http://serwisy.gazeta.pl/edukacja/1,52280,1977176.html
M@łpa
Bartłomiej Chaciński, "Przekrój" nowe.slowa@gazeta.pl 22-03-2004, ostatnia aktualizacja 19-03-2004 16:04
W marcu 1972 roku - choć tu wersje bywają różne - amerykański inżynier Ray Tomlinson wysłał pierwszego e-maila.
Rys. Piotr Socha
Sieć Arpanet, z której korzystał, liczyła 15 komputerów, a sposób adresowania musiał sam wymyślić, skoro już był pierwszy. Postanowił podzielić adres na dwie części. Jedna miała identyfikować użytkownika, druga - domenę, z której mail został wysłany. Trzeba je było czymś rozdzielić. "Symbol @ nie występował w żadnych nazwach własnych, więc świetnie się do tego nadawał" - powiedział później Tomlinson. Tak powstała popularna "małpa".
Po angielsku @ czyta się jako "at" - czyli "w" lub "na". U Anglosasów wydaje się to doskonale logiczne, ale prawie wszystkie kraje, które ten znak przejęły, miały problem z nomenklaturą. I tak Niemcy przyjęli słowo "Klammeraffe", które co prawda kryje w sobie małpę (dosłownie: "małpa w nawiasach"), ale przenośnie oznacza również tyle co pijawka. "Małpę" mają też Holendrzy - ci mówią "apestaartje" ("małpi ogonek"). Są jeszcze "ogonki kocie" i "ogonki świńskie", ale małpie dominują. Od kogo jednak przyszła do nas "małpa"? Radxcell w swoim tekście "Małpa vs. at" (www.republika.pl/radxcell) przypomina, że jeszcze w latach 80. na @ mówiło się u nas "a w kółeczku", a niektórzy używali określenia "ucho słonia". Historia mogła zatem potoczyć się zupełnie inaczej! W końcu
niektóre bliskie nam kraje kraje wywiodły swoje nazwy @ od czegoś zupełnie innego. Czesi mówią "zawinec" (odpowiednik "rolmopsa"), a Szwedzi "snabel a", czyli "a z trąbą słonia". Węgrzy mają robaka, a Rosjanie - pieska. Najdziwniejszą drogą przyszło @ do Hiszpanii, Portugalii i Francji. Słowo "arroba" nic nie znaczy po francusku - wzięło się z Półwyspu Iberyjskiego, gdzie "arroba" było niegdyś jednostką miary i wagi. Wzięło się od arabskiego "ar-roub", które oznaczało "ćwierć". Na serwisie zdjęciowym plfoto.com natknąłem się na dyskusję o jednym - bardzo zresztą ładnym - zdjęciu. Ertu napisał: "Poproszę ciut większe na małpę!". Na to autor zdjęcia: "Jaką małpę". Tu podpowiedział inny dyskutant: "Ertu pewnie chodzi o e-mail". Tak to "małpa" może stać się powoli odpowiednikiem słowa "e-mail".
Nie udało się wylansować wyrazu "listel", zwycięża spontaniczna siła małpy, która przyszła do nas nie wiadomo skąd. A może ktoś z Czytelników ma ślad pierwszego pojawienia się mailowej "małpy" w polszczyźnie? Oto moja propozycja: wspólnymi siłami wytropmy małpę.
==
Język lęgłidż
Bartłomiej Chaciński,"Przekrój", nowe.slowa@gazeta.pl 31-05-2004, ostatnia aktualizacja 28-05-2004 13:01
Oto special bonus poświęcony językowemu desantowi (podobnie brzmiące angielskie "descend" znaczy tyle co "najazd")
Dostałem brief na liner. I tu nastąpił językowy overload czy też - mówiąc wprost - mój brain przeżył pain.
W ramach feedbacku postanowiłem napisać o wpływach na polszczyznę - jak mawiał mój nauczyciel angielskiego - „języka lęgłidż”. Stąd ten special bonus poświęcony językowemu desantowi (podobnie brzmiące angielskie „descend” znaczy tyle co „najazd”). Pisałem już o czardżowaniu i bookowaniu, ale to, co dostałem w piśmie zatytułowanym „Brief na liner”, oznaczało dla mnie apgrejdowanie, jakby powiedzieli spece od komputerów (od „upgrade”) - jak gdybym osiągnął kolejny level w grze. Ów brief przysłała mi pewna stacja radiowa, która niedawno dokonała outplacementu paru moich dobrych znajomych, z lekka zmieniła format i teraz częściej słucham jej w taksówkach niż w domu. Dokument proponował pracę przy zmianie linera stacji. W propozycji były podstawowe informacje: client, brand i project. Pierwsze i trzecie przetłumaczyć łatwo, drugie już trudniej, więc żeby wytłumaczyć, co jest grane, posłużę się przykładem. Jeśli klientem byłaby na przykład Telewizja Polska, to brandem mógłby być TVP 2 czy też po prostu „Dwójka”. Oczywiście brandy to też wszystkie linie kosmetyków, odzieży itp. Stąd „obrandowany” jest ktoś, kogo strój jest bogaty w znaki firmowe. Notabene, gdyby „Dwójka” rzeczywiście ogłosiła brief na liner, zaproponowałbym „W dwójnasób w »Dwójce «”. Tutaj żadna propozycja nie przyszła mi do głowy, ale pismo przeczytałem dokładnie. Stanowiło
świetny przewodnik po angielskiej polszczyźnie, bo obok angielskich wyrażeń pojawiły się w nim tłumaczenia. Był więc "background, czyli sytuacja", "jednolity program, czyli flow", "target group" (czyli odbiorcy bądź, precyzyjniej, "grupa docelowa"), a wreszcie najbardziej tajemnicze "reasons to believe in, czyli uwiarygodnienie". Celem stacji jest między innymi "kształtowanie trendów lifestylowych".
I tu się spotkaliśmy - bo moim celem też jest wpływanie na styl życia. Chciałbym, żebyśmy się rozumieli. Nie lubię epatowania "requestami", "reminderami" i "memo", choć sam forwarduję maile i surfuję po necie w poszukiwaniu nowych słów, nawet jeśli to tylko wyrazy z desantu. Najśmieszniejsze, jakie znalazłem ostatnio, to "zchałmaczować" - "spytać o cenę". Znajomi pytają mnie czasem, dlaczego nie zamieściłem w dotychczasowych dziejach tej rubryki definicji słów "cool" i "trendy". Odpowiadam: bo definicje
"cool" i "trendy" można już od dawna znaleźć - w słownikach języka angielskiego, które polecam zresztą jako help, a w zasadzie lekturę pomocniczą przy czytaniu niniejszego felietonu. Dla tych, którzy nie mają pod ręką,
krótki słowniczek:
brief - krótkie wprowadzenie
overload - przeładowanie
liner - hasło radiowe
brain - mózg
pain - ból
feedback - odzew, reakcja
special - specjalny
bonus - dodatek
upgrade - aktualizować, podnosić poziom
outplacement - zwalnianie pracownika (eufemizm biurowy oznaczający również szukanie lub proponowanie zwolnionemu innego stanowiska)
client - klient
brand - marka
project - projekt
target group - odbiorcy, grupa docelowa
life style - styl bycia
request - prośba
reminder - przypomnienie
memo - notatka
cool - fajny
trendy - modny
help - pomoc
outplacement - zwalnianie pracownika (eufemizm biurowy oznaczający również szukanie lub proponowanie zwolnionemu innego stanowiska)