106 Rzym II wiek n.e.
, chłopak^ syn znanego mi obywatela. Pytam go: czy uczysz się?
- A jakże - powiada.
- A gdzie?
- W Mediolanie.
-Jak (o? nie tutaj?
Wtedy ojciec, który go sam przyprowadzi! i byl przy rozmowie, a tak się dobrze złożył że sporo innych rodziców również przysłuchiwało się temu, ojciec tedy powiada: My tu wcale nie mamy nauczycieli!
-Jak to? wcale nie macie? Sądzę, że wy, rodzice, najbardziej musicie dbać o to, by wasze dzieci kształciły się tutaj, w domu. Przecież w rodzinnym miećcie czas im płynie przyjemniej, a pod okiem rodziców najlepiej będą pilnowane, wreszcie i koszta nauki najtaniej wypadną właśnie w domu. Toż tak łatwo możecie zebrać sumę, potrzebną na sprowadzenie nauczycieli i tylko niewiele dodać do tego, co wydajecie teraz na stancje, na podróże, na to wszystko, co drogo kosztuje - a drogo przecież wszystko kosztuje. Ostatecznie i Ja, jakkolwiek nie mam dzieci, chętnie dla naszego miasta, jak dla własnej córki lub maiki, gotów jestem pokryć trzecią część sumy, jaką uchwalicie na tę sprawę. Pokryłbym i cały ten wydatek, ale obawiam się, żeby dar ten nie został niewłaściwie wyzyskany, jak się to często dzieje tam, gdzie nauczyciele są utrzymywani przez gminę . Temu można tylko w ten sposób zaradzić, żeby sami rodzice mieli prawo sprowadzania nauczycieli, a zarazem żeby ciążył na nich obowiązek sumiennego pilnowanie sprawy bodaj przez to, że muszą płacić; bowiem ci, co nie dbają o cudzy grosz, są dbali o swój własny i będą uważać, żeby pieniądze ich pobierał ktoś taki, co zasługuje na to. Zatem rozważcie i pomyślcie, i przyjmijcie moją radę, bo chcę być wam jak najbardziej pomocny. Nic lepszego nie zrobicie nad to dla swoich dzieci, nic godniejszego dla swego miasta. Ci, co tutaj ujrzeli światło dzienne
- tutaj leż będą się kształcić, a z pewnością już od najmłodszych lat nauczą się kochać I czcić swe rodzinne miasto. Życzę wam tedy, byście sprowadzili tak doskonałych nauczycieli, by nawet sąsiednie , miasta zaczęły do was posyłać swoje dzieci i lak jak teraz wasze jadą do dalekich szkól, lak wkrótce żeby z innych miejsc zaczęły do was zjeżdżać się dzieci.
Tak oto ja roztrząsałem, a opowiadam ci to wszystko od początku, byś wiedział, jak będę ci obowiązany, jeżeli spełnisz, o co cię poproszę. Otóż bardzo cię proszę, i jest to dla mnie rzeczą ważną, byś z grona tyci) wszystkich młodych uczonych, którzy ciebie odwiedzają i składają ci hołd, wybrał takich, których moglibyśmy powołać do nas na nauczycieli; pod tym jednak warunkiem to uczyń, że to nie ja icli powołuję. Pozostawiam dla tutejszych rodziców wolny wybór: niech osądzą, niech umówią - dla siebie będę miał tylko troskę i wydatki. Zatem, o ile masz kogoś godnego zaufania, niech jedzic do nas z całą dobrą wolą. Żegnaj.
przełożył M. Popławski
8. Porównaj zastrzeżenia w tekście o fundacji Polythrosa na 3. 102 (przyp. red.).
i: KW. &śi<i ■■ i •: X V' -i:.: * •.j <>:> ’ ■' -.'Ą * ; Łł£ fri: f $*■> <££<? &&& > f ■X*3f\'<& &.< >
Zamieszczone fragmenty pochodzą z najwybitniejszego pedagogicznego traktatu starożytnego Rzymu, a mianowicie z obszernego dzieła Marka Fabiusza K w i n t y 1 i a n a (ok. 35 - ok. 95 r. n.c.) Kształcenie mówcy (Instllutionis otatoriae libri Klf), mało znanego w starożytności, ale za to od początków XV wieku bardzo popularnego w pedagogice europejskiej (m.in.: Szymon Marycjusz, Erazm Gliczner, Jan Amos Komeński, Ludwik Vivcs, Erazm z Rotterdamu). Jest to traktat poświęcony wykształceniu i wychowaniu człowieka na doskonałego mówcę, który - w ujęciu Kwintyliana - miał nio tylko znać i władać sztuką oratorską, lecz być człowiekiem o prawym charakterze moralnym (v/r bonus) i o gruntownym wykształceniu literackim i rzeczowym. Taki "mówca" jest dla Kwintyliana ideałem obywntcln o należytych walorach umysłowych i moralnych. Traktut Kwintyliana daje wgląd w system wykształcenia rzymskiego, zawiera tcZ wiele praktycznych wskazówek wychowawczych i dydaktycznych. (Marcin Luter głosił: Ja w każdym razie Kwintyliana przenoszą ponad wszystkich autorów, bo on jednocześnie i >yychowujc, i naucza wymowy, czyli i język jego, i treść mają nadzwyczaj szczęśliwą wartość kształceniową.)
Przedruk według: M. Fabiusz Kwintylian Kształcenie mówcy. Księgi I, Ii i X. Przełożył i opracował Mieczysław Brożek. Wrocław 1951.
Tytuły rozdziałów dodane zostały przez tłumacza.
Źródło [32]
(Ki. I, Wstęp. 9-18)
(9) A celem naszym jest przedstawienie wykształcenia mówcy idealnego. Takim zaś może zostać jedynie człowiek moralnie dobry. Dlatego też wymagamy od naszego mówcy nie tylko wyjątkowych zdolności oratorskich, ale również wszelkich zalet charakteru. (10) Bo nic mogę się zgodzić na to, że zagadnienie moralności życia należy pozostawić - jak niektórzy uważają - filozofom, skoro przecież człowiekiem owy m, prawdziwym obywatele m, powołanym do kierowania sprawami publicznymi i prywatnymi, który mógłby rozważnie rządzić państwami, zasadzać. j. c na prawach, wyzwalać z błędów wyrokiem sądowym, jest naprawdę nic kto inny jak tylko mówca!
(11) Dlatego choć przyznam, że będę tu i ówdzie korzystał z materiału, który bywa treścią ksiąg filozoficznych, słusznie jednak i po prawdzie mogę stać na stanowisku, że treść ta należy do naszego zadania i jest ściśle związana z nauką i sztuką wymowy. (12) Skoro bowiem na każdym kroku musi się w przemówieniach poruszać istotę sprawiedliwości, męstwa, umiarkowania i innych tym podobnych pojęć etycznych, tak że niełatwo można by znaleźć sprawę, w której by nic występowało takie czy inne zagadnienie z dziedziny etyki, i skoro to wszystko musi się przedstawić z pomocą tzw. lnventiot czyli krytycznego obmyślenia treści, oraz z pomocą tzw. elocutio, a więc artystycznego wysłowienia i stylu, to czyż można wątpić, że wszędzie, gdzie tylko potrzeba