17
I
■ - - __
1S Zygmunt Kubiak
edycji Lyricorum libełlus z roku 1612), w którym oburzenie, zupełnie usprawiedliwione, wyłamuje się jednak z reguł cechującej stale Kocha-r.owskiego doskonałej powściągliwości; osobiście wolałbym, żeby mistrz czarnoleski nigdy nie raczył się zniżyć do tonu tamtego paszkwilanta. Z taką gwałtownością przemawia zazwyczaj miłość zraniona.
Może właśnie w Paryżu, w kręgu Ronsarda, owiało go tchnienie powagi, świadomość wielkiego obowiązku ciążącego na artyście, obowiązku wobec jego społeczności. Otwarła się przed nim droga obowiązku, Który potem nieraz będzie określał słowami jakby wykutymi w marmurze.
Przeto chciejmy wziąć przed się myśli godne siebie,
Myśli ważne na ziemi, myśli ważne w niebie;
Służmy poczciwej sławie, a jako kto może,
Niech ku pożytku dobra spólnego pomoże.
(Pieśni, 11 19)
Czy właśnie dlatego trzeba było porzucić myśl o Złotowłosej?
Spróbuję jeszcze innych „przybliżeń” — approximations — do owej olbrzymiej przemiany w sztuce Kochanowskiego (powiedzmy więcej: w kształtującej się w owych przełomowych latach XVI wieku literaturze polskiej). Jeszcze raz przywołam w tej chwuli owo blandum — błogość, słodycz, czar — z elegii, z którym czy on żegnał się w Paryżu? W jakim stopniu się z nim żegnał? — z tamtym czarem zza Alp:
...si quid blandum spirant mea carmina...
Wybłyska oto z naszej pamięci słynny list Kochanowskiego do Stanisława Fogelwedera, wysłany z Czarnolasu 6 Octobris 1571, a więc w dwanaście lat po zakończeniu podróży, gdzie mistrz pisze o pracy nad swym największym i najwspanialszym dziełem poetyckim, Psałterzem:
Co się tycze reguły, którąś mi W.M. napisał, abych jej strzegł in vertendo, jest barzo dobra i pewna. Jeno ja miewam czasem, pisząc, wizyję: ukazują mi się dwie boginie: jedna jest necessitas clavos trabales et cuneos manu gestans ahena, a druga poetica nescio quid blandum spirans. Te dwie, kiedy mnie obstąpią, nie wiem, co z nimi czynić.
Pamięci Lidii Padewskiej
I zagadkowym cytatem łacińskim przywołuje wspomnienie złotowłosej :
Formido quid aget, da Venus consilium.
(Lęk co uczyni? Powiedz, Wenus, radę swoją.)
Nie wiemy, jaką regułę dotyczącą kształtowania poetyki Psałterzcti (in vertendo — ,,u' dokonywaniu przekładu”) zalecał Kochanowskiemu mądry sekretarz królewski Fogelweder. Ale najważniejsze jest chyba tos że oto sam mistrz już — jak się zdaje — wprost, już nie pod osłoną swej sztuki, mówi nam tu coś ważnego o sobie: opowuada o wizji, jaką „miewa czasem, pisząc”: staje nad nim z jednej strony „Konieczność niosąca w spiżowej ręce haki i kliny”, a z drugiej „Poezja tchnąca jakimś niewy-. słowionym czarem” (jak można najtrafniej przełożyć łacińską frazę nescio quid, sugerującą coś tajemniczego, frazę niemal hieratyczną; gdy Horacy stosuje ją parodystycznie w satyrze o natręcie, I 9, 2, nescio quid meditans nugarum, tylko potwierdza tym, jak myślę, jej hieratycz-ność). Poezja tchnie owym niewrysłowionym czarem, właśnie tchnie; spirat, jak spiritus qui ubi vult spirat: duch, który kędy chce, tchnie. Taka poezja, jaka się tu jawu czarnoleskiemu mistrzowi w wizji podczas pisania, jest lekka i niespodziewana jak wiatr kołyszący zielonym gajem; chyba właśnie jak jego marzenia o Lidii. A Konieczność stająca naprzeciw tej poezji to jest nieubłagana Ananke, Necessitas z tej pieśni Horacego (III 24), którą Kochanowski sparafrazował w utworze, jaki umieści na samym początku pierwszej księgi swoich polskich Pieśni; horacjańską Necessitas nazwał wtedy Mus.
Byś wszystko złoto posiadł, które — powiadają —
Gdzieś daleko gryfowie i mrówki kopają;
Byś pałace rozwodził nie tylko na ziemi,
Lecz i morza kamieńmi zabudował swemi:
Jeśli dyjamentowe gożdzie Mus ma w ręku,
Którymi natwardszego umie pożyć sęku:
Ani ty wyswobodzisz serca z ciężkiej trwogi,
Ani z okrutnej śmierci sideł wyrwiesz nogi.
Czy w ow^ej wizji, która musiała go nawiedzać dosyć uporczywie, bo powiada, że ją miewa, nie ma przypadkiem odbicia czegoś bardzo