i zdezorientowanie czasem; widać było, że chętnie zdrzemnęliby się choć trochę, i zapewne nie wiedzieli, że za najbliższym rogiem mieści się komfortowa poczekalnia z fotelami do spania. Kilkoro podróżnych przystanęło, gdy kobieta zaczęła mówić. Jakaś pan bardzo młodych ludzi stała wtulona w siebie i słuchała w skupieniu, gładząc się czule po plecach.
Kobieta zrobiła małą pauzę, a potem podjęła temat:
— Ważnym pojęciem w psychologu podróżnej jest pragnienie, to ono istocie ludzkiej nadaje ruch i kierunek oraz — pobudza w niej lgnięcie ku czemuś. Pragnienie samo w sobie jest puste, to znaczy wskazuje tylko kierunek, lecz nie cel; cel bowiem zawsze pozostaje fantasmagoryczny i niejasny; im do niego bliżej, tym bardziej staje się enigmatyczny. W żaden sposób nie można takiego celu osiągnąć ani tym samym zaspokoić pragnienia. Pojęciem, które unaocznia ten proces dążenia, jest przyimek „ku”. Ku-czemu.
Tu kobieta podniosła sponad okularów wzrok i obrzuciła słuchaczy uważnym spojrzeniem, jakby oczekując jakiejkolwiek formy potwierdzenia, że zwraca się do właściwych osób. Nie spodobało się to małżeństwu z dwójką dzieci w wózku, bo wymieniwszy ze sobą wzrok, pchnęli dalej swój bagaż i poszli przyglądać się fałszywemu Rembrandtowi.
— Psychologia podróżna nie odcina się od związków z psychoanalizą... — kontynuowała, a mnie zro- § biło się żal tych młodych wykładowców. Mówili do J ludzi, którzy znaleźli się tutaj przypadkiem i nie wy-
Mt