sny. Ludzie stale badają własne umysły i odrzucają swoje nastroje. „Tak samo działa fenomen Lourdes — mówi William Potter, który kierował wydziałem psychofarmakologii w Nationul Institutc of Mental Health w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy powstawały nowe leki. — Jeśli pokaże się dużej grupie ludzi coś, co uznają za cud, i będą mieli podstawy wierzyć, że mają do czynienia z rzeczą pozytywną, wkrótce pojawią się doniesienia o kolejnych cudach, ale także, niestety, o tragediach”. Prozac jest tak dobrze tolerowany, że prawie każdy może go przyjmować, więc prawie każdy to robi. Przepisuje się go osobom, które skarżą się na drobne dolegliwości i których nikt by nie narażał na niedogodności wynikające z zażywania starszych środków antydepresyjnych, takich jak inhibitory monoaminooksydazy (IMAO) lub leki trójpierście-niowe (TLPD). Ktoś, kto nie jest w depresji, też może doświadczyć nieznośnego smutku. Czy nie jest przyjemniej żyć bez cierpienia?
Zmieniamy w patologię to, co można leczyć, a to, co daje się bez trudu modyfikować, zaczynamy traktować jak chorobę, mimo że dotąd widzieliśmy w smutku tylko ulotny nastrój lub rys osobowości Istnieje wiele stanów pośrednich między ciężką depresją a lekkim bólem, któremu towarzyszą zaburzenia snu, łaknienia oraz utrata sił życiowych i zainteresowań Coraz częściej postrzegamy takie objawy jako chorobę, ponieważ dysponujemy nowymi lekami, które mogą przynieść ulgę. Granica między zdrowiem a chorobą jest ustalana arbitralnie. Przyjęto, że iloraz inteligencji równy 69 świadczy o opóźnieniu, a przecież osoba o ilorazie 72 nie jest w doskonałej formie intelektualnej, a ktoś, kto ma iloraz równy 65, z trudem daje sobie radę w życiu. Mówimy, że poziom cholesterolu nie powinien przekraczać 220, ale jeśli twój wynik jest równy 221, nie stanowi to bezpośredniego zagrożenia życia. Gdybyś jednak miał wynik równy 219, powinieneś się zacząć leczyć. 69 i 220 to arbitralnie ustalone wartości graniczne; tak samo arbitralnie przesądzamy o tym, co nazwiemy chorobą. W przypadku depresji jest podobnie.
Chorzy stale podkreślają, że przekroczyli granicę między bólem a szaleństwem. Często mówią, że spadają w przepaść. Dziwne, że tak wiele osób odczuwa to samo. Przecież nie chodzi tu o granice, które można by zobaczyć. Kto z nas, chorych, wpadł kiedyś w przepaść i gdzie? W Wielkim Kanionie? Wśród norweskich fiordów? W południowoafrykańskiej kopalni diamentów? Nawet gdybyś chciał spaść w przepaść, musiałbyś się nieźle naszukać, żeby ją znaleźć. Kiedy prosi się chorych, żeby opisali tę otchłań, zazwyczaj mówią podobnie. Przede wszystkim jest ciemno. Spa-
26