nia naszego globu byłaby w stanie wykarmić więcej ludzi, gdybyśmy uprawiali najedzenie rośliny, a nie hodowali zwierzęta.
Te dwie uwagi znacznie osłabiają argument z zastępowalności jako obronę jedzenia mięsa, ale nie dotykają sedna sprawy. Czy niektóre odczuwające istoty są naprawdę zastępowalne? Reakcja na pierwsze wydanie tej książki sugeruje, że argument z zastępowalności jest prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjny i krytykowany. Niestety, żaden z krytyków nie zaproponował alternatywy w pełni rozwiązującej problemy, które zastępowalność — nawet jeśli w niezbyt zadowalający sposób - rozwiązuje.
Henry Salt, dziewiętnastowieczny angielski wegetarianin i autor książki Animals’ Rights, myślał, że argument jest osadzony na prostym filozoficznym błędzie:
Błąd leży w myśleniu, w którym próbuje się porównać egzystencję z nieegzy-stencją. Osoba, która już istnieje, może woleć raczej żyć, niż nie żyć, ale musi mieć najpierw terra firma istnienia, by argumentować z niego; w momencie, w którym zaczyna argumentować niejako z otchłani nieegzystencji, mówi nonsensy, orzekając dobro czy zło, szczęście czy nieszczęście, gdyż jest to coś, o czym nie możemy niczego orzec.
Kiedy pisałem pierwsze wydanie Animal Liberation, akceptowałem pogląd Salta. Myślałem, że absurdalne jest stwierdzenie, jakoby przeniosło się korzyść na istotę, sprawiając, by zaistniała, ponieważ w czasie, gdy następuje przeniesienie, nie ma w ogóle istoty. Ale teraz jestem tego mniej pewny. Jak zobaczyliśmy w rozdziale 4, wydaje się, że robimy coś złego, jeśli świadomie sprawiamy, by zaistniała nieszczęśliwa istota, a jeśli tak jest, to trudno wyjaśnić, dlaczego nie robimy czegoś dobrego, kiedy świadomie sprawiamy, by zaistniała istota szczęśliwa.
Derek Parfit opisał inną hipotetyczną sytuację, która stanowi nawet silniejszy argument na poparcie poglądu o zastępowalności. Poprosił nas, byśmy wyobrazili sobie dwie kobiety, z których każda planuje dziecko. Pierwsza jest już w trzecim miesiącu ciąży, kiedy lekarz oznajmia jej zarówno dobrą, jak i złą wiadomość. Zła jest taka, że płód ma wadę, która znacznie obniży jakość życia przyszłego dziecka - chociaż nie aż tak, aby miało być ono zupełnie nieszczęśliwe czy w ogóle niewarte życia. Dobra - że wada jest łatwo uleczalna. Wszystko, co kobieta musi zrobić, to zażyć pigułkę, która nie będzie miała skutków ubocznych, a dziecko nie będzie miało wady. W tej sytuacji -Parfit sugeruje - wszyscy zapewne zgodzilibyśmy się, że kobieta powinna wziąć pigułkę i że zrobi źle, jeśli tego odmówi.
Druga kobieta widzi się ze swoim lekarzem przed zajściem w ciążę, gdy ma właśnie odstawić środki antykoncepcyjne, i także otrzymuje złą oraz dobrą wiadomość. Zła jest taka: znajduje się w stanie, który powoduje, że jeśli zajdzie w ciążę w następnych trzech miesiącach, dziecko będzie miało znaczną wadę - dokładnie z takim samym wpływem na jakość jego życia jak wada opisana powyżej. Wada jest nieuleczalna, ale dobrą wiadomością jest to, że stan kobiety jest przemijający i jeśli wstrzyma się z ciążą przez trzy miesiące, jej dziecko nie będzie miało wady. Tutaj także, pisze Parfit, wszyscy zgodzilibyśmy się, że kobieta powinna zaczekać i że zrobi źle, jeśli nie poczeka.
Załóżmy, że pierwsza kobieta nie wzięła pigułki, a druga nie zaczekała z zajściem w ciążę i w efekcie każda z nich ma dziecko ze znaczną niepełnosprawnością. Wyglądałoby na to, że każda z nich zrobiła coś złego. Czy uczynione przez nich zło jest równej miary? Jeśli założymy, że nie było większym ciężarem dla drugiej kobiety poczekać trzy miesiące, niż dla pierwszej wziąć pigułkę, odpowiedź brzmiałaby: tak, to, co każda z nich zrobiła, jest tak samo złe. Ale teraz rozważmy, co taka odpowiedź implikuje. Pierwsza kobieta skrzywdziła swoje dziecko. To dziecko może jej kiedyś powiedzieć: „Powinnaś zażyć pigułkę. Gdybyś to zrobiła, nie byłbym niepełnosprawny i moje życie byłoby znacznie lepsze”. Ale jeśli dziecko drugiej kobiety spróbuje powiedzieć to samo, matka ma druzgocący komentarz. Może powiedzieć: „Gdybym zaczekała trzy miesiące z zajściem w ciążę, nigdy byś nie istniał. Doszłoby do poczęcia innego dziecka, z innego plemnika i innej komórki jajowej. Twoje życie, nawet z tą niepełnosprawnością, zdecydowanie przekracza poziom, w którym życie jest tak nieszczęśliwe, że przestaje być warte kontynuowania. Nigdy nie miałeś szansy istnieć bez niepełnosprawności, więc nie skrzywdziłam cię wcale”. Ta odpowiedź wydaje się całkowitą obroną przed oskarżeniem, że skrzywdziła dziecko, które teraz istnieje. Jeśli mimo to upieramy się przy naszym przekonaniu, że złe było nieodłożenie ciąży, gdzie leży zło? Nie może leżeć w wydaniu na świat dziecka, które urodziła, bo ma ono adekwatną jakość życia. Czy mogłoby leżeć w niedopuszczeniu do zaistnienia możliwej istoty - by być precyzyjnym, niewydaniu na świat dziecka,
125