Stanisław Barańczak
Stanisław Brańczak to jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy debiutujących w latach istnienia PRL. Czołowy poeta „Nowej Fali”, zaangażowany działacz opozycji, dał w swojej twórczości świadectwo wydarzeń „Marca '68, „Grudnia `70” oraz codziennego, szarego życia w PRL, za co zapłacił czasowym zakazem druku.
Poeta podejmuje konsekwentnie w swojej twórczości problematykę moralną, którą wiąże w szczególności z wiarygodnością języka. Często zadaje pytania dotyczące kategorii prawdy, zastanawia się, na ile język może zakłamywać obraz rzeczywistości. Jako poeta lingwista obnaża pustkę niektórych struktur językowych i ukazuje konsekwencje ich nadużywania. Zakłamanie języka propagandy łączy z zakłamaniem systemu komunistycznego. Według Barańczaka zadaniem poezji miało być obnażanie zafałszowanej gazetowej rzeczywistości oraz budowanie w czytelnikach nowej świadomości, opartej na samodzielnym myśleniu.
„[Poezja] powinna być nieufnością. Krytycyzmem. Demaskatorstwem. Powinna być tym wszystkim, aż do chwili, gdy z tej Ziemi zniknie ostatnie kłamstwo, ostatnia demagogia i ostatni akt przemocy.” |
Barańczak to nie tylko poeta, ale również tłumacz, krytyk literacki, eseista, literaturoznawca, redaktor i wykładowca. Zaraz po studiach podjął pracę jako nauczyciel akademicki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, tam też się doktoryzował, pisząc pracę o języku poetyckiego Mirona Białoszewskiego. Do dziś jest wykładowca na wydziale slawistyki Harvard University w Cambridge.
Szczególnie zasłużył się dla literatury polskiej swoją praca translatorską, jest niewątpliwie najwybitniejszym polskim tłumaczem poezji angielskiej drugiej połowy XX wieku. Jego dziełem jest nowy przekład na język polski dwudziestu paru dzieł dramatycznych Szekspira.
ważne pojęcia
POKOLENIE '68, czyli tzw. Nowa Fala, to grupa poetów debiutujących w połowie lat sześćdziesiątych. Urodzeni w ostatnich latach wojny, bądź tuż po jej zakończeniu, osiągali dojrzałość w epoce gomułkowskiej malej stabilizacji. Przeżyciem pokoleniowym tej grupy poetów (ominęło ich doświadczenie wojny oraz stalinizmu) były wydarzenia marca 1968 roku, podczas których po raz kolejny ujawnił się totalitarny wymiar rzeczywistości politycznej PRL.
Do najważniejszych przedstawicieli Nowej Fali należeli: Stanisław Barańczak, Krzysztof Karasek (ur. 1937), Julian Kornhauser (ur. 1946), Ryszard Krynicki (ur. 1943), Adam Zagajewski (ur. 1945) oraz Ewa Lipska (ur. 1945). Poezja przedstawicieli Nowej Fali była bardzo zróżnicowana, ale da się w niej odnaleźć elementy wspólne, takie jak korzystanie z poetyki „cudzego słowa”, czy często używana przez nowofalowców metafora oddechu i oddychania. Program grupy został wyrażony przez Barańczaka w „Nieufnych i zadufanych” oraz przez Zagajewskiego i Kornhausera w książce „Świat nie przedstawiony”. Twórczość przedstawicieli Nowej Fali wyrastała z niezgody na ówczesny porządek społeczny oraz z niepokoju o stan kultury. Pokolenie '68, dostrzegając brutalne manipulacje językiem dokonywane na społeczeństwie PRL, stawiała sobie za cel przebudowanie świadomości „człowieka z betonowego bloku”, stąd prymat opisu rzeczywistości nad wyobraźnią poetycką.
POEZJA LINGWISTYCZNA - nurt, który w Polsce rozwinął się przełomie la 50. i 60. Główną teza przyświecająca poetom-lingwistom było to, że to język rządzi człowiekiem, a nie człowiek językiem. Jest twierdzenie z zakresu filozofii języka, z którego płynął następujące wnioski: język wywiera wpływ nie tylko na ludzkie postrzeganie widzialnego świata, ale również - poprzez system pojęć ujęty w języku - na nasze myślenie. Poeci lingwiści starają się rozbić złudzenie, że mowa służy człowiekowi. To "człowiek jest mówiony językiem". W twórczości poetów-lingwistów język przestaje być niekwestionowaną wartością, okazuje się przestrzenią pełną podejrzeń. Poezja lingwistyczna skupia się na aktach mowy, eksponuje zainteresowania formami polszczyzny, ocenia je i parodiuje. Do najważniejszych przedstawicieli tego nurtu zalicza się Miron Białoszewski oraz Tymoteusza Karpowicza
Jakieś Ty - analiza i interpretacja
„Jakieś Ty” Stanisława Barańczaka to wiersz opublikowany w roku 1988 w tomie „Widokówka z tego świata”.
Mamy tu do czynienia z liryką inwokacyjną. Wyraźnie wyeksponowana - a może lepiej powiedzieć zhiperbolizowana - została relacja ja-Ty w tym utworze. Sam tytuł wiersza wskazuje, że „Ty” będzie jego głównym tematem. Dodanie określenia „jakieś”, powoduje jednak pewne przesunięcie semantyczne. „Ty” to ktoś bliski, do kogo bezpośrednio się zwracamy, „jakieś Ty” wprowadza atmosferę obcości i niepewności. Takie sformułowanie, podkreślając gramatyczną funkcję zaimka, traktuje odbiorcę w pewnym sensie w sposób pragmatyczny, „Ty” to element niezbędny do zaistnienia wypowiedzi.
Wiersz ma budowę stychiczną, składa się z osiemnastu wersów różnej długości. W toku wiersza zakłócenia komunikacyjne są podkreślone przez silne przerzutnie oraz skomplikowaną składnię, charakteryzująca się wieloma wtrąceniami, dopowiedzeniami, wyliczeniami.
W końcowym fragmencie tekstu „Ty” nazwane zostaje rozmówcą podmiotu, co eksponuje dodatkowo sytuację komunikacyjną, jako kolejne ważne zagadnienie poruszone w wierszu. Ciąg wyliczeń, nazywających rozmówcę, wypowiedzianych w formie wołacza, stwarza wrażenie próby nawiązania kontaktu:
„Fachowy Psychoterapeuto,
Łaskawy Czytelniku, Wszechmogący Panie,
Nieśmiertelna Jedyna, Od Czterdziestu Dwóch
Lat Już Wytężający Nadaremnie Słuch
Sobowtórze, Tubylcze Na Brzegu,”
Ciekawy jest ten dobór rozmówców, pisanych dużą literą, skupiają się tu chyba wszystkie najważniejsze „Ty” literatury i nie tylko literatury. Przywołane są tu kolejno sytuacje leczniczej spowiedzi, miłosnego wyznania, modlitwy, monologu, wołania. Wśród tych wyliczeń znajduje się aluzja autobiograficzna („Od Czterdziestu Dwóch Lat Już”), która pozwala nam identyfikować podmiot wiersza z samym poetą. W tym kontekście można ten wiersz potraktować jako utwór o pisaniu, o braku kontaktu z czytelnikiem, o rezygnacji z niego. Ale posługując się tej samej rangi wskazówką - wezwaniem „Wszechmogący Panie” - można by stwierdzić, że jest to utwór będący próbą odnalezienia się podmiotu w relacji z Bogiem. Myślę jednak, że „Jakieś Ty” mówi o sprawach ogólniejszych.
„Właściwie nie musze wiedzieć o tobie nic więcej, niż
to, że jesteś tym jakimś Ty, które formuje mi w ustach
i [...]
każe przebijać się [...]
drugiej osobie liczby pojedynczej czasownika,”
Zastanawiająca jest główny myśl tego wiersza, wyrażona w cytowanym fragmencie. Dlaczego nie musi wiedzieć nic więcej? Czy to znaczy, że podmiot nie jest zainteresowany innymi informacjami o swoim rozmówcy? Początkowe słówko „właściwie” zdaje się temu przeczyć. Zobaczmy, że w języku polskim „właściwie” to ślad wcześniejszej refleksji, zastanowienia, wątpliwości. Ten wiersz wydaje się być smutnym wnioskiem z burzliwych rozważań nad relacją z drugą osobą, nad możliwością bycia zrozumianym, śladem tego są również wyliczenia wtrącane w główną myśl. Podmiot konstatuje, że każdy zwrot do „jakiegoś Ty” „pętlą/ powraca, nie drasnąwszy skóry, ścian, urwisk, słońc”. Zauważmy nawet sobowtór poety „Wytęża Nadaremnie Słuch”. „Ty” wiersza jest „jakieś”, bo nie istnieje możliwość nawiązania dialogu, poznania, pozostaje dla poety „Tubylcem Na Brzegu”, kimś z zupełnie z innego świata. Ale skąd wniosek o niemożliwości nawiązania kontaktu? Poeta nie odpowiada bezpośrednio, ale w piętrzących się wyliczeniach przeszkód, na jakie natrafia zwrot do „Ty”, można się domyślać, że poeta widzi przyczynę w uwięzieni w schematach kultury, języka, cywilizacji:
„przez opar wydechu, przez opór języka, przez niż
atmosferyczny, przez kłęb spalin nad jezdnią, mgłę lustra,
pył międzyplanetarny”
Warto zwrócić tu uwagę na ciekawą grę brzmienia słów „opar” oraz „opór”, w innym miejscu poeta podobny zabieg tworząc zestawienie „murów mózgu”. W obu przypadkach podkreślone zostaje ograniczenie możliwości komunikacyjnych człowieka.
Wiersz zakończony wypowiedzeniem jedynej dostępnej podmiotowi odpowiedzi, prawdy o przemijaniu, nie jest naznaczony całkowitym pesymizmem. Mimo że jest to manifest całkowitej samotności, niemożności bycia zrozumianym, to przecież obecność „Ty” w tym utworze jest wyraźnym śladem wiary w człowieka, a ciągłe podejmowanie próby kontaktu wskazuje, że poeta, mimo poczucia porażki komunikacyjnej, nie traci nadziei na to, że uzyska jednak jakąś odpowiedź. „Jakieś Ty” to świadectwo mówienia mimo wszytko.
Spójrzmy prawdzie w oczy - analiza i interpretacja
„Spójrzmy prawdzie w oczy” to jeden z najpopularniejszych wierszy Stanisława Barańczaka. Pochodzi on z tomu pt. „Jednym Tchem” (1970) i może być uznawany za manifest postawy twórczej.
Tytuł wiersza został zaczerpnięty z języka potocznego. Frazeologizm ten znaczy tyle, co `przyjąć do wiadomości niemiłe fakty, pogodzić się z istniejącym stanem rzeczy' i to przenośne znaczenie zostaje unicestwione w przestrzeni utworu. Poeta jednak w swoim wierszu wykorzystuje dosłowne znaczenie tego zwrotu. Najważniejszym pojęciem okazuje się prawda, to wartość najwyższa, oczy są natomiast tutaj jej symbolem. To nawołanie do niegodzenia się na rzeczywistość kłamstwa.
Mamy tu do czynienia z liryką podmiotu zbiorowego. Podmiot zbiorowy został wyraźnie wyeksponowanych w formach czasownika: „spójrzmy”, „dajmy”, „stańmy”, „odważmy się” oraz formach zaimka: „nas”. Czasowniki są ujęte konsekwentnie w tryb rozkazujący, przybierają formę apelu do samych siebie. Pytaniem podstawowym jest pytanie o to tożsamość podmiotu zbiorowego. Co to za grupa ludzi? Nie dokonuje ona w przestrzeni wiersza bezpośredniego samookreślenia. Zauważmy, że formy „my” nie musi używać grupa ludzi, może ją wypowiadać jedna osoba, zapraszając w ten sposób inne do wspólnego działania. Mimo iż nie ma na to wyraźnych tekstowych dowodów, to jednak taka interpretacja bardzo przystaje do tego wiersza. Odczytanie go jako zaproszenia czytelnika do przyjęcia za podmiotem pewnej - obnażającej, krytycznej - postawy wobec rzeczywistości, doskonale pasuje do programu poetów Nowej Fali, którzy za zadanie stawiali sobie budowanie w ludziach nowej świadomości. Ale można też uznać, ze adresatem tej wypowiedzi w pierwszej kolejności są właśnie poeci:
„stańmy na wysokości
oczu, jak napis kredą na murze,”
Ten zwrot można odczytać, jako program poezji, która ma być wyraźnym, czytelnym komunikatem dla odbiorcy. „Napis na murze” to znak działalności literackiej z jednej strony docierającej do przeciętnego przechodnia, z drugiej poruszającej się na granicy prawa.
„odważmy się spojrzeć
prawdzie w te szare oczy, których z nas nie spuszcza,
które są wszędzie, wbite w chodnik pod stopami,
wlepione w afisz i utkwione w chmurach;”
Z powyższego fragmentu wyłania się obraz poety, który jest odpowiedzialny nie tylko przed Prawdą, ale przede wszystkim przed szarym czytelnikiem. W takim podejściu przebija ślad romantycznej postawy poety-przewodnika ludu.
Wiersz ma budowę stychiczną, składa się z dwudziestu wersów różnej długości. Brak rymów, natomiast trzy czwarte wersów zakończone jest silną przerzutnią, która wprowadza do monologu element napięcia. Podmiot posługuje się utartymi formułami językowymi, przekształca je i eksponuje ich dosłowne znaczenia. Na poziomie składni charakteryzuje się powielaniem współrzędnych części składowych.
Utwór, mimo jednolitej budowy, podkreślonej przez interpunkcję, wg której „Spójrzmy prawdzie w oczy” zamyka się w jednym rozbudowanym zdaniu, można podzielić na kilka części, o zróżnicowaniu tematycznym. Rozpoczyna się on powtórzeniem tytułu. Następnie poeta ukonkretniając oczy, w które mamy się spojrzeć, dokonuje jednocześnie opisu otaczającej go rzeczywistości, a dokładniej ludzi zamieszkujących tą rzeczywistość. Oczy prawdy zostają utożsamione z oczami przypadkowego przechodnia, pojedynczego, zwyczajnego człowieka. Wśród wszystkich wyliczeń szczególną uwagę zwraca następujący fragment:
„w krótkowzroczne
oczy wpatrzone z bliska w gazetowy petit;”
Gazeta to słowo klucz w poezji Barańczaka, wiąże się z jego postulatem obnażania manipulacyjnej funkcji środków masowego przekazu i jest nacechowana negatywnie. Tak więc oczy prawdy to także oczy człowieka zanurzonego w smutnej rzeczywistości gazetowego kłamstwa.
Drugi wyróżniający się tematyką fragment rozpoczyna się w połowie dziesiątego wersu, od słów: „bo śmierć...”. Tutaj podmiot przechodzi od opisu oczu prawdy, do refleksji nad przemijalnością ludzkiego życia:
„bo śmierć także jest
nieposłuszna, zbyt śpiesznie gna w ślepy zaułek
oczodołów”
W tym miejscu następuje zmiana charakteru wypowiedzi, szczególnie widoczna poprzez wprowadzenie podrzędnego spójnika zdaniowego, który niejako przełamuje wcześniejszy, współrzędny, tok wypowiedzi. Wcześniejsza część skupiona była na opisie, tutaj pierwszy plan wychodzi pouczenie o ulotności ludzkiego życia.
Następna część to powrót do trybu rozkazującego. Podmiot mówi: „więc dajmy z siebie wszystko na własność tym spojrzeniom,”. To zdanie współgrające z formułą „oczy które są wszędzie” ujawnia bezradność zwykłego człowieka wobec fundowanej mu przez język, kulturę, środki masowego przekazu, dawki „podprogowych” przekazów. Człowiek wchłania całość otaczającej go rzeczywistość, a ta determinuje, zniewala jego świadomość wieloma zapisanymi w niej schematami. Jednak w wierszu poza świadomością ogólnego zniewolenia człowieka, jest obecna również wiara w ukrytą w jednostce prawdę, która jest największą tajemnicą, przed którą poeta pada na kolana:
„a choćby się pod nami nigdy nie ugięły
nogi, to jedno będzie nas umiało rzucić
na kolana.”