Clifford Geertz, (ur. 23 sierpnia 1926 r.) amerykański antropolog,
współtwórca amerykańskiej antropologii interpretatywnej, która staje się
bezpośrednim impulsem dla postmodernistycznych rozważań.
Nazywany przez Wojciecha Bursztę subtelnym i antydoktrynalnym
mistrzem kulturowej hermeneutyki; „etnograf tekstu”
Clifford Geertz „Anty anty-relatywizm”
W artykule „Anty anty-relatywizm” Clifford Geertz próbuje zniszczyć obawę przed relatywizmem kulturowym. Twierdzi bowiem, że to wszystko, co przypisuje się relatywizmowi, a wiec: subiektywizm, nihilizm, chaotyczność, machiavellizm, niedorozwój etyczny i ślepotę estetyczną, wcale z niego nie wynika.
Geertz nie chce jednak bronić relatywizmu, chce natomiast zaatakować anty - relatywizm.
Czyni to stosując zasadę podwójnej negacji, umożliwiającą odrzucenie czegoś bez konieczności równoczesnego utożsamiania się z poglądem przeciwstawnym w stosunku do odrzuconego.
Jakikolwiek relatywizm kulturowy jest, lub był w formie pierwotnej, dzisiaj, zdaniem autora, pełni rolę upiora, który popycha nas ku innym sposobom myślenia (w tym przypadku w kierunku anty-relatywizmu). Powstaje tylko pytanie: czy sposoby myślenia od których zwykło nas się odwodzić nie są bardziej trafne?
Antropologia została przez ideę relatywizmu źle zdefiniowana i stała się, wg autora, wielkim argumentem przeciwko absolutyzmowi. Przekonanie że osoby takie jak Franz Boas, Ruth Benedict czy Mellvile Herskovits, zarazili tą naukę wirusem relatywizmu, a Kroeber, Redfield czy Levi-Strauss, usiłowali nas od niego uwolnić, jest tylko mitem, uniemożliwiającym rzeczową dyskusję.
Skłonności relatywistyczne, które antropologia wzbudza u tych którzy maja do czynienia z materiałami dotyczącymi wielu różnorodnych kultur, są w jakimś sensie ukryte w samej dyscyplinie. Montaigne powiedział, że: „każdy człowiek nazywa barbarzyństwem wszystko to, co nie należy do jego własnych praktyk...ponieważ nie mamy innego kryterium rozumowego niż przykłady i zwyczaje, panujące w kraju w którym żyjemy”.
Uświadomienie sobie, że wieści z innych stron świata o małżeństwach zastępczych, rytualnym niszczeniu własności, ofiarach królewskich, czy o nonszalanckim młodzieżowym seksie, w naturalny sposób skłaniają nas do myślenia w myśl zasady „co kraj to obyczaj”, prowadziło do wysuwania argumentów które miały na celu przekonanie nas o konieczności ich przyjęcia bądź odrzucenia w imię racji rozumowych.
Apel Ruth Benedict i Melville Herskovitsa o tolerancje, głosił, że w świecie tak przepełnionym odmiennościami, skłonność do pochopnych osądów jest więcej niż błędem - jest zbrodnią.. Podobnie twierdzenie Kroebera i Kluckhohna ostrzegające że jeśli coś nie jest zakorzenione wszędzie, to nic nie może być zakorzenione nigdzie.
Według Clifforda Geertza relatywiści chcą abyśmy obawiali się prowincjonalizmu, który sprawi że nasza percepcja zostanie przytępiona, nasz intelekt ograniczony a nasze sympatie zawężone przez nadmierną znajomość i akceptację naszej własnej społeczności.
Anty-relatywiści natomiast pragną abyśmy zaniepokoili się rodzajem duchowej entropii, degradacji umysłu, w którym wszystko jest znaczące i tak samo zupełnie nic nie znaczące, jak wszystko inne. Anty relatywizm - zdaniem autora, w znacznej mierze sam stworzył obawy, którymi się żywi.
Clifford Geertz idzie dalej cytując powieściopisarza i filozofa Williama Gassa, który pisze, że każdy
z nas, niezależnie od tego czy jest, czy też nie jest antropologiem, podążając w poszukiwaniu nienaukowego snobizmu, nazywa „tubylcami” ludzi mieszkających w dżunglach czy odległych wyspach.
„Nawet nasze najbardziej renomowane periodyki mogłyby ich pokazać nagich bez obrazy, ponieważ ich obwisłe lub sterczące piersi nie miały dla nas nic ludzkiego, tak jak wymiona krowy”. Ostatecznie jednak postanawiają nie ufać swojemu punktowi widzenia i lokalnym przekonaniom. Gass pisze „ ostatecznie przyjęliśmy relatywizm, choć jest on tylko jedną z parszywych ulicznic; i poszliśmy dalej by cieszyć się miłą równością kultur”. Jednak od razu dodaje, że poczucie wyższości było kiedyś jednym z obciążeń białego człowieka i ten ciężar, gdy został od niego uwolniony, zastąpiono równie ciężkim poczuciem winy.
Warto również wspomnieć o pojawiającej się obawie, że podążanie w kierunku odrębności, różnorodności i niezwykłości, brak ciągłości, unikalność ( to co William Empson ,angielski poeta, krytyk i teoretyk literatury nazwał gigantycznym, antropologicznym jarmarkiem, hałaśliwie wystawiającym na sprzedaż wszystko co posiada) może prowadzić do sytuacji w której nie będziemy mogli powiedzieć nic, ponad to że , że gdzie indziej jest inaczej, a kultura jest kulturą.
Clifford Geertz skupia się również na dwóch pojęciach, które wg niego mają bardzo duże znaczenie. Po pierwsze podejmuje próbę przywrócenia pojęcia „Natury Ludzkiej”, w oderwaniu od wszelakich kontekstów, jako obrony przeciwko relatywizmowi. Po drugie natomiast, stara się przywrócić do łask pojęcie „Rozumu Ludzkiego”.
Impulsem do powrotu „Natury Ludzkiej” jako idei regulacyjnej stały się postępy genetyki i teorii ewolucyjnej, natomiast na „Rozum Ludzki” wpływ miały osiągnięcia językoznawstwa, nauk informatycznych i psychologii kognitywnej.
Autor zauważa pewną różnice, która stawia te dwa pojęcia po przeciwnych stronach. Twierdzi on, że to właśnie etykieta Natury Ludzkiej prowadzi do ponownego postawienia jednej z naszych klasycznych koncepcji dewiacji społecznej w samym centrum uwagi, skupiając tym samym obawy anty-relatywistyczne wokół zagadek ludzkiego zachowania. Rozum Ludzki natomiast, posiada etykietę, która przywraca do łask koncepcję „myśli pierwotnej”. W tym przypadku obawy anty-relatywistów zmierzają w kierunku niewiadomych, irracjonalnych ludzkich wierzeń.
Można powiedzieć, iż wskrzeszenie Rozumu Ludzkiego jako pewnego punktu stałego w naszym, pędzącym świecie, likwiduje zagrożenie relatywizmem kulturowym poprzez rozbrojenie sił różnorodności kulturowej (może przyjmować różne postacie od zdrowego rozsądku po agresywny scjentyzm).
Opozycją do anty-relatywizmu nie jest to, że ogranicza podejście relatywisty do wiedzy albo moralności, ale to że wyobraża sobie porażkę tych podejść przez umieszczenie moralność ponad kulturą, a wiedzę ponad nimi obiema. Mówi: Jeżeli chcieliśmy prawd lokalnych powinnyśmy byli zostać w domu.
Główny przedmiot zainteresowań jest bowiem zawsze ten sam: próba zrozumienia, co dzieje się w świecie wśród różnych ludów w różnych czasach, jakie są ograniczenia, przyczyny, nadzieje i możliwości stwarzane im przez kulturę. Kultura pozostaje dla Geertza podstawowym "instrumentem spekulacji". Antropologia z kolei jest, porównawczym studium kultury, a także ciągle ponawianym trudem rozumienia odmiennych lokalności, z których nadal przecież składa się nasz zglobalizowany świat. W oryginalnej stylistyce Clifforda Geertza brzmi to następująco:
"W antropologii zawsze chodziło o przyglądanie się smokom, a nie o oswajanie ich czy budzenie do nich wstrętu, ani też o topienie ich w kadziach teorii. Tak przynajmniej rozumiem ją ja, który nie jestem ani nihilistą, ani subiektywistą, i posiadam, jak sami widzicie, pewne jednoznaczne przekonania co do tego, co jest, a co nie jest rzeczywiste, co jest godne polecenia, a co nie, co jest racjonalne, a co racjonalne nie jest. My, antropolodzy, zawsze staraliśmy się, z niemałym zresztą powodzeniem, nie dopuścić do równowagi w świecie - wyrywając sobie nawzajem pledy, przewracając stoliczki do herbaty, odpalając petardy. Domeną innych jest rozpraszanie wątpliwości, naszą ich wzbudzanie. Australopiteki, triksterzy, języki mlaskowe, megality - polujemy na anomalie, kramarczymy innością; my handlarze zadziwienia"