III. SZTUKA
ZJEDNOCZONEJ MEZOPOTAMII
Władcy
czterech stron świata.
Renesans sumeryjski.
Czasy Hammurabiego.
Ludzie z gór.
Władcy czterech stron świata
Sumerowie nigdy nie byli jedynymi mieszkańcami Mezopotamii. Na zachodniej granicy ich żyznego kraju rozciągały się stepy, których uboga koczownicza ludność starała się wszelkimi sposobami zaznać lepszego życia w rolniczej dolinie Tygrysu i Eufratu. Coraz to nowe grupy przenikały więc do Międzyrzecza, koczując na nieużytkach pomiędzy terytoriami należącymi do miast sumeryjskich. Ludzie ci często służyli władcom za żołnierzy najemnych, który to zawód był w ciągu wieków ulubionym zajęciem ubogich mniejszości etnicznych. Niekiedy osiedlali się również w miastach, asymilowali się, dochodzili nawet do wysokich godności. Na północ od Sumeru pobratymcy tej ludności stanowili większość. To oni mieszkali w Mari, Assur, w dolinie Dijali i tworzyli tam sztukę, o której już mówiliśmy.
Plemiona te mówiły językiem należącym do se-mickiej grupy językowej, całkowicie odmiennym od sumeryjskiego. Różnił się on znacznie także od pokrewnych narzeczy semickich, używanych w Arabii i na stepie syryjskim, ponieważ Semici Mezopotamii bardzo wcześnie odłączyli się od mieszkańców tych krajów. Już w najstarszych źródłach pisanych spotykamy imiona prawdopodobnie semickiego pochodzenia. Dziś nazywamy język ten akadyjskim, od nazwy stolicy i pierwszego państwa
134
założonego w Mezopotamii przez jego nosicieli. Właśnie o Akadzie będzie teraz mowa.
Semiccy krewniacy Akadów dadzą o sobie znać później, przy wielu jeszcze okazjach, wdzierając się na ziemie Międzyrzecza ze stepu syryjskiego. O historii Akadów przed zdobyciem przez nich władzy nad Mezopotamią nic nie wiemy, przyjdzie nam więc wyobrazić ich sobie na podstawie późniejszych o sześć stuleci listów z Mari, które dają dosyć dokładny obraz życia Amorytów, semickich plemion koczujących na stepie i zagrażających ludności osiadłej. Sytuacja Akadów była niewątpliwie bardzo podobna.
Warunki życia koczowników w III i II tysiącleciu p.n.e. różniły się zasadniczo od warunków, jakie są udziałem dzisiejszych Beduinów. Akadowie i Amoryci nie znali wielbłąda, hodowali natomiast osły, barany i kozy. Poszukując w nieustannej wędrówce pastwisk dla swoich stad, nie oddalali się nigdy od rzadkich na stepie źródeł, ponieważ ich zwierzęta musiały codziennie napić się u wodopoju. Te względy nie krępują bynajmniej hodowcy wielbłądów, które mogą przebywać znaczne przestrzenie, obywając się bez wody przez wiele dni. Starożytni nomadzi byli o wiele mniej ruchliwi. O zmianie koczowisk decydowały przede wszystkim pory roku. W okresie deszczów, od jesieni do wiosny, step się zazielenia i dostarcza prawie wszędzie paszy dla zwierząt. W lecie roślinność wysycha i step zamienia się w pustynię. Trzeba wtedy szukać pastwisk w pobliżu rzek, w sąsiedztwie ziemi uprawnej. Tak więc koczownicy okresowo zbliżali się do osiedli rolników.
Między obydwiema grupami wytworzyły się od pradawnych czasów zasady współżycia respekto-
135
wane po dziś dzień. Obie strony potrzebują siebie wzajemnie: płody rolne są bardzo pożądanym uzupełnieniem mięsno-mlecznej diety nomadów, a produkty hodowli są mile widziane przez rolników. Tak więc wymiana handlowa zacieśniała wzajemne związki. Koczownicy są jednak z reguły ubożsi, nie mają warunków do rozwoju rzemiosła i często zagląda im w oczy głód, są więc na ogół skłonni do przywłaszczania sobie siłą tego, czego kupić nie mogą. Póki istnieje silna władza, rolnicy czują się bezpiecznie, gdy jednak ochrona państwa słabnie, zdani są na łaskę nieuchwytnych i zachłannych sąsiadów. Rozbój przybiera często nawet formy zwyczajowe. Koczownicy poczynają wymagać regularnego haraczu w zamian za obronę rolników przed innymi koczownikami.
Życie osiadłe bardziej jednak nęci niż niepewna egzystencja pod namiotem. Toteż ilekroć koczownicy zdołali sobie zapewnić kontrolę nad krajem rolniczym, zmieniali dosyć szybko warunki życia i sami stawali wobec zagrożenia ze strony dawnych pobratymców. Ta historia powtarza się w nieskończoność przez tysiąclecia.
Jak powiedzieliśmy, pierwsi znani koczownicy Mezopotamii, pochodzenia semickiego, pojawiają się w źródłach jako najemni żołnierze, którzy przekładali stały żołd nad niepewną egzystencję w stepie. Ich liczba musiała już być znaczna, gdy jednemu z nich udało się obalić sumeryjskiego władcę Lugalzagesi i ogłosić się samemu królem ok. 2340 r. p.n.e. (por. s. 29).
Dla wielu nowych poddanych widok byłego monarchy wystawionego na pokaz w klatce u bram świątyni nie stanowił zapewne dostatecznie przekonywającej legitymacji dla władzy obcego barba-
rzyńcy. Jak tylu uzurpatorów po nim, nowy król uznał, że nic tak władzy nie umacnia jak legenda. Ukrył więc swoje pochodzenie, nazywając się po prostu Ł,prawowitym kołem" (po akadyjsku śarru ken, stąd „Sargon., jak go dzisiaj nazywamy) i puścił w obieg odpowiednio spreparowaną wersję swego życiorysu. Twierdził, ze jego matką była kapłanka wysokiej rangi, która złożyła go w koszyku na falach rzeki. Dziecko miał znaleźć i wychować ogrod-.nik imieniem Akki.
„Gdy byłem ogrodnikiem, pokochała mnie Isz-tar [...], cztery lata uczyłem się królowania." Na tej wątpliwej podstawie oparł Sargon swoje pretensje do władzy; wzmianka o względach semickiej bogini czyni z Isztar opiekunkę nowego władcy, który nie służy już bóstwu, jednego tylko miasta, jak królowie sumeryjscy. Według innej tradycji, Sargon zajmował stanowisko podczaszego na dworze Urzababy w Kisz. Ta wysoka pozycja umożliwiła mu dokonanie zamachu stanu. Gdy zdobył już kraj Sumerów, sprawował władzę z dużym talentem, przekazując potomkom potężne i dobrze zorganizowane państwo, którym władało jeszcze czterech jego następców. Przedostatni z nich, imieniem Na-ramsin, dorównał zdolnościami założycielowi dynastii.
Wiemy ze źródeł pisanych, że królowie akadyj-scy budowali świątynie i zigguraty, jednakże żadnej z tych budowli nie odnaleziono. Nie znamy do dziś dokładnego położenia miasta Agade, nowej stolicy założonej przez Sargona. Jedyna znaczniejsza budowla, powstała z pewnością w epoce aka-dyjskiej, to położona na północno-zachodnich krańcach państwa, u podnóża gór Taurus, twierdza.Jell Brak (rys. 10). Zbudował jąlNaramsin, niewątpliwie
136
137
10. Twierdza w Tell Brak (a — mury obronne, b — podwórza, c — brama; zachowane fragmenty zaczerniono). Około 2250 r.
p.n.e. '
jako jeden z członów fortyfikacji granicznych. Mówi się czasem o Tell Brak jako o pałacu, jednakże zarówno z planu, jak i z położenia geograficznego tej fortecy wynika całkiem jasno, że król nigdy tu nie mieszkał.
Potężne, ceglane mury grubości 10 m zakreślają czworobok zbliżony do kwadratu o boku ok. 100 m. Do wnętrza wiodła jedna tylko brama, broniona
dwiema wieżami. Wewnątrz znajdowało się wielkie, kwadratowe podwórze i pięć mniejszych, a wokół nich szeregi wąskich, podłużnych pomieszczeń. Nie ma śladu sal reprezentacyjnych ani apartamentów mieszkalnych. Twierdza musiała służyć celom ściśle użytkowym. Nie na próżno jej plan przypomina ściśle starożytne i średniowieczne karawanseraje, spełniała bowiem podobną funkcję: stanowiła schronienie dla karawan i niewątpliwie również dla oddziałów wojskowych, broniących granicy. Wielkie podwórze, dostępne wprost z bramy przez szerokie przejście, nadawało się znakomicie na miejsce postoju zwierząt jucznych, a boczne pomieszczenia, wszystkie do siebie podobne, służyły pewno za magazyny oraz izby mieszkalne dla żołnierzy garnizonu i przejezdnych kupców.
Bardzo podobna budowla, tzw. stary pałac, znajduje się również w Assur. Prawdopodobnie pochodzi on z epoki akadyjskiej. Obydwa te pomniki architektury obronnej świadczą dobitnie o działalności budowniczych, świadomych celu i środków. Obydwa zostały zbudowane od jednego rzutu, według gotowego planu. Właśnie z epoki akadyjskiej pochodzą najstarsze zachowane plany, rysowane na tabliczkach glinianych, które potwierdzają znaczny postęp ówczesnego budownictwa. Rzut oka na plan twierdzy w Tell Brak wystarcza, abyśmy mogli sobie uświadomić skutki nowego myślenia architektonicznego. Elementy budowli akadyjskiej są harmonijnie rozmieszczone wewnątrz regularnego konturu i stanowią zwartą kompozycyjnie jedność, a nie sumę kilku zestawionych całości, jak to było dawniej. Chociaż z architektury akadyjskiej zachowało się tak niewiele, możemy — nawet na podstawie tych szczątków — przekonać się, że był to
138
139
okres decydujący dla rozwoju budownictwa Mezopotamii. W przyszłości lekcja ta nie zostanie zapomniana.
Los nie obszedł się wiele łaskawiej z dziełami sztuk plastycznych doby akadyjskiej. Tylko niewielka ich liczba dotrwała do naszych czasów, choć wiemy, że królowie Akadu mieli zwyczaj ustawiać swoje posągi lub stele w głównych miastach królestwa. To, co znaleziono, zachowało się w dużej mierze dzięki łupieżczym obyczajom króla elamic-kiego Szutruk-nahhunte, który panował w Suzie w XII w. p.n.e. Władca ten złupił dokładnie miasta Babilonii, szczególnie dużą wagę przywiązując do pomników dawnych królów. Stworzył w ten sposób rodzaj kolekcji, która obejmowała stele Sargona i Naramsina, dwa posągi Manisztusu, stele Hammurabiego oraz wiele innych.
Jedynym pewnym zabytkiem związanym z osobą Sargona jest fragment diorytowej steli., sławiącej zwycięstwo władcy. Podzielona na pasy, przedstawiała króla na czele wojsk, pochód jeńców (ii. 28) oraz, jeśli to z niej pochodzi dodatkowy fragment, również wrogów schwytanych w sieć. Pamiętamy ten motyw ze steli Eannatuma. Co więcej, postać Sargona przypomina do złudzenia tamtego władcę. Artysta, któremu zresztą daleko było do talentu su-meryjskiego poprzednika, naśladował więc dawne motywy i dawny schemat kompozycyjny. Jeśli jednak porównamy obydwa pomniki, zauważymy, że różnica polega nie tylko na poziomie artystycznym. W przeciwieństwie do zwartych brył wypełniających całą powierzchnię steli sumeryjskiej, płaskorzeźba Sargona przedstawia tylko pojedyncze__px>--staci. Więcej tu „powietrza", artysta nie dążył do zapełnienia tła reliefu w całości.
Podobne tendencje wykazuje inna stela, prawdopodobnie z tej samej epoki. Zachowany fragment przedstawia wojownika prowadzącego jeńców (ii. 29). Ta scena jest również dosyć konwencjonalna, pozwala jednak zauważyć rosnące zainteresowanie anatomią. Jak zawsze w sztuce Mezopotamii, postacie płaskorzeźby występują w odrzutowaniu (nogi i głowa z profilu, ramiona z przodu), jednakże muskulatura i budowa ciała jest tu przedmiotem niezależnego zainteresowania artysty. Dla wymowy przedstawionej sceny struktura np. kolana lub torsu nie ma żadnego znaczenia, a jednak artysta zadał sobie trud przestudiowania tych szczegółów. Plastyczne widzenie przedmiotu pojawia się jako czynnik niezależny od treści i sposobów jej wyrażenia, które dotychczas przykuwały całą uwagę artysty.
Dalszy rozwój rzeźby akadyjskiej ilustruje fragment steli znaleziony w Lagasz. Można sądzić, że płaskorzeźba ta jest nieco młodsza od pomników Sargona. Widzimy tu w dalszym ciągu podział pasowy, a i tematyka jest tradycyjna. Stela miała na celu upamiętnienie zwycięstwa. Jeden rzut oka wystarcza jednak, aby się przekonać, jak daleko artysta odszedł od sumeryjskich pierwowzorów. Nie próbował przedstawić całej potęgi armii akadyjskiej ani rozmiarów klęski wroga. Zamiast tego pokazał zaledwie kilka postaci, które tylko symbolizują opisywane wydarzenia. W najlepiej zachowanym pasie środkowym widzimy wojownika strzelającego z łuku, postać powalonego wroga oraz innego żołnierza, który siekierą ucina głowę przeciwnika (ii. 32). U góry znów zaledwie kilka postaci symbolizuje pochód żołnierzy, u dołu władca jedzie na rydwanie. Ponieważ te części reliefu są
141
140
tylko fragmentarycznie zachowane, wróćmy do sceny środkowej. Zawierała ona niewątpliwie jeszcze kilka postaci, może dwie lub trzy, co nie zmienia faktu, że bitwa została przedstawiona tylko symbolicznie za pomocą wybranych momentów toczącej się akcji. Postaci rozmieszczone są luźno, co dało artyście możność oddania ich ruchu. Istotnie, każda jest w innej pozie. Nie sądźmy jednak, że to rodzaj studium z natury. Tak jak na steli Sar-gona, obserwacja ciała ludzkiego nie przeszkadza wcale konwencji gestu. Zwróćmy uwagę, że leżący nieprzyjaciel podnosi błagalnie rękę, mimo że stojący nad nim Akadyjczyk strzela właśnie z łuku, mierząc prosto przed siebie. Te dwie postaci nie są połączone wspólną akcją. Każda symbolizuje co innego: łucznik całą armię akadyjską, leżący — pokonanych przeciwników proszących o litość. Następna para postaci to bynajmniej nie równoczesny epizod bitwy. Człowiek z rozłożonymi bezradnie rękami, którego Akadyjczyk chwycił za brodę, zadzierając mu głowę do góry, aby tym łatwiej rozciąć gardło siekierą, jest nagi i bezbronny. Rzecz dzieje się już po bitwie, scena symbolizuje egzekucję jeńców. Taki „film" wydarzeń nie jest nowością, widzieliśmy podobny sposób opowiadania na „Sztandarze z Ur". Tym, co wyróżnia rzeźbę akadyjską od sumeryjskiej jest przede wszystkim ograniczenie do minimum występujących postaci, które nie są już stłoczone i podobne do siebie, oraz studium budowy ciała ludzkiego i ruchu, obce sztuce dawniejszej.
Najwyższy poziom osiąga sztuka akadyjską za panowania Naramsina. Władca ten wznosił na granicach państwa pomniki, które miały przypominać jego triumfy. Z Dijarbekir przy dzisiejszej granicy
syryjsko-tureckiej pochodzi fragment jego steli zwycięstwa, a na skale Darband-i-Gawr w perskim Lurystanie wykuto relief dla upamiętnienia jego wyprawy przeciw górskiemu plemieniu Lulubi. W jednym z głównych miast Akadu — Sippar — znajdowała się stela, która podejmuje ten sam motyw zwycięstwa nad góralami, w nieporównanie jednak doskonalszej formie. Wspomniany już król Elamu, Szutruk-nahhunte, zabrał ją stamtąd do Su-zy. Choć można sądzić, że Elamita miał na celu przywłaszczenie sobie wraz z przedmiotem magicznej siły zawartej w pomniku zwycięskiego władcy, a nie kierował się względami estetycznymi, przyznać trzeba, że umiał dobierać najpiękniejsze dzieła dawnych królów. Posłuchajmy, jak sam mówi o swojej zdobyczy:
,,Ja jestem Szutruk-nahhunte, syn Halludusz-In-szuszinaka, ukochany sługa boga Inszuszinaka, król Anzan i Suzy, który powiększył swoje państwo, opiekun Elamu, władca Elamu. Gdy Inszuszinak dał mi rozkaz, podbiłem Sippar. Stelę Naramsina w ręce dostałem. Zabrałem ją i do Elamu przywiozłem. Ustawiłem ją w darze dla Inszuszinaka, mego boga."
Nie możemy, niestety, przytoczyć oryginalnego napisu Naramsina, ponieważ zachował się bardzo fragmentarycznie, wiadomo jednak, że stela przedstawiała również zwycięstwo nad plemieniem Lulubi.
Tendencje, które już wcześniej dały o sobie ^nać w płaskorzeźbie akadyjskiej, zostały w pełni zrealizowane na tym stożkowatym bloku różowego
142
143
piaskowca ponad dwumetrowej wysokości (ii. 33). Tu po raz pierwszy artysta zerwał ze starożytną zasadą przedstawiania kolejnych wydarzeń w układzie pasowym. Stoimy wobec jednolitej kompozycji, która przedstawia jeden tylko moment akcji. Rzeźbiarz nie starał się nawiązać do poprzednich wydarzeń ani przypomnieć skutków zwycięstwa. Pokazał jedynie kulminacyjną scenę bitwy tak, aby nie było wątpliwości, kto jest zwycięzcą. Przedstawił również elementy pejzażu, co stanowi wielką nowość.
Realistyczne cechy reliefu nie przeszkadzają bynajmniej charakterystycznej dla sztuki Akadu zasadzie „część zamiast całości". Akcja toczy się w górach. Pokazuje to jeden tylko schematyczny wierzchołek w kształcie głowy cukru. Góry mają być pokryte lasem, widzimy więc jedno drzewo. Armię akadyjską przedstawia kilku tylko wojowników, którzy posuwają się w dwóch szeregach ku górze. Wyżej kroczy sam Naramsin, prawie dwukrotnie wyższy od swoich żołnierzy. Niektórzy z wrogów leżą martwi na ziemi w konwulsyjnych pozach, inni spadają w przepaść głową w dół. Przed zwycięskim królem klęczy śmiertelnie ranny nieprzyjaciel, który usiłuje wyciągnąć oszczep tkwiący mu w gardle. Ci, którzy jeszcze żyją, wyciągają ręce w błagalnym geście. Boska opieka nad zwycięzcą zaznaczona jest dyskretnie przez dwie gwiazdy u góry płaskorzeźby. Rola króla akadyjskiego jest bowiem całkiem inna niż władców sumeryjskich. Eannatum był wprawdzie wodzem swoich żołnierzy, ale jednocześnie sługą boga, który daje mu zwycięstwo i figuruje na steli jako główna postać. Naramsin sam jest bogiem. Nie dość, że jest znacznie wyższy od żołnierzy, nosi jeszcze na gło-
144
39. Wejście i fragment wnętrza grobowca królewskiego III dynastii w Ur. Około 2100—około 2000 r. p.n.e.
47. Składanie ofiar. Fragment malowidła ściennego z pałacu w Mari. Koniec III tysiąclecia p.n.e.
wie tiarę z rogami — atrybut przysługujący tylko bóstwu. Ten nowy sposób pojmowania władzy królewskiej zadecyduje o całym dalszym rozwoju politycznej organizacji Bliskiego Wschodu.
Porównując stele Naramsina i Eannatuma (por. ii. 23) możemy też zauważyć, że strój i broń Aka-dów różnią się całkowicie od wojskowego wyposażenia Sumerów.. W przeciwieństwie do ciężkozbrojnej sumeryjskiej falangi, jaką widzieliśmy na „Steli sępów", Akadowie są uzbrojeni lekko i walczą w luźnym szyku. Odziani w krótkie spódniczki, nie używają tarczy, a główną ich bronią jest łuk i oszczep, przeznaczone do walki na odległość. W starciu wręcz służy im lekka siekierka.
Typowa dla Akadów skłonność do luźnej, pełnej wolnych miejsc kompozycji oraz zaznaczania akcji za pomocą nielicznych postaci i szczegółów łączy się tu z niemniej charakterystycznym studium ruchu. Trzeba wprawdzie przyznać, że król i jego żołnierze zachowują tę samą pozę, ale za to każdy z pokonanych wygląda inaczej. Zwróćmy zwłaszcza uwagę na dwa splecione ciała pod stopą Naramsina. Artysta znajduje tu wyraźną przyjemność w trudnym zadaniu technicznym, które do wyrażenia treści nie było wcale konieczne. Co jednak najważniejsze i najnowsze w tej płaskorzeźbie, to zerwanie ze sztywnym układem pasowym. Kompozycja steli dostosowana jest ściśle do jej kształtu, ale nie opiera się na prostej symetrii. Zauważmy, że gdyby szeregi wstępujących wojowników ustawić poziomo, dolna część reliefu byłaby nieznośnie ciężka w zestawieniu z górną. Ukośne linie kompozycji nadały jej niepowtarzalną harmonią i równowagę. Mamy tu do czynienia z jednym z najdoskonalszych osiągnięć sztuki Mezopotamii.
145
10 — Sztuka Mezopotamii
Przyjrzyjmy się raz jeszcze obu płaskorzeźbom, z których każda jest najwybitniejszym dziełem tego gatunku w swojej epoce. Stela Naramsina jest dowodem wyzwolenia z naśladownictwa przeszłości. Analityczna kompozycja sumeryjska w uporządkowanych pasach kładła nacisk na historyczną kolejność opisywanych wydarzeń. Armia Sumerów przedstawiona została jako zwarty masywny blok miażdżący wroga. Artysta akadyjski natomiast zarysował tylko swój temat, przedstawił go syntetycznie, przekładając kulminacyjny moment akcji nad szczegółowe opowiadanie. Kilka lekkich postaci wystarczyło do spełnienia tego zamiaru, pojawia się tu bowiem ruch jako czynnik rządzący kompozycją i zastępujący ciężar bezwładnej bryły. Rzeźbiarz ,,Stelł sępów" znalazł wspaniały wyraz statycznej równowagi, podczas gdy artysta Naramsina odkrył równowagę dynamiczną, której prawa są całkiem inne.
Nowe środki plastycznego wyrazu przekształciły gruntownie także tę skromną, lecz ważną dziedzinę sztuki, jaką było rytownictwo pieczęci. Od pojawienia się Sumerów aż po kres dziejów starożytnej Mezopotamii rzeźbione w twardym kamieniu pieczęcie w kształcie walca należą do przedmiotów powszechnie używanych i bardzo charakterystycznych dla kultury Międzyrzecza. Ich cylindryczna forma tłumaczy się równie długowiecznym używaniem gliny jako materiału pisarskiego. Tocząc walec po powierzchni tabliczki można było otrzymać odcisk, który pełnił rolę podpisu. Sama pieczęć, którą właściciel stale nosił przy sobie, pełniła również funkcję amuletu. Łatwo więc zrozumieć, jak wielką wagę przywiązywano wówczas do tych drobnych przedmiotów.
W najstarszych okresach nadzwyczaj precyzyjne miniaturowe płaskorzeźby na pieczęciach przedstawiały zwierzęta, a także sceny bitew, polowań, uroczystości religijnych. Są też głównym źródłem ikonograficznym do dziejów Mezopotamii. Wcześnie pojawił się łatwy do powtarzania schemat ustawionych symetrycznie postaci, jakby odbitych w lustrze. Jest to tzw. ^kompozycja heraldyczna, sprowadzona z czasem do form tak uproszczonych. że aż nieczytelnych. Dramatyczne zacięcie artystów okresu akadyjskiego wprowadziło natomiast do gliptyki całe opowiadania, często oparte niewątpliwie na utworach literackich. Bardzo liczne pieczęcie wyobrażają przygody Gilgamesza i inne sceny mitologiczne, ale najciekawsza chyba jest pieczęć ilustrująca historię Etany, króla, który dosiadł orła, aby wzbić się do nieba (ii. 34). Trudno objaśnić znaczenie wszystkich postaci i symboli, które otaczają tego poprzednika Ikara, równie jak on niefortunnego w swym przedsięwzięciu. Artysta swobodnie komponuje powierzchnię cylindra, z wyczuciem rytmu i dramatyzmu sceny. Odrzuca całą sztywność heraldycznych układów. Pokrewieństwo stylowe ze stelą Naramsina jest tu całkiem wyraźne.
Pełna rzeźba w kamieniu osiągnęła w okresie akadyjskim również bardzo wysoki poziom. Niestety, zachowało się tylko kilka fragmentów, ale już na tej skromnej podstawie można bez obawy przesady mówić o wybitnym kunszcie Akadów w tej dziedzinie. Spójrzmy na fragment diorytowego posągu t króla Manisztusu, wywiezionego do Suzy przez znanego nam Szutruk-nahhunte (ii. 35). To właśnie dzięki jego inskrypcji, która podejmuje prawie dosłownie tekst wykuty przez elamickiego
146
147
władcę na steli Naramsina, dowiadujemy się, kogo posąg przedstawia. Zachowała się tylko część dolna, z długą do ziemi szatą. Cylindryczną formę posągu urozmaica z lekka ukośny skraj płaszcza, zdobiony precyzyjnie wyrzeźbionymi frędzelkami. Przede wszystkim jednak zwraca uwagę rysunek fałd, których subtelny rytm oddaje miękkość materii i ożywia nieruchomą bryłę.
Techniczna doskonałość obróbki twardego kamienia i dążenie do pokazania żywego ciała pod materią znajdują naśladowców w następnej epoce, w czasach tzw. renesansu sumeryjskiego. Jednakże byłoby nieostrożnie mówić, że Akadowie nauczyli Sumerów nowego stylu rzeźby. Niewątpliwie ciężkie spódnice starosumeryjskie stanowią martwą bryłę w porównaniu z późniejszymi strojami, które pokazują budowę ciała ludzkiego. Pewne jest również, że studium anatomii i delikatne wykończenie powierzchni najtwardszych gatunków kamienia jest nowością epoki akadyjskiej. Musimy jednak pamiętać, że poddani królów akadyjskich byli w większości Sumerami i że artyści, których pozycja społeczna była w Mezopotamii zawsze bardzo skromna, należeli raczej do ludności podbitej aniżeli do wojowniczych Akadów, którzy nie dysponowali własną tradycją artystyczną. Podobne sytuacje powtarzały się jeszcze wielokrotnie w historii i wielokrotnie usiłowano doszukać się w nich narodowych elementów stylu, zupełnie tak, jakby istniały ponadczasowe style narodowe. Tymczasem w rzeczywistości decydowały warunki historyczne i tendencje artystyczne danej epoki. Za czasów dynastii akadyjskiej artyści stanęli przed nowymi zadaniami, jakie im narzuciła ówczesna koncepcja władzy królewskiej, odmienna od poprzedniej, doj-
rżeli też nowe problemy artystyczne, dla których poszukiwali rozwiązań. Ilekroć więc mówimy, że Akadowie wprowadzili coś nowego bądź też, że Sumerowie czegoś się od nich nauczyli, pamiętajmy, że to tylko skrót myślowy. W rzeczywistości narodowość nie miała tu większego znaczenia.
Nie sposób mówić o sztuce czasów akadyjskich, nie wspominając o wspaniałej głowie z brązu, znalezionej w Niniwie (ii. 36). Ten znakomity portret władcy, zapewne najwybitniejsze dzieło rzeźby me-zopotamskiej, czekały dziwne koleje losu zarówno w starożytności, jak i we współczesnej nauce. Głowę, która stanowiła część posągu z innego materiału (zapewne z drewna), odkryto w ruinach świątyni Isztar, zbudowanej przez Assurbanipala w VII w. p.n.e., w asyryjskiej stolicy. Jakimi drogami dostała się ona w ręce króla Asyrii około półtora tysiąca lat po swym powstaniu? Możliwe, że Asyryjczycy znaleźli ją w Suzie pośród trofeów Szutruk-nahhunte, ale możliwe jest również, że nigdy nie opuściła Niniwy, wiemy bowiem, że Ma-nisztusu zbudował w tym mieście świątynię, gdzie mógł stać posąg jednego z królów Akadu.
Po odkryciu przez archeologów, portret zwrócił naturalnie uwagę i został uznany za arcydzieło sztuki akadyjskiej. W roku 1933 brytyjski archeolog M. E. L. Mallowan poświęcił temu zabytkowi precyzyjne studium, potwierdzając ponad wszelką wątpliwość jego pochodzenie z czasów dynastii akadyjskiej. Jednocześnie uczony wysunął ostrożne przypuszczenie, że głowa mogłaby ewentualnie wyobrażać wielkiego Sargona, założyciela tej dynastii. Inni badacze przyjęli tę hipotezę jako bardzo prawdopodobną, pozostawiając jednak znak zapytania przy imieniu Sargona. Z upływem czasu zapo-
148
149
minano coraz bardziej o tej wątpliwości, przyjmując hipotezę za pewnik. W wyrazie twarzy odszukano bezwzględny, okrutny, a nawet cyniczny charakter władcy, który upokorzył swego pokonanego przeciwnika, zamykając go w klatce. Powstały nawet wiersze wyrażające zachwyt nad portretem; poeta nie miał już, oczywiście, wątpliwości, kogo podziwia.
Dopiero w roku 1959 francuska badaczka M. Th. Barrelet podjęła głębszą analizę stylistyczną i ikonograficzną tej rzeźby. Okazało się wtedy, że rysy portretu mogą przypominać zachowaną na kilku płaskorzeźbach twarz Naramsina. Styl rzeźby również o wiele lepiej pasuje do czasów tego monarchy, kiedy sztuka akadyjska osiągnęła swój najwyższy poziom rozwoju, aniżeli do szukającej jeszcze swej drogi artystycznej epoki Sargona. Pewności nie mamy w dalszym ciągu; znak zapytania pozostaje, ale już przy innym imieniu.
Każdy przyzna, że głowa z Niniwy zasługuje w pełni na zainteresowanie, jakie wzbudziła. Przede wszystkim po raz pierwszy spotykamy tu prawdziwy portret, a nie konwencjonalny, wizerunek. Pełne mięsiste usta wygięte w lekkim grymasie, wystające kości policzkowe, z lekka zgarbiony nos — to wszystko cechy indywidualne, zaobserwowane z natury. Jednocześnie jednak artysta wykorzystał tradycje syntetycznego modelunku, zarysowując śmiało schodzące się łuki brwi czy kształtując w sposób wprawdzie konwencjonalny, lecz sugestywny włosy i zarost. Brodę tworzą jakby dwa piętra długich, skręconych loków. Górna część składa się z kilku rzędów krótszych pukli, które podkreślają zarys twarzy, dolna — z dłuższych i grubszych loków rozdzielonych na dwie strony — opada na pierś.
Delikatnie wymodelowane pasemka włosów okalają usta. Takie kształtowanie zarostu jest typowe również dla innych rzeźb akadyjskich, nigdzie jednak nie znajdziemy tak precyzyjnie wypracowanego rnodelunku.
Włosy ściągnięte są przepaską, spod której wysuwają się płaskie, zaokrąglone pukle na czole, a wyżej kunsztownie splecione i ułożone w wałek. Z tyłu miękki węzeł włosów opada na kark. Fryzura ta przypomina starosumeryjski złoty hełm Meskalamduga, znaleziony w królewskich grobach w Ur, jest jednak mniej schematyczna. Akadowie przejęli tradycyjne królewskie uczesanie, ale nosili przy tym starannie trefione brody, których Sumerowie zasadniczo nie zapuszczali. Mimo uszkodzeń (brakuje przede wszystkim oczu, które były inkrustowane i bardziej jeszcze ożywiały twarz króla), głowa z Niniwy uderza doskonałością. Ostra i wnikliwa obserwacja została tu bowiem uogólniona z rzadkira mistrzostwem.
Renesans sumeryjski
Zwycięstwo Naramsina, uwiecznione na słynnej steli, nie przyniosło trwałych rezultatów. Wojownicze plemiona górali, zamieszkujące dzisiejszy Kurdystan, nie ustawały w próbach wdarcia się do kraju bogatych sąsiadów. Już za panowania Szar-kaliszarri, następcy Naramsina, najeźdźcy, znani jako Gutowie, znajdują się w północnej Babilonii. Wkrótce cały kraj będzie w ich rękach. Barbarzyńscy przybysze zdobywają miasta, niszczą świątynie, rabują nagromadzone przez wieki bogactwa.
150
151
Współczesnym wydaje się, że klęska cywilizacji jest ostateczna: bogowie opuścili swój lud.
Tak zwane treny nad upadkiem Ur opisują, jak opiekun miasta, bóg księżyca, Nanna, zwraca się do swego ojca Enlila z prośbą o łaskę dla swego miasta. Enlil odpowiada synowi:
,,Wyroku zgromadzenia nie można odwrócić. Słowo Enlila nie zna odwołania. Przyznano Ur królestwo, lecz nie przyznano
wiecznego panowania. Od dawnych dni, kiedy założono kraj, do dzisiaj, kiedy ludzie się rozmnożyli, któż widział panowanie królestwa, które byłoby
wieczne?
Królestwo Ur, jego panowanie, są podcięte, jesteś w żałobie.
O, mój Nanno, zrzuć żałobę, odejdź ze swego
miasta!"
Długi poemat, którego fragment przytaczamy, daje wyraz rozpaczy i rezygnacji ciemiężonej ludności, ale w końcu, jak tyle razy w historii, zwyciężeni ujarzmili dzikiego zwrycięz€^. Królowie Gu-tów przejęli tradycje akadyjskie, przybrali tytuł „królów czterech stron świata", zaczęli używać języka akadyjskiego i składać ofiary w dawnych świątyniach.
W kraju Sumerów obca władza nie sięgała zresztą daleko. Miejscowi ensi, formalnie zależni od Gu-tów, mieli jednak wiele swobody działania. Jeden z nich, Gudea z Lagasz, utrzymywał nawet kontakty handlowe z dalekimi krajami, takimi jak Anatolia, skąd sprowadzał drewno, Meluhha (Oman?), skąd otrzymywał porfir i marmur, Elam,
który dostarczał metali. Działalność Gudei w dziedzinie sztuki dała początek okresowi renesansu su-meryjskiego w kulturze Mezopotamii. Inne miasta sumeryjskie, np. zniszczone przez Gutów Uruk, były jednak mniej szczęśliwe. Właśnie władca Uruk, Utuhengal, zbuntował się wreszcie, pobił najeźdźców i przejął z kolei panowanie nad „czterema stronami świata". O Gutach więcej nie usłyszymy: już przedtem zasymilowani, po klęsce zniknęli ze sceny.
Dominacja Uruk trwała wprawdzie tylko kilka lat, ale zadecydowała o przywróceniu rodzimej władzy w kraju Sumerów. Następuje okres pokojowego rozkwitu zjednoczonej Mezopotamii.
Renesans sumeryjski nawiązuje do dawnych tradycji, władcy z ogromnym pietyzmem podejmują dawną literaturę, odnawiają starożytne kulty, odbudowują i restaurują podupadłe świątynie. Dobitny tego przykład odnajdujemy w działalności Gudei, dla którego budowa świątyń, sądząc z jego inskrypcji, była najważniejszym zadaniem. W ten sposób rozumieli swoją misję królowie III dynastii Ur, jednoczący w swym ręku cały kraj.
Najwspanialszą budowlą tych czasów i jednocześnie najlepiej zachowanym pomnikiem architektury mezopotamskiej jest ziggurat w Ur (ii. 38), wzniesiony dla boga księżyca, Nanny, przez Urnammu — założyciela III dynastii. Ten rodzaj świątyni, który stanie się typowym pomnikiem następnych dwu tysiącleci, ukształtował się właśnie wówczas. Urnammu wybudował zigguraty w wielu ważniejszych miastach swego królestwa. Budowla w Ur, wzniesiona na planie prostokąta, a nie kwadratu, nie była spośród nich najbardziej typowa. Zachowała się jednakże najlepiej, a wykopaliska
152
153
11. Ziggurat. w Ur (a — sanktuarium, b — tarasy, c — brama, d — rampy). Około 2100 r. p.n.e.
Wooleya pozwoliły na dosyć dokładną jej rekonstrukcje (rys. 11).
Ziggurat stał pośrodku obszernego podwórza, przy którym znajdowała się świątynia poświęcona bogini Ningal, a obok pałac kapłański oraz magazyny. Wszystkie te budynki stanowiły zwarty kompleks o powierzchni 8 ha, otoczony podwójnym murem. Sam pomysł nie był nowy. Urnammu nawiązał do dawnej tradycji. Jak pamiętamy, „białą świątynię" w Uruk zbudowano na sztucznym wzgórzu, aby w ten sposób zbliżyć się do bóstwa (por. s 102—103); teraz dla tej samej idei znaleziono formę architektoniczną. Chociaż materiał budowlany był, jak wiemy, raczej niewdzięczny, osiągnięcie budowniczych z Ur porównać można, i to bez taryfy ulgowej ze względu na odległe czasy, do doskonałego w swej formie kanonu greckiej świątyni. e, Ziggurat — to budowla składająca się z kilku tarasów ustawionych schodkowe jeden nad drugim.
Taka definicja niewiele nam jednak wyjaśnia. Jeśli opiszemy w jednym zdaniu formę Partenonu, nasza definicja pasować będzie równie dobrze do stodoły. To wszystko, co decyduje o doskonałości formy budynku, o wiele trudniej wyrazić.
Najniższe piętro zigguratu w Ur — to prostokątny masyw o wymiarach 62,5X43 m, którego narożniki kierują się ku czterem stronom świata. Wnę-~ trze wypełnia suszona cegła, ułożona w pionowych warstwach dookoła rdzenia, który jest być może starszym zigguratem. Aby doń dotrzeć, trzeba by zniszczyć ziggurat Urnammu, a to byłaby zbyt wysoka cena uzyskanych informacji. Na zewnątrz gruba na 2,5 m warstwa palonej cegły, łączonej za pomocą asfaltu, zapewniła przetrwanie budowli do naszych czasów. Wiele cegieł nosi stempel króla; kładziono je zawsze w ten sposób, aby napis nie był widoczny. Podobnie jak depozyty fundacyjne, ukryte w rogach budynku, napisy nie są przeznaczone dla ludzi, lecz dla bóstwa.
Ściany dolnej platformy mogłyby sprawiać przytłaczające i monotonne wrażenie, nawet pomimo typowych dla wszystkich budowli Międzyrzecza regularnie rozmieszczonych nisz i filarów. Budowniczowie potrafili przewidzieć z góry efekt optyczny ogromnej masy zigguratu i wprowadzili pewne subtelne odchylenia, uchwytne tylko przy dokładnych pomiarach, które wystarczały jednak, aby nadać wielkiej budowli kształt harmonijny i lekki. Potrzebny był w tym celu efekt ,,dośrodkowy", scalający bryłę. W przeciwnym razie mogłoby się wydawać, że ziggurat rozsypie się pod własnym ciężarem. Narożne filary, są. zatem znacznie szersze od pozostałych i jak gdyby spinają boki budynku. Nie koniec jednak na tym. Nachylenie
155
154
ścian pod niewielkim kątem, konieczne ze względów statycznych, jest podkreślone przez niezauważalną wypukłość uzyskaną w ten sposób, że środkowe filary wysunięto o pół metra do przodu w stosunku do filarów skrajnych. Tymi samymi względami kierowali się Grecy przy modelowaniu kolumn, a późniejsze o półtora tysiąca lat słynne krzywizny Partenonu odgrywały również podobną rolę. Trzeba przy tym pamiętać, że marmur bez porównania łatwiej poddaje się precyzyjnym zabiegom architektonicznym niż cegła.
Na dolnej platformie, która wznosi się 11 m nad poziomem podwórza, znajdowały się — jedna na drugiej — dwie następne, całkiem podobne, lecz mniejsze. Całość wieńczyła mała świątynia, o której jeszcze będzie mowa. Wysokość zigguratu wynosiła ok. 20 m.
System schodów prowadzących na górę był również gruntownie przemyślany przez budowniczych. Pośrodku północno-wschodniej, frontowej ściany zigguratu dostawiono prostopadle długą rampę ze stopniami. Po prawej i lewej stronie biegną wzdłuż muru dwie inne rampy, wsparte w miejscu spotkania z głównymi schodami o dwa potężne bastiony. Oczywiście, środkowe schody całkiem by wystarczyły dla celów praktycznych. Boczne stanowią jakby wektory wskazujące kierunek świątyni na szczycie i równoważą poziome linie budowli. W miejscu gdzie spotykają się wszystkie trzy rampy (na planie rysują one kształt litery T) stała czteroprzelotowa brama, spod której prowadziły schody na podest w połowie wysokości między pierwszym a drugim tarasem. Przyczyną tej komplikacji były znowu względy kompozycyjne: gdyby schody prowadzące na drugie piętro zaczynały się na po-
ziomie pierwszego tarasu, druga kondygnacja musiałaby być z konieczności znacznie węższa i dla widza stojącego u stóp. zigguratu prawie całkiem ukryta. Dzięki zastosowaniu przejściowego podestu, schody mogły być niższe i budowniczowie byli w stanie odpowiednio poszerzyć wymiary drugiego piętra. Z obu stron podestu stopnie prowadziły w dół na pierwszy taras, na który można było zatem dotrzeć tylko pośrednio.
Szerokość poszczególnych pięter przekraczała znacznie ich wysokość. Cała budowla nie była mimo to bynajmniej płaska i przysadzista, jak mogłyby sugerować jej wymiary. Temu nieprzyjemnemu wrażeniu zapobiegały ukośne płaszczyzny, które nadawały kształt całej bryle: pochyłe ściany, boczne schody na pierwsze piętro oraz stopnie z tarasu na podest.,/Jak łatwo zauważyć na rysunku, linie te, choć nie zbiegały się, kierowały jednak oko ku górze, gdzie znajdował się element najważniejszy — sanktuarium.
Warto tu zwrócić uwagę na dwie ważne sprawy. Po pierwsze —\ ziggurat został zbudowany z myślą o widoku z j~ecfnej tylko strony: od frontu. Z innych stron budynki pomocnicze oraz mury świętego okręgu sprawiały, że był on mało widoczny. Po drugie — widok budowli nie stosuje się do praw perspektywy zbieżnej. Prawa te odkryto wprawdzie wiele wieków później, ale nie musiało to przeszkadzać w intuicyjnym ich zastosowaniu; wszak np. mezopotamska matematyka stosowała empirycznie twierdzenia sformułowane znacznie później przez Greków. Arcydzieło architektury, jakim jest ziggurat w Ur, uświadamia nam ważny fakt: perspektywa zbieżna nie jest ani jedynym, ani koniecznym sposobem kształtowania formy.
157
156
Ziggurat Urnammu służył kultowi co najmniej kilkanaście wieków. Stale odnawiany i naprawiany, nie zmienił jednak zasadniczo wyglądu aż do czasów Nabonida, ostatniego władcy niepodległej Mezopotamii. Wyższe piętra zostały wówczas gruntownie przebudowane. Zamiast dwóch obszernych tarasów znajdujemy pięć tak wąskich, że właściwie mieściły tylko schody okrężne wiodące do świątyni na szczycie, również gruntownie przerobionej i pokrytej przy okazji niebieską glazurowaną cegłą. Budowla zmieniła wtedy całkowicie swój charakter. Ze sztucznej góry — być może obsadzonej drzewami, na co zdaje się wskazywać wewnętrzny drenaż najniższej platformy — powstała wieża.
Co skłaniało mieszkańców Mezopotamii do wznoszenia tych glinianych kolosów, które służyły za podstawę małej świątyńce? Wiemy w każdym razie na pewno, jakie mogło być na ten temat zdanie cudzoziemców. Dla autora biblijnego ziggurat w Babilonie, czyli Wieża Babel (por. s. 266—268), stał się symbolem nierozumnej pychy, która stawia sobie cele niemożliwe do osiągnięcia dla człowieka: „Nuże, chodźcie, wyrabiajmy cegłę i wypalmy ją w ogniu. A gdy już mieli cegłę zamiast kamieni i smołę zamiast zaprawy murarskiej, rzekli: chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba" (Genesis, 11,3).
Istotnie, mamy prawo przypuszczać, że budowniczym zigguratu przyświecała myśl zbliżenia się do bóstwa, na pewno jednak nie mieli zamiarów świętokradczych. Wierzyli, że w świątyni na szczycie, wyniesionej wysoko ponad płaską dolinę Mezopotamii, łatwiej nawiązać kontakt z bogiem; po schodach zigguratu kapłani wspinali się na to spotkanie.
Przypomnijmy sobie jeszcze jeden obraz biblijny, wyjęty ze snu Jakuba: „We śnie ujrzał drabinę opartą na ziemi, sięgającą swym wierzchołkiem nieba, oraz aniołów bożych, którzy wchodzili po niej w górę i schodzili na dół" (Genesis, 28, 12).
Późniejsze świadectwa pisarzy greckich nie są
zgodne. Najbliższa prawdy jest chyba najstarsza
wersja, Herodota, który mówi, że w świątyni na
szczycie odbywały się zaślubiny boga z kapłanką.
Dlatego najważniejszymi przedmiotami miały być
tam łoże i stół. Otóż w świątyniach wczesnosume-
ryjskich („biała świątynia" w Uruk, świątynie Eridu i inne) znajdujemy zawsze rodzaj stołu ofiar-
nego oraz podest, co może odpowiadać opisowi He-
rodota. (Można zatem przypuścić, że sanktuarium
na wierzchołku zigguratu to nic innego, jak właśnie
opisane w tekstach klinowych gigunu — miejsce
zaślubin boga.
{Stosunek do bóstwa zmienia się w tej epoce za
sadniczo. Przepaść między bogiem a człowiekiem,
odczuwana tak silnie w dawniejszych czasach, teraz
przestaje istnieć. Sumerowie chcą spotykać swoich
bogów. Najsilniejszym wyrazem tej tendencji jest
właśnie ziggurat, ale również inne świątynie budo
wane były tak, aby dopuścić wiernych przed oblicze boskie. Pamiętamy, że wcześniejsze budowle
kultowe stosowały plan na „osi łamanej" (por.
s. 107). Teraz pojawia się symetria (rys. 12, I). Wejście świątyni, podwórze, przedsionek poprzeczne sanktuarium i wreszcie posąg bóstwa znajdują
się na jednej linii. Każdy, kto wchodził do świątyni, kierował się wprost ku bogu. Umieszczenie po
sągu bóstwa pośrodku dłuższego boku celli jest nowością w stosunku do architektury starosumeryj-
159
158
12. Świątynia Szusina i pałac w Esznunnie: I — świątynia, II — pałac, III — skrzydło dobudowane później (a — cella, b -— podwórza, c — wejścia, d — wielka sala, e — sala tronowa, / — sala audiencjonalna, g — przedsionek). Około 2030 r. p.n.e.
skiej, nie wiemy jednak czy ten układ nie został już wprowadzony w czasach akadyjskich, nie znamy bowiem świątyń z tej epoki. Szeroka cella będzie typowa również dla późniejszych świątyń mezopotamskich. :
Sumerowie przejęli od Akadów również ideę ubóstwienia króla. Tak np. prowincjonalny władca Esznunny zbudował przy pałacu świątynię poświęconą kultowi swego zwierzchnika, króla Szusina z Ur. Plan tego budynku naśladuje świątynie bogów (rys. 12, II). Następny władca Esznunny posunął się jeszcze dalej. Dobudował mianowicie do pałacu skrzydło, będące dokładną kopią świątyni Szusina, przeznaczając na salę audiencjonalna po-
mieszczenie odpowiadające celli (rys. 12, III). Różnica między królem a bogiem zaciera się więc całkowicie. Każdy, kto był dopuszczony przed oblicze władcy, wchodził do jego siedziby jak do świątyni i znajdował tron w miejscu, gdzie przywykł widzieć posąg boga.
Symetryczny układ pomieszczeń w świątyni i pałacu w Esznunnie jest niewątpliwie dziedzictwem myśli architektonicznej epoki akadyjskiej. Rezydencja Urnammu w Ur wykazuje również jednolity plan, grupujący pokoje wokół kilku podwórzy. Jedyne wejście prowadziło przez szereg wąskich przedsionków.
Jest rzeczą zrozumiałą, że ubóstwiony już za życia władca odbierał cześć religijną również po śmierci. Wyraźnym tego świadectwem są groby królów III dynastii w Ur. Znajdujemy tam nie tylko podziemne, sklepione grobowce (ii. 39), ale także wzniesione nad nimi konstrukcje w formie domów mieszkalnych. Interpretacja tych znalezisk nie jest jednoznaczna. Ich odkrywca Woolley stwierdził, że groby są puste, w przeciwieństwie do tak bogato wyposażonych wcześniejszych grobowców królewskich (por. s. 126), mimo że wejścia były starannie zasypane i nie stwierdzono żadnych śladów późniejszego włamania. Woolley wywnioskował stąd, że groby okradzione już w czasie budowy. Ostatnio Anton Moortgat wysunął całkiem odmienną interpretację rytuału pogrzebowego. Według tego uczonego, po wzniesieniu budowli nad grobowcami przeniesiono do nich zwłoki wraz z całym wyposażeniem, a pierwotne groby po opróżnieniu zasypano. Dla ówczesnych Sumerów zmarli królowie zamieszkiwali przeznaczone dla nich pałace, podobnie jak bogowie zamieszkiwali swoje świątynie.
11 — Sztuka Mezopotamii
161
160
Według Moortgata kult pośmiertny władców z Ur wiązał się z rytuałem zaślubin króla, który uosabiał Dumuzi, z kapłanką, która zastępowała Inannę. Tylko w tej epoce znajdujemy dowody kultu zmarłych władców w postaci monumentalnej architektury grobowej. W innych okresach dziejów Mezopotamii grobowce były na ogół proste, nawet przepych rytuałów wcześniejszych władców Ur obywał się bez pomników. Gdyby kult zmarłych królów wynikał z wiary, że władca uoąabiał boga Dumuzi, dawcę życia, byłby to kult religijny, a nie pogrzebowy, chodziło o zapewnienie płodności i urodzaju na ziemi, a nie o przyszłe losy zmarłego.
Ten stan rzeczy kontrastuje z obyczajami starożytnego Egiptu, gdzie wszystko, co miało związek ze śmiercią, nabierało pierwszorzędnego znaczenia. Kult zmarłych był tam regułą, nie zaś wyjątkiem, a budownictwo grobowe stanowiło zasadniczą część egipskiej architektury.
Architektura renesansu sumeryjskiego, mimo że niezbyt oryginalna, wyraża w głębszej swej treści nowe pojęcia. Zarówno misterium boskich zaślubin, któremu być może służyły zigguraty, jak pałace żywych i zmarłych królów świadczą o tym, że przepaść między bóstwem a człowiekiem już w tym czasie nie istnieje: bogowie stają się bardziej przystępni, królowie natomiast odbierają cześć boską.
Gudea, który około dwudziestu lat rządził miastem Lagasz, nie miał z pewnością pretensji do bo-skości. Tacy jak on ensi byli w każdym mieście su-meryjskim. Gudea postawił sobie za cel życia odbudowanie świątyń Lagasz. W tej działalności również nie był odosobniony, ale rozmach i geniusz organizacyjny, jeśli nie artystyczny (trudno powiedzieć czy sam był projektantem, czy tylko umiał
dobierać współpracowników) sprawiły, że imię tego bynajmniej nie potężnego władcy stało się symbolem cywilizacji sumeryjskiej. Bezpośredni następcy uznali jego wielkość, oddając mu cześć boską.
Gudea całą swą energię poświęcił budownictwu.
Długie, wykute w kamieniu poematy opisują, jak
natchniony we śnie przez boga widzi plan przy
szłej budowy: „Zobaczyłem herosa, w zgiętej ręce
trzymał tabliczkę z lazurytu. Narysował na niej
plan świątyni. Postawił przede mną czysty kosz
i włożył do niego czystą formę, włożył do niego ce
głę przeznaczenia. Przede mną stała wspaniała mi
sa, w której ptaki spędzały czas na śpiewaniu.
Osioł po prawicy mego króla niecierpliwie tupał w
ziemię [...] Ten heros, którego widziałeś, który w
zgiętej ręce trzymał tabliczkę z lazurytu, to był
Ninduba. Na planie domu narysował on plan świą
tyni. Postawiono przed tobą czysty kosz, do którego
włożył czystą formę, to była cegła dla Eninnu. To,
że przed tobą stała wspaniała misa, w której ptaki
spędzały czas na śpiewaniu, znaczy, że nie spocz
niesz, zanim nie zbudujesz świątyni. Osioł, który
po prawicy twego króla tupał w ziemię, to ty, któ
ry dla Eninnu będziesz kopał ziemię jak szlachetny
osioł."
Choć architektura czasów Gudei nie zachowała się, przetrwały jednak liczne jego posągi, które ensi ofiarował bogom. Wykute w najtrwalszych znanych ówcześnie materiałach — diorycie i doleryde — miały zachować na wieki pamięć o władcy pogrążonym w modlitwie. Jak mówi inskrypcja na wizerunku Gudei, zwanym Architekt z planem (por. ii. 43), „ten posąg nie jest ze srebra ani lapis-lazuli, ani z miedzi, ani z ołowiu, nie został także zrobiony z brązu, ale jest z diorytu".
162
163
Te same gatunki kamienia były już używane w okresie akadyjskim, a również i strój Gudei nie różni się wiele od ubioru Akadów. Cała różnica leży w intencjach. Władcy akadyjscy chcieli unieśmiertelnić sławę wojenną i władzę nad światem, żądali od sztuki potwierdzenia swej boskiej natury. Gudea przeciwnie — przejmując formalne osiągnięcia sztuki akadyjskiej, nawiązuje jednak do dawniejszej tradycji^ Wszystkie posągi przedstawiają go w kornej, skupionej postawie, z rękoma złożonymi na piersi i wzrokiem utkwionym w przestrzeń, tak samo, jak w dawnych posążkach ado-rantów. Ciężka forma posągów Gudei, ich nieruchomość podkreślona jeszcze przez inskrypcje klinowe, nawiązują wyraźnie do tradycji. Wspomniane inskrypcje opisują szczegółowo zasługi księcia wobec bogów. Wynika z tych tekstów jasno, że każdy posąg uważany był nie za przedmiot mający po prostu przypominać potomności modela, lecz za samodzielną istotę, której przekazano życie za pomocą magicznych praktyk „otwarcia ust". Każdy posąg miał własne imię, wymagał specjalnych ofiar i zabiegów, pozwalających mu wypełniać zadanie, do którego był przeznaczony. Zadaniem tym była nieustanna modlitwa przed bogiem.
Zachowało się ponad trzydzieści posągów Gudei siedzącego lub stojącego, nie licząc głów i innych fragmentów. Przyjrzyjmy się niektórym z nich. Wspaniała syntetyczna forma posągu (ii. 40) pomija wszystko, co drugorzędne. Szerokie płaszczyzny szaty, której fałdy ledwie są zaznaczone, odcinają się wprawdzie od wyraźnie oddanej muskulatury odsłoniętej ręki, ale całość tworzy zwartą bryłę. Stopy ukazane są we wgłębieniu bazy posągu, która przechodzi nieznacznie w korpus. Aby wytłu-
maczyć monolityczna zwartość tej rzeźby nie wystarczy powołać się na trudności techniczne. Artysta radził sobie przecież znakomicie z wyjątkowo twardym kamieniem i potrafił precyzyjnie oddać te szczegóły, na których mu zależało. Wystarczy przyjrzeć się drobiazgowej dekoracji nakrycia głowy czy mistrzowskiemu oddaniu anatomii ciała ukrytego pod draperią. Sztuka czasów Gudei świadomie naśladuje dawne wzory, wykorzystując, jednak techniczne osiągnięcia modelunku rzeźbiarskiego epoki akadyjskiej.
Ścisła konwencja, której przestrzegali artyści Gudei, nie przeszkadzała wcale realistycznemu oddaniu wyglądu modela. Słusznie podziwiana głowa młodego Gudei (ii. 41) jest niewątpliwie portretem, ale portretem syntetycznym. Charakterystyczna okrągła twarz, z pełnym podbródkiem i wystającymi kośćmi policzkowymi, ujęta jest w kilka płaszczyzn bez jakiegokolwiek zbędnego szczegółu. Zwraca zwłaszcza uwagę umowny kształt brwi, których prosto zarysowane łuki oddane są na kształt palmowych liści, w sposób typowy również dla innych posągów władcy. Posążek siedzącego Gudei w charakterystycznym nakryciu głowy, przypominającym turban, podkreśla jeszcze w swym odkształceniu proporcji dążenie do zwartości masy (ii. 42). Od pierwszego rzutu oka widzimy, że artysta nie był bynajmniej nieudolny. Skrócone proporcje nadają tej małej rzeźbie poszukiwany efekt wiecznotrwałej powagi i monumentalizmu. Piękna klinowa inskrypcja ozdabia posążek, tak jak wiele innych, m. in. słynny posąg Gudei jako architekta, z planem świątyni na kolanach (ii. 43).
Mamy prawo zastanawiać się czy sam władca nie projektował swoich budowli. W każdym razie
165
164
jego osobisty wpływ na współczesną sztukę był niewątpliwy. Już posąg jego syna, Urningirsu, choć utrzymany w tej samej konwencji, należy do innego stylu, bardziej bezpośrednio nawiązującego do sztuki akadyjskiej (il. 37). Co więcej — postument, nigdy nie zdobiony za czasów Gudei, zgodnie z klasyczną prostotą wszystkich jego posągów, tutaj pokryty jest płaskorzeźbą. Co chciał wyrazić Urningirsu, pokazując klęczących cudzoziemców z darami w rękach? Pokonani wrogowie pod stopami władcy mają świadczyć o jego potędze, nie zaś o poddaniu się bóstwu. Urningirsu naśladuje tu raczej królów akadyjskich, głoszących swoją władzę nad światem, niż oddanego czci bogów ojca.
Sztuka Lagasz za czasów Gudei stała niewątpliwie bardzo wysoko. Nie wiemy natomiast prawie nic o sztuce innych miast Sumeru, w tym również stolicy — Ur. Kilka zachowanych fragmentów nie stanowi wystarczającego świadectwa. Czy zatem sztuka Lagasz była wyłącznie osiągnięciem Gudei, jak mogłoby się dziś wydawać, czy też odpowiadała artystycznym osiągnięciom innych ośrodków, co mogą jeszcze udowodnić wykopaliska? Nie wiemy. Mamy wprawdzie kilka posągów władców Mari z tych samych i nieco późniejszych czasów, np. posąg księcia Isztupilum (ii. 44), jednakże, choć jest on utrzymany w tej samej konwencji co posągi Gudei, nie może się z nimi równać pod względem artystycznym. Znacznie ciekawsza statua Puzurisztara wskazuje natomiast na przetrwanie tradycji akadyjskiej, przez wyraźne podkreślenie boskiego charakteru przypisywanego władcy. Ozdobione rogami nakrycie głowy przypomina tiarę Naramsina na jego steli zwycięstwa; w obu przypadkach jest to atrybut boga. Mimo bardzo dekoracyjnego
potraktowania brody i płaszcza, artysta oddał się również subtelnemu studium anatomii, widzianej przez draperię, idąc śladem artystów poprzedniej epoki. Pod koniec sumeryjskiego renesansu elementy sztuki akadyjskiej dochodzą silniej do głosu.
Nurt narracyjny odrodzonej sztuki sumeryjskiej nie podjął odważnej propozycji steli Naramsina. Płaskorzeźba wraca do dawnych wzorów, przedstawia wydarzenia w układzie pasowym. Jednakże akadyjskie osiągnięcia nie poszły całkiem w niepamięć. Artysta nie boi się próżni, potrafi przedstawić akcję z pomocą kilku tylko postaci, symbolicznie. Tematyka oddaje charakter nowej epoki. Już nie zwycięstwa osiągnięte dzięki przychylności boga, ale bezpośredni kontakt z bóstwem i pobożne czyny są głównym tytułem do chwały władców. Bóstwo nie jest już odległe i niedostępne: widzimy królów stojących przed jego obliczem, wprawdzie w pozie pełnej uszanowania, ale nie przytłoczonych jego wielkością. Jak można już było wnioskować z architektury świątyń tego okresu, bogowie są teraz przystępni i opiekują się królem jako zwierzchnicy, z którymi niożna bezpośrednio rozmawiać.
Bogactwu posągów Gudei nie odpowiada, niestety, stan zachowanych płaskorzeźb. Kilka fragmentów pochodzących z dwu lub trzech stel nie daje dostatecznego pojęcia o tych reliefach. Zwróćmy jednak uwagę na dosyć znaczny fragment, który przedstawia Gudee i jego bogów (ii. 45). Bóg Nin-gizzida (poznajemy go po głowach węży, które wystają mu z ramion) i drugi, nieokreślony, prowadzą księcia Lagasz za rękę przed oblicze innego bóstwa, zapewne Ningirsu, którego postać nie zachowała się. Do rekonstrukcji tego zniszczonego reliefu posłużyły płaskorzeźby cylindrów. Motyw prezenta-
166
167
cji i pośrednictwa przed obliczem boga zajmuje w tej epoce główne miejsce w tematyce pieczęci. Zostanie też przekazany późniejszym czasom. Gudea jest niższy od boga i skromniej odziany. Staje przed Ningirsu tak, jak jego poddany mógł stawać przed nim: z uszanowaniem należnym zwierzchnikowi, wprowadzony przez pośrednika, ale jednak osobiście. Hymn Gudei, opisujący rozmowę władcy z jego opiekunami, pozwala zrozumieć ten nowy stosunek Sumerów do bóstw. „ -
Nieco lepiej zachowały się fragmenty trzymetrowej steli króla Urnammu, podzielonej na pięć poziomych pasów (ii. 46). Przedstawia ona hołd króla składany bogom i pracę przy budowie świątyni. Pod względem stylu przypomina stelę Gudei. Tematyka też jest podobna. Zachowany fragment przedstawienia w pasie środkowym pokazuje króla, który idzie za bogiem, niosąc na ramieniu narzędzia budowlane. Podążający za nim sługa pomaga mu dyskretnie dźwigać ciężar. Nawet w obecnym stanie zachowania steli (częściowo zrekonstruowanej) widać wyraźnie, że tłum robotników był przedstawiony symbolicznie, tylko przez kilka postaci, tak jak wcześniej zwycięska armia Naramsina przez pół tuzina żołnierzy. W przeciwieństwie do tamtej płaskorzeźby nie znajdujemy tu jednak kompozycji jednolitej, lecz kilka osobnych scen, nawet jeśli dwa sąsiednie pasy połączone są drabiną. Jest to wyraz charakterystycznego dla Sumerów zamiłowania do porządku, dzięki któremu kompozycja zyskuje na przejrzystości. Najlepiej zachowała się scena przedstawiająca króla przed bogiem Nanna i boginią Ningal. Scena jest ściśle symetryczna. Jedna połowa stanowi prawie lustrzane odbicie drugiej: nawet król jest przedstawiony dwukrotnie.
Obydwa bóstwa siedzą na tronach, przed każdym z nich wyobrażono drzewo rosnące w wazonie, które Urnammu podlewa na znak pobożności. ---Podlewanie świętego drzewa musiało stanowić ważną część rytuału, ten sam bowiem gest widzimy na malowidle ściennym jednego z podwórców pałacu w Mari. Malowidło to — jak wykazuje Moortgat — jest być może starsze niż sądzono i stanowi jedyny przykład malarstwa ściennego z czasów sumeryjskiego renesansu, a w każdym razie utrzymane jest w stylu tego okresu. Zasada kompozycji jest taka sama, jak na stelach: całość składa się z pięciu pasów, z których dwa, dosyć dobrze zachowane, przedstawiają sceny składania ofiar (ii. 47). Nie jest chyba przypadkiem, że atele Urnammu i Gudei (według hipotetycznej rekonstrukcji) miały również pięć pasów. Dwa najlepiej zachowane pasy malowidła ukazują tę samą scenę, co stela Urnammu. U góry Isztar na tronie, w otoczeniu innych bogiń, odbierała niewątpliwie hołd króla, którego postać się nie zachowała. Niżej król składa ofiarę przed bogiem. Malowidło to wykonane zostało z użyciem kolorów kontrastujących: czarnego, białego, czerwonobrunatnego i żółtego. Pierwsze trzy z wymienionych barw są typowe dla starosumeryjskiego malarstwa ściennego i ceramicznego.
Czasy Hammurabiego
Epoka III dynastii Ur zamyka historię Sumerów. W ciągu tego okresu koczownicze plemiona semickie, które określamy ogólną nazwą Amorytów, przenikają stopniowo do Mezopotamii, jak przed
168
169
nimi Akadowie, a w końcu obalają władzę królów Ur. Następują czasy zamętu: kraj rozpada się na szereg państewek, rządzonych przeważnie przez semickich dynastów, którzy pozostają ze sobą w nieustannej wojnie. Okres ten, zwany Isin-Larsa,,. zakończył się z chwilą zjednoczenia Mezopotamii pod władzą Hammurabiego, amoryckiego króla Babilonu, mieściny dotychczas bez znaczenia, której przeznaczone było zostać stolica całego Międzyrzecza.
Tak się składa, że historię tych czasów znamy nie tylko z perspektywy Babilonu, ale i Mari — miasta położonego na granicy syryjskiego stepu. Z archiwum pałacu w Mari czerpiemy obszerne wiadomości o kontaktach władców tego miasta z państwami amoryckimi założonymi w północnej Syrii, jak również o niespokojnych nomadach, którzy usiłują się wedrzeć na tereny uprawne. Dzięki tym dokumentom możemy dość dobrze odtworzyć proces owego przenikania Amorytów na ziemie „Żyznego Półksiężyca". Wykorzystaliśmy już te wiadomości wcześniej (por. s. 37—39), gdyż sposób życia koczowników i ich stosunki z ludnością osiadłą musiały być w okresie akadyjskim całkiem podobne. W tym miejscu powiemy więc tylko o kontaktach w dziedzinie artystycznej, a raczej o braku kontaktów. Rzecz dziwna bowiem — nie znajdujemy wpływów sztuki syryjskiej na Mezopotamię, mimo pokrewieństwa ówczesnej ludności obu krain i mimo stałych między nimi związków. Tradycja Międzyrzecza całkowicie zastąpiła Amorytom ich własny, skromny dorobek, skoro tylko osiedlili się w tym kraju. Tym razem również czynnik etniczny niewiele miał w sztuce do powiedzenia.
13. Kompleks świątyń w Neribtum (a — celle, b — podwórza, c — wejścia, d — wielki dziedziniec). Początek II tysiąclecia p.n.e.
Architektura czasów Hammurabiego nie jest wiele lepiej znana niż budownictwo akadyjskie. Ruiny ówczesnego Babilonu leżą pod poziomem wody gruntowej i dlatego nie mogły być zbadane. Znamy jedynie niektóre budowle miast prowincjonalnych, pozwalające prześledzić pewne tendencje, przynajmniej w budownictwie sakralnym. Wypadnie tu omówić przede wszystkim świątynię w Neribtum (dzisiejsze Istszali), poświęconą miejscowej bogini Isztar-Kititum (rys. 13).
Jest to monumentalny kompleks architektoniczny o skomplikowanym, lecz przemyślanym planie. Prostokątny zarys murów obejmuje trzy osobne świątynie, położone przy dwóch sąsiadujących ze sobą bokach wielkiego dziedzińca. Każda ma jeszcze
171
170
osobne podwórze. Dwa sanktuaria mają celle poprzeczne. Na ich podwórza można się dostać w dwojaki sposób: albo prosto z ulicy, przez bramę położoną na osi celli, albo — zgodnie ze stara zasadą „osi łamanej" — przez boczne wejście z wielkiego dziedzińca. Trzecia świątyńka zachowuje cechy archaiczne —układ na ,,osi łamanej" i głęboką podłużną cellę.
Nie oszczędziliśmy czytelnikowi tego skomplikowanego opisu, ponieważ świątynia w Neribtum jest wyjątkowo dobrym przykładem przenikania się obu tradycji. Ze wzorów starosumeryjskich wywodzą się, jak już powiedzieliśmy, podłużna cella jednego z sanktuariów oraz prostopadłe do osi wejścia do wszystkich trzech celli. Dominują jednakże cechy późniejsze, wykształcone już być może w okresie akadyjskim, a na pewno w czasach renesansu sumeryjskiego. Należą do nich: poprzeczna cella, podwórze przed nią oraz wejścia na jednej osi. Regularny plan całości jest również zdobyczą tego okresu.
Inne świątynie okresu dynastii babilońskiej należą również do typu o szerokiej celli i symetrycznym osiowym układzie, typu, który przetrwa aż do VI w. p.n.e.; przykładem może być świątynia w Szaduppum (dziś: Tell Harmal) oraz zapewne, świątynia zbudowana przez Szamszi-Adada w Assur..
Za najlepiej zachowaną i typową budowlę tej epoki uważano do niedawna pałac króla Zimri-Lima w Mari. Był on zresztą słynny już w starożytności, co dowodzi, że niewiele innych rezydencji mogło się z nim równać. W jednym z listów zachowanych w archiwum pałacowym czytamy: ,,Do Zimri-Lima powiedz: tak mówi Hammurabi, twój brat. Człowiek z Ugarit tak mi napisał: «Pokaż mi
siedzibę Zimri-Lima, chciałbym ją obejrzeć.» Teraz więc wysyłam do ciebie jego syna."
Autor listu — to nie słynny Hammurabi z Babilonu, ale jego imiennik z Aleppo, który przekazuje Zimri-Limowi prośbę swego przyjaciela, władcy Ugarit nad Morzem Śródziemnym. Jeśli królewski turysta nie wahał się przedsiębrać trudów ponad sześćsetkilometrowej podróży, to niewątpliwie było co podziwiać w Mari.
Trudno jest w tej chwili pisać o pałacu w Mari, choć jeszcze kilka lat temu byłoby to dosyć proste. Wykopaliska prowadzone od 1933 r. przez Parrota odsłoniły całą prawie rezydencję Zimri-Lima, a wyniki zostały szczegółowo opublikowane. W roku 1966 nastąpiła jednak wielka niespodzianka. Badacze postanowili sprawdzić, co kryje się pod podłogą i odkryli dwa starsze pałace. Mury wszystkich trzech stoją prawie dokładnie jedne na drugich. Wynika z tego jasno, że plan pałacu Zimri-Lima nie jest oryginalny. Obie wcześniejsze budowle powstały w epoce starosumeryjskiej, a ostatni pałac wzniesiono również przed panowaniem Zimri-Lima, zapewne w czasach Urnammu.
Ruiny starosumeryjskie są jeszcze zbadane za mało, aby można było wyrobić sobie ogólny pogląd, wystarczająco jednak, by nie traktować zbudowanego według ich planu nowszego pałacu za typowy przykład budownictwa renesansu sumeryjskiego, nie mówiąc już o czasach babilońskich, kiedy pałac uległ tylko nieznacznym przeróbkom. Oczywiście, odkrycia te niczego nas nie pozbawiły, jeśli nawet trzeba wykreślić pałac w Mari z krótkiej listy pomników budownictwa starobabilońskiego, na której był dotychczas umieszczany. Przeciwnie, zyskaliśmy niespodziewany przykład ciągłości tra-
172
173
14. Pałac królewski w Mari (a — prywatne apartamenty władcy, b — magazyny, c — sanktuarium, d — sale tronowe, e — podwórze, / — cella, g — wielki dziedziniec, h — główne wejście). Stan z 1. połowy XVIII w. p.n.e.
dycji architektury mezopotamskiej, w ciągu wieków tak przecież bogatych w zmiany.
Jakaż więc jest ta tradycjonalna budowla? Wewnątrz murów, które zakreślają kształt zbliżony do kwadratu, dosyć skomplikowany plan wewnętrzny organizują dziedziniec oraz podwórze (rys. 14). Wokół nich grupują się rozmaite pomieszczenia. Główne wejście od północy prowadziło przez kilka przedsionków na wielki dziedziniec, przy którym znajdujemy salę tronową. Okrągłe schodki przed wejściem i podest w głębi wskazują wyraźnie na przeznaczenie tej niewielkiej, lecz centralnie położonej sali. Ściany zdobiły opisane już w poprzed-
nim rozdziale malowidła, pochodzące z czasów III dynastii Ur.
Sąsiednie podwórze prezentowało na ścianach malowidła z czasów Zimri-Lima i nieco wcześniejsze; Przylegała do niego wzdłuż jednego boku podłużna, wąska komnata z wejściem pośrodku długiej ściany i podwyższeniem naprzeciw. To również sala tronowa, młodsza jednak od poprzedniej, na co wskazują malowidła. Różnica między nimi polega na tym, że oś symetrii jest w przypadku pierwszej podłużna, a w drugiej — poprzeczna. Za tą salą znajduje się jeszcze jedna, równoległa, z rodzajem kapliczki (celli) przy krótszym boku. Pomieszczenie to jest uważane za pałacowe sanktuarium.
Patrząc na plan, odnosi się wrażenie, że pałac miał w sobie coś z labiryntu. Aby dostać śle jdo oficjalnych pokoi, trzeba przebyć niejeden przedsionek, ciągle skręcając to w prawo, to w lewo. Gość, który przebył już pierwsze korytarze i pokoiki przy wejściu, był zaskoczony i niewątpliwie olśniony przepychem wielkiego dziedzińca. Przejście do apartamentów prywatnych władcy było równie zawikłane. Ta część pałacu to replika normalnego bogatego domu.
Pokoje mieszkalne rozmieszczone wokół podwórza służyły wyłącznie wygodzie, a nie reprezentacji. Inne jeszcze pomieszczenia, jak dodatkowe mieszkania, magazyny, archiwum, zajmowały znaczną powierzchnię. Część reprezentacyjna — to tylko dwie sale tronowe i dziedzińce przed nimi, oddzielone od siebie i ukryte w głębi zakamarków pałacu. Ta wyraźna dbałość o zachowanie prywatnego charakteru rezydencji skłoniła niektórych badaczy do porównań ze współczesnym pałacem
175
174
w Knossos, który istotnie był dosyć podobny w planie. Czyżby zatem wpływy egejskie na architekturę Mezopotamii? Takie wpływy łatwo mogły wówczas przenikać przez Syrię, jak świadczy, pośród wielu innych dowodów, choćby wspomniana podróż księcia Ugarit. Teraz jednak, gdy wiemy, że plan pałacu w Mari jest o wiele starszy, cały problem wygląda zupełnie inaczej. Póki warstwy starosumeryjskie nie zostaną dokładniej zbadane, lepiej jednak nie wyciągać przedwczesnych wniosków.
Już teraz można natomiast powiedzieć z całą pewnością, że malowidła ścienne w Mari są starsze od słynnych fresków kreteńskich i tym samym nic im nie zawdzięczają. Oprócz omówionego już (por. ii. 47) z czasów III dynastii Ur, dysponujemy pośród w miarę dobrze zachowanych malowideł dwiema kompozycjami, których dokładniejsze datowanie zawdzięczamy niedawnym badaniom Antona Moortgata.
Starsze malowidło pochodzi z czasów, gdy w pałacu rezydował Jasmah-Adad, syn Szamszi-Adada L Ta asyryjska dynastia, podobnie jak większość królów epoki, była pochodzenia amoryckie-go; ojciec Szamszi-Adada mieszkał podobno jeszcze pod namiotem. Zachowane fragmenty pokazują nam nie tylko nowe stroje i nowy typ fizyczny. Przekazują również coś nowego w dziedzinie formy. Ich świeży i oryginalny charakter sprawia, że możemy mówić o ożywieniu dawnych tradycji.
Malowidło Jasmah-Adada zdobiło mniejsze podwórze pałacu, przy wejściu do poprzecznej sali tronowej. Znamy je dzięki godnej podziwu pracy Paula Francois, architekta misji francuskiej, który zdołał złożyć z setek odłamków dwa znaczne fragmenty. Widzimy na nich w kilku pasach, a więc za-
48. Pochód ofiarny. Fragment malowidła ściennego z pałacu w Mari. Około 1800 r. p.n.e.
176
49. Inwestytura Zimri-Lima. Fragment malowidła ściennego z pałacu w Mari. Około 1770 r. p.n.e.
5/. Fragment malowidła ściennego z pałacu Dur-Kurigałzu. Około 1400 r. p.n.e.
sadniczo na sposób sumeryjski, pochód prowadzący zwierzęta ofiarne. Na czele kroczy dwukrotnie wyższa od innych postać, niewątpliwie król, który jest odziany, podobnie jak i jego orszak, w płaszcz zdobiony frędzlami, ułożony na kształt szala. Zamaszysty gest tej postaci nadaje całej scenie ruch, którego próżno by szukać w kompozycjach Sumerów. Tylko na steli Naramsina możemy zaobserwować coś podobnego.
Zwróćmy uwagę na szczegół całkiem nowy w sztuce Mezopotamii, a mogący łatwo umknąć dzisiejszemu widzowi. Ręka króla, zaznaczając energiczny rytm marszu, przesłania częściowo głowę jednego ze sług (ii. 48). Artyści sumeryjscy, dbając przede wszystkim o dokładne i całkowite przedstawienie postaci, nigdy by nie wpadli na taki pomysł. Przypomnijmy sobie jednak, że na steli Naramsina znajdujemy dwie przeplecione postaci zabitych wrogów. To pierwsza, nieśmiała próba, która zapowiada eksperyment malarza z Mari. Współczesnych taka obserwacja natury w ruchu, a nie statyczna, uderzała niewątpliwie o wiele silniej niż nas.
Środki kolorystyczne są przy tym bardzo ograniczone: na podkładzie z białego gipsu malowano kolorem czarnym kontury postaci, włosy i zarost, brunatnoczerwonym — odkryte części ciała, jasno-czerwonym — stroje. Szczegóły białe zachowują po prostu kolor podkładu.
Na tej samej ścianie znajduje się drugie malowidło, które można datować na nieco późniejszy okres panowania Zimri-Lima. Jest ono zupełnie inne. Skala barw też jest bogatsza, bowiem obok dawniej używanych spotykamy także niebieską. Aby właściwie zrozumieć kompozycję, trzeba sobie
12 — Sztuka Mezopotamii
177
58. Fragment malowidła ściennego z pałacu w Nuzi. XV w. p.n.e.
zdać od razu sprawę, że mamy do czynienia z naśladownictwem tkaniny. Ozdobne ramy złożone z pasów i frędzli nie pozostawiają co do tego wątpliwości. Najważniejsza, choć nie największa część kompozycji to dwa ujęte w prostokątne ramy panneaux, jedno nad drugim. Górne przedstawia króla, odzianego dokładnie tak samo jak władca na poprzednim malowidle. Przed nim bogini Isztar, uzbrojona, z nogą wspartą na lwie, wręcza mu atrybuty władzy. Stąd też cały obraz nazwano Inwestyturą Zimri-Lima (ii. 49). Malowidło miało niewątpliwie na celu upamiętnienie objęcia władzy przez monarchę po powrocie z wygnania. Z obu stron głównych postaci widzimy dalsze bóstwa. Dolne panneau przedstawia dwie boginie trzymające wazy. Z każdego naczynia wytryskają cztery strumienie wody. Artysta przedstawił również ryby, które mają pokazywać, że chodzi o rzeki, zapewne o cztery mityczne rzeki raju. Po bokach kompozycji mamy wizerunki ściśle symetryczne. Z każdej strony widzimy po dwa drzewa i byka wspierającego nogę na wzgórku (ten sam motyw spotykamy na starszym malowidle sali audiencjonalnej), a wyżej jeszcze cherubiny. W dolnych narożnikach — bóstwa w geście adoracji.
Pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy jest umowność rnalowidła. Postaci bóstw w hieratycznych gestach, każda przedstawiona osobno, oraz zwierzęta i drzewa zapełniają po prostu przestrzeń tak, że nie ma mowy o pejzażu. Mamy do czynienia z zestawionymi obrazkami, które stosują od dawna uświęcone motywy. Gdy jednak przyjrzymy się dokładniej, zauważymy pewne elementy, które odbiegają od schematu, a nawet są nowatorskie. Tak np. palma daktylowa z prawej strony
jest przedstawiona z dużym realizmem, w przeciwieństwie do drugiego drzewa, które jest tylko motywem zdobniczym. Co więcej, artysta przed-'* stawił dwóch ludzi wspinających się na drzewo, aby zrywać daktyle, a to już scena rodzajowa, nie związana wcale z tematem. Wśród gałęzi podrywa się do lotu ogromny niebieski ptak. Ten rys fantazji jest dla nas całkiem niespodziewany.
Artysta rozsadza narzucone mu ramy hieratycznej tematyki również w inny jeszcze sposób, tym razem mało widoczny, lecz bardzo ważny. Jak pamiętamy, wszystkie dotychczasowe wizerunki me-zopotamskie przedstawiają człowieka w odrzutowaniu, tj. częściowo z profilu, częściowo en face, aby w pełni ukazać poszczególne części ciała. Dlatego tiara z rogami, która od czasów akadyjskich stała się atrybutem bóstwa, była zawsze przedstawiana en face. Tymczasem na malowidle Zimri-Lima wszystkie tiary są widoczne z profilu, tak jak każdy z nas by je narysował. W ten sposób po raz pierwszy zerwano z tradycyjnym schematem postaci ludzkich, robiąc ustępstwo na rzecz obserwacji. Ustępstwo, oczywiście, drobne; sztuka starożytnego Wschodu nigdy nie zerwie z konwencją, jak to zrobi sztuka grecka. Już jednak ten niewielki szczegół pozwala zauważyć rozwój myśli plastycznej i samodzielność artysty Zimri-Lima.
Powiedzmy od razu, że ten wynalazek malarza z Mari znalazł naśladowców. W tym samym mniej więcej czasie lub nieco później powstała słynna stela praw Hammurabiego. Ponad dwumetrowej wysokości bazaltowy blok jest pokryty dokoła bardzo starannym pismem klinowym. W jednym tylko miejscu tekst Hamrourabiego został zatarty, aby zrobić miejsce na inskrypcję kilkakrotnie już
178
179
wspomnianego Szutruk-nahhunte (stela bowiem została znaleziona w Suzie; pierwotnie stała w Sip-par). My jednak mówić tu będziemy o wizerunku, który zdobi szczyt steli, a przedstawia Hammura-biego przed Szamaszerrf, bogiem słońca i sprawiedliwości (ii. 52). Bóg siedzi na tronie, król — nieco niższy — stoi przed nim w pozie adoracji. Motyw to w sztuce mezopotamskiej bardzo znany, żeby nie powiedzieć oklepany. Jeśli nawet w ilustracjach tej książki nie ma zbyt wielu jego przykładów, to dlatego, że chcieliśmy Czytelnikowi oszczędzić tych stereotypowych płaskorzeźb. Relief steli Hammurabiego jest jednak, według zgodnej opinii wszystkich znawców, pomnikiem w historii sztuki mezopotamskiej równie znaczącym, jak stela Naramsina czy posąg Manisztusu.
Na czym polega to wyjątkowe znaczenie? Płaskorzeźba nie jest z pewnością bardzo piękna, a motyw — jak wspomnieliśmy — często spotykany. Przyjrzyjmy się jednak postaci Hammurabiego, odzianej w opadający do ziemi płaszcz. Głębokie i pionowe fałdy, które układają się na nieruchomej postaci i ożywiają jej hieratyczną pozę, spotykamy tu w płaskorzeźbie po raz pierwszy. Na wcześniejszych reliefach strój jest zwykle całkiem gładki, a jeżeli widzimy kilka fałd, to dla zaznaczenia ruchu. Draperia Hammurabiego — przeciwnie — umieszcza nieruchomą postać w trzecim wymiarze. To właśnie stanowi o oryginalności steli. Ale rzecz nie kończy się na fałdach. Wspomnieliśmy już o koronie boga przedstawionej z profilu. Przyjrzyjmy się teraz ramionom króla: artysta starał się pokazać je niewątpliwie również z profilu, co mu się tylko częściowo udało, nie zdecydował się bowiem porzucić frontalnego ujęcia lewego ramienia, które
w ściśle bocznym ujęciu byłoby niewidoczne. Dążenie do oddania głębi obrazu jest tu niewątpliwe.
W czasach Zimri-Lima i Hammurabiego obserwujemy więc poszukiwania artystów zmierzające do oddania trzech wymiarów na dwuwymiarowej płaszczyźnie. Wyniki tych poszukiwań są właściwie ograniczone do kilku zdobyczy formalnych, bo przecież głębia reliefu Hammurabiego daje się widzieć tylko w porównaniu z innymi płaskorzeźbami Mezopotamii, a nam, znającym sztukę opartą na perspektywie, relief wydaje się w pierwszej chwili płaski. Sztuka Mezopotamii nie posunie dalej tych doświadczeń. Podobnie jak wszystkie inne ludy starożytnego Wschodu, Babilończycy pozostaną wierni umownemu widzeniu rzeczywistości i obce im będzie greckie marzenie o naśladowaniu natury. Stąd też trójwymiarowość płaskorzeźby nie leży w sferze ich zainteresowań. Artysta Hammurabiego zdawał sobie jednak sprawę, że problem ten istnieje.
Zatrzymajmy się jeszcze przy Hanimurabim, aby opisać diorytową głowę, która być może przedstawia tego władcę w podeszłym wieku (ii. 50). Nakrycie głowy jest takie samo, jak na steli, broda i brwi potraktowane schematycznie, zgodnie z tradycją czasów Gudei, a jednak ten portret pokazuje nam coś, czego nie znajdziemy ani przedtem, ani potem w sztuce Mezopotamii. Rzeźbiarz zerwał całkowicie z tradycją hieratycznego, idealizowanego wizerunku króla Widzimy wychudłą i zmęczoną twarz starca, który przeżył niejedną przeciwność losu. Wewnętrzne życie modela znalazło tu wyraz plastyczny, jedyny chyba raz w dziejach Mezopotamii. Jakże daleko jesteśmy od wizerunków Gudei, które zdają się zawsze przedstawiać go na
180
181
oficjalnej audiencji. Jeszcze jedna nie spełniona zapowiedź sztuki babilońskiej — portret psychologiczny — zostanie podjęta dopiero w klasycznej Grecji.
Wróćmy teraz jeszcze na chwilą do pałacu Zimri--Lima, aby obejrzeć jeden z nielicznych posągów boskich tej epoki. Jest to słynna Bogini z wazą (il. 53). Trudna do zdefiniowania miękkość modelunku, jakby nieco zatarte kontury i przy tym łagodny uśmiech czynią z tej rzeźby jeden z najwdzięczniejszych pomników w tak zwykle surowej i poważnej sztuce Międzyrzecza. Nie potrafimy wymienić innych przykładów podobnego stylu. Posąg jest oryginalnym połączeniem rzeźby z wewnętrznym urządzeniem hydraulicznym. Doprowadzało ono pod ciśnieniem wodę do naczynia, które bogini trzyma w ręku: dolną część posągu widziało się więc zawsze poprzez strużki spływającej wody, symbolu dobroczynnej i życiodajnej roli bóstwa. Artysta zaznaczył przez wizerunki rybek oraz falujące linie na szacie efekt ruchu, jakiego się spodziewał przy działaniu mechanizmu.
Jak widzimy, każde z poznanych dzieł starobabilońskich wnosi coś nowego do sztuki. Brązowa figurka, z którą chcemy teraz zapoznać Czytelnika, nie jest zapewne nowatorska, świadczy jednak o dobrym poziomie sztuki odlewniczej. Jest to posążek klęczącego adoranta (Lu-Nanny), ofiarowany bogu Amurru za życie Hammurabłego i własne (ii. 51). Cokół posążku zdobiony jest płaskorzeźbami (z jednej strony adorant w tej samej klęczącej pozie przed swoim bogiem, z drugiej — koźlę ofiarne; z przodu postumentu widzimy naczynie, do którego wkładano ofiarę). Ręce i twarz posążku wyłożone są złotą blaszką. Zwyczaj ów znany był w Syrii, skąd przybyli Amoryci, a bóg Amurru —
to ich opiekun. Można by więc myśleć, że tu wreszcie znajdujemy niewątpliwy przykład sztuki amoryckiej. Cóż, kiedy ofiarodawca nosi imię sumeryjskie i po sumeryjsku zredagowano napis dedykacyjny, mimo że ten język nie był już wówczas zasadniczo używany. Kultura okresu starobabilońskiego jest, jak widzimy, złożona i niebezpiecznie przypisywać te lub inne cechy stylowe czy formalne nowej ludności. Jak już powiedzieliśmy, przy okazji sztuki akadyjskiej, analiza rozwoju nie pozwala na wyróżnienie czynników etnicznych.
Ludzie z gór
Wiek XVI p.n.e. był świadkiem jeszcze jednego najazdu barbarzyńskich sąsiadów na Mezopotamię. Przyszli ze wschodu, podobnie jak przed nimi Gutowie; tym razem są to Kasyci. Zajęli kraj wykorzystując słabość następców Hammurabiego i natychmiast z zapałem i zadziwiającą sumiennością poczęli przyswajać sobie wysoką kulturę Międzyrzecza. Władcy kasyccy przejmują zwyczaje swoich poprzedników; dotyczy to zarówno sposobu rządzenia państwem, jak i stosunku do bóstw. Choć obcy, chcą być godnymi następcami i spadkobiercami kultury babilońskiej. Widać to wyraźnie w ich działalności budowlanej. Dużą wagę przywiązują do dawnych kultów, czczą bogów babilońskich i rozbudowują ich świątynie.
W nowo założonym mieście Hur-Kurigalzu "(dziś: Akarkuf koło Bagdadu) powstaje ziggurat, ściśle tradycyjna świątynia na tarasach, która dokładnie naśladuje wzór zigguratu w Ur. Tu również trzy
182
183
rampy zapraszały do wejścia na tarasy świątyni. Zbudowano ją z cegły suszonej, przekładanej grubymi, horyzontalnie ułożonymi warstwami asfaltu, co było zabiegiem spajającym konstrukcję. Ziggu-rat w Dur-Kurigalzu jest najlepiej zachowaną budowlą tego typu. Stoi co prawda tylko wewnętrzna część ceglanego masywu, ale aż do wysokości 60 m (ii. 55).
Pizy zigguracie znajdowała się świątynia „założona na tradycyjnym planie. Wśród licznych pomieszczeń otaczających kwadratowe podwórze nie można jednak wskazać najważniejszego, które spełniałoby rolę celli. Wszystkie są mniej więcej podobne, jak w domu mieszkalnym.
Inna budowla kultowa tego czasu nie naśladuje jednak dawnych wzorów. świątynia bogini Innin (Isztar), zbudowana na wzgórzu Eanna w Uruk przez króla Karaindasza, ma oryginalny plan, nie spotykany gdzie indziej. Nie ma tu tradycyjnego podwórza, które organizuje całą przestrzeń architektoniczną. Świątynia wznosi się na planie prostokąta i przekryta jest w całości.. W przeciwieństwie do świątyń z podwórzem, oglądanych od wewnątrz, świątynia Karaindąsza przeznaczona była do oglądania z zewnątrz, tak jak świątynia grecka, stanowiąca jedną bryłę i działająca jak rzeźba, którą można oglądać z każdej strony. Wejście do świątyni, umieszczone na krótszym boku, prowadzi przez przedsionek do podłużnej celli, gdzie stał posąg bóstwa. Porównanie z grecką świątynią nie jest więc wcale powierzchowne. Podobny typ budowli (tyle, że mieszkalnej) Grecy nazywali megaronem. Był to prostokątny w planie dom mieszkalny z wejściem na krótszym boku. Ściany boczne występowały z obu stron drzwi, tworząc rodzaj ganku.
Taki rodzaj budownictwa mieszkalnego uchodzi za charakterystyczny dla ludności indoeuropejskiej; jest spotykany nie tylko w Grecji, ale nawet w Polsce w czasach prahistorycznych. Kasyci byli przybyszami z Iranu, gdzie dominował element indoeuropejski i stąd „typ budowli megaronowej dotarł do Mezopotamii. Przedsionek i cellę świątyni Innin otaczały z trzech stron wąskie korytarze, stanowiące rodzaj obejścia. Nie można było tylko obejść tylnej ściany, za posągiem bóstwa, która w ten sposób była jednocześnie zewnętrznym murem budynku. Taki system korytarzy dotychczas nie był znany.
Jak widzimy, świątynia, mimo niewielkich rozmiarów, stanowi przykład bardzo ciekawego rozwiązania architektonicznego. Nie tylko plan jest wyjątkowy. Nowością jest również fryz ceglany, który biegnie wzdłuż fasady i załamuje się na pilastrach oraz niszach zdobiących ją dawnym zwyczajem (il. 56). Każdą niszę wypełnia figura bóstwa, które trzyma w ręku naczynie z wylewającą się wodą.
Woda tworzy kształt serpentyn wypełniających miejsca pomiędzy niszami. Postaci, na przemian męskie i żeńskie, przedstawione są w identycznej pozie i całkowicie frontalnie. Wszystkie mają jednakowe nakrycie głowy, właściwe bóstwom, a więc tiarę z rogami; odziane są w długie do ziemi suknie. Stroje bogiń wyróżniają się tylko drobniejszym fałdowaniem.
Motyw bóstwa z wylewającą się z naczynia „wodą życia” był już znany w Mezopotamii. Wystarczy przypomnieć omawianą przez nas rzeźbę Bogini z wazą (por. il. 53). Nie może się z nią równać poziom artystyczny figur fryzu, ale też odmienne było ich przeznaczenie. Inną funkcję pełni
184
185
samodzielny, pełnoplastyczny posąg bogini ustawiony w świątyni, a inną figura półplastyczna, za-komponowana w niszy jako element całości. Już sarn materiał, formowana cegła, zmusił artystę do schematycznego potraktowania dzieła. Uwagę zwraca nienaturalne wydłużenie postaci, nie znane dotychczas plastyce mezopotamskiej. Postacie te wypełniają całą długość niszy, tak jakby na ich głowach spoczywał ciężar wyższych partii muru. Bardzo wyraźnie więc widać, że fryz ceglany nie traci swej funkcji architektonicznej na korzyść funkcji dekoracyjnej. Budowniczowie znaleźli jedno z lepszych rozwiązań odwiecznego problemu architektonicznego, jakim była monotonia i szarzyzna ceglanych ścian, nie próbując przy tym wcale ukryć struktury muru.
Inna jeszcze świątynia kasycka, wzniesiona przez Kurigalzu I dla bogini Ningal, ma plan domu mieszkalnego, w którym pokoje rozmieszczone są wokół
podwurza. Jednakie zbudowana jest na podeście, co ją odróżnia od zwykłych budowli. Wywyższenie siedziby bóstwa nie jest więc wyłączną cechą zig-guratu.
Architekci kasyccy wprowadzają do swych budowli sklepienie beczkowe. Ten rodzaj sklepienia był znany sporadycznie Już dawniej. Jednakże używany był niechętnie i dopiero w epoce kasyckiej znajduje częste zastosowanie. Ten sposób przekrycia budowli daje nowe możliwości rozwiązania wewnętrznej przestrzeni. Dotychczas świątynia mogła rosnąć dowolnie wzwyż, gdyż strop można było położyć niezależnie od wysokości, ale ściany nie mogły być zbytnio oddalone od siebie. Przy użyciu sklepienia beczkowego można budować o wiele szersze pomieszczenia, a tym samym wpro-
wadzać do wnętrza więcej światła i powietrza.
Brama świątyni Ningal ma więc sklepienie beczkowe, które pozwoliło na dość dużą szerokość przejścia. Forma łuku nadała nie tylko ciekawszy wygląd wejściu, ale i pewną lekkość konstrukcji, która wydaje się przez to bardziej smukła niż poprzednio stosowane prostokątne wycięcia otworów drzwiowych. Łukowaty otwór zapraszał do wejścia, wciągając widza w głąb. Można zauważyć jeszcze jedną zaletę sklepienia beczkowego, mianowicie oszczędność drewna, które w Mezopotamii miało pierwszorzędne znaczenie. Strop i proste zakończenie otworów wejściowych wymagały drewna, natomiast łuk można wykonać z tego samego materiału co całość budynku, a więc z cegły.
Znamy również pałac królewski w Dur-Kurigalzu. Chociaż zachował się tylko częściowo, można stwierdzić, że nie miał z góry określonego planu, lecz stopniowo rozrastał się przez dostawianie budynków wokół podwórzy. Najlepiej zachowaną część stanowi wielki kwadratowy dziedziniec o boku 64 m i trzy skrzydła wokół niego, które mają tylko po jednym wejściu pośrodku każdej fasady. W ten sposób widok z dziedzińca musiał być surowy, żeby nie powiedzieć przygnębiający. Nic nie przerywało monotonii muru tej budowli, która bardziej przypomina koszary niż pałac królewski. Każde skrzydło składa się z podłużnej wąskiej sali, otoczonej małymi pokoikami. Nie wiemy, czy sala ta była przekryta, czy też stanowiła otwarte podwórze. Jeśli istotnie miała dach, musiała być wyższa od przylegających pokoi i mieć okna u góry ściany. W ten sposób światło i powietrze przenikałyby do pokoi mieszkalnych tylko pośrednio. Taki system oświetlenia zwany jest ba-
187
186
zylikowym, ponieważ występuje w rzymskich bazylikach i naśladujących je kościołach chrześcijań--skich; boczne nawy w tych budowlach oświetlone są światłem z wyższej nawy głównej. Podobnie jak w innych budowlach tego czasu, spotykamy tu sklepienia beczkowe, przekrywające pokoje pałacu, a raczej dosyć ciemne izby wokół wspomnianych podłużnych sal. Architektura to więc ściśle użytkowa, bez śladu myśli o luksusie czy bodaj wygodzie mieszkańców.
Plastyka kasycka mniej znana niż architektura, jest równie oryginalna. Od razu zauważymy brak niektórych, powszechnie dotąd stosowanych gatunków rzeźby pełnej i płaskorzeźby. Znikają zupełnie figury adorantów, do których zdążyły nas przyzwyczaić poprzednie okresy. Nie ma też głównych gatunków reliefu, a więc stel zwycięstwa i plakietek wotywnych. Zjawiają się zupełnie inne typy: plastyka architektoniczna, o której była już mowa, oraz nowy rodzaj steli, zwany kudurru.
Sztuka kasycka znana jest przede wszystkim właśnie dzięki płaskorzeźbionym stelom kudurru. Słowo kudurru znaczy „granica". Jednakże nie są to kamienie graniczne, oddzielające posiadłości ziemskie. Kudurru jest dokumentem, który w oficjalnej formie podawał do publicznej wiadomości fakt nadania przez króla własności ziemskiej lub też zwolnienia takiej własności od podatków i powinności. Jak pamiętamy, w dawnych czasach su-meryjskich cała ziemia należała do władcy lub świątyni (por. s. 27—28). Własność prywatna pojawia się późno, dopiero w czasach dynastii babilońskiej i to raczej nieśmiało. Panowanie kasyckie zmieniło całkowicie sytuację: królowie rozdają wielkie majątki ziemskie swoim krewnym i urzęd-
nikom czy też osobom w inny sposób zasłużonym. Nadania te wolne są na ogół od podatku, prawdopodobnie w zamian za służbę wojskową. Warto zauważyć, że podobny system stosowali również tysiąc lat później Partowie, inny lud irańskiego pochodzenia osiedlony w Mezopotamii.
Oczywiście, najlepszym sposobem podania królewskiego daru do wiadomości publicznej było ustawienie steli z tekstem nadania na ofiarowanym gruncie. Wskazane było jednak zapewnienie temu aktowi nadprzyrodzonej gwarancji. Służyły temu zaklęcia przywołujące gniew bogów na każdego, kto naruszyłby własność, oraz symbole bogów przedstawione w reliefie, które uświęcały stelę i nadawały jej charakter religijny.
Powiedzieć trzeba, że kudurru stanowią jedną z najliczniej reprezentowanych kategorii zabytków. Nic też dziwnego, że były to pierwsze znane w Europie pomniki mezopotamskie. Znamy ich dzisiaj ponad osiemdziesiąt, z czego prawie połowa pochodzi z okresu dynastii kasyckiej, a pozostałe z czasów późniejszych, aż do okresu nowobabilońskiego. Epoka rozkwitu tego gatunku przypada niewątpliwie na czasy Kasytów.
Przyjrzyjmy się bliżej kudurru króla Meliszipaka II. Ma ono formę steli zaokrąglonej u góry. Jedną stronę pokrywa płaskorzeźba (ii. 54), drugą zapełnia tekst w siedmiu kolumnach. Z tekstu dowiadujemy się, że król Meliszipak kupił majątek i przekazuje go teraz swemu synowi. Jesteśmy więc w czasach, kiedy król nie jest już posiadaczem całej własności ziemskiej. Dalej opisane są szczegółowo wymiary tej posiadłości, jej położenie i sposób użytkowania. Król zastrzega sobie prawa do jej nietykalności, a w razie naruszenia tych praw
189
188
zapowiada karę zawartą w formie przekleństwa na końcu tekstu. Pozwalamy tu sobie przytoczyć dłuższy fragment inskrypcji, jest ona bowiem bardzo charakterystyczna dla sposobu wyrażania się starożytnych Mezopotamczyków. Myśl, zawsze konkretna, nie zna uogólnień i stąd nie kończące się wyliczenia rozmaitych możliwości naruszenia woli autora. Tam, gdzie współczesny prawnik znalazłby formułę ogólną (np. „ktokolwiek zniszczy lub usunie...") pisarz króla kasyckiego umieszcza całą litanię ewentualnych przestępców i sposobów dokonania przestępstwa, aby niczego nie pominąć.
„Jeśli ktoś tę stelę, którą zapisałem i na tym polu na zawsze ustawiłem przed Szamaszem, Mar-dukiem, Annunitum i wielkimi bogami nieba i ziemi, jeśli ktoś tę stelę przeniesie w inne miejsce, położy w złym miejscu, w niewidocznej kryjówce ją umieści; jeśli ze strachu przed przekleństwami, które są wypisane na steli, pośle innego człowieka: nieprzyjaciela, kogokolwiek, głuchego, głupiego, kulawego, nieuka, i każe przenieść ją i wrzucić do wody lub ognia, zagrzebać w ziemi, zamurować w cegle, zamknąć w murze, każe ją zniszczyć, uszkodzić, rozbić, zaprzepaścić, każe zetrzeć imię na niej napisane; czy ten człowiek będzie dostojnikiem, księciem, doradcą królewskim albo oficerem królewskim, zarządcą prowincji Bit-Piri-Amurru albo też burmistrzem Bit-Piri-Amurru lub też kimkolwiek innym; na człowieka tego Anu, Enlil, Ea i Ninhursag, wielcy bogowie, których doniosłe słowo jest nienaruszalne, niech patrzą surowym wzrokiem, niech go przeklną przekleństwami nieodwracalnymi i szkodliwymi. Niech Marduk, wielki pan, którego słów żaden bóg nie może zmienić, dotknie go głodem za jego wielką winę, niech napotka
wroga, niech po placu swego miasta błądzi i na próżno wyciąga rękę. Niech Sin, pan potężny, który błyszczy między wielkimi bogami, dotknie go chorobą, której nie można uleczyć, niech ubierze jego ciało trądem jak odzieniem, niech mu wzbroni wstępu do własnego domu, póki żyć będzie, jak zwierzę polne niech po polach biega, niech już nie stąpa po ulicach miasta. Niech Ninurta, pan upraw i granic, zabierze mu wodę, niech mu odmówi zboża i owoców. Niech Gula, pani wielka i dostojna [...] dotknie jego ciało zatruciem nieuleczalnym, póki żyć będzie niech wylewa się z niego krew i limfa jak woda. Wielcy bogowie, wszyscy ci, których imiona na tej steli są upamiętnione, trony pokazane, broń wystawiona, obrazy narysowane, niech mu na zawsze przeznaczą los ślepca, głuchego i niemowy. Niech te przekleństwa na rozkaz Enlila, wielkiego pana, którego słów nie można zmienić, ani woli naruszyć, niech go nie chybią, niech go dosięgną. [Podpisano] Meliszipak."
Formuła przekleństwa powołuje się na najważniejszych bogów i zachęca ich do sprowadzenia plag na tego, kto ważyłby się naruszyć granice czy też samą stelę. Aby wzmocnić zaklęcia zawarte w tekście, drugą stronę steli pokryto reliefem, który1 w pięciu pasach przedstawia cały panteon ka-sycki. Nie są to bynajmniej wizerunki boskie, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale wyobrażenia symboliczne, w postaci rebusów trudnych do rozszyfrowania, tym bardziej że nie mają ścisłego związku z tekstem. Cała kompozycja była dla wtajemniczonych systematycznym obrazem porządku świata. U samej góry widzimy księżyc, słońce i gwiazdę (Wenus), które symbolizują trzy bóstwa astralne: Sina, Szarnasza oraz Isztar. Niższe miejsce
190
191
zajmują bogowie zasiadający w niebie: Anu, Enlil, Ea i Ninhursag. Widzimy jednak tylko ich trony l odpowiednimi atrybutami: dwie tiary, głowa barana i fantastyczny stwór (rybokozioł) oraz wstęga stanowią klucz do rozpoznania tych bogów. Inne bóstwa, nie zawsze dla nas określone, mają jeszcze dziwniejsze symbole: gryfopanterę z dwiema głowami lwów na grzbiecie, maczugi z głowami zwierząt, trony z różnymi symbolami (potworem Tiamat — symbolem Marduka, tabliczkami do pisania — symbolem Nabu, „nosiciela tabliczek", na których zapisany jest los wszystkich ludzi, piorunem boga Adada, snopem zboża bogini Nisaby). Widzimy także skorpiona, ptaki i przedmioty takie, jak pług czy lampa. Na samym dole wielki rogaty wąż to bóg Ningizzida, który symbolizuje świat podziemny.
Oczywiście, nie chodzi tu po prostu o ilustrację tekstu. Płaskorzeźba przedstawia systematyczny obraz panteonu kasyckiej Mezopotamii. Ponieważ nie sposób było przedstawić wszystkich bóstw, każda z jedenastu głównych grup panteonu znajduje tu co najmniej jednego swego przedstawiciela. W okresie kasyckim dokonuje się bowiem uporządkowanie i utrwalenie całego dorobku kultury sumeryjsko-akadyjskiej, To właśnie w tym czasie ustalono formę arcydzieł literatury, opracowano słowniki obu starożytnych języków, zredagowano kompendia rozmaitych dziedzin wiedzy. Rzecz prosta, prąd ten nie ominął również religii. Teraz dopiero kapłani ustalają kanony kosmologii. Płaskorzeźby na kudurru nie są niczym innym, jak ilustracją tych teologicznych spekulacji.
Dlaczego jednak ten wykład religii znajduje się właśnie na kudurru? Niewątpliwie intencją było
skojarzenie w umyśle widza wiecznotrwałego i niezmiennego porządku świata z równie wieczystym charakterem, jaki król pragnął zapewnić nadaniu ziemskiemu. Niezmienne prawo własności miało być odbiciem ponadczasowego porządku świata.
Nie jest zapewne przypadkiem, że nie znamy z tych czasów kronik historycznych ani sztuki przedstawiającej zwycięstwa i potęgę panującego. Kasyci, choć zdobyli władzę w drodze podboju, a może właśnie dlatego, nie chcą występować jako wojownicy, tak jak dawniejsi królowie w rodzaju Eannatuma czy Naramsina. Starają się natomiast narzucić swym poddanym przeświadczenie, że ich władza jest ustanowiona raz na zawsze i należy do samego porządku wszechświata.
Inne kudurru Meliszipaka II jest dokumentem nadania własności ziemskiej jego córce. Tekst jest podobny do cytowanego poprzednio, tak samo opisuje posiadłość oraz ostrzega przed naruszeniem jej granic. Inaczej natomiast wygląda płaskorzeźba. Zwyczajem epok poprzednich wypełnia ona górną część steli i powtarza znany nam już schemat kompozycyjny króla przed bóstwem. Meliszipak nie jest jednak sam, prowadzi bowiem swą córkę przed oblicze bogini. Postać króla i jego córki przedstawiono tak, jak to robiono dawniej: głowa i nogi ujęte z profilu, tułów — en lace. Nowością natomiast jest pokazanie bogini całkowicie z profilu. Symbolika tego kudurru ogranicza się do trzech bóstw astralnych: Sina, Szamasza oraz Isztar, które patronują opisanej scenie. Jest to wyraz zupełnie nowego stosunku do boga. Król nie musi już mieć pośrednika, którym było zazwyczaj inne bóstwo, jak na steli Gudei. Nic przychodzi też w swojej
193
SzUi'c<i Mezopotamii
192
sprawie, jak Hammurabi na steli z tekstem praw, ale sam jest niejako pośrednikiem, przyprowadzając córkę przed oblicze bóstwa.
Najciekawszą chyba stelą w tej serii jest tzw. nieukończone kudurru z Suzy Z niewiadomych powodów nie wypisano na nim tekstu. Mamy tylko puste miejsce pośrodku steli, ze starannie przygotowanymi liniami dla równego rozmieszczenia napisu. Płaskorzeźba ukazuje symbolicznie strukturę wszechświata, wyróżniając w nim trzy strefy: boską, ziemską i podziemną. U góry w trzech pasach przedstawione jest niebo. W pierwszym pasie mamy symbole takie, jak księżyc, słońce, gwiazda oraz trony z różnymi atrybutami boskimi, a więc symbole spotkane już na kudurru Meliszipaka. Drugi pas pokazuje „ogród rajski", gdzie wśród drzew i zwierząt przechadzają się bogowie, grając na instrumentach. Trzeci, węższy pas, jest nieukończony, ale z fragmentu widać, że miał zawierać symbole bóstw, które nie znalazły się na pierwszym. Środkową część kudurru zajmuje wyobrażenie ziemi pod postacią warownego miasta o wysokich wieżach i blankach na szczytach murów. Podziemie — to wielki rogaty wąż opasujący dookoła stelę. Podobny wąż pojawia się również w strefie niebieskiej. Byłoby to więc przedstawienie boga Ningizzida, który — stale się odradzając — pół roku spędza pod ziemią, a pół w niebie.
Nasz dobry „znajomy" Szutruk-nahhunte nie omieszkał przywłaszczyć sobie wielkiej liczby ku-durru, lekceważąc przekleństwa umieszczone na każdym z nich. Niewątpliwie przedsięwziął niezbędne środki ostrożności w postaci zabiegów magicznych. Można sądzić, że tematyka kudurru szczególnie odpowiadała zamiarom zachłannego władcy.
Chodziło przecież o zapewnienie sobie pomocy wy
obrażonych bogów, a kudunu są właśnie najbar
dziej kompletną ilustracja tak licznego panteonu
Mezopotamii.
Kasycką rzeźbę pełną reprezentuje właściwie tylko terakotowa główka z Dur-Kurigalzu (il. 59). Wydłużony owal twarzy, podkreślony jeszcze spiczastą brodą, skośnie zarysowane duże oczy, rysunek nosa sprawiają, że trudno byłoby odgadnąć jej mezopo-tamskie pochodzenie, tak dalece różni się od wszystkiego, co powstało na obszarze Międzyrzecza. Twarz pomalowana jest na kolor czerwony, na czarno zaznaczono włosy, zarost, łuki brwiowe i oczy. Mimo że dysponujemy tylko tym przykładem rzeźby kasyckiej, już na jego podstawie wyczuwamy, że sztuka ta miała odmienny charakter od rzeźb poprzednich okresów. Nasuwa się nieodparcie porównanie z postaciami z przyczółka świątyni Afai na Eginie, młodszej niemal o tysiąc lat, choć oczywiście nie ma i nie może być żadnego racjonalnego wytłumaczenia uderzającej zbieżności.
Przypadek zapewne sprawił, że zabytki malarstwa kasyckiego zachowały się w większej liczbie. Są to malowidła ścienne z pałacu w Dur-Kurigalzu, przypominające freski z czasów starobabilońskich. Technika jest ta sama i te same barwy: czarna, biała i czerwona, na grubym glinianym lub gipsowym podłożu. W starszych częściach pałacu spotykamy wzory geometryczne, z nowszych pochodzą sceny figuralne w wejściu do pałacu: z jednej strony szereg osób wchodzących, z drugiej — wychodzących. Obydwa obrazy w prostokątnych dekoracyjnych ramach biegły wzdłuż ścian i załamywały się na narożnikach. Naśladowały wiec zawieszane na ścianie dywany, nie tylko swoim kształtem
194
195
i ornamentalnym obramowaniem, ale i umieszczeniem.
Postaci wyobrażają urzędników udających się do pałacu; wszyscy przedstawieni są w jednakowej, schematycznej pozie: głowa i nogi z profilu, tułów en iace. Wśród nich dają się zauważyć dwa typy. Jeden wyobraża mężczyzn w długich sukniach, z przepaskami na włosach; typ ten przypomina terakotową głowę, o której mówiliśmy. Drugi pokazuje nam postaci w krótszej szacie, przepasanej w talii, w nakryciu głowy przypominającym fez; głowa osadzona jest mocno na tułowiu, bez zaznaczenia szyi, a cała postać jawi się jako masywna bryła o krępych proporcjach (ii. 57). Zauważamy więc wyraźną różnicę w sposobie kształtowania figury człowieka; ze schyłkiem epoki kasyckiei artyści rezygnują z tendencji do wydłużania kształtów, na korzyść sylwetki przysadzistej. Procesje wasali, żołnierzy i dostojników na schodach pałacu w Persepolis podejmą później temat fresków kasyckich, oczywiście pośrednio. Postaci perskich reliefów będą jednak przedstawione całkowicie z profilu.
Wróćmy teraz do pytania, które już sobie stawialiśmy kilkakrotnie w tej książce. Czy sztuka nowej epoki jest tylko kontynuacją wcześniejszego dorobku, czy też stanowi przede wszystkim osiągnięcie nowo przybyłej ludności? Odpowiedź na takie pytanie nie może być prosta, wiadomo bowiem, że rozwiązania „wszystko lub nic” nigdy nie odpowiadają rzeczywistości.
W przypadku sztuki Kasytów, tak jak poprzednio, stwierdzić jednak musimy, że prawie wszystkie jej zjawiska tłumaczy rozwój dawnej tradycji. Pamiętamy, oczywiście, o świątyni Karaindasza, któ-
rej plan naśladuje zapewne wzory irańskie, jest to jednak budowla wyjątkowa, a ceglane fryzy, które ją zdobią, nie mogły powstać poza Mezopotamią. Pamiętamy również o zaskakującym wyrazie główki terakotowej z Dur-Kurigalzu, ale cóż można powiedzieć na podstawie jednego fragmentu? Malowidła ścienne i płaskorzeźby kudurru są natomiast niewątpliwie wytworami środowiska mezopotamskiego. Zwłaszcza kudurru — mimo że na pierwszy rzut oka są nowością — stanowią w gruncie rzeczy najdoskonalszy wyraz plastyczny odwiecznych tradycji mitologicznych.
196