232 VI. Fizyluilizm
nia dokładnie lak samo pod pewnym względem miałaby być przechodnia, powiedzenie, że relacja ścisłego podobieństwa pod pewnym względem nie jest przechodnia, prowadziłoby do sprzeczności.
Broad również zastanawiał się nad tym przypadkiem i nie dopatrzył się w nim niczego interesującego. „Musimy odróżniać - mówi -niedostrzeganie tego, w jest obecne w przedmiocie, od «dostrzegania» tego. co nie jest obecne w przedmiocie"36. Jego teoria wyklucza tę drugą ewentualność, ponieważ „czucie jest przynajmniej tym wszystkim, czym wydaje się być”, natomiast ta pierwsza nie nastręcza szczególnych trudności. Jest oczywiste, że możemy ujmować zmysłowo pewien przedmiot nie zdając sobie sprawy ze wszystkich relacji, w jakich pozostaje do jakiegoś innego przedmiotu, który ujmujemy zmysłowo w innym, a naw[et w tym samym czasie. „A zatem, nie kryje się żadna trudność w przypuszczeniu, że czucia mogą być o wiele bardziej zróżnicowane niż sądzimy, i że dwa czucia mogą w rzeczywistości różnić się jakościowo, kiedy sądzimy, że są one dokładnie takie same”37.
Mój zarzut wobec takiego sposobu odprawienia tego problemu sprowadza się do tego, że Broad nie podaje żadnych kryteriów, które pozwalałyby rozstrzygać, jakie własności czuciom przysługują, poza tymi, które zdołamy zauważyć. Jak już zauważyłem38, iż nie ma żadnej wewnętrznej sprzeczności w przypuszczeniu, iż dwóm przypadkom barwy, które czynią zadość mocnemu warunkowi, iż żaden kolejny przypadek nie będzie dokładnie podobny do jednego z nich, a zarazem niepodobny do drugiego, mogłyby być jednak przypisywane różne predykaty barwy, gdy pojawiają się one osobno w różnych kontekstach wizualnych. Być może nie jesteśmy wr stanie uniknąć pewnego stopnia niejasności w opisach zjawisk ujmowalnych zmysłowo, ale to jest skądinąd niezaprzeczalnym faktem.
Jest rzeczą dziwną, że materialiści tacy jak Armstrong podejmują desperackie próby wryeliminowania jakości wtórnych, podczas gdy mogliby uznać je za pochodne stanów umysłu, skoro stawiają tezę, że
Sciemific Thought, s. 244.
37 Tamże.
3» Zob- s. 149.
stany umysłu są tylko w sposób przygodny tożsame ze stanami centralnego układu nerwowego. Kłopot polega, jak się wydaje, na tym, iż mniemają oni, że wszystko, co zachodzi w świecie. jest fizycznie zdeterminowane, a uznanie stanów mentalnych jako czegoś niefizycz-nego byłoby tylko niepotrzebną anomalią. Nie mogę dostrzec w tej argumentacji żadnej zalety, o ile nie zostanie ona przeformułowana w taki sposób, by włączała stany mentalne do spektrum elementów', które mogą posiadać wyjaśnienia fizykalne. Gdyby tak się stało, można by podjąć decyzję o identyfikowaniu stanów mentalnych z ich korela-tami mózgowymi, tak samo jak identyfikuje się ciepło z ruchem molekuł. a wodę z H20. Nic nie zmuszałoby nas do podjęcia takiego kroku, moglibyśmy jednak uznać, iż jest to rozwiązanie dogodne. W istocie, istnieją świadectwa wyraźnie przemawiające na rzecz tego, że stany umysłu są w pewien ogólny sposób zależne przyczynowo od stanów mózgu, w tym sensie, że praca mózgu jest warunkiem koniecznym ich istnienia; nie ma jednak świadectw wyraźnie przemawiających na rzecz tego, iż jest to odpowiedniość jedno-jednoznaczna, w tym sensie, że każzia myśl czy każdy odcień emocji ma swój jedyny typowy odpowiednik. Toczył się niegdyś spór wfokół kwestii, czy istnieją oddziaływania między tym, co fizyczne, a tym, co mentalne; dotyczył on nawet tego, czy zdarzenia mentalne odgrywają nie tylko rolę skutków', lecz także przyczyn. Na pierwszy rzut oka wydaje się oczywiste, że tak jest w istocie, przynajmniej w dziedzinie ludzkich działań. Działania są bowiem efektem postrzeżeń i decyzji. Działania są jednak również ruchami fizycznymi, i można twierdzić, że wszystkie ruchy fizyczne są objęte przez prawa fizyki. Z tego punktu widzenia zdarzenia i procesy psychiczne, które towarzyszą łańcuchowi zdarzeń fizycznych prowadzących do ruchów' fizycznych, są przyczynowo zbędne. Teza, iż nie są one czynnikami przyezynow-ymi, jest znana pod nazwą epifenomenulizmu. Biorąc pod uwagę założenia, na jakich opiera się epifenomenalizm. nie może on zostać odrzucony eksperymentalnie, można natomiast argumentować na rzecz jego przyjęcia powołując się na względy oszczędności. Nie widzę jednak powodu, dla którego nie miałby istnieć więcej niż jeden sposób wyjaśniania danego stanu rzeczy, toteż fakt, jeśli to istotnie jest fakt. że ludzkie działania dają się wyjaśniać w terminach czysto fizykalnych.