1
wych oporów skorzystano z dawnych rezydentów z czasów Rady Nieustającej jak Zabłocki, Pokubiatto i Chrzanowski, a przede wszystkim zatrudniono w centrali i to na odpowiedzialnych stanowiskach wyrobionych w służbie królewskiej i w Departamencie Interesów Zagranicznych, Dzieduszyckiego i Tęgoborskiego. Życie pokazało, że wielcy panowie, którzy początkowo tak ochoczo zgłaszali się do funkcji poselskich, na ogół nie zdolni byli długo na nich pozostać, natomiast sekretarze zaczynali wyrabiać się na zawodowych dyplomatów. Projektowano (projekt zachował się w papierach Ignacego Potockiego) powołanie do życia praktykowanej w ówczesnej dyplomacji, instytucji „kawalerów legacji”, którzy przechodziliby przeszkolenie najpierw w kancelarii centrali, a po tym przydzielani byliby do placówek, gdzie wykonywaliby pomocnicze funkcje sekretarskie. Miało ich być trzynastu, tyle ile przedstawicielstw polskich zagranicą. Otrzymywać oni mieli pensję roczną 8000 złp., gdyż, jak tłumaczono w projekcie „będą wybrani z osób dobrego urodzenia dla formowania się do interesów zagranicznych... będą mogli mieć zasilenie z własnego majątku”1. Nie były to jednak małe pensje, zważywszy, że w projekcie tym przewidywano dla sekretarzy poselstw 12 do
14 000 rocznie.
W 1792 r. były poseł polski w Hiszpanii Tadeusz Morski, w wydanej drukiem rozprawie Myśli o potrzebie i sposobach przysposobienia młodzieży do służby dyplomatycznej w Polsce nakreślił szczegółowy plan kształcenia pracowników służby zagranicznej. Proponował on, aby Komisja Edukacji Narodowej utworzyła przy niektórych szkołach „kursy dyplomatyczne”, na które przyjmowana byłaby młodzież w wieku
15 -16 lat. Kursy te trwałyby 3-4 lata i poświęcone byłyby doskonaleniu znajomości języków obcych, geografii, historii politycznej i historii ustroju, prawu międzynarodowemu (czyli według ówczesnej terminologii „prawu narodów”), wreszcie „nauce handlu”. Absolwenci takich kursów odbywaliby roczną, lub dwuletnią praktykę w kancelarii centrali kierującej sprawami zagranicznymi, po czym ci, którzy uznani zostaliby za nadających się do służby dyplomatycznej, a mogliby się wykazać własnymi dochodami co najmniej 12 000 złp. rocznie, wysyłani byliby na placówki w charakterze „kawalerów legacji”, ci zaś którzy by nie rozporządzali takimi środkami, otrzymywaliby niższe posady w biurach kancelarii centrali spraw zagranicznych, lub w królewskim Gabinecie. Ci zaś, którzy by nie wykazywali się zdolnościami do służby dyplomatycznej, kierowani byliby do biur innych urzędów krajowych. Praca w kancelarii centrali otwierałaby po pewnym czasie możliwości przeniesienia na placówkę zagraniczną w randze zależnej od osiągniętego stopnia. A więc kierownicy biur i sekretarze mogliby zostawać posłami, czy rezydentami, niżsi urzędnicy — sekretarzami poselstw, lub pomocniczymi funkcjonariuszami w kancelariach placówek. „Kawalerowie legacji” przebywaliby przy placówkach, mogąc je zmieniać, przez dwa lub więcej lat. Następnie po co najmniej jednorocznej pracy w centrali, mogliby uzyskiwać stanowiska posłów lub rezydentów. To trzystopniowe „przysposobienie” przyszłych dyplomatów dać im miało nie tylko zasób teoretycznych i praktycznych wiadomości, ale i wdrożyć w nich, obce na ogół Polakom poczucie subordynacji. Morski uważał, iż poselstwa, zwłaszr-cza wymagające większej reprezentacji, winny być powierzane ludziom zamożnym, mogącym dokładać do nich z własnego majątku. Jednocześnie jednak postulował zabezpieczenie bytu materialnego wysłużonym dyplomatom, nie mającym dostatecznego własnego majątku.
Projekty te nigdy nie miały wejść w życie, wypadki 1792 r. powstrzymały rozwój polskiej służby dyplomatycznej, pewne jednak ich elementy były w praktyce, choć w sposób daleki od nakreślonego przez Morskiego wzoru, realizowane w latach 1789 - 1792. Zamożna młodzież przyłączała się więc na własny koszt do polskich poselstw, zwłaszcza a-trakcyjnych przez swą egzotykę, jak do Turcji czy Hiszpanii, gdzie np. udał się syn najbogatszego bankiera warszawskiego Teppera. Ale i przy innych placówkach znaleźli się młodzi ludzie pragnący przygotowywać się do zawodu dyplomaty, czy też w ogóle do kariery publicznej. Tak np. przy poselstwie w Dreźnie był Ignacy Nosarzewski, syn jednego z posłów sejmowych, początkowo utrzymujący się z własnych funduszy, później pobierający pensję 6000 złp. Poselstwa polskie na ogół nie miały rozbudowanego pomocniczego personelu. Poseł ze swej pensji musiał pokrywać w zasadzie całość wydatków (z wyjątkiem kosztów podróży, kosztów korespondencji, stanowiącej wówczas poważną pozycję w wydatkach, oraz niektórych nadzwyczajnych wydatków), toteż płacił z własnej kieszeni pracownikom kancelaryjnym, o ile chciał ich zatrudniać. Niezbyt liczny był też personel w centrali. Tak więc powstały 17 maja 1791 r. z kancelarii Deputacji Interesów Zagranicznych — Gabinet Ekspedycji Zagranicznych przy ministrze spraw zagranicznych w Straży liczył 17 pracowników, łącznie z szefem, Antonim Dzieduszyckim i sekretarzem Walerianem Tęgoborskim. Sądząc zaś po nazwiskach, „decy-frantami” i kancelistami byli ludzie z zamożnych rodzin szlacheckich.
W okresie Sejmu Czteroletniego rozbudowie polskiej dyplomacji towarzyszyło zwiększenie i ożywienie znaczenia korpusu dyplomatycznego w Warszawie. Pierwszym tego przejawem było akredytowanie posła szwedzkiego Larsa Engestróma. Przybył on do Warszawy w końcu stycznia 1788 r., początkowo w charakterze osoby prywatnej, ale w misji obserwatora. W kilka miesięcy po rozpoczęciu wojny szwedzko-rosyjskiej Engestróm otrzymał w sierpniu 1788 r. nominację na posła i polecenie organizowania w Polsce antyrosyjskiej dywersji. Poseł szwedzki związał
683
J* Łojek, Materiały do historii polskiej służby zagranicznej z lat 1788 -1795, Praegl- Hist., 1962, t. 63, z. 3, s. 524.