Rycerz, zwłaszcza możniejszy, żywiej wciągnięty w ogól spraw swej ziemi, prowincji i kraju, nawet podczas pokoju niewiele przebywał w domu. Jeździł na wiece, sądy, targi i jarmarki, odwiedzał dwory książęce i królewskie, wizytował własne majętności położone w innych, nieraz odległych dzielnicach, odbywał pobożne pielgrzymki.
W warunkach średniowiecza podróż nie była przedsięwzięciem ani łatwym, ani bezpiecznym i wędrowiec podejmując ją musiał się liczyć, że „wylały rzeki, pełne zwierza bory i pełno zbójców na drodze*'. Przed powodzią broń nie chroniła, ale wobec zwierza, a zwłaszcza wobec zbójców na drodze była nader pożądanym argumentem. Jeżdżono zatem „konno, ludno i zbrojno", niemal jak na wojnę.
Były jednak zasadnieze różnice między bojowym a podróżnym ekwipunkiem rycerza. Pierwszy miał przede wszystkim chronić swego posiadacza przed ranami i śmiercią, ułatwiać mu uprawianie wojennego rzemiosła; drugi kompletowano uwzględniając wygodę łagodzącą trudy wędrówki. Rezygnowano zatem z pełnej zbroi, którą i na wojnie przywdziewano dopiero przed samą bitwą. Poprzestano na przyszywanicy lub lekkim kaftanie kolczym, wkładanym pod zwierzchnią szatę i czasem uzupełnianym częściowymi oehrónami płytowymi. Hełm zastępowano wygodną czapką, długi miecz lżejszym od niego tasakiem, kordem lub szablą. Ostrogi i rząd koński pozostawały bez zmian, ale zamiast wielkich, bojowych ogierów dosiadano w podróży koni mniejszych, powolniejszych, za to lżej niosących. Na Zachodzie koń taki nazywał się „palafrcd**, czemu zdaje się odpowiadać w przybliżeniu polska nazwa „podjezdek”.
Możnemu rycerzowi w podróży towarzyszył tak jak na wojnie liczny orszak. Obecność zbrojnej służby pozwalała swemu panu zmniejszyć do minimum obronną gotowość. Studiując iko-
1 to