CZĘŚĆ II ■ DZIAŁANIE
powracające cierpienia fizyczne, nie jest nawet w stanie pomyśleć o duchowości. Jak pisał Arystoteles, kogo spotka los cnotliwego Priama, ten w żaden sposób szczęścia nie dostąpi.
Oczywiście, nie wynika stąd, że nie należy dążyć do szczęścia za pomocą niektórych omówionych tu „metod”. Wynika stąd tylko tyle, że przedsięwzięcie to nie musi się udać. Ale, by nie kusić losu, nie należy o tym myśleć i zamiast zastanawiać się nad względnością szczęścia i zawodnością środków do niego wiodących, lepiej próbować to szczęście zdobyć... Zresztą jeśli szczęścia nie osiągniemy lub nie osiągniemy go w wystarczającym stopniu, to dzięki doczesnej felicytologii, możemy przynajmniej zminimalizować cierpienia, które nam doskwierają.
Szczęście a moralność
Trudności w osiąganiu szczęścia mogą skłaniać niektórych do skupienia się nie na szczęściu, lecz na moralnym dobru. Jaki jest jednak stosunek szczęścia do moralności? Kwestii tej Tatarkiewicz poświęcił ostatni rozdział swej książki. Niemal dwieście lat wcześniej zajmował się nią Immanuel Kant. Choć analizy Kanta nie są tale jasne i dokładne jak rozważania Tatarkiewicza, warto się nad nimi zatrzymać, gdyż ukazały to zagadnienie w nowej perspektywie.
Według Kanta istnieją cztery możliwe stosunki między szczęściem a cnotą (moralnym dobrem): (i) cnota jest identyczna ze szczęściem (w tym sensie, że szczęście to świadomość osiągnięcia cnoty), (2) szczęście jest identyczne z cnotą (w tym sensie, że cnota polega na osiągnięciu szczęścia), (3) szczęście powoduje cnotę, (4) cnota powoduje szczęście. Identyfikowanie cnoty i szczęścia było - jak już wspomniałem - typowe dla starożytnej filozofii greckiej, przy czym u stoików punkt ciężkości położono na cnotę (pierwsza możliwość), a u epikurejczyków — na szczęście (druga możliwość). Dla Kanta był to pogląd błędny: czym innym jest wszak dążenie do cnoty, a czym innym do szczęścia. Pierwsze wiąże się z powinnością, drugie zaś - z pragnieniem. Jeśli między nimi zachodzi jakaś zbieżność, to jest to zbieżność przypadkowa.
Skoro odrzuciliśmy stosunek identyczności, to może właściwy jest któryś ze stosunków przyczynowych. Czy szczęście powoduje cnotę? Niektórzy (na przykład przywołana tu już psycholog) powiadają przecież, że ludzie szczęśliwi są życzliwsi, otwarci, lepsi. Z pewnością często tak bywa — ale nie zawsze.
Szczęście jest celem innym niż cnota, a osiągnięcie pierwszego nie pociąga za sobą drugiego; czasem wręcz zachodzi między nimi kolizja. W takim razie może przy-czynowanie zachodzi w drugą stronę, może cnota powoduje szczęście? Tego wykluczyć nie można, jednak w świecie, w którym żyjemy, nie doświadczamy takiego związku. Owszem, zdarza się, że ludzie cnotliwi są zadowoleni i cieszą się sympatią ze strony innych, jednak nie dzieje się to z konieczności - nie gwarantuje tego ani cnota (która z natury nie wywołuje szczęścia, a nawet „ciąży” ku czemuś innemu), ani przyroda (która jest obojętna na cnotę i szczęście oraz rządzi się własnymi prawami).
Jak widać, wszystkie możliwości zostały wykluczone. Kanta wciąż niepokoiła jednak ewentualność ostatnia. Brak jej realizacji, a więc istnienie ludzi dobrych i nieszczęśliwych, świadczyłby przecież o jakiejś irracjonalności natury. „Albowiem - pisał - potrzebować szczęśliwości, być także jej godnym [przez cnotę], a mimo to jednak nie dostąpić jej — to wcale nie może się zgadzać z zupełnym chceniem rozumnej istoty”1. Wszyscy ludzie pragną szczęścia, a ludzie cnotliwi zasługują na nie. Szczęście uwarunkowane cnotą lub proporcjonalne do cnoty to najwyższe dobro człowieka i świata. Racjonalność i porządek moralny mówią, że najwyższe dobro powinno się zrealizować, doświadczenie zmysłowe zaś pokazuje, iż najwyższe dobro nie jest faktem. Czemu dać wiarę: racjonalnej intuicji moralnej czy zmysłowemu doświadczeniu? Kant wybrał to pierwsze - nieistnienie najwyższego dobra przekreślałoby wartość moralności, byłoby jawną niesprawiedliwością, jakimś ontycznym skandalem.
Skoro moralność jest najważniejsza dla człowieka, to powinniśmy się spodziewać realizacji najwyższego dobra. Oczywiście, nie w naszym — zmysłowym - świecie, ale w świecie duchowym. Nie przez ślepą i bezsilną naturę, ale dzięki wszechwiedzącemu, wszechmocnemu i świętemu (sprawiedliwemu) Bogu. Czy taki Bóg istnieje? Skoro moralność jest faktem, ludzie cnotliwi zasługują na szczęście, a tylko Bóg mógłby przydzielić szczęście cnotliwym, to powinniśmy wierzyć w istnienie takiego Boga. Powinniśmy także mieć nadzieję na nieśmiertelność duszy, bo tylko dzięki niej otworzy się przed nami
191
I. Kant, Krytyka praktycznego rozumu, przel. J. Gałecki, dz. cyt., s. 180-181.