Analiza Matorego zbliżona jest pod pewnymi względami do tego, co stosowałem sam w trakcie własnych badań. Pisarze, podobnie jak malarze, często zajmują się przestrzenią. Wyniki przekazywanych przez nich percepcji uzależnione są od stosowania tropów wizualnych i innych, za pomocą których wprowadza się zbliżenia różnego stopnia. W świetle tego, czego dokonano z językiem, wydawało się prawdopodobne, że badania literatury mogą dostarczyć takich danych o percepcji przestrzeni, które mógłbym skonfrontować z informacjami otrzymanymi z innych źródeł. Zadawałem sam sobie pytanie, czy jest rzeczą uprawnioną posługiwać się tekstami literackimi jako danymi raczej niż jako opisami. Jaki byłby rezultat, gdyby zamiast rozpatrywać obrazy stworzone przez autora jako pewne konwencje literackie, rozważać je jako pewne wzorcowe systemy przypomnień, wyzwalające w czytelniku określone obrazy? W tym celu należałoby poznawać literaturę nie tylko dla przyjemności czy też dla uchwycenia wątku czy intrygi, lecz poznawać ją z pełną świadomością również i po to, by zbadać zasadnicze składniki przekazów, jakie przesyła autor czytelnikowi po to, by mógł on tworzyć własne doznania przestrzenne. Trzeba przy tym pamiętać, że komunikowanie się przebiega na wielu płaszczyznach; to co jest relewantne na jednej z nich, nie musi być relewantne na innej. Starałem się głównie uwydatnić tę płaszczyznę, do której odnoszą się dane sensoryczne opisane w rozdziałach IV, V i VI. Przytoczone poniżej fragmenty zostały oczywiście wyrwane z kontekstów, przez co zatracają one nieco swój sens oryginalny. Mimo to jednak zdają one sprawę z tego, jak wielcy pisarze postrzegają i komunikują znaczenie przestrzeni jako jednego z ważnych kulturowo elementów w stosunkach międzyludzkich.
Wedle Marshalla McLuhana trójwymiarowa perspektywa wizualna pojawia się po raz pierwszy w literaturze w Królu Learze. Edgar stara się przekonać oślepłego Gloucestera, że obaj stoją na szczycie urwiska w Dover:
Jesteśmy na miejscu.
Stójcie spokojnie. — O, jakie to straszne,
Jak to odurza patrzeć w taką głębię!
Wrony i kawki krążące w pośrodku Ledwie wydają się wielkości chrząszczów.
W połowie chyba wisi jakiś człowiek,
Zbierając morski kopr, okropna czynność!
Zda mi się, że się wydaje nie większym
Jak jego głowa. Rybacy, chodzący
Owdzie wzdłuż brzegów, rzekłbyś, że to myszy;
A ów ogromny statek na kotwicy Wygląda jak czółenko; jego czółna Jak morskie boje, ledwie dostrzegalne.
Głuchy ryk fali bijącej o piaski Tu dojść nie może. Nie będę już patrzał,
Bo mi się w mózgu zawraca i mógłbym Stoczyć się w przepaść.1
Obraz poetycki opiera się na obrazie wizualnym wzmagającym efekt przestrzeni widzianej ze wzgórza. Fragment osiąga punkt kulminacyjny niezależnie od tego, czy czytany jest głośno, czy też nie. W jego zakończeniu, podobnie jak na początku, wywołane jest poczucie zawrotu głowy. Czytelnik ma wrażenie, że porusza się razem z Gloucesterem.
Walden Thoreau został wydany przeszło sto lat temu, równie dobrze jednak mógłby być napisany wczoraj:
141
Szekspir, Król Lear, Akt IV, scena 6, przełożył J. Paszkowski.