Test uniwersalizowalności wspiera ten pogląd. Jeśli wyobrażę sobie siebie razjako istotę samoświadomą, a razjedyniejako świadomą, tylko w pierwszym wypadku mógłbym mieć oczekiwania co do przyszłości, wychodzące poza okresy snu czy tymczasowej nieprzytomności, np. pragnienie skończenia studiów, posiadania dzieci czy po prostu życia dalej, jako dodatek do pragnień, które mogą dostarczyć od razu satysfakcji czy przyjemności, lub do wydobycia się z bolesnych czy stresowych sytuacji. Tylko więc w pierwszym wypadku moja śmierć jest większą stratą niż po prostu tymczasowy brak świadomości i nie jest adekwatnie zrekompensowana przez stworzenie istoty z podobnymi prospektami przyjemnych doświadczeń.
Recenzując pierwsze wydanie tej książki, H. L. A. Hart, były profesor filozofii prawa na Uniwersytecie Oksfordzkim, zasugerował, że dla utylitarysty samoświadome istoty muszą być zastępowalne w taki sam sposób jak istoty niesamoświadome. To, czy ktoś jest utylitarystą preferencji czy klasycznym, według Harta, nie ma znaczenia, ponieważ
utylitaryzm preferencji jest mimo to formą maksymalizującego utylitaryzmu: wymaga, by ogólna satysfakcja preferencji różnych osób była zmaksymalizo-wana, tak jak utylitaryzm klasyczny wymaga zmaksymalizowania ogólnej doświadczonej szczęśliwości [...] Jeśli preferencje, nawet pragnienie życia, mogą być przeważone przez preferencje innych, dlaczego nie mogą być przeważone przez nowe preferencje stworzone na ich miejsce?
Jest oczywiście prawdą, że utylitaryzm preferencji jest formą maksymalizującego utylitaryzmu w tym sensie, że kieruje nas do maksymalizacji satysfakcji preferencji. Hart jednak stoi na słabszym gruncie, gdy sugeruje, iż to musi znaczyć, że istniejące preferencje mogą być przeważone przez nowe preferencje stworzone, by je zastąpić. Choć bowiem satysfakcja istniejącej preferencji jest dobrą rzeczą, kompleksowa umowa, która zawiera stworzenie i następnie usatysfakcjonowanie preferencji, nie może być uważana za ekwiwalentną do niej. Znowu, uniwersalizowalność popiera ten sposób ujęcia utylitaryzmu preferencji. Jeśli postawię się w sytuacji innego, z niezaspokojoną preferencją, i zapytam, czy chcę, by ta preferencja została usatysfakcjonowana, odpowiedź brzmi (tautologicznie): tak. Jeśli jednak zapytam siebie samego, czy chcę mieć stworzoną nową preferencję, która byłaby potem zaspokojona, będę niezbyt pewny. Jeśli pomyślę o przykładzie, w którym satysfakcja preferencji byłaby bardzo przyjemna, mogę powiedzieć: tak. (Cieszymy się, że jesteśmy głodni, jeśli na stole stoi przed nami apetyczne jedzenie; silne pragnienia seksualne są mile widziane, jeśli jesteśmy zdolni je zaspokoić). Ale jeśli pomyślę o stworzeniu preferencji, która jest bardziej jak stan deprywacji, powiem: nie. (Nie doprowadzamy do bólów głowy tylko po to, by móc wziąć aspirynę i zaspokoić przez to nasze pragnienie bycia wolnym od bólu). To sugeruje, że stworzenie i satysfakcja preferencji nie są same w sobie dobre ani złe: nasza odpowiedź na pomysł stworzenia i usatysfakcjonowania preferencji różni się w zależności od tego, czy doświadczenie będzie pożądane czy niepożądane w kategoriach innych, długotrwałych preferencji, jakie możemy mieć, np. dla przyjemności raczej niż bólu.
Jak dokładnie utylitaryzm preferencji powinien ocenić stworzenie i satysfakcję preferencji jako różnych od satysfakcji istniejącej preferencji, jest trudną sprawą. W mojej początkowej odpowiedzi na krytykę Harta sugerowałem, by pomyśleć o stworzeniu nieusatysfakcjono-wanej preferencji jako długu w swego rodzaju moralnej księdze głównej, który jest zaledwie skreślony przez satysfakcję preferencji. (Niektórzy zobaczą w tym modelu konfirmację pogardliwej uwagi Marksa, że utylitaryzm Benthamajest filozofią odpowiednią dla narodu sklepikarzy!) Model „księgi głównej” ma tę zaletę, że wyjaśnia zagadkową asymetrię, wspomnianą w poprzednim rozdziale w nawiązaniu do różnicy pomiędzy dwiema interpretacjami utylitaryzmu: całkowitą i uprzedniego istnienia. Uważamy za złe wydanie na świat dziecka, które z racji wady genetycznej będzie prowadzić wyjątkowo nieszczęśliwe życie przez rok czy dwa, a potem umrze; a mimo to nie uważamy za dobre czy obligatoryjne, by urodzić dziecko, które według wszelkiego prawdopodobieństwa będzie wiodło szczęśliwe życie. Pogląd „długu” preferencji mógłby to wyjaśnić: wydanie na świat dziecka, którego większość preferencji nie będzie mogła być usatysfakcjonowana, to zaciągnięcie długu, który nie może być wykreślony. Jest to złe. Urodzić dziecko, którego preferencje mogą być usatysfakcjonowane, to zaciągnąć dług, który może być wykreślony. To jest, samo w sobie, jak sądziłem, etycznie neutralne. Model ten może także wyjaśnić, dlaczego w przykładzie Parfita to, co robią obie kobiety, jest złe - gdyż każda z nich dość niepotrzebnie nosi w sobie dziecko, które prawdopodobnie będzie
129