56 Fonetyka i fonologia
powtarzać znowu tego, co na temat samego mechanizmu upodobnienia zostało już powiedziane, podkreślmy, że jest to upodobnienie ż y w e i zdarza, się zarówno w obrębie wyrazu morfologicznego, jak i w zakresie tzw. fonetyki między-wyrazowej. Przykłady zjawisk tego drugiego typu: nasy v’inovaj.com (naszym winowajcom), cy pą suysy (czy pan słyszy), koxą vas (kocham was), tu\i statystąf (tłum statystów), na suxy vetse (na suchym wietrze) itp.
Dysymilacja
Można się spodziewać, że logiczną wprost konsekwencją istnienia w języku tendencji do asymilacji fonetycznej powinna być obecność mechanizmów przeciwdziałających zbyt daleko idącym upodobnieniom i zlewaniu się dźwięków mowy. Procesy dysymilacji, o których tu mowa, polegają na powstawaniu lub zwiększaniu różnic między dwoma dźwiękami, i to niekoniecznie bezpośrednio ze sobą sąsiadującymi. Ich skutki, obserwowalne w dłuższej perspektywie czasowej, przedstawiają gramatyki historyczne; np. mechanizmem odpodobnienia tłumaczy się polską postać imienia Margareta jako Małgorzata (r : r = ł : r(ż)) albo zastąpienie dawnej grupy -dl- przez -gl- w językach bałtyckich (jak pokazuje rozwój wyrazów w językach wschodnio- i południowosłowiańskich, grupa bliskich sobie artykulacyjnie głosek upraszczała się do -1-, por. poi. sadło, ros. salo, poi. gardło, ros. gorło).
To, co weszło do systemu języka w wyniku odległej w czasie ewolucji, można obserwować współcześnie w mowie dzieci i ludzi posługujących się gwarą. Na przykład małe dzieci mówią glaćego zam. dlaćego, gla zam. dla (co przypomina dawne litewskie i łotewskie odpodobnienie widoczne w rzeczowniku egle, poi. jodła, czes. jedle). W gwarowych, nie mieszczących się w normie literackiej formach, np.: dychta (zam. dykta), zachrystia, zachrystian (zam. zakrystia, zakrystian), sprzążka (zam. sprzączka), miętki (zam. miękki), obserwujemy, jak się wydaje, podobny mechanizm dysymilacji. Fonetyczny dystans między grupą dwu głosek zwarto-wybuchowych -kt- powiększa się przez zastąpienie jednej z nich głoską szczelinową (-xt~), podobnie grupie -sk- mniej grozi redukcja niż grupie -ck-.
W przymiptniku miękki mamy przykład geminaty, czyli dwu bliźniaczych głosek (łac. geininatio znaczy 'podwojenie’). W wymowie gwarowej obserwujemy dysymilację tej geminaty do postaci -tk-, co zapobiega jej zlaniu się w jedną spółgłoskę, obserwowanemu w standardowej fonetyce literackiej. Rzecz jasna, nie jest to wymowa zalecana; zebrane tu przykłady Słownik poprawnej polszczyzny kwalifikuje jako błędy językowe. (Dodajmy jeszcze, że głoski podwojone występują w słownictwie rodzimym nader rzadko - ich źródłem są najczęściej zapożyczenia, por.: motto, Anna, Zorro. Normą jest na ogół wymowa niezredukowana).
W serii zachrystia itp. mamy ponadto do czynienia ze zjawiskiem, które językoznawcy nazywają etymologią naiwną albo ludową - wtórnym, nie uzasadnionym historycznie, kojarzeniem form i znaczeń. Niewątpliwie kościelna zakrystia kojarzy się wyznawcom z Chrystusem. (W taki sam sposób dokonało się
57
ii
Akcent w języku polskim
wcześniej przeobrażenie pierwotnej fonetycznej formy wyrazu krzest motywowanej przez związek z krzyżem w dzisiejsze chrzest, chrzciny przez skojarzenie z Chrystusem).
Podobnym przykładem dysymilacji wspomaganej przez etymologię naiwną jest poświadczone w gramatyce historycznej roz-d-rzeszyć o znaczeniu 'rozwiązać', 'udzielić absolucji’. Ta pierwotna forma czasownika, skojarzona semantycznie z grzechem, została z czasem wyparta przez postać roz-grzeszyć, w której miejsce bliskiej sobie artykulacyjnie i łatwo ulegającej asymilacji grupy głoskowej -drz-zajęło -grz-.
Zmiany takie dowodzą, że artykulacja, podobnie jak słuchowa apercepcja, ma charakter całościowy, że u podstaw wymowy leży jeden ogólny namysł ruchowy. Co więcej, poziom brzmieniowy najwyraźniej podporządkowany jest poziomowi semantycznemu. To ważny, choć intuicyjnie oczywisty wniosek.
Na całościowy charakter artykulacji wskazuje też obserwacja tzw. przejęzyczeń, błędów polegających na przestawieniu sylab nieraz odległych od siebie w potoku mowy, np. „dowy kroić” zam. „krowy doić”, „szczutka krotka” zam. „krótka szczotka” itp. Zjawiska takie należą już do psychologii mowy, a nie samego językoznawstwa.
Warunkiem właściwej percepcji mowy, tj. jej rozczłonkowania i rozumienia, jest akcent, czyli dynamiczno-rytmiczna organizacja mówienia. Ściśle biorąc, sygnałami tej organizacji są też pozostałe czynniki prozodyczne, do których fonetyka zalicza także tzw. iloczas, tj. czas trwania głoski, i wysokość głosu. Zwraca się też uwagę na takie nieobojętne dla emocjonalnego klimatu mówienia cechy, jak tempo, siła i donośność głosu (mogące zdradzać stany nadawcy, np. wzburzenie, zdenerwowanie), a nawet jego rejestr i barwa (cechy głosu istotne nie tylko u śpiewaków, lecz także osób zawodowo posługujących się językiem mówionym, jak np. prezenterzy radiowi i telewizyjni).
Z lingwistycznego punktu widzenia najważniejszy pozostaje akcent, zwłaszcza w językach takich jak polszczyzna, tzn. pozbawionych iloczasu. Mamy tu na myśli iloczas względny, czyli wyzyskiwanie zróżnicowanego czasu trwania artykulacji w funkcji rytmicznej albo nawet semantycznej - dla odróżniania znaczeń. (Trwanie bezwzględne jest oczywiście naturalną cechą wszystkich wypowiadanych dźwięków).
Przykładem rytmicznej funkcji iloczasu może być łacińskie metrum - ilościowe wartościowanie sylab długich i krótkich w poezji (słynne jamby i trocheje). Iloczas w funkcji dystynktywnej znamy np. w języku czeskim i niemieckim, por. czes. dr aha 'droga, tor’ i drahd - żeńska forma przymiotnika drahy, niem. Weg oraz weg (była o tym mowa na s. 31).