szych wyobrażeniach często traktujemy broń, zwłaszcza tę mało znaną broń z odległych epok, jako dość zabawne przybranie noszone nie wiadomo po co przez dawnych, dziwnych ludzi.
W świeżo wydanej książce poświęconej historii sztuki czytamy, że- „od połowy XVI wieku pełne zbroje, zamykające całkowicie człowieka w żelaznej skorupie, zaczynają wychodzić z użycia. Humanitaryzm Odrodzenia i w tym wypadku wyraził troskę o człowieka". Jak widać, autor tej sentencji zdaje się traktować zbroję jako coś w rodzaju pokutniczej włosiennicy przywdziewanej w mrokach średniowiecza dla umartwienia grzesznego ciała. Nie dostrzega, że w rzeczywistości noszono owe zbroje w celu jak najbardziej praktycznym i antyhumanitarnym, bo dla zapewnienia jakiego takiego bezpieczeństwa ludzkim kościom. Zarzucono te ochrony nie dla zadośćuczynienia renesansowej radości życia, tylko dlatego, żc wobec stałego doskonalenia broni palnej przestały spełniać swoje podstawowe zadanie. Trudno o lepszy przykład zupełnego nieporozumienia, tym bardziej jaskrawy, że zaczerpnięty z poważnej pracy popularnonaukowej.
W tym, może przydługim, wywodzie staraliśmy się udowodnić, że o rycerskim uzbrojeniu wiemy w Polsce mało, a tym samym wiemy mało o ważnej dziedzinie kultury średniowiecza, tej epoki, w której mieści się akurat połowa polskiego Tysiąclecia.
Oddając do rąk czytelnika naszą książkę, chcielibyśmy choć w najskromniejszym zakresie poprawić istniejący niekorzystny stan rzeczy. To co wyszło spod naszego pióra, nic jest oczywiście podręcznikiem. Mogliśmy się zdobyć tylko na bezpretensjonalne opowiadanie, wykorzystując co prawda wyniki badań naukowych, także i najświeższych, wciąż jeszcze niestety bardzo niekompletnych. Dobre zasady popularyzatorskie nakazywałyby odłożyć nasze wystąpienie do
25