152 Proza fantaslycznonaukowa
OTWARTE PROBLEMY LITERATURY FANTASTYCZNONAUKOWEJ DLA DZIECI I MŁODZIEŻY
Nakreślony wyżej ogólny obraz powojennej science fiction sugeruje, że nie jest to literatura bogata. Uboga jest zwłaszcza jej odmiana dziecięco--młodzieżowa. W latach 1951—1969 ukazało się zaledwie kilka utworów pisanych specjalnie dla młodego czytelnika.
Generalny wniosek dotyczący problemu opozycji fantastyki naukowej dla dzieci i młodzieży i science fiction dla dorosłych sprowadza się do stwierdzenia, że pierwsza jest naśladownictwem drugiej — praktycznie pisarstwa Lema. Proza fantastycznonaukowa dla młodzieży ulega zresztą tym samym przeobrażeniom formy i treści i wykazuje w swym rozwoju te same tendencje, jakie obserwujemy w całej science fiction. Fantastyka dziecięca rządzi, się nieco odmiennymi prawami i —jako zjawisko wtórne —jest przynajmniej
0 kilka lat opóźniona w stosunku do science fiction wiodącej. Operuje starymi chwytami, tematyką nie najświeższej daty i solidnym ładunkiem optymizmu.
Tu rodzi się następny problem zawierający się w pytaniu: czy fantastyka dziecięca nadal ma karmić czytelnika budującymi wizjami sielankowymi światów przyszłości, czy też „zstąpić na ziemię” — tę bynajmniej nie rokującą nadziei na idyllę. Zwolenniczką „optymizmu” jest Halina Skrobiszewska. W rozważaniach nad plonem konkursu pt. Świat za sto lat, ogłoszonego w roku 1960 przez redakcję „Płomyczka”, pisała: „Nawet najbardziej fragmentaryczna lektura materiału potwierdza raz jeszcze naczelną, podstawową potrzebę optymizmu, potrzebę pozytywnego, wzorcowego bohatera i od realizowania tych postulatów literatura dla dzieci uchylić się nie może. Poczucie bezpieczeństwa i nadzieja, jaką sztuka może zaofiarować młodym czytelnikom, może dopomóc w prawidłowym kształtowaniu się charakteru
1 postaw psychicznych.1”
Jest w tym wiele słuszności, ale literatura nie może uchylać się również od ukazywania prawdy o świecie. A ta nie jest aż tak optymistyczna. Co więcej, literatura, która przedstawia życie inaczej niż ono w rzeczywistości wygląda — przestaje być dobrą literaturą. W wypadku fantastyki naukowej kreowanie sielankowych wizji przyszłości, idealnych bohaterów, którzy nigdy nie popełniają omyłek, kryje w sobie jeszcze jedno niebezpieczeństwo. „Ogromny optymizm poznawczy, deklarowany z zasady przez autorów powieści fantastycznych, jest bardzo zaraźliwy. Młodzi czytelnicy, pochłaniający powieści o kosmicznych przygodach, nie będą należeć do ludzi, którz> skłonni byliby wierzyć w istnienie jakichkolwiek apriorycznie niepoznawalnych tajemnic”2 — pisze Jerzy Siewierski. Najsłuszniejsza byłaby droga kompromisu. Oczywiście nie do pomyślenia w lekturach dziecięcych są katastroficzne wizje „nowych wspaniałych światów”. Jednak odrobina sceptycyzmu co do możliwości człowieka, a przede wszystkim rzeczywistość dnia dzisiejszego — stanowiąca przecież podstawę każdej kreacji „przyszłościowej” — nie zaszkodziłaby z pewnością, a przy tym uczyłaby krytycyzmu życiowego. Pierwsze próby tego rodzaju, realizowane przez Broszkiewicza w Wielkiej, większej i największej oraz przez Kann w Błękitnej planecie, zasługują na uznanie. W tym kierunku winna iść dziecięca fikcja oparta na przesłankach naukowych.
Co innego, jeśli idzie o fantastykę młodzieżową. Tutaj upieranie się przy optymizmie byłoby wręcz naiwnością. Utwory z tego kręgu, ukazujące się już po roku 1965, pozostają w najlepszym przypadku przy krytycznym racjonalizmie, a poglądy autorów na przyszłość świata są dalekie od entuzjazmu. Zresztą sama młodzież wskazuje, jakiej fantastyki pragnie — preferując twórczość Lema, trudną, refleksyjną i sceptyczną.
*
Dokonany przegląd utworów z kręgu science fiction adresowanych do młodzieży pozwala sformułować kilka ogólnych spostrzeżeń. Najbardziej zasadnicze dotyczy odejścia od powieści na rzecz małych form literackich. Z tymi ostatnimi wiążą się narodziny nowoczesnej fantastyki naukowej dla młodzieży, zapoczątkowanej Wróblami Galaktyki Fiałkowskiego w roku 1963. W latach następnych ukazało się kilka podobnych zbiorków, przy czym szczególnie bogate były lata 1967/68. Rok 1969 był już mniej owocny, ale trudno jeszcze kusić się o prognozy, czy jest to zjawisko przejściowe, czy też zapowiedź kolejnego odpływu zainteresowania gatunkiem.
W ciągu ostatnich lat nastąpiła krystalizacja kształtu typowego opowiadania fantastycznonaukowego — lapidarnej powiastki z nieoczekiwaną pointą, w której celują zwłaszcza Zegalski i Fiałkowski. Zarazem daje się zauważyć zjawisko przechodzenia od utworów poważnych do parodii i groteski. Wiąże się to niewątpliwie z okresową modą, w której swój udział ma krytyka — faworyzująca humorystyczną formę science fiction. Niektórzy
H. Skrobiszewska: Szlachetni i piękni. „Polityka" 1964 nr 23, s. 7.
J. Siewierski: Literatura i marzenia. „Wiatraki” 1961 nr 14, s. 4.