154 rAby zyskać na czad*". Iwona, kilęinlczka Burgunda
się je, bo można się udławić, (ostro) To niebezpieczne! To trud na ryba.
KRÓL (groźnie)
Niebezpieczna, powiadam!
GOŚCIE (zdumieni)
Ach! (przestają jeść, cisza)
KRÓLOWA (dystyngowanie)
Eh bien, Ivonne, vous ne mangez pas, ma chere? SZAMBELAN (nakładając monokl)
Gardzi pani? Pogardza pani karaskami Najjaśniejszego Pana?
KRÓL (groźnie)
Co takiego?
IWONA (zaczyna jeść solo)
KRÓL (wstaje, groźnie wskazując na Iwonę)
Udławiła się! Udławiła się! Ością! Ość jej w gardle!! Ość mówię! No!!!
IWONA (dławi się)” (s. 85).
Jeszcze raz zobaczyć możemy działanie logiki pars pro toto. Cimcirymci była ością w gardle dla całego otoczenia, uwierała i dusiła, była symptomem całego Dworu, a teraz sama zostaje zmuszona do zadławienia się rybią ością.
W Iwonie, tak jak w Ferdydurke, w kluczowym momencie dochodzi do pomieszania mówienia z zabijaniem, mamy tu do czynienia z uśmiercaniem przez mówienie, z oralnym zabójstwem. Wydany przez Króla rozkaz zabicia się Cimcirymci jest performatywnym aktem zabijania21. Zwróćmy uwagę, jak ogromną rolę pełnią w tej scenie, i nie tylko w tej, didaskalia opisujące, w jaki sposób Szambelan, Królowa, a przede wszystkim Król zabójczo, morderczo mówią.
Kiedy Ignacy przejmuje inicjatywę, cofamy się w głąb czasu, zawracamy w stronę tradycyjnej, patriarchalnej gospodarki libidalnej. Następuje próba wymazania niewyraźnego, niepewnego eksperymentu syna (a poprzez to jakby samego syna, odsuniętego od aktywności, od działań) przez ojca.
Kilip i Ignacy ukazani zostali w bardzo ciekawy sposób. Pomiędzy synem i ojcem - podobnie jak między Filipem i Małgo-- nie ma bezpośredniego porozumienia (nigdy nie są sami I nigdy nie rozmawiają ze sobą naprawdę), obaj jednak wchodzą w podobne, analogiczne związki, lecz potem zupełnie inaczej je kształtują i co innego z nich wynika. Obaj mają zawsze przy sobie „tego drugiego”, ale król pozostaje w trwałym, szczęśliwym, jak można sądzić, związku z Szambelanem, wraz z nim poluje na wszystkie kobiety, na które obaj mają ochotę. Z kolei przy Filipie, w miejscu dla tego drugiego, dochodzi ciągle do dziwnego zamieszania; jak wiemy, na początku jest tam dwóch drugich, ale jeden z nich znika bez słowa wyjaśnienia. „Wyparowuje” ten ważniejszy, bardziej aktywny i agresywny, pozostaje natomiast słabszy i mniej samodzielny Cyryl.
Szambelan wobec Ignacego, tak jak Cyryl wobec Filipa, znajduje się w sytuacji permanentnie akolickiej - żadne prywatne życie, żadne inne związki nie odrywają ani jednego, ani drugiego od króla i następcy tronu. Jednak Filip, przebywający w towarzystwie Cyryla (przypominam, że do pewnego stopnia zastępującego mu „wyciętego” z tekstu Cypriana), nie potrafi już z taką swobodą jak ojciec tkwić w odwiecznej gospodarce libi-dalnej, pozwalającej staremu (przestrzegającemu ładu, w którym jedno robi się, wyrażając to swobodnie, a drugie czyni w milczeniu) mieć wszystko, na co ma ochotę - i mieć na to ochotę. Zwłaszcza nie potrafi (nie chce?) uczynić ze swego związku z Cyprianem relacji, którą król utrzymuje z Szambelanem. Z Cyprianem nie można utrzymywać tego rodzaju związku, jak z elastycznym, pozostającym zawsze do dyspozycji, ukrywającym się w cieniu, będącym Cieniem, mówiącym kiedy trzeba i milczącym stosownie, Szambelanem. Cyprian zupełnie nie nadawał się na takiego przebywającego w milczeniu, w ukryciu, Stróża Porządku. Mówił za dużo i za głośno, był niewygodny, nadmierny, dodatkowy. Tak jak Iwona, tak jak wiersze Małgorzaty. I dlatego zniknął. Cyprian jest może pierwszym, tekstu-alnym, kozłem ofiarnym, przed kozą fabularną, Iwoną22.