38
Niktżc z tysiąców jednego potrzeba
Nie chce go posiać mniejsza! czy do nieba?
Samie on z braci ma zostać na ziemi,
On, co śmierć spotkać śpieszy! przed w szysłkiemi?...
Czul on, co człowiek czuje, gdy na czoło Ze szczytu upadł pod Fortuny koło: )
Czuł złe, co zbroił; czuł bliskie katownie,
Czuł hardość wroga — czul gorzko, gwałtownie;
Ale taż duma, co go w głąb strąciła,
Wzmogła w nim serce i boleść pokryła.
Wzrok pogardliwy i twarz obojętna,
W jeńcu — zwycięzcy jeszcze noszą piętna.
Ranny, znużony — lecz gdzież'są w tej chwili Coby spokojniej i mocniej patrzyli? —
Słucha bez gniewu, jak stojąc zdaleka,
Podła nań tłuszcza urąganiem szczeka;
Mężni, co zbliska w boju go widzieli.
Szanują w więzach dłoń, przed którą drżeli.
Ledwo nań który z wiodącej go straży,
Żaden beze czci spojrzeć się nie waży.
IX
Posłany lekarz — nie litość posyła —
Ma rzec, co w mękach zniesie jeńca siła. Znalazł jej dosyć, by dźwigać kajdany; Znalazł dość czucia, by czuć ból zadany; Jutro więc, jutro, gąsnąc na gór szczycie. Słońce obaczy pierwsze na pal wbicie,
A rano z morza w zwykłej wstając mocy, rLrzy- lak dotrwał w mękach całej nocy.
Fortu
Z mąk to najsroższa, najdłuższa cierpienia; Z boleni konania łącząc żar pragnienia, śmierć, jedną ulgę, z dnia na dzień oddala. Gdy już ćma sępów kraczę koło pala.
* Ach! wody! wody! - Zemsta się naśmiewa. Wskazuje puhar — zbliża i rozlewa.
Próżno nieszczęśnik usta ku niej kwapił: Skończyłby cierpieć, gdyby się raz napił.
'lo wyrok jego. — Odeszli strażnicy.
On został jeden, w kajdanach, w ciemnicy.
Któż uczuć jego pojąłby męczarnie,
(idy on, ofiara, sam ich nie ogarnie?
Noc, wojna, zamęt, w myślach jego duszy: Wszystkie w niej siły mdleją od katuszy, Wszystkiemi jego uczuciami miota Nieżałujaca, rozpaczna zgryzota,
Ów wróg nasz mściwy, co, milcząc w potrzebie. Po czasie woła: Ostrzegałem ciebie!*
Próżno! — pierś mężna, jadem jej zatruta.
Klnie albo milczy — dla słabych pokuta!
Przed chmurą ciosów, czyż obwód jej tarczy Okryciu serca wielkiego wystarczy? —
W tej nawet chwili, gdy nawpół jak w grobie. Całe swe życie czuje, widzi w sobie,
Żadna W niem zbrodnia, nad inne grożąca. Żadna namiętność, ni myśl panująca,
Nie ćmi się przed nim tak, aby swym cieniem Resztę przynajmniej skryła przed wspomnieniem. Nie! — okiem ducha patrzy on odrazu Na całą przestrzeń dzikiego obrazu: