ŚWIĄTYNIA SYBILLI
JAN PAWEŁ WORONICZ
Utwór zaczyna się cytatem z Eneidy.
PIEŚŃ I
O ty, sławna wyrocznio hesperyjskich krajów utwór rozpoczyna się apostrofą do wyroczni, która ukazała Troańczykom przylądek warownej osoi i przywiodła ich ród do światowładzy, a teraz znajduje świątynię w nadwiślańskim nadbrzeżu. Świat przeradza się już dwadzieściaset razy, jej imię uśpiono na nieocuconych kartach kiedy ją jedna z nimf sarmackich górna wskrzesiła z niepamięci, usadowiła w tym miejscu i święciła kościołem. To dzieło jest godne ich obydwu, jakikolwiek cudzoziemiec tu przybędzie, nawet jeśli byłby z rodu Ulissa czy był Eakiem, pragnie zostać rodakiem tej ziemi.
Opis krajobrazu : nadwiślańskie czoło, pasmo gór, piękna natura, Wisła. I całą tę posadę wśród widoków mnóstwa/ Zdaje się na mieszkanie przeznaczyć dla bóstwa. Opis świątyni. Ciska aż do nieba, szykowne, Koryntu i Dorydy dochowane wzory, błyszczące ustronia kunsztem różnych krajów, labirynt, który znajomy jest tylko samej sztuce i naturze, zajmuje myśl słodkim obłąkaniem, tysiąc nie znanych roślin, itd.
Apostrofa do szerokowładnej berłem kwiatorodnej Flory.
A czy to od Gangesu, czy z piasków Afryka,
Czy z wyspów niedostępnych, czy z brzegów Meksyka,
Osiadłe na tym gruncie zbiegłe twe narody
Łączą z prawem krajowsców ojczyste swobody.
Mowa o kwitnących Słowiankach. Wychwala Florę, jej orszak ( nimfy, zefirki, Lucyna).
Lecz cóż! W trzechset minutach wiek się twój zawiera,
Wzrasta - kwitnie - panuje - umiera!
Już cię nie ma! Ponuta plasła w ręceżałość;
O piękności, i czemuż działem twym nietrwałość!
I ty się od niej twymi nie odkupisz skarby (...)
Nietrwałość, przemijalność, materialne korzyści nie wybawią od śmierci.
Nazywa ją Hidrangą, azaliją. Długo ej szukali, dopóki nasz uczony Sawacznie objawił jej światu i nie umieścił w gronie Sarmatek.
Dzikich wysp i przylądków mieszkańcy nie znani,
Zgromadzeni pod słodkie berło jednej pani!
Następnie zwraca się do Delilla, niezrównanego śpiewaka ogrodów.
Wędrowcy gubią olśniony wzrok w piękności tych okolic. Gdzie jest pamiętny gaj, ustronek poświętny :
My tu zawsze spocznienie, zmysłem niepojęte,
Kreślemy jako dzieci, o wy, duchy święte,
Coście nam tę ojczyznę ranami kupili
I pierwszą na niej skibę znojem uprawili!
I wy, po całym świecie braterstwem spojeni, (...)
Którzy się uwieńczywszy prac uczonych słwaą,
Rozum i serce ludzkie przetrwali uprawą!
Ich zwłokom oddają cześć, wznoszą dla nich pomniki, opłakują. Narrator wraca w gaje, która same sobie stanowią prawa i granice, żyją wspólnie, kryją sprzymierzeńców przed zabójcy cieniem. Jest tu topola, która panuje drugi wiek - starożytna prababa tych roślin i krzewów. Stare drzewa mogłyby nam opowiedzieć wiele przypadków, wyjawić wiele tajemnic. Mogą zastąpić starożytną dąbrowę Dodony, gdzie się czciły Sybillo, wnuki Chaonowe. Sadził je własną ręką dla syna Nestor, późnie plemię roku Giedymina, który pierwszy z ludzi zasłużył być kochanym, a po zgonie powszechną żałobą płakany. Brzoza będzie przypominała przyszłym pokoleniom, że nieprędko przyjdzie taki człowiek na świat. Kraina, jaką założył nazywa narrator arkadyjską, gdzie zgromadzona jest niewinność. Następnie zwraca się do pieśniotwórczej niebianki, która zamieszkała w pastuszej budzie, uczyła przelewać serce we flety i fujarki uczone. Łagodzi to nawet obyczaje dzikich zwierząt. Idą branki, na ich czele zalotnik - rozkoszny i bitny.
Wszystko tutaj wyczekuje przyjścia pani osady, wszystko się raduje - sylen, satyrzy, nimfy, faunowie. Na tej wyspie panuje szczęście, wdzięczność, jest daleka od czczych omamień blasku.
D kraju przybyły narody, napłodziło się różnomówców, mowa o Wandalach, wreszcie zasieli Sauromaty, wzięli imię Słowaków. Góry mogą o tym opowiedzieć, ich tron jest niezachwiany, będą widzieć wszystko do końca świata. U podnóża Tatr osiadł się pustelnik,
Na szczycie góry jest domek, ma coś z Rzymu. Tutaj osiadła się matka Saturnowa, królowa państwa wiejskiego. Żegnała swych dwóch synów idących do boju : czeka na nich albo wracających ze zwycięskim laurem albo na tarczy. Wspomina Lakonów. Narrator prosi wyrocznię o darowanie smutnego wspomnienia. Wielbił ja Rzym na Kapitolu. Więc niech będą jej miłe także te okolice. Ten gmach, zbiór gustu i sztuki był wiecznym liceum nauki.
PIEŚŃ II
Narrator mówi o Kazimierzu Wielkim, nazywa go Pierwszym nieujarzmionych Solonem Sarmatów. Twórcy tysiąca grodów. Widzi go nawet teraz, kiedy mówi - idzie w dostojnen niebiana postawie. Przez królem nawet góry i Wisła się cofają. Król dziwi się widząć swe dzieci, one mówią, by nie pytał co się z nimi stało, niech nie kala ich oblicza. Kiedyś nie było miasta i hordy, która by ich nie znała, wspomina Psie Pole Krzywoustego, hołdowane Kijów, przyłączenie Rusi Czerwonej, Zakon i Konrada. Król mówi, że jego dzieci się późno ocknęły, uszedł czas, cały siat obrócił na nich oczy. Zniknął.
Następnie wspomina o Ludwiku, który na próżno przysięgał zrzeczenia się praw do halickiej ziemi. Potem zwraca się do Głowy Jagiellonów rodu, złączył się z Litwą. W bitwie pod Grunwaldem zasłonił go Zbigniew, był z Jadwigą, hołdowe przymierze.
Wspomina Olbrachta, pogromcę Tatarów, porównuje go do Ksenofona Greka, wprowadził pokój dzięki statutom. Kolejno jest Zygmunt, nazywany panującym wzorem, ojcem ludów. Był zamożny w cnotę, rozum i szacunek. Do syna , jako swego zastępcy mówił, że jego władza ma być dobro, pomyślność, bezpieczeństwo i sława. Zostawił dla niego w sobie przykłąd cnoty. Zygmunt dowiódł, że zbrojny w niewinność i ufny w ramię Boga lud może pokonać większe wojska. Wiele razy mógł się mścić, pochłonąć niewdzięcznych, ale jeśli ktoś się ukorzył , Zygmunt przebaczał. Kolejno prosi Augusta, by ocalił i pocieszył krwawy braz wynikły z lennictwa Prus. Naród czeka na hart ducha od niego. Narrator mówi, że póki świat istnieje, Litwin i Polak powinni być braćmi, nic nie rozdzieli Pogoni i Orła, są jednym sercem i jedną duszą. Zygmunt August umarł bezdzietnie, legł jak dąb zwalony z korzeniem. Wraca wiek Lechowy iw Kruszwicy przywołany jest pierwszy zjazd Piastów.
Każdy pragnie być władcą, być Polakiem i im przewodzić. Został nim Henryk, który uciekł z Sekwany. Zamojski wołał, że trzeba nam brata! Takiego widział w Batorym, nasza Jagiellonka serce jego ceni. Temis sprawiedliwa zasiadła w trybunałach stolicy, na jej widok niecnota i zbrodnia pobladła. Iwan dokonał grabieży Połocka, chciał zagarnąć Inflanty. król mówił, że nie Polak, kto bez zemsty wróci do domu. Król, Zamojski i Bekiesz objechali zamek Połocka, zdobyto go. Następnie Polacy szli szturmem przez inne miasta. Dołączyła się Litwa, Lachowie i Węgry.
Następnie wymienia bohaterów, m.in. Rozrażowskiego, Doliwczyka, Wolskiego, Radziwiłła. Spłonęło wiele miast. Opis szturmu na Plesków. Do wszystkich tych klęsk doszedł nieprzyjaciel domowy. Batory poświęcił swój gniew dla dobra powszechnego, podpisał pokój z Iwanem. Stefan niedługo zadziwiał nas swym blaskiem. Trzeba tu rady Zamojskiego. Polacy gotowi i płynąć za morze po nowego króla.
Przybył Zygmunt z rodu Wazów. Król może teraz korzystać ze zręcznej pory, polska ziemia wydała wielu rycerzy, m. im. Chodkiewicza, Alcyda. Osman chciał zmieść chrześcijaństwo, porównany do rozwścieczonego lwa, Europa zadrżała, jedyna nadzieja w Chodkiewiczu, oswobodził ziemię . Lubomirski zbawił Europę nabytkiem pokoju, był następcą Chodkiewicza. Moskwa, która legła pogromem naszych rycerzy chce być z Polską jednym domem i narodem. Król ma okazję połączyć te dwa słowiańskie narody. Niestety, upór i złe rady zatrzęsły dalsze naszych przeznaczeń wykłady. Władysław ma powetować tych pomyłek Jeszcze odzyskują niektóre straty, m.in. powiat czernichowski, Smoleńsk, Siewierz. Jeszcze się trzyma gmach naszej sławy, I blask szanowności cieniem obawy.
PIEŚŃ III
Człowiek dowodzi swej wielkości w nieszczęściu. Jana Kazimierza czeka panowanie nad ludem, który powstał z grobu, podniesiony przez sławnego ducha. Narrator nazywa go królem tysiąca nieszczęść. Nad polskim narodem zawisła zgubna godzina. Zapanowała zdrada - druga córka Belzebuba. Mówi do ojca, że myśli on tylko o granicach swego piekła, a nie widzi jak mu jedne plemię Słowian wydrze zaraz całą ziemię. Pokonał tyle plemion a jednym Polanom nie może dać rady. Prosi ojca, by pozwolił jej zniszczyć Polaków, nie dać im odetchnąć, chce mącić, zajątrzać, zdradzać, ich ulubione hasła cnoty, męstwa wytępi przekupnym targiem i nikczemnością. Ojciec się zgodził.Przybywa do Kozaków, do Chmielnickiego, poskutkował jej jad. Michałowicz na carskim tronie odetchnął, pocieszony zgubą sąsiadów. Jędza wzburzyła jeszcze ziemię skandynawską. Karol, król szwedzki dostrzegł w dokumentach znak potomka Wazy i znajduje przyczynę do wojny. Polska została zaatakowana z każdej strony. Świat się na nią zgromadził, aby ją zgładzić. Moskwicin depcze traktaty, Szwed odbiera przysięgę hołdu od Wielkopolan, stanowi inne rządy i prawa. Rakozy plądruje Ruś Czerwoną. Wsie i miasta stają się puste, bez pomocy i nadziei. Wiśniowecki krzyczy, że nie mogą nam odebrać zamku, skoro ojczyzna nas woła, nie przeszkodzi nam ani głód ani nędza. Narrator porównuje to z bitwą pod Termopilami. Obronili wąwóz Zborow. Wspomina inne miasta, bohaterów : Czarniecki, Paweł Sapieha - wódz litewski.
Jan Kazimierz przemawia do swych rodaków, że przeprasza, że nie uczynił ich szczęśliwymi, ale starał sie być uczciwy i sprawiedliwy; nazywa rodaków Braćmi; mówi, że stoi z nimi, bo królowie powinni ginąć za rodaków sami; mimo wszystko, Polacy jednak zawsze się podnoszą, dlatego późniejsze wieki powinny się od nas uczyć, że kto jest pod osłoną Bożej opieki, tego nie zagrzebią na wieki; pochwala wielkich rycerzy; kolejne pokolenia Polaków powinny być dumne, ze mogą być następcami wielkiego narodu; zwraca się do Boga i stróżów świętych; król doznaje wizji - widzi jak Polska się odradza, ale obok tego dzieła stoi potwór, powiewa zdradnymi nadziejami, kiedy jedną ręką zawiera przymierze, drugą wyciąga puginał - zadaje cios śmiertelny; ale widzi też jakiegoś człowieka wybiegającego z kosą z zamku wawelskiego - w Polakach jest jeszcze wiara, schyłek sił; następnie widzi jakiegoś człowieka przybranego w jego znamiona - jedni go chwalą, inni podnoszą na niego rękę; następnie widzi lwicę; kraj zniknął z oczu króla - zatarte są wszystkie dawne ślady, obca mowa, obyczaj, urzędy, imiona! Przychodzą cudzoziemcy i panują na naszej ziemi, bezczeszcząc nasze pamiątki; króla przerażają te wizje, mówi, że mogli go słuchać 9 lat wcześniej, kiedy chciał w samym źródle leczyć; król tonie we łzach nad Polakami, oddaje berło i koronę. Zginęły widziadła z mogiłą.
PIEŚŃ IV
Narrator prosi Sybille, by jej ustronie wionęło milszym blaskiem dla struchlałych, niech nie broni słuchać głosów przeszłości.
Wszystko zaczyna się od Piasta upragnionego, Korybut był gwałtem porany do korony. Na nim się ośmielił Ottomaniec kusić o chrześcijaństwa szaniec, zagarniać Podole z Ukrainą. Jego następca zakryje jego słabość i obmyje hańbę.
Sobieskiego nazywa bohaterem okazałym królów. Jest jak drugi Pelida, Mars, jego koń jest jak Bucefał. Jan był ratunkiem, prysła rozpacz, płacz, przestrach. On ocalił Europę, utrwalił przyjaźń sąsiedzką. Sam sułtan uczcił jego zwycięstwo. Pozbierał laury pod Chocimiem, Lwowem, tremblową, Podhajcami, Złoczowem. Kara Mustafa mu grozi, narrator prosi Sybillę by zagrzebała te pogróżki.
Znikło trzydziestoletnie panowanie, zabrzmiał głos bezkrólewia. Następcą został August Trzeci. Płynąc na tym okręcie ni władnym, ni zbrojnym teraz pozostało być czułym, cierpliwym i hojnym. Tak jak Piastówny i Jagiełłki szczepiły nasiona cnoty, wskrzeszały staropolskie obyczaje - droższe skarby niż kraje zwojowane mieczem. Lud zamknął za zawsze bramy bezkrólewia. Lud wykrzykął święte na ziemi prawo do korony, niestety zagrzebły ten tron obaliny, gdzie mieli siedzieć synowie królowej.
Narrator mówi do zdrajców ojczyzny, krzykaczów prywaty, niech mają pomazane krwią ojczyzny dłonie, niech ich ścigają obłąkanych po puszczach. Ale nie przywrócą tym i tak życia ojczyźnie. Gdzie teraz podzieją się Polacy, bez nazwiska, języka, wszędzie będą pasierbami, każdy kraj bedzie im macochą. Niech zginą wszystkie żywioły, na co im powietrze, skoro tchną nim w niewoli, po co światło, skoro nie dolatuje do nich promień dobroczynny? Nikt nie widzi obłąkania narratora, nikt go nie słyszy. Każe prowadzić się do grobu Katona. Otaczają go zjawy dawnych Polaków, w kwiecie wieku, wyrwanych z łona matek do walki o ojczyznę, pyta czego chcą, czy wołają zemsty? Już nie na tej ziemi. Narrator błąka się przed przedsionkiem Sybilli, prosi o pocieszenie. Po cóż byli Ci wszyscy rycerze, obrońcy, bohaterowie? Rozważając czyny przodków, zawsze będziemy cierpieli. Pyta czy tak będzie na zawsze? Nagle góry, rzeki się cofają, nadchodzi Bóstwo i przemawia. Krew przelana i wyciśnięte łzy, szczęk kajdan i jęczenia budzą zemstę uśpioną wymierzoną na zagładę zagładców Polaków. Nazywa Polaków małowiernymi czcicielami Twórcy, czczą go niegodnie i niewiele znają. Mówi, że czytają jego Pismo a nie potrafią go zrozumieć, jest napisane, ze napiętnował przeklęctwa kaźnią niecofnioną a niby ich wielkie cierpienie miałby puścić bezkarnie?