SŁOWIAŃSZCZYZNA, SZALEŃSTWO I ŚMIERĆ
ki. Przewodnik tajnego obrzędu określa dokładnie strefy władzy, poza którymi wspólnota chłopska musi znaleźć swoje odrębne miejsce:
Spieszmy cicho i powoli,
Poza cerkwią, poza dworem,
Bo ksiądz gustów nie dozwoli,
Pan się zbudzi nocnym chorem.
Zmarli tylko wedle woli Spieszą, gdzie ich guślarz woła;
Żywi są na pańskiej roli,
Cmentarz pod władzą Kościoła25.
Tylko umarli są wolni — żywi podlegają podwójnej władzy — pańskiej i księżej. W obrzędzie dziadów, sięgającym czasów pogańskich, jak tłumaczy Mickiewicz w objaśnieniu poprzedzającym II część Dziadów, lud może powrócić do swych starych, tępionych przez dwór i duchowieństwo wierzeń. Stanisław Pigoń mylił się, podkreślając „fundamentalną, katolicką osnowę uroczystości”26. Polemizująca z nim Olimpia Swianiewiczo-wa pochodziła z Białorusi i była naocznym świadkiem dziadów jesiennych. Udowodniła, że Mickiewicz sięgał nie do dziadów wiosennych, „Radawnicy” (jak sądził Pigoń), będących aktem wspominania zmarłych, lecz do dziadów jesiennych, starego obrzędu pogańskiego, przedchrześcijańskiego, oznaczającego obcowanie ze zmarłymi27.
„Pełen guślarstwa obrzęd świętokradzki” pobrzmiewa antylatynizmem romantycznym, któremu początek dał Zorian Dołęga Chodakowski28. Idąc jego śladem, Mickiewicz umieścił inność w rytuale obcowania ludu z duchami — poza domeną ziemskich władców. „Dziady”, ten „mityczny archetyp życia narodu”29 — stąd wyprowadzają swój rodowód.
Zwłaszcza w dobie prelekcji paryskich, w latach czterdziestych, gdy uformowała się w Mickiewiczu idea me-sjanistyczno-zachodniochrześcijańskiej Europy, zmienił on swój stosunek do anty laty nizmu30. Uznawał wprawdzie znaczenie „rzeczy źródłowych”, które Chodakowski uzyskał dzięki bezpośredniemu kontaktowi z ludem31, ale podważał jego zasadnicze przekonania. Słowianofile, mówił, a wśród nich Chodakowski, „w swym przywiązaniu do starożytności własnej ojczyzny atakują chrześcijaństwo. [...] Przedstawia się je jako religię nową i gwałtem narzuconą Słowianom. Można temu zaprzeczyć. Chrześcijaństwo nie powinno było być uważane za nowość, bo nie przychodziło niszczyć dawnych tradycji, ale rosło w siły tym, że je wykładało i wypełniało”. Harmonijne związki miały łączyć dogmat chrześcijański z dawnymi tradycjami pogańskimi32. Łacina bogaciła narody, natomiast Bizantyńcy jako „lud stary i obumierający” nie wznieśli ani poezji, ani wyższych dążności; brak im było siły umysłowej (146). Dialekt starosłowiański musiał zostać usunięty ze społeczności chrześcijańskiej, gdyż nie szedł dalej z postępem chrześcijaństwa (164). Lud całkowicie zapomniał o historii pogańskiej (110), a na dodatek nie miał czego pamiętać, gdyż nie było mitologii słowiańskiej jako fundamentu wielkiej idei poetyckiej, która musi legnąć u podstaw epopei (109). W efekcie surowej oceny Bizancjum, prawosławia i Rosji Mickiewicz uznał, że „Polak uważa Rosjanina za człowieka obcego rodu, którego nic z nim nie łączy” (110). Takie były ówczesne wnioski historiozoficzne i polityczne Mickiewicza wyciągnięte z faktu rozłamu między zachodnim a wschodnim chrześcijaństwem.
Czy zatem nic nie zostało z młodzieńczego antylaty-nizmu? Wolno sądzić, że coś z niego oparło się zmianie poglądów. Może inspirował on późniejszą rewizję chrześcijaństwa, poszukującą porozumienia z odrzuconym