12+ Rozdział iv. Autorytet w wychowaniu
współczesności, ale także i w tym sensie, że może odegrać rolę przewodnika, a nawet niekiedy terapeuty duchowego. Wieiu bowiem młodych, szczególnie dziś, jest boleśnie poranionych przez życie, uwiedzionych mirażami kultury masowej lub wręcz subkultury. Ci szczególnie szukają takiego mistrza, który sam prowadzi życie duchowe, jest kompetentny, autentyczny i wartościowy jako przewodnik.
Mówi się dziś o alarmującym braku takich mistrzów i przewodników. Coraz mniej ich także w szeregach duchownych, z istoty wezwanych do tego, aby „być z” i „być dla”. Ojciec Święty Benedykt XVI podczas pielgrzymki do Polski, którą w końcu maja 2006 roku odbywał śladami swego poprzednika, Sługi Bożego Jana Pawła II, osobne przemówienie skierował do duchownych. Zwracając uwagę na to, co istotne w realizacji kapłaństwa, powiedział m.in. „Dlatego, gdy młody kapłan stawia swoje pierwsze kroki, potrzebuje u swego boku poważnego mistrza, który mu pomoże, by nie zagubił się pośród propozycji kultury chwili”. Te słowa Piotra naszych czasów zwracają uwagę na jeden z istotnych problemów współczesnej kultury i wychowania człowieka.
Mało jest takich przewodników i mistrzów przede wszystkim dlatego, że niewielu wychowawców i uczonych chce poświęcić swój czas na słuchanie, udzielanie pomocy i wsparcia duchowego. Brak ten jest tym poważniejszy, im coraz więcej młodych ludzi nosi w sobie wielką tęsknotę, a nawet głód głębszego życia duchowego, tęsknotę za miłością drugiego człowieka. Owa tęsknota jest m.in. konsekwencją i reakcją na poczucie bezsensu, beznadziei i lęku, które dotykają współczesnego człowieka. Ten, który jest mistrzem i przewodnikiem, to ktoś, kto podąża z uczniem wspólnie, a nie tylko wskazuje drogę, to ktoś, kto towarzyszy, kto jest też w drodze. Wilfrid Stinissen notuje pouczające słowa ucznia, który zwraca się do mistrza: „Nie idź przede mną, bo mogę nie nadążyć. Nie idź za mną, bo mogę nie znaleźć drogi. Pójdźmy razem”30.
Ten, kto jest mistrzem i przewodnikiem, nie musi być doskonały, może mieć wady i braki, bo jest przecież człowiekiem, ale powinien być otwarty na rozwój, świadomy swych ograniczeń, a więc pokorny, ale zdolny do refleksji nad sobą, gotowy do ciągłej przemiany. Powinien być kimś, kto towarzyszy i jednocześnie prowadzi. Może się zdarzyć, że się pomyli. I jak pisał H. El-zenberg - „najbezpieczniej jest, rzecz prosta, gdy autorytet sam jest w swoich sądach niezmienny Ale autorytet może być zmienny, a my jednak możemy
30 W. Stinissen, Terapia duchowa, Poznań 1998, s. 12.