|
ZARZĄDZANIE RYZYKIEM OPERACYJNYM |
JAKO ISTOTNY ELEMENT DZIAŁALNOŚCI BANKOWEJ NA PRZYKŁADZIE SOCIÉTÉ GÉNÉRALE |
Justyna Ozimek
Nr indeksu 132271
Kraków, 04.05.2009
Definicja ryzyka operacyjnego i jego obszary
Na wstępie należy zaznaczyć, że istnieje wiele wyjaśnień terminu ryzyko operacyjne, do tej pory nie stworzono jednolitej definicji. Na potrzeby tej pracy przyjęto terminologię Banku Rozrachunków Międzynarodowych, który ryzyko operacyjne określa, jako „ryzyko bezpośrednich lub pośrednich strat z tytułu nieadekwatnego lub niewłaściwego zarządzania procesami wewnętrznymi, zasobami ludzkimi oraz systemami lub z tytułu okoliczności zewnętrznych”. Definicja ta obejmuje również ryzyko prawne. Ryzyko strategiczne oraz ryzyko reputacji nie są zaliczone do definicji ryzyka operacyjnego do celów minimalnego regulacyjnego wymogu kapitałowego z tytułu ryzyka operacyjnego.
Do rodzajów ryzyka operacyjnego, które mogą wywoływać znaczne straty materialne można zaliczyć:
nadużycia wewnętrzne, do których zaliczamy: kradzież przez pracowników, fałszowanie sprawozdawczości wewnętrznej, transakcje wewnętrzne na szkodę instytucji. Ten aspekt ryzyka będzie tematem niniejszej pracy.
nadużycia zewnętrzne: napady, kradzieże, włamania fizyczne, włamania komputerowe, jak również oscylator finansowy,
zasady zatrudniania oraz bezpieczeństwo w miejscu pracy, co dotyczy roszczeń pracowniczych odnośnie wynagrodzeń, warunków pracy zagrażających zdrowiu i bezpieczeństwu pracowników, dyskryminację pracowników itd.,
klientów, produkty oraz praktyki biznesowe: wykorzystanie poufnych informacji o klientach, pranie pieniędzy, przeprowadzanie niedozwolonych transakcji na rachunkach bankowych, sprzedaż nieautoryzowanych produktów,
zniszczenie aktywów: akty wandalizmu, terroryzmu, działania siły wyższej,
brak ciągłości pracy instytucji, przerwanie pracy systemów, załamanie pracy systemów: problemy ze sprzętem, z oprogramowaniem, problemy telekomunikacyjne,
zarządzanie w instytucji, zarządzanie procesami: błędy przy wprowadzaniu danych, niekompletną dokumentację prawną, nieautoryzowany dostęp do danych o klientach, reklamacje, zastrzeżenia dostawców, sprzedawców itd.
Celem Nowej Umowy Kapitałowej Bazylea II było stworzenie stabilnego systemu regulacyjnego opartego na aktywnym podejściu do ryzyka. Identyfikacja ryzyka i perspektywiczne podejście do zarządzania nim oraz kapitałami miało przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa instytucji finansowych i ich klientów.
Zarządzanie ryzykiem operacyjnym
Zarządzanie ryzykiem operacyjnym jest zagadnieniem, które w ostatnich latach zyskało na znaczeniu. Jest to związane z faktem, że wszystkie przedsiębiorstwa, w tym instytucje finansowe, są narażone na ryzyko operacyjne z uwagi na niepewność charakteryzującą wszystkie przedsięwzięcia i decyzje biznesowe. Ponadto pojawiło się wiele rekomendacji i wymogów instytucji międzynarodowych odnośnie tego ryzyka. Do wzrostu ryzyka operacyjnego przyczynia się również ewolucja rynków globalnych, ich deregulacja, coraz częstsze wykorzystanie innowacyjnych produktów finansowych, zaawansowanych technologii informatycznych, jak również wzrost roli i skali handlu elektronicznego.
W bankowości zarządzanie ryzykiem ma ogromne znaczenie głownie ze względu na szczególny szczególny status banków, które uznawane są za instytucje zaufania publicznego. Zarządzanie ryzykiem w banku odbywa się poprzez wdrożenie i stosowanie systemu kontroli wewnętrznej i zewnętrznej, eliminację lub ograniczanie pewnych transakcji oraz ubezpieczanie innych, jak również poprzez posiadanie odpowiedniego kapitału. Proces ten jest utrudniony ze względu na trudności w dokładnej kwantyfikacji ryzyka operacyjnego i faktu, że często zachodzi na inne typy ryzyka. Ponadto ryzyko operacyjne jest nieuchronnie związane z prowadzeniem działalności, a jego całkowite wyeliminowanie jest niemożliwe. Banki poprzez opracowanie i wdrożenie kompleksowego systemu kontroli ryzyka są w stanie w dużej mierze poprawić jakość świadczonych przez siebie usług oraz obniżyć koszty działalności.
W procesie zarządzania ryzykiem można wyodrębnić kilka etapów. Pierwszym jest identyfikacja ryzyka. Celem tego etapu jest określenie obszarów, w których bank jest narażony na stratę i okoliczności, które mogą się do tego przyczynić. Kolejnym etapem jest pomiar i ocena ryzyka, co sprowadza się do określenia prawdopodobieństwa wystąpienia danego czynnika ryzyka, i dotkliwości strat wywołanych przez ten czynnik. Następnie należy wyróżnić sterowanie ryzykiem, czyli wyznaczenie dopuszczalnych rozmiarów ryzyka. Ostatnim etapem jest kontrola podejmowanych przedsięwzięć, czyli zbadanie i ocena efektywności podjętych działań.
W związku z tym, że każdy bank narażony jest na niepowtarzalny profil ryzyka, musi opracować indywidualną strategię zarządzania nim. Konieczne jest zawarcie w niej przyjętej definicji ryzyka operacyjnego oraz wskazanie jego akceptowalnego przez bank poziomu. Bank powinien również wskazać typy zdarzeń i strat operacyjnych uwzględniając przy tym zalecenia zawarte w NUK Bazylea II. Wyodrębnienie czynników ryzyka operacyjnego oraz ocena ich wpływu na realizację procesów biznesowych jest kluczowe w budowaniu skutecznej strategii zarządzania ryzykiem operacyjnym. Dodatkowo należy w wyrazisty sposób wskazać zakres odpowiedzialności poszczególnych jednostek i pracowników oraz zadania, jakie powinni oni wykonywać. Równie ważne jest wdrożenie sprawnego systemu monitorowania i raportowania o możliwych ryzykach oraz dokonywanie regularnych i dokładnych kontroli danych z wewnętrznych baz. Ponadto każdy bank powinien opracować własne kluczowe wskaźniki ryzyka dostosowane do unikalnego ryzyka operacyjnego danego banku. Wskaźniki te mają za zadanie ostrzegać przed możliwymi źródłami ryzyka operacyjnego oraz umożliwiać pomiar i ocenę wielkości ryzyka. Pomiary częstotliwości i istotności czynników ryzyka powinny opierać się na rejestrze zdarzeń, bazach danych kadrowych, raportach oprogramowania monitorującego systemy, jak również kalendarzu realizacji procesów biznesowych.
Historia „Jamesa Bonda z Société Générale”
24 stycznia 2008 roku drugi pod względem aktywów francuski bank - Société Générale - powiadomił o ogromnej stracie wynoszącej 4,9 mld euro, jaką poniósł w wyniku nieuczciwych operacji dokonywanych przez Jeroma Kerviela, który był jednym z jego dealerów. W celu lepszego zrozumienia postępowania i pobudek kierujących Kervielem należy prześledzić jego karierę zawodową od początku.
Praca w Société Générale była jego pierwszą, mimo wcześniej odbytego stażu w banku BNP Paribas w Paryżu. W 2000 roku uzyskał posadę w back-office, co jednak nie odpowiadało do końca jego ambicjom, gdyż jego marzeniem był trading uznawany za bardziej prestiżowe, a co za tym idzie nieporównywalnie bardziej opłacalne zajęcie. Back-office stanowił dla Kerviel'a jedynie pośredni przystanek na drodze do przyszłej kariery dealera.
W 2004 roku jego marzenia spełniły się i otrzymał awans. Rozpoczął pracę, jako trader w dziale Delta One, gdzie zajmował się operacjami na instrumentach pochodnych o niskim poziomie ryzyka związanych ze zmianami notowań indeksów na europejskich giełdach. Polegało to na zajmowaniu przeciwstawnych pozycji na kontraktach na indeksy giełdowe. Mimo, że nowe stanowisko było lepsze od poprzedniego, nie stwarzało Kerviel'owi możliwości wykazania się przed przełożonymi, gdyż wyznaczono mu limit 500 000 euro sumy zbilansowanych transakcji netto i przewidywano, że powinien zarobić w ciągu roku 10-15 mln euro.
Latem 2005 roku Kerviel zaczął zawierać transakcje obstawiając tylko jeden kierunek, choć jego powinnością było zabezpieczanie każdej pozycji. Jednocześnie wprowadzał do systemu fikcyjne transakcje zabezpieczające, by jego przełożeni widzieli, że jego pozycja mieści się w wyznaczonym limicie. Działania te poparte były pięcioletnim doświadczeniem Kerviela w back-office, gdzie zapoznał się z systemem kontrolnym i procedurami rozliczania transakcji. To wszystko sprawiło, że mimo poddawania jego działań rutynowym kontrolom, nie wzbudzały one żadnych podejrzeń. Przed kontrolami rozwiązywał fikcyjne transakcje przeciwstawne, a po ich zakończeniu ponownie je otwierał.
W lecie 2005 roku trafnie przewidział załamanie rynków po zamachach bombowych w Londynie. Osiągnięty wtedy przez niego zysk wyniósł 500 000 euro, a łatwość, z jaką go uzyskał i oszukał system sprawiła, że Kerviel zdecydował się kontynuować swoją działalność. Przez kolejne 18 miesięcy nadal nie przestrzegał reguł, jednak nie otwierał zbyt dużych pozycji. Poniesione w styczniu 2007 roku straty na kontraktach terminowych na indeks DAX nie zostały ujawnione, ze względu na brak kontroli w tym czasie, a już w następnym miesiącu rynek zaczął zachowywać się zgodnie z przewidywaniami Kerviela, co umożliwiło mu osiągnięcie zysku w wysokości 28 mln euro. Jednak to nadal nie zadowalało dealera, który zainteresował się rynkiem kredytów subprime. Nie zgadzał się z opinią wielu ekspertów twierdzących, że nie będą miały one zbyt dużego znaczenia dla funkcjonowania rynków finansowych. Na początku jego przewidywania nie sprawdzały się i w okresie od marca do sierpnia na skutek trwającego trendu wzrostowego na rynkach poniósł stratę w wysokości 2,2 mld euro przy pozycji wartej 30 mld euro. Jednak w sierpniu sytuacja uległa diametralnej zmianie i Kerviel nie tylko odrobił wcześniejszą stratę, ale wygenerował również 500 mln euro zysku. Była to gigantyczna kwota, jak dla dealera z jego działu i Kerviel martwił się, że jej ujawnienie spowoduje ujawnienie jego wcześniejszych oszustw. Postanowił więc utrzymywać swoja pozycję w tajemnicy, co w grudniu 2007 przełożyło się na zysk w wysokości 1,4 mld euro. Nadal obawiając się reakcji kierownictwa banku Kerviel ujawnił jedynie 55 mln euro zysku, co było i tak ogromna kwotą i pozwoliło uzyskać mu premię w wysokości 300 000 euro. Niedługo potem szczęście odwróciło się od Kerviela.
Z początkiem 2008 r. powrócił do swojej strategii inwestycyjnej otwierania niezabezpieczonych pozycji na indeksach i zabezpieczania ich fikcyjnymi transakcjami. Tym razem rynek zachował się odmiennie niż Jerome Kerviel przewidywał i indeksy zamiast rosnąć spadały. Władze banku wykryły, że coś jest nie w porządku z kontraktami Jerome'a Kerviela w piątek 18 stycznia 2008 r., kiedy to uwagę zwrócono na pojedynczą transakcję z jednym z niemieckich domów brokerskich, w wyniku której wygenerowana została strata w wysokości 1,5 mld euro. Pozycję tą, jak również inne otwarte przez Kerviel'a poddano szczegółowej analizie. W tym dniu Jerome Kerviel miał otwarte pozycje na sumę 50 mld euro - w tym 18 mld na niemiecki DAX, 30 mld na indeks Dow Jones EuroStoxx50 i 2 mld na londyński FTSE 100. Kerviel był świadomy, że zajęte przez niego pozycje przyniosły dość wysokie straty, ale był przekonany, że zdoła to nadrobić. Podjęto decyzję o ich natychmiastowym zamknięciu i zlecono to najlepszym traderom banku. Jednak w poniedziałek 21 stycznia indeksy na giełdach w europie zanotowały spadki o 5-7%, co spowodowało powiększenie strat się o 3,4 mld euro, by w końcu osiągnąć poziom 4,9 mld euro (7,2 mld dolarów), co stanowiło prawie 10% sumy otwartych przez Kerviela pozycji. Wiadomość o kłopotach Société Générale została podana do publicznej wiadomości 24 stycznia.
Jerome Kerviel został oskarżony o nadużycie zaufania, fałszowanie dokumentów, nielegalne zmiany w systemie komputerowym, ale jego proces jeszcze się nie rozpoczął. Na początku skandalu został aresztowany, ale wypuszczono go z aresztu po dwóch miesiącach, kiedy kontynuowano śledztwo.
Co ciekawe, historia bankiera wzbudziła do niego sympatię wśród rodaków i nikt nie przechodził obok niej obojętnie. Kerviel zjednał sobie przychylność prostych ludzi, którzy są negatywnie nastawieni w stosunku do banków i szybko został ulubieńcem francuskich komików. W swoim kraju nazywany jest Che Guevarą finansów, a w Internecie utworzył się swoisty kult człowieka, który ośmieszył wielkie instytucje finansowe. Istnieje już ponad 100 fanklubów Kerviel'a i wiele poświęconych jego wyczynom stron w sieci.
Jak się później okazało straty wygenerowane przez Kerviela były początkiem problemów, z jakimi przyszło się jeszcze zmierzyć Société Générale. Zaledwie parę dni później ogłoszono konieczność dokonania odpisów w wysokości 2,1 mld euro powiązanych z rynkiem kredytów hipotecznych subprime. Dodatkowo skandal przykuł również uwagę francuskiego urzędu skarbowego, którego zainteresował brak opodatkowania realnego zysku banku na koniec 2007 roku w wysokości 1,4 mld euro. Afera wywołana przez Jerome'a Kerviela niosła również inne implikacje dla banku, takie jak spadek wartości akcji o 45% oraz odejście najlepszych pracowników, którym w wyniku poniesienia ogromnych strat nie wypłacono należnych premii za poprzedni rok. Możliwym scenariuszem było przejęcie banku, zresztą lista potencjalnych nabywców była dosyć długa, a widniał na niej m.in. BNP Paribas, HSBC, Barclays, Deutsche Bank czy też UniCredit. Jednak bank przetrwał ten kryzys i funkcjonuje do tej pory, ale w 2007 r. grupa Société Générale zarobiła tylko 600-800 mln euro, podczas gdy rok wcześnie zarobiła 5,2 mld euro.
Zanim wybuchł skandal Jerome'a Kerviela, najsłynniejszym oszustem w historii współczesnej bankowości był Nicholas Leeson. Jako makler w hongkońskim oddziale banku Barings zaczął spekulować na rynku instrumentów pochodnych w 1992 roku. Nie miał jednak szczęścia i ponosił wiele strat, które ukrywał na stworzonym przez siebie specjalnym koncie przejściowym. Transakcja, która go ostatecznie pogrzebała w styczniu 1995 r., nie powiodła się z powodu trzęsienia ziemi w Kobe, co wywołało gwałtowne spadki indeksu Nikkei 225, którego wzrost obstawił Leeson. Całkowite straty Leesona osiągnęły wartość 827 mln funtów, co stanowiło dwukrotność kapitału banku i doprowadziły Barings do bankructwa. Bank został przejęty za symbolicznego funta przez ING. Cała historia była na tyle intrygująca, że na jej podstawie powstał film pt. „Spekulant”, którym rolę Leesona grał Ewan McGregor.
Po ujawnieniu historii Nicka Leesona banki zaczęły wprowadzać procedury nadzoru ryzyka, ale mimo to okazało się, że nie zawsze są one skuteczne, co zresztą potwierdził przypadek Jerome'a Kerviela. Okazało się bowiem, że banki nadal mogą ponieść kolosalne straty wskutek operacji pojedynczych dealerów na instrumentach pochodnych. Poniekąd związane jest to ze specyfika tych instrumentów, które charakteryzują się wysoką dźwignią finansową, ale co za tym idzie również podwyższonym ryzykiem. To właśnie odróżnia je od instrumentów bazowych, gdzie potencjalne ryzyko straty ogranicza się do kwoty zaangażowanych środków, a kontrola limitów transakcyjnych poszczególnych dealerów jest łatwiejsza do skontrolowania. Nie można bowiem nigdy wykluczyć, że diler będzie próbował przekroczyć obowiązujące go procedury i to nawet nie myśląc o zyskach dla siebie, a jedynie dla instytucji, która go zatrudnia.
Zarządzanie ryzykiem operacyjnym a przypadek Société Générale
Po zapoznaniu się z historią Jerome'a Kerviela, jak zawsze w takich przypadkach nasuwa się pytanie, dlaczego system zarządzania ryzykiem w banku Société Générale okazał się być nieskutecznym, w sytuacji, gdy powinien być jednym z ważniejszych aspektów funkcjonowania banku. Jak to możliwe, by w tak wielkiej instytucji finansowej nikt nie zauważył jak ogromne pozycje zajmuje pojedynczy pracownik i na jakie ryzyko wystawia bank?
Wydaje się wręcz nieprawdopodobne, by jeden człowiek mógł oszukać cały system kontroli banku. Sławny oszust finansowy, Nick Leeson w wywiadzie telewizyjnym nie mógł się nadziwić. - To przerażające, że coś takiego mogło się wydarzyć. Jest mnóstwo instrumentów kontroli, których wystarczyło użyć. Ale czy na pewno kontrole w Société Générale były przeprowadzane prawidłowo? Zastanawiający jest fakt, że tak naprawdę żadna z transakcji przeprowadzonych przez Kerviela nie była dokładnie sprawdzona. Sam Kerviel w toku przesłuchań twierdził, że jego zwierzchnicy musieli wiedzieć, na jakie ryzyko wystawia bank, jednak tak długo, jak zarabiał pieniądze nie stanowiło to większego problemu. Co więcej - mieli nawet go do nich zachęcać, bo przynosiły bankowi olbrzymie zyski. Konkluzje w podobnym tonie zawarli w swym raporcie kontrolerzy Centralnego Banku Francji. Potwierdzeniem tej opinii wydaje się być fakt, że szczegółowej kontroli nie dokonano nawet, gdy dealer wykazał na koniec 2007 roku zysk o wielkości niespotykanej w jednostce, takiej, jak jego. W końcu niemożliwe jest wygenerowanie tak wielkich zysków przy zaangażowaniu niewielkiego wkładu i w normalnych warunkach, bez uciekania się do nieczystych metod. Prawnicy banku deklarują, że rygorystyczne kontrole były przeprowadzane, jednak wprowadzone fałszywe transakcje skutecznie ukryły prawdziwą pozycję dealera i tym samym niemożliwe było wykrycie całego procederu. Jednak Kerviel twierdzi, że techniki, jakich używał do maskowania swoich poczynań nie były skomplikowane i każda poprawnie przeprowadzona kontrola powinna je ujawnić. Co więcej deklaruje, że nie był jedyną osobą zawierającą ryzykowne transakcje, również inni maklerzy mieli być zaangażowani w taki proceder. Dodatkowo intrygujące jest to, iż mimo, że Eurex, największa europejska giełda instrumentów pochodnych, już w 2007 roku alarmowała w sprawie transakcji dokonywanych przez Jerome Kerviela, ostrzeżenie to zupełnie zignorowano w Société Générale nie prosząc Kerviel'a nawet o wyjaśnienia. To wszystko poddaje w wątpliwość skuteczność i kompleksowość bankowego systemu kontroli ryzyka oraz może stanowić potwierdzenie słów Kerviel'a.
Nicholas Leeson jest jednym z najzagorzalszych obrońców Kerviela. W wywiadach przekonuje, że cała sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby kierownictwo banku nie wywierało na pracownikach presji osiągania jak największych zysków, nie ukrywało stratnych i nie do końca legalnych transakcji.
Po ujawnieniu skandalu wśród Francuzów przeprowadzono ankietę badającą panujące wśród nich nastroje w związku z zaistniałą sytuacją. Przynajmniej połowa ankietowanych wyrażała pogląd, że Kerviel stał się kozłem ofiarnym i musiał ponieść odpowiedzialność za błędy popełnione przez kierownictwo banku. Tylko 13 proc. respondentów było zdania, że Kerviel ponosi główną winę za skandal finansowy liczony w miliardach euro.
Kolejnym czynnikiem, który powinien zaniepokoić kierownictwo banku, była ilość dni urlopu, o jaką poprosił dealer. Było to zaledwie 4 dni w roku, co mogło świadczyć o tym, że Kerviel nie chciał, aby inni mieli możliwość zarządzania zajętą przez niego pozycją. Ponadto makler nigdy nie wychodził z biura i pracował po 12 godzin.
Przykład Société Générale i Jerome'a Kerviela dobitnie pokazał, że nie istnieją całkowicie bezpieczne procedury przy transakcjach na instrumentach pochodnych, a nawet bezpieczna strategia może w stosunkowo prosty sposób wygenerować straty. Historia ta nie jest ani pierwszym, ani ostatnim skandalem w świecie wielkich finansów. Pytanie brzmi jednak, jak długo takie sytuacje będą się powtarzały. Praktycznie nikt nie wyciąga wniosków z porażek innych. Tak jakby każda instytucja finansowa musiała przeżyć własny skandal.
W ciągu ostatnich 20 lat odkryto na świecie ponad 50 skandali finansowych, a straty poniesione w ich wyniku znacznie przekraczają 100 mld dolarów. Należy podkreślić, że nawet drugie tyle mogło pozostać nieujawnione z obawy przed spadkiem cen akcji, czy też utratą stanowisk przez kierujących bankami i funduszami inwestycyjnymi. Działania spekulantów grających na giełdach zbyt ryzykownie cudzymi pieniędzmi doprowadziły już do upadku kilkanaście instytucji finansowych na świecie. Zniknęły Barings Bank, fundusz Amaranth, Bank BCCI, Allfirst Bank, MG Refining & Marketing. Deutsche Bankowi, irlandzkiemu AIB i francuskiemu BNP udało się w porę ujawnić zbyt ryzykowne transakcje i zakończyć je, jednak poniosły straty.
Jednak winą za te skandale nie można jednoznacznie obarczać dealerów, którzy niejednokrotnie z obawy przed konsekwencjami związanymi z poniesieniem strat i utratą reputacji dobrego dealera, a nawet pracy decydują się ich nie ujawniać i ryzykować coraz więcej, aby je odrobić, co jak pokazały doświadczenia Nicka Leesona i Jerome'a Kerviela nie zawsze się udaje. Również zarządzający bankami poprzez swoje zachowanie przyczyniają się do takich sytuacji. Nie interesują ich systemy kontroli ryzyka, minimalizowanie strat czy unikanie błędów, a jedynie zarabiane przez maklerów pieniądze. Nie można nie zgodzić się z tym twierdzeniem, po tym, jak w listopadzie 2008 roku ujawniono, że o transakcjach Kerviel'a wiedziało nie tylko kierownictwo banku, ale również jego koledzy z dealing room. Ponadto straty wynikłe z tych transakcji mogły być znacznie mniejsze, gdyby zajętych przez feralnego dealera pozycji nie zamknięto tak szybko. Według doniesień prasy maklerzy, którym zostało to zlecone, nie przejmowali się ogromnymi stratami, bo myśleli, że „chodzi o pieniądze klientów a nie samego banku”.
Jednak, co kierowało Jerome'm Kerviel'em? Sam zainteresowany twierdzi, że chciał się po prostu wykazać, stać się gwiazdą wśród dealerów. Kerviel chciał udowodnić, że jest geniuszem potrafiącym przewidzieć ruchy rynku i zarobić na nich. No i pokazał. Nicholas Leeson powiedział, że „kiedy rynki idą w górę, uczucie jest genialne - bardziej upajające niż szampan, przyjemniejsze niż seks. Kiedy zarabiasz, czujesz się niezwyciężony”. Być może również chęć doświadczenia takich uczuć była w jakimś stopniu przyczyną takiego, a nie innego zachowania Kerviel'a, a może o wszystkim zadecydowała chęć pokazania, że mimo tego, że pochodzi z klasy średniej, stać go na osiągnięcie wielkich rzeczy. Zaistniała sytuacja pokazała w jaskrawym świetle, że zarówno za ogromnymi stratami banków, jak również ich niebotycznymi zyskami często stoją bardzo młodzi ludzie - dealerzy. Banki potrzebują maklerów, którzy lubią podejmować ryzyko i odważą się zawierać kontrakty terminowe bardziej zyskowne, ale jednocześnie mniej bezpieczne niż konkurencja.
W dobie obecnego kryzysu po raz kolejny ujawniła się siła zagrożenia ze strony ryzyka operacyjnego w banku Société Générale. Ostatnio francuska prasa ujawniła, że bank poniósł straty w wysokości 10 miliardów euro za sprawą nieracjonalnego postępowania maklerów banku. Okazało się, że byli oni przekonani, że światowy kryzys finansowy będzie krótkotrwały i potrwa najwyżej kilka miesięcy. Podczas, gdy wszystkie banki usiłowały jak najszybciej usunąć ze swego portfela tzw. „toksyczne kredyty”, maklerzy z Société Générale wykupywali je licząc na zyski. W efekcie przyczyniło się to do powstania gigantycznej straty, dwukrotnie większej niż wygenerowana przez wspominanego wyżej Jeroma Kerviela. Dyrekcja banku na razie dementuje te informacje - ale tylko częściowo. Wprawdzie do powstania takiej straty nie przyczyniło się oszustwo, jak w przypadku Kerviela, ale cała sytuacja po raz kolejny pokazała, jak duże znaczenie dla funkcjonowania instytucji finansowych ma właściwie dobrany system ostrzegania przed możliwym ryzykiem operacyjnym.
Bibliografia:
S. Heffernan, Nowoczesna Bankowość, PWN, Warszawa 2007
Red. W. L. Jaworski, Z. Zawadzka, Bankowość. Podręcznik akademicki, Poltext, Warszawa 2008, s. 630
J. Krasodomska, Zarządzanie ryzykiem operacyjnym w bankach, PWE, Warszawa 2008, s. 21 i nast.
D. Lewandowski, Ryzyko operacyjne w bankach -zarządzanie i audyt w świetle wymagań Bazylejskiego Komitetu ds. Nadzoru Bankowego, Bank i kredyt, kwiecień 2004
A. Muhlauer, Kervielomania, Tygodnik FORUM nr 07/2008
J. Orzeł, Jak zarządzać ryzykiem operacyjnym?, Gazeta Bankowa, 4.02.2008 r.
S. Heffernan, Nowoczesna Bankowość, PWN, Warszawa 2007, s.134 i nast.
D. Lewandowski, Ryzyko operacyjne w bankach -zarządzanie i audyt w świetle wymagań Bazylejskiego Komitetu ds. Nadzoru Bankowego, Bank i kredyt, kwiecień 2004
J. Orzeł, Jak zarządzać ryzykiem operacyjnym?, Gazeta Bankowa, 4.02.2008 r.
J. Krasodomska, Zarządzanie ryzykiem operacyjnym w bankach, PWE, Warszawa 2008, s. 21 i nast.
A. Muhlauer, Kervielomania, Tygodnik FORUM nr 07/2008
- 3 -