wycofał...”. Dobraczyński przytacza w odpowiedzi to, co napisał w „... byśmy ten Pański dźwignęli świat”, że nie było nigdy dwóch orientacji politycznych „prorosyjskiej” i „proniemieckiej”. Była tylko jedna orientacja - polska, która wymagała prorosyjskiego stanowiska.
3. [Rzym, 17 VI 1980]
Kochany Panie Janie.
Już dobrze przebrzmiały wszystkie echa uroczystości jubileuszowych [1] święconych ku czci największego chyba z współcześnie żyjących i działających pisarzy katolickich naszej Ojczyzny. Czytałem w gazetach. Wypowiedzi. Pochwały. Cytaty. Serce mi rosło. Pamiętam przecież doskonale czasy konspiracji i O. Eltera [2]. Oraz dzień, w którym mi, w największym sekrecie przyniósł manuskrypt z pierwszą redakcją "Najeźdźców" [3] Pana. Do oceny! Chciał to wydać w wydawnictwie „Ara”. Tak się miało nazywać. Pan miał być pierwszą pozycją. Nigdy mi się nie śniło czytając ów „pierwopłód" Pana, że mam do czynienia z największą gwiazdą pisarską, która w dniach tak ciężkich, jak dni walki z hitlerowcem etc. zaświeci mocą duchową i będzie dźwigała ducha w narodzie. Zazdroszczę świętą zazdrością. Wybrał sobie Pan Bóg w Panu doskonałe i podatne narzędzie. Ubogacił Pana niebywałym talentem. A Pan w pełni mu odpowiedział.
Kiedym więc czytał owe zachwyty nad pańską twórczością powtarzałem sobie: Dignum et iustum est [4]. Dobrze że Panu urządzono taki jubileusz. Dobrze dla Pana psychologicznie. Więcej dobrze dla sprawy jego pisarstwa [tekst NIECZYTELNY] ba dla tych co czytali i co zachęceni ową reklamą czytać będą.
Ja się modliłem. za Pana i za Pańskie dzieło. Floreat, crescat et fructum afferat centuplicem! Pan pójdzie do grobu, jak my wszyscy. Ale dzieło Pana zostanie. I to dzieło naprawdę godne Polaka. I dzieło nieprzeciętnego faktycznie katolika. A takie zespolenie w wielkich talentach to rzadka rzecz.
Proszę więc przyjąć moje, choć spóźnione, za to tym szczersze i bardziej serdeczne życzenia i gratulacje. Niech Pana Bóg zachowa w dobrej formie pisarskiej i niech pozwoli dokonać jeszcze niejednego dzieła literackiego. Wraz z wiekiem. człowiek dojrzewa - i twórczość jego się doskonali treściowo. Oby tylko i siły fizyczne sprzyjały.
Załączam pozdrowienia dla całej Drogiej mi Rodziny Pana.
17.VI.80
Ojciec Paweł
[1] Zob. m. in. „Przychylny ludziom i światu”. [Wypowiedzi:] Maria Szypowska, Wojciech Natanson, Zdzisław Mrożewski, Lesław Bartelski, Jan Łęski. „Słowo Powszechne” 1980 nr 94 s. 4. „Jubileusz Jana Dobraczyńskiego”. „Słowo Powszechne” 1980 nr 95 s. 1,2; „Depesze gratulacyjne”. Tamże nr 95 s. 2; Zygmunt Lichniak: „Pisarz - instytucja. W 70 rocznicę urodzin Jana Dobraczyńskiego”. „Słowo Powszechne” 1980 nr 94 s. 1,4; Jan Dobraczyński, „Wiele ofiarnych serc składa się na jednego twórcę”. „Słowo Powszechne” 1980 nr 94 s 4.
[2] Edmund Elter, (1887-1955), jezuita, dogmatyk, etyk, redaktor, w latach II wojny światowej członek Komisji Duchownych działającej w ramach Delegatury Rządu na Kraj, 1946-48 prowincjał prowincji wielkopolsko-mazowieckiej jezuitów, 1953-55 prof. Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie.
[3] J. Dobraczyński, „Najeźdźcy”. Wyd. 2. Warszawa 1956 „Pax”. Akcja powieści rozpoczyna się we wrześniu 1939 roku, a kończy upadkiem III Rzeszy.
[4] Dignum et iustum est (łac.) - Godne i sprawiedliwe.
4. [Rzym, 15 I 1983]
Drogi Panie Janie!
Otrzymałem życzenia świąteczne. I serdecznie dziękuję za słowa w nich zawarte. Otrzymuję "Słowo" i "Ład" "i czytam jak się mówi, od deski do deski, więc jestem jako tako na bieżącym. W tym samym dniu co życzenia nadszedł numer Słowa z artykułem Pana "List" [1]. Świetna odprawa tym pseudokatolikom bez rozumu. Cytat z papieża doskonały [2]! Ja bym tak szybko nie był znalazł. A argumentacja ad hominem o tych „krzykaczach w Kościołach" wyśmienita. Tu, niestety, większość jest ślepa i wierzy w uczciwość "Solidarności". Dla nich zagadnienie "lewicy katolickiej" czy laickiej w ogóle nie istnieje. A już problem obcych agentur do głowy im nie przychodzi. A jest tu nawet w Rzymie kilku dobrych żołdowników. Płacą im, więc drukują co się zmieści, byle contra. Ale Bóg nad nami. Z Chrystusem też się lepiej nie obchodzono. Jedyna pociecha, ale istotna.
Nigdy bym się nie był spodziewał, że w Paxie mogło było coś podobnego nastąpić. Albo się komuś w głowie przewróciło. Albo inne powiązania musiały tam zadziałać. Chyba ten sam element międzynarodowy, który stale nas gnębi a łączy przeciwników. Dziękujemy tutaj Bogu - oczywiście nie wszyscy! - że nie doszło do powstania. A już wisiało na włosku. Słyszałem opinie, że Zachód płacił sumy, żeby doprowadzić przez swoich agentów do powstania. Nie udało im się tym razem. I są wściekli. Ale od zamiaru nie odstąpili. Stara masońska taktyka w stosunku do Polski. Miejmy nadzieję, że i w przyszłości im się nie uda.
Mam nadzieję że moje życzenia dotarły do Pana. Wypisałem w nich w jednym zdaniu wszystko. Również gdzieś we wrześniu wysłałem Panu dwie książki w języku francuskim, bardzo byłbym rad dowiedzieć się, czy Panu doręczono.
U mnie poza tym nic nowego. Poleżałem sobie po świętach tydzień, żeby odpokutować „grzechy” świąteczne, ale już chodzę i załatwiam, jak Pan widzi, korespondencję.
Proszę przy okazji pozdrowić Mieczów [3], zwłaszcza jego. Tak to nam Pan Bóg utrudnia pracę. Ale że On mądrzejszy od nas, więc tylko mówimy: Fiat!
Pozdrowienia także dla rodziny. Mam nadzieję, że z „córeczki” dobra pociecha. I niech Dobry Bóg, który prowadzi narody przez wybrane przez siebie narzędzia, pozwoli Panu dokonać, choć w bólach, podjętego dzieła.
Zawsze pamiętający w modlitwie
15.I.83
Ojciec Paweł
[1] Jan Dobraczyński, „List”. „Słowo Powszechne” 1983 nr 4 s. 1-2. Jest to odpowiedź na list czytelnika. Autor pisze m. in.: „Nie zgadzam się z autorem listu, że większość społeczeństwa katolickiego w Polsce jest daleka od zasady miłości chrześcijańskiej. Sądzę, że tylko chwilowe zacietrzewienie i zbyt duża ilość ludzi, którzy weszli do kościołów jedynie dla celów politycznych, sprawiło, że odezwały się słowa nienawiści tam, gdzie wolno jest mówić jedynie językiem miłości. (...) Nie ma i nie było mowy o „godzeniu” ideologii. Ruchowi Odrodzenia zależy jedynie aby w obliczu śmiertelnego zagrożenia kraju - czego niestety wielu ludzi zdaje się nie dostrzegać - różniący się nawet światopoglądem ludzie zasiedli do wspólnego stołu, by radzić nad możliwością ocalenia.(...) Jeżeli sprawa jest słuszna - a czy może nie być słuszną rzeczą porozumienie między przedstawicielami jednego narodu? - Czy mamy szukać dróg „konstruktywnej opozycji”, zwłaszcza gdy takiej „konstruktywnej opozycji” nie ma, istnieje tylko totalna wola sprzeciwu bez wysuwania jakichkolwiek aspiracji w dziedzinie kultury czy moralności publicznej”.
[2] Cytat ten brzmiał: „Pisze Jan XXIII (Mater et Magistra): „Katolicy, którzy pełnią różne funkcje gospodarcze i społeczne stykają się jednak z ludźmi wyznającymi odmienny światopogląd. Gdy się zdarza - muszą jak najbardziej dbać o to, by postępować zawsze zgodnie z własnym sumieniem... Równocześnie jednak winni przyjąć postawę pełną obiektywnej życzliwości dla poglądów innych... i okazywać gotowość do lojalnej współpracy w dążeniu do osiągnięcia wspólnymi siłami tego, co albo jest dobre z samej swej natury, albo też do dobrego prowadzi”.
[3] Mieczysław Kurzyna „Miecz” (1921-1983) studiował polonistykę na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. W konspiracji od 1939 w Pobudce, od 1941 kierownik Terenu Młodzieży, redagował pisma „Młodzież Imperium” i „Iskra”. W Powstaniu Warszawskim był dowódcą plutonu „Mieczyków” w grupie „Radosława”, a więc wówczas poznał Ojca Pawła. Był sekretarzem redakcji „Dziś i Jutro”, redaktorem „Kierunków”, przez jakiś czas był zastępcą redaktora „Słowa Powszechnego”. Przez lata pełnił funkcję dyrektora Liceum św. Augustyna, redaktora naczelnego „Kierunków” (1956-1969). Był członkiem Zarządu Stowarzyszenia PAX. Opublikował w Instytucie Wydawniczym „Pax” m.in.: „20 lat próby, O Melchiorze Wańkowiczu - nie wszystko”, zbiór reportaży „Wartburg i Syrena”. (zob. „Z żałobnej karty”. [Wspomnienia Jana Dobraczyńskiego, Jerzego Hagmajera, Zygmunta Lichniaka] „Kultura Nauka Oświata” 1983 nr 2 s. 146-151). „Moja przyjaźń z Kurzynami” - napisał Dobraczyński - „narodziła się od pierwszego spotkania i przetrwała (wciąż rosnąc) aż do dzisiejszego dnia” (zob. J. Dobraczyński: „Tylko w jednym życiu. Wspomnienia”. Warszawa 1977 „Pax” s.360)
5. [22 III 1983]
Drogi Panie Janie.
Potwierdzam przede wszystkim odbiór obu pocztówek O śmierci Miecza [1]. I drugą z pogrzebu. Czytałem również wspomnienie Pana o Mieczu. Zasłużył na nie. Ano. Trzeba nam wychylić kielich goryczy aż do dna. Jak Chrystus na krzyżu. Pokolenie młodych nie chce się uczyć od Starych. Chce doświadczać na własnej skórze. Staram się patrzeć: ile możności bezstronnie. Polski wóz dziejowy toczy się naprzód. I grzęźnie i prawie że się wywraca. A jednak idzie naprzód. Co się w tych trudach wykuwa, to nieśmiertelne.
Przeczytałem uważnie waszą Deklarację Ruchu Odrodzenia [2]. To poważna rzecz. Oparcie ku startowi. Wiem, że bieżnia najeżona przeszkodami. Nawet radzić niczego nie mogę. Tylko modlić się, żeby Opatrzność Boża sprzyjała i błogosławiła. A nagonka na wasz PRON i na Pana szczególniej rozpętała się aż hej! Wszyscy krzyczą tylko „Solidarność”. Ślepi! A ślepych łatwo popchnąć ku zgubie. Prostuję co mogę. Łagodzę. Trud pracy i tak musicie wykonać. Grunt żeby na najbliższą przyszłość nie „wybuchło” coś z okazji przyjazdu Ojca św. Niektórzy mówią: W czasie jego pobytu nic nie będzie.
Ale potem. Polska ma ponownie stać się kozłem ofiarnym jak tyle już razy w czasie naszych nieszczęsnych powstań. Wiem, że Pan to wszystko wie. I że nie ma potrzeby, by Panu powtarzać nasze smutne czy smutno-bohaterskie prawdy dziejowe. Ale jak się człowiek podzieli z drugim myślami i gdy spotyka bratnie zrozumienie i duszę, to trochę lżej.
Otrzymałem ostatnio numer Zeszytów Naukowych Pax-u z artykułem Hagmajera [3] o Bolesławie. W tym samym czasie otrzymałem książkę Wasiutyńskiego pt. „Czwarte pokolenie” [4] zawierającą również rozdział o Bolesławie. Wszystko negatywne. Nic pozytywnego. Ciekawe, jak człowiek się może zaślepić. Ale trzeba przejść przez wszystkie utrudzenia tej łez doliny.
Ja dukam Sarbiewskiego. Właśnie ukończyłem rzecz o jego czasach rzymskich. Powinna, stanowić przełom. Ale na mnie znowu gromy. Nic to. Już przywykłem. - Jakieś pisemko katolickie francuskie pisało ostatnio, że Francuzów ma pozostać przy życiu tylko 19 milionów po nadchodzącej wojnie. Miła perspektywa. A Niemcy znają przepowiednię, że ich ma pozostać tyle, co się zmieści pod dębem. Dobrze p. Witold napisał o "Zagrożeniu". A to nie tylko "zagrożenie", ale celowo realizowany plan. Lecz Bóg nad nami. Przechodziliśmy już potopy. I jakoś Pan Bóg nas z nich wyprowadzał. - Załączam pozdrowienia dla rodziny - oraz dla przyjaciół.
Oddany w Panu
22.III.83
Ks. J. Warszawski
[1] Jan Dobraczyński, „Mieczysław Kurzyna” [wspomnienie pośmiertne]. „Słowo Powszechne” 1 II1983 nr 22 s.3; zob. też Aleksander Bocheński, „Wspomnienie o Mieczysławie Kurzynie”. „Kierunki” 1983 nr 7 s. 2; Zygmunt Lichniak, „Wspomnienie o „Mieczu”. „Słowo Powszechne” 11-13 II 1983 nr 30 s. 9.
Mieczysław Kurzyna zmarł 31 I 1983 roku w wieku 62 lat. Msza św. pogrzebowa została odprawiona 4 II 1983 w kościele św. Karola Boromeusza na Powązkach. Został pochowany na miejscowym cmentarzu.
[2] Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego (PRON) jak pisano w „Deklaracji programowej”: „powstał ze społecznej potrzeby i woli odrodzenia porozumienia narodowego i demokratycznej naprawy Rzeczypospolitej. Stwarza on możliwość działania każdemu, kto pragnie udoskonalać i umacniać suwerenne, niepodległe, socjalistyczne państwo polskie w obecnych, bezpiecznych granicach”. („I Kongres Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego 7-9 maj 1983. Materiały i dokumenty”. Warszawa 1983 s. 34)
[3] J. Hagmajer, „Przyczynki do biografii Bolesława Piaseckiego”. „Kultura Oświata Nauka” 1983 nr 1 s. 67-82
[4] Wojciech Wasiutyński , „Czwarte pokolenie. Szkice z dziejów Nacjonalizmu Polskiego”. Londyn 1982 Odnowa; przedruk: Warszawa 1987 Periculum
Opr. Mirosława Pałaszewska
CDN
Na zdjęciu: Jan Dobraczyński i Bolesław Piasecki w towarzystwie ks. prof. Mieczysława Żywczyńskiego (z prawej) w 1963 roku na KUL-u
Nr 42 (21.10.2007)