472 Francja XVIII wiek
Emil nic będzie miał ani wypchanych czapeczek, ani wózków, ani stojaków, ani pasków; co najwyżej, kiedy nauczy się stawać na nogi, będzie się go podtrzymywało jedynie na miejscach wybrukowanych, mijając je z pośpiechem. Zamiast go pozostawiać w nic wietrzonym pokoju, wyprowadzajcie go codziennie na łąkę. Tam niechaj biega, niech się bawi, niech się przewraca choćby sto razy na dzień, nauczy go to prędzej podnosić się. Odczucie swobody okupuje wiele skaleczeń. Uczeń mój nieraz się potłucze, ale w zamian za to będzie zawsze wesoły: jeżeli waszym potłuczenie rzadko się zdarza, to są za to ciągłe rozdrażnieni, ciągle skrępowani, ciągle smutni. Wątpię, aby korzyść być miała po ich stronie.
[...] Spośród dzieci, które przychodzą na świat, połowa co najwyżej dochodzi do lat młodzieńczych i możliwe jest, że wasz uczeń nie dożyje wieku męskiego.
Cóż przeto myśleć należy o tym okrutnym wychowaniu, które poświęca teraźniejszość dla niepewnej przyszłości, które nakłada dziecku wszelakiego rodzaju kajdany i zaczyna od lego, że czyni je nieszczęśliwym, ażeby mu przygotować w dalekiej przyszłości jakieś przypuszczalne szczęście, którym, być może, nie będzie się nigdy cieszyło? [...]
Ludzie, bądźcie ludzcy, to pierwszy wasz obowiązek; bądźcie ludzcy względem wszelkiego stanu, wszelkiego wieku, względem wszystkiego, co nie jest obce człowiekowi. Jakaż cnota istnieje dla was poza ludzkością? Kochajcie dzieciństwo; opieką otaczajcie jego zabawy, jego przyjemności, jego mile skłonności. Któż z was nic żałował w życiu lat, kiedy śmiech jest nieustannie na ustach i kiedy dusza jest zawsze spokojna? Dlaczego chcecie odebrać tym niewiniątkom możność rozkoszowania się tym tak krótkim czasem, który-' przed nimi ucieka, i tym tak drogim skarbem, którego nic umiałyby nadużyć? Dlaczego chcecie napełnić goryczą i boleścią te pierwsze lata tak szybko mijające i które nic wrócą się dla nich tak, jak nie wrócą dla was? Ojcowie, czy wiecie, w jakiej chwili śmierć czeka wasze dzieci? Nic gotujcie sobie wyrzutów odbierając im tych kilka chwil, które im daje przyroda: jak tylko zdolne są odczuwać rozkosz istnienia, pozwólcie im radować się nim; czyńcie, aby w chwili, kiedy je Bóg powołać może do siebie, nie schodziły z tego świata nic zaznawszy radości życia. [...|
Utrzymuj dziecko w zależności od rzeczy jedynie, a będziesz posłuszny rozkazowi przyrody w rozwoju jego wychowania. Stawiaj niewłaściwym jego chęciom przeszkody jedynie fizyczne lub stosuj doń kary, które powstają z samych jego czynów i o których przypominać sobie będzie przy sposobności; nic zakazuj mu źle czynić, wystarczy, jeżeli mu w tym przeszkodzisz. Doświadczenie lub niemożność jedynie powinny mu zastąpić prawo. Nic czyń nigdy zadość jego żądaniom dlatego, że o to prosi, lecz dlatego, że ma potrzebę. Niech nic wic, co posłuszeństwo, wtedy gdy działa, ani co władza, wtedy gdy działa się za niego. Niech czuje własną wolność zarówno w twoich czynach, jak i w swoich. Pomagaj tam, gdzie mu własna siła nie wystarcza; i tyle tylko, ile mu potrzeba, żeby być wolnym, ale nic rozkazującym; otrzymując twoje usługi z pewnym upokorzeniem, niechaj wzdycha do chwili, kiedy będzie mogło obyć się bez nich i kiedy będzie miało zaszczyt obsługiwać się samo.
Przyroda posiada środki ku wzmocnieniu ciała i popieraniu jego wzrostu, którym nic należy nigdy stawać na przeszkodzie. Nic należy nigdy otrzymać dziecka na miejscu, kiedy chce chodzić, ani kazać mu chodzić, kiedy chce zostać na miejscu. O ile wola
dzieci nic jest zepsuta z naszej winy, nie pragną one niczego na próżno. Powinny skakać, biegać, krzyczeć, kiedy mają ochotę. Wszelkie ich ruchy są potrzebą organizmu, który dąży do nabrania sil; ale trzeba mieć się na baczności wobec tego, czego chcą. nie mogąc zrobić same i co inni zmuszeni są robić za nie. Wtenczas należy odróżniać istotną potrzebę, potrzebę wrodzoną, od zaczynających w nich powstawać potrzeb urojonych albo od potrzeby pochodzącej z nadmiaru życia [...].
Istnieje nadmiar surowości i nadmiar pobłażania; obu należy się jednako wystrzegać. Jeżeli puszczasz dzieci samopas, narażasz ich zdrowie, ich życic, czynisz je nieszczęśliwymi w teraźniejszości; jeżeli oddalasz od nich ze zbytnią troskliwością wszelką przykrość, gotujesz im wielką niedolę, czynisz je wątłymi, wrażliwymi, wyprowadzasz je ze stanu człowieczeństwa, w który wstąpią pomimo wszystko [...].
Przyroda chce, żeby dzieci były dziećmi, zanim będą ludźmi. Jeżeli zechcemy odwrócić ten porządek, wytworzymy owoce przedwczesne, które nic będą miały ani dojrzałości, ani smaku i zepsują się w krótkim czasie; będziemy mieli młodych uczonych i stare dzieci. Dzieciństwo zna właściwe sobie sposoby widzenia, myślenia, czucia; nie ma nic błędniejszego, niż chcieć je zastąpić sposobami właściwymi ludziom dorosłym; mógłbym z równą słusznością żądać, żeby dziecko miało pięć stóp wysokości, jak tego, by miało rozsądek w dziesiątym roku życia. W istocie, na cóż by mu się zdał rozum w tym wieku? Rozum jest wędzidłem siły, a dziecku to wędzidło jest niepotrzebne.
Usiłując przekonać uczniów o obowiązku posłuszeństwa dodajesz do tego użycie siły, groźbę lub co gorsza - pochlebstwa i przyrzeczenia. W ten sposób zachęcone nadzieją korzyści lub zmuszone silą dzieci udają, że są przekonane rozumowaniem. Widzą doskonale, że ilekroć zauważysz to, posłuszeństwo przynosi im korzyść, a opór szkodę. Ale ponieważ nic żądasz od nich niczego, co by było dla nich nieprzyjemne, ponieważ ponadto przykro jest zawsze spełniać cudzą wolę, przeto kryją się. aby robić tak, jak chcą, przekonane będąc, że robią dobrze, o ile nic wic się o ich nieposłuszeństwie; i gotowe są przyznać się, że robią źle, jeżeli to się wykryje, ze strachu przed większym jeszcze ziem. Ponieważ zrozumienie obowiązku nic jest właściwe ich wiekowi, przeto nic ma na święcie człowieka, któremu udałoby się dać im go poznać; ale strach przed karą, nadzieja przebaczenia, naleganie, trudność znalezienia odpowiedzi wyciskają z nich wszelkie wyznania, których się żąda; sądzi się, że się je przekonało, gdy tymczasem znudziło się je tylko lub onieśmieliło. [...]
Dziwne jest, że odkąd wtrącamy się do wychowania dzieci, nie wynaleźliśmy do ich prowadzenia innych środków jak współzawodnictwo, zazdrość, próżność, pożądliwość, niski strach, wszelkie najniebezpieczniejsze namiętności, najszybciej rozrastające się i najłatwiej psujące duszę, zanim nawet jeszcze ukształtuje się ciało. Z każdą przedwczesną nauką, którą chcemy wprowadzić do ich umysłu, zaszczepiamy występek w głębi ich serca; bezrozumni nauczyciele sądzą, że robią cuda czyniąc dzieci słabymi po to, żeby je nauczyć, czym jest dobroć; a potem mówią nam poważnie; taki oto jest człowiek. Tak, taki jest człowiek, któregoście wy zrobili.
Próbowano w wychowaniu wszelkich środków oprócz jednego: tego właśnie, który może być właściwy, mianowicie dobrze uporządkowanej wolności. Nic należy wtrącać się do wychowania dziecka, jeżeli nie umie się prowadzić je tam, dokąd się