_________ Ł«uwazyc podobną - jak we wcześniej przybliżonej opcji - metaforykę militarną (Walka o młodzież jest walką bezlitosną), obstającą przy twierdzeniu, że tylko „ich własne" - tu konserwatystów (czy fundamentalistów) - poglądy są słuszne i prawdziwe, jeśli chodzi o uratowanie człowieka i świata. W obliczu różnorodności świata „targowiska wartości na kuwejckim bazarze", na którym dobro wymieszane jest ze złem, panuje permisywność postaw moralnych, pluralizm społeczny i światopoglądowy, a podejściem do religii jest „wiara koktajlowa". Konserwatyści usiłują wytworzyć uproszczony czarno-biały kontrast słusznej/niesłusznej „prawdy, wiedzy i władzy", wskazując z niepodważalną pewnością - opartą na wybranych absolutnych fundamentach - na konieczną wobec tych prawd (których nosicielem jest autorytet) dyscyplinę i posłuszeństwo.
Jeśli chodzi o edukację, to w opinii powyższej klasa szkolna - jak nie bez ironii pisze S. J. Bali - „staje się świątynią ciszy, a uczniowi odbiera się zdolność do modelowania własnych reprezentacji opartych na aktualnych doświadczeniach". Nauczyciel jawi się tu jako apologeta dawnych dobrych czasów,
„zastępuje on niepewność rodziny, narodu i szkoły, które portretowane są w kolorze sepii dobrze znanej ze starych fotografii [...] cnota i wartości nie są generowane kompleksowością nauczania i uczenia się, lecz dzięki ikonografii szkolnego mundurka, sali egzaminacyjnej i autokratycznego nauczyciela [...]. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w kształceniu jednoczą się tak, iż zmiana i postęp osiągane są poprzez powrót do wyimaginowanej przeszłości"1.
Dla ilustracji przytoczę, nomen omen, taką „fotografię w kolorze sepii", czyli tekst z 1907 roku O wychowaniu Jadwigi Zamoyskiej, przypomniany na łamach miesięcznika „Znak". Redakcja, akcentując, iż „wychowanie jest - zadaniem numer jeden", jako że młodzież znalazła się w obliczu „głębokiego kryzysu wartości, utraty orientacji w życiu i poczucia jego sensu", rekomenduje autorkę jako „mądrą wychowawczynię naszych prababek". Poleca jej tekst „w przekonaniu, że surowe zasady tradycyjnego wychowania, będące uogólnieniem doświadczeń wielu pokoleń nie są staroświeckim przeżytkiem, a przeciwnie: mogą posłużyć jako przeciwwaga dla wielu nowoczesnych permisywnych teorii wychowania". Oto kilka idei (zachowuję pisownię autorki) wypowiedzianych na początku ubiegłego stulecia, a którymi, zdaniem redakcji, powinniśmy się przejąć u jego schyłku:
„Ludzie sobie często wystawiają, że wymaganie od dzieci posłuszeństwa wyklucza wykształcenie ich rozumu i woli; ale rozum i wola, właśnie przez posłuszeństwo i jedynie przez nie, wykształcić się mogą [...]. Dzieci trzeba łagodnie, ale stanowczo, od urodzenia wprawiać do posłuszeństwa bez tło-maczenia powodów rozkazu, tak jak się żołnierza mus truje, nie tłomacząc mu celu tej mustry. Trzeba je wdrażać do tego, by na skinienie, jak w wojsku, rozkazy wypełniały, bez ociągania się, bez wahania, nie dając zwierzchnikom czasu do powtórzenia rozkazu, nie czekając, by ich do wykonania raz danego rozkazu przynaglono. Tak się wyrabia samodzielność, tak się kształci zdolność do trafnych i stanowczych kroków. Kto się słuchania bez wahania nauczy, ten później i rozkazywać będzie bez wahania; ten uniknie chwiejności tak szkodliwej, a tak powszechnej odkąd ludzie przestali rozumieć wartość posłuszeństwa"; „najprzód bezwzględne posłuszeństwo i wyrobienie woli, a dopiero kształcenie rozumu i sądu, ten jest porządek, jakiego się w wychowaniu dziecka trzymać należy"; „jeżeli pierwsza część wychowania polega na wyrobieniu bezwzględnego posłuszeństwa, następnie wszelkich starań przyłożyć trzeba do wyrobienia zdrowego sądu, prawego charakteru, pożądanej samodzielności. Dochodzi się do tego, dając dzieciom jak najwcześniej jakiś udział w zajęciach rodzicielskich [...] Dzieci w ten sposób wdrażają się do poczucia obowiązku i odpowiedzialności, uczą się same za siebie myśleć, pamiętać o tern, co do nich należy, przestrzegać ładu i karności. Słowem, w kim obok karności rozwija się roztropność, męstwo, samodzielność, ten zdobywa w sobie warunki w dalszym życiu potrzebne do pokierowania własną rodziną, własnemi sprawami i sprawą dla każdego najważniejszą i najdroższą: służbą Boga i Ojczyzny"2.
S. J. Bali, Edukacja, „majoryzm" i „curriculum umarłych”, „Socjologia Wychowania" 1994, t. XII, s. 91-92.
gSBMBl
J. Zamoyska, O wychowaniu, „Znak" 1991, nr 9. Pogląd ten nie jest odosobniony, wręcz odwrotnie. Patrz na przykład Szkoła, nauczyciel, edukacja, „Cywilizacja. O nauce, moralności, sztuce i religii" 2005, nr 14 (kwartalnik wydawany przez Fundację Scruire Veritati Instytut Edukacji Narodowej), a także mającą kilka wydań książkę wiceministra edukacji S. Sławińskiego, Spór o wychowanie w posłuszetistwie, Warszawa: TFD 1991 i moje z nią polemiki: Jak spór - to spór („Głos Nauczycielski" z 1 marca 1992 r.) oraz Wychowanie przez zmuszanie („Gazeta Wyborcza" z 10 marca 1992 r.); patrz też polemika K. Obuchowskiego w studium Człoroiek inlen-cjonalny, Warszawa: PWN 1993, s. 21,59. S. Sławiński niezmiennie przekonuje - jak czytamy na przykład w jego tekście Wychowanie do poshiszeństwa opublikowanym w zbiorze Studium