uzyskać zgodę kajmakama na zwolnienie z tego niezwykle przykrego obowiązku, ale po jego śmierci, która jak wiadomo nastąpiła w czasie sprawowania tej niezwykle trudnej misji, jego następca, Wysocki, musiał już w czasie końcowej audiencji u Mahometa IV zgodzić się na to, by kapidżi zgięli mu kark...
Po ceremonii przywitania poseł wygłaszał zleconą mu w instrukcji mowę do sułtana, w której przedstawił pokrótce główne zadania swej misji. Na przemówienie to odpowiadał sułtan dosłownie jednym lub dwoma zdaniami, wygłoszonymi po turecku, które terdżyman-pasza przekładał na łacinę. Treść wypowiedzi padyszacha była na ogół prosta — albo nic nie mówiące ogólniki, albo zapowiedź, że wezyr otrzyma polecenie załatwienia sprawy.
Z audiencją u sułtana związany był problem niewątpliwie ważny, a mianowicie problem podarków. Relacje posłów polskich do Turcji w omawianej epoce podkreślają zgodnie ten aspekt sprawy, jako bardzo ważny przy tamtejszych stosunkach. Prezenty były różne, przeważały jednak artystyczne przedmioty codziennego użytku, inkrustowane złotem i srebrem. Radziejowski przyniósł sułtanowi „kunsztowny wielki zegar, który bijąc godziny grał różne pieśni, znowu szkatułkę wielką z drzewa hebanowego, kunsztownie srebrem nabijaną i rubinami, także turkusami osadzonego”114.
Wśród prezentów przyniesionych przez Gnińskiego zainteresowanie wzbudziła tak niecodzienna rzecz jak wielka fontanna, „która pachnącą wódkę sześcią strumieni wiatrem nadęta na siedem łokci w górę przez pół godziny wylewała”11* oraz kilkanaście psów różnej rasy. Podarki te prezentowano sułtanowi podczas audiencji, przenosząc je koło okna sali audiencjonalnej.
Sporo analogii z tureckim ceremoniałem dyplomatycznym znajdujemy w praktyce dyplomatycznej dworu carskiego. Na sprawy te zwracano już uwagę w nauce historycznej (m.in. Allan Fisher). Ceremoniał przyjmowania posłów w Moskwie jest dla nas specjalnie ważny, ponieważ z żadnym innym krajem, nawet z Turcją i chanatem krymskim, nie utrzymywała Rzeczpospolita w drugiej połowie XVII w. tak ożywionych stosunków dyplomatycznych jak właśnie z Rosją. Stosunki te to zarówno poselstwa wielkie i mniejsze wymienione między królami i carami, jak i liczne tzw. komisje odbywające się na pograniczu, przede wszystkim w słynnym Andruszowie. Ceremoniał dyplomatyczny związany z komisjami był bez porównania uboższy, rzecz można w ogóle nie istniał, jeżeli pominiemy specjalnie uroczyste momenty, takie jak np. podpisanie w dniu 30 stycznia 1667 r. traktatu rozejmowego między
m Ib., s. 332.
1,6 Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego, s. 395; Dyplomaci w dawnych czasach, s. 398.
Rzeczpospolitą i Moskwą. Po podpisaniu tego dokumentu i uroczystym zaprzysiężeniu oddano salwy honorowe z działek, żołnierze z rosyjskiej asysty strzelali z broni ręcznej, popi zaś prawosławni odprawili uroczyste modły i śpiewy. Ceremoniał dyplomatyczny przy komisjach nie odgrywał jednak, powtarzamy, poważniejszej roli.
Inaczej zupełnie przedstawiała się sprawa z poselstwami zwłaszcza wielkimi, których, jak wiemy, w tym okresie wielkiego ożywienia obustronnych kontaktów było sporo, że wymienimy tylko misje Bieniew-skiego i Brzostowskiego (1667), Czartoryskiego i Sapiehy (1678) i wreszcie Grzymułtowskiego (1686).
Po przekroczeniu granicy polsko-rosyjskiej poselstwo wielkie, podobnie zresztą jak i posłowie „mniejsi”, dostawali się pod opiekę przystawi lub przystawów (pństaw), którzy spełniali identyczną rolę jak czauszowie w Turcji. Przystawowi towarzyszył pokaźny konwój wojskowy, potrzebny dla asysty, ochrony, a także nadzorowania poselstwa polskiego. Jadący ku Moskwie orszak był witany przez pogranicznych wojewodów, którzy równocześnie mieli zlecone funkcje nadzorcze i w związku z tym znajdowali się w stałym kontakcie z poselskim prikazem w Moskwie. Prikaz ten, będący siedemnastowiecznym rosyjskim ministerstwem spraw zagranicznych, zajmował się całokształtem spraw związanych z dyplomacją państwa moskiewskiego, a więc również i przyjmowaniem obcych posłów. Pomagały mu w tym jednak inne prikazy, przede wszystkim kazionnyj (sprawy finansowe) i razrjadnyj (sprawy wojskowe).
Przystawowie prowadzący orszak poselski musieli otrzymać zezwolenie z poselskiego prikazu na wpuszczanie posłów do Moskwy i dopiero wtedy mogli wprowadzić orszak w mury stolicy. U wrót Moskwy, przeważnie za bramą Twerską, następowało powitanie poselstwa w imieniu cara przez wyznaczonych przezeń dygnitarzy.
W ceremoniale dyplomatycznym obowiązującym na moskiewskim Kremlu specjalną uwagę zwracano na zdejmowanie czapek przez posłów państw obcych. Stawało się to niejednokrotnie przyczyną poważnych incydentów, niektórzy bowiem posłowie nie chcieli dostosować się do dość surowych zwyczajów panujących na dworze carskim. Takie incydenty zaszły np. w czasie wielkiego poselstwa Bieniewskiego i Brzostowskiego w roku 1667, Polacy bowiem odmówili zdjęcia nakrycia głowy już w progu sali audiencjalnej. W końcu jednak załatwiono sprawę jakoś polubownie, chociaż co do konkretnego sposobu jej załatwienia źródła polskie i rosyjskie przekazały nam sprzeczne relacje.
W wielkiej kremlowskiej sali audiencjonalnej czekał na wielkich posłów car siedzący na tronie, ubrany w strój majestatyczny. Otaczali go po bokach bojarowie dumscy, czasami następca tronu lub inni książęta.
295