72 Część pierwsza. Powstanie mowy
niedotkniętych zaburzeniami mowy i prawdopodobnie dlatego nie działa należycie. Anomalia tego samego genu wystąpiła także u pewnego chłopca nienależącego do tej rodziny, który cierpi na bardzo podobne zaburzenia mowy. Naukowcy wywnioskowali z tego odkrycia, że gen FOXP2 „odgrywa prawdopodobnie dużą rolę w procesach mózgowych, które pośredniczą w rozwoju zdolności mowy”28, oraz że w fazie embrionalnej uczestniczy w budowie odpowiednich struktur mózgowych. Wskazuje na to także okoliczność, iż u osób dotkniętych tą mutaq*ą obszary mózgu odpowiedzialne za koordynację mowy i ruchów charakteryzują się defektami organicznymi
Skupiony wokół genetyka z Lipska, Svante Paabo, zespól naukowców specjalizujący się w badaniach historii rozwoju człowieka metodami biologii molekularnej porównał ludzki gen FOXP2 z odpowiadającym mu genem małp człekokształtnych, rezusów i myszy. Stwierdził, że jego sekwencja w ciągu około 70 milionów lat zmieniła się jedynie w trzech miejscach. U małp w stosunku do myszy uległ wymianie jeden aminokwas, a u człowieka w porównaniu z małpami - dwa kolejne. Badacze zauważyli przy tym, że gen ten w historii ewolucji człowieka musi być poddany wysokiej presji selektywnej, co świadczy o jego dużym znaczeniu funkcjonalnym. Wykryli oni także dzięki skomplikowanym obliczeniom, że dzisiejsza ludzka wersja tego genu prawdopodobnie wyewoluowała na bazie tych dwóch mutacji podczas ostatnich 120 tysięcy lat, a może nawet 200 tysięcy lat Przekształcenie genu FOXP2 zatem nastąpiłoby „równocześnie z wykształceniem się anatomicznie współczesnego człowieka” lub już po nim i dlatego można je „pogodzić z modelem, zgodnie z którym rozprzestrzenienie się współczesnych ludzi zainicjowałoby pojawienie się wydajnego języka mówionego i było przezeń wspomagane” - napisali Paabo i jego współpracownicy w swoim raporcie badawczym.29
Obecnie także świadectwa archeologiczne dostarczają wskazówek, że potencjał lingwistyczny współczesnego Homo sapiens w stosunku do potenga-łu starszych form człowieka mógł ulec znacznemu spotęgowaniu (por. s. 94 i n.). Mimo to nie można powiedzieć, że wyniki badań nad genem FOXP2 rozwiązały zagadkę rozwoju ludzkiej mowy, chociaż dokonano ważnego odkrycia. Dzieje się tak dlatego, iż po pierwsze szacunki dotyczące czasu, w jakim dokonało się przekształcenie genu w formę typową dla ludzi współczesnych, opierają się na licznych niedających się dokładnie sprawdzić założeniach i przesłankach, tak że jest w nich „wiele wątpliwości”, jak podkreślają inni genetycy30; po drugie - dotąd nie wyjaśniono jeszcze szczegółowo, jaką dokładnie funkcję pełni dzisiaj gen FOXP2 w procesie nauki mówienia i czy ta funkq'a rzeczywiście stała się wykonalna dopiero wskutek obu stwierdzonych mutacji, jak przyjmują Paabo i jego współpracownicy.
Gen taki w nieznacznie tylko innym wydaniu posiadają przecież także małpy oraz myszy i w ich wypadku też dotąd nie wiadomo niczego dokładnie na temat jego funkcji. A z tego, że u dzisiejszych ludzi na drodze określonej mutacji może się on stać niezdolny do działania, nic wynika jeszcze jednoznacznie, że u zwierząt musi mieć dokładnie taką samą naturę jak u nas, czyli umożliwić sensowne mówienie. Dlatego w pełni uzasadnione jest pytanie, czy Homo erectus z funkcjonującym starszym wariantem tego genu rzeczywiście był niezdolny do mówienia, czy też może dysponował jedynie nieco węższym niż dzisiejsi ludzie potencjałem językowym i artykula-cyjnym.
Zresztą przed typową dla współczesnego człowieka wersją genu FOXP2 stosowne funkcje bez trudności mógł przejąć także jakiś inny gen - niemal wszyscy badacze języka są zgodni co do tego, że zjawiskiem tak złożonym, jak ludzka mowa, nie może kierować wyłącznie jeden czynnik dziedziczny, lecz większa liczba genów połączonych w sieć. Dlatego kanadyjski lingwista Steven Pinker, jeden z najwybitniejszych zwolenników dziedzicznego instynktu językowego (por. s. 96), wiele lat temu ostrzegał, iż FOXP2 może nie być jedynym miarodajnym genem mowy. „Nie zidentyfikowano żadnego genu gramatyki - pisał w 1994 roku po pierwszych studiach nad angielską rodziną z zaburzeniami mowy - co więcej, ze sposobu, w jaki syndrom ujawnia się w tej rodzinie, wnioskowano o uszkodzonym genie. Należy założyć, że pojedynczy gen może powodować zaburzenia w gramatyce, co jednak w żadnym razie nie oznacza, że pojedynczy gen gramatyką kieruje.” I jako analogię z dziedziny techniki podał przykład, że „samochód bez przewodu zapłonowego jest niezdolny do jazdy”, co jednak wcale nie oznacza, Je auto jest sterowane przez ten przewód”.31
Prawdopodobnie nie istnieje zatem pojedynczy gen mowy, lecz większa liczba rozmaitych cech dziedzicznych, które ją w ścisłym i skoordynowanym współdziałaniu regulują i umożliwiają - badacze układu nerwowego oceniają liczbę czynników dziedzicznych uczestniczących w funkcjach mózgu na 30 tysięcy! Ich identyfikacja i analiza dopiero się rozpoczęły, co zapowiada kolejne pasjonujące i pouczające odkrycia. Nie należy się natomiast spodziewać, że spowodują one odkrycie genetycznego „Wielkiego Wybuchu” mowy - określonego, dokładnie oznaczonego czasu, w którym przez ewolucyjny przypadek powstały wszystkie geny oddziałujące na naszą zdolność mówienia. Jest o wiele bardziej prawdopodobne, że korzystne dla potencjału lingwistycznego cechy dziedziczne gromadziły się stopniowo w toku rozwoju człowieka poprzez pozytywną selekcję, to znaczy preferowanie tych przypadkowych mutacji, które były pożyteczne w rozwijaniu zdolności językowych i kulturowych naszych przodków i tym samym zwiększały także ich szanse przeżycia (por. s. 97). Thki synchroniczny proces kształtowania się jednego systemu składającego się z wielu elementów następował jednak z reguły nie z dnia na dzień, lecz wymagał wiele czasu - na przykład w wypadku ludzkiego mózgu, według świadectw znalezisk kopalnych, trwał on nie mniej niż dwa miliony lat (por. s. 57-59).