Wydawca „MYŚL POLSKA”; 8, Alma Terrace, London, W. 8
Z zasiłkiem Instytutu im. Romana Dmowskiego w St. Zjednoczonych
Do druku przygotowali: Antoni Dargas, Józef Płoski i Hanka Świeżawska
Printed by Gryf Printers (H. C.) Ltd. — 171 Battersea Church Road, London, S. W. 11.
STANISŁAW KOZICKI
HISTORIA LIGI NARODOWEJ
(OKRES 1887 — 1907)
„MYŚL POLSKA”, LONDYN 1964
CZĘŚĆ IV
DZIAŁALNOŚĆ WYCHOWAWCZO-POLITYCZNA,
OŚWIATOWA I KULTURALNA LIGI NARODOWEJ
ROZDZIAŁ DRUGI
TOWARZYSTWO OŚWIATY NARODOWEJ (1899—1905)
W pierwszej ułożonej przez płk. Miłkowskiego ustawie Ligi Polskiej (1887) powiedziano w art. 2, że „Liga przyjmuje zasady wyrażone w Manifeście byłego Towarzystwa Demokratycznego Polskiego”. Wśród zasad tych — jak wiadomo — na pierwszym miejscu było oparcie się w walce o przyszłą Polskę na ludzie. W założonym równocześnie z Ligą Polską Głosie warszawskim zajęto od razu stanowisko „podporządkowania interesów warstw odrębnych interesom ludu”. Po reformie przeprowadzonej w r. 1893 i przemianowaniu Ligi Polskiej na Narodową w broszurze programowej wówczas wydanej (Nasz Patriotyzm) pisał Dmowski tak: „Oto druga strona naszego programu — budzić świadomość narodową tam, gdzie jej nie ma, rozwijać ją gdzie jest słaba, popierać wszelki ruch samodzielny w warstwach ludowych, gdyż samodzielność warstwy jest miarą jej wartości politycznej i cywilizacyjnej”. W tym samym duchu pisano w objętym od lipca 1895 Przeglądzie Wszechpolskim. Gdy koło roku 1890 osiedli w różnych miastach prowincjonalnych wychowańcy Związku Młodzieży Polskiej, poprzyjmowani do Ligi, to rozwinęli przede wszystkim działalność wśród ludu w duchu programu, który został ogłoszony w r. 1880 w Wolnym Polskim Słowie.
Gdy w 1896 r. objął kierownictwo w Lidze nowy Komitet Centralny, do spraw, którymi najpierw się zajął, należało zagadnienie działania wśród warstw ludowych. Przyjęto w tej sprawie rezolucję, w której — między innymi — były takie dwa ustępy:
„Organizacja Ligi Narodowej musi się stać naczelną instytucją ogólnopolskiego stronnictwa demokratycznego, przenieść punkt ciężkości swych zadań na warstwy pracujące, oraz utożsamiać charakter i istotę swych dążeń z interesami samodzielnego ruchu ludowego”.
„Za najpilniejszą potrzebę chwili bieżącej organizacja Ligi Narodowej uznaje wytworzenie samoistnego ruchu włościańskiego w zaborze rosyjskim i połączenie go w jedną całość z takimże ruchem w zaborze austriackim i pruskim”.
Pierwszym czynem w duchu tej rezolucji było założenie miesięcznika ludowego Polak (od października 1898 r.) w Krakowie. Miarą tego, jak duże znaczenie przypisywano temu wydawnictwu jest, że redaktorem pisma został J. L. Popławski, a stale pisywał w nim R. Dmowski. Przewożenie Polaka do zaboru rosyjskiego i rozpowszechnianie go wśród mas ludowych wymagało odpowiedniej organizacji. Zajęli się tą sprawą członkowie Ligi, w tym celu utworzono przy Komitecie Krajowym w Warszawie „Wydział Ludowy”. Działacze Ligi na prowincji zyskali w Polaku poważne narzędzie pracy politycznej i oświatowej. Pociągnięto też do tej pracy młodzież uniwersytecką.
Organizacje istniejące wśród młodzieży Uniwersytetu Warszawskiego zostały rozbite przez aresztowanie wszystkich wybitniejszych przywódców w 1894 r. Gdy rozpoczynał się rok akademicki 1894/95, trzeba było wszystko zaczynać od początku. Z dawnego koła, które zajmowało się urządzeniem manifestacji kwietniowej, zostały tylko niedobitki, wszyscy członkowie zarządu musieli wyjechać z Warszawy na skutek wyroków. Odbudowanie organizacji politycznej napotkało na trudności, zaczęto przede wszystkim od zajęcia się Bratnią Pomocą, która rozwinęła się nawet lepiej niż przed pogromem. Z inicjatywy Ligi przystąpiono do wznowienia działalności Koła Oświaty Ludowej, rozbitego również przez ostatnie aresztowania. Grupa starszych i dawniejszych członków Koła Oświaty Ludowej (dr B. Jakimiak, dr Józef i Feliks Świerzyńscy i Stanisław Rutkowski) powołało do współpracy Jana Załuskę) i zajęło się organizacją Koła wśród młodzieży uniwersyteckiej. Wkrótce starsi się usunęli i kierownictwo Kołem przeszło w ręce młodzieży. Do najczynniejszych należeli łomżyniacy: J. Załuska, M. Jaźwiński, J. Kucharzewski, St. Wiśniewski, A. Sadzewicz i R. Sochaczewski. Nawiązano stosunki ze szkołą sztygarów w Dąbrowie Górnicznej za pośrednictwem także łomżyniaka, Jana Rudowskiego. Ze szkoły Mittego w Warszawie byli wybitni oświatowcy: Wł. Brzeziński, Aleksander Kraszewski i Maksymilian Bieńkowski. Koło rozrosło się i już w roku akademickim 1895/96 zdołało się dobrze zorganizować. Prezesem zarządu był J. Załuska, sekretarzem i bibliotekarzem Zdz. Kowalski, skarbnikiem Z. Grzegorzewski. Stosunki z Bratnią łomocą utrzymywał A. Krysiński, stosunki z organizacją młodzieży gimnazjalnej — R. Sochaczewski; Bolesław Słoński opiekował się kresami północno-wschodnimi, Zdz. Kowalski — Podlasiem, P. Kuśmierczyk, syn wójta w Kamienicy Polskiej pod Częstochową — okolicami tego miasta. Pracowali dalej w Kole studenci Uniwersytetu — Szudejko, Truszkowski, Zasada, Zapasiewicz, Bronisław Malewski, Jastrzębski i Stanisław Kasznica, ze szkoły Kronenberga — J. Dmochowski, ze szkoły rolniczej w Puławach — A. Miłobędzki. Koło zajmowało się szerzeniem oświaty na drodze legalnej.
Członkowie jego nawiązywali w okolicach, gdzie jeździli na wakacje, stosunki z ludnością miejską i wiejską, prowadzili osobiście naukę czytania i pisania, rozpowszechniali pisma legalne, zakładali biblioteczki itd. Rok 1896/97 był przełomowy w życiu Koła. Powrócił z wygnania do Warszawy dr Józef Psarski, doświadczony działacz oświatowy i wziął czynny udział w pracach Koła. Kierownicy pracy oświatowej zetknęli się bezpośrednio z Dmowskim, w styczniu 1897 roku otrzymali pierwsze numery Polaka a przez to weszli w szeregi działaczy politycznych. Zajęli się nie tylko rozpowszechnianiem Polaka, lecz także transportowaniem go z Krakowa do Warszawy. Transporty szły przez granicę z Niemcami drogami na Płock, Myszyniec i Ostrołękę. Nawiązano też stosunki w seminariach nauczycielskich w Skępem i w Siennicy pod Warszawą, co pozwoliło oddziaływać na młodzież kształcącą się na nauczycieli ludowych.
Koło przygotowywało się do uroczystości odsłonięcia pomnika Mickiewicza w Warszawie. Niestety prace jego zostały gwałtownie przerwane na skutek rewizyj i aresztowań. W połowie września aresztowano w Płocku skarbnika Koła, Z. Grzegorzewskiego, który pojechał po transport Przeglądu Wszechpolskiego i Polaka, idący z Brodnicy przez Rypin do Płocka. Następstwem tego było aresztowanie wszystkich członków organizacji centralnej. Najdłużej, bo 19 miesięcy przebywał w więzieniu Jan Załuska, inni spędzili tam po 3 do 6 miesięcy. Niektórzy z członków Koła pokończyli później wyższe szkoły w Warszawie i w Rosji, inni wyjechali na dalsze studia do Galicji. Kierownictwo wznowionego po klęsce Koła objął student medycyny Ryszard Szerypo i sprawował je do czasu ukończenia uniwersytetu w roku 1902.
Wspomnieliśmy, że Koło Oświaty Ludowej przygotowywało się do wykorzystania uroczystości odsłonięcia pomnika Mickiewicza w Warszawie dla celów propagandy narodowej. Zamiar był dobry, pokazało się bowiem w rzeczywistości, że odsłonięcie stało się ważnym wypadkiem w życiu politycznym Warszawy, a także w rozwoju pracy narodowej Ligi wśród ludu. Stronę polityczną tej sprawy omawiamy na innym miejscu, tu obchodzi nas akcja Ligi, która sprawiła, że odsłonięcie pomnika Mickiewicza stało się „pierwszą próbą wciągnięcia sfer ludowych w wystąpienie zbiorowe i zużytkowania nawiązanych w ten sposób stosunków dla dalszej wśród nich pracy”.
Już samo zbieranie składek na pomnik poruszyło najszersze koła społeczne. W bardzo krótkim czasie, bo od 12 maja do 14 lipca 1897 r., zebrano 200.000 rubli, a po zamknięciu składek wpłynęło jeszcze 35.734 rb. Składki te złożyło 100.162 osoby.
Liczba ofiar od 1 grosza do 1 rubla wynosiła 68.317, od 1 do 100 rubli — 17.000, ponad 100 rb. — 149. Jeśli przyjąć za podstawę, że ofiary poniżej 1 rubla złożyli ludzie mniej zamożni, od 1 do 100 rb. średnio zamożni, a powyżej 100 rubli majętni, to można obliczyć, że na 1.000 ofiar przypada 799 od ludności niezamożnej, 199 od ludności zamożnej i 2 od majętnej. Słusznym tedy będzie wniosek, że najliczniejszy był udział w składkowaniu szerokich sfer ludności niezamożnej. Niemała ilość ofiarodawców skierowała swe składki do pism ludowych — Zorzy i Gazety Świątecznej.
Akcja składkowa wywołała w kraju szerokie zainteresowanie. Liga postanowiła z tego skorzystać i ściągnąć na uroczystość odsłonięcia jak najwięcej osób, przede wszystkim ze sfer ludowych. W październiku 1897 r. z inicjatywy Ligi przy udziale członków Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego został zawiązany Komitet Obchodu. Podzielił się na pięć sekcji: 1) ludową, 2) rzemieślniczą, 3) inteligencji, 4) pedagogiczną, 5) skarbową. Trzy pierwsze miały za zadanie wciągnięcie jak najszerszych sfer i urządzenie dla nich prywatnych obchodów w formie zgromadzeń, wilii, nabożeństw itp. Sekcja pedagogiczna wzięła na siebie urządzenie odczytów i przedstawień dramatycznych w Warszawie i na prowincji. Dla przedstawień tych zorganizowano specjalną trupę amatorską, która grała trzecią część „Dziadów” i „Konfederatów”. Dla ściągnięcia większej ilości uczestników spoza Warszawy sekcja zajmująca się urządzeniem przyjęcia dla inteligencji, pracująca pod przewodnictwem adwokata Józefa Kamińskiego, wydelegowała kilku swych członków do Wilna, Poznania, Kijowa, Odessy i Petersburga. Do Wilna pojechała dr Teresa Ciszkiewiczowa, do Kijowa i Odessy — Władysław Jabłonowski, do Poznania i Cieszyna — dr Wacław Łapiński. Po załatwieniu sprawy w tych dwóch miastach udał się dr Łapiński do Pragi, by zaproponować udział w obchodzie Czechom. Był przyjęty bardzo życzliwie, lecz nikt z Pragi na odsłonięcie pomnika nie przyjechał.
Mimo przeszkód, jakie stawiały władze administracyjne nie wydając paszportów itp., zjazd był duży. Odsłonięcie pomnika odbyło się 24 grudnia przy udziale około 16.000 osób, bo tyle tylko biletów pozwoliła wydać policja. Nie było żadnych przemówień, zgromadzeni uczcili postać wieszcza w chwili opuszczenia zasłony obnażeniem głowy i milczeniem. Delegat arcybiskupa, ks. Siemiec, obszedł pomnik „kropiąc ziemię, granit pomnika i pochylone głowy zebranych”. Orkiestra odegrała na początku modlitwę z IV aktu Halki, na zakończenie zaś poloneza z aktu I tejże opery.
Przybyło na uroczystość ze wszystkich zaborów około 400 włościan. Urządzono dla nich dwie uroczyste wilie, na których było obecnych około 160 włościan. Na wilii dla rzemieślników było około 60 uczestników. Wilia dla inteligentów nosiła wybitnie polityczny charakter. Poza tym w ciągu kilku dni urządzono w mieszkaniach prywatnych cały szereg zebrań, rautów, odczytów itp.: uczestnikom rozdano popularną nielegalną broszurę o Mickiewiczu, wydanie pism i wizerunek poety.
Wilia dla inteligencji odbyła się w popularnej wówczas restauracji Stępkowskiego na Placu Teatralnym. Zorganizowała ją sekcja Ligi przy współudziale osób ze sfer postępowo-radykalnych (między innymi dr Rafała Radziwiłłowicza). Panował na zebraniu nastrój bardzo podniosły. Po kolacji rozpoczął przemówienia redaktor Kuriera Warszawskiego, adw. Franciszek Nowodworski, który świeżo wrócił z zesłania do Odessy. Kunsztowne przemówienie wygłosił Aleksander Świę-tochowski, zestawiając między innymi Mickiewicza z Goethem i Mussetem. Jako zdecydowany marksista wystąpił Ludwik Krzywicki, który swe długie przemówienie zakończył okrzykiem: „wszystko dla ludzi przez lud”. Przemawiało potem wiele osób, między nimi adw. Stanisław Kijeński i wreszcie dr Jan Harusewicz z Ostrowi Mazowieckiej, członek Ligi, który na wstępie poprosił zebranych, ażeby zechcieli zwrócić uwagę nie na to, kto mówi, ale na to co mówi, po czym wyraźnie wysunął i rozwijał program wszechpolski. „Przemówienie to — powiada dr Łapiński — wygłoszone z siłą przekonania, temperamentem i swadą przez nieznanego większości zebranych młodego lekarza prowincjonalnego i swą treścią wydatnie odcinające się od frazeologii przemówień dotychczasowych zrobiło niezwykłe bez przesady z mej strony, wrażenie, wywołało na sali niemałe zainteresowanie i komentarze”.
O zebraniach, na których byli obecni włościanie, pisze J. Grabiec [Dąbrowski], historyk i czynny działacz P.P.S., że „zrobiły nieopisane wrażenie”.
„Zwłaszcza pamiętne — powiada Grabiec — były dwie wilie chłopskie z udziałem inteligencji. Opowiadano mi o większej, na 100 osób, urządzonej w zakładzie malarskim, olbrzymim domu przechodnim na rogu placu Bankowego i ulicy Elektoralnej. Początkowo cisza panowała kłopotliwa. Skupieni razem po raz pierwszy działacze inteligenccy i 'lud', czuli się nieswojo. Tu i ówdzie szepty... tam jakieś rozmowy prywatne, sztuczne, rwące się... Raptem jedna z dziewczyn w barwnym stroju łowickim zaintonowała:
lud się budzi
rząd truchleje ...
przeróbkę znanej kolendy, krążącej wśród uświadomionej młodzieży wiejskiej. Jakby jakiś przełom nastąpił w ogólnym nastroju ... Już chór ogólny zawtórował:
A słowo ciałem się stało.
Zaczęły się przemowy. Mówili inteligenci, mówili chłopi... Na ogół jednak zebranie tchnęło powagą i patriotyzmem... świeżo wrócony wówczas do kraju, po 12-letnim zesłaniu 'na Jakutach' Wacław Sieroszewski, długo nie mógł bez wzruszenia opowiadać o tej wilii — pierwszej swej wilii w kraju po powrocie z wygnania”.
O tej samej wilii pisze Cecylia Niewiadomska: „W niektórych lokalach, np. na rogu Elektoralnej wprost Banku Polskiego drzwi mieszkania na rozcież otwarte, schody frontowe, pierwsze piętro — kto chciał wchodził, kto chciał przemawiał — śpiewali razem, płakali, o wszelkiej ostrożności zapomniano, była niemożliwa, nikt nie czuł jej potrzeby, nikt nikogo się nie obawiał, uczucie lęku zniknęło, robiliśmy to, cośmy musieli, moc jakiegoś nakazu w nas samych, przemawiali nie tylko mówcy z organizacji, ale chłopi i robotnicy i budzili podziw logiką, siłą uczucia, zrozumieniem naszych zadań najważniejszych”. Na uczestnikach z prowincji i sama uroczystość odsłonięcia i zebrania prywatne i wilie i przedstawienia zrobiły duże wrażenie. Były też okazje do osobistego zetknięcia się inteligencji warszawskiej zajmującej się pracą oświatową z wybitniejszymi włościanami, rzemieślnikami i robotnikami ze wszystkich stron kraju. Działacze narodowi z łona Ligi Narodowej zgodnie stwierdzali, że te uroczystości stanowią moment przełomowy w dziejach oświaty politycznej w zaborze rosyjskim.
Uroczystości Mickiewiczowskie dały okazję Lidze do nawiązania stosunków wśród włościan, robotników i inteligencji prowincjonalnej. Postanowił wyzyskać tę okazję Komitet Centralny Ligi i na posiedzeniu odbytym w styczniu 1899 r. uchwalił powołać do życia Towarzystwo Oświaty Narodowej (T.O.N.), które pod skromnym tytułem oświaty miałoby na celu budzenie świadomości narodowej w jak najszerszym tego słowa znaczeniu.
Celem wprowadzenia w życie uchwały powyższej zwołał Komitet Centralny liczny zjazd działaczy organizacyjnych z Kongresówki i z Wileńszczyzny. Zjazd odbył się w końcu lutego 1899 roku w niedzielę w Warszawie. Rano odbyło się posiedzenie w mieszkaniu adw. Wiktora Krypskiego (Nowogrodzka. 34), a po południu w mieszkaniu dr Teresy Ciszkiewiczowej (Hoża 28). Komitet Centralny reprezentował Zygmunt Balicki.
Taki był początek T.O.N. Na czele tej organizacji stanęło Koło Główne z siedzibą w Warszawie. Składało się ono z członków Ligi, mających za zadanie kierowanie pracą oświatową w poszczególnych okręgach, których terytoria były przeważnie zgodne z terytoriami gubernii. Ci kierownicy powołali do życia, t.zw. koła pośrednie, których zadaniem było zaopatrzenie okręgów w pisma i książki, zbieranie funduszów, utrzymywanie stosunków organizacyjnych, wyjazdy na zebrania itp. Na miejscu na czele okręgów stały koła okręgowe, a dalej koła powiatowe i miejscowe po miastach, gminach i wsiach.
W skład pierwszego Koła Głównego wchodziło około 20 osób, mianowanych przez Komitet Krajowy Ligi. Wśród nich byli: dr Teresa Ciszkiewiczowa i dr Szczęsny Bronowski (Wileń-szczyzna), dr Wacław Łapiński (gub. siedlecka), Kazimierz Łazarowicz (gub. płocka), Zygmunt Szaniawski z Zegrzynka nad. Narwią (część gub. warszawskiej), Teofil Waligórski (gub. kielecka), Aleksander Zawadzki (gub. lubelska), Ludwika Zawadzka (żona Aleksandra) i Florian Skarżyński (gub. suwalska), Józef Kamiński, Helena Ceysingerówna, Maria Dzierżanowska, Zygmunt Makowiecki i inni.
Duszą T.O.N., właściwym kierownikiem jego prac stał się Kazimierz Łazarowicz; pracował od dnia założenia do czerwca 1901 roku, kiedy to został aresztowany i po kilkumiesięcznym więzieniu w Cytadeli (VI-XII.1901) skazany na trzyletni pobyt w Odessie. Był to człowiek w całym znaczeniu tego słowa niezwykły, prawdziwy apostoł patriotyzmu i oświaty. Na zewnątrz był znany w Warszawie jako skromny, cichy i sumienny urzędnik Towarzystwa Kredytowego Miejskiego, wtajemniczeni wiedzieli, że jest on niezmordowanym działaczem oświatowym i politycznym. Cały swój czas poza godzinami biurowymi poświęcał Towarzystwu Oświaty Narodowej i Lidze. Kierował Kołem Głównym, zajmował się ze szczególną gorliwością okręgiem płockim, będąc w ścisłej przyjaźni z kierownikiem pracy w tym okręgu, dr Leonem Rutkowskim z Płońska. „Wiele zalet tego niezwykłego charakteru — mówiłem na jego pogrzebie — można by dziś wymienić. Lecz ponad wszystko wybijała się jedna — pełne nieograniczone poświęcenie swych osobistych interesów, skłonności, radości i przyzwyczajeń na rzecz sprawy publicznej. Dla mnie, zapewne i dla wielu innych pozostanie p. Kazimierz w pamięci na zawsze, jako wzór wiernego i konsekwentnego wyznawcy i sługi sprawy wyższego rzędu, dla której poświęcić należy interesy niższego rzędu. Miał serce gorące, namiętności silne. Posiadał jednak dziwny, prawie genialny dar wprowadzania w dziedzinę swych uczuć i swych czynów tego prawdziwego ładu, według którego każde uczucie, każdy czyn znajduje swoje właściwe miejsce. Inni dochodzą do tego pracą myśli, wysiłkiem woli, opanowaniem się, u niego było to sprawą prostą i całkiem naturalną. Nie miał wątpliwości, gdy chodziło o postawienie sprawy publicznej ponad wszystko, a każde poświęcenie wydawało mu się rzeczą prostą, naturalną i bezapelacyjną. Był wymagający i surowy dla siebie, współczujący i pobłażliwy dla innych”.
Kazimierz Łazarowicz nie był mówcą, publicznie występował bardzo rzadko, gdy wszakże jego wysoka, nieco przygarbiona postać ukazała się na zebraniu, powiał zawsze jakiś duch skupienia i zjednoczenia. Dbał o to, by przebieg zebrań był właściwy, by kończyły się pozytywnym wynikiem. Był lubiany i szanowany nie tylko w kołach Demokracji Narodowej, lecz w całej ówczesnej „podziemnej” Warszawie. Wielką pomocą dla Kazimierza Łazarowicza i kierowników T.O.N. był Piotr Panek, który w listopadzie w r. 1899 przeniósł się ze Lwowa do Warszawy dla kierowania wydawnictwem Pochodni, a następnie stał się kierownikiem transportów pism nielegalnych i agentem objazdowym Ligi Narodowej i T.O.N. Jeździł na prowincję, by zakładać koła, wygłaszać przemówienia i organizować drogi dla transportów „bibuły”. W Warszawie był czymś w rodzaju sekretarza generalnego Koła Głównego T.O.N. Pracę Piotra Panka na gruncie zaboru rosyjskiego przerwało aresztowanie go w początku czerwca 1901 roku, wraz z 14 członkami Ligi. Po dłuższym pobycie w Cytadeli odstawiono go w sierpniu 1902 r. do granicy austriackiej.
Następcą Piotra Panka został piszący te słowa. Opuściwszy stanowisko na Uniwersytecie krakowskim, przyjechałem na wiosnę 1902 r. do Warszawy i poświęciłem się całkowicie działalności konspiracyjnej z ramienia Ligi i T.O.N. Dla pozoru tylko, by się móc legitymować wobec władz, zamieszczałem artykuły w Wieku i w Gazecie Polskiej. Praca moja polegała na prowadzeniu transportów pism nielegalnych, na wyjazdach na zebrania okręgowe Ligi, na zebrania kół T.O.N., na wiece robotnicze i włościańskie, urządzane wówczas często w różnych okolicach kraju w ustronnych chatach, w lasach i pustkowiach. Opuściłem to stanowisko, gdy wszedłem do redakcji Czytelni dla Wszystkich (I.1904). Objął je po mnie Zygmunt Skarżyński, później adwokat i sędzia w Łomży.
Koła okręgowe i powiatowe T.O.N. były ośrodkiem całej pracy oświatowej, społecznej i politycznej w miastach Królestwa. W wielu z nich stali na czele członkowie Ligi. Koła te wpływały na opinię, organizowały legalną pracę społeczną w różnych stowarzyszeniach. Straże ogniowe, resursy, towarzystwa pożyczkowo-oszczędnościowe i drobnego kredytu, towarzystwa dobroczynności itd., rozpowszechniały pisma nielegalne, prowadziły tajne nauczanie, zakładały koła miejscowe rzemieślnicze, robotnicze i włościańskie. Skupiała się w nich czynna i gotowa do pracy publicznej inteligencja prowincjonalna.
Pierwsze koła wiejskie zaczął zakładać dr Józef Psarski z Ostrołęki wśród Kurpiów, którzy nigdy nie znali pańszczyzny i mieli żywe tradycje patriotyczne z powstania 1863 r. Za tym przykładem poszedł jeden z pierwszych, dr Leon Rutkowski z Płońska, który był też autorem ustawy dla kół wiejskich. Była ta ustawa w użyciu aż do czasu, gdy T.O.N. zostało zamienione w Organizację Narodową (1905). Wskazanie celu i wyliczenie zadań Koła, w tej ustawie, daje dokładne pojęcie o zakresie pracy T.O.N. na wsi i w małych miasteczkach.
T.O.N. — jak mówi art. I — „jest związkiem tajnym, łączącym współbraci Ojczyznę szczerze miłujących, aby sobie wzajemnie pomagali w obronie wiary świętej, mowy polskiej i wszelkich praw nam przynależnych”. Członkowie Koła mieli za zadanie (art. 3): „a) oświecanie się w rzeczach Ojczyzny dotyczących, przez czytanie książek i pism prawdziwie polskich, b) pomaganie innym w nabywaniu oświaty przez urządzanie nauki czytania i pisania, zakładanie bibliotek książek legalnych, rozpowszechnianie książek i pism pożytecznych itp., c) branie udziału w życiu publicznym, korzystanie z wszelkich praw obywatelskich i walka o zdobycie nowych, d) płacenie stałego podatku narodowego na wydatki bieżące i Skarb Narodowy, e) popieranie wszelkich usiłowań zmierzających do poprawienia ogólnego dobrobytu, f) ścisłe współdziałanie ze wszystkimi innymi członkami Koła i przestrzeganie braterskiej łączności i miłości, g) przechowywanie pożytecznych i pięknych obyczajów i zwyczajów narodowych”.
Wszystkie wskazania powyższe były wykonywane. Obok tego zwracano szczególną uwagę na samorząd gminny. Ustawa gminna dawała szerokie pole do udziału gminiaków w kierowaniu życiem zbiorowym. Nie była ona jednak na ogół znana mieszkańcom wsi, którzy patrzyli biernie na to, jak naczelnicy powiatów przez zależnych od siebie pisarzy gminnych załatwiali samodzielnie wszystkie sprawy. Zasługą T.O.N., a zwłaszcza jego kół wiejskich, jest pobudzenie zarówno inteligencji wiejskiej, jak włościan do zajęcia się gminami. Inteligencja miała możność działać przyjmując stanowiska pełnomocników gminnych, będących doradcami i kontrolerami zarządów gminnych, włościanie zaś na stanowiskach wójtów przez czynne zachowanie się na zebraniach gminnych. Pod koniec XIX wieku za sprawą T.O.N. ożywiła się działalność obywateli w gminach w Królestwie Polskim. W wielu okolicach ziemianie zostali pełnomocnikami, a drobni gospodarze pilnowali spraw gminnych. W ten sposób uczył się lud samodzielności społecznej, zapoznawał się z gospodarką gminną i zaprawiał się do walki w obronie praw i zdobywaniu uprawnień nowych.
Kto zna życie miasteczek i wsi w zaborze rosyjskim, ten wie, jak dużą rolę odegrali działacze prowincjonalni skupieni w T.O.N. w dziedzinie podnoszenia kultury i poziomu życia społecznego w tej dzielnicy. Dziś jeszcze, jeśli w jakiejś okolicy życie społeczne rozwija się lepiej, poziom polityczny jest wyższy, a ludzie lepiej gospodarują, można twierdzić z całą pewnością, że przed czterdziestu laty istniały tam koła T.O.N. i pracowali wybitni działacze narodowi.
Ta praca wychowawczo-polityczna trafiła na grunt przygotowany przez pracę oświatową, która się rozwinęła w Królestwie wkrótce po powstaniu i zwróciła się do włościan uwłaszczonych i posiadających samorząd gminny. W dziele szerzenia oświaty na wsi na drodze legalnej mają największe zasługi dwaj ludzie: Konrad Prószyński i Mieczysław Brzeziński. Pierwszy dał chłopom gazetę, drugi — wydawnictwa książkowe popularne.
Konrad Prószyński pochodził z Litwy. Urodził się w r. 1851 w Mińsku Litewskim, wyrósł w domu patriotycznym i w atmosferze powstania 1863 r. W 1864 r. pojechał wraz z matką do ojca do Tomska i tam spędził cztery lata. Całe jego życie świadczy, że ideą jego przewodnią była praca dla Polski przez przygotowanie ludu do wzięcia udziału w życiu narodu, „praca organiczna” w najlepszym tego słowa znaczeniu. Skończywszy Uniwersytet w Warszawie, zaczął Prószyński wydawać Gazetę Świąteczną, tygodnik przeznaczony dla włościan. Wydawał ją przez lat 27, to znaczy do swej śmierci (1908). Należał Prószyński do tej kategorii ludzi w Polsce, którzy w braku odpowiednich instytucji, zakazanych przez rządy zaborcze, zastępowali je całkowicie. Przyzwyczaił chłopów do czytania, przez wydanie bardzo dobrze ułożonego elementarza, ułatwił nauczanie starszych i dzieci, dał w swej Gazecie Świątecznej wszystkie najważniejsze wiadomości ogólne i gospodarcze. Na niej wychowało się kilka pokoleń ludu wiejskiego.
Mieczysław Brzeziński, młodszy od Prószyńskiego (urodził się w 1858 r. w Warszawie z rodziców pochodzących z lubelskiego) należał do grona skupiającego się koło Głosu, gdzie pisywał artykuły poświęcone zagadnieniom życia ludowego i oświaty, podpisując K. Bystrzycki. Polityką się nie zajmował, nie wszedł do Ligi, skupił się na działalności oświatowej. Razem z Bolesławem Hirszfeldem, który dostarczył funduszów założyli tajne Koło Wydawnicze, które wydawało popularne książki dla ludu, a w roku 1892 objęło tygodnik ludowy Zorzę. Redaktorem wydawnictw i Zorzy był aż do śmierci (1911) Mieczysław Brzeziński.
Po Prószyńskim i Brzezińskim przyszedł Popławski. Prowadzony przez niego Polak miał jako pierwszych czytelników i kolporterów włościan wychowanych na Gazecie Świątecznej, na Zorzy i na wydawnictwach wspomnianego powyżej Koła. Tylko że Popławski miał organizację, która wzięła na swoje barki pracę. Liga i Towarzystwo Oświaty Narodowej poprowadziły szeroką działalność wśród ludu. Po okresie pracy oświatowej legalnej rozpoczął się okres pracy nielegalnej oświatowej — instytucją kierowniczą stała się Liga Narodowa.
W drugim roku swego istnienia T.O.N. przystąpiło do pracy wśród robotników fabrycznych. Dla prowadzenia tej pracy utworzono przy Kole Głównym Sekcję Robotniczą. Zadaniem jej było utworzenie odrębnej organizacji robotniczej działającej w duchu programu demokratyczno-narodowego. Zorganizowanie sekcji powierzono dr Wacławowi Łapińskiemu, powołano zaś do niej członków Ligi, Kazimierza Janikowskiego, Eligiusza Niewiadomskiego i Ignacego Szeptykiego, majstra z fabryki metalurgicznej Rudzkiego. Zebrania sekcji odbywały się w mieszkaniu dr Łapińskiego (Żórawia 35). Po półtorarocznej działalności usunął się z Sekcji Robotniczej dr Łapiński, należeli do niej od tego czasu — Zygmunt Makowiecki, Kazimierz Janikowski i Edward Grzeliński, ten ostatni do czasu aresztowania w dniu 10 lipca 1904 r.
Działalność T.O.N. wśród robotników rozwinęła się bardzo dobrze w Łodzi i w Zagłębiu Dąbrowskim.
W Łodzi było duże skupienie robotnicze, przy czym miało ono szczególny charakter, bo robotnicy tamtejsi byli przeważnie przybyszami wprost ze wsi, nie mieli więc jeszcze psychiki ludności miejskiej. Członkowie Ligi prowadzili w Łodzi pracę wśród robotników jeszcze przed założeniem T.O.N., zwłaszcza od czasu gdy się przeniósł do Łodzi z Piotrkowa inż. Karol Raczkowski (1895). Rozwinęła się tam wówczas praca wśród inteligencji, a w ślad za tym praca oświatowa wśród robotników. Ujęto ją później po założeniu T.O.N. w formę kół robotniczych tej ostatniej organizacji.
Trzecim ośrodkiem było Zagłębie Dąbrowskie, gdzie od roku 1899 zamieszkał i objął stanowisko komisarza Ligi dr Zbigniew Paderewski, lekarz naczelny szpitala Tow. Górniczo-Hutniczego „Saturn” w Czeladzi.
Gdy na wsi w zaborze rosyjskim zapoczątkowała działalność polityczną Liga, nie było tam innych organizacji politycznych. W miastach zwłaszcza wśród ludności robotniczej, byli już przedtem socjaliści, naprzód kierunku międzynarodowego, a od założenia Polskiej Partii Socjalistycznej (1892) także narodowego. Ideologia, z którą przyszła do robotników Demokracja Narodowa różniła się od socjalistycznej, inne też stosowano metody. Liga nie stała na gruncie klasowym lecz ogólnonarodowym, jej działacze nie przychodzili po to by organizować rewolucję społeczną, lecz po to by nieść oświatę narodową i polityczną. Z czasem dopiero został opracowany narodowy program robotniczy i z kół T.O.N. powstał Narodowy Związek Robotniczy. W pierwszych latach w okresie przed wojną rosyjsko-japońską, miała akcja Ligi wśród robotników charakter przede wszystkim oświatowy. Akcja trafiła na grunt bardzo podatny, trafiła bowiem do tych pierwiastków duszy robotniczej, które zaniedbywali socjaliści — do pierwiastków ludzkich i narodowych. Tam zwłaszcza, gdzie warstwa robotnicza nie była jeszcze oderwana od tradycyjnych wiejskich warunków życia, jak np. w Łodzi, powodzenie narodowców było duże.
Początkowo rozpowszechniano wśród robotników Polaka, później głównie dodatek robotniczy do Polaka i Pochodnię.
Odrębnie organizowano młodzież robotniczą i rzemieślniczą. Inicjatywa wyszła od Związku Młodzieży Polskiej (Zetu). Założono dla tej młodzieży „Związek imienia Jana Kilińskiego” którym kierowali młodzi zetowcy, wyodrębnieni w t.zw. Komisji Robotniczej. Członków tej Komisji przyjmowano przeważnie do Ligi, która w ten sposób miała bezpośrednie kierownictwo Związku w swym ręku. Członkowie Związku byli kierownikami kółek, które początkowo organizowano pod nazwą Narodowej Młodzieży Rzemieślniczej, a potem (od roku 1904) pod nazwą Narodowej Młodzieży Rzemieślniczej i Robotniczej, a wreszcie (od lipca 1905) pod nazwą Narodowej Młodzieży Robotniczej. W grudniu 1904 r. organizacja Narodowej Młodzieży Rzemieślniczej i Robotniczej liczyła 18 kółek i około 18 zaprzysiężonych członków. Związek im. Jana Kilińskiego liczył wówczas trzy dziesiątki.
W zaraniu jego istnienia kierownikami Związku byli Stefan Dziewulski, Karol Kozłowski, Marian Krzesimowski, Wacław Rosiński i Bohdan Wasiutyński z uniwersytetu warszawskiego, oraz Alfons Bogusławski z politechniki warszawskiej. Prawie równocześnie z założeniem Związku zaczęto wydawać na hektografie pismo p.t. Kiliński. W 1902 r. nabyto mineograf i wydawano pismo p.t. Czołem. Artykuły zasadnicze pisali studenci-kilińczycy, sprawozdania z fabryk i warsztatów — młodzież robotnicza. Odbijano około 500 egzemplarzy. Powrócono do nazwy Ki1iński dopiero wówczas, gdy nabyto maszynę drukarską i wydrukowano na niej pierwszy numer pisma — 23 października 1904 roku.
Pod opieką T.O.N. odbywała się w Warszawie nauka tajna dzieci oraz kursy rzeczy narodowych dla młodzieży i dla starszych. Na czele organizacji istniejącej już przed założeniem T.O.N. a zajmującej się nauczaniem dzieci, stała Cecylia Śniegocka. Wstąpiła ona do Ligi i z chwilą założenia T.O.N. weszła do Koła Głównego tej organizacji. Praca przez nią prowadzona miała wielkie znaczenie kulturalne.
Nauczaniem młodzieży i starszych zajmowała się Maria Dzierżanowska, która także należała do Ligi i do Koła Głównego T.O.N. Z jej inicjatywy został utworzony Uniwersytet Ludowy a także powstała trupa teatralna amatorska, która z wielkim powodzeniem grała niecenzuralne sztuki, między innymi „Wesele”.
Założenie Przeglądu Wszechpolskiego i Polaka przeznaczonych dla zaboru rosyjskiego, a wydawanych w Galicji, postawiło na porządku dziennym zagadnienie zorganizowania transportów tych pism oraz literatury nielegalnej w ogóle, t.zw. w kołach konspiracyjnych „bibuły”.
Były dwie metody transportowania: w specjalnych workach t.zw. „ornatach”, które brali na siebie pod ubranie przejeżdżający granicę w sposób legalny, głównie kolejami i, w wielkich paczkach, przez „zieloną granicę”. Pierwsza metoda była używana przede wszystkim do przewożenia Przeglądu Wszechpolskiego i odezw. W ten sposób przewożono Przegląd Wszechpolski do Warszawy od r. 1895. Odbył nieraz taką podróż w „ornacie” Roman Dmowski. Później, gdy rozwinęła się organizacja Związku Młodzieży Polskiej we Lwowie i Krakowie (od r. 1899), zajmowali się tym rodzajem transportów członkowie tej organizacji. Kierował tą robotą we Lwowie Roman Sochaczewski, w Krakowie piszący te słowa. W Krakowie w mieszkaniu Wł. Bolewskiego i Stefana Rowińskiego było centralne biuro transportowe, tam przechowywano paszporty zagraniczne austriackie, szyto i zaszywano „ornaty”, ubierano w nie tych, co jechali do Warszawy. Na drugi dzień po wydrukowaniu Przeglądu Wszechpolskiego na specjalnie cienkim papierze zaszywano po 100 egzemplarzy w jeden „ornat” i kilku studentów wyjeżdżało w nich do Warszawy. W Warszawie kierownikiem rozdawnictwa był urzędnik Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej Konrad Unruh, który transporty złożone w specjalnych mieszkaniach odbierał i przez odpowiednich pośredników rozsyłał abonentom i innym odbiorcom, biorąc po rublu za zeszyt. Pieniądze gromadził, prowadząc bardzo staranną kontrolę i odsyłał do redakcji w Krakowie. W ten sposób przez szereg lat Przegląd Wszechpolski można było dostać w Warszawie tak samo jak każdy legalny miesięcznik. „Wsypy” były bardzo nieliczne.
O wiele więcej trudów i wysiłków wymagały transporty w większych paczkach przenoszone przez „zieloną granicę”. Trzeba było mieć po obydwóch stronach granicy ludzi pewnych i zorganizowane przywożenie transportów po przeprawieniu ich przez kordon graniczny. Przemytnicy zawodowi mogli być pomocni tylko przy samym przenoszeniu przez granicę i to trzeba było być bardzo ostrożnym w stosunku z nimi.
Własne drogi do przewożenia pism nielegalnych posiadało już Koło Oświaty Ludowej złożone ze studentów wyższych szkół warszawskich, jak o tym pisaliśmy poprzednio. Najlepiej działającą była droga Toruń-Lipno. Pionierami szerszej akcji transportowej byli jednak Czesław Sobolewski w Dąbrowie Górniczej i Bronisław Koskowski, później profesor Uniwersytetu Warszawskiego, a wówczas właściciel apteki w Laszczowie w gub. lubelskiej. W roku 1894 został przyjęty do Ligi we Lwowie, rozpoczął swoją działalność od pomocy przy druku broszury Dmow-skiego Ugoda czy walka i zajął się organizacją drogi dla przewożenia bibuły. Pomocny mu w tym był St. Hajkiewicz, dzierżawca położonego niedaleko granicy folwarku Zawady.
Czesław Sobolewski, sztygar w kopalni Merlimer w Zgórzu (Zagłębie Dąbrowskie), sprowadzał druki nielegalne przy pomocy robotników. Skład za granicą miał w Katowicach u dentysty Okulicza. „Wsypał się” pod koniec roku 1895 i wyjechał za granicę do Lwowa, skąd w dalszym ciągu pomagał przy transportach. W roku 1897, gdy przyjechał z transportem, został aresztowany i osadzony w więzieniu, a potem zesłany do Rosji. Wrócił do Lwowa, a w r. 1905 przyjechał do Warszawy i był bardzo czynny w Narodowym Związku Robotniczym.
W czasie gdy Piotr Panek był kierownikiem transportów (listopad 1899 — maj 1901) istniały drogi następujące: 1) z Olsztyna przez Myszyniec do Ostrołęki, zorganizowana przez dr Józefa Psarskiego, 2) z Katowic przez Zagłębie Dąbrowskie — prowadzona przez sztygara Jana Rudowskiego, 3) z Niska przez lasy janowskie w Lubelskim — przy pomocy gajowego ordynacji Zamoyskich, Kurpia należącego do T.O.N. i osadzonego tam umyślnie, 4) przez Bełżec i Tomaszów. Paczki z bibułą przeniesione przez granicę i umieszczone w bezpiecznych miejscach przewożono dalej bądź to przez ludzi miejscowych, bądź też przez specjalnych wysłańców z Warszawy.
W czasie mego urzędowania (1902—1904) utrzymały się te same drogi. Działali bardzo sprawnie Kurpie, którzy obsługiwali drogę Olsztyn—Myszyniec—Ostrołęka. Pracował ostrożnie i wytrwale Jan Rudowski w Zagłębiu aż do tragicznej śmierci. W Lubelskim były dwie drogi: jedna przez Zwierzyniec pod opieką Stanisława Moskalewskiego (późniejszego wojewody lubelskiego), który od roku 1899 był urzędnikiem w ordynacji Zamoyskich (pośrednikiem w Zamościu był ks. Aleksander Fijałkowski), a druga przez Janików, wioskę pograniczną położoną nad Wisłą naprzeciw Zawichosta, gdzie przenosił paczki z bibułą przemytnik zawodowy Zboch, a dalszym ich transportem zajmował się Józef Nakonieczny (później poseł do Dumy). Ta druga droga szła przez Opole, gdzie pomagał członek Ligi, Hipolit Borowski, buchalter w miejscowej cukrowni, a dalej do Nałęczowa, skąd zabierano paczki do Warszawy.
W Warszawie miałem specjalną organizację, która się zajmowała przewożeniem bibuły z punktów granicznych, przechowywaniem jej i dostarczaniem „hurtownym” odbiorcom. Głównym moim pomocnikiem był najprzód Jan Szczepkowski (wówczas urzędnik w hipotece na Miodowej), a następnie Jan Jagielski, urzędnik Tow. Ubezpieczeń Rosya, zamieszkały na ul. Szpitalnej Nr 4. J. Jagielski, mieszkając u p. Lichtańskiego, który utrzymywał wypożyczalnię książek, nie był narażony na podejrzenia z powodu licznie go odwiedzających klientów. U siebie zresztą rzadko przechowywał druki, miał do tego składy hurtowe, gospody dla przejezdnych i skład detaliczny. Procedura była taka: przywożący druki zgłaszał się do wyznaczonego mieszkania i tam oddawał „transport”. Stamtąd starano się tego samego dnia przenieść transport ten do składu hurtowego. Później dopiero następowało rozdawnictwo głównym odbiorcom, którzy pośredniczyli między Warszawą a kołami prowincjonalnymi, część umieszczano w składzie podręcznym. Dowcipem i starannością w wynajdywaniu składów odznaczał się członek Ligi Edward Grzeliński, który miał najpewniejsze składy w kamienicach u stróżów (miał ich w organizacji około 60). Były też składy w fabryce Cholewińskiego na Koszykowej, u dr Stępniewskiego na Zielnej, u dr Oyrzanowskiego, u inż. Romana Niewiadomskiego, wreszcie u Romana Jagielskiego, urzędnika dworu cesarskiego, który mieszkał w Zamku pod bokiem generał-gubernatora. W rozdawnictwie druków pomagało Janowi Jagielskiemu całe grono osób, do których należeli: Jan Szczepkowski, Antoni i Edward Nowiccy, Aleksander Biernacki, Edmund Ryczywolski, Antoni Stankiewicz, Ignacy Mazurek, Zygmunt Jezierski, Andrzej Kuliński, Rutkowski [pseudonim Dziad], Cholewiński, Grzelak, Edward Wyszomirski, Przedrzymirski, Chojnacki i inni. Skład podręczny, do którego się udawało w razie potrzeby i gdzie posyłano wtajemniczonych przyjezdnych z prowincji, był w hipotece (pałac Paca na Miodowej), gdzie opiekowali się nim Jan Szczepkowski i Edward Wyszomirski. Był to skład bardzo dogodny ze względu na masy ludzi, którzy w czasie urzędowania przychodzili do hipoteki. Cała ta organizacja funkcjonowała bardzo sprawnie do lipca 1904 roku. Za dwoma studentami wiozącymi „ornaty” z Krakowa przyjechali od granicy szpiedzy i śledzili ich w Warszawie. Studenci ci przyjechali 10 lipca rano i udali się do mieszkania Edwarda Grzelińskiego na ul. Kruczą Nr 8. Tam ich aresztowano, a następnie urządzono w mieszkaniu pułapkę — policja czekała i aresztowała wszystkich, którzy przychodzili w ciągu całego dnia. Aresztowano kilkanaście osób, w tej liczbie Jana Jagielskiego. Tylko dzięki „temu, że ostrzegł mnie w bramie zakonspirowany stróż domu, nie wpadłem także w ręce policji.
Całą centralę transportów trzeba było odbudowywać na nowo. Niebawem warunki działalności konspiracyjnej bardzo się zmieniły, bo zaczęła się t.zw. rewolucja w Rosji i energia organów administracyjnych bardzo osłabła.
Działacze T.O.N. natrafili na grunt bardzo podatny do uprawy oświatowej i politycznej. Wśród inteligencji prowincjonalnej — mieszkańców miast, ziemian, księży itd. — było dużo chętnych do pracy, młode pokolenie było przejęte duchem patriotycznym, liczyło dużo ludzi ofiarnych. Co najważniejsze wszakże pokazało się, że w sferach ludowych jest dużo jednostek zdolnych do zrozumienia tego, z czym przychodziła do nich inteligencja, a zwłaszcza skłonnych do ofiar, poświęceń i pracy dla Polski.
Toteż w ciągu siedmiu lat swego istnienia (1899—1905) rozpowszechniło się T.O.N. w całym zaborze rosyjskim. Po miastach, miasteczkach i wsiach powstały koła, które skupiły wszystko, co było przejęte duchem obywatelskim. Organizacja nie rozpowszechniła się równomiernie po całym kraju — w jednych okolicach była liczniejsza, w innych mniej liczna. Nie pisano sprawozdań, nie prowadzono protokołów, toteż nie pozostało śladów pisanych rozwoju i pracy T.O.N. Jedynie na podstawie nielicznych wspomnień spisanych przez kilkunastu działaczy i na podstawie tego co zostało w pamięci piszącego te słowa, który przez kilka lat (1902—1906) był jakby sekretarzem generalnym organizacji, można dać wiadomości o rozpowszechnieniu T.O.N. w zaborze rosyjskim i o głównych jego działaczach w różnych okolicach kraju.
Ogólnie można powiedzieć, że rozwinęło się T.O.N. lepiej na prawym brzegu Wisły, na lewym zaś w gub. warszawskiej i w dwóch okręgach gub. piotrkowskiej — przemysłowym (Łódź i sąsiednie miasta), oraz górniczym (Zagłębie Dąbrowskie). W Radomskim było sporo zwolenników Demokracji Narodowej wśród ziemiaństwa i wśród inteligencji miejskiej, była to jednak dawna i silna domena wpływów Polskiej Partii Socjalistycznej. W Kieleckim zdobywano grunt bardzo powoli, w Kaliskim zaś szło najoporniej. W postępach organizacji dużo zależało od przypadku — od tego czy właśnie w danej okolicy zjawił się lub osiadł wybitniejszy czy ofiarniejszy działacz... Trudno tedy dać jakieś ogólniejsze wyjaśnienie — dlaczego właśnie tu a nie tam T.O.N. bardziej się rozwinęło. Patrząc na mapę i przypominając sobie, że w Płockim, Łomżyńskim i Siedleckim i w okolicach Warszawy mnożyły się szybko koła i rozchodziła się literatura nielegalna, mógłby ktoś powiedzieć, że ludność Mazowsza, i kolonizujący wschód Mazurzy mieli więcej danych do tego rodzaju działalności, że na obszarach dawnej Małopolski, a zwłaszcza Wielkopolski mniej było pociągu do pracy konspiracyjnej. Byłby to jednak wniosek zbyt pośpieszny i nie dość uzasadniony.
Przejdźmy kolejno ziemie Królestwa Kongresowego, trzymając się ówczesnego podziału administracyjnego.
W gub. płockiej kierownictwo spoczywało w rękach dr Leona Rutkowskiego w Płońsku, najwytrawniejszego może działacza w szeregach Ligi Narodowej, który był komisarzem na Ziemię Płocką. Wyrobił on sobie grono współpracowników w Płońsku i okolicy ze sfer ludowych i z inteligencji i przez nich miał w ręku cały powiat. Pracowali przy nim Stanisław Sikorski, urzędnik pocztowy, Bronisław Sosiński, Wincenty Grzelak, którzy się później przenieśli do Warszawy, a dalej Jan Paraś, b. pisarz gminny, Wincenty Grabowski, Szczepan Sawicki z Kołoząbia i inni, współdziałali ziemianie i duchowieństwo. Z Płońska promieniowały wpływy na sąsiednie powiaty gub. płockiej.
W Ciechanowie kierownikiem Koła T.O.N. był felczer cukrowni, Nawrocki. Żywy udział w działalności brało (podobnie jak w Płockim i Przasnyskim) ziemiańśtwo, wśród którego byli członkowie Ligi — Stanisław Chełchowski z Chojnowa (późniejszy założyciel i prezes Centralnego Towarzystwa Rolniczego), Michał Bojanowski (późniejszy poseł na Sejm i senator) z Klic, Józef Choromański z Żoch, Zygmunt Choromański z Gostkowa i wielu innych.
W Mławie pracował Wacław Wojtulanis. Żywy udział w akcji oświatowej brało ziemiańśtwo — Rudowscy, Reinhardtowie itd.
W Płocku było liczne grono inteligencji: Aleksander Maciesza (później poseł do Dumy), Aleksander Majdecki, dyrektor Syndykatu Rolniczego, Karol Mierzejewski (poseł na Sejm), przez pewien czas — Wacław Kryński (później poseł na Sejm), Władysław Płoski, ziemianin. Wydawano pismo Echo Płockie i Łomżyńskie (1898—1904), prowadzone przez członka Ligi Adama Grabowskiego, które miało opinię najlepszego-pisma prowincjonalnego w zaborze rosyjskim.
W Przasnyskim był bardzo czynny drobny gospodarz i pszczelarz, Szydłowski. W Sierpeckim pracował kontroler akcyzy miejscowej, sekretarz sądu Smoliński i ziemianin Sieklucki. W Lipnowskim — ks. Orłowski z Ligowa. W Rypińskim — rejent Zochowski.
Pracą w gub. płockiej opiekowało się koło pośrednie w Warszawie. Początkowo stał na jego czele Kazimierz Łazarowicz, po jego aresztowaniu przez czas krótki inż. Leon Rudowski, a po nim wspomniany już Stanisław Sikorski. Należeli zaś do tego koła m.in. — Bronisław Sosiński, Wincenty Grzelak, Gabriel Frasunkiewicz i student Wiśniewski.
W gub. łomżyńskiej najbujniej rozwinęło się T.O.N. w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie mieszkał komisarz Ligi na ziemię całą, dr Jan Harusewicz. Pomagali mu Ludwik Mieczkowski, aptekarz i Jan Dołęga-Zakrzewski, geometra. Obok tego były jeszcze dwa ośrodki pracy — w Ostrołęce i w Łomży.
W Ostrołęce zaczął organizować Kurpiów dr Józef Psarski i adw. Kaczyński, po jego aresztowaniu poprowadzili pracę inni. Rozwinęła się ona znakomicie przy żywym udziale chłopów i rzemieślników. Kurpie byli usposobieni bardzo patriotycznie. Toteż w puszczy kurpiowskiej rozwinęła się akcja konspiracyjna szeroko i głęboko. Nazwiska wyleciały mi z pamięci, pozostało tylko nazwisko takie: Piotr Drżążdż, Półtoruk (Klimki) i Kaczyński, ten ostatni położył wielkie zasługi dla pracy oświatowej bo działał nie tylko na miejscu, lecz przez czas dłuższy zajmował się organizacją transportów „bibuły” przez Myszyniec. W Ostrołęckim pracowali geometra Adam Maciarewicz i ziemianin Władysław Glinka z Suska.
W Łomży pamiętam urzędnika (zdaje się magistratu) Hryniewicza i młodego wówczas Romualda Bielickiego (późniejszego posła sejmowego). Z ziemian byli w T.O.N.: Mieczysław Skarżyński, Stanisław Wojczyński i inni. Brał też w tej pracy udział uczeń gimnazjum łomżyńskiego Bohdan Winiarski (później profesor Uniwersytetu poznańskiego i poseł sejmowy). W Warszawie w Kole Głównym reprezentował Łomżyńskie Zygmunt Szaniawski z Zegrzynka w pow. pułtuskim. Powiat ten należał poprzednio do gub. łomżyńskiej i przez to posiadał związki z Łomżą.
W pow. pułtuskim było Koło Powiatowe pod kierownictwem dr Antoniego Kędzierskiego z Serocka. Należeli doń obok Z. Szaniawskiego, ziemianie: Stanisław Dembiński z Niestempowa, Karol Dłużewski z Pobyłkowa, Mariusz Gniazdowski z Czarnostowa i Marceli Tański spod Nasielska.
W gub. suwalskiej rozpoczął pracę polityczną ziemianin Florian Skarżyński, właściciel majątku Bendry, później prowadził ją adwokat ze Suwałk Gustaw Zabłocki, dr Rechniowski w Suwałkach, dr Urban w Sejnach i inni.
W gub. siedleckiej długo nie miała Liga członków. Mimo to T.O.N. rozszerzyło się tam bardzo dobrze i zyskało dzielnych działaczy ze sfer mieszczańskich i ludowych. Najwybitniejszym z nich był Władysław Rytel, zamieszkały w Siedlcach. Właściciel domu i ogrodnik, urodzony na wsi w gub. siedleckiej znał doskonale jej mieszkańców, a w pracy był wytrwały i konsekwentny. Nie tylko był silnie uczuciowo związany z Polską, lecz miał bardzo trafny instynkt polityczny, rozumiał program Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego. Ze szczególnym zaufaniem odnosił się do Dmowskiego, nie tylko jako do człowieka rozumnego i doświadczonego, lecz także jako do potomka rodziny zdawna zamieszkałej na Podlasiu w zaścianku drobnoszlacheckim. Wł. Rytel organizował koła T.O.N. i umiał je prowadzić, dał świetny przykład jak urządzić poza szkołą rosyjską nauczanie powszechne. Utworzył specjalną organizację, która przygotowywała nauczycieli amatorów, a następnie użytkowała ich do nauczania dzieci po wsiach. Współpracowało z nim w Siedlcach całe grono inteligencji pod kierownictwem adwokata Mieczysława Karyszkowskiego. W pow. węgrowskim dużo działał rymarz Edward Paczuski (później poseł na Sejm). W pow. sokołowskim — Miron Ruśkiewicz, urzędnik z cukrowni Elżbietów; w pow. konstantynopolskim — ziemianin Stanisław Kuczewski; w pow. łukowskim — ziemianin Kazimierz Błociszewski. Na terenie unickim było dwóch wybitnych działaczy: organista Wiktor Walewski w Białej Podlaskiej i Zenobiusz Borkowski, zamieszkały najprzód w Brześciu Litewskim (nad Bugiem), gdzie prowadził małą restaurację, a potem pod Piszczacem (czy może w samym Piszczacu). Walewski z racji swego stanowiska miał bardzo rozległe stosunki z unitami. Skromny, cichy i niepozorny był jednak jednym z najdzielniejszych działaczy T.O.N. Przez niego szły setki egzemplarzy Polaka i szerzyła się oświata ogólna i polityczna. Zenobiusz Borkowski miał wielki temperament polityczny. Wszedł tak w akcję polityczną, że się jej w końcu całkowicie poświęcił, był znany na całym Podlasiu, gdzie też dużą odegrał rolę. Na tle pracy w Towarzystwie Opieki nad Unitami zbliżył się z Aleksandrem Zawadzkim i został przez tegoż później pociągnięty do t.zw. „Frondy”. Zerwał wówczas z Demokracją Narodową. W Siedleckim pracowało w T.O.N. wielu ziemian i księży. Spośród tych ostatnich wymienia w swym wspomnieniu Wł. Rytel: ks. dziekana Józefa Scipio del Campo z Siedlec, ks. Godlewskiego z Krześlina i ks. Wojciechowskiego z Pruszyny. Wypada też zanotować nazwisko aptekarza Ejchlera z Międzyrzecza. W Warszawie na czele Kola opiekującego się gub. siedlecką stał najprzód dr Wacław Łapiński, potem Antoni Ponikowski (późniejszy minister i premier). Należał do tego koła także Edward Grzeliński.
W gub. lubelskiej jest lud oświecony i zamożny; garnął się też od dawna do oświaty i do polityki. Dawne tradycje działalności nielegalnej były w pow. puławskim, gdzie promieniowali studenci szkoły rolniczej z Puław. Roboty z ramienia Ligi rozpoczął w północnej części gub. lubelskiej dr Bronisław Malewski, który osiadł jako lekarz zakładowy w Nałęczowie, a potem przeniósł się do Lublina. W samym Lublinie było liczne grono inteligencji narodowej. Po dr Malewskim objął kierownictwo pracy Józef Guzowski, lekarz weterynarii. Spośród włościan wybił się na czoło Józef Nakonieczny z Garbowa (później poseł do Dumy). W południowej części gub. lubelskiej kierował przez długie lata całą akcją Ligi Stanisław Moskalewski, urzędnik ordynacji Zamoyskiej, późniejszy wojewoda lubelski. Moskalewski był doskonałym konspiratorem, na zewnątrz się nie ujawniał, lecz miał w swym ręku wszystkie nici całej pracy oświatowej i politycznej Demokracji Narodowej w południowej Lubelszczyznie. Był też bardzo czynny na polu pracy społecznej — zakładał szkoły rzemieślnicze, organizował spółki i stowarzyszenia, umiał koło siebie skupiać ludzi i dawać inicjatywę do rozmaitych poczynań społecznych. Pod jego nadzorem była jedna z najlepszych dróg dla transportów „bibuły”. Liczono się też z jego zdaniem w kołach kierowniczych Ligi, gdy chodziło o sprawy związane z akcją w zaborze rosyjskim.
Na sąsiadujące ze stolicą powiaty gub. warszawskiej (płoński, grójecki, miński, radzymiński) promieniowała Warszawa. W części zachodniej gubernii ośrodkiem pracy było Kutno, gdzie mieszkał komisarz Ligi i jeden z jej najlepszych działaczy prowincjonalnych, dr Antoni Troczewski. Przy pomocy szeregu dzielnych współpracowników (adw. Feliks Wąsowski, adminstrator dóbr kutnowskich Bronisław Rzeszotarski, drobny rolnik Władysław Kazimierski, felczer Ludwik Sieklucki) zorganizował on wzorowo pracę narodową w pow. kutnowskim. Pomagali mu też ziemianie, przede wszystkim Marian Kiniorski, Bolesław Wyganowski, Leon Lissowski, Antoni Skarżyński. Z Kutna oddziaływano na chłopski, lecz wysoko stojący pod względem kultury, pow. łowicki, gdzie drobni gospodarze liczne zakładali koła, na włocławski, gdzie pracowali adw. Domaszewicz, a potem dr Kraszewski, na łęczycki, gdzie działał ziemianin Kazimierz Ignacy Śliwiński, właściciel majątku Sucha Dolna i ks. Stanisław Wesołowski.
Poważnym ośrodkiem akcji politycznej Ligi była Łódź, gdzie przez szereg lat komisarzem i kierownikiem wszystkich prac był inż. Karol Raczkowski, członek Komitetu Centralnego Ligi. Jeśli chodzi o T.O.N., to skupiało ono przede wszystkim koła robotnicze, ten dział pracy najlepiej się rozwijał. Brali w niej żywy udział inż. Paweł Małachowski, Stanisław Zieliński, dr Antoni Rząd (później poseł do Dumy i założyciel Banku Tow. Spółdzielczych w Warszawie), lekarz dr Ludwik Bondy, nauczyciel Antoni Radlicki i wielu innych. Spośród robotników wyrobił się cały szereg działaczy: do najwybitniejszych należeli: Władysław Jankowski, Antoni Czarnik, Józef Jaszczak, Tomasz Marciniak, Tomasz Józefiak, Jan Krajewski i Jan Rutowicz.
W Zagłębiu Dąbrowskim organizowano pracowników górniczych. Robota oświatowo-polityczna rozwinęła się bardzo szeroko, zwłaszcza gdy po Stanisławie Bukowieckim (późniejszym prezesie Prokuratorii) objął kierownictwo, w charakterze komisarza Ligi dr Zbigniew Paderewski, który w r. 1899 zamieszkał w Czeladzi i pozostawał w Zagłębiu do r. 1906, gdy został wybrany na posła do Dumy.
W gub. radomskiej miała Liga członków spośród ziemianstwa: Józef Świeżyński (poseł do Dumy, premier pierwszego rządu odradzającej się Polski i długoletni prezes Macierzy), Antoni Bieliński, Szymon Konarski, a przez nich wpływ na życie społeczne w tej części kraju. Było też grono zwolenników Demokracji Narodowej w Radomiu. Lecz organizacja T.O.N. szła bardzo słabo i rozwinęła się szerzej dopiero w okresie następnym, już po wojnie rosyjsko-japońskiej.
W gub. kieleckiej były dwa ośrodki pracy politycznej — w Kielcach i w pow. miechowskim. W Kielcach było grono inteligencji, głównie adwokatów (Wiktor Jaroński, później poseł do Dumy, Marian Grzegorzewski, Dunin). W Miechowie działał aptekarz Henryk Zaporski, a w powiecie — ks. Bronisław Sokołowski, proboszcz w Nasiechowicach. W pow. miechowskim powstała była pierwsza w Królestwie Kongresowym Spółka Rolna p.n. Jutrzenka, założona przez Gabriela Godlewskiego z Bukowskiej Woli. Skupili się w niej wybitni włościanie (Jan Bielawski, bracia Manterysowie i inni). G. Godlewski był członkiem stronnictwa konserwatywnego, był jednak rozumnym i dzielnym działaczem społecznym i miał zaufanie do swych sąsiadów drobnych rolników. Politycznie wszakże ciążyli oni ku Demokracji Narodowej i szeregowali się w utworzonym przez nią Towarzystwie Oświaty Narodowej.
W Kaliszu i gub. kaliskiej szło bardzo opornie. T.O.N. słabe tam miało stosunki. Dopiero później, gdy po rewolucji 1906 r. rozwinęło się życie polityczne jawne, zyskała tam oparcie Liga Narodowa.
Pisząc o T.O.N. trzeba wymienić osobno Edwarda Grzelińskiego, członka Ligi, który oddał duże usługi organizacji, lecz skupił koło siebie odrębne grono działaczy, których pracą kierował. Skromny urzędnik (kreślarz) w magistracie warszawskim (1899—1904) miał swe odrębne bogate i ruchliwe życie konspiracyjne. Grzeliński zorganizował t.zw. „Koło Inteligentów” złożone z 20 osób. Należeli do niego, między innymi: Antoni Chojnacki, Aleksander Biernacki, Edmund Ryczywolski, Antoni Stankiewicz, dr Kazimierz Oyrzanowski, Władysław Oyrzanowski, Roman Jagielski i Stefan Rodkiewicz. Koło to pracowało nad politycznym kształceniem swych członków, a członkowie jego brali udział w pracy oświatowo-politycznej. W. Grzeliński pomagał wydatnie w dziale transportowym, a zarówno on sam jak członkowie jego Koła prowadzili akcję w ramach T.O.N. Kazimierz Oyrzanowski w Żyrardowie, A. Biernacki — w pow. węgrowskim, Antoni Chojnacki w pow. mińskim, Antoni Stankiewicz — w okolicach Korytnicy i Czerwonki, Ignacy Mazurek — w pow. siedleckim i w żelechowie, Edmund Ryczywolski — w pow. radzymińskim.
Jak już powiedzieliśmy nie ma możności podania dokładnych cyfr ilustrujących rozwój T.O.N. Przybliżone do rzeczywistości dane znajdujemy w Sprawozdaniu Komitetu Centralnego Ligi dla Komisji Nadzorczej Skarbu Narodowego za rok 1899—1900, a więc pisanym w połowie roku 1900:
Lp |
Okręg |
Liczba kół |
Liczba członków |
1. |
Warszawa |
38 |
200 |
2. |
suwalski |
3 |
17 |
3. |
łomżyński |
100 |
1000 |
4. |
płocki |
30 |
300 |
5. |
siedlecki |
50 |
500 |
6. |
warszawski |
30 |
300 |
7. |
piotrkowsko-maliński |
25 |
300 |
8. |
lubelski |
7 |
100 |
9. |
radomski |
1 |
7 |
10. |
kielecki |
1 |
3 |
W Sprawozdaniu K.C. za r. 1903—1904, a więc w połowie r. 1904, już w czasie wojny rosyjsko-japońskiej, znajdujemy takie dane o T.O.N.:
„Towarzystwo Oświaty Narodowej i jego prace rozwijają się w dalszym ciągu pomyślnie, nie ma miejscowości, gdzie by można zauważyć zastój. Członków liczyło z inteligencji — 400, z ludu 5.600, luźnych — z inteligencji 176, z ludu do 400, prócz tego pod silnym naszym wpływem pozostaje do 12.000, a pod wpływem Polaka rzesze nie do zliczenia. Szczególny rozwój daje się zaznaczyć w miejscowościach, dotąd wpływami organizacji nie objętymi wcale lub prawie wcale, mianowicie silny wpływ w gub. radomskiej (44 członków z inteligencji, 324 z ludu) i szerokie wpływy w całej gubernii za pośrednictwem, Polaka, słabszy nieco wpływ w Kieleckim (3 czł. z inteligencji i 95 z ludu), b. mocny w 3 powiatach: — węgrowskim, radzymińskim i nowomińskim (460 czł.). Nadto silnie wzmocniono organizacje w powiatach gub. siedleckiej (240 czł.), głównie dzięki zajęciu się sprawą unicką, dalej w Augustowskim, gdzie organizacja ma duży wpływ w 20 wsiach, wreszcie szczęśliwie stanęła robota w różnych punktach gub. lubelskiej, jak również w Piotrkowie i okolicy, Częstochowie i w Łęczyckim. Bardzo dobrze rozwija się samodzielnie organizacja robotnicza w okręgu łódzkim (3.000 czł.), poza tym pod wpływem 80.000 rob.”.
Sieć kół T.O.N. ogarnęła całe Królestwo Kongresowe. Skupili się w nich wszyscy, rozumiejący potrzebę pracy społecznej i akcji narodowej. Obok inteligencji przedstawiciele ludu wiejskiego i miejskiego. Dobry był moment do rozpoczęcia pracy i dobre zastosowano metody.
Lud wiejski po uwłaszczeniu szybko dojrzewał, ucząc się z życia i z książek. Od spraw gospodarczych i ogólnożyciowych zainteresowanie jego wzniosło się ku sprawom społecznym i politycznym, zaczął się coraz bardziej czuć narodem. W miastach obok ludności rzemieślniczej i drobnomieszczańskiej skupiali się robotnicy w miarę rozwoju przemysłu fabrycznego. Stanowili oni żywioł dążący do zdobycia oświaty i do poprawienia swego bytu. Były w nich obok uczuć klasowych silne uczucia narodowe i tradycje walk o niepodległość.
Gdy tedy inteligencja skupiona w Lidze i koło Ligi zwróciła się z „dobrą nowiną” do sfer ludowych, napotkała na nadspodziewanie dobre przyjęcie. Szli zaś działacze demokratyczno-narodowi w „lud” z mocnym przeświadczeniem — wypowiedzianym wielokrotnie przez pisarzy obozu, zwłaszcza J. L. Popławskiego — że ludu dla Polski nie trzeba zdobywać ani obietnicami poprawy doli materialnej, ani odzywaniem się do instynktów i interesów klasowych, że trzeba się odezwać do chłopów, rzemieślników i robotników polskich jak do Polaków, poruszyć w ich duszach struny patriotyczne, a odpowiedzą jako obywatele i patrioci, zdolni zrozumieć interesy i sprawy narodu i ziemi polskiej, że w umysłach ich ewolucja od „ojcowizny” do „ojczyzny” dokona się bardzo łatwo i bardzo szybko. Tak się też stało.
Działacze T.O.N. pozostawili ślady w życiu wsi i miasteczek — żyje pamięć o nich na prowincji po dzień dzisiejszy, lecz nie zapisała ich nazwisk historia. Jedynie tedy ze wspomnień własnych o spotkaniach z najwybitniejszymi działaczami ze sfery ludowej i o współpracy z nimi mogę wydobyć ich nazwiska, i to nie wszystkie.
Gdy myślę o tych chłopach polskich, którzy w ruchu narodowym na początku wieku XX odegrali w zaborze rosyjskim wybitniejszą rolę, to widzę przede wszystkim szlachetną postać Jana Bielawskiego, z Nasiechowic w pow. miechowskim. W białej krakowskiej sukmanie, w czerwonej rogatywce, których Bielawski nie porzucał, robił wrażenie takie jakby zszedł z Matejkowskiego obrazu. Twarz pociągła, jasne bystre oczy, długi wąs płowy robiły z niego typową postać chłopa polskiego. Był nie tyle politykiem co obywatelem w najlepszym tego słowa znaczeniu. Czuł głęboko sprawę narodową, myśl jego była jasna, spokojna i stateczna, charakter nieskazitelny. Do żadnego z chłopów polskich, których tylu w życiu spotkałem, nie można z taką słusznością zastosować słów Wyspiańskiego:
A bo chłop i ma coś z Piasta
coś z tych królów Piastów wiele.
Kiedy sieje, orze, miele
taka godność, takie wzięcie,
co czyni, to czyni święcie,
godność rozwaga pojęcie,
a jak modli się w kościele,
taka godność, to przejęcie,
Bardzo wiele, wiele z Piasta.
Chłop potęgą jest i basta.
Nie było w nim cienia demagogii, ani fałszywej ambicji. Brał żywy udział w pracy obozu narodowego, był posłem do Dumy, nic to nie zmieniło ani jego charakteru ani obyczaju.
Obok Bielawskiego byli w Miechowskim inni wybitni przedstawiciele stanu włościańskiego. W okolicach Racławic, gdzie żyła pamięć o Kościuszcze i o Głowackim, przechowywała się dobra tradycja narodowa. Pracę społeczną organizował tam ziemianin Gabriel Godlewski, oświatę ogólną i polityczną szerzył ks. Bronisław Sokołowski. W działalności gospodarczej zaznaczył się był Stanisław Manterys (później senator), w polityce brat jego Mateusz Manterys (potem poseł do Dumy i do Sejmu), obydwaj z Pojałowic. Zawadiacka to była dusza ten Mateusz Manterys, lecz zarazem temperament polityczny niepospolity. Miał coś z tych szlachciców polskich, co rej wodzili na sejmikach.
Bardzo wybitny umysł polityczny i temperament miał Józef Nakonieczny z Garbowa w gub. lubelskiej. Młodszy od Bielawskiego, bo urodzony w r. 1879, zaczął działalność polityczną jako dwudziestoletni młodzieniec pod kierownictwem dr Bronisława Malewskiego z Nałęczowa. Rozpowszechniał pisma i książki nielegalne, zajmował się sprowadzaniem transportów Polaka i w tym celu jeździł do Krakowa. Zdobył przez czytanie książek rozległą kulturę umysłową i stał się jednym z czołowych działaczy politycznych Ligi Narodowej. Dobry pisarz i świetny mówca, miał wybitny talent polityczny. Mowy jego w Dumie (był posłem do I, III i IV Dumy) robiły duże wrażenie. Pamiętna zwłaszcza była mowa wygłoszona w 1911 r. w czasie dyskusji nad projektem oderwania Chełmszczyzny od Królestwa Polskiego. Wielki rozgłos zyskały odczyty wygłoszone przez Nakoniecznego na początkach 1911 r. we Lwowie. Tematy tych odczytów były takie: 1) Dusza chłopa polskiego — w życiu i w literaturze, 2) Sprawa chełmska, 3) Ruch polityczny na wsi w Królestwie Polskim, 4) O miłości Ojczyzny. W Galicji chłop-polityk nie był czymś nowym i nieznanym, mimo to w kołach inteligencji lwowskiej poziom umysłowy Nakoniecznego, jego krasomówstwo i kultura duchowa zaimponowały. Wysoki, barczysty, w swej brązowej sukmanie lubelskiej, z którą się nigdy nie rozstawał, budził przy każdym zjawieniu się na mównicy zaufanie i entuzjazm. Gdyby nie przedwczesna śmierć w wypadku samochodowym pod Lublinem w kwietniu 1913, byłby Nakonieczny odegrał rolę w życiu politycznym odbudowanego państwa polskiego.
Lubelszczyzna wydała dużo wybitnych działaczy politycznych pochodzenia włościańskiego, że wymienimy tylko Jana Łaszcza z Piotrowic pod Puławami, Piotra Żaka z Leszczyny pod Urzędowem, Stanisława Supryma z Dysa, z pow. lubartowskiego, Łazarczyka z Zamoyskiego. Łaszcz i Żak byli nie tylko działaczami politycznymi (Żak posłował do Dumy, a Łaszcz był senatorem), lecz także wybitnymi gospodarzami rolnymi i pracownikami w organizacjach rolniczych.
W gub. siedleckiej wybił się rolnik Józef Błyskosz z Dolnobrodów pod Białą. Działał w T.O.N. i Tow. Opieki nad Unitami, był posłem do I Dumy. Później, w odbudowanej Polsce przystąpił do stronnictwa ludowego (Piasta) i z jego ramienia posłował do Sejmu a później był senatorem.
W Łomżyńskim dużo było dzielnych pracowników wśród drobnych rolników. Bliżej się stykałem i zapoznałem z Konstantym Długoborskim z Długoborza i z Kaczyńskim, Kurpiem spod Myszyńca. K. Długoborski był wybitnym rolnikiem, dużo o sprawach rolniczych pisywał w Gazecie Świątecznej i w Zorzy. Gdy wszedł do T.O.N. z całym zapałem poświęcił się pracy oświatowej i politycznej. Duże zasługi położył milczący i zawzięty Kurp, Kaczyński, zakładając koła T.O.N., szerząc literaturę polityczną nielegalną i prowadząc transporty z Prus przez Myszyniec.
Pisałem już o pomocnikach dr Rutkowskiego z Płońska. Spośród drobnych rolników zaznaczył się Szczepan Sawicki z Kołoząbia, który był później posłem w Sejmie Ustawodawczym i w pierwszym Sejmie zwyczajnym. Chłopi mazowieccy garnęli się do działalności narodowej, było wśród nich wielu dzielnych działaczy miejscowych, nie wydali wszakże takich, którzy by się zaznaczyli na terenie krajowym.
Było szereg wybitnych działaczy chłopskich, gdzie lud stał na wysokim poziomie kultury. W Kutnowskim pracował przez „wiele lat Władysław Kazimierski. W Grójcu działał Tomasz Nocznicki, który później przeszedł do „Zarania”, a w następstwie został członkiem „Wyzwolenia” i z jego ramienia był ministrem w rządzie lubelskim i senatorem Rzeczypospolitej. W Opoczyńskim pracował Józef Ostrowski ze Smardzewic (później poseł do Dumy). Zasługiwałoby na wymienienie jeszcze wielu innych, nazwiska ich jednak uleciały z mej pamięci.
Było też wielu działaczy wśród ludności miejskiej — rzemieślników, robotników, kupców. Wymieniliśmy najważniejszych, mówiąc o Kołach T.O.N. w Warszawie i w Łodzi. Akcja wśród ludu miejskiego poszła szerzej po wojnie rosyjsko-japońskiej. Z kół robotniczych T.O.N. powstał wówczas Związek Narodowy Robotniczy, a z tej organizacji w odbudowanej Polsce wyłoniła się Narodowa Partia Robotnicza (N.P.R.).
Tak tedy siedmioletnia działalność T.O.N. (1899—1905) stała się początkiem szerokiego ruchu ludowego w zaborze rosyjskim. „Od Litwy do Krakowa i Tatr — pisał Popławski w r. 1902 w życiorysie T. T. Jeża — od Rusi do Pomorza i Śląska wszczyna się między ludem polskim jakiś ruch, wzbiera w nim moc wielka, moc niespożyta, która się budzi do czynu, do pracy i walki. Idą między ludem jakieś szepty tajemne, z początku niewyraźne, stłumione, które zwolna przechodzą w gwar coraz głośniejszy, zmącony i bezładny, ale już słychać w nim jak starym naszym zwyczajem nawołują się ludzie do wspólnego działania, dla wspólnej wszystkim sprawy. Nad skargi i wyrzekania, nad złorzeczenia i pogróżki wzbijają się różne okrzyki zachęty. Hej stary żołnierzu — woła Popławski do Jeża — 'Wszak to nasi biją w tarabany' — zrazu cichą pobudkę, która z dniem każdym brzmi coraz mocniej, coraz donośniej, aż zagrzmi kiedyś wielką pieśnią wiary i nadziei pieśnią wyzwolenia”.
Z pracy T.O.N. jak ze źródła wypłynął ruch ludowy o charakterze narodowym, który w odbudowanej Polsce znalazł swój wyraz w Związku Ludowo-Narodowym, a potem w Stronnictwie Narodowym.
Patrz Aneks VIII.
Rezolucja uchwalona w roku 1896 przez Komitet Centralny Ligi Narodowej (Sprawozdanie K.C. dla Skarbu Narodowego. 1895—1896): „Zważywszy, 1. iż życie naszego narodu w chwili obecnej wysuwa na plan pierwszy samodzielny ruch ludowy, który we wszystkich dzielnicach poczyna być czynnikiem decydującym w kierunku polityki polskiej, 2. że wbrew założeniom programowym, wskutek zbyt jednostronnego pojmowania zadań organizacji punkt ciężkości robót L.N. przeniósł się na sferę inteligencji, że wreszcie 3. inteligencja polska przedstawiająca ważną siłę polityczną, nie może być podstawą trwałego i intensywnego ruchu, uchwala się: I. Organizacja L.N. musi się stać naczelną instytucją ogólnopolskiego stronnictwa demokratycznego, przenieść punkt ciężkości swych zadań na warstwy pracujące, oraz utożsamiać charakter i istotę swych dążeń z interesami samodzielnego ruchu ludowego. II. Przeciwstawiając siebie w życiu wewnętrznym społeczeństwa żywiołom antydemokratycznym, w polityce zewnętrznej organizacja obejmuje przedstawicielstwo interesów narodowych, przybierając tym samym charakter stronnictwa rządzącego. III. Za najpilniejszą potrzebę chwili bieżącej organizacja Ligi Narodowej uznaje wytworzenie samoistnego ruchu włościańskiego w zaborze rosyjskim i połączenie go w jedną całość z takimże ruchem w zaborze austriackim i pruskim”.
Jan Załuska, Koło Oświaty Ludowej. 1894—1898, Przegląd Wszechpolski, r. 1924, str. 200—212.
Jan Załuska urodził się 5 stycznia 1873 roku w zaścianku szlacheckim Godlewo—Cechny (gmina Szulborze—Koty w pow. Ostrów Mazowiecki) jako syn gospodarującego na pięćdziesięciu kilku morgach Wawrzyńca Załuski i Antoniny z Jabłonowskich. Gimnazjum ukończył w Łomży (1891), wydział lekarski na uniwersytecie warszawskim (1898). Nie otrzymał jednak dyplomu, gdyż we wrześniu tego roku został uwięziony i osadzony najprzód w Płocku, a potem w X pawilonie cytadeli warszawksiej. Dyplom doktora nauk lekarskich otrzymał we Lwowie (1905), a prawo praktyki lekarskiej w Rosji, w Kazaniu (1907). Przez dwa lata był asystentem przy katedrze fizjologii na uniwersytecie lwowskim. Od r. 1894 do 1898 był kierownikiem „Koła Oświaty Ludowej” studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Należał do Związku Młodzieży Polskiej, a potem do Ligi Narodowej. Od r. 1906 pisywał w Zorzy, Glosie i Przeglądzie Wszechpolskim. Od r. 1901 był współredaktorem Polaka i pisywał w Ojczyźnie, Wieku XX i Słowie Polskim. W roku 1905 powrócił do Warszawy i wziął czynny udział w pracy politycznej Ligi Narodowej i Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego, redagował Polaka, pisywał korespondencje do Słowa Polskiego (pseudonim Stary). Przez czas jakiś praktykował jako lekarz w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie wydawał Gazetę Ostrowską. W r. 1913 powrócił do Warszawy i zajął się wydawnictwem tygodnika Ognisko połączonego później z Zorzą. Powołany w r. 1914 do wojska zgłosił się do Legionu Puławskiego i został (styczeń 1915) starszym lekarzem Legionu. Później był lekarzem jednego z batalionów Brygady Strzelców Polskich, wreszcie starszym ordynatorem głównego szpitala I Korpusu Polskiego w Bobrujsku. W czerwcu 1918 roku powrócił do Warszawy, a w styczniu roku następnego został posłem do Sejmu Ustawodawczego z okręgu łomżyńskiego. Był też posłem do pierwszego Sejmu zwykłego (1922—1927). Od 1. X. 1927 do 1. V. 1935 był sekretarzem generalnym Związku Lekarzy Państwa Polskiego. W latach 1919 do 1927 był sekretarzem generalnym, wiceprezesem wreszcie prezesem Związku Ludowo-Narodowego. W roku 1919 wznowił wydawnictwo Zorzy i prowadził je do wybuchu wojny w 1939 roku z przerwą w czasie pobytu w Czarnieckiej Górze. Zmarł w 1943 roku.
Patrz: rozdział o polityce Ligi w zaborze rosyjskim.
Sprawozdanie K.C. z r. 1898—1899.
Zygmunt Wasilewski, Pomnik Mickiewicza w Warszawie, 1897—1898, Warszawa 1898. Z wydawnictwa tego bierzemy poniżej podane informacje: W roku 1897 zbudziła się w Polsce myśl uczczenia stuletniej rocznicy urodzin Mickiewicza. Wypowiedziała pierwsza tę myśl Gazeta Radomska w nr. 1 rozpoczynającego się roku. W toku dyskusji prasowej nad tą sprawą pierwszy postawił propozycję wybudowania pomnika tygodnik warszawski Głos w nr. 7 z dnia 13 lutego 1897 r. Sprawa weszła na drogę prowadzącą do urzeczywistnienia po naradzie kilku osób, odbytej u Henryka Sienkiewicza. Dnia 22 marca odbyło się zebranie szersze, złożone z kilkudziesięciu osób u dr Benniego. Wybrano na nim trzy osoby dla wyjednania zezwolenia władz. Na podanie złożone na ręce ks. Imeretynskiego nadeszła odpowiedź przychylna z datą 9 kwietnia (1 maja) — zezwolono na postawienie pomnika i na zbieranie składek, oraz zatwierdzono listę członków komitetu budowy. Prezesem mianowanym przez władze został Michał ks. Radziwiłł, komitet wybrał na wiceprezesa Henryka Sienkiewicza, na skarbnika Leopolda Kronenberga i na sekretarza Zygmunta Wasilewskiego. Składki posypały się z całego kraju. W ciągu dwóch miesięcy zebrano 200.000 rubli a po zamknięciu przez władze dalszego zbierania wpłynęło jeszcze 35.743 rb. 8 kop. Osobiście złożyło składki 84.702 osoby, a w ofiarach zbiorowych — 15.460, czyli razem 100.162 osoby. Na 1.000 ofiar złożonych było ofiar poniżej 1 rb — 790, od 1 rb. do 100 rb. — 199 i powyżej 100 rb — 2. Ze składek drobnych zebrano 10% funduszu, ze składek średniej wielkości — 60%, ze składek dużych — 30%. Komitet powierzył wykonanie pomnika artyście rzeźbiarzowi Cyprianowi Godebskiemu i postanowił postawić pomnik na Krakowskim Przedmieściu koło kościoła Karmelitów. Uroczystości odsłonięcia pomnika odbyły się 24 grudnia 1898 r. Władze pozwoliły na rozdanie 12.000 biletów. Nie było żadnych przemówień. Na początku orkiestra wykonała modlitwę z IV aktu Halki. Gdy zasłona spadła tłumy milcząc obnażyły głowy i utkwiwszy wzrok w posąg, poddały duszę rzewnej melodii Moniuszki. Zaczem ks. prałat Siemiec czytał donośnym głosem modlitwę, a gdy ją skończył, wśród zupełnej ciszy szedł dookoła pomnika, mając koło siebie księży Stanisława Kozłowskiego i Henryka Trawińskiego, i kropił ziemię, granit pomnika i pochylone głowy zebranych. Była to ceremonia bardzo uroczysta i milcząca. Po dokonaniu poświęcenia orkiestra odegrała poloneza Moniuszki. Wszystko trwało zaledwie kwadrans czasu, a samo odsłonięcie pomnika niecałą minutę. Zebrano ogółem na pomnik 247.823 rb. 17 kop. Wydatkowano 225.987 rb. 89 kop. Pozostało 21.835 rb. 28 kop., które wraz z dochodem z książki sprawozdawczej oddano do dyspozycji syna wieszcza, Władysława Mickiewicza.
O odsłonięciu pomnika Mickiewicza czytamy w Sprawozdaniu Komitetu Centralnego dla Skarbu Narodowego z r. 1898—1899, co następuje: „W drugiej połowie 1898 r. stanęła na porządku dziennym sprawa pomnika Mickiewicza w Warszawie. Liga Narodowa uznała nieunikniony dla rządu fakt odsłonięcia pomnika za odpowiedni do nawiązania do niego zasadniczej akcji i to w podwójnym kierunku: z jednej strony szło o zwrócenie inteligencji zdemoralizowanej niepowodzeniem ugody i żądnej wskutek tego jakiegokolwiek przejawu patriotyzmu, na drogę antyrządową i wyraźnie narodową, z drugiej strony o pierwszą próbę wciągnięcia sfer ludowych w wystąpienie zbiorowe i zużytowanie nawiązanych w ten sposób stosunków dla dalszej wśród nich pracy. Stronnictwo demokratyczno-narodowe, przyczyniwszy się w swoim czasie tak znacznie do wciągnięcia szerokich mas w akcję składek na rzecz pomnika, spopularyzowało przez to myśl uroczystości narodowej i przygotowało grunt do masowego wystąpienia. Szło przede wszystkim o odebranie uroczystości wszelkich cech rządowych lub ugodowych. W tym celu Liga Narodowa przez jednego ze swych członków, zasiadających w komitecie pomnika, zdołała skutecznie pohamować co do niektórych punktów niewczesną jego gotowość do poddania się naciskowi rządu (ogłoszenie o zamknięciu składek przez rząd a nie przez Komitet, wykreślenie z programu hymnu cesarskiego, wszelkich przemówień i obrzędu wręczenia władzom pomnika). Trzeba było w tym celu uciekać się do wpływów ubocznych, czasem presji i pogróżek. Dzięki temu program obchodu przybrał jeszcze formę możliwie najlepszą z tych na jakie pozwalały warunki. Daleko głębszą i rozleglejszą była działalność, rozwinięta przez organizację dla osiągnięcia wyżej wspomnianych celów — poruszenia obchodem zarówno sfer inteligencji jak i ludu. W październiku nawiązany został przez Ligę Narodową w łonie stronnictwa Komitet Obchodu. Podzielił się na 5 sekcji: 1. ludową, 2. rzemieślniczą, 3. inteligencji, 4. pedagogiczną i 5. skarbową. Trzy pierwsze sekcje miały za zadanie wciągnięcie jak najszerszych kół ze sfer odpowiednich i urządzenie dla nich prywatnych obchodów w formie zgromadzeń, wilii, nabożeństw itp. Sekcja pedagogiczna wzięła na siebie urządzenie odczytów i przedstawień dramatycznych dla robotników i młodzieży szkół średnich w Warszawie i na prowincji i w okresie kilkumiesięcznym przed odsłonięciem pomnika. Dla przedstawień sekcja zorganizowała specjalną trupę dramatyczną spośród rzemieślników, która aż do maja wystawiała co tydzień w prywatnych lokalach (w obecności mniej więcej 80 osób) III część Dziadów i Konfederatów, przedstawienie poprzedzała zwykle mowa jednego z członków Ligi Narodowej w kwestiach na czasie będących. Sekcja skarbowa zebrała na cele nieurzędowych uroczystości około 4.000 rubli. Komitet obchodu ponawiązywał liczne stosunki z prowincją, w Łodzi zaś zawiązał Komitet miejscowy, celem poruszenia tamtejszych warstw robotniczych i inteligentnych, wysłania ich przedstawicieli do Warszawy i święcenia dnia Mickiewiczowskiego na miejscu. Na dzień obchodu sekcja ludowa sprowadziła ze wszystkich zaborów i ze wszystkich stron kraju około 400 włościan. Urządzono dla nich dwie uroczyste wilie, na których było obecnych do 150 włościan i pewna liczba inteligencji demokratycznej. Liczne przemówienia, szczególniej samych chłopów, wywarły na obecnych głębokie i jak się później okazało trwałe wrażenie. Wilia rzemieślnicza liczyła do 60 robotników z różnych zakątków kraju, między innymi z Litwy i różnych miast Rosji (z Petersburga, Odessy, nawet z Kazania). Rozpoczęta Litanią Pielgrzymstwa Polskiego utrzymana była w bardzo wysokim nastroju. Wilia inteligencji (250 osób) urządzona w restauracji Stempkowskiego, nosiła wybitne piętno polityczne w duchu demokratyczno-narodowym. Uroczystości trwały trzy dni, publiczna ich strona znana jest z pism, prywatnie nadto urządzono liczne rauty i zebrania inteligencji, młodzieży uniwersyteckiej, a zwłaszcza przybyłych włościan, dla których urządzono przedstawienie w teatrze, zwiedzanie miasta, panoramy Berezyny itd. Rozdano robotnikom i włościanom fotografie pomnika (wbrew zakazowi), rozpowszechniono w wielkiej ilości nielegalną broszurę o Mickiewiczu i popularne wydawnictwa pism poety. Nastrój ogółu w dzień uroczystości był taki, jakiego nie pamiętała Warszawa od manifestacji przed powstaniowych. L. N. osiągnęła cel, który sobie założyła: ująwszy w swe ręce kierownictwo obchodu, uczyniła go imponującym i prawdziwie narodowym. Stronnictwo ugodowe jakby zniknęło w owej chwili i zachowało się najzupełniej biernie. P.P.S., zaznaczywszy w Robotniku, że robotnicy przyjmą udział w odsłonięciu pomnika, choćby się krew polać miała, milczała następnie przez cały okres przygotowawczy, na tydzień dopiero przed obchodem rzuciła hasło niszczenia kart wstępu i wstrzymania się od udziału w odsłonięciu pomnika. Słusznym jest uczyniony jej zarzut, że szło jej tylko o zepsucie roboty demokratyczno-narodowej. Roboty tej zepsuć nie zdołała, natomiast zastraszyła najprzód ogół obawą rozruchów, a następnie dała pretekst tchórzliwym żywiołom do siedzenia w domu. Zbliżenie się 200 robotników do pomnika po jego odsłonięciu nie może być uważane za samodzielną część obchodu”.
Teczka dr W. Łapińskiego.
„Wyjeżdżając do Pragi — pisze dr Łapiński — nie łudziłem się, bym osiągnął wynik konkretny, toć cała ówczesna polityka czeska, prowadzona przez potężne Stronnictwo Młodoczechów, ciążyła wyraźnie w kierunku Rosji carskiej, bo na tym polegało jej ówczesne tzw. słowianofilstwo. Tym niemniej jednak zależało nam [w Lidze] wówczas przede wszystkim na zaznaczeniu wśród pewnych przyjaznych nam sfer czeskich, że powstał w Polsce nowy czynny, mocny prąd narodowy. Na wyjazd mój do Pragi wpłynęły jeszcze bezpośrednio dwa momenty: 1. rok zaledwie minął od wywrócenia przez Niemców gabinetu Kazimierza Badeniego z powodu słynnych — a dla Czechów pomyślnych — rozporządzeń językowych w Czechach, stąd — życzliwy w świeżym wspomnieniu nastrój w stosunku do Polaków w Czechach, 2. mieliśmy w Pradze dobrego znajomego publicystę Jarosława Rozwodę — wówczas redaktora, o ile pamiętam, pisma Samostatnast — który przez czas dłuższy bawił w Polsce, żywo zainteresował się naszym ruchem i wszedł w bliskie stosunki z nami, co więcej podjął się osobiście przewożenia naszych pism i druków przez granicę galicyjską do Królestwa ... Po przyjeździe do Pragi udałem się do Rozwody i po dłuższej rozmowie postanowiliśmy udać się razem do kilku wybitnych osobistości w Pradze, znanych z przyjaznych uczuć do Polski. Byliśmy zatem kolejno u Adolfa Czernego — wówczas kuratora czy też dyrektora Muzeum Etnograficznego — znanego przyjaciela Polaków... u Jarosława Vrchlickiego, u b. sympatycznego małego staruszka prof. Taszeva dyrektora Politechniki i wreszcie u Franciszka Hovorki, redaktora pisma Hlas Naroda. Doznałem wszędzie najżyczliwszego przyjęcia, natomiast było widocznym, że nikt z Pragi nie przyjedzie. Vrchlicky — tłumacz Dziadów — nie mówił po polsku (Rozwoda był tłumaczem w naszej rozmowie i przedstawił mnie jako delegata 'pokrowcowych', tj. postępowych, narodowych kół polskich), tłumaczył się słabym zdrowiem (robił wrażenie zmęczonego, znękanego człowieka) i niemożliwością wyjazdu na święta Bożego Narodzenia i pozostawienia żony i dzieci samych. Czerny, mówiący po polsku, wyraził niewątpliwie szczere chęci przyjazdu, dawał pewne nadzieje, o ile na ogół zły stan zdrowia (istotnie był wtedy chory i gorączkował) na to pozwoli. Hovorka człowiek pełen sił i temperamentu, dobrze do Polaków usposobiony, radził w końcu rozmowy, abyśmy się jednak porozumieli... z przywódcami czeskimi w parlamencie wiedeńskim Heroldem i Englichem. Oczywiście uznaliśmy to z Rozwodą za zgoła niemożliwe i nierealne: nasza akcja miała charakter poufny i zakonspirowany wobec władz moskiewskich”.
Sprawozdanie K.C. z r. 1898—1899.
Teczka dr W. Łapińskiego.
Teczka dr W. Łapińskiego.
Czerwona Warszawa przed ćwierć wiekiem, Poznań 1925.
Pracownia malarska Kosikiewicza na ul. Elektoralnej nr. 1.
Teczka C. Niewiadomskiej.
Sprawozdanie K.C. 1898—1899.
Teczka dr W. Łapińskiego.
Stanisław Kozicki, Towarzystwo Oświaty Narodowej, Przegląd Wszechpolski, r. 1924, str. 116—127.
Teczka dr W. Łapińskiego.
Kazimierz Łazarowicz urodził się w r. 1859 w Polanówce w gub. lubelskiej. Ukończył szkołę realną w Warszawie. Był jakiś czas nauczycielem prywatnym w lubelskim. W roku 1883 otrzymał posadę w Towarzystwie Kredytowym Miejskim w Warszawie i pracował w tej instytucji do końca swego życia. Aresztowany w nocy z dnia 2 na 3 czerwca 1901 r. i osadzony w cytadeli, przebył tam do grudnia tegoż roku. W sierpniu roku następnego skazano go na trzyletnie zesłanie do Rosji. Zamieszkał w Odessie, skąd powrócił w sierpniu 1905 r. W marcu 1906 r. założył dziennik popularny przeznaczony głównie dla wsi — Naród. Od tego czasu nie opuszczając stanowiska w Towarzystwie Kredytowym, poświęcał się całkowicie administracji pisma. W pierwszych dniach lipca 1914 r. wyjechał na odpoczynek do Galicji, zatrzymał się w Krakowie i tam 9-go lipca zmarł w szpitalu OO. Bonifratrów na Kazimierzu. Pogrzeb odbył się 16 lipca w Warszawie. Spoczął na Powązkach w grobie w kwaterze nr 207.
Głos Polski z 17 lipca 1914 r.
P. Panek podaje początek maja jako datę aresztowania (Teczka P. Panka) w sprawozdaniu K.C. (1900—1901) jest data 2 na 3 czerwca.
O okresie oświaty legalnej w zaborze rosyjskim pisze Stanisław Kozicki w Ognisku w artykule Przeobrażenie wsi polskiej, rok 1912, str. 108, 247, 296, 343. Także: Stanisław Lubicz [Stanisław Kozicki] w książce Sprawa włościańska w Polsce porozbiorowej, (Kraków 1909), str. 298 i następne. O Mieczysławie Brzezińskim: Wiktor Ambroziewicz, Mieczysław Brzeziński jako pisarz i działacz ludowy, Przegląd Narodowy, r. 1912, str. 36 i 141.
Bolesław Hirszfeld urodził się w r. 1859 w Warszawie w rodzinie żydowskiej. Tu skończył szkołę średnią i uniwersytet. Lata 1884—1887 spędził w Hanowerze i w Zurychu studiując chemię, po czym objął prowadzenie instytutu wód mineralnych w Ogrodzie Saskim w Warszawie. W roku 1891 był aresztowany, potem zesłany. Lata 1893—1895 spędził przymusowo w Rydze. Zmarł 24 października 1899 roku nad jeziorem Genewskim. Należał do Związku Młodzieży Polskiej i do Ligi. Ze szczególnym oddaniem się i poświęceniem zajmował się oświatą, ludową. „Źródłem siły Hirszfelda — pisał Przegląd Wszchpolski (r. 1899, str. 660) we wspomnieniu pośmiertnym — którą spożytkował na rzecz społeczeństwa przy pomocy swego jasnego umysłu i wyrobionych zasad etycznych, były wielkie zasoby miłości, którą potrafił objąć wszystko dokoła siebie”. Zrobił znaczne zapisy na cele oświatowe na imię M. Brzezińskiego, St. Michalskiego, dr Męczkowskiego i St. Sempołowskiej na instytucje tajne, którymi się opiekowali. Cieszył się wielkim szacunkiem w całej „podziemnej” Warszawie, a w Lidze była żywa tradycja szlachetności „Bosia” Hirszfelda. Pogrzeb w Warszawie stał się prawdziwą manifestacją żałobną. Wzięło w nim udział kilkanaście tysięcy osób, złożono wiele wieńców. Spoczywa na cmentarzu Powązkowskim.
Koło Wydawnicze wydawało książeczki popularne z różnych dziedzin wiedzy. Sam Brzeziński napisał ich około 30, przeważnie przyrodniczych. Skupił też koło siebie szereg pisarzy popularnych. Koło sprzedawało najprzód swe książki przez księgarnię Centnerszwera, później przez księgarnię Wizbeka (na Szpitalnej), wreszcie założyło własną księgarnię (Księgarnia Polska). Wydawnictwa ukazywały się w jednostajnej okładce. Po śmierci Brzezińskiego nazwano je „Wydawnictwem imienia Mieczysława Brzezińskiego”. Gdy powstało państwo polskie Koło oddało zarówno wydawnictwa jak księgarnię Macierzy. Koło wydawało Zorzę, a od 1904 r. tygodnik Czytelnię dla Wszystkich pod redakcją Władysława Umińskiego i Stanisława Kozickiego. Do Koła należeli różnymi czasy w ciągu kilku dziesiątków lat jego istnienia: dr Kazimierz Chełchowski (członek Ligi), dr A. Puławski, Władysław Umiński, Paweł Sosnowski, Kazimierz Król, Aleksander Zawadzki (członek Ligi), dr Antoni Rząd (członek Ligi), dr Władysław Starkiewicz (członek Ligi), Bolesław Koskowski (członek Ligi), Stanisław Rutkowski, Stanisław Kozicki (członek Ligi), Stanisław Thugutt i inni. Zebrania Koła odbywały się u dr Kazimierza Chełchowskiego (Nowy Świat 7).
Ze wspomnień dr Łapińskiego: „Kółka były zakładane z wielką oględnością, a mający duże stosunki i poważanie w sferach robotniczych na Powiślu spokojny i zrównoważony Szeptycki przedstawiał kandydatów na członków. Niezwykłe usługi oddawał nam polecony mi przez Szeptyckiego prosty robotnik kanalizacji, bodaj analfabeta, Antoni Trzaska, pełen temperamentu o suchej ściągłej twarzy, sępim profilu i bystrym oku, jeden z pierwszych przyjęty na członka Sekcji Robotniczej T.O.N. Przyjęcie na członka odbywało się — przynajmniej na początku istnienia sekcji — b. poważnie i uroczyście. Brałem udział w jednym takim przyjęciu. Odbyło się ono w niedzielę po południu w rządowym sklepie monopolu spirytusowego przy ul. Złotej (pomiędzy Marszałkowską i ul. Zgoda po stronie numerów parzystych blisko ul. Marszałkowskiej ...), którego zarządzająca, nieznana mi zresztą bodaj należała do jednego z kół miejskich. Trzaska w towarzystwie kandydata krążył przed umówioną godziną na odcinku ulicy Złotej pomiędzy Marszałkowską i ul. Zgoda. Gdy znalazłem się w pobliżu obydwóch, Trzaska wymownym spojrzeniem i nieznacznym umówionym gestem dał mi znać, że droga wolna, udałem się tedy wejściem z bramy do sklepu (w niedzielę był zamknięty), gdzie czekała już na nas jego zarządzająca. Wkrótce przybył z zachowaniem tych samych ostrożności ks. Leonard Szpądrowski, członek Ligi Narodowej ..., a później przyszli Trzaska z kandydatem. Zwróciłem się do kandydata z odpowiednim przemówieniem a ksiądz odczytał ustaloną... przysięgę w brzmieniu następującym: „Ja — imię i nazwisko — przysięgam wobec Boga i wobec Kółka, do którego dobrowolnie wstępuję, że będę budził mową i czynem w otoczeniu moim pragnienie wolności i niepodległości Polski, że będę wszędzie w Ojczyźnie mojej używał mowy polskiej którą mi chcą wydrzeć i skalać, że będę bronił Wiary św. przez ojców i dziadów mi przekazanej. Przysięgam, że będę słuchał przewodników i kierowników moich, że będę się starał o rozkwit i rozwój naszego kółka, że nie będę wciągał doń ludzi, o których nie wiem, jakimi byli dotąd, iż tajemnicy kółka ani dobrowolnie, ani pod przymusem nikomu nie wydam. Przysięgam, że będę zawsze uczciwym i sumiennym w spełnianiu tego, co mi spełniać dane, bom Polak. Przysięgam, że będę towarzyszów od zguby bronił, w jaki tylko mogę sposób, że za każdego towarzysza, który padnie w tym cichym, ale krwawym boju, będę mścił się tym, że więcej wzmocnię w sobie pragnienie swobody, tym, że na każdym kroku zwalczać będę działalność najeźdźców, iż całą duszą i całym sercem, postępowaniem swoim i wszelkimi siłami będę się starał zrzucić jarzmo niewoli, które nas gnębi, ze wszelkich uczuć szlachetnych wyzuwa. Od tej przysięgi nie może mnie zwolnić ani żadna inna przysięga, ani ksiądz, ani żadna władza. Tak mi dopomóż Panie Boże w Trójcy Jedyny i niewinna Syna Jego męka święta. Amen”. Podczas czytania uklękliśmy, następnie kandydat ucałował podany mu przez księdza krucyfiks, wreszcie mocno uścisnęliśmy sobie dłonie. Na zebrania, które odbywały się w niedzielę po południu (rzadko rano lub w dzień powszedni wieczorem) w mieszkaniach robotników, przychodził zawsze jeden z członków Sekcji lub ktoś delegowany. Bywałem — zwłaszcza w początkach — b. często na tych zebraniach (np. przy ul. Solec, Zajęczej i Drewnianej na Powiślu, na Wroniej, przy ul. Zgoda nr. 5, gdzie zbierało się kółko młodych rzemieślników)...” (Teczka dr Łapińskiego).
Był czynny przez czas krótki, gdyż w nocy z 2 na 3 czerwca został aresztowany, a później usunął się z Ligi.
Teczka Edwarda Grzelińskiego.
Teczka Karola Raczkowskiego.
Mieczysław Bujalski, Związek imienia Jana Kilińskiego. Narodowa Młodzież Robotnicza 1901—1906, Warszawa 1930.
M. Bujalski (loc. cit., str. 4) podaje: „...na liście wybitnych i długoletnich współpracowników Związku im. Jana Kilińskiego widzimy następujące nazwiska z Politechniki: Stanisław Arczyński, Roman Biedrzycki, Wacław Bielicki, Mieczysław Bujalski, Wacław Dziewulski, Jan Stanisław Jankowski, Kazimierz Juszczakowski, Michał Leśniewski, Wacław Kryński, Wojciech Pfeiffer, Stanisław Roszkowski, Stefan Wilkoszewski, Stanisław Zakrzewski. Z Uniwersytetu dzielnie im sekundują w pracy: Jerzy Bujalski, Erazm Sambrski, Władysław Szkup, Karol Wodzinowski i Edward Win-kler. Prócz tego do pracy w Związku im. Jana Kilińskiego stanął pokaźny zastęp sióstr i koleżanek zetowych. Wśród nich wymienić należy: Helenę Grabowską, Wandę Klamborowską - Nawroczyńską, Halinę Klamborowską, Marię Klamborowską - Dobrowolską, Hannę Kwasieborską - Sosińską, Annę Kostecką - Podgórską, Wandę Kosiń-ską, Hannę Potworowską, Romanę Śniegocką - Świdową, Janinę Sta-wenównę - Czajkowską, Helenę Wojciechowską - Klukowską, Janinę Zdanowską - Gołębiowską”.
M. Bujalski, loc. cit.
J. Grabiec (Czerwona Warszawa...) pisze o działalności C. Śniegockiej na str. 145 co następuje: „Cała organizacja — z ofiarną i niezwykle sprawie oddaną p. Śniegocką na czele — ogarnęła siecią szkółek tajemnych przedmieścia Warszawy, przeniknęła do ochronek, gdzie nielegalnie uczono czytać, pisać i rachować, oraz historii polskiej — wydzierając w ten sposób analfabetyzmowi przeszło tysiąc dzieci Warszawy”.
O Marii Dzierżanowskiej — Jan Szczepkowski w książce Na drogach ku wolnej Polsce (Warszawa 1937); tenże, Bojowniczka idei narodowej (Maria Dzierżanowska), Gazeta Warszawska 14 maja 1933; Helena Ceysingerówna: Działaczki okresu konspiracyjnego (Bluszcz, nr. 31 z 1925 r.).
Tajny Uniwersytet Ludowy powstał z inicjatywy Marii Dzierżanowskiej w r. 1903. Do jego zarządu należeli: M. Dzierżanowska, Maria Markowska i Andrzej Kuliński. Gdy zmieniły się warunki polityczne w państwie rosyjskim, uniwersytet został ujawniony i przeszedł pod kierownictwem Koła Polskiej Macierzy Szkolnej (zebranie organizacyjne Koła odbyło się 19 września 1906 roku). Po zamknięciu Macierzy istniał uniwersytet dalej pod firmą „Kursów dla dorosłych prof. Adama Jaczyńskiego”. Przez uniwersytet w ciągu trzech lat jego tajnego istnienia przeszły setki słuchaczy spośród rzemieślników i robotników, zdobywając podstawowe wiadomości z różnych gałęzi wiedzy. Nauczycieli dobierano spośród najlepszych sił pedagogicznych. Wykłady odbywały się w dwóch semestrach — po 10 do 12 tygodni każdy. Słuchacz mógł się zapisać najwyżej na trzy dowolnie obrane przedmioty. Andrzej Kuliński, z którego wspomnień zaczerpnęliśmy dane powyższe, pisze, że „głód wiedzy w Polsce i pragnienie korzystania z nauki w języku ojczystym były tak silne, że nie zrażały naszych słuchaczy trudne warunki w jakich tę wiedzę im podawano. Izby szkolne zastępowały im często suteryny i poddasza, gdzie podczas godzin wykładowych wchłaniali te wszystkie wiadomości, których w inny sposób nie można było wtedy zdobywać. Kształcili się i uspołeczniali skwapliwie. Stawali się nawet, sami pionierami oświaty...”
Ze wspomnienia Romana Sochaczewskiego: „Podczas świąt Bożego Narodzenia 1897 r. przez przykomórek Czeladź pod Sosnowcem ... przedostałem się po raz pierwszy do Galicji i pojechałem do Lwowa. Tam zastałem kolonię emigrantów z Kongresówki, grupującą się koło redakcji Przeglądu Wszechpolskiego. Poznałem wówczas Jana Popławskiego, Ignacego Domagalskiego, Bronisława Kos-kowskiego, Stefana Bronikowskiego, wszystko członków Ligi Narodowej. Dmowski mieszkał także we Lwowie, wydawał razem z Po-pławskim Przegląd i Polaka i najczęściej sam woził na sobie do Warszawy te pisma. Wyjeżdżając ze Lwowa i ja pierwszy raz wziąłem na siebie transport bibuły. Dmowski sam mnie ekwipował i poświęcił na to swoją koszulę, którą rozciął z obu boków, po czym złożone części zszył i w ten sposób zrobił dwa worki, narzucone na szyję niby ornat. Pierwszy ten transport szczęśliwie dowiozłem do-Warszawy...” (Teczka R. Sochaczewskiego).
Jan Załuska, Koło Oświaty Ludowej, Przegląd Wszechpolski, r. 1924, str. 211.
„Ze Lwowa — opowiada prof. B. Koskowski — dostarczano paczki 20 kg. zaszyte w płótno, do nadgranicznego galicyjskiego folwarku. W nocy przychodził po te paczki pilnujący granicy żołnierz i odnosił je do Hajkiewicza, wrzucając je przez otwór w dachu do lodowni, brał za to jednego rubla od paczki... P. Hajkiewicz, który w charakterze myśliwego sam bezpośrednio porozumiewał się z niektórymi żołnierzami straży pogranicznej, wymówił sobie u nas natychmiastowe zabieranie transportu od niego. Odbywało się to w bardzo przemyślny sposób. Przestrzegano surowo bezwzględnej punktualności, nawet co do minuty, w spotkaniach się czy to w polu, czy to w lesie w celu przełożenia paczek z bryczki do bryczki”. To była poczta stała, do mniejszych lecz terminowych przesyłek organizował Br. Koskowski poza tym wielokrotnie większe transporty (czasem po 20 pudów), gdy chodziło o książki i większe zapasy pism. Udawało się to dość długo. Zakończyło się jednak „wsypą” przy transporcie pierwszego numeru Polaka. Aresztowano Hajkiewicza a w same święta Bożego Narodzenia r. 1896 żandarmi zrobili rewizję w mieszkaniu Koskowskich w Laszczowie, nie aresztując jednak nikogo. Wobec tego wyjechali Koskowscy do Warszawy, a stamtąd w styczniu 1897 r. do Lwowa, gdzie zamieszkali na stałe. (Teczka Bronisława Koskowskiego).
Teczka Kaznowskiego.
Teczka P. Panka.
Został zamordowany w r. 1905. Sprawców nie wykryto. (Teczka Kaznowskiego).
Przez Zwierzyniec mieli także drogę socjaliści. Tamtędy przeprowadził się J. Piłsudski, uciekając z więzienia w Petersburgu. Moskalewski ułatwił przejście granicy dr Mazurkiewiczowi, który pomagał w ucieczce Piłsudskiemu.
Teczka E. Grzelińskiego; Stanisław Kozicki, Towarzystwa Oświaty Narodowej, Przegląd Wszechpolski, rok 1924, str. 116; Jan Szczepkowski, Na drogach ku wolnej Polsce, Przegląd Wszechpolski, r. 1925, str. 516—534, 591—620 (także w książce pod tym samym tytułem, Warszawa 1937).
Teczka Grzelińskiego, Jan Szczepkowski, loc. cit.
Nazywał się Franciszek Podbielski. Ur. 22 maja 1869 r. w Ostrowi Mazowieckiej. Od roku 1899 należał do T.O.N. Później starszy woźny w Ministerstwie Poczt i Telegrafu. (Teczka E. Grzelińskiego i teczka działaczy T.O.N.).
Teczka St. Sikorskiego.
Teczka dr Al. Macieszy.
Zebranie założycielskie Koła Pułtuskiego odbyło się w czasie wakacji 1899 roku w Niestempowie u Stanisława Dembińskiego. Cele i zadania T.O.N. przedstawili Z. Szaniawski i dr Kędzierski. Odczytali ustawę i rozdali Przegląd Wszechpolski i Polaka. Później odbyła się dyskusja o pracy w pow. pułtuskim. Następne zebrania odbywały się najczęściej w Niestempowie, w Pobyłkowie u Karola Dłużewskiego i w Czarnostowie u Mariusza Gniazdowskiego.
Teczka dr Rechniowskiego i G. Zabłockiego.
Teczka Wł. Rytla.
O organizacji nauczania potajemnego pisze W. Rytel w swym wspomnieniu: „...uznałem za konieczne zorganizowanie prowizorycznego seminarium w sposób następujący. Za pośrednictwem ludzi znanych mi i pewnych zbierałem po wsiach chłopców i dziewczęta w wieku 15—20 lat, umiejących czytać i pisać i rachować i pragnących zostać nauczycielami. Co roku z początku lata wybierałem najbezpieczniejsze coraz to inne miejsce, do którego byli ściągani kandydaci na nauczycieli w liczbie około 20-tu. Jednocześnie sprowadzałem z Warszawy za pośrednictwem p. Ceysingerówny i Aleksandra Zawadzkiego zawodowego nauczyciela. Przyjeżdżali pp. Bańkowski, Jaskólski i inni i seminarium było gotowe. Później mieliśmy miejscowego nauczyciela p. Aleksandra Pasiaka. Wykłady dla przyszłych nauczycieli trwały codziennie od wszesnego ranka, od godz. 5—6 do obiadu. Po obiedzie zaś i krótkim wypoczynku zbierały się dzieci z danej lub sąsiedniej wioski. I coraz to inny seminarzysta pod kierunkiem nauczyciela z Warszawy organizował prowizoryczną szkółkę, wprawiając się praktycznie w nauczaniu dzieci, a w braku ich swoich własnych kolegów. Seminarium jedno tylko w powiecie zakładane było, w gminie Wodyńskiej, Tarkowskiej i Starowiejskiej i trwało zwykle dwa miesiące, lipiec i sierpień. Seminarzyści przynosili z domu o ile to było możliwe prowianty i ta gospodyni, w której domu odbywała się nauka, gotowała jedzenie dla nich i dla nauczyciela z Warszawy. Opłacać nauczycieli w dużej mierze pomagał mi p. Marian Majewski, inżynier kolejowy w Siedlcach. Zakładanie szkółek odbywało się w sposób następujący: W jesieni, gdy dziatwa miała mniej lub wcale nie miała zajęcia w gospodarstwie, człowiek zaufany w danej wsi otrzymywał polecenie obejścia wszystkich domów, gdzie były dzieci w wieku szkolnym i zaproponowanie rodzicom założenia tajnej szkoły. Wybierano dom gospodarza mającego większe mieszkanie i mniej bojaźliwego i posyłało się do niego młodzieńca, lub dziewczynę przygotowaną na kursach seminaryjnych dwumiesięcznych dla założenia szkółki i prowadzenia jej. W zasadzie mieliśmy program szkół początkowych Polskiej Macierzy Szkolnej, dobrze jednak było, gdy taki seminarzysta nauczył dzieci czytać, pisać i rachować i cokolwiek religii, historii i geografii Polski... Wynagrodzenie takiego nauczyciela było zależne od ilości dzieci i wysokości opłat, które wynosiły od gospodarzy zamożniejszych po 60 kop., przeważnie zaś po 50, 40, 30, a nawet i po 20 kop. miesięcznie. Ponieważ w każdej takiej szkółce bywało dzieci po dwadzieścia i kilka do trzydziestu, więc wynagrodzenie miesięczne wynosiło od 10 do 15 rubli w gotówce. Oprócz tego nauczyciel otrzymywał życie kolejno coraz to u innego gospodarza... Nauka trwała przez całą jesień i zimę do wiosny. W pow. siedleckim było takich szkółek dwadzieścia kilka, w węgrowskim i sokołowskim po kilka, organizowanych przy pomocy Edwarda Paczuskiego, w łukowskim tylko trzy, przy pomocy p. Kazimierza Błociszewskiego. Urządzenie takiej szkółki było mniej niż skromne… Każda szkółka była wizytowana w ciągu zimy raz lub parę razy przez zawodowe nauczycielki, pp. Jadwigę Brodzińską, Irenę Strzałkowską, które w tym celu zapraszałem i inne”.
Bronisław Malewski urodził się w r. 1873 w Tyflisie, tam pobierał nauki szkolne, a potem pojechał do Petersburga, gdzie ukończył wydział przyrodniczy. Około 1895 r. przeniósł się do Warszawy, gdzie został przyjęty na III kurs wydziału lekarskiego. Tutaj zetknął się z młodzieżą przekonań narodowych i niebawem zajął wśród niej jedno ze stanowisk kierowniczych. Był jednym z założycieli wznowionego w r. 1898 Związku Młodzieży Polskiej, na gruncie warszawskim. Po skończeniu uniwersytetu spędził Malewski jakiś czas w Warszawie, pracując w szpitalu Dzieciątka Jezus na oddziale dr Kazimierza Chełchowskiego, któremu — jako lekarz — dużo zawdzięczał, następnie przeniósł się do Nałęczowa i pracował tam najprzód jako asystent, a następnie jako stały pomocnik kierownika zakładu dr A. Puławskiego. Zjednał sobie wkrótce uznanie i szacunek chorych i otoczenia. Poza praktyką lekarską pracował naukowo, zajął się sprawami społecznymi i oświatą ludu. O pracy naukowej i społecznej Br. Malewskiego tak pisał dr A. Puławski w Gazecie Lekarskiej (20 marca 1920): „Znalazłszy się w Nałęczowie, zajął się badaniem klimatu i zdrowotności tego zakątka i ogłosił pracę z tej dziedziny na podstawie własnych spostrzeżeń i danych, jakich mu dostarczyła istniejąca od lat ośmiu i dalej przez niego prowadzona stacja meteorologiczna (Zdrowie, nr. 10). Korzystając z materiałów klinicznych, zawartych w księgach chorych, ogłosił spostrzeżenia nad chorobą Basedowa, tak często tu spotykaną (Gazeta Lekarska, 1900, nr. 16 i 17). Wspólnie z piszącym te słowa badał w sposób naukowy żywienie chorych w zakładzie. Były to badania długie i mozolne, których wynik, ogłoszony drukiem i ujęty w szereg tablic nagrodzony został medalem złotym na wystawie spożywczej w Łodzi (1902). Wspólnie z Malewskim podjęliśmy myśl stworzenia w Nałęczowie muzeum prowincjonalnego, które by z jednej strony obejmowało przeszłość dawno (od r. 1807) istniejącego zakładu, z drugiej zaś strony dawało obraz fizjologiczno-etnograficzny całej miejscowości, znalazły się tu i wykopaliska, w które ta miejscowość obfituje. Dzięki w znacznej części energii i pracy Malewskiego muzeum rozwinęło się szybko... W związku z tą działalnością Malewski wzbogacił nasze piśmiennictwo bardzo wysoko przez znawców cenioną pracą pt. Próba charakterystyki ubiorów ludowych (Wisła 1904). Malewski zajmował się gorąco wszelkimi sprawami, tyczącymi się kultury Nałęczowa i okolic, opiekował się szkołą koszykarską, kąpielami ludowymi, kasą pożyczkowo-oszczędnościową i ambulatorium włościańskim. Jako członek Ligi Narodowej rozwinął dr Malewski w Nałęczowie i okolicy oraz w całej lubelszczyznie szeroko akcję polityczną. Zakładał koła chłopskie T.O.N., rozpowszechniał Przegląd Wszechpolski i Polaka, urządził transporty pism zakordonowych. Pomagali mu w tym ochoczo włościanie, wśród nich zaznaczył się młody wówczas Józef Nakonieczny. Dr Malewski ocenił wybitne zdolności i temperament polityczny Nakoniecznego i pomógł mu wydatnie w kształtowaniu się i wyrobieniu ogólnym i politycznym. Na podstawie fundamentów położonych przez dr Malewskiego i Stanisława Moskalewskiego ze Zwierzyńca rozwinęła się praca narodowa w tej części kraju i wydała znakomite rezultaty. Jeśli dziś mieszkańcy wsi w lubelszczyznie stoją na wysokim poziomie społecznym i kulturalnym, to niemało się do tego przyczynił dr Bronisław Malewski. Miał też uznanie i zaufanie tych, wśród których i dla których pracował. Gdy przyszły w 1906 r. wybory do pierwszej Dumy rosyjskiej, wśród 6 posłów z gub. lubelskiej, obok Maurycego hr. Zamoyskiego, Jana Steckiego, Juliusza Florkowskiego i Józefa Nakoniecznego znalazł się i dr Malewski. Po rozwiązaniu pierwszej Dumy, w której zresztą nie było pola do poważnej pracy politycznej, powrócił Malewski do kraju i osiadł w Lublinie, zajął się praktyką lekarską, pracując w szpitalu jako ordynator, pełniąc obowiązki lekarza szkolnego, w lecie zaś konsultanta zakładu Nałęczowskiego. W roku 1909 przeniósł się do Grodziska pod Warszawą i objął tam obowiązki kierownika zakładu leczniczego. Według zgodnej opinii lekarzy postawił wkrótce Zakład Grodziski na stopie pierwszorzędnej. Dorobkiem literackim tej działalności była cenna praca pt. O dietetycznym leczeniu chorych w zakładzie leczniczym w Grodzisku, Zdrowie 1910, nr. 5 i odczyt w Tow. Hig. Warszawskim). W Grodzisku nie zaniedbał Majewski działalności społecznej i politycznej. Przyszła wojna europejska. Zakład Grodziski zamieniły władze rosyjskie na lazaret, dezorganizując go zupełnie. Niemcy podszedłszy pod Warszawę obrabowali zakład doszczętnie. Wobec zniszczenia zakładu przyjął Malewski miejsce lekarza sanitarnego w Wszechrosyjskim Związku Miast. Przed zajęciem kraju przez Niemców wyjechał Malewski wraz z organizacją Związku do Rosji i tam zajął stanowisko głównego inspektora sanitarnego do walki z chorobami zakaźnymi na wszystkich frontach. Za rządów Kiereńskiego proponowano mu objęcie stanowiska lekarza naczelnego wszystkich rosyjskich sił zbrojnych. Odmówił bo już wówczas tworzyło się w Rosji odrębne wojsko polskie, któremu chciał swą pracę poświęcić. W Głosie Lubelskim (1920, nr. 73) znajdujemy takie wspomnienie z tego czasu napisane przez włościanina, Jana Chudego z Hrubieszowa: „Podczas wielkiej wojny, gdym przebywał w armii rosyjskiej dowiedziałem się, że dr Malewski jako lekarz również znajduje się w armii, starałem się więc nawiązać z nim korespondencję, co mi się też w krótkim czasie udało. Dobrze mi z tym było, bo zawsze mnie pocieszał, że Polska będzie zjednoczona tylko trzeba, abyśmy tu w Rosji utworzyli silną organizację. Jakoż niedługo wyszło pozwolenie, aby wszystkich Polaków wyłączyć z armii rosyjskiej i tworzyć polską formację wojskową. Wtedy śp. dr Malewski pisze do mnie te słowa: 'W Mińsku pod dowództwem Muśnickiego tworzy się armia polska, więc ja porzucam rodzinę, którą tu mam w Pskowie i całą duszą oddaję się do niej. Jutro wyjeżdżam do Mińska i proszę Was, abyście wszyscy Polacy, którzy się tam znajdujecie na froncie w rosyjskiej armii również to samo zrobili'. Pojechał dr Malewski do Mińska i wkrótce stanął na czele organizacji sanitarno-lekarskiej korpusu gen. Dowbora-Muśnickiego. Rozwiązanie korpusu wstrząsnęło nim do głębi. Powrócił do kraju i osiadł w Grodzisku. Po rozbrojeniu okupantów ofiarował swe usługi tworzącej się armii polskiej. Został powołany na stanowisko szefa sanitarnego armii w randze generała-podporucznika. Musiał się jednak zrzec tego stanowiska. Został wreszcie dr Malewski posłem na Sejm Ustawodawczy z pow. błońskiego. Był bardzo czynnym członkiem komisji wojskowej. Tragiczny wypadek przeciął pasmo jego życia — wysiadając z tramwaju wpadł pod samochód. Zmarł 22 lutego 1920 r. w Warszawie. Uroczystości żałobne odbyły się w kościele garnizonowym na Placu Saskim przy udziale rządu, sejmu i wojska. Potem trumnę ze zwłokami dr Malewskiego przewieziono do Lublina i złożono na cmentarzu miejscowym.
Teczka dr A. Troczewskiego.
Teczka K. I. Śliwińskiego.
Teczka P. Małachowskiego.
Teczka E. Grzelińskiego.
Grzeliński w swym wspomnieniu pisze: „Kiedy mowa o bibule, to tu należy wspomnieć i o składach tej bibuły. Otóż ja miałem składy bibuły u stróżów domowych, których miałem w kółku więcej niż kilku. Robiłem paczki, obwiązywałem sznurkiem, lakowałem i kładłem różne sygnia na paczkach, mając zanotowane u siebie co zawiera dana paczka i gdzie złożona na składzie. Paczki te staruszka ciotka nasza roznosiła w koszyku po składach, nie zwracając na siebie żadnej uwagi i ta sama ciotka przynosiła potrzebne paczki. Czasami zdarzało się, że ciotka nie przynosi żadnej paczki i zapytana dlaczego — odpowiada, że stróż teraz nie może dać jej ponieważ paczka ta jest schowana w sofie u jenerała rosyjskiego, a ten jenerał w danej chwili śpi na tej sofie (u jenerała przez lato posługiwała stróżka podczas nieobecności jenerałowej, bawiącej na letnisku). Do kółka stróżów należeli i tzw. stójkowi Polacy (dziś posterunkowi), gdyż i stróże i stójkowi byli policjantami. Co do stróżów to urządziliśmy zebrania dla nich i oni dawali mieszkania na te zebrania, tak przychodzimy na jedno takie zebranie (Szopena 15) i widzę w bramie stróżkę, która mi wskazuje mieszkanie na 4-tym piętrze od frontu i dzwoni z dołu umówionym sygnałem, idę po schodach na wskazane piętro, drzwi się otwierają, wchodzę do salonu i staję oniemiały. W progu pokoju stoi olbrzymia ikona, to jest obraz święty prawosławny, coś w rodzaju ołtarza, i stróż — gospodarz lokalu — objaśnia mi, że to jest mieszkanie inspektora szkół, który wyjechał z rodziną na wakacje, oddając opiekę nad mieszkaniem jemu — stróżowi. Drugim razem jesteśmy na zebraniu w mieszkaniu wyżej wspomnianego jenerała, który jest na letnisku ... w obozie Rembertowskim tuż pod Warszawą. Tu należy wspomnieć, że bibułę miałem na składzie i u kolegi Romana Jagielskiego, który w danej chwili był buchalterem w zamku królewskim, mając tam mieszkanie rządowe i będąc cesarskim urzędnikiem”. (Teczka E. Grzelińskiego).
Ur. w r. 1872 w Pojałowicach. Ukończył szkołę felczerską w Petersburgu, gdzie służył 5 lat w gwardii rosyjskiej. Brał udział w wojnie z Japonią. Przez lat 16 był pełnomocnikiem gminy Miechów. W roku 1898 więziony kilka miesięcy w Krestach za udział w tajnej organizacji żołnierskiej, założonej w r. 1896, przez żołnierzy Polaków.
Józef Nakonieczny, Gazeta Warszawska z 14 kwietnia 1935 r.
Mowa posła Józefa Nakoniecznego wygłoszona w Izbie Państwowej dnia 15 grudnia 1911 r. Warszawa 1919.
J. L. Popławski, Życie i czyny pułkownika Zygmunta Miłkowskiego (T. T. Jeża), Towarzystwo Wydawnicze, Lwów 1902.
Strona 11 z 24