Wojna Obronna Polski po 17 IX 1939.
adaam26barca
Losy II Rzeczypospolitej Polskiej po 17 września 1939 były już w praktyce przesądzone. Jedyną szansą na zwycięskie zakończenie wojny mogło być przerzucenie polskich jednostek wojskowych na terytorium aliantów zachodnich po to, aby przy ofensywie francuskiej na Rzeszę (ha ha ha), Wojsko Polskie odegrało jakąś rolę i przyczyniło się do zwycięskiego zakończenia wojny (nawiązując do rozkazu Marszałka z 20 września).
17 września 1939 nad ranem oddziały Armii Czerwonej najechały wschodnie tereny II Rzeczypospolitej, łamiąc pakt o nieagresji z 25 lipca 1932 roku. ZSRR uznał, że Polska upadła i jego zadaniem jest zagwarantowanie bezpieczeństwa ludności białoruskiej i ukraińskiej. Nie będę teraz dowodził jak potworna była to obłuda, gdyż zakładam, że każdy zdaje sobie z tego sprawę.
Pierwsze meldunki o przekroczeniu granicy polskiej przez wojska sowieckie w rejonie Podwołoczyska, Husiatynia i Czortkowa napłynęły do sztabu polskiego o godz. 4:45 rano 17 września. O 5:12 nadszedł meldunek o zajęciu przez Sowietów Husiatynia. Dwie kolumny pancerne przekroczyły granicę pod Korcem i Ostrogiem, a kolumna kawalerii i artylerii pod Dederkalami. Dalsze meldunki mówiły o wkroczeniu Sowietów na całej długości granicy. Depesze do sztabu zawierały prawdziwe skadinąd spostrzeżenie: "jak dotąd nas nie atakują." Sowieci jechali z otwartymi klapami, uśmiechali się, powiewali czapkami. Pierwsze rozkazy ze sztabu nakazywały oddziałom KOPu stać na miejscu, a na wypadek nacisku cofać się w tył. Nie wysadzono nawet mostów na Prucie. Opór jednostek KOPu był niewielki, sporadyczny i niezorganizowany, ich dezorientacja zupełna na skutek dziwnego zachowania sięe żołnierzy sowieckich. Szef Sztabu, gen. Wacław Stachiewicz przedstawił te meldunki Naczelnemu Wodzowi. Później Stachiewicz napisał:
„Nie znajduję słów, które by oddały nastrój przygnębienia jaki zapanował. Ani N.W., ani nikt z oficerów Sztabu nie miał najmniejszych wątpliwości co do charakteru w jakim Sowiety wkroczyły do Polski. Było dla nas jasne, że dostaliśmy podstępny cios w plecy, który przesądzał ostatecznie o losach kampanii i niweczył ostatnią nadzieję prowadzenia zorganizowanej walki na terenie Polski. Niespodziewany cios stawiał nagle najwyższe władze państwowe i N.W. przed koniecznością natychmiastowej decyzji najwyższego państwowego znaczenia. Każda godzina zwłoki mogła za sobą pociągnąć za sobą groźne następstwa nie tylko wojskowe ale ogólnopaństwowe. W pierwszym momencie spontaniczną reakcją był odruch - bić się z Sowietami... Szybko jednak nastapiła refleksja: czym się bić? Całość sił zwrócona była przeciw Niemcom, związana walkami odwrotowymi. Granice sowiecka dozorowały jedynie słabe oddziały KOP, różne formacje etatowe i tyłowe. N.W. nie uważał walki z Niemcami za zakończoną, pomimo, że dalsze prowadzenie zorganizowanego oporu stawało się już niemożliwe. Walka na własnej ziemi więc odpadała i trzeba ją kontynuować na terenie sojuszników. Wobec tego uważał, że najracjonalniej będzie, jeżeli wszystkie siły, które będą mogły, przejdą do Rumunii lub na Węgry, skąd będzie można je przetransportować do Francji i tam u boku Francuzów dalej walczyć z Niemcami." |
O godzinie 16:00 generał Wacław Stachiewicz, szef sztabu generalnego WP wydał w imieniu Rydza-Śmigłego dyrektywę ogólną, która nakazywała wycofanie wojska i sprzętu do Rumunii i na Węgry oraz unikanie walk zaczepnych z Armią Czerwoną. Dyrektywa ogólna brzmiała następująco:
"Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Wegry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów. Zadania Warszawy i miast które miały się bronić przed Niemcami - bez zmian. Miasta do których podejdą bolszewicy powinny z nimi petraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii." |
O godzinie 23:00, 17 września Naczelny Wódz przekroczył granicę Rumunii, gdzie, wbrew przedwojennemu sojuszowi polsko - rumuńskiemu, został internowany, podobnie jak i tysiące polskich żołnierzy. W Kutach Sztab Główny zredagował ostatni rozkaz Naczelnego Wodza z 20 września 1939 roku. Oto on:
Żołnierze! |
Ewakuacja z Polski Rządu, Prezydenta oraz Wodza Naczelnego była nowym planem Rydza-Śmigłego w prowadzeniu dalszej wojny. Pragnął on w istocie zachowania ciągłości władzy polskiej na uchodźstwie a także tworzenia Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Tymczasem na ziemiach Rzeczypospolitej...
17 września wojska sowieckie zajęły Tarnopol, Zbaraż i Założce, a 19 września weszły na przedmieścia Lwowa. 22 września Sowieci zajęli całe miasto po podpisaniu kapitulacji przez gen. Langnera. 1,500 oficerów polskich pognano marszem do Winnik i dalej do Krasnego, skąd 25 września wywieziono ich koleją. Osadzeni zostali w obozie w Starobielsku kolo Charkowa, skąd nie wrócili już nigdy, pomimo zapewnień sowietów co do ich bezpieczeństwa i powrotu do domów jakimi uspokajano dowódcę obrony generała Langera. Sam Langner został przewieziony do Moskwy i po spotkaniu z Woroszyłowem powrócił do Lwowa. Pozwolono mu przekroczyć granicę rumuńską po czym udał się do Francji i pozostawał w dyspozycji Naczelnego Wodza.
Niemcy i Sowiety położyli nacisk na to, aby odciąć wojskom polskim drogę na "Przedmoście." czyli drogę na Rumunię i Węgry. Już 20 września oddziały sowieckie i niemieckie spotkały się nad górnym Dniestrem. Wojska polskie z Lubelszczyzny, Wołynia i wschodniej Małopolski próbowały odwrotu na południe. Większe zgrupowania już nie zdążyły się przebić. Pod Tomaszowem Lubelskim skapitulowały przed Niemcami resztki Armii "Kraków" i "Lublin", dowodzone przez gen. Piskora.
Bitwa pod Tomaszowem Lubelskim
Pod Tomaszowem Lubelskim w dniach 17-26 września 1939 odbyły się dwie większe bitwy polskiej wojny obronnej. Bitwy toczyły się o przedarcie wojsk Armii Kraków oraz Frontu Północnego do Lwowa przez niemiecki kordon pancerny w Rawie Ruskiej. W istocie bitwa rozgrywała się pod postacią dwóch bitew. Pierwsza miała miejsce w dniach 17-20 września, druga trwała od 22 do 27 września.
I bitwa pod Tomaszowem Lubelskim
W rejon Tomaszowa i Biłgoraja zaczęły napływać wycofujące się z linii frontu różnego rodzaju rozbite jednostki wojska polskiego. Niewielkie resztki Armii "Kraków" z generałem Antonim Szylingiem wkroczyły na Lubelszczyznę i zostały wcielone do Armii "Lublin" dowodzonej przez generała Tadeusza Piskora. Generał Piskor otrzymał od Naczelnego Wodza rozkaz przełamania się przez Tomaszów w kierunku na Bełżec, Rawę Ruską i Lwów, a stąd do granicy z Rumunią. Wykonanie tego zadania było niezmiernie trudne. W pierwszym rzędzie należało skoncentrować wszystkie oddziały rozproszone w lasach i wsiach w północno-zachodnie części powiatu tomaszowskiego. Każda grupa wojskowa przy próbie połączenia się z inną musiała na drodze swojego przemarszu staczać ciężkie boje z Niemcami. Do takich walk doszło między innymi pod Krasnobrodem, Majdanem Wielkim, Ulowem, Szarowolą, Zielonem, Pasiekami, Łosinem, Rogóźnem. Polskie uderzenie pancerne na Tomaszów Lubelski początkowo odniosło sukces i miasto zostało zdobyte. Jednak wobec przewagi Niemców i braków zaopatrzenia, zdobycz opuszczono. Wszędzie było mnóstwo poległych żołnierzy i porozrzucanego sprzętu wojskowego i broni. Wszystkie próby wyrwania się z okrążenia prowadzone w dniach od 17 do 20 września zakończyły się klęską i zmusiły dowódcę Armii Lublin do podpisania aktu kapitulacji. Do niemieckiej niewoli dostało się około 20 tys. żołnierzy, w tym również generał Piskor.
II bitwa pod Tomaszowem Lubelskim
Po kilku dniach od pierwszej bitwy, na obszar ten wkroczyły wojska Frontu Północnego utworzonego z Armii "Modlin" generała Emila Przedrzymirskiego. Dowódcą tej formacji został generał Stefan Dąb-Biernacki. Podobnie jak Armia "Lublin", także wojska Frontu Północnego otrzymały rozkaz wymarszu na południe w kierunku granicy rumuńskiej. Po dotarciu do Chełma sztab otrzymał informację o wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej. W związku z tym plany uległy zmianie i generał Stefan Dąb-Biernacki postanowił zmienić trasę przemarszu na Hrubieszów, a następnie Tomaszów. 21 września oddziały polskie wkroczyły do północno-wschodniego rejonu powiatu tomaszowskiego. Po licznych walkach zdobyto Tyszowce, Komarów, Łaszczów, Rachanie i Wożuczyn gdzie został ulokowany sztab generała Dąb-Biernackiego. Pomimo chwilowych sukcesów nie zdołano utrzymać zdobytych pozycji. Natarcie na wieś Antoniówkę wyparło na krótko Niemców, ale atak załamał się pod ogniem artylerii i karabinów maszynowych, a oddziały polskie poniosły ciężkie straty. Nie powiodły się również plany opanowania Tomaszowa przez 13 brygadę piechoty płk Szalewicza. Największy sukces w walkach odniosła Nowogrodzka Brygada Kawalerii Władysława Andersa, która 22 września uderzyła na Krasnobród. Po walce rozbito niemiecką obronę i wzięto do niewoli 100 jeńców a także uwolniono 40 polskich żołnierzy przetrzymywanych w kościele. Po tym zwycięstwie generał Władysław Anders wraz z brygadą opuścił zdobyte miasto i dotarł do Majdanu Sopockiego skąd po krótkim odpoczynku udali się w kierunku Lwowa. Niestety innym oddziałom nie dopisywało szczęście i dywizje generałów Kowalskiego i Wołkowickiego zostały rozbite i rozproszone. Beznadziejna sytuacja wojskowa zmusiła generała Dęba-Biernackiego do podjęcia decyzji o kapitulacji, do przeprowadzenia której upoważnił generała Przedrzymirskiego. W nocy 23 września rozwiązał sztab i w cywilnym ubraniu opuścił miejsce postoju. Pomimo tego pozostałe oddziały polskie przeszły w okolice Krasnobrodu gdzie stoczono jeszcze jedną bitwę, która nie przyniosła wymiernego sukcesu. Wobec całkowitej utraty zdolności bojowej swoich podwładnych generał Przedrzymirski podpisał 26 września akt kapitulacji a 500 oficerów i 6 tysięcy żołnierzy czekała niemiecka niewola.
Obrona Stolicy, Lwowa, Modlina oraz Bitwa nad Bzurą
(patrz opracowanie „Wojna Obronna Polski 1939” cz. 1)
Obrona Helu
Żołnierze walczący na Półwyspie Helskim od 20 września bronili się już sami. Poza nielicznymi punktami obrony na obszarze kraju, wojska zostały rozbite przez najeźdźcę. Rozgromiono również Armię Pomorze, całkowicie rozproszoną w Borach Tucholskich. Na Bałtyku nie było już polskich okrętów wojennych. Hel bronił się jeszcze do 1 października, kiedy to podjęto decyzję o kapitulacji. Po miesiącu zaciekłych walk zorganizowany opór stawiała jeszcze w kraju tylko Samodzielna Grupa Operacyjna Polesie. Pozostałe w kraju okręty i sprzęt, które nie zostały zniszczone przejęła po zakończeniu działań Marynarka Wojenna III Rzeszy. W ręce wroga dostały się 3 trałowce i jedna kanonierka. Akt kapitulacji załogi Helu podpisano 1 października w sopockim Grand Hotelu. 2 października na mierzeję wkroczyły wojska niemieckie. Tym samym zakończyła się kampania wrześniowa nad Bałtykiem. Samotnie walczący półwysep nie miał najmniejszych szans na przezwyciężenie sił agresora. Plany lądowej obrony wybrzeża zakładały, że Hel ma się bronić maksymalnie 14 dni - w rzeczywistości jednak Hel bronił się znacznie dłużej, od 11 września odcięty całkowicie od reszty wojsk, pod ciężkim ostrzałem niemieckich pancerników Schlesien i Schleswig-Holstein i ciągłymi atakami lotnictwa, a ponadto broniąc się przed atakami od strony lądu. W ciągu walk obrońcy strącili od 15 do 53 samolotów (różne źródła podają różne dane), zatopili jeden trałowiec, kilkakrotnie uzyskali skuteczne trafienia w niemieckie pancerniki i w inne okręty niemieckie, co zmuszało je do postawienia zasłon dymnych i ucieczki. Dla utrudnienia ostrzału Niemcom, obrońcy wysadzili w powietrze latarnię morską, dominantę terenową, jedyny charakterystyczny punkt na tle gęstego lasu, ułatwiający namiary artyleryjskie niemieckim pancernikom. W czasie walk lądowych, obrońcy wysadzili 30 września zaporę minową, przerywając półwysep w rejonie Chałup (Hel stał się czasowo wyspą) powodując straty wśród atakujących i wstrzymując na kilkanaście godzin niemieckie ataki.
Defilada brzeska...
18 września w Brześciu nad Bugiem spotkały się oddziały niemieckie i sowieckie. 22 września Brześć został przekazany przez wojska niemieckie wojskom sowieckim. Z tej okazji odbyła się uroczysta defilada niemiecko - sowiecka, odbierana wspólnie przez gen. Heinza Guderiana i kombryga Siemiona Kriwoszeina. 22 września oddziały sowieckie przejęły od Niemców Białystok.
Traktat o granicach i przyjaźni...
Rząd Rzeszy Niemieckiej i Rząd ZSRR uznają, że jest ich wyłącznym zadaniem, po upadku byłego państwa polskiego odtworzyć spokój i porządek na tych terytoriach i zapewnić pokojowy byt ludności tam zamieszkującej w zgodzie z jej narodowym charakterem. W tym celu uzgodniono co następuje: |
Art. I. Rząd Rzeszy Niemieckiej i Rząd ZSRR ustalają jako granicę swych wzajemnych narodowych interesów na terytorium byłego państwa polskiego linię oznaczoną na załączonej mapie, która będzie opisana szczegółowo w protokole dodatkowym. |
Art. II. Obie strony uznają granicę wzajemnych narodowych interesów określoną w artykule I za ostateczną i odrzucą jakąkolwiek ingerencję mocarstw trzecich w to rozstrzygnięcie. |
Art.III. Niezbędna reorganizacja administracji publicznej będzie przeprowadzona na terenach na zachód od linii określonej w artykule I przez Rząd Rzeszy Niemieckiej, na terenach na wschód od tej linii przez Rząd ZSRR. |
Art.IV. Rząd Rzeszy Niemieckiej i Rząd ZSRR uznają to rozstrzygnięcie za pewny fundament przyszłego rozwoju przyjaznych stosunków między ich narodami. |
Art.V. Traktat ten będzie ratyfikowany, a dokumenty ratyfikacji wymienione będą w Berlinie tak szybko, jak to możliwe. Traktat nabiera mocy po podpisaniu. |
Sporządzono w dwóch egzemplarzach, w języku niemieckim i rosyjskim |
Tajny Protokół dodatkowy |
Rząd ZSRR nie będzie czynił żadnych przeszkód obywatelom Rzeszy i innym osobom pochodzenia niemieckiego zamieszkującym na terytoriach pod swą jurysdykcją, jeśli będą życzyć sobie przenieść się do Niemiec, lub na terytoria pod jurysdykcją Niemiec. Ustala się, że takie przenosiny będą przeprowadzane przez przedstawicieli Rządu Rzeszy we współpracy z właściwymi władzami lokalnymi a prawa własności emigrantów będą chronione. Analogiczne zobowiązanie jest przyjęte przez Rząd Rzeszy Niemieckiej w odniesieniu do osób pochodzenia ukraińskiego, czy białoruskiego, zamieszkujących na terytorium pod jego jurysdykcją. |
Tajny Protokół dodatkowy 2 |
Niżej podpisani upełnomocnieni ogłaszają porozumienie Rządu Rzeszy Niemieckiej i Rządu ZSRR jak następuje: |
Tajny Protokół Dodatkowy podpisany 23 sierpnia 1939 r. będzie zmodyfikowany tak, że terytorium Państwa Litewskiego przechodzi do strefy wpływów ZSRR, podczas gdy z drugiej strony województwo lubelskie i część województwa warszawskiego przechodzą do strefy wpływów Niemiec (p. mapa dołączona do Traktatu o granicach i przyjaźni dziś podpisanego). W przypadku gdy Rząd ZSRR podejmie szczególne środki na terytorium litewskim dla ochrony swych interesów, obecna granica niemiecko-litewska w celu naturalnego i prostego wytyczenia granicy będzie skorygowana w ten sposób, że terytorium litewskie znajdujące się na południowy zachód od linii zaznaczonej na załączonej mapie przejdzie do Niemiec. |
Oświadcza się dalej, obecnie obowiązujące porozumienia gospodarcze pomiędzy Niemcami a Litwą nie będą naruszone przez wyżej wspomniane środki Związku Sowieckiego. |
Tajny Protokół dodatkowy |
Niżej podpisani upełnomocnieni, w konkluzji sowiecko - niemieckiego Traktatu o Granicach i Przyjaźni ogłaszają swe porozumienie jak następuje: |
Obie strony nie będą tolerować na swych terytoriach jakiejkolwiek polskiej propagandy, która dotyczy terytoriów drugiej strony. Będą one tłumić na swych terytoriach wszelkie zaczątki takiej propagandy i informować się wzajemnie w odniesieniu do odpowiednich środków w tym celu. |
Moskwa, 28 września 1939 |
SGO „Polesie”
W rejonie Baranowicz i Brześcia, gen. Kleeberg utworzył Samodzielną Grupę Operacyjną "Polesie," obejmująca utworzone z rozproszonych oddziałów dwie dywizje piechoty i brygadę kawalerii. To ta grupa gen. Kleeberga, próbując przebić się na odsiecz Warszawie, walczyła z Niemcami najdłużej i stoczyła pod Kockiem ostatnią bitwę kampanii polskiej, kapitulując 5 października 1939 r. Był to ostatni zorganizowany opór regularnych oddziałów Wojska Polskiego.
Bitwa pod Kockiem
29 września SGO "Polesie" wyruszyła z rejonu Włodawy w kierunku na Parczew i Milanów. Wobec kapitulacji stolicy dowództwo grupy postanowiło opanować składy amunicji w Dęblinie i przedostać się w Góry Świętokrzyskie. Wieczorem 1 października niemiecka 13 Dzmot osiągnęła rejon Przytoczno - Stoczek - Charlejów. 2 października 13 DZmot uderzyła od południa przez Kock, Charlejów na Serokomlę, Wolę Gułowską i Adamów. 29 DZmot nacierała od północy z Żelechowa przez Radoryż na stację kolejową Krzywda. Straże przednie 13 DZmot zostały zatrzymane pod Serokomlą i odrzucone przez część Brygady Kawalerii "Plis", a pod Kockiem przez 179 pp (50 DP). 3 października Oddziały polskie ruszyły do natarcia: 50 DP uderzyła na Stoczek; Brygada Kawalerii "Edward" na wieś Poznań pod Kockiem. Wskutek słabego wsparcia artylerii natarcie polskie załamało się w silnym ogniu artylerii niemieckiej. 50 DP otrzymała rozkaz przesunięcia się w nocy do rejonu Adamów - Burzec, 60 DP przeszła do lasów na północ od Woli Gułowskiej, BK "Plis" obsadziła rejon Czarna - Wola Gułowska, a BK "Edward" - Turzystwo - Lipiny - Grabów Szlachecki. 4 października niemieckie oddziały otrzymały zadanie zniszczenia SGO "Polesie" w rejonie Wola Gułowska - Adamów - Krzywda. Natarcie planowane było na 6 października. W godzinach popołudniowych silnym natarciem Niemcy wyrzucili BK "Plis" z Woli Gułowskiej i utworzyli w rejonie cmentarza i klasztoru silny punkt oporu. 29 DZmot przeszła w rejon Żelechowa i przygotowała się do natarcia. 5 października SGO "Polesie" przeszła do działań zaczepnych, by przed nadejściem nowych sił niemieckich rozbić 13 DZmot. 50 DP miała utrzymać Adamów i Krzywdę, BK "Plis" - utrzymać skraj Lasów Hordzieżka, a 3 psk - utrzymać skrzyżowanie dróg w rejonie Grabowa Szlacheckiego. 60 DP wzmocniona BK "Edward" uderzyła na cmentarz i klasztor w Woli Gułowskiej i Helenów. BK "Edward" wsparta I/183 pp dokonała głębokiego rajdu na tyłach przeciwnika przez m. Niedźwiedź, Budziska, Charlejów. Wobec braku amunicji i szans na kontynuowanie walki po południu nawiązanie rozmów o kapitulacji SGO "Polesie". 6 października do godziny 1.00 w nocy trwała wymiana ognia między wojskami polskimi a niemieckimi (wojsko polskie wystrzeliwało resztę amunicji), ok. 2.00 parlamentariusze polscy przekazują uzgodniony tekst aktu kapitulacji. O godz. 10.00 we wsi Czarna rozpoczyna się składanie broni. Przed złożeniem broni żołnierzom odczytano pożegnalny rozkaz gen. Franciszka Kleeberga o podanej treści:
Żołnierze! |
Jako ciekawostkę podaje fakt, iż w filmie Bohdana Poręby pt. „Hubal”, major Dobrzański odczytuje swoim żołnierzom rozkaz Kleeberga po czym dodaje słowa: „W całej Polsce tylko my”.
Epilog
(tchnęło mnie o tym Hubalu ; P)
Oddział Wydzielony Wojska Polskiego
(Ostatnia polska formacja wojskowa „Września 1939”)
Oddział Wydzielony WP bardziej znany jest jako „Oddział Wydzielony Wojska Polskiego mjr. Hubala”, lub po prostu „Oddział Hubala”. Był to jedyny polski oddział, który po klęsce wrześniowej nie zdjął mundurów. Mówi się o nim jako o pierwszym polskim oddziale partyzanckim, działającym w pełnym umundurowaniu wojskowym po wrześniu 1939. Działał na Kielecczyźnie aż do 25 czerwca 1940 roku (czyli praktycznie rozbito ich dopiero w 3 dni po kapitulacji Francji).
20 września 1939 r. w rejonie Grodna ppłk J. Dąbrowski, ze swym 110 Rezerwowym Pułkiem Ułanów, postanowił odłączyć się od reszty Brygady Rezerwowej Kawalerii „Wołkowysk” dowodzonej przez płk. Edmunda Tarnasiewicza. W nocy z 20 na 21 września Pułk przeprawił się na zachodni brzeg Niemna i skierował się do Puszczy Augustowskiej. Tam została podjęta decyzja o wyruszeniu na pomoc oblężonej Warszawie. Po dwóch potyczkach z oddziałami sowieckimi w dniach 23 i 24 września, które doprowadziły do dużych strat, resztki Pułku dotarły w rejon Grajewa, a następnie znalazły się w okolicy Janowa koło Kolna, gdzie ppłk J. Dąbrowski rozkazał rozwiązać oddział. Część oficerów i żołnierzy na czele z mjr. H. Dobrzańskim postanowiła walczyć dalej, reszta z ppłk. J. Dąbrowskim powzięła decyzję przejścia na Litwę lub powrotu do domu. W rezultacie grupa mjr. H. Dobrzańskiego (ok. 160-180 żołnierzy) zabrała ze sobą część pułkowej kasy, 1 działo, kuchnię polową i 3 ckm-y, w tym 1 taczankę, i wyruszyła w kierunku zachodnim. W miejscowości Woźna Wieś mjr H. Dobrzański podzielił swój oddział na trzy plutony - średnio po 55 ludzi i drużynę ckm. Przyjęto wówczas oficjalną nazwę: Oddział Wydzielony Wojska Polskiego mjr. Dobrzańskiego. Jego skład przedstawiał się następująco:
dowódca - mjr H. Dobrzański
zastępca dowódcy - rtm. Stanisław Sołtykiewicz
adiutant - kpt. dypl. Maciej Kalenkiewicz
dowódca 1 plutonu - por. Feliks Karpiński
dowódca 2 plutonu - por. Stanisław Masłowski
dowódca 3 plutonu - ppor. Modest Iljin
Po wyczerpującym marszu przez rejon Stawisk - Łomży - Czerwonego Boru - Ostrowi Mazowieckiej, podczas którego doszło do kilku potyczek z Niemcami, oddział 27 września dotarł do lasu położonego między Michałowem i Krubkami niedaleko Warszawy, gdzie zatrzymał się na postój przed ostatnim skokiem do stolicy. 28 września w majątku Krubki odebrano wiadomość o kapitulacji Warszawy. W tej sytuacji mjr H. Dobrzański podjął decyzję dalszego marszu na południe, aby przedostać się do Rumunii lub na Węgry, a stamtąd do Francji. Jednocześnie dał swoim podkomendnym możliwość wyboru: iść z nim lub wrócić do domu. Ostatecznie uzbierała się grupa licząca - wg różnych źródeł - od kilkunastu do ok. 70 żołnierzy, w tym większość oficerów, która wyruszyła 29 września wieczorem. Po przedarciu się na Kielecczyznę, major "Hubal" często kwaterował w leśniczówkach, w których mógł liczyć na pomoc ze strony leśników. Przykładem jednego z wielkich przyjaciół mjr Henryka Dobrzańskiego oraz jego Wydzielonego Oddziału Wojska Polskiego był gajowy Jan Baran ze wsi Zychy. W Górach Świętokrzyskich mjr H. Dobrzański postanowił nie iść dalej za granicę, lecz pozostać w tym rejonie i prowadzić walkę partyzancką do czasu ofensywy alianckiej, której oczekiwano na wiosnę 1940 r. Po tej decyzji wielu żołnierzy zdecydowało się opuścić oddział. Pozostali przyjęli pseudonimy i pozostali z majorem. Wobec coraz większej aktywności niemieckiej w puszczy świętokrzyskiej, postanowiono udać się w jej kierunku. Spowodowało to kolejne uszczuplenie oddziału tak, że pozostawało w nim jedynie 36 żołnierzy i tyle samo koni. W tym samym czasie Hubal zdecydował się na przyjęcie pierwszych ochotników, w tym kobiety - Marianny Cel („Tereska”). Major zajął się tworzeniem siatki konspiracyjnej pod nazwą Okręg Bojowy Kielce. W listopadzie nawiązał kontakty z Organizacją Orła Białego w Skarżysku Kamiennej oraz SZP w Kielcach. Ponieważ walki oddziału Hubala były przyczynami represji hitlerowskich na polskich cywilach, kierownictwo podziemia zdecydowało się na rozwiązanie oddziału. W reakcji na to Dobrzański udał się do Warszawy, aby spotkać się z dowództwem SZP. Generał Karaszewicz-Tokarzewski nakazał mu organizowanie kadry, gromadzenie broni i unikanie na razie walk z wojskami niemieckimi w oczekiwaniu na ofensywę oraz przekazał środki finansowe. 20 grudnia Hubal wyjechał z Warszawy i poprzez Kielce przybył 24 grudnia do swojego oddziału. Hubal ograniczył jednak kontakty z ludnością cywilną do minimum, aby nie narażać jej na represje. Na pocz. 1940 r. oddział operował na obszarze powiatów opoczyńskiego i koneckiego. Liczył wówczas 16 ludzi. W tym czasie rozpoczął się nowy okres w działalności oddziału. Zaczęły się przygotowania do wystąpienia zbrojnego na wiosnę. Zaczęto przyjmować nowych ochotników, na razie pojedynczo, w wyniku czego oddział wzrósł do 30 osób. Zbierano broń i wyposażenie wojskowe od okolicznych chłopów. Jednocześnie mjr H. Dobrzański rozbudowywał swoją siatkę konspiracyjną, nawiązując kontakty z różnymi środowiskami i innymi organizacjami. W Gałkach Krzczonowskich oddział Hubala przebywał przez okres 6 tygodni. W tym czasie nastąpiła jego znaczna rozbudowa i przyjął on całkowicie charakter jednostki wojskowej. Warunki przyjmowania ochotników były surowe, dlatego znaczna ich część wracała do domów. Nowo przyjmowani ochotnicy najpierw przechodzili podstawowe przeszkolenie i zapoznawali się ze służbą polową, a dopiero potem składali przysięgę. Miała ona uroczystą oprawę poprzedzoną mszą św. sprawowaną przez księdza L. Muchę. Wobec powiększania się stanu liczbowego oddziału, który na pocz. marca 1940 r. liczył już ok. 320 żołnierzy, mjr H. Dobrzański podzielił go na dwa pododdziały: kawalerii i piechoty. Dowódcą szwadronu kawalerii (ponad 50 ułanów) mianował rtm. J. Walickiego, a kompanii piechoty (ponad 200 ludzi) - kpt. J. Grabińskiego.
Wskutek meldunku Komendanta Okręgu Łódzkiego Związku Walki Zbrojnej, ppłk. dypl. Leopolda Okulickiego ps. "Miller" z poł. lutego 1940 r. skierowanego do komendy Obszaru nr 1 ZWZ w Warszawie, a także innych informacji, Komendant Główny ZWZ płk dypl. Stefan Rowecki ps. Grot podjął decyzję o rozwiązaniu oddziału mjr. H. Dobrzańskiego. 13 marca w obozie w Gałkach Krzczonowskich pojawił się ppłk L. Okulicki, który stwierdził, że jest wysłannikiem Komendy Głównej ZWZ i ma rozkaz Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego zdemobilizowania oddziału. Hubal oświadczył, że będzie walczył dalej, natomiast reszta oficerów i żołnierzy miała samodzielnie zdecydować o podporządkowaniu się treści rozkazu.Spośród żołnierzy w oddziale pozostało ok. 70 ludzi. Po wyjeździe ppłk. L. Okulickiego i części żołnierzy, Hubal wydał rozkaz opuszczenia Gałek Krzczonowskich i dalszego kontynuowania walki. Już wówczas hubalczycy dowiedzieli się, że Francja przygotowuje się jedynie do działań obronnych w konflikcie z Niemcami i o żadnej ofensywie nie może być mowy. przebywając w wsi Węgrzyn Mały, na czele oddziału konnego liczącego 23 ludzi, mjr H. Dobrzański dowiedział się o pacyfikacjach wsi. Wydarzenie to wstrząsnęło nim, gdyż do tej pory nie zdawał sobie w pełni sprawy z realiów hitlerowskiej okupacji. Za główne zadanie uznał odnalezienie oddziału piechoty, jednakże wysłani w teren łącznicy nikogo nie odnaleźli. Jednocześnie w odpowiedzi na propagandę niemiecką o likwidacji swojego oddziału wydał kilka odezw do ludności cywilnej, informujących o walkach i przebiciu się oddziału. 7 kwietnia przybył do niego przedstawiciel komendy Obwodu ZWZ w Końskich z rozkazem natychmiastowego rozwiązania oddziału, na co Hubal odpowiedział odmownie. Oddział wyruszył z Węgrzyna i 22 kwietnia dotarł pod Wólkę Kuligowską. W tym czasie ciągle trwały bezskuteczne próby nawiązania kontaktu z piechotą. Oddział pomniejszył się o 3 żołnierzy, z których 1 odszedł za zgodą mjr. H. Dobrzańskiego do domu, a 2 zdezerterowało. Z drugiej strony do oddziału przyjęto 1 ochotnika i był to już ostatni ochotnik. 29 kwietnia rano doszło do potyczki z Niemcami, w wyniku której poległ 1 ułan. Pozwoliła ona ustalić dowództwu niemieckiemu miejsce postoju hubalczyków. Do bezpośredniej akcji przeciwko nim wyznaczone zostały dwa bataliony szturmowe, które zaczęły zacieśniać pierścień okrążenia. W odpowiedzi oddział mjr. H. Dobrzańskiego ruszył na południe w kierunku Anielina. Tam hubalczycy zostali nieoczekiwanie zaskoczeni przez obławę (być może z powodu zdrady); Hubal i jeszcze 1 żołnierz polegli, a pozostali rozproszyli się po lesie. Po zakończonej potyczce Niemcy zabrali ciało mjr. H. Dobrzańskiego i jego rzeczy do Anielina, tam zrobili kilka zdjęć, a następnie przewieźli je do Studziannej i dalej do koszar w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie je zmasakrowali. Oddział zdecydował się jednak dalej prowadzić walkę. Ostatecznie udało się zebrać ok. 30 ludzi, w tym kilku z pododdziału piechoty. Dzień po walce pod Anielinem przyszło kolejne pismo KG ZWZ, nakazujące po raz trzeci rozwiązanie oddziału i nazywające Hubala dywersantem i szkodnikiem sprawy narodowej. 25 czerwca 1940 otrzymano wiadomość o klęsce Francji, co zdecydowało o rozwiązaniu oddziału. Po raz ostatni przeprowadzono zbiórkę oddziału, liczącego wówczas 24 żołnierzy. Następnie zakopano broń i w ubraniach cywilnych udano się w różne strony. Z propozycji przejścia do pracy konspiracyjnej skorzystało tylko kilku hubalczyków, m.in. wachm. J. Świda i wachm. Romuald Rodziewicz ps. Roman.